TT – Rozdział specjalny 2



Mój słodki kotek – Miau...


    – Och, jaki słodki.

    – Na co się gapisz, Ai’Tharn? Mam przez ciebie gęsią skórkę. 

    – Film dokumentalny o świecie zwierząt. 

    Type właśnie wrócił do domu z kina, w którym był wraz z drużyną piłkarską, i spojrzał na wysokiego przystojniaka półleżącego na kanapie, który z uśmiechem gapił się w telewizor. Tiwat zajął więc miejsce obok niego. Obaj z szeroko otwartymi oczami wpatrywali się w ekran i dopiero po jakimś czasie student poderwał się i usiadł na kanapie. 

    – No jasne! Oglądasz ten film ze śpiewającym kotem! 

    Tak. Ten tak zwany film dokumentalny o świecie zwierząt przedstawiał szkockie koty miauczące w rytm piosenek oraz ludzi bijących im brawa, chwalących je i nagradzających smakołykami za to, że są tak słodkie i inteligentne. Type jednak daleki był od zachwytu i zastanawiał się nawet, czy to nie czyni go czasem złym człowiekiem.

    – Serio, Ai’Tharn, powinieneś oglądać jakieś kryminały czy filmy akcji, a nie śpiewające zwierzaki. 

    – Nie leciało nic ciekawego, kliknąłem więc byle gdzie i akurat trafiłem na ten program.

    – Och, popatrz! Ten jest taki uroczy, delikatny. Och! – powiedział rozanielony Tharn, patrząc na perskiego kota, który wskoczył na kolana właściciela w oczekiwaniu na pieszczoty. Zupełnie jakby chciał powiedzieć: „Bądź moim sługą”.

    Type potrząsnął głową.

    – Nie mów mi, że marzy ci się zostać sługą jakiegoś rozpieszczonego kociaka. 

    – Nie, to po prostu słodkie.

    Type odpowiedział chłodno, bez żadnych emocji. 

    – Akurat. Po prostu lubisz koty, bo mają takie uwodzicielskie zachowania. 

    – Hahaha! – Tharn wybuchnął śmiechem i potrząsnął głową. – Nic takiego nie powiedziałem.

    – Uprzejmie cię uprzedzam, że jeśli kiedykolwiek przyprowadzisz tu jakiegoś tragarza pcheł, to go poćwiartuję. 

    Zazdrosny młody człowiek wcale nie zamierzał niczego ukrywać, bo nie uśmiechała mu się konkurencja w postaci jakiegoś futrzaka. Słuchający go partner zwrócił twarz w jego kierunku. 

    – Po co mam szukać kota, skoro mam już własnego? – Uśmiechnął się zawadiacko, sięgnął i pogłaskał ukochanego po włosach, a potem żartobliwie, delikatnie podrapał go za uchem. Cholera! 

    – Hej, draniu! Nie jestem kotem i nie patrz też na mnie jak na psa gotowego do kopulacji! Jestem dziś zmęczony i zdecydowanie nie mam ochoty na tego typu wysiłek! – W głosie Type’a zabrzmiały groźne nuty. – Nie myśl sobie, że jestem twoim czworonogiem!

    Tharn nie miał innego wyjścia jak tylko bezradnie się roześmiać. 

    Gniewny, z niezłym temperamentem, chodzący własnymi ścieżkami, trudny w obejściu... A przy tym taki uroczy. Jesteś ludzkim odpowiednikiem dumnego, niezależnego kociaka! 

    Te słowa nie wypłynęły z ust Tharna, bo wiedział, że takie stwierdzenie mógłby przypłacić życiem. Chwilę później odprowadził wzrokiem zmęczonego piłkarza, który wstał, by pójść do łazienki. Po tym, jak Tharn znów spojrzał w stronę telewizora, nie widział już filmu. Przed oczami pojawiły mu się zabawne i niegrzeczne obrazy z jego kociakiem w roli głównej. Jeśli Type byłby tak łagodny jak kociak, to mogłoby być bardzo przyjemnie. 

    W środku nocy Tharn został wyrwany ze snu przez rzucającego się w pościeli Tiwata. Pomyślał, że być może jego ukochany ma jakiś koszmar. Tiwat przestał je miewać już na pierwszym roku, ale chociaż teraz byli seniorami, perkusista nadal obawiał się, czy mroczne sny z czasów dzieciństwa nie powrócą. Ciągle jeszcze czuł się wściekły na myśl, że jakiś skurwysyn położył brudne łapska na dziecku, wywołując w nim trwającą latami traumę. Odwrócił się więc i uniósł nieco, wytężając wzrok, by spojrzeć na śpiącego obok mężczyznę.

    – Ai’Type! Hej, Ai’Type, co się z tobą dzieje? – Duże dłonie delikatnie potrząsnęły ramionami śpiącego mężczyzny, który momentalnie otworzył oczy. 

    Przystojny chłopak zapalił światło. Żółta lampka u wezgłowia łóżka rozproszyła mrok sypialni i dokładnie w tym monecie Tharn ujrzał najdziwniejszą rzecz w życiu. Kocie uszy…

    – Hej, hehe! Ai’Type, co to takiego? – Tharn wytrzeszczył oczy i zupełnie nie wierząc w to, co widzi, gapił się na wystające z włosów Type’a czarne, duże uszy. Perkusista delikatnie potrząsnął ramieniem partnera, mając nadzieję, że uzyska od niego jakąś logiczną odpowiedź. Czyżby Tiwat celowo się przebrał? Chce się z nim zabawić, grając rolę słodkiego futrzaka?

    Nie! 

    Ai’Type taki nie był. Wykluczone! 

    Może Tharn powinien to sprawdzić? Ledwo zdążył o tym pomyśleć, a już ujrzał własną, wyciągniętą w stronę uszu rękę. 

    – Miau! – Chłopak mógłby przysiąc, że usłyszał uwodzicielskie miauknięcie swojej połówki. Jednak nie zaprzątał sobie tym w tej chwili głowy, ponieważ pod palcami wyczuł najprawdziwsze futro. 

    – Och, jakie mięciutkie.

    Przystojny młody człowiek nie do końca rozumiał, o co w tym wszystkim chodzi, ale to, co w tej chwili głaskał, sprawiało wrażenie najprawdziwszych na świecie kocich uszu. Na dodatek kiedy odchylił rosnące wokół nich gęste włosy, wyglądało na to, że wyrastały one Type’owi prosto ze skóry głowy. Po krótkiej chwili walki z samym sobą perkusista postanowił to sprawdzić. Z wahaniem chwycił ucho między palce i ze średnią siłą za nie pociągnął.

    – Auć, cholera! Tharn, to boli! Dlaczego ciągniesz mnie za uszy?!

    Ten sam autentyczny Type…

    Szarpnięcie najwidoczniej rozbudziło śpiącego mężczyznę, który głośno zaprotestował przeciw takiemu traktowaniu. Wrzasnął tak, iż Tharn uznał za cud, że od tego nie zemdlał. Po chwili wziął głęboki oddech, by uspokoić tłukące mu się o żebra serce, i siląc się na opanowanie, wydusił:

    – Muszę… Muszę cię o to zapytać. Dlaczego wyrosły ci kocie uszy? 

    Type spojrzał na niego wzrokiem, który wyraźnie sugerował, że uważa go za pomyleńca.

    – Jeśli mi nie wierzysz, to sam sprawdź. – Ciągle jeszcze zszokowany Tharn poprowadził dłoń piłkarza do jego czubka głowy. Zaskoczony Type chwilę później rozdarł się na cały głos:

    – Hej! Co zrobiłeś z moimi uszami?! 

    Wciąż nie dowierzając własnym oczom, Tharn z fascynacją patrzył się na coś, co nie miało prawa znajdować się na głowie Type’a. 

    – Nic nie zrobiłem, sam wyczułeś! One wyrastają ci z głowy! Boże słodki, Type, ty nimi ruszasz!

    Po tej rewelacji Tiwat omal nie wybuchnął płaczem. Zszokowany jeszcze raz przejechał po uszach dłońmi. Przyglądający się temu Tharn dostrzegł kolejne szczegóły. Po pierwsze Type znowu cicho miauknął, a później zaczął niemal niesłyszalnie mruczeć. 

    – Miau… 

    Na tym jednak nie koniec niespodzianek, ponieważ nagle coś zaczęło poruszać się pod kołdrą. Type wsunął pod nią rękę i chwycił. 

    – Heeeeej! – wykrzyknął głośno. Jego oczy były wielgachne jak spodki, kiedy uniósł przykrycie i zobaczył najprawdziwszy… ogon.

    – …

    – Co?! Mam ogon?! Miau... Złapałeś go i poczułem, jak go dotykasz! 

    Type zadrżał i gapił się na gładki, czarny ogon leżący na dłoni Tharna, którym najwidoczniej… sam machał!

    Przystojny chłopak nie uśmiechał się, na jego twarzy było widać niepohamowaną ciekawość.

    – Czy to takie zwykłe uczucie, jakbym trzymał cię na przykład za ramię? 

    Kto wie, o czym myślał Tharn, być może nawet o wizycie w szpitalu, ale najpierw chciał się upewnić, że Type nie stroi sobie z niego żartów. 

    – Miau... Tak, zupełnie takie samo uczucie. Tharn, czy ja mogę zmienić się… – Tiwat wyglądał na bliskiego załamania nerwowego, dopóki osoba słuchająca go nie powiedziała:

    – Jaki śliczny kociak. 

    – Nie jestem żadnym kociakiem! Miau… Kotkiem! – zaprotestował niskim głosem posiadacz kocich uszu i ogona, sprawiając przy tym wrażenie, jakby był zbyt słaby, żeby unieść głowę.

