BTS – Rozdział 4

            

 



SCENA CZWARTA

[Pat]

 

    Podobała mi się atmosfera w pokoju Prana.

    Światło słoneczne raziło mnie w oczy, ponieważ zasłony były przywiązane z boku okna, chociaż byłem pewien, że zaciągnąłem je przed pójściem spać. Klimatyzacja została wyłączona, ale wentylator nadal działał. Zeszłej nocy, czekając, aż Pran skończy brać prysznic, obniżyłem temperaturę do 20 stopni Celsjusza. Na wygodnym łóżku leżałem tylko ja i mój pachnący pluszowy króliczek, którego przytulałem całą noc. Facet, który najpierw raz po raz zrzucał mnie z materaca, a który w końcu poddał się moim wysiłkom i pozwolił mi spać w swoim łóżku, zniknął. Leżąca obok mnie poduszka zrobiła się chłodna, zatrzymała jedynie jego zapach. To wskazywało, że wyszedł dawno temu. Pojechał na uniwerek i nie zadbał, by mi o tym powiedzieć.

    Przyciągnąłem króliczka do siebie i przytuliłem go. Nie pamiętam, od kogo i kiedy go dostałem, ale zanim się zorientowałem, stał się moim symbolem komfortu. Na początku prałem go co tydzień, ale gdy jego uszy zaczęły wyglądać na zużyte, robiłem to rzadziej. Był łatany niezliczoną ilość razy, ale wciąż wyglądał dobrze. Dziś pachniał inaczej niż zwykle. Wiem, bo wąchałem go codziennie. Teraz miał ten sam zapach co poduszka i koc Prana.

    – Rzuciłeś mu pogardliwe spojrzenie, ale musiałeś go przytulić w nocy. Dlatego ma twój zapach, Pran – wymamrotałem do siebie.

    Rozmawiałem z Fragrantem i przygryzałem mu ucho. Uwielbiałem to, że miał długie uszy, które mogłem skubać. Jego pierwotny kolor wyblakł i teraz był klasycznie popielaty. W dzisiejszych czasach ludzie interesują się rzeczami vintage.

    Podobała mi się atmosfera w pokoju Prana.

    Wrócimy do tego tematu, gdy kolejny raz przetoczę się po tym dużym łóżku. Na półce stał model domu i leżały porządnie ułożone podręczniki. Większość mebli była tu od początku, ale artysta Pran zdołał przeorganizować ten prosty pokój tak, by był wygodniejszy i bardziej atrakcyjny niż jakikolwiek inny, który gdzieś widziałem. To zorganizowany facet. Zmywał naczynia od razu po posiłku i zamiatał podłogę każdego wieczoru. Może to z powodu jego projektów, które wymagały piłowania drewnianych listew i cięcia akrylu. Ponieważ proces ten brudził podłogę, musiał częściej sprzątać. Ja natomiast nigdy nie zabrudziłem swojego pokoju, więc nie musiałem go sprzątać.

    Dobra, przyznam się.

    Kolejna rzecz, która sprawiała, że ten pokój był atrakcyjny, to Pran.

    Byłem samotnym facetem. Poza tym, że byłem osobą łagodną i przywiązaną do pluszowego króliczka o imieniu Fragrant, byłem też ekstrawertykiem. Par taka nie była. Kiedyś dzieliłem pokój z Gonem w budynku dwie alejki dalej. Ale kiedy Par dostała się na ten sam uniwersytet, przeprowadziłem się do niej jakiś rok temu. Pran zawsze tu mieszkał. Przysięgam, że nie zamierzałem celowo zająć pokoju obok niego. Ale Par miała jeden warunek. Odkąd dorosła, domagała się swojej osobistej przestrzeni. A jedynym dostępnym mieszkaniem z dwiema oddzielnymi sypialniami było właśnie to.

    To, że spędzałem każdy dzień blisko Prana, to tylko przeznaczenie.

    Istniała granica mojej samotności. A im więcej Par trzymała się na uboczu, tym bardziej czułem się samotny. Cóż, skoro Bóg zesłał mnie tuż obok jego drzwi, to powinno być w porządku, jeśli będę spał u niego kilka dni w tygodniu, by przegonić moją samotność.

    Lodówka i szafki Prana były pełne wszelkiego rodzaju żywności, jak owsianka błyskawiczna, jajka, makaron błyskawiczny, mleko, bekon i chleb. Nie miał mleka skondensowanego. Mówiłem mu, że powinien je mieć. Mam nadzieję, że zrozumiał, co powinien kupić przed powrotem z uczelni.

    Jego mieszkanie miało jedną sypialnię i otwartą kuchnię połączoną z salonem i jadalnią. Zauważyłem nieprzywierającą patelnię wiszącą na ścianie i usłyszałem, że burczy mi w brzuchu. Ponieważ nie było mleka skondensowanego, a ja nie miałem jakichś niesamowitych umiejętności kulinarnych, postanowiłem zrobić smażony makaron instant. Nie był może idealny, ale jadalny. Danie sprawdziło się jako posiłek przed pójściem do mojego mieszkania. Jutro przyniosę tu sobie szczoteczkę do zębów i koc, żebym nie musiał chodzić tam i z powrotem. Żel pod prysznic Prana pachniał przyjemnie, chłodno i świeżo. Kiedy powąchałem pachę, lepiej oczyszczał mi nos niż kwiatowy żel pod prysznic Par.

***

    – Pat, dlaczego nie było cię dziś w stołówce? Przegapiłeś szansę zobaczenia Mint ze sztuki. Jadła dziś lunch w stołówce inżynieryjnej.

    Zdrzemnąłem się na długim drewnianym stole podczas zajęć późnym popołudniem. Minęło pół godziny od rozpoczęcia wykładu, kiedy Gon z chłopakami zakradli się do nas, szepcząc gorączkowo.

    – Na zewnątrz było kurewsko gorąco.

    – Twoja strata – wtrącił Jor, mój kolejny przyjaciel. Podniosłem się i schowałem podbródek w dłoni, po czym spojrzałem na podsunięte mi pod nos zdjęcie i zmarszczyłem brwi. Mint, o której wspominali, była Księżniczką Sztuki, z którą spotykałem się przez jakiś czas. Oddaliliśmy się od siebie, bo nie brałem jej zbyt poważnie.

    – Jest ładniejsza niż wtedy, gdy spotykała się z tobą.

    – Tak?

    – Żałujesz teraz, prawda? Mówiłem ci, żebyś się nią dobrze opiekował, ale nie słuchałeś. W przeciwnym razie wciąż bylibyście razem.

    – Była irytująca – powiedziałem wprost. Mint była urocza, ale zbyt wymagająca. – Sama wybrała ten uniwersytet. Ale kiedy się spotykaliśmy, musiałem ją ciągle podwozić.

    – Musisz włożyć trochę wysiłku, jeśli chcesz mieć dziewczynę. Nie wiesz, jak zachować pozory?

    – Kto powiedział, że tego chcę? – Wzruszyłem ramionami. – To za dużo roboty. Wykonaj ruch i bierz się za nią, jeśli ci pasuje.

    – Ona lubi ciebie, nie mnie. A dzisiejszy wieczór aktualny? Idziemy do baru?

    – Możemy wpaść na Prana i jego gang. – Byłem już zmęczony walką z nim, ale za każdym razem, gdy się spotykaliśmy, potwierdzaliśmy tradycyjny stereotyp. Ci skurwiele to awanturnicy. A nie mogłem się powstrzymywać, bo zostałbym uznany za zdrajcę. – Może pójdziemy gdzie indziej?

    – Dlaczego studenci architektury codziennie piją? Słyszałem, że mają mnóstwo projektów.

    – Tak – wymknęło mi się z ust i zamilkłem. Prawie im powiedziałem, że Pran zawsze leczył rany i pracował nad swoimi projektami po walkach. Tak jak zeszłej nocy, gdy poszedł spać prawie o świcie. Nie przestałby mnie skopywać z łóżka, gdyby nie czuł się tak zmęczony. – A co z twoimi projektami? Nie skończylibyśmy studiów, gdybyś zawsze tyle pił.

    – A czy to nie ty prosiłeś nas o wspólnego drinka tamtego dnia? Teraz, kiedy nie masz na to ochoty, używasz projektów jako wymówki.

    – W tym miesiącu wykorzystałem już większość mojego kieszonkowego.

    – Pat, gówniarzu, nie mów tak, jakbym nie miał pojęcia, co robią twoi rodzice. – Ten pozbawiony szacunku smarkacz Gon wciąż marudził. – Chodźmy tam dziś wieczorem. Chce mi się pić.

    – Wóda czy dziewczyny?

    – Nie mów tak, jakbyś mnie nie znał. Proszę, Pat, dotrzymaj mi towarzystwa. Dziewczyny tabunami krążą wokół nas, gdy siedzimy razem.

    – Dobrze, dobrze. Ale najpierw zobaczę się z moim promotorem. Mam spotkanie o piątej.

    – Jakaś korekta? Mówiłeś, że wstępne testy poszły dobrze.

    – Nie wiem. To nie ja chciałem spotkania. On je zaplanował. Głupek.

    Dałem klapsa każdemu z nich. Dziewczyna siedząca przed nami odwróciła głowę i popatrzyła na nas potępiająco, bo byliśmy zbyt głośno. Uśmiechnąłem się i mrugnąłem, a ona przewróciła oczami.

    – Jesteś uroczym chłopcem – powiedział Jor, myśląc, że ją onieśmielam.

    Znałem Prana już naprawdę długo i często rzucał mi takie zmęczone spojrzenie. Byłem pewien, że to z powodu nieśmiałości.

    – Nic nie zrobiłem.

***

    Zgodnie z nową ustawą o kontroli napojów alkoholowych wolno było sprzedawać alkohol co najmniej 300 metrów od instytucji edukacyjnych. Dlatego bary z okolic uniwersytetu zostały przeniesione trochę dalej. Wraz z przyjaciółmi zmienialiśmy miejsca spotkań. Barem, który odwiedzaliśmy najczęściej, był ten znajdujący się zaraz za uniwersytetem, gdzie często bywał też Pran i jego gang.

    Świetna muzyka. Wspaniałe dziewczyny. Wszędzie blisko. Nie ma nic bardziej zachęcającego. Nie wiedziałem, czy Pran pojawi się tam dzisiaj, ale powinienem uniknąć spotkania. Mogłem do niego zadzwonić, choć rzadko odbierał. Byliśmy do siebie podobni: wyglądaliśmy jak przywódcy gangów, ale nigdy nie zaczynaliśmy tych bójek. Jednak byliśmy dość wyluzowani i gotowi na wszystko.

    Zanim się obejrzałem, byłem już przy barze. Jak mówiłem, byliśmy liderami, co znaczyło, że Pran był najmądrzejszy. Jego przyjaciele go słuchali. Z drugiej strony ja byłem najsilniejszy fizycznie, więc przyjaciele potrzebowali mnie w każdej walce. Kiedy sprawy przybierały kiepski obrót, Pran był pierwszym, który się uspokajał. A ja hamowałem moich chłopaków, gdy tylko dawał mi znak.

    Bójki między studentami architektury i nami były tradycją, sposobem, w jaki patriarchat uczelni pokazywał nam, jak udowadniać swoją wartość siłą. I z tego samego powodu zwykle w pewnym momencie po prostu się kończyły. Można uznać, że to działało, ponieważ tak naprawdę nie nienawidziliśmy się do tego stopnia, by życzyć śmierci drugiej stronie. Przynajmniej ja bałem się trafić do więzienia.

    – Więc to tutaj się ukrywasz. – Powitał mnie wysoki damski głos. Dziewczyna, z którą rozmawiałem po raz pierwszy, przyszła za mną, gdy stałem, paląc przed barem.

    Było nas dzisiaj dużo, ponieważ Jor natknął się na swoich przyjaciół z liceum. Byli to studenci nauk ścisłych, a ta dziewczyna była jedną z nich.

    – Hmm? Dlaczego tu przyszłaś? Śmierdzi papierosami. Powinnaś wrócić do środka.

    – Przyszłam tu z tobą porozmawiać. Trudno to zrobić w środku, a chłopcy ciągle mi dokuczali.

– To dlatego, że jesteś taka ładna, Nat. – Uśmiechnąłem się zalotnie, przenosząc wzrok z jej pomarańczowych ust na top bez ramiączek. Gon i inni szaleli na punkcie tej dziewczyny. – Jakim cudem nigdy nie widziałem cię na uniwerku? To dziwne. Jesteś naprawdę ładna.

    – Jak to nie? Znam cię, Pat. Spotkaliśmy się raz na stołówce, ale grałeś w jakąś grę. Zapytałam nawet Jora, kim jest jego przystojny przyjaciel.

    – Och, dlaczego sama o to nie zapytałaś, jeśli chciałaś mnie poznać?

    – Nie wiedziałam, czy jesteś singlem, czy nie – odpowiedziała z uśmiechem.

    Odwzajemniłem uśmiech, owinąłem ramię wokół jej szczupłej talii i przyciągnąłem ją do siebie. Pocałowałem zaróżowiony policzek i poczułem pieczenie w nosie. To zapach, którego nienawidzę. Zapach perfum zmieszany z alkoholem, który piła. Odsunąłem się więc.

    – Jesteś niecierpliwym facetem, Pat.

    – Nie podoba ci się to? – Uniosłem brew. To normalne zachowanie u faceta w wieku reprodukcyjnym. Jednak w przeciwieństwie do moich przyjaciół nie byłem teraz do niej zbyt entuzjastycznie nastawiony. Jeśli była na to gotowa, to ja też. Jeśli nie, to w porządku. Ale nie mogłem znieść mocnego zapachu jej perfum. Mam wrażliwy nos, więc nie lubię takich zapachów.

    – Daj mi swój numer – poprosiła.

    – Dam ci moje LINE.

    W ten sposób będę mógł ją zablokować. To nie był mój typ, była zbyt agresywna. Pobawię się z nią trochę, by podszkolić swoje umiejętności. Jeśli od razu bym ją odrzucił, mógłbym wstąpić do zakonu razem z Pranem.

    – Nie dasz mi swojego numeru? Masz już dziewczynę?

    – Nie. Dlaczego miałbym tu siedzieć i pić, gdybym ją miał?

    – Kto wie?

    – Możesz zapytać Jora.

    – W takim razie ci uwierzę. Ale nie możesz mi później powiedzieć, że jakąś masz.

    Wow, to było niebezpieczne. Syrena alarmowa w mojej głowie od razu się włączyła. Dziewczyna była oszałamiająca i seksowna, ale się wystraszyłem. Byłem przywiązany do swojego życia singla.

    – To moje LINE. Pokaż mi kod QR.

    Pozwoliłem jej zeskanować mój kod na telefonie. Po chwili miałem nową znajomą dodaną do listy. Nat wysłała mi naklejkę, wciąż nie wracając do środka.

    – Palisz?

– Nie, nie podoba mi się to.

    – Więc poczekaj na mnie w środku.

    – Mogę poczekać tutaj, Pat. Boję się, że mi uciekniesz z kimś innym.

    Wybuchnąłem śmiechem, po czym po raz ostatni zaciągnąłem się papierosem. Wyrzuciłem peta do stojącego obok kosza na śmieci.

    – Wracajmy.

***

    Cholera, spierdoliłem. Całkowicie spierdoliłem.

    Wyszedłem z baru około drugiej nad ranem. Jor wziął taksówkę i odwiózł Gona, a potem mnie do domu.

    Krótko mówiąc, poszedłem się napić i poznałem przyjaciół Jora. Nat, cheerleaderka, była wśród nich. Wyzwała mnie do wypicia czystego alkoholu i piwa. Skończyło się na tym, że byłem cholernie nawalony i zwymiotowałem dwa razy w barowej toalecie. Kiedy już miałem wychodzić, poprosiła, żebym nocował u niej, bo mieszka w pobliżu. Na szczęście Jor sprzeciwił się temu pomysłowi, mówiąc, że Par się wścieknie, i pociągnął mnie za sobą. Mogłem pójść do Jora lub Gona, dokądkolwiek, byle nie do dziewczyny. Moja siostra była bardzo surowa w tej kwestii od czasów liceum. Wtedy też miałem dziewczynę i straciłem mnóstwo pieniędzy, kupując jej markowe rzeczy.

    Byłeś głupi, Pat! Nigdy nie wiadomo, kto będzie chciał twojej kasy.

    Pamiętałem to bardzo dobrze. Nie płakałem, byłem ponury. Par ostrzegała mnie kilka razy przed tą dziewczyną, ale nie zwracałem uwagi na jej gadanie. W końcu pokłóciłem się z nią i chciałem to skończyć. Wtedy mnie zaszantażowała: zerwie ze mną tylko wtedy, gdy zapłacę jej 10 tysięcy.

    Wow, to otworzyło mi oczy. Najwyraźniej związek można było sprzedać za jedyne 10 tysięcy bahtów, czyli taniej niż pasek Hermes, który miałem na sobie.

    – Dasz radę dojść na górę sam? Mam cię tam zabrać?

    – W porządku, dam radę.

    Rzecz w tym, że Par i tak mnie zjedzie, że wracam w takim stanie. Nie mogłem przenocować u żadnego z przyjaciół, bo zostawiłem Fragranta u Prana. Czułem się dziwnie pusty, kiedy nie przytulałem go do snu. Gon o tym wiedział i nie proponował noclegu dwa razy. Tylko kilku osobom powiedziałem o moim pluszowym króliczku.

    – Napisz do mnie, gdy będziesz już w domu.

    – Dobrze.

    – Nat jest niebezpieczna. Lepiej trzymaj się od niej z daleka.

    – Nie chcę jej.

    – Wygląda jednak na to, że ona chce ciebie. Przyjaźnię się z wami obojgiem, więc to wszystko, co mogę powiedzieć. Będziesz pamiętał moje słowa, gdy wytrzeźwiejesz?

    – Tak. Pa, wracaj bezpiecznie do domu.

    Wysiadłem z jasnoróżowej taksówki. Dobrze, że wcześniej opróżniłem żołądek, więc nic nie zostało. Kiedy wsiadaliśmy, kierowca powiedział jedno zdanie:

    – 500 za każdym razem, gdy zwymiotujesz.

    To całkowicie otrzeźwiło Gona i mnie.

    Winda powoli wspinała się w górę i zatrzymała na moim piętrze. O drugiej nad ranem na korytarzu panowała cisza. Podpierałem się, kładąc dłonie na ścianie, gdy świat się przechylał. Zatrzymałem się przy następnych drzwiach i niezbyt głośno powiedziałem:

    – Puk, puk.

    Światło padające przez szparę w drzwiach oznaczało, że Pran jeszcze nie poszedł spać. Pewnie pracował nad projektem. Nie otworzył drzwi od razu. Powtarzałem swoje słowa, aż właściciel pokoju w końcu przekręcił klamkę. Znowu miał tę skrzywioną minę. Bez względu na to, jak promienny był mój uśmiech, wciąż nie udawało mi się wprawić go w dobry nastrój.

    – Słodki Pran.

    – Idź do swojego pokoju, skoro jesteś pijany.

    – Fragrant jest w twoim łóżku.

    – Ta nędzna rzecz?

    – Ładnie dziś pachniał – powiedziałem. Jak można nazwać czyjąś własność nędzną? Pran był niegrzeczny. Wcale nie był taki słodki, na jakiego wyglądał. – Jestem śpiący. Wpuść mnie. Dlaczego blokujesz mi drogę?

    – Wracaj do swojego pokoju.

    – Pozwól mi tu przenocować – wyjęczałem i pochyliłem się, by go przytulić. Natychmiast mnie odepchnął, przez co prawie upadłem. Na szczęście w porę chwyciłem się krawędzi drzwi.

    – Co, do cholery, jest z tobą nie tak, Pat?

    – To tylko uścisk. Przytulmy się. Pokaż mi, jak twoja rana na twarzy i brzuchu. Moja ma się coraz lepiej.

    – Cholera, odbija ci, kiedy jesteś pijany? Zaczekaj tu. Przyniosę twoje rzeczy.

    – Nie, zostaję tutaj. Par mnie ochrzani, jeśli teraz wrócę.

    – Dlaczego się upiłeś?

    – Martwisz się. – Zachichotałem, ale on nie był rozbawiony. – Dziewczyna mnie upiła.

    – Idiota.

    – Ale tej nocy zachowałem dziewictwo. Chcesz dowodu? Nie podobały mi się jej perfumy. Bolał mnie od nich nos. Fragrant pachnie lepiej. Twoja poduszka też ładniej pachnie.

    – Jesteś zboczeńcem i sprawdzasz mój zapach?

    – Pozwól mi cię dokładnie powąchać, Pran.

    Rzuciłem się do przodu i przytuliłem go ponownie. Kiedy mój nos dotknął jego ucha, uderzył mnie kolanem w brzuch. Zgiąłem się wpół z bólu. Napastnik nie czuł się winny, a tylko lekko zmarszczył brwi.

    – Obrzydliwość – warknął. Odwrócił się i wszedł do środka. Poszedłem za nim, a on wskazał na mnie podbródkiem. – Kto pozwolił ci wejść?

    – Nie bądź taki. Spałem już z tobą zeszłej nocy. Jeśli wciąż będziesz się ze mną kłócił, nie będziesz w stanie wykonać swojej pracy.

    – Wiesz co? Gdy tylko wróciłem, co zobaczyłem po otwarciu drzwi? Brudne naczynia, przypaloną patelnię, resztki jedzenia na całym blacie, niechlujnie rzucony koc i opakowania po makaronie błyskawicznym latające dookoła, a wszędzie okruchy.

    Spieszyłem się dziś rano. Zachwiałem się, czując się trochę winny. Z tego, co mówił, wynikało, że musiał posprzątać pokój, zanim zaczął pracować nad projektem.

    – Przepraszam, Pran. Nie było mleka, więc musiałem zjeść co innego przed pójściem na uczelnię.

    – Wciąż mnie za to obwiniasz? Wynoś się stąd.

    – Jesteś na mnie zły tylko dlatego, że zabrudziłem ci pokój?

    – Jestem zły, bo nie czujesz się winny.

    – Moja żono, postąpiłem źle.

    – Kim niby jest twoja pieprzona żona, Pat?! Wciąż sobie żartujesz, co?! Zatrzymałeś się w moim pokoju, spałeś na moim łóżku, jadłeś moje jedzenie, korzystałeś z mojej wody i prądu. Powinieneś okazać mi szacunek, a nie być bezwstydnym draniem.

    – Wiem, wiem. – Poddałem się. Drażniłem się z nim trochę, a on się wściekł. – Zachowujesz się jak żona, która wyrzuca męża, gdy ten nie pomaga jej w obowiązkach domowych.

    – Nie zamierzasz przestać?

    – Przepraszam – powiedziałem szybko, zanim dostałem kolejny wykład. Po moich przeprosinach Pran trochę się uspokoił.

    – I co?

    – Naprawdę przepraszam. Nie będę więcej bałaganił w twoim pokoju.

    – To ostatni raz. Wszystko za ciebie posprzątałem. Jeśli jeszcze raz nabałaganisz w moim pokoju, poczekam, aż przyjdziesz i sam się tym zajmiesz, jasne?

    To oznaczało, że wciąż mam szansę tu być. Pokiwałem głową, udając przygnębionego. Może Pran się ucieszy, jeśli pomyśli, że zastanowiłem się trochę nad swoim zachowaniem.

    – Jeszcze jedno. O co chodzi ze szczoteczką do zębów, ręcznikiem i koszulą warsztatową w mojej szafie?

    – To tylko na wszelki wypadek. Twój żel pod prysznic ładnie pachnie. Nie podoba mi się kwiatowy zapach żelu, który kupiła Par.

    – Sam sobie kup żel.

    – Pomogę ci z rachunkami za wodę i prąd.

    – Myślisz, że mojej rodziny na to nie stać?

    – Wiem, że twoja rodzina jest obrzydliwie bogata, ale chcę czasem mieszkać z tobą – powiedziałem wprost. Podobał mi się klimat jego mieszkania. Czułem się tu komfortowo. – Pokłóciłbym się z Par, gdybym teraz wrócił. Nie chcę tego, boję się, że przestanie mnie kochać. Wiesz...

    – Dobra, dobra, przestań już paplać. – Mój Pran poddawał się za każdym razem, gdy mówiłem w ten sposób. Westchnął i zakończył kłótnię. – Jeśli chcesz tu zostać, to idź umyć włosy, bo moje łóżko będzie okropnie śmierdzieć.

    – Tak jest!

    – Zachowujesz się jak dzieciak. I pamiętaj, że nie chcę cię więcej widzieć pijanego. To irytujące.

    – Tak, proszę pana – obiecałem i przysunąłem się bliżej, by go przytulić, ale odsunął się i wskazał palcem na moją twarz.

    – Jeśli jeszcze raz mnie przytulisz, pozbawię cię głowy.

    Przytaknąłem i zaśmiałem się z właściciela pokoju, który wrócił do budowania swojego modelu. Kto powiedział, że Pran był straszny? On tylko grał. Wystarczyło na niego spojrzeć. Ustępował, kiedy tylko trochę się go błagało.

    Jakby się nad tym zastanowić, był naprawdę uroczy...

    Mój Pran.



Tłumaczenie: Baka 

Korekta: paszyma & Juli.Ann

    


 Poprzedni  👈              👉 Następny  

Komentarze

Popularne posty