BK – Rozdział 6

 



Przyjaźń 


Około godziny 23.00

Okolice opuszczonego budynku

– Jesteś pewien, że są tutaj? – zapytał Pete, spoglądając na budynek, do którego zamierzali właśnie wejść. Zaparkował swój samochód prawie kilometr od tego miejsca, w obawie, by King i jego przyjaciele nie spostrzegli, że są śledzeni. Zakładał, że ich celem będzie jakiś pub, względnie jeden z akademików i nie przypuszczał, że znajdzie się przed pięciopiętrowym opuszczonym budynkiem...

– Myślałem, że pojedzie do jakiejś knajpy albo do jednego ze swoich nowych znajomych.

    Wpatrujący się z przerażeniem w nadgryzioną zębem czasu ruinę, June, wypowiedział na głos, to, co dosłownie przed chwilą pomyślał Pete. Mimo że to miejsce nie było zbyt oddalone od uczęszczanej dzielnicy, to jednak wydawało się całkowicie odizolowane. Na ogrodzeniu zawieszono liczne, zakazujące wstępu na opuszczony teren i ostrzegające przed niebezpieczeństwem, tablice.

    Sam budynek był stary i zniszczony, a jego ściany upstrzone były namalowanymi przez jakichś chuliganów, jako symbol ich potęgi, kolorowymi graffiti. Teren przywodził na myśl miejsce, w którym zbierały się nastoletnie gangi, ewentualnie kryjówkę ćpunów. Atmosfera wiernie oddawała klimat przejmującego dreszczem show o polowaniu na duchy.

– Idealne miejsce do nakręcenia horroru – powiedział Pete.

– Nie mów tak – ostrzegł Thada. – O paranormalnych rzeczach się w nocy nie gada.

– Gdyby spytał mnie ktoś o zdanie, to ośmieliłbym się wysunąć przypuszczenie, że w tym miejscu załatwia się transakcje narkotykowe – Kao wypowiedział na głos to, co chyba wszystkim przyszło na myśl.

    June zaczął czuć niepokój, bo z każdą chwilą był coraz bardziej przekonany, że dokładnie to było powodem, dla którego King się tutaj zjawił.

– Sandee, wszystko w porządku? Możesz poczekać w samochodzie, jeśli nie czujesz się z tym dobrze – zapytał ją Thada, gdy zauważył, że zamilkła.

– Przecież na nic się nie skarżę. – zwróciła się do niego Sandee, prezentując zirytowaną minę.

– Nie wiadomo czy wszyscy już tu dotarli. Może ukryjmy się w środku. Nie ma potrzeby dekorować posesji – dodał Pete.

Przytaknęli, po czym cicho i powoli, aby King i jego kolesie nie zauważyli obecności intruzów, weszli do budynku. Mimo że była już noc, to i tak nie potrzebowali światła latarek czy smartfonów. Oczy dostosowały się już do ciemności, a dodatkowo znajdujący się w pełni księżyc, skutecznie rozpraszał mrok.

    – Chyba myślimy o tym samym, prawda, June? – Wyszeptał Kao.

– Tak, ale mam nadzieję, że się mylimy. – Odpowiedział ponurym tonem zagadnięty chłopak, nie robiąc sobie wielkich nadziei.

– To prawie niemożliwe, żeby było inaczej. Dlaczego mieliby się spotykać w tej opuszczonej ruinie? Na dodatek w samym środku nocy? Znam przyjemniejsze miejsca na spotkania towarzyskie – Thada również wyobraził sobie mało optymistyczny scenariusz.

– Muszą sprzedawać duże porcje narkotyków, bo inaczej nie zawracaliby sobie głowy konspiracją, wybierając na „schadzkę” takie zadupie. – Pete przyłączył się do zdania pozostałych.

Mimo że nigdy nie ćpał, to nie sposób było nie mieć odrobiny rozeznania w temacie.

    – Nie rozumiem, dlaczego King się w to zaangażował. – June westchnął, dając upust swojej frustracji. – Wiem, że nie jest bogaty i zdarza mu się czasem źle zachować… Ale narkotyki…? To zupełnie inny kaliber. Niespodziewane…

– Nie myśl za dużo. Może się okazać, że wcale nie z tego powodu tu bywa. – próbowała go pocieszyć Sandee.

– Psssstttt. Słyszę kroki. – Pete dał im znak, żeby schowali się w cieniu.

    Natychmiast nie dość, że przestali mówić, to starali się nawet oddychać najciszej jak tylko potrafią. Ich paczka znajdowała się na drugim piętrze i sądząc po odgłosach kroków, nowo przybyła grupa również tu się zatrzymała. Na szczęście ściana oraz połamane krzesła doskonale chroniły Pete’a i resztę przyjaciół przed wzrokiem przybyłych.

    – Przyniosłeś? – dał się słyszeć męski głos.

June od razu rozpoznał, że nie należał on do Kinga. W tym samym momencie Kao i Pete spojrzeli na siebie, ponieważ im obu ten sposób mówienia wydał się znajomy. Wytężyli wzrok, by potwierdzić swoje przypuszczenia, a po chwili w szoku wpatrywali się w znajomą twarz niedawno poznanego faceta. Wyglądało na to, że tym, z kim King miał się spotkać był… Mork? Pete i Kao odwrócili się, by po raz kolejny na siebie spojrzeć. Mork zjawił się tu w obstawie dwóch innych chłopaków, a jednym z nich był Ren. King również znajdował się w towarzystwie dwóch mężczyzn.

       Rzeczywiście wyglądało na to, że handlowano tu narkotykami. Pobladły June nie był jedynym, który nie mógł zaakceptować tego, co robił jego przyjaciel. Kao nigdy by nie przypuszczał, że Ren może być zamieszany w coś nielegalnego. Nigdy wcześniej nie było żadnych przesłanek, że miał styczność z narkotykami. Kao pomyślał o jego starszym bracie. Sun przecież z takim oddaniem się o niego troszczył. Robił wszystko, aby zapewnić mu dobre życie i żeby niczego mu nie zabrakło. Więc czemu Ren robił coś takiego? Czy nie pomyślał, że to może zranić i rozczarować jego brata? Dokładnie tak czuł się teraz Kao, patrząc na swojego przyjaciela. A co z Sunem? To byłoby największe rozczarowanie w całym jego życiu.

    – Uwaga, policja!

Krzyk Kinga przywrócił Kao do rzeczywistości. W budynku dało się słyszeć odgłosy kroków. Nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń, nie tylko obie strony narkotykowej transakcji rozpierzchły się w różnych kierunkach, ale również Kao z przyjaciółmi zgodnie wzięli nogi za pas.

– Uciekajmy, bo też nas zgarną!

Pete dał znak przyjaciołom, po czym szybko rzucili się w kierunku wyjścia. Ponieważ policjanci zdawali się szturmować budynek od frontu, postanowili zwiać po schodach w kierunku tylnego wyjścia. Jeśli uda im się wydostać z tej ruiny i dotrzeć do samochodu, będą bezpieczni.

– Wszystko w porządku? – Biegnący schodami w dół Pete, skierował pytanie do znajdującego się obok niego Kao.

– Oczywiście. Chyba raczej powinniśmy martwić się o Sandee.

– Po co? Ona jest już daleko przed nami.

    Pete wskazał na dziewczynę, która pokonywała schody szybciej i zwinniej od nich. Wyglądała przy tym imponująco, zupełnie jak główny męski bohater popularnej dramy. Patrzący na nią przyjaciele poczuli się zakłopotani, przepraszając w myślach, za to, że uważali jej obecność za zbędny balast… Wkrótce dotarli na parter i zobaczyli otwarte drzwi. Ich serca mocno waliły, a nocni wycieczkowicze byli nie tylko podekscytowani, ale również zmęczeni rozgrywającą się sytuacją. Nie zastanawiali się nawet, dlaczego droga tutaj okazała się tak zaskakująco „czysta”. W momencie, gdy mieli już postawić stopy na zewnątrz, rozległ się stanowczy głos.

    – Stać!

Ostry ton błyskawicznie zatrzymał ich w miejscu, a oni w kompletnym szoku patrzyli na siebie, w oczekiwaniu na to, co miało nastąpić. Budynek okazał się być otoczony przez stróżów prawa, a przyjaciele zgodnie pomyśleli, że ich nocne przeszpiegi nie mogły zakończyć się gorzej.

