BTS – Rozdział 32




SCENA TRZYDZIESTA DRUGA

[Pat]


    Dzięki koszykowi owoców i rozmowie z prezesem SR Corp. mogliśmy wskazać problem i go rozwiązać. Pod warunkiem, że osoba, która powinna podpisać umowę, nie wywoła zamieszania we własnym domu. Właściwie... to się tego spodziewałem.

    Wściekły tata głośno krzyczał w naszym domowym biurze. Opierałem się o czarną, skórzaną tapicerkę fotela i stukałem w blat palcami, patrząc, jak dokumenty są rozrzucane na podłodze przede mną.

    – Co to za żart, Pat?!

    – To nie jest żart – odpowiedziałem, wzruszając ramionami. Zebrałem dokumenty i położyłem je na stole. – To sytuacja, w której wszyscy wygrywają.

    – Będą się z nas śmiać. Pomyślą, że jesteśmy tak niekompetentni, że nie możemy sami wziąć udziału w przetargu ani kontynuować pracy.

    – Oni też stracili pieniądze. Czasy się zmieniły, tato. Biznesmeni niekoniecznie muszą być rywalami.

    – Nic nie wiesz.

    – Nie znam przeszłości i nie sądzę, żebym musiał ją znać. Zależy mi na teraźniejszości i przyszłości. Powinieneś się uspokoić i pomyśleć o tym, że twoja uraza do SR Corp. nie przynosi nam żadnych korzyści. Rozejrzyj się. W dzisiejszych czasach to sojusze sprawiają, że firmy się rozwijają.

    – Nie wciskaj mi tego swojego chrzanienia „New Age”. Nadal chcesz, żeby syn tamtej rodziny został twoją żoną, co?

    – Wiesz co? Bardzo się bałem, że mnie wyrzucą, kiedy szedłem do Pakorna. Ale teraz wiem, kto jest tą głupio upartą stroną konfliktu.

    – Pat!

    – Wiesz, że mamy problem, a sytuacja gospodarcza nie jest teraz najlepsza. Staram się ułatwić nam życie.

    – Ty nieostrożny bachorze!

    – Wolisz więc ocalić swoją dumę i patrzeć, jak nasza firma upada na twoich oczach? – powiedziałem, wzdychając. Czułem na sobie jego gniewne spojrzenie. – Dlaczego sam nie wymyślisz rozwiązania? Przydzieliłeś mi to zadanie, bo nie mogłeś znaleźć lepszego wyjścia, prawda?

    – Nie masz wstydu? Myślisz, że twoja decyzja będzie dla nas korzystna? Nie możemy ufać tym wężom.

    – Nie ma żadnych węży. Obaj kochamy własne firmy. To ty jesteś nierozsądny i sprowadzasz wszystko do jednego: do obwiniania innych! – Naprawdę przejąłem ten upór od ojca... Próbowałem znaleźć wyjście, a nawet skonfrontowałem się z naszym rywalem, mimo że nie byłem tam mile widziany. W końcu uległ i zgodził się na moją ofertę, ale najtrudniejszą przeszkodą okazało się nie SR Corp., lecz prezes P&P, który twierdził, że kocha i ceni własną firmę. – Koniec dyskusji. Po prostu podpisz umowę i zostaw ją w swoim biurze. Odbiorę ją jutro rano i przystąpię do pracy.

    – Pat! Jeszcze nie skończyliśmy.

    – Zgodnie z twoim zarządzeniem jestem za to odpowiedzialny i to moja decyzja. Cóż… Oczywiście możesz zająć się tym na własną rękę, jeśli uważasz, że to uratuje firmę założoną przez dziadka, a nie twoją dumę. Ale jeśli upierasz się, by zasłaniać się tchórzostwem z przeszłości, nie będę się wtrącał. Firma może splajtować, co mnie to obchodzi. Z przyjemnością to zobaczę. – Mówiąc to, wyszedłem z pokoju. Na początku byłem opanowany, ale straciłem spokój, gdy tata wspomniał o osobie, która dużo dla mnie znaczyła. Może na mnie kląć, ile chce, ale Prana obrzucać błotem nie pozwolę. 

Westchnąłem, schodząc po schodach. Usłyszałem za plecami tupot, po czym moje ramię zostało szarpnięte przez mężczyznę, z którym właśnie się pokłóciłem. Tak było ciągle... Za każdym razem, gdy jeden z nas otwierał usta, nigdy nie kończyło się to dobrze. Najlepszym sposobem na unikanie kłótni było trzymanie języka za zębami. Zwykle wybierałem tę metodę rozwiązywania konfliktów, ale tym razem to nie wchodziło w grę.

    – Nie zachowuj się tak i nie odchodź ode mnie w ten sposób! O czym z nim rozmawiałeś?!

    – Rozmawiałem z nim o interesach w sposób, w jaki robią to rozsądni, odważni biznesmeni.

    – Chcesz powiedzieć, że jestem tchórzem?

    – Jak opisać kogoś, kto utknął w przeszłości tak mocno, że nie może iść naprzód? Powiedziałbym, że boi się przyznać do błędu. – Dyszałem. Obaj gotowaliśmy się z wściekłości. – Mówiłeś, że kochasz tę firmę. Więc dlaczego nie spróbujesz jej ulepszyć?

    – Ulepszyć? Myślisz, że twoja decyzja może ulepszyć naszą firmę?! Używasz tej wymówki, by być gejem. Jak możesz być takim samolubnym bachorem?!

    – Samolubnym? Kto tu jest samolubny? JA jestem samolubny?! – Zrzuciłem jego wielką dłoń ze swojego ramienia i spojrzałem na niego. Poświęciłem dla nich wszystko, a on tego nie widział, nie doceniał. – Wiemy, że fabryka nie może przyspieszyć procesu produkcji. Biorąc pod uwagę specyfikację, jakiej wymaga projekt, czy jesteś gotów ponieść koszty, zamiast unosić się dumą? Wiesz, że producent może podwoić cenę lub odmówić sprzedaży. A twoje ego będzie pieprzyć nas wszystkich. Obie firmy mogą stanąć w obliczu najgorszych scenariuszy, więc Pakorn zdecydował się zrobić krok do tyłu. Ale spójrz na siebie! Ty wciąż zachowujesz się jak świr!

    – Nie przypisuj sobie zbyt wielkich zasług!

    – Wiesz, czym różnię się od ciebie? Nigdy nie przypisywałem sobie zasług ani nie obwiniałem innych za swoje błędy. Łatwo jest mówić, że jest się białym, a inni są czarni, gdy wszyscy wiedzą, jak jest naprawdę.

    Ojciec patrzył na mnie, zaciskając zęby. Byłem równie mocno poirytowany.

    – O co to całe zamieszanie? – Mama weszła do holu. Wyglądała na zmartwioną, widząc jak tata i ja wpatrujemy się w siebie. – O co chodzi? Dlaczego się trochę nie uspokoicie?

    – Spójrz na swojego syna. Cóż za rozczarowanie! Czy wychowaliśmy go na łobuza?

    – Przyznaję, że kiedyś byłem rozrabiaką, ale teraz nie pozwolę ci oskarżać mnie o coś, czego nie zrobiłem.

    – Tak? Co w takim razie robisz? Twój umysł oszalał pod wpływem tamtej rodziny. Próbujesz przehandlować firmę za ich okropnego syna.

    – Robię wszystko dla naszej firmy.

    – To tylko wymówka.

    – Wystarczy! Przestań tak mówić – wtrąciła się mama i zacisnęła usta, a jej oczy błyszczały. Spojrzała na mnie, po czym pociągnęła tatę za rękę, próbując nakłonić go do pójścia na górę. – Myślę, że musisz się uspokoić.

    – Ja mam się uspokoić?! Wiesz, co zrobił ten egoista Pat?!

    Ojciec potrząsnął nią i odwrócił się do mnie. Sytuacja się pogarszała. Moje złamane serce znów było miażdżone pod jego stopami. Wszystkie moje wysiłki... A on nadal myślał, że nigdy nie robię nic dla innych!

    – Kto jest egoistą? – Mój głos był spokojny, a ja z bólem wpatrywałem się w tatę. To raniło mnie bardziej niż nacinanie nadgarstka. Jakby to, co zrobiłem, nic nie znaczyło... – Przez cały ten czas ani razu nie zauważyłeś, że się poświęcam? Oboje z mamą traktowaliście mnie tak, jakbym nie miał własnego życia, ale pozwoliłem wam na to. Pracuję, chociaż nie jestem na to gotowy. Ożenię się z Punch, mimo że jej nie kocham. Myślisz, że gejowi łatwo jest poślubić dziewczynę tylko dlatego, że jego rodzice uważają, że do siebie pasujemy?!

    – Nie mów tak. Zmusiłem cię do zrobienia tego wszystkiego dla twojego dobra, ale ty zdradziłeś wszystkich. Jesteś niewdzięcznikiem!

    – Nikt nic nie robi dla mojego dobra! Wszyscy mnie obwiniają. Karzecie mnie, a potem mówicie, że mi współczujecie. Wciąż zmuszacie mnie do tego, bym dźwigał wszystko samotnie, i sprawiacie, że chowam serce w ciemnym kącie. Powoli mnie zabijacie, kłamiąc, że to, czego doświadczam, to wasza miłość i że to dla mojego dobra. – Łza spłynęła mi z lewego oka. Cisza była ogłuszająca. Mama kręciła głową, ale ja kontynuowałem, jakby moja cierpliwość zniknęła. – Spróbuj na mnie spojrzeć bez swoich ograniczeń i uprzedzeń. Nie różnię się niczym od pobitego psa na skraju śmierci, który musi wylizać rany i wrócić, by służyć tym, którzy go skatowali, tylko dlatego, że go wychowali. – Zacisnąłem mocno wargi i spuściłem wzrok. Spadła kolejna łza. – Wróciłem, by zrobić to, czego chcesz, i spróbować zrozumieć twoją przeszłość, a to właśnie dostałem w zamian. Jestem nazywany niewdzięcznym synem tylko dlatego, że nie mogę być osobą, którą koniecznie chcesz, żebym był.

    – Pat...

    Usłyszałem czyjś głos, gdy wypowiedziałem te słowa. Niewinna kobieta wplątana w to wszystko stała w korytarzu za mną, zaciskając pięść. Jej oczy były czerwone, a po policzkach spływały łzy. Nie byłem pewien, ile Punch usłyszała o moich prawdziwych uczuciach.

    – Punch, kiedy tu przyszłaś?

    Jej duże, okrągłe oczy były ukryte pod powiekami. Łzy wciąż spływały, ale nikt nie powiedział ani słowa, próbując wyjaśnić sytuację. Wymusiła uśmiech. To był najgorszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałem.

    – To nie jest ważne. Nie tak ważne jak to, co usłyszałam. – Napotkała moje spojrzenie i zacisnęła usta. – To wszystko prawda?

    – Ja... – Słowa uwięzły mi w gardle. Widziałem po jej smutnych oczach, że nie uwierzy w moje kłamstwo. Prawda poparta była także tym, co nigdy się między nami nie wydarzyło w ciągu ostatnich miesięcy.

    – Kiedyś myślałam, że po prostu potrzebujesz czasu. Teraz wszystko rozumiem. Przepraszam, że wkroczyłam w bałagan twojej rodziny i pogorszyłam sytuację. – Otarła łzy wierzchem dłoni, tłumiąc szloch najlepiej, jak potrafiła. Nogi mi zesztywniały, a w gardle zaschło. – Jeśli chodzi o małżeństwo, które nasze rodziny uważają za coś właściwego, to porozmawiam z mamą. Przepraszam, że zdałam sobie z tego sprawę zbyt późno.

    – Punch, ja...

    – I proszę, nie przychodź do mnie ani nie odwiedzaj mojego domu przez jakiś czas – powiedziała stanowczo. Teraz, gdy musiała być silna, miła i łagodna Punch pokazała, na co ją stać. Z drugiej strony ja byłem tak słaby, że nie mogłem nawet zmusić się do przeprosin. Świat tej dziewczyny się rozpadał. Zdjęła pierścionek zaręczynowy, wcisnęła mi go do ręki i natychmiast wyszła. Dom był cichy, pozbawiony nawet echa kłótni. Usłyszałem za sobą kroki. Kiedy się odwróciłem, tata chyba zamierzał mnie spoliczkować, ale mama odezwała się, by go powstrzymać:

    – Wystarczy! – Jej głos był drżący, ale potężny. Oczy taty rozszerzyły się nieco. Moje też, bo nigdy nie sądziłem, że mama go powstrzyma, gdy sytuacja będzie naprawdę pochrzaniona. – Pamiętasz, jak rozmawialiśmy o przyszłości naszego syna? Chcieliśmy, żeby się ożenił, miał dzieci i stabilną pracę, ponieważ życzyliśmy mu szczęścia. – Mężczyzna zacisnął wargi, odwracając się w jej stronę. – Niektóre rzeczy nigdy nie pójdą tak, jak tego pragniemy, bez względu na to, jak bardzo się staramy lub zmuszamy go do tego.

    – Zrobiliśmy dla niego wszystko!

    – Spójrz na niego teraz. – Oczy i nos mamy zaczerwieniły się, ale nie płakała. – Pat cierpiał tak bardzo, że przez długi czas nie miał pojęcia, jak wygląda szczęście. Chcesz, żeby dalej tak żył? – Słowa mamy otulały ciepłem moje martwe serce i ożywiały je. – Staraliśmy się z całych sił, Pat też. Nadszedł czas, byśmy się wycofali. Naprawdę nie chcę go stracić. – Chroniła mnie, wypowiadając każde słowo cicho, ale z wielką siłą. – Pat może być, kimkolwiek chce, i kochać, kogo chce. Niezależnie od tego, czy jest złym, czy dobrym człowiekiem – jest człowiekiem. Jest naszym synem.

    Gniewne oczy taty łagodniały. Spoglądał na mamę i na mnie w zakłopotaniu. Zacisnął pięści i bez słowa wszedł po schodach. Wciąż stałem w miejscu, a ręka mamy, która zaczęła gładzić moje plecy, dodawała mi otuchy.

    – Już dobrze, Pat.

    – Mamo...

    – Porozmawiam z twoim tatą.

    Złożyłem ręce na piersi, klęknąłem i skłoniłem się mamie z ogromną wdzięcznością.

    – Przepraszam, mamo.

    – W porządku, kochanie. To nie twoja wina. Teraz rozumiem. – Mama delikatnie potargała moje włosy, gładząc je z miłością jak wtedy, gdy byłem dzieckiem. – Teraz rozumiem, że moją prawdziwą radością jest widzieć cię szczęśliwego.

Przytuliłem ją mocno i płakałem. Ona mnie zrozumiała. To wystarczyło.

    Późnym rankiem następnego dnia w biurze firmy leżała umowa zawarta między P&P i SR Corp. dotycząca transakcji na produkty budowlane. Przygotowany przeze mnie dokument wreszcie był kompletny i podpisany przez prezesa. Odetchnąłem z ulgą i zadzwoniłem do Manopa przez interkom.

    – Tak?

    – Proszę, dostarcz do SR Corp. wszystkie dokumenty dotyczące transakcji.

    – Och, prezes to zatwierdził?

    – Tak, sprawdziłem przed chwilą. Spotkałem się z Pakornem osobiście tamtego dnia. Na razie powinienem odpuścić. Jeśli będę odwiedzał jego firmę zbyt często, zacznie myśleć, że chcę za dużo… Chciałbym, żebyś przejrzał nasze ostatnie projekty, które nie przeszły, ponieważ nie mieliśmy nikogo do pomocy. Jeśli współpraca z SR Corp. jest możliwa, to chcę spróbować.

    – Powinieneś najpierw przedyskutować to z prezesem.

    – Wiesz, że jeśli będziemy mieć spółkę joint venture*, nie będziemy już musieli brać małych projektów. Jeden większy projekt wystarczy na cały kwartał. – Starszy pracownik miał zmartwiony wyraz twarzy. Uśmiechnąłem się do niego zachęcająco, stukając palcami w szklany stół. – Daj spokój, Manop. Udało mi się przekonać tatę do zatwierdzenia naszego zakupu od SR Corp. Nie chcesz dużej premii?

    (*joint venture – z ang. „wspólne przedsięwzięcie”, to strategiczne partnerstwo, w ramach którego co najmniej dwa niezależne przedsiębiorstwa łączą swoje zasoby, know-how i kapitał, by zrealizować wspólny, określony cel lub projekt biznesowy, dzieląc między siebie ryzyko, koszty i korzyści)

    – Jesteś pewien, że prezes mnie nie zwolni?

    Uśmiechnąłem się. Złość taty związana z moją buntowniczą postawą powinna zmaleć. Sposób, w jaki zarządzał moimi obowiązkami, powoli się zmieniał. Miałem większą władzę w podejmowaniu decyzji, a on powierzał mi odpowiedzialność za duże projekty.

    – Nie sądzę, by tak było. Wezmę na siebie pełną odpowiedzialność.

***

    Było tak, jakby tata miał nowy sposób uczenia mnie. Moja relacja z założycielem firmy powoli stała się jedynie relacją szef – pracownik. Odkąd ślub, który miał się odbyć za kilka miesięcy, został odwołany, tata przestał ze mną rozmawiać. Dom pozostawał cichy, przypominając mi dzień, w którym straciłem Prana. Wyobcowanie przenikało przez wysokie mury dumy mojego ojca i w końcu rozmawiał ze mną tylko o pracy. Niemniej nie wykazywał żadnych oznak niechęci czy dezaprobaty, jak to zwykł robić wcześniej.

    – Planuje przejść na emeryturę – powiedziała mama któregoś popołudnia, gdy przeglądałem stos dokumentów w moim domowym biurze. Postawiła na stole szklaną tacę. Poczułem zapach herbaty owocowej podanej z jasnopomarańczowym melonem na małym talerzyku. – Powiedziałam mu, że być może za bardzo się o ciebie martwiliśmy, za mocno staraliśmy się cię uszczęśliwić. Nie dostałeś szansy na swobodne życie, mimo że już dawno oficjalnie stałeś się dorosły.

    – Ty też się mnie wyrzekasz?

    – Dlaczego tak mówisz? Twój tata jest po prostu zdenerwowany. Wychował cię, a ty nie potrafiłeś sprostać jego oczekiwaniom.

    – Tylko co do mojego życia miłosnego.

    Mama pokiwała głową i delikatnie mnie pogłaskała.

    – On chce, żebyś był idealny na swój własny sposób. Twój tata kocha cię tak bardzo, że aż cię tym dusi.

    – Nie mówię, że mnie nie kocha. Rozumiem go. I to coraz lepiej, gdy dorastam. Ale fakt, że jestem gejem, nie oznacza, że nie jestem normalny.

    – To prawda, ale tata dorastał w innej epoce. Daj mu trochę czasu. Nawet ja go potrzebowałam, by zaakceptować fakt, że mój syn nie lubi dziewczyn.

    – To jedno. – Upiłem łyk herbaty i odstawiłem filiżankę. – Rzecz w tym, że nawet gdybym nie miał romantycznego związku z Pranem, tata nadal nienawidziłby tej rodziny, co szkodziłoby naszej firmie.

    – Powiedziałam ci, co się stało.

    – To nasza wersja wydarzeń. Nigdy nie pytaliśmy o ich powody.

    Mama westchnęła i przysunęła krzesło bliżej dużego biurka, by usiąść obok mnie.

    – Zapomnij o tym. Ojcu trudno jest się z nimi pogodzić. Zbyt długo chował urazę. Musisz dać mu trochę czasu. Najprostszym scenariuszem byłoby, gdyby pozwolił ci spotykać się z synem tej rodziny, ale nie pogodziłby się z nimi.

    Skinąłem głową.

    – Czasy się zmieniły, mamo. Jeśli tata kocha naszą firmę, to lepiej, żeby wiedział, w jakim kierunku powinniśmy podążać.

    – Dlatego zamierza przejść na emeryturę i pozwolić ci przejąć stery. Nie może zmusić się do dogadania się z nimi. Cóż, przynajmniej się uspokoił i przestał traktować SR Corp. jak wroga.

    – Nie zrujnuję naszej firmy. Nie zawiodę go w tej kwestii – obiecałem mamie. Nawet jeśli połączę siły z odwiecznym rywalem taty, byłem pewien, że uda mi się utrzymać P&P w świetnej formie. – A tak przy okazji, co powiedział na mój temat podczas piątkowego obiadu?

    – O współpracy z ich rodziną przy przetargu na budynek Narai?

    – Tak. Niedawno odkryłem, że zrezygnowaliśmy z tego, ponieważ nie mieliśmy wspólnika. Jeśli uda mi się znaleźć sposób na współpracę z SR Corp., możemy odnieść sukces w tym przetargu. To projekt na międzynarodową skalę. Wiesz o tym.

    – Nic nie powiedział – odparła mama cicho, gładząc mnie czule po głowie. – Zawsze planował przekazać ci firmę, ponieważ to ty dałeś mu tamtego dnia powód do życia.

    – Nadal jesteś na mnie zła?

    – Skoro nie chcesz się zmienić, mogę to tylko zaakceptować. Chcę, żebyś był szczęśliwym chłopcem, jak dawniej. Nadal pijesz przed snem? Ostatnio nie zauważyłam butelek po piwie.

    – Ograniczam się. Piję tylko w te dni, kiedy za bardzo tęsknię za Pranem.

    Cisza wypełniła nasze małe biuro. Mama westchnęła, zanim zapytała:

    – Co zamierzasz z nim zrobić, jeśli przestaniemy się wtrącać?

    – Jeśli Pran nie będzie już chciał ze mną być, to po prostu odpuszczę. Nie chcę sprawiać mu kłopotu. To dobry chłopak i ma prawo o sobie decydować.

    – Mogę zapytać o jeszcze jedną rzecz? Jeśli nigdy nie będziecie mogli być razem, to czy kiedyś weźmiesz ślub?

    Znów jedynym dźwiękiem w pokoju były nasze oddechy. Patrzyłem, jak stalowe kulki na stole delikatnie uderzają o siebie.

    – Nie wiem.

    – Nieważne... To twoja przyszłość. Pozwolę ci wybrać. Chciałabym, żeby wszystkie twoje nadzieje się spełniły, pomimo tego, że wolałabym, byś wybrał coś innego.

    Oboje wiedzieliśmy, czym tak naprawdę jest prawdziwa miłość. To uśmiech na twarzy drugiej osoby, a mama miała nadzieję, że znów będę umiał uśmiechać się ustami i oczami jak ten dawny Napat, którego wychowywała. Oparłem głowę na jej ramieniu. Strach i samotność trawiły moje serce, ale czułem ciepło. Zdałem sobie sprawę, że nawet jeśli Prana przy mnie nie ma, to jest ktoś, kto mnie pocieszy.

    Późnym rankiem w poniedziałek miałem spotkanie z założycielem SR Corp. po raz drugi w tym miesiącu. Manop towarzyszył mi z dokumentami i torbą z laptopem zawieszoną na ramieniu. Powitano nas w małej sali konferencyjnej. Ładna pracownica podłączyła mojego laptopa do ekranu projekcyjnego i czekaliśmy na przybycie prezesa. Kiedy drzwi znów się otworzyły, tata Prana wszedł do środka w czarnym garniturze.

    – Dzień dobry.

    Przywitałem się, a Pakorn skinął głową i bez słowa usiadł u szczytu stołu.

    – Przejrzałem projekty, które przegapiliśmy lub nie złożyliśmy ofert, ponieważ nie mieliśmy wspólnika. Myślę, że nasza współpraca przyniosłaby korzyści zarówno P&P, jak i SR Corp., więc chciałbym złożyć ofertę do rozważenia.

    – Nie musiałeś przychodzić – powiedział Pakorn, patrząc na mnie uważnie. – Mogłeś po prostu wysłać przedstawiciela.

    – To duży projekt. Wolałem omówić go z panem osobiście.

    – Jak mniemam, twój tata o tym nie wie.

    – Tym razem wie i nie sprzeciwia się pomysłowi. Wkrótce przejdzie na emeryturę, więc powierza mi większość projektów – powiedziałem szczerze, nie widząc sensu w ukrywaniu tego. – Obaj zdajemy sobie sprawę z tego, że prowadzimy biznes w nowych czasach. Myślę, że współpraca i sojusze doprowadzą nas do większego sukcesu. Pan ma profesjonalnych architektów, a moja firma wieloletnie doświadczenie w branży budowlanej. Dzięki tym cechom opisanym w dokumencie zgłoszeniowym będziemy znakomitym kandydatem. – Pakorn skinął głową, gdy otworzyłem plik prezentacji. – To jest lista projektów, do których P&P się nie zakwalifikowało. Po lewej stronie znajduje się lista takich, do których SC Corp. nawet nie złożyła oferty, ponieważ nie miała wystarczającego doświadczenia inżynierskiego, aby spełnić wymogi. A P&P ma odpowiednie zasoby w tej kwestii. – Przesunąłem palcem, wskazując kwoty, jakie obie firmy straciły w ciągu zaledwie roku.

    – Skąd masz te wszystkie informacje?

    – Szczerze mówiąc, zbieram je, odkąd zacząłem pracować, ale dopiero teraz mam okazję zasugerować współpracę z SR Corp.

    Slajd pokazywał najnowsze przetargi na rynku, wciąż można było składać oferty na duży projekt, którym byliśmy zainteresowani. Ponownie zwróciłem się do patrzącego na mnie mężczyzny.

    – Jeśli przyspieszymy sprawy, wierzę, że obaj będziemy w stanie przygotować dokumentację do przetargu na projekt Narai Building. Jeśli uda nam się go zdobyć, nasze firmy wejdą na najwyższy poziom. A jeśli nawet nie zostaniemy wybrani, to przynajmniej będziemy mieli większe szanse w kolejnych przetargach. Co pan na to?

    Pakorn utkwił wzrok w ekranie, zastanawiając się. Manop i ja czekaliśmy w ciszy na jego decyzję. W końcu zwrócił się do mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

    – Wyślij mi ten plik.

    – Załączyłem go do e-maila, którego wysłałem wczoraj wieczorem. Wysłałem też kopię zapasową do Anong, pańskiej sekretarki.

    Ojciec Prana spojrzał na stojącą obok niego kobietę. Ta skinęła głową i wyszła, zabierając ze sobą Manopa. Zapewne chciał, żeby omówili kwestie dotyczące niezbędnej dokumentacji.

    – Nie mam teraz czasu na sprawdzanie. Zrobię to potem. Myślisz, że uda ci się przygotować dokumenty i wykorzystać kontakty na czas?

    – Muszę spróbować. To lepsze niż bierność.

    Skinął głową, wciąż patrząc na mnie z tym samym nieprzeniknionym wyrazem twarzy.

    – Wydajesz się naprawdę dojrzały. Chyba dlatego ojciec ci ufa. Swoją drogą… Byłeś pochłonięty pracą. Czy twojej narzeczonej to nie denerwuje?

    – Ja... – Zrobiłem pauzę, po czym zdecydowałem się powiedzieć mu prawdę. – Odwołałem ślub. – Założyciel SR Corp. milczał, czekając na moje wyjaśnienia. – Narzeczona odkryła moje uczucia do Prana kilka tygodni temu, więc zerwała zaręczyny. Nie prosiłem o drugą szansę, po prostu pozwoliłem, by to się tak skończyło. Zmuszanie dwojga ludzi, którzy nic do siebie nie czują, do bycia razem nie jest dobre dla ich małżeństwa.

    – Nawet jeśli i tak nie masz szansy na powrót do Prana?

    Uśmiechnąłem się gorzko, coś ścisnęło mnie w klatce piersiowej. Nie potrafiłem opisać swoich uczuć słowami.

    – Skoro miłość boli, niech boli tylko mnie.

    Pakorn skinął głową na moją odpowiedź. Obrócił się na krześle i spojrzał przez okno ukazujące widok na rozległy Bangkok. Nikt nie był w stanie przewidzieć, co dzieje się w jego umyśle ukrywanym pod spokojnym wyrazem twarzy. Znajdowaliśmy się w pokoju, w którym słychać było tylko nasze oddechy. W końcu się odezwał:

    – Jeśli chodzi o współpracę, rozważę to, a moja sekretarka prześle odpowiedź tak szybko, jak to będzie możliwe. – Nagle poczułem ulgę. Sytuacja naszej firmy zaczęła wyglądać optymistycznie. – Jeśli chodzi o Prana, to jeśli jesteś wolny od jakichkolwiek prywatnych zobowiązań i nadal pewny swoich uczuć, możesz polecieć do Anglii, by się z nim zobaczyć.

    Utkwiłem wzrok w oparciu jego krzesła. Nie wyjaśnił nic więcej, ale czułem, jakbym właśnie zdobył klucz, który uwolni mnie od niemożliwego i da mi nadzieję. Jednak pamiętałem chłód Prana tamtego dnia i to nie pozwalało mi oszaleć z radości.

    – Nie wiem, czy Pran chce mnie widzieć...

    – A czy to nie on czuje się niepewnie? – Natychmiast zmarszczyłem brwi. Zanim zdążyłem zapytać, Pakorn wyjaśnił: – Mieszka teraz u Ponga, swojego kuzyna, który powiedział mi, że mój uparty dzieciak próbował się do ciebie dodzwonić, ale nie odebrałeś. Dlatego nie jestem pewien, czy nadal chcesz do niego wrócić.

    – Dzwonił do mnie? – Przypomniałem sobie, że kilka dni temu miałem połączenie z nieznanego numeru. Byłem jednak zajęty pracą i je zignorowałem. – Nie wiedziałem, że to Pran!

    – Musi się tam czuć bardzo samotny. Jeśli pojedziesz, powiedz mu, że za nim tęsknię.

    – Słucham?

    – Daję wam pozwolenie na randki. Powiedz mu też, żeby przestał być zły na ojca. W końcu mam tylko jednego syna.

    Spuściłem wzrok i uśmiechnąłem się, słysząc, jak wali mi serce. Fakt, że syn Pakorna pomimo zakazu próbował się ze mną skontaktować, sprawił, że poczułem się, jakbym już go odzyskał. Czy to nie szaleństwo, że nie byłem już zdenerwowany tym, że puścił moją dłoń i odszedł? Bo właśnie wykonał jeden ruch, który pokazywał, że wciąż za mną tęsknił.

    – Jeśli możesz go uszczęśliwić, zrób to. Okropny ojciec, taki jak ja, sprawił, że cierpiał zbyt długo. – Pakorn odchylił głowę na oparcie krzesła, wyglądając na wyraźnie zmęczonego.

    – Wykonam swoje zadanie i znajdę czas, by dostarczyć mu tę wiadomość osobiście tak szybko, jak to możliwe.

    Pran na mnie czekał! Oczywiście, że się z nim spotkam! Odzyskam naszą utraconą miłość i sprawię, że znów będzie żyła w naszych sercach.



Tłumaczenie: Baka 

Korekta: paszyma 

    


 Poprzedni   👈              👉  Następny

Komentarze

  1. Dzięki wielkie, długo czekałam, ale w końcu się doczekałam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty