BTS – Rozdział 24 [18+]
SCENA DWUDZIESTA CZWARTA
[Pat]
Związki powinny się rozwijać. Mogły być trudne i nieprzewidywalne, ale uczucia zmieniały się każdego dnia. Czułem to. Czułem to tak mocno, że nie mogłem się kontrolować, kiedy z nim byłem.
– To boli... Auć... Boli – prosiłem o litość, siedząc w małym, kwadratowym pokoju. Zagryzałem wargi i krzywiłem się, gdy maść była wcierana w ranę. Jedno moje zdanie sprawiło, że Pran spoliczkował mnie naprawdę mocno. A kiedy się do niego zbliżyłem, zrzucił mnie z łóżka. Nie udało mi się w porę złapać pobliskiego krzesła i upadłem, zawadzając o krawędź łóżka łokciem, który teraz krwawił.
Par wpatrywała się w moją twarz i wzdychała, opatrując świeżą ranę. Wachlowała ją zeszytem, przyśpieszając schnięcie, żebym nie poplamił prześcieradła, gdy położę się spać. Była północ. Zmęczona, potrząsała głową jak zawsze, gdy po bójkach z Pranem opatrywała ich skutki.
– Nie możesz zerwać z nawykiem robienia sobie krzywdy, co?
– Kto by pomyślał, że tak mocno mnie uderzy?
– A co mu zrobiłeś?
Chciałem wyjaśnić, ale przecież powinniśmy zachować osobiste sprawy dla siebie. Nie mogłem tak po prostu wykrzyczeć światu, że do tej pory wspólnie jedynie się masturbowaliśmy. Westchnąłem. Gdyby Gon wiedział, nazywałby mnie tchórzem przez kolejne dziesięć wcieleń. Ale nie musiałem się tym przejmować. Osoba, na której najbardziej mi zależało, nie była gotowa. Mogłem to tylko zaakceptować.
– Nie założę bandaża, lepiej żeby rana miała przewiew. Po prostu bądź ostrożny. Idę spać.
– Ok, dzięki.
Moja siostra odłożyła apteczkę i wyszła. Położyłem się na łóżku i patrzyłem przez okno. Światło w pokoju naprzeciwko wciąż się paliło. Pewnie jemu też trudno było zasnąć.
Rano udałem, że wyczerpała mnie biegunka. W rezultacie mama dała mi spokój, nie zmuszając do spotkania z Punch. Teraz miałem więcej czasu na naukę do kolejnych egzaminów, ale trudno było mi się skoncentrować. Zwykle chodziłem do biblioteki z przyjaciółmi, a studentki udzielały nam korepetycji. Niestety, nie mogłem się wymknąć, a Gon narzekał, że dziewczyny nie będą ich uczyć, jeśli nie przyjdę. Nie byłem pewien, czy potrzebują mnie tam, bo jestem przystojny, czy dlatego, że mogłem zdecydowanie obniżyć średnią ocen. Gdy tylko Gon dowiedział się, że nie mam już szlabanu, wpadł i błagał moich rodziców, by pozwolili mi się z nim uczyć. Obiecywał, że będzie się mną dobrze opiekował. Przyniósł w prezencie pudełko ciastek, a oni traktowali go tak miło, jakby był ich drugim synem. No cóż, ich dzieci nigdy im się nie podlizywały, więc łatwo wpadli w pułapkę tego przebiegłego diabła.
– Jak możesz to znosić? To tak strasznie wkurzające.
Co za cholerny diabeł. Gon westchnął i zmienił kanał radiowy, wciąż narzekając. A przed chwilą schlebiał moim rodzicom!
– Twój tata nie żartował. Kupił ci audi, żebyś został w domu. Niesamowite.
– Chce rozdzielić Prana i mnie.
– Och, więc o to chodziło. Zwabił cię do domu samochodem.
– Tak – odpowiedziałem. – Znaleźli mi nawet dziewczynę.
– Och, a twoja żona się o tym dowiedziała? Wbił ci nóż w bebechy?
– Próbowałem się z nim pogodzić zeszłej nocy, ale mnie uderzył. Zadrapałem sobie łokieć i posiniaczyłem brzuch.
– Staje się agresywny, gdy jest zazdrosny, co? – śmiał się Gon.
Nie chciałem opisywać, jaki był Pran, kiedy był zazdrosny. Pozwoliłem Gonowi myśleć, co chce, a on zadzwonił do chłopaków i zapytał, na którym są piętrze, po czym udaliśmy się do biblioteki.
– Dawno się nie widzieliśmy – przywitał się Poom i rzucił mi notatki. – Dużo się uczyliśmy, kiedy cię nie było.
– Potrzebuję tylko 2, by ukończyć studia.
– Wygodnie. Przejmiesz rodzinny biznes, nie musisz się martwić o oceny – szydził czterooki kujon. Uderzyłem go w głowę i w odpowiedzi dostałem gniewne spojrzenie.
– O co się martwisz? Tęskniłeś za mną czy co?
– Dlaczego miałbym tęsknić? Wiele razy widziałem Prana na uniwersytecie. Zastanawiałem się, dlaczego nie jesteście razem, skoro wasz związek nie jest już tajemnicą.
– Przeprowadziłem się z powrotem do domu – odpowiedziałem szorstko. Nie chciało mi się opowiadać mu całej historii. Pran nie miał problemów ze spędzaniem czasu na kampusie. Przynajmniej mógł to robić swobodniej niż ja. Moi rodzice mieli na mnie oko. Jak powiedział Pran, wcześniej bardzo mi ufali, więc to był dla nich cios, gdy wydarzyło się coś tak nieoczekiwanego. Naprawdę dostali paranoi.
– Faceci z architektury są na dole.
– Tak? Zaraz wracam.
– Pat, ty palancie! Chodź się uczyć!
Pran uczył się z przyjaciółmi na pierwszym piętrze biblioteki. Kiedy mnie zauważył, wyglądał na zmartwionego, ale kiedy przysunąłem sobie krzesło i usiadłem obok, wbrew moim przewidywaniom nie przegonił mnie.
– Możesz już wychodzić z domu?
– Tak, Gon mnie odebrał.
Pran mamrotał pod nosem, a siedzący obok Waiyakorn uśmiechał się irytująco.
– Kiedy masz egzamin?
– Pojutrze.
– Jadłeś coś?
– Właśnie wróciłem ze stołówki, ale jadłem też w domu. Nie będziesz się uczył do egzaminu?
– Zrobię to wkrótce. – Prawie powiedziałem, że za nim tęsknię. Nie chciałem jednak mówić takich rzeczy przy innych. Zarumieniłbym się. Jestem nieśmiałą osobą. – O której wracasz do domu? Zjedzmy coś wcześniej.
– Gdzie?
– Stołówka wystarczy. Jest niedaleko.
Pran pokiwał głową. To może być tylko chwila, ale to zawsze coś.
– Jak twoja rana?
– Daleko od serca.
– Cały czas żartujesz, Pat.
Uśmiechnąłem się, szczęśliwy, że się o mnie martwi. Pomimo chłodnego wyrazu twarzy Pran nie potrafił ukryć zmartwienia w głosie. Mój wzrok zatrzymał się na jego policzku, ustach, a potem szyi. Widoczny był tam mały, fioletowy ślad. Zostawiłem go, zanim zszedłem z łóżka. Było warto.
– Pójdę się uczyć. Siedzimy na drugim piętrze. Napisz do mnie, kiedy będziesz głodny.
Pran przytaknął. Słysząc, jak jego przyjaciele chichoczą, przywódca gangu spojrzał na nich i zmarszczył brwi z irytacją. Pewnie nikt oprócz mnie o tym nie wiedział: Pran krzywił się tak, gdy się wstydził.
– Idź.
– Nie zapomnij napisać.
– Dobrze!
– Ucz się pilnie. – Położyłem mu rękę na głowie, a jego przyjaciele gwizdali. Nie mogąc opanować swojej nieśmiałości, odwrócił się od wszystkich.
Śmiałem się i wszedłem po schodach, by uczyć się z przyjaciółmi. Pomimo spędzenia czasu z Pranem moje serce więdło z tęsknoty, gdy docierałem do domu. Na szczęście Gon mi towarzyszył i powiedział rodzicom, że zjedliśmy razem, więc mogłem pominąć kolację z nimi. Użyłem egzaminu jako wymówki dla mojej skwaszonej miny. Mama żartowała i rozpieszczała mnie, przynosząc do pokoju kubek ciepłego mleka. Powiedziała też, żebym położył się spać, mimo że jest wcześnie.
Światło w pokoju Prana zapaliło się przed dziewiątą. Często obserwowałem jego cień, leżąc na łóżku. Ciemna postać zdejmowała ubrania i rozkładała ręcznik. Chyba zamierzał wziąć prysznic po całym dniu spędzonym poza domem. Pragnienie, by uczynić go swoim, stawało się coraz silniejsze. Śniłem o tym wiele razy i często masturbowałem się, wyobrażając sobie jego twarz. Westchnąłem. Pragnienie przytulenia go było tak przytłaczające, że bez zastanowienia wspiąłem się na sąsiedni balkon. Gdy Pran wracał spod prysznica, zapukałem w szklane drzwi. Krople wody lśniły na jego skórze. Miał tylko biały ręcznik na biodrach.
– Znowu? W ogóle nie boisz się śmierci? – marudził zirytowany Pran, ale mimo to otworzył. Pozwolił mi usiąść na łóżku, a sam chodził w tę i z powrotem. – Nie rób tego tak często.
– Chciałem cię zobaczyć.
– Widzieliśmy się dzisiaj.
– To nie to samo. Nie mogłem cię przytulić.
Wstałem i objąłem go w pasie. Pran zachowywał się, jakby mnie nie kochał, chociaż tak było. Poznawałem to po biciu jego serca, kiedy go dotykałem.
– Pat, daj mi się ubrać.
– Twoje włosy są jeszcze mokre. Wysuszę ci je, bo zamoczysz koszulkę.
Wziąłem mały ręcznik leżący na łóżku i energicznie pocierałem nim jego kruczoczarne włosy. Pran potrząsnął głową. Świetnie się bawiłem, dopóki nie uderzył mnie kolanem w brzuch.
– Dobrze się bawisz, Pat?
– Uhmm, uderzyłeś w starego siniaka.
Pran podniósł moją koszulkę i wyglądało na to, że był w szoku. Siniak był wciąż dobrze widoczny, co zaniepokoiło jego twórcę.
– Opatrzyłeś to?
– Wczoraj.
– A dzisiaj?
– Par została u przyjaciółki. Nie było nikogo, kto mógłby mnie posmarować.
– Nie mogłeś zrobić tego sam? – Pran zrzędził, ale wziął maść z szuflady i wycisnął trochę na rękę.
Pchnął mnie na łóżko i nałożył chłodny żel na mój brzuch, w pobliżu posiniaczonego obszaru wokół pępka. Ciepłe, miękkie palce krążyły po moim brzuchu powoli i delikatnie. Moja skóra rozgrzewała się pod jego dotykiem, a to coś niżej rozgrzewało się jeszcze mocniej. Wyczuwając moją reakcję, Pran uśmiechnął się. W tej pozycji byłem w niekorzystnej sytuacji. Kiedy pochylił się i pocałował mnie delikatnie w usta, jego zapach wypełnił mój nos. Całowaliśmy się bez pośpiechu, a potem stawało się to coraz bardziej intensywne. Dźwięki pocałunków, oddechu i bicia serca mieszały się, a nasze wszechogarniające pożądanie wybuchło. Leżałem nieruchomo, pozwalając Pranowi przejąć inicjatywę. Wydawało się, że mu się to podoba. Ściągnął mi koszulkę, a po chwili moje spodnie, podobnie jak ręcznik Prana, spadły z łóżka. W końcu obaj byliśmy nadzy. Kiedy nasze oczy się spotkały, widzieliśmy w nich prawdziwą namiętność. Jak światło świec w środku ciemnej nocy kusiła i wabiła nas do siebie. Pran i ja zamieniliśmy się miejscami. Instynktownie czuliśmy, że to nie skończy się tak jak poprzednio. To nie były żarty przyjaciół czy amatorów pomagających sobie nawzajem. Dziś wieczorem wszystko miało się zmienić.
– Pat! – Właściciel pokoju krzyknął, gdy obróciłem go, wsunąłem ręce pod kolana i rozchyliłem mu nogi. Zakryłem jego usta swoimi, chwytając znajdujący się w pobliżu żel nawilżający, by nałożyć go na jego wejście i swojego twardego penisa.
– Pran, przecież ty też tego chcesz.
– Ale…
– Spróbujmy – szepnąłem, przyciskając się do niego.
Zamknąłem oczy i palcami zaatakowałem dziewiczą część jego ciała. Całowałem Prana raz za razem, smakując jego usta, szczękę, obojczyki i wąchając pot, który spływał po naszych rozgrzanych ciałach. Zanim się obejrzałem, poczułem, jak jego dłonie naciskają na moje plecy. Wsunąłem się więc do środka, aż staliśmy się jednym. Poczułem, jak jego paznokcie wbijają się w moje ciało, ale nie wydał żadnego dźwięku. Przygryzał wargę i oddychał szybko. Odgarnąłem kosmyki włosów z jego czoła i nie przestawałem całować tych zaróżowionych ust i policzków. Łzy spływały mu po twarzy.
– Pran, dasz radę?
– Daj mi sekundę.
– Dobrze.
Wziąłem głęboki oddech i nie ruszając się, pieściłem jego nagie ciało, czekając, aż się uspokoi.
– Pat. – Jego głos drżał. Wciąż używałem dłoni, by go pobudzić, a jego ciało pięknie reagowało. Mógłbym zrobić to szybciej, ale to był nasz pierwszy krok naprzód. Chciałem, żeby Pran chętnie mi się oddał.
– Nie jest ci dobrze? – zapytałem cicho, jednocześnie zmartwiony i podniecony. Pran pokręcił głową, ale nie wiedziałem, co to znaczy. – Aż tak bardzo boli?
– Boli – powiedział.
Jak widać, lubrykant na niewiele się zdał. Rozważałem opcje, a mój członek wciąż był twardy jak skała. Reagował jeszcze aktywniej, gdy ciepłe, miękkie ciało trzymało mnie w ramionach.
– Chcesz, żebym przestał? – zapytałem. Później mogłem już nie być w stanie się powstrzymać. Pran znów potrząsał głową z mocno zaciśniętymi powiekami.
– Rusz się… Możesz się ruszyć.
Patrzyłem na jego twarz. Nie płakał. Chwycił mnie za szyję i pocałował, zrywając wszystkie łańcuchy, które mnie powstrzymywały. Byłem dziką bestią, która uwalniała swoje pragnienie posiadania jego ciała, jego serca, wszystkiego. Moje serce trzepotało, gdy wbijałem się głębiej, wiedząc, że zbadałem każdy centymetr jego skóry. Słyszeliśmy odgłosy naszych ciał uderzających o siebie i przesuwającego się prześcieradła. Jego blada dotąd skóra zaczerwieniła się i błyszczała od potu. Delektowałem się jego smakiem i pochłaniałem jego zapach. Nasze ciała jednoczyły się, wypełniając pustkę w naszych sercach. Bez wytchnienia zmienialiśmy pozycje. Było tak, jakbyśmy zanurzyli się w ciemność i zostawili za sobą wszystkie problemy.
Byliśmy tylko my.
Tylko my.
– Kocham cię, Pran. – wyszeptałem mu do ucha, tłumiąc jęk, by nie obudzić domowników. Pran robił to samo. Zachowywał ciszę, zatapiając zęby w moim ramieniu, ale nie przeszkadzało mi to.
Gdybym mógł wypowiedzieć jedno życzenie w tę bezgwiezdną noc…
Chciałem, żeby ta chwila trwała wiecznie.
Tłumaczenie: Baka
Komentarze
Prześlij komentarz