 

Północ

Komisariat policji

    Chociaż cała piątka upierała się, że nie ma nic wspólnego z handlem narkotykami, policja nie była skłonna im uwierzyć. Po tym, jak zostali dowiezieni na komisariat, przyjaciół przesłuchiwano osobno, oddzielając ich od gangów Kinga i Morka. Pięcioro nocnych wycieczkowiczów zatopionych było w ponurych myślach. Nikt nic nie mówił. Wszyscy wyglądali na niespokojnych, zastanawiając się intensywnie, co z nimi dalej będzie. Gdyby pojawili się tu reporterzy, ich twarze zostałyby pokazane w wiadomościach. Co będzie, jeśli dowiedzą się o tym rodzice? Policja im przecież nie uwierzyła… A co, jeśli zostaną oskarżeni o udział w przestępstwie? To mogłoby nie tylko zrujnować reputację rodzin, ale splamić ich czyste akta i negatywnie odbić się na uczelni.

    – Ech... przepraszam, że nas w to wpieprzyłem. – June miał wyraźne poczucie winy.

Fakt, że przyjaciele trzymali się razem, bez względu na wszystko, sprawił, że June czuł się wzruszony, ale też tym bardziej winny, że to on wpakował ich w kłopoty. Życie Thada było już i tak wystarczająco trudne. June pomyślał o Pete’cie. Jego ojciec był bardzo znanym biznesmenem. Gdyby wiadomości doniosły o udziale jego syna w nielegalnym handlu narkotykami, nieskazitelna reputacja rodziny, na którą pracowali latami, w jednej chwili zostałaby zniszczona. A co z Sandee? Była przecież dziewczyną, więc z racji płci, krytyka społeczna to właśnie ją dotknęłaby najbardziej dotkliwie. Sytuacja rodzinna Kao też nie wyglądała zbyt różowo. Jego będąca nauczycielką matka straciłaby szacunek ludzi, gdyby się rozniosło, że jej dziecko sprzedawało narkotyki. Jak mogłaby w tej sytuacji dalej nauczać? Do wykonywania pracy pedagoga niezbędny był doskonały wizerunek. June czuł się coraz bardziej przytłoczony przez narastające poczucie winy. Zrujnował im życie. Gdyby tylko nie pozwolił przyjaciołom pójść razem z nim, sprawy nie potoczyłyby się w ten sposób.

– To nie twoja wina – próbowała pocieszyć go Sandee.

– Ona ma rację. Nie obwiniaj się – poparł ją Kao.

– Gdybym nie pozwolił wam śledzić Kinga, nie zostalibyście w to wciągnięci. Jak mam nie czuć się sprawcą tej katastrofy?

– Nikt nie wiedział przecież, że tak to się potoczy. – Pete również nie zamierzał obarczać June’a odpowiedzialnością za ten niefortunny incydent.

– Nie myśl za dużo. Nie zrobiliśmy nic złego.

Thada wspierał swoich przyjaciół, próbując uspokoić również siebie.

– Właściwie, kiedy szedłem za Kingiem, to już wtedy byłem prawie pewien, że to musi być coś związanego z narkotykami. Dlatego nie chciałem wam nic powiedzieć.

    June westchnął, myśląc, że powinien był nalegać na pójście samemu. Gdyby był stanowczy, nikt nie miałby kłopotów. Teraz w pełni rozumiał, czemu King nie chciał, żeby mieszał się w jego sprawy. Prawdopodobnie ostrzegał go, wiedząc, że ciekawość może się źle skończyć. A teraz June otrzymał właśnie za nią rachunek. Przygnębiony Kao, słuchając June’a mówiącego o przyjacielu, rozmyślał o własnym. Nigdy by nie pomyślał, że Ren byłby zdolny wmieszać się w przestępstwo. Ich piątka znalazła się po prostu w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze… Ale Ren…

    – Przecież nic złego nie zrobiliśmy. To był po prostu pechowy zbieg okoliczności. – przypomniała im Sandee.

– Wszystko będzie dobrze tylko wtedy, jeśli policja nam uwierzy. Jednak obawiam się, że gliny pomyślą, że jesteśmy w to zamieszani. – June martwił się tak samo, jak pozostali.

Po chwili wszyscy ucichli, popadając w mało radosne zamyślenie.

    – Co jest nie tak? Dlaczego wyglądacie tak blado? – zapytał jakiś czas później Thada.

– Właśnie! To tak jakbyście się bali, że nas oskarżą – powiedziała Sandee.

– Pamiętacie faceta, z którym spotkał się King? To on pobił wtedy Pete’a – wyjaśnił Kao.

Thada, June i Sandee wrócili myślami do tamtej nocy.

– Miał wtedy w barze scysję z Petem. Próbował wstawić się za swoim przyjacielem, którego oczarowały wdzięki Sandee. – ciągnął.

– O! To dlatego wygląda tak znajomo.

– Mówiłem ci, że ostatnim razem, napadł na mnie wraz ze swoim gangiem, kiedy znajdowałem się w drodze do domu, pamiętasz? – dorzucił Pete.

– Tak. Nie mów mi, że się denerwujesz, bo myślisz, że nadal jest wściekły i w odwecie mógłby oskarżyć cię o współudział?

– Jestem po prostu paranoikiem – westchnął Pete.

– Cóż, to możliwe. Szczególnie jeśli wziąć pod uwagę to zabójcze spojrzenie, którym uraczył cię przed frontem komisariatu.

– Wow, to naprawdę było bardzo pokrzepiające. Pierdol się, Thada. – Pete miał zamiar trzepnąć go w głowę, ale w tym momencie w drzwiach pojawił się policjant. 

    Zestresowani przyjaciele spojrzeli na siebie, zastanawiając się, co teraz z nimi będzie.

– Możecie już iść do domu. Wszystko jasne – powiedział funkcjonariusz.

– Co?! – krzyknęli jednocześnie z niedowierzaniem, tak naprawdę spodziewając się najgorszego scenariusza.

– Nie macie ochoty wyjść? Wolicie zostać tu na noc?

– Nie, proszę pana. Już nas tu nie ma!

Natychmiast, z obawy przed tym, że funkcjonariusz zmieni zdanie, poderwali się na nogi. Oficer wyjaśnił im, że uniknęli zarzutów, nie tylko z powodu czystych kartotek, bez adnotacji o zaangażowaniu w handel narkotykami. Nie bez znaczenia był również fakt, że badania moczu wykluczyły ich używanie. Ponadto, jak dodał rozmówca, policyjna „wtyczka” również potwierdziła ich niewinność.

    Zanim wyszli, June poprosił o spotkanie z Kingiem, który był przetrzymywany w innym pomieszczeniu. Kao za to chciał spotkać się z Renem. Policjant wyraził zgodę jedynie na krótką rozmowę June’a. Kao nie rozumiał dlaczego, ale postanowił nie naciskać. Miał tej nocy wystarczająco dużo przeżyć, więc bez dociekania przyczyny, dołączył do czekających przed komisariatem przyjaciół.

    – Hej, June. – siedzący na podłodze King wstał i podszedł bliżej.

Przyjaciele patrzyli na siebie i mimo że mieli mnóstwo do powiedzenia, to żaden z nich nie potrafił ubrać myśli w słowa, a ich gardła odmawiały współpracy. W końcu King odezwał się pierwszy.

– Wiem, co czujesz. Przykro mi, że cię zawiodłem i wpędziłem w kłopoty.

– Nie ma sprawy. Po prostu potraktuj to, co się dziś stało jako lekcję.

June naprawdę chciał go skarcić za zrobienie czegoś tak głupiego i zapytać, dlaczego zachował się jak pozbawiony rozumu. Postanowił jednak mu tego nie wytykać, bo było jasne, że za swoje zachowanie przyjaciel i tak poniesie dotkliwą karę. Nie chciał, żeby King poczuł się jeszcze gorzej.

– To będzie moja życiowa lekcja.

    Policja znalazła dowody w postaci setek nielegalnych tabletek, a kara za ich posiadanie była bardzo surowa. King nie chciał nawet myśleć o tym, na ile lat trafi do więzienia. Żałował swojej chciwości, potrzeby życia w luksusie i tego, że wybrał, wydawało się, łatwy sposób na zdobycie pieniędzy. Był tak zaślepiony chwilowym dobrobytem, że nie myślał o niczym innym. A teraz dopadły go konsekwencje. Załamany King myślał nie tylko o swoim zrujnowanym życiu, ale także o tym, że przyjdzie mu się zmierzyć z rozczarowaną nim rodziną.

– Powiedz moim rodzicom, że jest mi przykro.

– Lepiej będzie, jeśli sam im to powiesz. Prawdopodobnie będą chcieli usłyszeć to od ciebie.

– Jest mi naprawdę przykro, że zostałeś w to zamieszany, June. Wiesz?

– Wiem... I nie będę pytał, dlaczego musiałeś to zrobić, ale mam nadzieję, że to ostatni raz.

– To się już nie powtórzy. Tym bardziej, że nawet nie wiem, kiedy mnie wypuszczą.

– Jeśli jeszcze raz się w coś takiego zaangażujesz, to osobiście zadzwonię na policję!

– Nigdy więcej tego nie zrobię.

– Powinieneś współpracować z policją, żeby rozważono zmniejszenie kary. Będę cię często odwiedzał.

– Nie wstydzisz się tego, że twój przyjaciel jest więźniem?

– Skoro zdobyłeś moją przyjaźń, to już na zawsze. – June uśmiechnął się, aby dodać mu otuchy. – Nieważne co się stało, nadal pozostaniesz moim przyjacielem.

    June i King poklepali się po ramionach. Chociaż to, co zrobił King, było nie do zaakceptowania, to jednak June nie potrafił wymazać go ze swojego życia. Skoro przyjaciel żałował swojego czynu i poprawi się po otrzymaniu kary, June nadal będzie się cieszył, przyjaźniąc się z nim. Pomyślał o wszystkim, co razem przeżyli…

    Pożegnał się i po chwili dołączył do czekających na zewnątrz przyjaciół. Podziękowali policji za sprawiedliwe traktowanie i wyszli z komisariatu z westchnieniem ulgi. Mimo to Pete, Sandee i Thada martwili się o June’a i Kao, bo obaj wciąż wyglądali na smutnych.

    – A wy co? Nie cieszycie się, że jesteśmy wolni? – zaczął Thada.

– Jasne, że tak, ale wciąż mi smutno z powodu Kinga. – June westchnął.

– Ja też się tak czuję. Nigdy nie sądziłem, że przyjdzie mi oglądać Rena w takich okolicznościach.

– Mówiąc szczerze, King sam wybrał własną ścieżkę. Próbowałeś go ostrzec, ale cię nie posłuchał, więc teraz będzie musiał za to zapłacić. Bycie smutnym z jego powodu nic mu nie pomoże. – Pete próbował sprawić, by June zaakceptował prawdę i pogodził się z tym, że nie można pomóc komuś, kto stanowczo tej pomocy sobie nie życzy.

Następnie spojrzał na Kao, mając nadzieję, że jego słowa sprawią, że on też się z tym pogodzi.

– Ren zrobił coś złego, więc też zasłużył na karę.

– Pete ma rację. Możesz troszczyć się o swoich przyjaciół, ale musisz również zadbać o siebie. – zgodził się Thada.

– Wiem. Jestem po prostu...... Wrr! Zapomnij o tym! – June próbował zachowywać się nieco weselej, żeby nie przysparzać przyjaciołom zmartwień.

– Oh! Powinienem pójść po mój samochód. Nie musicie na mnie czekać, już późno – powiedział Pete.

– Co? W porządku, mogę pójść z tobą – powiedział Kao.

– W takim razie chodźmy razem – zdecydowała Sandee.

Kiedy odwrócili się z zamiarem znalezienia taksówki, ujrzeli dwa, zaparkowane przy drodze, motocykle. Przyjaciele zmarszczyli brwi, widząc stojących obok chłopaków. Nie wiedzieli, że policja wypuściła Morka i jego gang! Cała piątka ze zdziwieniem wlepiała wzrok w motocyklistów, nie rozumiejąc, dlaczego nie zostali aresztowani, skoro kupowali narkotyki od Kinga. Być może były okoliczności łagodzące, ale czy to właściwe, by tak szybko ich wypuszczać?

Kao czuł się zdezorientowany. Chociaż z jednej strony cieszyło go, że Rena nie aresztowano, to z drugiej dziwiło, że przyjaciel nie poniósł żadnych konsekwencji swoich działań. Jednak zanim rozpoczął z nim rozmowę, obok motocykli zatrzymał się policyjny radiowóz.

– Zrobiło się późno. Wracajcie już do domu. Dziękujemy za pomyślne ukończenie dzisiejszej misji – patrząc na policjanta rozmawiającego przez opuszczoną szybę z Morkiem, Pete, nie mógł nadziwić się własnym oczom. Co tu było grane?

– Tak, tak. Zaraz ruszamy w drogę, szefie – odpowiedział przyjaźnie Mork.

Policjant pożegnał się, po czym zamknął okno samochodu i ruszył, aby po chwili skręcić na policyjny parking, podczas gdy zdezorientowani przyjaciele nadal wpatrywali się w motocyklistów.

    – Nie wypuszczono nas, bo korzystaliśmy z jakichś koneksji. – Ren powiedział to tak, jakby potrafił czytać w myślach. Chłopak wraz z resztą przyjaciół zamierzał już odjechać, ale został jedynie po to, by upewnić się, że policja wypuści całą ich grupę.

Nawet jeśli nie lubił Pete'a, to nie chciał, żeby niewinni ludzie byli w to wplątani. To byłoby zbyt niesprawiedliwe, gdyby ta obława na całe życie negatywnie odbiła się w ich aktach. A Kao był dodatkowo jego bliskim przyjacielem. Ren nie potrafił przestać się o niego martwić.

– To, co wy tu, do cholery, robicie? – zapytał Pete.

– Mork pracuje dla policji. – wyjaśnił Ren.

– On? – w głosie chłopaka zabrzmiało niebotyczne zdziwienie, które wskazywało na to, za jak absurdalne uważał to stwierdzenie.

– Może i wygląda jak diler narkotyków, ale, przysięgam, nigdy ich nie dotknął. – Ren bronił przyjaciela, wiedząc, że on sam nie wdawałby się w żadne wyjaśnienia. – Mork wpadał w kłopoty tyle razy, że stał się tu stałym bywalcem, więc któregoś dnia policja poprosiła go o pomoc w akcji łapania dilerów. Chcieli, żeby raz na jakiś czas zrobił coś dobrego, a ja jestem tutaj, aby mu pomóc.

– Więc „wtyczki”, które powiedziały policjantom, że nie mamy nic wspólnego z przestępstwem… To jesteście wy? – zapytała spokojnie Sandee.

– Tak – padło ze strony Morka. – Policja miała już swoich podejrzanych, a ich przedstawiciele nie aresztują każdego jak leci… No, chyba że należą do tych, którzy chętnie wrabiają innych, by osiągnąć lepszą wykrywalność przestępstw.

    Pete był naprawdę zszokowany, ponieważ Mork okazał się o wiele bardziej rozważny, niż myślał. Wcale nie był taki pewien, czy motocyklista nie należał przypadkiem to tych, którzy ciągną innych na dno.

    – W każdym razie, dzięki za powiedzenie policji, że jesteśmy niewinni.

– Nieważne, powiedzieliśmy im wyłącznie prawdę. – Głos Morka brzmiał łagodniej, gdy rozmawiał z dziewczyną, głównie dlatego, że Sandee była dla niego miła. – Gdyby nie było z wami dziewczyny, to może rozważyłbym trzymanie języka za zębami, żeby ktoś spędził nockę lub dwie w więzieniu.

    Mork uniósł brwi, założył hełm, po czym wsiadł na motor i odjechał. Ren i Kao skinęli głowami, rozumiejąc się bez słów, a po chwili chłopak poszedł w ślad za swoim przyjacielem…

    Pete, który został pośrednio obrażony, patrzył ze złością w kierunku, w którym odjechali. Mamrotał pod nosem różne inwektywy wyrażając opinię, że Mork jest tak wielkim skurwielem, że w żadnym wypadku nie zasłużył na podziękowania, które w ich imieniu złożyła mu Sandee. Gdyby dzisiejsza przygoda tak bardzo go nie wyczerpała, z całą pewnością ten działający mu na nerwy facet, tak szybko by się nie wywinął.

 

Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka

 

Poprzedni 👈             👉 Następny

 


Komentarze

Popularne posty