    Tak. Żona Tharna wyraźnie zaczęła przypominać prawdziwego kota. 

    – Hej! Łapy precz od mojego tyłka, Ai’Tharn! 

    – Ale z ciebie puszczalska zdzira, Miau. 

    – Nie nazywaj mnie Miau. Aaach! 

    Mhm, zgadza się, w filmie dokumentalnym mówili, że koty zawsze są kapryśne. Ale to nie tak, że nie da się tego obejść.

    Duże dłonie delikatnie pieściły tyłek i głaskały puszysty ogon. Nawet najbardziej złośliwy kociak stanie się łagodny i rozkłada nogi, kiedy jego pan czule go głaszcze. I każdy kot ociera się o pana, uwodzi go… Wycieczka do szpitala odeszła w zapomnienie, bo opiekun Tharn pragnął teraz czegoś zupełnie innego. Podczas gdy wbijał się pomiędzy ochoczo wypięte pośladki, jego uszu dobiegało kocie mruczenie i donośne miauknięcia. Skoro nie było mu dane wieczorem zatracić się w tym oszałamiającym uczuciu, jakie dawał mu seks z Typem, to przynajmniej teraz zamierzał w pełni się nim rozkoszować. 

    – Auuuu! Dlaczego mnie kopiesz? 

    – Łapy precz od mojego tyłka, Ai’Tharn! Czego szukasz? Myślisz, że coś mi tam w nocy wyrosło? 

    Rano Tharn omal nie został wyrzucony z łóżka. Mężczyzna obok niego był tak zirytowany, że bez wahania przyłożył mu kopa. Type był wściekły, bo obudził się z opuszczonymi do kolan bokserkami, podczas gdy jego mąż go obmacywał!

    Tharn poczuł się trochę bezradny. 

    – Hej, szkoda. Było tak słodko w nocy. Miałeś śliczny ogon i uszy. I tak zmysłowo się o mnie ocierałeś… 

    – Odbiło ci? Ty śliczny ogonie, nie wiem, o czym śniłeś, ale możliwe, że nadal gadasz przez sen. Idź wziąć prysznic, bo spóźnisz się na zajęcia! – powiedział gromkim głosem Type, wypychając go z łóżka.

    To nie był wymarzony poranek Tharna.

    Kiedy Type wrócił z zajęć, nie miał zbyt dobrego humoru. Poranne działania Tharna przez cały dzień przypominały mu, co mogli zrobić, a czego – śpiesząc się na zajęcia – jednak nie zrobili. Miał też nadzieję, że Tharn kupił coś do jedzenia, bo jeśli nie, to bardzo mocno poczuje, jak udany dzień miała jego żona… 

    Kiedy wszedł do mieszkania, było w nim dziwnie cicho. Tharn nie oglądał telewizji ani nie rozmawiał przez telefon. Tiwat rzucił rzeczy na krzesło i poszedł w stronę sypialni.

    – Tharn, gdzie jesteś? Kupiłeś coś do zjedzenia?

    Nie słysząc odpowiedzi, mężczyzna otworzył drzwi i zatrzymał się w nich, nie wiedząc co dalej. Na ich łóżku, ubrany jedynie w opaskę z czarnymi kocimi uszami i w pełni „gotowy” siedział Tharn. Zmysłowo uśmiechał się do partnera, wyciągając w jego stronę dłoń, w której trzymał podobną do swojej opaskę z szarymi kocimi uszami. 

    Type’owi cisnęły się na usta słowa, z pomocą których bardzo dosadnie chciał poinformować małżonka o tym, że jest palantem, Ai’Dupkiem i że takie zabawy to dla kretynów. Ale ten stracony poranek…

    Patrząc więc na uśmiechniętą twarz i rozjaśnione nadzieją oczy Tharna, Tiwat zamknął za sobą drzwi sypialni i odbierając od partnera tę głupią opaskę, pomyślał:

Właściwie… przecież kocham tego faceta i pragnę go tak bardzo… Z kocimi uszami czy bez.

KONIEC


Tłumaczenie: Juli.Ann    

Korekta: Baka / paszyma



Poprzedni 👈            


TOM 3 – TharnType 7 Years of Love  👈

Komentarze

  1. Wielkie dziękuję. 💜 Cudownie czytało się o chłopakach i aż żal że to już koniec.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 💜
      Jaki tam żal 🤣, w grudniu startujemy z tomem 3. „TharnType 7 Years of Love”. Chłopcy podrośli, skończyli studia i wpadli w wir pracy.

      Usuń
    2. No i to jest cudowna wiadomość! Za 5 minut już grudzień:) Dziękuję! J.

      Usuń
  2. Pracowity grudzień za mną, czas wrócić do mojej ulubionej nowelki... tylko na którym rozdziale skończyłam🤔

    OdpowiedzUsuń
  3. 😍😍😍😍

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za tłumaczenie

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty