BF – Rozdział 1



Niechęć


    Czy kiedykolwiek spojrzałeś na kogoś po raz pierwszy i pomyślałeś, że to ktoś niesamowicie frustrujący? Osiem lat temu dokładnie tak poczułem się na widok pewnej osoby. I niestety to uczucie pogłębia się z dnia na dzień.

    – Uea.

    W poniedziałek rano, przed godziną ósmą Bas, szef działu IT i równocześnie mój bezpośredni przełożony, przywitał mnie, podchodząc do mnie od tyłu. Czekałem właśnie na windę, która miała zawieźć mnie na piętnaste piętro, gdzie mieściło się nasze biuro. Rozciągnąłem usta w słabym uśmiechu i składając ręce, przywitałem go „wai” (sposób okazywania komuś szacunku), ponieważ był starszy ode mnie.

    – Dzień dobry, Phi Bas.

    – Cześć, jesteś dziś wcześnie.

    – Tak – odpowiedziałem krótko.

    Zazwyczaj zjawiam się w pracy mniej więcej o tej porze. Dziś wcale nie przyszedłem wcześniej, ale postanowiłem go nie poprawiać, ponieważ wiedziałem, że chciał tylko nawiązać grzeczną rozmowę, żeby wypełnić czymś ciszę. Nie byłem dobry w prowadzeniu rozmów z ludźmi, z którymi nie byłem blisko.

    – Dzisiaj powitamy nowych stażystów. A kierownik ma zamiar przeprowadzić kontrolę działów. W zeszły piątek wyraźnie poleciłem spóźnialskim, żeby dziś przyszli nieco wcześniej. Nie wiem, czy mnie posłuchali – dodał Bas.

    Nie patrzyłem na niego, bo mój wzrok utkwiony był w postawnym, wysokim mężczyźnie w czarnej koszuli i szarych spodniach, który właśnie wchodził do budynku. Widząc, że kieruje się do kawiarni na parterze biurowca, bezwiednie ściągnąłem brwi. Pochylił się w stronę lady i zamówił kawę u młodej baristki. Z miejsca, w którym się znajdowałem, nie mogłem dostrzec co prawda wyrazu jego twarzy, ale nie musiałem go widzieć, żeby być świadomym, jak wygląda. Wiedziałem bardzo dobrze, jaką minę można było u niego ujrzeć. Bez względu na to, ile lat minęło, ten mężczyzna prezentował tylko jedną twarz – zalotną.

    – Przynajmniej jeden już przyszedł – powiedziałem, wskazując ruchem głowy wejście do kawiarni. Bas podążył za moim wzrokiem i odetchnął.

    – O, już się zjawił? Co za ulga! O niego martwiłem się najbardziej. Wiesz, że on zawsze spóźnia się w poniedziałki – mruknął Bas, kręcąc głową, zupełnie jakby akceptował ten stan rzeczy, podczas gdy ja nadal patrzyłem na Kinga zamawiającego kawę. Dopiero gdy drzwi windy się otworzyły, oderwałem od niego wzrok i wszedłem z Basem do środka, by udać się na górę.

    Mam na imię Anon, a moim pseudonimem jest Uea. Za kilka miesięcy skończę 27 lat. Pracuję jako grafik w prywatnej firmie w centrum miasta. Mój obecny status związku to singiel. Miesiąc temu zerwałem z moim ostatnim kochankiem. Z jego poprzednikiem skończyłem pół roku wcześniej, a przed niespełna rokiem z tym przed nim. Większość ludzi zakwalifikowałaby mnie do grona osób o dobrym, a nawet bardzo dobrym wyglądzie. Od początku moich lat licealnych nieustannie byłem podrywany, mimo że moje umiejętności w zakresie relacji międzyludzkich zawsze były zdecydowanie poniżej średniej. Nie przepadam za tym, by ludzie zbyt ingerowali w moje życie. Niemniej jednak i tak nieustannie w nie wchodzą, zarówno ci, którzy zwracają się do mnie bezpośrednio, jak i ci, którzy przesyłają mi prezenty przez znajomych. Tymi drugimi w ogóle nie zawracam sobie głowy, ponieważ moje motto brzmi: „Jeśli chcesz mnie poznać, to podejdź do mnie, zamiast wysługiwać się kimś innym”.

    Mimo że wiele osób do mnie uderzało, nie jestem kimś, kto wiąże się na poważnie z byle kim. Zawsze poświęcam dużo czasu na rozważenie, czy zgodzić się na wejście w związek z którąkolwiek z podrywających mnie osób. Ale nawet jeśli byłem przekonany o słuszności mojej decyzji wyrażenia zgody na romans, to czas nieodmiennie pokazywał, że się myliłem. Moje związki z reguły nie trwały dłużej niż pół roku. I wcale nie z powodu mojej zmienności czy znudzenia się towarzystwem mojej połówki. Były inne powody zerwania z tymi mężczyznami. Tak. Jestem facetem, którego pociągają mężczyźni lub – jak mnie nazywają inni – gejem. W 2020 roku homoseksualizm nie jest już niczym niezwykłym.

    Chodziłem do zwyczajnej szkoły, a będąc w gimnazjum, zorientowałem się, że nie pociągają mnie dziewczyny. Każdy partner, jakiego kiedykolwiek miałem, był mężczyzną. W ciągu ostatniej dekady byłem w wielu związkach. Nie jestem pewien, co pomyśleliby o mnie inni, gdyby dowiedzieli się, że zmieniam chłopaków tak często jak oni olej silnikowy w swoich samochodach. Przyznam, że ten fakt nie jest dla mnie powodem do dumy.

    – Dzień dobry, Nong Uea – przywitał mnie słodkim tonem Phi Pong, starszy kolega z działu sprzedaży, gdy tylko zeskanowałem swój identyfikator, by otworzyć drzwi do biura.

    – Dzień dobry, Phi Pong. – Podniosłem ręce, aby grzecznie przywitać go wai, mimo że desperacko pragnąłem odejść. Pong należy do tych, którzy próbują wkraść się w moje łaski, wykorzystując „posłańców”, by dostarczali mi napoje czy przekąski. I nie tylko ta przeszkoda dyskwalifikuje go jako mojego partnera. Mam zasadę, by nigdy, przenigdy i pod żadnym pozorem nie wdawać się w romans z kimś pracującym w tym samym biurze. Z góry wiadomo, że po zakończeniu związku czułbym się w jego towarzystwie niezręcznie. Ale w tym wypadku to także nie jest głównym powodem, dla którego nie biorę go pod uwagę. Nie dość, że ten facet mnie nie pociąga, to na dodatek ma już kogoś, z kim flirtuje, a ma czelność zarywać do mnie! Jak ja nienawidzę takich ludzi!

    – Dałem coś Jade’owi, żeby ci przekazał, Uea. Smacznego. – Pong zerkał na mnie zalotnie.

    Przytaknąłem i popędziłem do Działu Informatyki. Gdy tam dotarłem, zobaczyłem stojącą na biurku szklankę z herbatą z limonki.

    – Co to jest? – zapytałem wysokiego, smukłego mężczyznę, który siedział obok biurka, do którego podszedłem.

    – To twoje. Phi Pong chciał, żebym ci to dał. – Pokiwał głową w stronę napoju Jadeniphat, w skrócie Jade, mój kolega z pracy i jednocześnie najlepszy przyjaciel, który podczas studiów był moim współlokatorem.

    – Jest twoja! Częstuj się! – Popchnąłem herbatę w jego kierunku, próbując na nią nie patrzeć. W zwężonych oczach Jade’a wyraźnie coś błysnęło, kiedy upierał się, żebym przyjął prezent.

    – Hej, Phi Pong dał ją tobie. Weź przynajmniej łyka!

    – Nie przyjmuję niczego od obcych – odpowiedziałem, odwracając się do komputera, by go włączyć.

    Przyjaciel chwycił szklankę z limonkową herbatą i natychmiast przyłożył do niej usta. Jade jest jedyną osobą, którą mogę śmiało nazwać moim najlepszym przyjacielem. Poznaliśmy się w dniu testu kwalifikacyjnego na uniwersytet. Jest około dwóch, trzech centymetrów niższy ode mnie, ma jasną skórę, wąskie oczy i typowy wygląd przeciętnego chińskiego Tajlandczyka. Najbardziej widoczną cechą jego twarzy są odrobinę pucołowate policzki, które świadczą o tym, że bardzo lubi jeść. Jest dowcipny, otwarty i rozważny. Stanowi kompletne przeciwieństwo mnie – jestem introwertyczny, trochę drażliwy i nie obchodzi mnie, co inni o mnie myślą. Mimo że nasze charaktery są ze sobą mocno sprzeczne, zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi.

    Ale to właśnie ze względu na ten przystępny charakter starsi i młodsi koledzy czy współpracownicy za jego pośrednictwem przekazują mi prezenty. Wiele razy mówiłem mu, żeby nie przyjmował niczego w moim imieniu, ale on twierdzi, że nie chce sobie nagrabić u ofiarodawców. W końcu kto wie, czy nie będziemy kiedyś potrzebować ich pomocy. Nie pozostaje mi więc nic innego jak pozwolić mu na granie roli kuriera, nawet jeśli ten pomysł zdecydowanie mi się nie podoba.

    – Nie ulegniesz mu? Próbuje cię poderwać już od ponad dwóch miesięcy – zwrócił się do mnie Jade.

    Prychnąłem z lekką pogardą. Nie lubię tych, którzy twierdzą, że mnie lubią, ale nie potrafią do mnie podejść. Ale jeszcze bardziej nie trawię flirciarzy, którzy na dodatek wysługują się moim przyjacielem.

    – Wiesz, że nie umawiam się z facetami, którzy ze mną pracują. To mogłoby niepotrzebnie wszystko skomplikować.

    – Racja, to jest również mottem Kinga. Jesteście tacy...

    – Kto plotkuje o mnie tak wczesnym rankiem? – zapytał niski, ochrypły głos. Gdy tylko go usłyszałem, natychmiast poczułem, że na twarzy pojawia mi się grymas niezadowolenia.

      O wilku mowa…

    Wysoki facet, który dziesięć minut wcześniej flirtował z baristką, wszedł właśnie do biura. King – najlepszy przyjaciel Jade’a od czasów przedszkola, pracuje w tym samym dziale co my, ale jest programistą. Odsuwając na bok moje uprzedzenia, mógłbym śmiało opisać go jako świetnie wyglądającego mężczyznę. Jego oczy z lekko zwężającymi się kącikami nadają mu zadziornego wyglądu zawsze, kiedy się uśmiecha.

    Ma szerokie ramiona będące efektem ćwiczeń, a jeśli dodać do tego doskonale wyrzeźbioną, wysoką sylwetkę, to nie ma się czemu dziwić, że każda kobieta w firmie uważa go za mężczyznę swoich marzeń. Rzecz jasna, ich zachwyty opierają się wyłącznie na wyglądzie, bo jego cechy wewnętrzne… Jest porywczy, drażliwy, złośliwy i… zalotny. Jest tak niesamowitym flirciarzem, że praktycznie co tydzień umawia się z inną kobietą.

    Jego ciemnoszafirowe oczy wpatrywały się w moje, gdy szedł w stronę swojego biurka. Usta ułożył w czarujący uśmiech, który nieodmiennie działał mi na nerwy. Od naszego pierwszego spotkania było jasne, że przyjaciel mojego najlepszego przyjaciela i ja w najmniejszym stopniu nie będziemy w stanie się dogadać.

    – Twój prezent jest na biurku, Ai King – poinformował go Jade, wskazując na leżącą torbę.

    King zawsze otrzymuje prezenty od kobiet pracujących w naszej firmie, które również przekazują mu je za pośrednictwem Jade’a. Różnica polega na tym, że ja o te prezenty nie dbam, natomiast King, który twierdzi, że nie umawia się z nikim z pracy, nie ma jednak problemów z przyjmowaniem podarunków.

    – Od kogo to?

    – Nong Mint. Nowa pracownica. Księgowość.

    – Och, ta z różowymi policzkami? Jest słodka.

    Mówi, że nie umawia się z osobami z firmy, ale kiedy ktoś daje mu prezent, to po prostu go przyjmuje. Nie dość na tym! Rzuca też zmysłowe spojrzenia ofiarodawczyniom, zupełnie jakby był nimi zainteresowany. Poza mianem niepoprawnego flirciarza nie wiem, jak jeszcze można go opisać.

    – Smakuje dobrze, ale zdecydowanie za słodkie. Możesz je wziąć – powiedział po spróbowaniu dwóch czy trzech kęsów brownie od księgowej, po czym położył torbę z resztą ciasta na biurku Jade’a.

    – Ai Uea, chcesz trochę? – Mój najlepszy przyjaciel był tak hojny, że zaofiarował mi brownie.

    Zerknąłem na ciasto, które również dla mnie z pewnością byłoby zbyt słodkie, i odwróciłem się z powrotem do ekranu mojego komputera.

    – Wielkie dzięki. Nie żałuj sobie.

    Widziałem, jak Jade uśmiechnął się szeroko i szybko schował torbę z przekąskami do szuflady, jakby bał się, że mogę zmienić zdanie. Przypominał dziecko, które nie chciało dzielić się z nikim swoimi przekąskami. Wyglądało to dla mnie dość zabawnie. Jade jest łasuchem. Nigdy się nad tym nie zastanawia, ale wszystko, co go interesuje, to jedzenie. Jest łatwowierny i nieszkodliwy, więc dlatego niektórzy lubią go wykorzystywać. W naszej firmie do zespołu grafików należę ja, Jade i starszy kolega o imieniu Mongkol, który jest kuzynem właściciela firmy. Jednak tylko Jade i ja naprawdę pracujemy. Phi Mongkol zazwyczaj po prostu znika i nigdy nie bierze odpowiedzialności za swoją pracę. Kiedy tylko ma ochotę wziąć dzień wolny, po prostu wychodzi i zostawia robotę Jade’owi, żeby ją za niego dokończył. Nawet jeśli staram się temu zapobiec, to nie zawsze udaje mi się uratować przyjaciela. Czasami jedynym, co mogę wtedy dla niego zrobić, to pozostać po godzinach pracy, by mu pomóc.

    Boleśnie jest przyznać, że czasami musimy tolerować wysoko postawionych w firmie ludzi, którzy zwyczajnie nas wykorzystują wyłącznie dlatego, byśmy w przyszłości mogli trzymać się z dala od kłopotów. Nieważne, jak bardzo jesteś utalentowany. Jeśli masz problemy z krewnym właściciela firmy, możesz znaleźć się w trudnej sytuacji. Świat pracy bywa czasem okrutny.

    – Rano, kiedy szedłem do biura, trafiłem na Phi Basa. Powiedział mi, że dzisiaj zaczynają nowi stażyści – zwróciłem się do przeżuwającego brownie Jade’a. Przyjaciel natychmiast ciężko westchnął. Potrafiłem zrozumieć, dlaczego przybrał tak znudzoną minę. Przydział stażysty jest jak ruletka, nigdy nie masz pewności, na kogo wypadnie. Na dodatek jednego roku może dopisać ci szczęście i trafi ci się dobry praktykant, który będzie potrafił cię odciążyć, a innym razem trafisz na ślimaka, którego będziesz musiał prowadzić za rączkę i który na dodatek dołoży ci roboty.

    – W zeszłym roku ja szkoliłem stażystę, więc w tym twoja kolej. – Jade szybko się do mnie odwrócił.

    – Wszystko mi jedno – zgodziłem się z łatwością. Istotnie w zeszłym roku to on przyjął na siebie rolę mentora opiekującego się nowym współpracownikiem. To było sprawiedliwe, żebym w tym roku wziął na siebie tę odpowiedzialność. Phi Bas już tydzień temu dał mi profile stażystów. Sądząc po portfolio, myślę, że to może być dla mnie szczęśliwy rok.

    – Hę? Normalnie nie zgadzasz się na nic tak łatwo, prawda, Ai Uea? – Przyjaciel zabawnie zwęził oczy. Uśmiechnąłem się bezwiednie, uznając jego podejrzliwość za zabawną, ale zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, ubiegł mnie głos z tyłu.

    – Ai Uea widział profile stażystów. To przyszły honorowy absolwent, więc zatrzymuje go dla siebie.

    – Zamknij się! – zwróciłem się do właściciela głosu. King spojrzał na mnie, uniósł brew i posłał mi kpiący uśmiech. Wziąłem głęboki oddech, próbując stłumić irytację, zanim odwróciłem się z powrotem do biurka.

    Całkowicie otumaniony Jade uśmiechnął się i równocześnie przewrócił oczami. Jest moim najlepszym przyjacielem od czasu studiów i najlepszym przyjacielem Kinga od przedszkola, co nieszczęśliwie ustawiło go dokładnie pośrodku. Jestem świadomy, iż fakt, że King i ja nie potrafimy się ze sobą dogadać, bez wątpienia denerwuje Jade’a, ale nic na to nie poradzę. Nie lubię Kinga, a King nigdy nie przestaje działać mi na nerwy. Zawsze tak było, od pierwszego spotkania i mimo że minęło już tyle lat, to jedno akurat pozostało niezmienne.

    Mogło wcale nie być tak źle. Mógł zaistnieć cień szansy, że nie zapałałbym do niego taką niechęcią, gdyby nie to, że pierwszy raz spotkaliśmy się w tej okropnej sytuacji. Byliśmy wtedy na drugim roku studiów, a miejscem naszego pechowego spotkania był bar. Miałem wtedy 19 lat i akurat tego dnia dowiedziałem się, że chłopak, z którym chodziłem od pierwszego roku studiów, zdradził mnie z najpopularniejszą dziewczyną z Wydziału Księgowości. Zawsze ufałem mojej połówce i poświęciłem temu związkowi więcej niż jakiemukolwiek innemu. Nigdy nie spodziewałbym się, że tak jak poprzednie sympatie mój partner rzuci mnie dla kogoś innego. Czułem się niesamowicie zraniony i szukałem pocieszenia w alkoholu. Postanowiłem pójść do baru. Pamiętam, że wychylałem drinki, szydząc z własnej głupoty, która pozwoliła mu tak długo mnie oszukiwać. Od czasu do czasu jacyś nieznajomi podchodzili do mojego stolika, aby stuknąć się kieliszkami, i próbowali dotrzymać mi towarzystwa, ale nie byłem w nastroju do rozmowy z kimkolwiek.

    Przy oszałamiająco kolorowych światłach i dźwiękach głośnej muzyki poczułem utkwiony we mnie od jakiegoś czasu, intensywny wzrok.

    Na początku nie zależało mi, by sprawdzić, do kogo należał, ale gdy w miarę upływu czasu ten ktoś nie przestawał mnie nim przewiercać, straciłem cierpliwość i odwróciłem się, by na niego spojrzeć. Natręt okazał się być chłopakiem mniej więcej w moim wieku. Był doskonale ubrany i niesamowicie przystojny. Gdy tylko spostrzegł, że na niego patrzę, jego usta natychmiast ułożyły się w delikatny, zmysłowy uśmiech. Iskierka zapaliła mu się w bystrych oczach, których spojrzenie niosło ze sobą ukryte przesłanie. Nie byłem tak niewinny, żeby nie rozpoznawać znaczenia męskich spojrzeń.

    Wiedziałem, w jaki sposób był mną zainteresowany i przez chwilę miałem ochotę odrzucić w kąt myśli o moim katastrofalnym życiu miłosnym i podejść do niego, by wspólnie się napić. Bez wątpienia spełniłbym ten zamiar, gdyby nie to, że w następnej sekundzie zobaczyłem go trzymającego w ramionach piękną dziewczynę. Obserwowałem ich przez chwilę i wyraźnie widziałem, jak dziewczyna dotknęła jego ramienia, posyłając mu jednoznaczne spojrzenie, które on bez wahania odwzajemnił, po czym nastąpił ich pocałunek. Moje wcześniejsze zainteresowanie w mgnieniu oka przerodziło się w intensywną niechęć. Miał już kogoś, ale nie przeszkodziło mu to flirtować wzrokiem z kimś innym. Obrzydliwe. Palant. Przestałem zwracać na niego uwagę i kontynuowałem osuszanie szkła. Po chwili natura dała o sobie znać, więc zerwałem się z krzesła i skierowałem w stronę barowej toalety. Alkohol sprawił, że odrobinę się zachwiałem, ale mimo to udało mi się złapać równowagę i dotrzeć szczęśliwie do celu.

    Kiedy wracałem do stolika, po raz kolejny niespodziewanie mną zabujało. Zanim jednak zdążyłem wylądować na podłodze, czyjaś ręka chwyciła mnie za ramię, chroniąc przed upadkiem.

    – Ostrożnie – powiedział niski, chrapliwy, nieznany mi głos.

    Spojrzałem w górę, by sprawdzić, do kogo należała ta pomocna dłoń, i natychmiast się zmarszczyłem, gdy ujrzałem twarz chłopaka, który gapił się na mnie wcześniej.

    – Dziękuję – powiedziałem.

    Nawet jeśli w międzyczasie zdążyłem go znielubić, to przecież byłem mu wdzięczny za udzieloną pomoc. Próbowałem wyrwać się z jego uścisku, ale duża dłoń wyższego ode mnie faceta wciąż ściskała moje ramię. Wyglądało na to, że nie zamierzał pozwolić mi się wywinąć, a zamiast tego przyciągnął mnie do siebie. Jego usta rozciągnęły się w uśmiechu. Wyglądał zarówno uroczo, jak i groźnie.

    – Jesteś pewien, że możesz chodzić? Chcesz, żebym zaprowadził cię do twojego stolika? – zapytał, ale tym razem udało mi się wyrwać.

    W moim oszołomionym spojrzeniu pojawiło się wyraźne niezadowolenie.

    – Daj mi spokój! – wykrzyknąłem i odszedłem.

    Skierowałem się w stronę wyjścia z baru. Mój nastrój pchający mnie w kierunku drinków zdążył się już ulotnić. Miałem zamiar pić, by utopić w kieliszku smutki po zdradzie niewiernego kochanka, a musiałem natknąć się w barze na kolejnego flirciarza. Moje życie przypominało jakiś chory żart.

    Myślałem, że w tak dużym mieście już nigdy więcej nie natknę się na tego człowieka. Ale los miał najwidoczniej inne plany. Dwa miesiące później ujrzałem Jade’a stojącego z kimś przed budynkiem akademika. Byłem trochę zaskoczony, gdy zobaczyłem twarz jego towarzysza, w którym rozpoznałem mężczyznę spotkanego pamiętnej nocy w barze. Mój przyjaciel przedstawił go jako swojego najlepszego przyjaciela od czasów dzieciństwa. Miał na imię King. Jego spojrzenie wyraźnie sugerowało, że on również mnie pamiętał.

    – Miło cię poznać. – King uśmiechnął się do mnie.

    Jego bystre oczy były takie same jak tamtej nocy. Błyszczały dokładnie tym samym blaskiem jak u tych, którzy lubili flirtować. Jego w zasadzie czarujący uśmiech w jakiś sposób mnie rozwścieczył.

    Wydałem z siebie jedynie cichy pomruk i natychmiast wymówiłem się i odszedłem do mojego pokoju, pozwalając Jade’owi kontynuować rozmowę z przyjacielem.

    Muszę przyznać, że moje uprzedzenia co do Kinga biorą się z nienawiści do flirtów, z którymi nieodmiennie byłem negatywnie konfrontowany. Mój ojciec miał kochankę, więc ciągłe kłótnie były w naszym domu na porządku dziennym, a w końcu rodzice się rozwiedli. Moi partnerzy okazywali się być nienasyceni i wiecznie w pogoni za kolejnymi podbojami, więc każdy mój związek rozpadał się w konfrontacji ze zdradliwymi sympatiami-flirciarzami.

    A tu w moim polu widzenia pojawia się kolejny casanova, który okazuje się być przyjacielem mojego najlepszego przyjaciela. Na szczęście King nie chodził na tę samą uczelnię, więc nie widywałem go na tyle często, żeby zbytnio się nad tym zastanawiać. Jednak nigdy nie spodziewałem się, że po ukończeniu studiów on i ja wylądujemy w tej samej firmie. Złożyłem podanie o pracę akurat tutaj, ponieważ namówił mnie do tego Jade, który nie pisnął nawet słówkiem o tym, że King również tu pracuje. Na początku byłem trochę zaskoczony naszym spotkaniem po latach. Wiedząc, że nie nadajemy na tych samych falach, starałem się nie rozmawiać z nim zbyt często. King miał do mnie zupełnie inny stosunek. Nie ignorował mojej obecności. Im wyraźniej dawałem mu do zrozumienia, że nie chcę go w pobliżu, tym bardziej starał się znaleźć blisko mnie, by każdego dnia móc mnie rozwścieczyć. Próbowałem nie dawać upustu mojej irytacji, mając na uwadze, że obaj należeliśmy do kręgu najlepszych przyjaciół Jade’a. Nie chciałem go denerwować ani wywlekać, że jego najlepsi kumple do tego stopnia się nie dogadują. Niestety, King nie zamierzał ze mną współpracować. Lubił prowokować i wygrywać słowne potyczki. Im bardziej byłem zdenerwowany, tym bardziej próbował mnie rozwścieczyć, a ja nie należałem do osób, które spokojnie siedzą i pozwalają innym się czepiać. Odkąd zacząłem pracować w tej firmie prawie trzy lata temu, relacje między Kingiem a mną zawsze tak wyglądały. I tak pozostanie na zawsze, a przynajmniej tak długo, dopóki ten facet nie przestanie się mnie czepiać.

    Minęło pół godziny od rozpoczęcia pracy, kiedy dyrektor zarządzający i Phi Bas przyprowadzili do biura nowego stażystę, by go nam przedstawić. Patrzyłem na chłopaka, który miał znaleźć się pod moim nadzorem. Wysoki, młody człowiek w studenckim mundurku przedstawił się jako Mai. Był tak przystojny, że kobiety w oddziale musiały wiwatować na jego widok, a jego uśmiech i grzeczne spojrzenie nadawały mu wygląd mężczyzny pochodzącego ze starej szlacheckiej rodziny. Ale tym, co mnie uderzyło, był fakt, że nowy współpracownik wciąż patrzył w kierunku naszej grupki. Zerknąłem na siedzącego obok mnie Jade’a i spróbowałem unieść wyżej głowę, żeby móc lepiej przyjrzeć się chłopakowi. Moje przeczucie mówiło mi, że Mai patrzy wprost na mojego przyjaciela.

    – Tak czy inaczej, proszę zaopiekować się naszym nowym stażystą. Kto jest jego mentorem? – zapytał dyrektor.

    Już miałem podnieść rękę, ale głęboki, ochrypły głos udzielił odpowiedzi, zanim zdążyłem uczynić najmniejszy gest.

    – W tym roku to obowiązek Jadeniphata, proszę pana.

    Odwróciłem się do osobnika, który właśnie skłamał dyrektorowi. King najpierw uniósł brew w kierunku absolutnie zszokowanego Jade’a, by po chwili rzucić mi drwiący uśmiech. Co tym razem, do cholery, jest z nim nie tak?

    Ponieważ przełożeni nadal znajdowali się w biurze, postanowiłem milczeć, ale nie zamierzałem puścić tej sprawy w niepamięć. Pogadamy sobie po wyjściu kierownictwa. Dyrektor zarządzający skończył przedstawiać Maia, więc Phi Bas przyprowadził studenta do naszej grupki. W miarę, jak chłopak się zbliżał, nabrałem absolutnej pewności, że jego skierowane na mojego przyjaciela oczy były pełne zachwytu. To spojrzenie było o wiele czulsze od tego, jakim obdarza się kogoś, kogo spotyka się po raz pierwszy. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że ten młody mężczyzna był nim ewidentnie zainteresowany.

    – Czuj się jak u siebie w domu. Aha, i nie jestem twoim przełożonym. Mój przyjaciel tylko się wygłupiał. Twoim mentorem jest…

    – Powiedzieliśmy już dyrektorowi, że to ty nim jesteś. Trzymajmy się tego. Będziesz go nadzorował – przerwałem Jade’owi, którego usta rozchyliły się w zachwycie.

    Tak, mój przyjaciel jest czasem zbyt naiwny, więc zwykle martwię się, że inni mogą go podejść, mając jakieś ukryte motywy. Jednakże po namyśle chciałem dać Maiowi fory i dostęp do Jade’a, bo wyraźnie widziałem, że chłopak wydawał się być naprawdę zainteresowany moim przyjacielem. Zresztą Jade nie miał obecnie nikogo, więc postanowiłem wyzbyć się uprzedzeń wobec nowego stażysty, nie być w stosunku do niego zbyt pesymistycznym i pozwolić mu zbliżyć się do niego.

    – Powinieneś zająć się jego szkoleniem, dzięki temu będziesz miał kogoś, kto pomoże ci w pracy. – King wyraził swoją aprobatę.

    Słysząc jego wypowiedź, automatycznie ściągnąłem brwi. Pomyślałem, że od tego momentu przyjdzie mi cały czas pilnować Maia. Mimo że jego oczy wydawały się szczere, nie potrafiłem mu całkowicie zaufać. Jak widać z moich doświadczeń, nie zawsze to, co widzisz, jest tym, czym później okazuje się być. Zwłaszcza że King wyglądał na zbyt entuzjastycznie nastawionego do tego, by przekazać tego gościa pod opiekę Jade’a. Naprawdę zaczynało mnie to mocno zastanawiać, a nawet… martwić?

    Nie potrafiłem odgadnąć, czy znowu nie ma czegoś ukrytego w rękawie. Przez cały dzień starałem się nie spuszczać oka ze stażysty. Mam doświadczenie w miłości, więc byłem w stanie powiedzieć, że on przez cały czas próbował zbliżyć się do Jade’a. Stało się to nawet bardziej niż ewidentne, gdy zaproponował, że podwiezie swojego mentora do domu.

    – Moje mieszkanie również znajduje się w Lat Krabang i mam samochód. Skoro jedziemy w tę samą stronę, mogę podwozić cię każdego dnia, Phi Jade.

    – Och, nie, nie! Nie chcę cię fatygować.

    – Skądże, to żadna fatyga. Mieszkamy w tej samej okolicy, więc chętnie będę twoim szoferem, Phi.

    – Ale ja myślę...

    – Jedź z nim, Ai Jade. Zawsze mówisz, że taryfa BTS sky train jest droga, prawda? Masz okazję zaoszczędzić. – King znowu go zachęcał. Nasz przyjaciel poddał się w końcu i zgodził na powrót do domu samochodem Maia.

    Pożegnałem się z nimi i poszedłem na parking. Wysoki facet, z którym nie byłem w stanie się dogadać, szedł przede mną, nucąc jakąś wesołą melodię. Im dłużej patrzyłem na jego plecy, tym bardziej się denerwowałem. Przyspieszyłem, by go dogonić, bo nadszedł czas, żeby coś wyjaśnić.

    – Co ty, do cholery, wyprawiasz?! – zapytałem go, nie zwracając uwagi na dobór słów.

    King odblokował samochód, który zaparkowany był obok mojej srebrnej toyoty yaris, po czym odwrócił się do mnie i odpowiedział, dorzucając pytanie. Oczywiście wyglądał przy tym jak uosobienie niewinności.

    – Odblokowuję swój samochód. A co?

    Spójrzcie na niego! Jaki ten facet jest wkurzający!

    – Pytam, co próbowałeś osiągnąć, mówiąc kierownikowi, że Jade powinien wziąć pod swoje skrzydła Maia, i później zachęcając tego młodzieniaszka, by podwiózł naszego przyjaciela do domu? – uściśliłem po wzięciu głębokiego oddechu, starając się zignorować jego bezsensowną odpowiedź.

    Uśmiechnął się przebiegle i podszedł do mnie.

    – Dlaczego? Czyżbyś był nim zainteresowany? Masz dobry gust…

    – Przestań działać mi na nerwy! Co ty sobie myślisz?! – wydarłem się na niego.

    – Proszę się uspokoić, panie Anon. Jak będziesz się tak stresował, to dostaniesz od tego zmarszczek.

    – Ai King! – wykrzyknąłem jego imię, ale na twarzy mężczyzny ukazał się jedynie promienny uśmiech, zupełnie jakby był zadowolony, widząc, jak się wściekam.

    – Ai Uea, wyglądasz tak śmiesznie, kiedy się złościsz. Ha-ha-ha. – Jego duża dłoń poklepała mnie po ramieniu. Strząsnąłem ją, ale King nagle złapał mnie i popchnął tak, że moje plecy uderzyły w drzwi samochodu. Błyskawicznie pokonał odległość i przysunął się tak blisko, że między nami prawie nie było wolnej przestrzeni. Ramiona oparł na dachu auta po moich bokach, blokując mnie niejako w swoich objęciach.

    – Nie gniewaj się – powiedział z uśmiechem, jednocześnie przysuwając twarz niebezpiecznie blisko mojej.

    Rozszerzyłem oczy, wbijając w niego wzrok.

    – Ciii… Nie wolno mi się do ciebie zbliżyć, co? Zawsze trzymasz mnie na dystans – powiedział cicho, podczas gdy próbowałem go odepchnąć. Chociaż parking był dość ciemny i wyludniony, to nie chciałem, żeby ktoś przypadkowy nas zobaczył i puścił w obieg dziwną plotkę. Był stanowczo za blisko, a ja nie chciałem tej wymuszonej intymności.

    – Odsuń się! – powiedziałem chłodnym głosem, próbując się go pozbyć, ale nie drgnął, a nawet przysunął się jeszcze bliżej – tak, że czubek jego nosa pieścił moje ucho. Wyraźnie czułem na skórze jego ciepły oddech.

     – Jeśli chodzi o Maia... Zauważyłem, że jest zainteresowany Jadem, więc dałem mu mały impuls. To wszystko – usłyszałem przy uchu jego miękki szept, ale następne zdanie absolutnie mnie zaskoczyło.

    – Lecz to nie był mój główny motyw.

    – .....

    – Mai jest bardzo przystojny, więc nie chcę, żeby kręcił się w pobliżu ciebie!

    Jego ciemnoszafirowe, skrzące się figlarnością oczy zatopiły się w moich, a po chwili King przeniósł wzrok na moje usta. Nie będąc zdolnym do rzucenia ciętą ripostą, zacisnąłem mocno wargi, gdy usłyszałem to, co powiedział.

    – Zrobiłem się zazdrosny.

    Gdyby jakakolwiek dziewczyna zobaczyła w tej chwili wyraz jego twarzy, z pewnością zarumieniłaby się po cebulki włosów. Z nieśmiałości byłaby na przegranej pozycji, całkowicie zgubiona. Ale nie ja! Znałem go od wielu lat. Dobrze wiedziałem, że nie robił tego z żadnego innego powodu poza...

    – Zbędna ekscytacja!

    Z całej siły go odepchnąłem i energicznie otworzyłem drzwi samochodu. King zatoczył się lekko, ale natychmiast złapał równowagę i stał teraz, śmiejąc się, obok mojego auta. Uruchomiłem je i wyjechałem z parkingu. W naszym pokręconym związku, w którym ja go nie lubię, zdążyliśmy poznać nawzajem swoje przyzwyczajenia i osobowości. King jest flirciarzem, który doskonale wie, co powiedzieć i jak prezentować swoje wdzięki. Już kilka razy zrobił mi coś takiego, bo wiedział, że mnie tym wkurzy. Doskonale orientował się, jak bardzo nie lubię flirtów. Nigdy nie wierzyłem w jego słowa. King nie lubi mnie w ten sposób. Zdaje się, że ten facet nigdy tak naprawdę nie czuł do nikogo czegoś więcej. Co prawda moje związki nigdy nie trwały długo, ale zawsze traktowałem je poważnie. Lecz King nie był kimś takim. On po prostu przez cały czas tylko flirtował, nie angażując się w żadną znajomość. Kiedy nudziły mu się randki z kimś, po prostu rzucał swoją podrywkę, tak jak moje byłe sympatie zawsze robiły to ze mną.

    Bezwiednie chwyciłem kierownicę tak mocno, że zbielały mi knykcie. Kiedy zerknąłem we wsteczne lusterko, spostrzegłem, że jedzie za mną czarna honda civic Kinga. Przed znakiem stopu zatrzymał swój samochód obok mojego. Chwilę później zadźwięczał mój leżący na konsoli telefon, sygnalizując nadchodzącą wiadomość.

[Tak się pan zarumienił, że musi pan odjechać, panie Anon?]

    Zarumienił się co najwyżej mój tyłek!

    Wyłączyłem telefon, zerkając na samochód obok. Jego szyby były zalaminowane czarną folią, więc nie mogłem dostrzec wnętrza, ale mogłem wyobrazić sobie jego irytujący uśmieszek.

    Nigdy nie zaprzyjaźniłbym się z tak wkurzającym człowiekiem jak on.

    Nigdy!!!



Tłumaczenie: Juli.Ann
Korekta: Baka / paszyma




Opis 👈             👉 Następny



Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty