CP – Rozdział 9
Dzień pierwszy
Kuea Keerati jeszcze nigdy, tak bardzo jak dzisiejszego ranka, nie pragnął znaleźć się na uczelni. Hia Lian kompletnie oszalał! Ni z tego ni z owego poinformował go, że ma zamiar go podwieźć! Na dotarcie tam, Chi Linem z własnego domu, Kuea potrzebował niespełna piętnastu minut. Teraz, gdy przeprowadził się do Thong Lor, musiał nie tylko korzystać z samochodu Hia Liana, ale dodatkowo był zmuszony obudzić się już o szóstej trzydzieści! Co gorsza – prawie natychmiast po wyjeździe z Pentagonu samochód utknął w ogromnym korku.
Był śpiący!
Hia Lian nie
zachowywał się jak typowy właściciel nocnego lokalu. Kładł się spać o 23:00 i
wstawał wcześnie, żeby pobiegać. Najbardziej zaskakujące było to, że wracając
przyniósł congee.
– To miejsce jest
naprawdę dobre. Spróbuj i przekonaj się czy ci smakuje, Nu Kuea.
Kto by pomyślał, że
nadejdzie taki dzień, kiedy Gilayn Wang będzie nalewał mu do miski ryżowy
kleik? Lian pamiętał, że Kuea nie lubi dodatków, więc jego potrawa zawierała
tylko wieprzowinę i gotowane jajka bez szalotki. W misce Hia Liana było
wszystko, nie wyłączając dużej ilości imbiru.
Z całą pewnością
doceniłby smak potrawy, gdyby nie był zmuszony do jedzenia jej o godzinie
szóstej trzydzieści!
Mieszkanie było
doskonale zaopatrzone. W dwudrzwiowej lodówce oprócz piwa, przekąsek, soków,
wody czy innych wciąż jeszcze zapakowanych produktów, znajdowało się również
ulubione jedzenie Kuea. Były tam nawet uwielbiane przez niego, importowane z
Wielkiej Brytanii, wafelki. Kiedy Hia Lian powiedział mu, żeby się wprowadził,
myślał o tym jak najbardziej poważnie!
– Mleko czy sok
pomarańczowy?
– Poproszę sok.
To było naprawdę
dziwne uczucie siedzieć obok narzeczonego przy kuchennym blacie. W dodatku, Hia
Lian zajmujący miejsce tuż obok, nie był ubrany jak zwykle w swój tradycyjny,
ciemny garnitur. Zamiast tego miał na sobie dres, w którym wyglądał
zadziwiająco naturalnie.
– Nu Kuea, zrobisz
mi kawę? Wybierz kapsułkę z tych leżących obok ekspresu i naciśnij lewy
przycisk, nic więcej nie musisz robić.
W najgłębszym kącie
lady stało nowoczesne urządzenie. Kuea nigdy dotąd nie parzył kawy, ponieważ
jeszcze nie zdarzyło mu się jej pić. Ale skoro Hia Lian nalał mu soku
pomarańczowego, to Kuea też nie powinien bezczynnie siedzieć.
Podszedł do ekspresu i zauważył
szeroki wybór smaków i kolorów.
– Który chcesz?
– Każdy jest dobry.
Gdy wszystko
przygotowali zaczęło się ich pierwsze, wspólne śniadanie. Wszystko wydawało się
proste, przewidywalne i zwyczajne. Ale właśnie to wzbudziło niepokój Kuea.
Poczuł się zdezorientowany, ponieważ ten mężczyzna w niczym nie przypominał
tego, którego spotykał w każdy piątek. Hia Lian sprawiał normalne wrażenie,
zbyt normalne...
Dotychczas młody
narzeczony błędnie zakładał, że Lian wiódł życie w otoczeniu ochroniarzy,
pokojówek i asystentów, którzy na każdym kroku go wyręczają. Wydawał się być...
Perfekcjonistą, żyjącym według określonego schematu. Znany mu Hia Lian nigdy
nie zjadłby śniadania siedząc przy stole w dresie i z włosami tak potarganymi,
że wydawały się jedynie przeczesane palcami.
Po siódmej
luksusowy, europejski samochód czekał już przed wejściem, a mający go prowadzić
ochroniarz stał obok trzymając otwarte drzwiczki. Hia Lian po prysznicu
przemienił się w Gilayna Wanga, wymuskanego biznesmena w garniturze.
– Jedziesz ze mną?
– Tak, najpierw cię
odwiozę, a później pojadę do biura.
Główna siedziba
firmy Gilayn Beverage Company znajdowała się w Sathorn. Budynek stał w bocznej
alejce, w odległości pięciuset metrów od głównej ruchliwej ulicy. Można było
tam dotrzeć metrem dojeżdżając do stacji BTS Silom znajdującej się na końcu
drogi. Była to dzielnica biznesowa, przez którą Kuea przejeżdżał w drodze na
uczelnię. Bang Rak i Sathorn były w zasadzie sąsiadami. Dom Kuea Keerati
znajdował się tuż pod nosem Gilayna Wang!
Wbrew oczekiwaniom
atmosfera w samochodzie nie okazała się zbyt męcząca ani duszna. Lian ledwie
zwracał na niego uwagę, ponieważ po skręcie z Pentagonu zabrał ze sobą
sekretarza i zaczęli od razu rozmawiać o pracy. Kuea zauważył, że sekretarz
nieustannie musiał się odwracać.
– Czy mam się
przesiąść, żebyście mogli wygodniej rozmawiać?
– Nic nie szkodzi,
proszę pana. Zazwyczaj nie rozmawiamy o pracy w aucie. Ale dziś mamy pilne
spotkanie i muszę omówić kilka ważnych spraw z wiceprezesem.
Kuea widział
sekretarza Hia Liana kilka razy, gdy uczestniczył z nim w spotkaniach
towarzysko–biznesowych. Nawet jeśli nie mógł niczego zrozumieć, Hia Lian i tak
go na nie przyprowadzał aby nie czuł się zaniedbywany. Czy można się dziwić, że
Kuea zakochał się w nim po uszy?
– Nie czujesz się
komfortowo?
– N... Nie. Ja
tylko... Nie chcę, żeby było ci trudno rozmawiać.
– Wcale nie. Twój
widok tak wcześnie rano... Przeniesie mi szczęście na dzisiejszym spotkaniu.
W..... Co do
diabła?! Hia Lian nie tylko wypowiedział te słowa łagodnym głosem ale jeszcze
się do niego uśmiechnął. Przed powrotem do rozmowy dodatkowo pogłaskał go po
głowie. To wszystko wydawało się tak naturalne, że serce Kuea natychmiast
przyspieszyło. Nie ma mowy, żeby to było naturalne! Hia Lian nigdy wcześniej
nie był tak delikatny! Nigdy!!! Jak to możliwe, że nagle stał się taki
pastelowy? Kuea Keerati przysunął się bliżej drzwi i patrzył przez okno na
korki i Bangkok o poranku. Starał się stłumić mocne bicie serca... Nie
wiedział, że mimo jego wysiłków by się opanować, jego czerwone ucho
przyciągnęło czyjeś spojrzenie.
– Pójdę już. Do
zobaczenia, Hia. Do widzenia wszystkim.
Jego serce ciągle
jeszcze waliło mocnym rytmem, kiedy samochód zatrzymał się przed inżynierią.
Kuea wreszcie będzie mógł odetchnąć.
– Poczekaj.
– Tak?
MUAAAAH!
– Ucz się pilnie.
Odbiorę cię wieczorem.
F... Fuuuuuuck! Hia
Lian pocałował go w policzek!!! Oczy Kuea rozszerzyły się. Wysiadł z samochodu
i pospiesznie udał się do budynku, jakby uciekał przed filmowym zombie.
– Kuea, cześć.
– Widziałem…
Widziałem ducha! – wyjąkał Kuea.
Jakiś opiekuńczy
anioł wysłał mu na ratunek Seensamera, niosącego pomarańczową chustę mnicha.
– Chodź, mój
przyjacielu. Pozwól, że ci pomogę.
Przyjaciel
wyciągnął z chusty zwój świętej nici i spryskał ją czymś znajdującym się w
niewielkiej buteleczce. W powietrzu rozszedł się zapach wykonanych z tajskich
receptur perfum, po czym Seen szybko owinął świętą nić wokół ciała Kuea.
– Co ty wyprawiasz,
do diabła?
– Po prostu
rozpylam wodę święconą, żeby odgonić ducha i cię ocalić.
– A na jaką cholerę
mnie nią owijasz?
– Na wypadek, gdyby
duch nie chciał odejść. Ratuję ci życie, Kuea.
– Y... Zwariowałeś!
Kuea czuł się
strasznie zakłopotany, widząc jak przechodzący obok studenci wybuchają
śmiechem.
– Co wy tu robicie
tak wcześnie rano?
– Nie widzisz?
– Po co, do
cholery, przyniosłeś ten wielki zwój świętej nici? I co się stało z Kuea?
Dlaczego go wiążesz?
Reszta zbliżającej
się do nich bandy śmiała się niepohamowanie na widok wyglądającego jak mumia,
Kuea.
– Nic się nie
stało, przyjaciele. To norma dla klubu buddyjskiego. Dziś rano przyszła moja
kolej na odmówienie modlitwy przed złożeniem ofiary. Chodź, Kuea. Najpierw
oddaj hołd Buddzie.
– Co się z nim
stało?
– Zobaczył ducha,
właśnie go przeganiam.
– A gdzie masz
garnek na duchy? Bez garnka nie da rady. Może użyjesz mojego hełmu?
– I weź moją kurtkę
za pokrywkę. Chodź, Seen. Nie ociągaj się, bo duch zabierze nam Kuea i nie damy
rady go uratować.
Kuea Keerati
przewrócił oczami na tego, który wymachiwał kaskiem. Pozostali żartownisie
ustawili się w szeregu za nim, trzymając jeden drugiego w pasie, zupełnie jakby
bawili się w karnawałowego węża. Jeden z nich zatrzepotał marynarką jak pogromca
byków. Seen natomiast szybko i niewyraźnie coś skandował. Mieli niezłą radochę
robiąc sobie z niego jaja!
– Ohhhhhm, odejdź,
duchu. Ohhhhhm.
– Uwolnij
mnieeeeeee.
– Cholera, duch
zawodzi. Seen, pospiesz się. Włóż go do garnka.
– Dupa, a nie
zawodzenie! – warknął zirytowany Kuea.
– Co wy robicie,
uczniowie? Czy jesteście świadomi, że blokujecie wszystkim drogę? I dlaczego
zawiązujecie świętą nić wokół waszego przyjaciela?
– Profesor!
Uciekać!
Hełm wylądował na
głowie Kuea, a jego przyjaciele błyskawicznie się zmyli, zostawiając go
związanego pośrodku dziedzińca Wydziału Inżynierii. Nawet Seen, który ten cyrk
zaczął, nawiał razem z nimi!
– Co to wszystko ma
znaczyć?!
– Przepraszam pana.
Kuea ukłonił się
przepraszająco staremu, znanemu z surowości profesorowi Pisamai. Na szczęście
dla niego, wykładał on głównie na Wydziale Sztuki ale prowadził wykłady z
niektórych kursów również na Wydziale Inżynierii. Kuea mało skutecznie próbował
rozwiązać świętą nić, upokorzony i rozdrażniony z powodu numeru, jaki wywinęli
mu przyjaciele. Ta cholerna banda zawsze tak robi. Jeden niewłaściwy ruch i
stajesz się celem. Nie mógł narzekać, ponieważ on wcale nie był lepszy i też
czasem z nimi zadzierał. Po prostu doczekają się zemsty!
– Kuea, pozwól mi
pomóc
– Dzięki... Ach,
ty...?
– Jestem Nuea,
student pierwszego roku inżynierii komputerowej.
Kuea opuścił oczy
na plakietkę z imieniem świeżo upieczonego studenta. Nuea.... Nigdy wcześniej
go nie widział, ponieważ junior studiował na innym kierunku.
– Wszystko gotowe.
Czy zwrócisz świętą nić swojemu przyjacielowi?
– Tak, dziękuję.
Później kupię ci jakiś słodki napój.
Kuea zawiesił hełm
na przedramieniu, po czym wziął z rąk Nuea świętą nić, by ją do niego włożyć.
Nuea był chińsko-tajskim chłopakiem, noszącym aparat ortodontyczny. Jego oczy
zabawnie mrużyły się, gdy się uśmiechał. W prawym kąciku ust miał dołeczek.
– Dobrze. Czy
możesz mi też dać swój podpis?
Polowanie na
podpisy seniorów odbywało się co roku, choć komisja nie traktowała tego zbyt
poważnie. Zależnie od chęci można było wziąć w tym udział, albo dać sobie
spokój. Ci, którzy się na to zdecydowali, mieli okazję zbliżyć się do seniorów
i otrzymać drobne upominki od swoich mentorów. Im więcej podpisów tym ciekawsze
nagrody. W zeszłym roku Kuea zdobył nawet, przez wszystkich pożądane, notatki z
przedmiotu profesora Pisamai.
– Jesteśmy z
różnych kierunków. Czy to się będzie liczyć?
– Nie, ale... Chcę
twój identyfikator Line.
Ten dzieciak go
podrywał! I nawet nie mógł mu odmówić, bo właśnie pomógł mu ze świętą nicią…
– Byłoby mi smutno,
gdybyś nie dotrzymał obietnicy.
Cóż...
– Wiem, że jesteś
zaręczony. Po prostu chcę być blisko ciebie. Przynajmniej będziesz miał jeszcze
jednego młodszego braciszka... Proszę.
– Rzadko odpowiadam
na sms–y…
– Nie ma sprawy.
Przypomnę ci, żebyś później kupił mi słodki napój, Kuea.
Co za sprytny
dzieciak. Poza tym dużo się uśmiechał. Nikt z otoczenia Kuea Keerati nigdy w
ten sposób do niego nie zagadywał, więc nie był pewien, jak sobie z nim radzić.
– Nie gram dziś w piłkę chłopaki.
Muszę iść.
Kuea Keerati
zaplanował, że wyjdzie dwadzieścia minut wcześniej, żeby nikt nie zauważył gdy
Hia Lian będzie go odbierał. Nie chciał dawać przyjaciołom okazji do poznania
jego narzeczonego.
– Koniec zajęć.
Co do cholery?!
Profesor, który zawsze przedłużał zajęcia, dzisiaj pozwolił im wyjść wcześniej!
Kuea chwycił telefon i przeczytał wiadomość, że Hia Lian już na niego czeka...
– Hej, zagrajmy w
piłkę nożną. No dalej! Chodź!!!
– Kiedy indziej,
dzisiaj muszę już wyjść.
– Nie ma mowy.
Chłopaki z B.A. rzucili nam ostatnio wyzwanie, nie pamiętasz? Powiedziałeś, że
strzelicie dwie bramki.
– Ton to załatwi.
Naprawdę muszę już iść.
– Zachowujesz się
podejrzanie, przyjacielu. Wyczuwam jakiś dziwny rodzaj energii. Coś tu w trawie
piszczy. Gadaj!
On nie jest
szamanem! On nic nie wyczuwa!
– Ej… Może nadal
jesteś opętany przez tego ducha? Kim jesteś? Nie jesteś moim przyjacielem,
prawda? Mój prawdziwy przyjaciel nie odmawia piłki nożnej!
Gówno prawda!
– Mój narzeczony po
mnie przyjedzie.
– Powiedziałeś, że
zerwaliście, ty sukinsynu. Jesteśmy teraz bezwartościowymi psami. Chłopaki,
wyjcie!
– Auuuu… Auuuuuuuu…
Auuuuuu
– Dlaczego nie
synchronizujesz się z nami, Joi?
– Jesteście
tajskimi psami. Ja jestem syberyjskim husky.
– Aha, rozumiem. W
porządku! Myślałem, że odszedłeś z zespołu. Seen, a ty czemu nie wyjesz?
– Nie mogę się
zdecydować czy chcę być chihuahua czy pomeranianem.
– Dołącz do nas,
jak już się zdecydujesz. Najpierw my będziemy wyć.
– Dziękuję.
Jesteście tak szczerzy, że czuję się, jakbym osiągnął stan oświecenia.
Wciąż sobie z niego
żartują! Dzisiaj zdecydowanie nie był jego dzień!
Kuea spróbował uciec od
hałaśliwego gangu, ale został wciągnięty do środka.
– Nie odchodź
jeszcze. Wiemy, że jesteś niespokojny, Kuea. Ludzie są szczególnie słabi, gdy
mają problemy w związkach. Jako alfa, chętnie Ci pomogę.
Ten facet wciąż nie
chciał przestać! Oszalał!
– Alfą którego
stada jesteś? – zapytał Seen.
– Nie o to chodzi,
kretynie. Nie wtrącaj się. Kuea ma problem, więc musimy być poważni. Pójdziemy
spotkać się z jego narzeczonym, żeby się upewnić, że już nigdy nie będzie go
źle traktował. W przeciwnym razie mu nie odpuścimy! Zaatakujemy Pentagon i
będziemy pić bez płacenia, aż zbankrutuje!
Kuea wiedział, że
broń pod kombinezonami ochroniarzy Hia Liana z pewnością nie służyła wyłącznie
do dekoracji. Zostaliby zastrzeleni, zanim zdążyliby cokolwiek zrobić.
– Nie!!! Nie ma
takiej potrzeby. Nie, nie!
– Czy ty się nas
wstydzisz, Kuea? Tylko dlatego, że nasze rodziny są biedne, pogrążone w długach
i ledwo wiążą koniec z końcem? Tylko dlatego, że kradniemy? Wyrywamy ludziom
rzeczy z rąk i uciekamy? Dlatego, że bijemy starszych i dzieci i znęcamy się
nad dziewczynami, to tylko dlatego nas dyskryminujesz? Jak możesz?!
Nic podobnego nie
robili! Kuea chciał dać każdemu z nich porządnego kopa w tyłek. Naprawdę miał
swoje powody, żeby nie chcieć by Hia Lian ich poznał. Przecież byli tacy sami
jak on. Jak Kuea Keerati, spadkobierca rodziny szlacheckiej, grzeczny
narzeczony, mógł przyjaźnić się z tym dzikim towarzystwem?
Obraz Khon Diaw,
który spotkał jego przyjaciół i nie miał pojęcia jak się zachować, wciąż był
żywy w jego umyśle. Przyjaciel powiedział mu później, że Lady Kewalin zemdleje,
jeśli kiedykolwiek ich spotka.
– Powiedziałem
Lianowi, że studiuję inżynierię komputerową z grupą kujonowatych przyjaciół.
Udaję, że jestem grzecznym i dobrze wychowanym, wyróżniającym się studentem...
I udaję, że nie posiadam motoru.
Przez całe dziesięć
sekund jego przyjaciele wpatrywali się w niego oszołomieni, zanim „alfa”
poklepał go w ramię z mocno ponurym wyrazem twarzy.
– Kuea, myślę, że
pewnego dnia twój mąż złoży doniesienie na policję za twoje oszustwa. Dupa, a
nie zaszczytny uczeń. Twoja średnia ocen żadnej chwały ci nie przynosi!
Jesteśmy gangiem przeciętniaków!
Kto by pomyślał, że
ci faceci będą chcieli poznać Liana?!
– Daj spokój, Hia
Lian nie będzie przecież sprawdzał moich ocen!
– Skoro i tak
zostaniesz przyłapany, przelej tyle kasy, ile się da na nasze konta. Przehulamy
ją w ciągu jednego dnia, wiesz przecież, że jesteśmy zadłużeni. Zanim twój
facet po nią przyjdzie, już jej nie będzie. Bezpieczna sprawa.
– Ej, Kuea! Jak
twoje oszustwo się wyda, możesz po prostu uciec przez zieloną granicę, tak jak
się o tym słyszy w wiadomościach politycznych. Niech Joi przemyci cię
ciężarówką.
– Nie ma sprawy,
stary. Nie będę się lumpił. Moja ciężarówka jest pierwszej klasy, ma lodówkę z
kroplami Utaitipu. Świeżość i ochłoda.
– Chłopaki, błagam!
Bardzo mi się spieszy. Puśćcie mnie wreszcie.
– Nie ma mowy.
Jesteśmy zdecydowani na spotkanie z twoim narzeczonym. W końcu jesteśmy twoimi
przyszłymi druhnami. Darmowe jedzenie, żadnych pieniędzy na wesele, kto by
odmówił? I jako twoje najlepsze „przyjaciółki” musimy dbać o „pannę młodą”.
Chłopaki, jaki to miał być kierunek tych naszych studiów?
– Inżynieria
komputerowa, oczywiście. Całą noc pisałem program dla aplikacji do rezerwacji
miejsc w salonie masażu. Skanujemy kod QR w salonie i płacimy za pomocą Rabbit
LINE Pay. Co za nowoczesne, bezgotówkowe społeczeństwo!
– Hej, Joi,
mówiłeś, że pracujesz nad włamaniem do systemu rządowego. Jak ci idzie?
– O rany! Bułka z
masłem. Myślę o włamaniu się na konto LINE Donalda Trumpa.
– Donald Trump ma
konto na LINE?
– Jasne! Tajne
konto do czatowania z Prajutem.
– Jeśli chodzi o
mnie, to włamię się na konto bankowe pobliskiej świątyni, żeby ukraść pieniądze
opata. Potem zrealizuję mój wielki plan: przekażę monety do świątyni
buddyjskiej w Szwajcarii i tam je ukryję.
– Guuuuys,
przestańcie głupio żartować.
Byli zarówno
zabawni, jak i irytujący. Kuea skłaniał się raczej ku zabawnym. Ich hakerskie
umiejętności to kompletny nonsens. Mieli tylko szaloną wyobraźnię.
– Możemy być
grzeczni, stary. Przedstawmy się jeszcze raz. Ja jestem Sir Mystery, ponieważ
tożsamość mojej żony nadal owiana jest tajemnicą. Dlaczego ona jeszcze się nie
urodziła?! Chyba muszę sobie znaleźć kogoś przypadkowego. To jest mój najlepszy
przyjaciel, Joisi, Syn Wojownika. To jest Ton Trakanta. Jego rodzice prowadzą
restaurację z makaronem. Jego przodek jest legendarnym twórcą klusek ze
świątyni Shaolin. Szacunek, szacunek. Ten to jakieś królewiątko. Nie potrafię
sobie przypomnieć. Ten koleś jest krewnym M.L. Ten tutaj jest synem niedawno
wyzwolonego niewolnika. Nie, nie będę wchodził w szczegóły, bo pomyśli, że
wtykam nos w nie swoje sprawy. A to jest opat Seensamer, kandydat na
Najwyższego Patriarchę Roku coś tam coś tam.
– Cieszę się z
twoich zasług, Kuea.
– Widzisz? Każdy z
twoich przyjaciół ma doskonałe pochodzenie!
Bezustanny śmiech
całkiem wyczerpał Kuea. Doskonale się jego kosztem bawili. Gdyby to był ich
normalny dzień chętnie by się do nich przyłączył. Teraz nie mógł jednak tego
zrobić!
– Dosyć! Jestem
zmęczony.
– Ruszajmy.
Chłopaki, zapnijcie kołnierze. Chodźmy spotkać się z chłopakiem Kuea. Rozczesz
włosy, Joisi. Królewscy, zachowujcie się. Ej! Syn ministra, zostań tutaj. Kto
ci kazał nosić takie tanie sandały? Zero klasy! Nie możesz dołączyć do naszego
gangu kujonów. Twoja aura bogactwa jest poniżej przeciętnej.
– Tanie? To są buty
marki Elephant Star, wyprodukowane w Paryżu. Mój ojciec się o tym dowie.
– Dobrze, zdałeś.
Witamy w gangu, sir.
Nawet składali
ręce, wzajemnie się sobie kłaniając. Co za banda idiotów!
– Chłopaki, proszę,
nie! Ja uklęknę. Błagam!
– Ej! Dajcie mu
kadzidełka i świeczki do modlitwy!
Nie pominęli ani
jednej okazji do żartu. Chwytali się każdej! Kuea Keerati z trzęsącymi się
rękami szedł wśród grupy swoich „kujonowatych” przyjaciół. Już po nim! Hia Lian
nigdy nie uwierzy, że ma przed sobą wybitnych studentów. Wyglądali, jakby
kupili swoje koszule warsztatowe od starszych kolegów, z trzeciej lub nawet
czwartej ręki. Kuea nie miał nawet pojęcia, kiedy je ostatnio prali.
– Seen, idź na
przód. Masz najprzyzwoitszą aurę, dzięki swoim wszystkim dobrym uczynkom. Stań
obok Kuea. Joi, idź na tył.
– Jestem cholernym
Księciem Inżynierii, stary – zaprotestował Joi.
– Ta twoja
cholernie przystojna twarz może wywołać zamieszanie. Jego facet nie daj Boże
pomyśli, że podrywasz mu Kuea. To byłby poważny problem.
– A, no tak. Sorry,
Kuea. W dzisiejszych czasach faceci o surowym wyglądzie są jak najbardziej w
modzie. Zostanę z tyłu. Nie chcę, żebyś miał z tego tytułu problemy.
Kuea nie miał już
ochoty się z nimi kłócić ani dyskutować. Kumple o przyzwoitym wyglądzie zostali
teraz wypchnięci na przód. Kiedy wymaszerowali z budynku, Kuea zauważył ten sam
samochód co rano, zaparkowany dalej od wejścia, żeby nie blokować wjazdu.
Gilayn Wang z ręką w kieszeni opierał się o bagażnik, oficjalnym głosem
rozmawiając przez telefon. To był ten Hia Lian, którego Kuea dobrze znał. Hia
Lian, który zawsze był zajęty.
To był pierwszy
raz, kiedy narzeczony odbierał go z uczelni. Jego wygląd zdecydowanie wyróżniał
się na tle studentów, a obecność stojących dalej ochroniarzy dodawała mu
nieprzystępności. Serce Kuea Keerati znów zabiło jak młotem na jego widok. Lian
włożył telefon do kieszeni i odwrócił się w jego stronę.
– Czy możemy się...
Ulotnić? Piastun Kuea jest cholernie przerażający.
– Nie ma mowy.
Musimy pokazać mu naszą moc jako jego przyjaciele! Nasza twierdza nie zostanie
zniszczona! Ruszajcie. Jesteśmy synami Boga!
– Nie trzeba nic
robić. Proszę, odejdźcie.
– Za późno teraz na
ucieczkę, moi przyjaciele. On nadchodzi.
– Nu Kuea.
– Hi, ah. Hia, to
są moi przyjaciele.
Kuea złożył ręce na
piersi, jak zwykle uprzejmie witając się z narzeczonym. Jego przyjaciele
skopiowali jego zachowanie, choć w bardziej dramatyczny sposób. Jutro będą mu
dokuczać, bo Hia Lian właśnie nazwał go Nu Kuea! Zawstydzony i onieśmielony
Kuea ruszył do przodu i pociągnął Hia Liana za rękę, próbując odwrócić jego
uwagę od przyjaciół.
– Miło mi was
wszystkich poznać. Proszę, opiekujcie się Nu Kuea.
– Dobrze. Proszę
się nie martwić. Nu Kuea bardzo ciężko się uczy. W końcu jesteśmy kujonowatymi
studentami inżynierii komputerowej.
Kuea skopie im
jutro tyłki za to, że byli tacy upierdliwi. Ci, którzy mogą nazywać go Nu Kuea,
to Hia Lian i rodzina! Na dodatek facet, który przedstawił się jako kujon
wyglądał, jakby właśnie stoczył z kimś walkę. Nikt nie kupiłby jego słów, nawet
gdyby nosił na plecach świątynię! Hia Lian omiótł wzrokiem całą grupę, po czym
zwrócił się do Kuea.
– Nigdy wcześniej
nie spotkałem twoich przyjaciół z uczelni. Dlaczego nie zaprosisz ich do
Pentagonu? Oczywiście na mój koszt. Nie martw się o rezerwację.
– Wszystko w
porządku. Dziękujemy! Dziękuję bardzo, sir. Chętnie przyjdziemy! Na pewno tam
będziemy – padało ze strony chłopaków.
– Chodźmy do domu,
Hia. Ty p... Ah, chłopaki, pójdę już.
– Do zobaczenia, Nu
Kuea. My, ach, pójdziemy do… y… biblioteki. Nie zapomnij odrobić pracy domowej.
Ugh, to było
naprawdę gówniane aktorstwo. Biblioteka? Czy oni w ogóle wiedzieli, gdzie ona
jest? I jaka praca domowa, do kurwy nędzy? Wszyscy spali na lekcjach. Kuea
Keerati patrzył na swoich przyjaciół i gestem nakazywał im, żeby sobie wreszcie
poszli. Jednak jego przyjaciele wciąż trwali w roli kujonów.
– Panie, proszę
zaopiekować się Nu Kuea. Nasz przyjaciel jest ostatnio w kiepskim nastroju.
Teraz, gdy o tym wspomniałem, mam sposób na poprawienie mu nastroju.
Seen wciął się
nagle, sięgając do swojej mnisiej torby i wyjął białą kopertę. Fuck! A już się
prawie udało zwiać!
– Czy mógłbyś
złożyć datek na ceremonię ofiarowania? Wasze życie zostanie pobłogosławione.
Będziecie żyć w pokoju, promienieć szczęściem, wasze umysły będą wypełnione
dobrem, a wasze relacje wolne od przeszkód. Wasze błogosławieństwo będzie
podwojone, ponieważ to datek na ceremonię ofiarowania w świątyni królewskiej.
Hia Lian uniósł
brew, ale mimo to wyciągnął z portfela dwa tysiące bahtów i włożył je do
koperty.
– Cieszę się z
twoich zasług, panie. Cieszę się z twoich zasług... Nu Kuea.
Będzie jutro
pierwszą osobą, której Kuea przyłoży po łbie miską na jałmużnę. Cholerny Seen!
– Czy opat
świątyni, w której odbywa się ceremonia ofiarowania o której wspomniał twój
przyjaciel, jest sławny? Może znajdę czas, żeby go odwiedzić.
– Dlaczego chcesz
się tam udać?
Kuea w końcu
odgonił swoich przyjaciół i wciągnął Hia Liana do samochodu. Nie mógł uwierzyć,
że narzeczony wcale nie wyglądał na zirytowanego. Sprawiał nawet wrażenie, że
był nimi zainteresowany? Czy Gilayn Wang interesował się tymi, którzy należeli
do innej klasy? Kuea nigdy nie widział, żeby Hia Lian spędzał czas z kimś innym
niż Hia Yi. A może Gilayn Wang zastanawiał się, dlaczego jego uprzejmy Nu Kuea
spotykał się z tak niezwykłą grupą przyjaciół? Nie mówiąc już o tym, że
stanowili taką dużą paczkę. Nie ma mowy, żeby Hia Lian uwierzył, że to kujony,
inteligentni uczniowie. Gilayn Wang nie był głupi, z pewnością przejrzał ich na
wylot.
– Żeby znaleźć
pomyślną datę. Chodź ze mną, popracujemy nad tym razem.
– Czy organizujesz
jakieś wielkie wydarzenie?
– Tak. Będzie około
tysiąca gości.
– Taaaak? Co to za
okazja?
– Nasz ślub,
oczywiście. A co innego mogłoby to być? Już powiedziałem mamie i tacie, że
podczas następnej przerwy na uczelni polecimy do Austrii, żebym mógł oficjalnie
poprosić twoich rodziców o twoją rękę. Potem będę mógł spać w twojej sypialni.
Co?!!!
– Nie!
– Więc możesz spać
w mojej.
– Nie przeniosę się
do twojego pokoju! Nie wyjdę za ciebie! Nie!
– Nie ma takiej
opcji. Jeśli nie chcesz, żebym przeniósł się do twojego pokoju, a ty nie chcesz
zamieszkać w moim, nie pozostaje nic innego jak po prostu zburzyć ścianę i je
połączyć! Proste!
– Hia!
– Tak, kochanie?
– Nie rób takiej
miny!
– Nigdy nie robię
takiej miny, Nu Kuea. Mam tylko przystojną twarz. Nie martw się o to.
Ugh! Gdzie jest woda święcona?!
Kuea miał ochotę spryskać nią Liana, aby odpędzić złego ducha!
Duch, który go opętał zmienił go w zupełnie inną osobę! Kuea Keerati przegrał
po raz kolejny. Odwrócił głowę.
Dlaczego tak trudno
jest poradzić sobie z kimś takim jak Gilayn Wangiem?!
Tłumaczenie: Juli.Ann
Korekta: Baka
Komentarze
Prześlij komentarz