TT – Rozdział specjalny 1



Miłość i nienawiść


    – P’Tharn, musisz spróbować! Jeśli nie spróbujesz, to nigdy nie będziesz tego jadł. 

    – Tego się nie da przełknąć, Thanyu.

    – Phi! 

    Dwójka rodzeństwa sprzeczała się o jedzenie chili. Miska stojąca przed Tharnem wypełniona była ryżem przyprawionym czerwonymi, zielonymi i żółtymi papryczkami chili, a dwunastoletnia siostrzyczka z mizernym skutkiem próbowała namówić go do ich zjedzenia. Nawet sięgając do arsenału różnych sztuczek, dziewczynka nie mogła przekonać brata. Pozostawał niewzruszony i nie reagował ani na niewinne mruganie, ani na zrzędzenie. Oglądającemu tę scenę młodemu mężczyźnie ich przekomarzanki wydawały się zabawne. 

    – Nie śmiej się, P’Type.

    – Ale to naprawdę śmieszne, Thanyu.

    – A cóż w tym zabawnego, Phi? – Nieco urażona dziewczynka zapodziała gdzieś swoją słodką minkę, co z kolei zdawało się jeszcze bardziej bawić ich gościa. 

    – Phi, czy ty się ze mnie śmiejesz? 

    Oj, nadciąga burza – pomyślał Tiwat.

    – Nie! Nie! Nie, nie śmieję się z ciebie, Thanyu, absolutnie. Gdzieżbym śmiał! Hahaha! 

    – Naprawdę nie wyśmiewam ciebie tylko tego delikwenta obok. 

    Type wskazał na chłopaka, który z obrzydzeniem odsuwał od siebie miskę. Zupełnie jakby skosztowanie chili miało go zabić. 

    – P’Type, ty się tu nie śmiej. Kto wie, czy następna wizyta mojego brata w twoim domu nie zakończy się w szpitalu – powiedziała dziewczynka ze zmartwioną miną.

    Historia diabelsko ostrej kuchni ojca Tiwata zdążyła już dotrzeć do Bangkoku. Rodzina Tharna również została nią uraczona. Nic dziwnego, że Thanya – przewidując kolejne wizyty swojego brata w domu rodzinnym Type’a – postanowiła wprowadzić w życie pomysł, by koniecznie uodpornić brata na ostre jedzenie. Nie ma to jak trening. 

    – Musisz przyzwyczaić do tego swój żołądek, P’Tharn. Wystarczy, że zjesz codziennie dwie lub trzy papryczki chili, a przy kolejnej wizycie nie będziesz leżał z bólem brzucha. Aż tak ci się spodobały wizyty w toalecie? Lepiej trenuj. Nie mów, że cię nie ostrzegałam.

    – Och, przepraszam, Thanya, ale...

    Tiwat znów się zaśmiał. Scena, w której dwunastoletnia dziewczynka próbowała wepchnąć bratu do ust „śmiercionośny”, przyprawiony na ostro ryż, sprawiła, że na wpół leżący na sofie Type nie mógł opanować rozbawienia. Im bardziej Tharn próbował wyrwać się z rąk zdeterminowanej siostry, tym głośniejszy śmiech Tiwata dawało się słyszeć. Tym bardziej, że Type powątpiewał, czy ten trening istotnie pomógłby w strawieniu palących posiłków jego ojca. 

– P’Type, czy ty w ogóle się nie martwisz o P’Tharna? Co zrobisz, jeśli źle się poczuje?

Dziewczynka była coraz wyraźniej niezadowolona, w związku z czym Tiwat z wysiłkiem spróbował się opanować. 

    – Przepraszam, Thanyu. – Chłopak podniósł ręce w geście poddania. – Naprawdę przepraszam. Już nie będę. 

    – To naprawdę nie jest śmieszne, Phi – podkreśliła siostra Tharna, a następnie oboje spojrzeli na młodego mężczyznę, który usiłował właśnie dać drapaka. 

    – Ej, Phi! A dokąd to? 

    – Nie… – zaczął brat, ale słowa uwięzły mu w gardle. Nie miał jednak zamiaru poddać się treningowi siostry. 

    – Masz, zjedz to, przeżuj i połknij – powiedziała z pełnymi ustami Thanya. – Jest pyszne. Widzisz? 

    – Odwagi, Ai’Tharn. Skoro twoja siostra to je, to ty tym bardziej powinieneś wykazać się męstwem. 

    – Phi, to jest rzeczywiście pikantne, ale jadalne.

    Pomocna dziewczynka wciąż nie mogła zrozumieć, dlaczego jej drugi brat aż tak różnił się od reszty rodziny i przypominał ich babcię. Ojciec, jako obcokrajowiec, dorastał co prawda za granicą, ale kochał tajskie jedzenie, podobnie zresztą jak inni członkowie rodziny. Tharn był jedynym wyjątkiem. 

    – P’Tharn, pomyśl tylko. Masz możliwość zjedzenia smacznego ryżu, a biedny P’Thorn może tylko o tym pomarzyć, bo w Londynie nie może się nim pożywić – powiedziała z całą powagą Thanya, używając jako przykładu starszego brata, który poleciał do Anglii, by studiować zarządzanie biznesem.

    Thorn doskonale się tam zaadaptował. Z wyjątkiem dwóch rzeczy: tęsknił za siostrą i tajską kuchnią. Z tych powodów tak bardzo bolało go serce, że nieustannie żalił się podczas rozmów telefonicznych.

    – Tak, tak, tajskie jedzenie jest pyszne, szczególnie ze świeżym chili – pochwalił Tharn ze zduszonym śmiechem. Kto by pomyślał, że dziewczyna okaże aż taką determinację? – To jest świeże chili, Thanyu. Nawet jeśli tata Type’a robi ostre południowe dania, są one o niebo lepsze od ryżu ze świeżym chili. Chcesz przyłożyć rękę do mojej śmierci? 

    – O, widzę, że niesamowicie zasmakowały ci owoce kucharzenia mojego ojczulka. Nieźle. Poczekaj, następnym razem z nim porozmawiam, zanim pozwolę mu gotować. – Type znów się roześmiał, łapiąc mordercze spojrzenie swojej połówki. 

    – Nie zrobisz tego, chyba że spieszy ci się, żeby wysłać mnie na tamten świat. 

    Przystojny perkusista wziął głęboki oddech. 

    Przysłuchująca się rozmowie siostrzyczka zmieniła temat z preferencji kulinarnych brata na coś niezwiązanego z jedzeniem, aczkolwiek dotyczyło to jego innych obaw. 

    – P’Tharn ma stracha nie tylko przed pikantnym jedzeniem, ale również przed kobietami. Słyszałam kiedyś, jak mówił, że kiedy był dzieckiem, zawsze znalazły się dziewczyny, które miały na jego punkcie prawdziwą obsesję. I to do tego stopnia, że skakały sobie do gardeł. Już od przedszkola. Słyszałam, że P’Tharn boi się kobiet, kiedy tylko je widzi. To prawda?

    Tiwat ze zdumieniem spojrzał na tę małą diablicę. 

    Ach, czyżby to właśnie uczyniło go gejem? Od dziecka był tak czarujący, że płeć piękna o niego walczyła? Bał się tabunów wielbicielek? 

– Wystarczy już tego plotkowania. 

    – Rozpowiadanie plotek oznacza obrabianie cię za twoimi plecami, Phi. A my robimy to w twoim towarzystwie. Rozmawiamy sobie. 

Zwykle Tharn pozwalał siostrze niemal na wszystko, ale teraz po jej wysłuchaniu zmarszczył brwi. 

     – Wy dwoje jesteście do siebie podobni. I tworzycie przeciwko mnie wspólny front. 

    – Hej, nie obwiniaj mnie! Niczego twojej siostry nie nauczyłem – wyjaśnił natychmiast Type. 

    Cóż, Thanya wyrosła na odważną dziewczynkę, która nie bała się przedstawiać swoich racji. W przeszłości była rozpieszczana przez wszystkich w rodzinie, więc nie było się czemu dziwić, że mimo młodego wieku stała się taka stanowcza, skoro wszyscy nosili ja na rękach. 

– P’Type jest odważny i nie ma nic, czego by nie lubił, prawda, Phi? – zwróciła się do niego dziewczynka. 

    Wyglądało na to, że Thanya podziwiała Tiwata, który przez chwilę się zawahał. Kiedy jednak zamierzał przytaknąć, ubiegł go jego chłopak, który spojrzał z chytrym wyrazem twarzy na swojego Słodziaka. 

    – Brzydziłeś się niektórymi ludźmi, ale teraz już nie.

    Tak. Kiedyś nienawidziłem gejów, teraz z całego serca kocham Tharna. 

    – No, możliwe. Ale każdy czegoś nie lubi czy się czegoś boi. Ja boję się myszy. Strasznie ich nie lubię. Chomików i szczurów też. – Thanya z obrzydzeniem wymieniła znienawidzone gryzonie. 

    – Ach, w takim razie wyznam, że mam pietra przed… dużymi gekonami. Aż ciarki przechodzą mnie na samą myśl o nich – powiedział Type, gładząc się po ramieniu. – Kiedyś toaleta znajdowała się poza domem. Pomyśl tylko. Wychodzisz do niej w środku nocy i nagle wpadasz na wielkiego gekona. Nawet jak już śpi, jest wystarczająco groźny. Pewnego dnia stanąłem z jednym twarzą w twarz. – Na to wspomnienie Type aż się wzdrygnął. – Był naprawdę przerażający, gapił mi się w oczy. Stałem tam jak skamieniały, nie mogąc się ruszyć. Godzinę! Na szczęście tata przyszedł sprawdzić, dlaczego nie wracam. 

    – Nie wiedziałem.

    – Bo nigdy mnie nie pytałeś. 

    – Ja na twoim miejscu też bym się bał – pokiwał głową perkusista. 

    – Dzieci, obiad gotowy. Ojej, Tharn, próbowałeś tego, chłopcze? – Matka rodzeństwa spojrzała na miskę. 

    – Nie, ciociu, to dzieło moje i Thanyi. Tharn nie dał się namówić. Czy to nie jest dziwne, że ma pietra przed tak niewinnie wyglądającymi papryczkami?

    Kobieta roześmiała się razem z ich gościem. Środkowe dziecko przeciągle westchnęło. 

    – Nie pozwól mi zobaczyć, jak stajesz na drodze wielkiemu gekonowi. Nie kiwnę palcem, żeby ci pomóc. 

    – Cóż, po prostu możesz sobie zrywać wtedy boki ze śmiechu – odpowiedział stanowczo przystojny młodzieniec. 

    A skąd w luksusowej willi miałby znaleźć się ten stwór? 

    Zatopiony w myślach Type nie dostrzegł przewrotnego uśmiechu dziewczynki. Po niesamowicie smacznym obiedzie cała rodzina, z wyjątkiem studiującego za granicą Thorna, zebrała się w salonie. Siostrzyczka Tharna na chwilę pobiegła do swojego pokoju, a po powrocie zbliżyła się do siedzącego obok pianina Tiwata. 

    – P’Type, podaruję ci to. – Thanya ukrywała coś za plecami. – Cukierek albo... to!

    Dziewczynka miała na twarzy zagadkowy uśmiech, a gdy chwilę później wyciągnęła w kierunku Tiwata dłoń, coś miękkiego wylądowało w jego rękach. 

    – Aaaaaaaaaaaa!!!

    Wszyscy zebrani odwrócili się natychmiast, by spojrzeć na wrzeszczącego mężczyznę. 

    Type zbladł, jakby zobaczył ducha. Zupełnie skamieniał, dopóki nie został wyrwany z transu. 

    – Co ci się stało, Type? To tylko gumowy gekon – powiedział ojciec nieznośnej dziewczynki, wyjmując mu z dłoni zabawkę córki. 

Tiwat błyskawicznie schował się za plecami winowajczyni. 

– Wujku, nie podchodź do mnie. Jak Thanya może mieć coś takiego? – Chłopak cofał się na widok gapiącego się na niego stwora, który łudząco wręcz przypominał prawdziwego gekona. 

    – Lubię znajdować różne dziwne rzeczy. 

    – Jaki jest sens zbierania czegoś, co i tak kiedyś zostanie wyrzucone? – krzyknął Type, który w tej chwili nie potrafił logicznie myśleć. 

    – Jest taki słodki, spójrz, Type? 

    – Wujku, nie zbliżaj się, błagam. 

    – To tylko podróbka, widzisz przecież. Jest taki sprężyście giętki i mięciutki. Ale przecież nie jest prawdziwy. 

    – Wszystko mi jedno. Wygląda jak prawdziwy. – Type cofnął się kolejny krok. – Ciociu, ciociu, pomóż mi!

    – Haha! Nie ma sensu, żebyś przychodził się do mnie przytulać – zwróciła się do Tiwata matka Tharna, śmiejąc się tak głośno jak jej córka i mąż. 

    Chłopaka nie obchodziło w tej chwili, czy stwór jest prawdziwy, czy sztuczny, bo każda racjonalna myśl zdążyła już go opuścić, pozostawiając obezwładniający strach. 

    – Już dobrze, Type. To tylko podróbka.

    – Nie chcę, żeby ktoś zbliżał się do mnie nawet z podróbką, ciociu. 

    Widział wcześniej, jak jego przyjaciele bawią się figurkami, ale jego umysł najwidoczniej ignorował informację, że nie jest to żywe stworzenie. Type ze zgrozą patrzył na łudząco podobną do żywego gekona zabawkę, która w dotyku sprawiała wrażenie prawdziwego zwierzaka. Jego ciało pokryło się potem i chłopak nie mógł się powstrzymać, żeby wciąż się nie cofać. 

    – Auć! Kto by pomyślał, że tak odważny facet, który sprawiał wrażenie, że niczego i nikogo się nie boi, będzie pękał na widok zabawki. 

    – Draniu, boję się gekonów, a nie zabawek. To wygląda jak prawdziwe. 

    – Więc wyobraź sobie, że nie jest – próbowała go pocieszyć matka jego połówki. 

    Type potrząsnął głową i obserwował młodszą siostrę Tharna, w której dłoniach znajdował się teraz gumowy zwierzak, a która z figlarnym uśmiechem na ustach zbliżała się w jego kierunku. Nawet nie zwróciła uwagi na jego bladą twarz.

    – Nie miałeś problemu, kiedy chciałeś zmusić mnie do zjedzenia chili. A teraz krzyczysz jak mała dziewczynka na widok gumowej zabawki. 

    – Ale ty nie boisz się chili. 

    – Przyznaj, że masz niezłego stracha. 

    – Nie! Tylko się trochę brzydzę! – odpowiedział głośno Tiwat, starając się uciec, lecz na widok tej rzeczy (nawet jeśli była sztuczna) nie potrafił się ruszyć. Do głosu doszedł ukryty w jego wnętrzu strach, spowodowany bliskim spotkaniem z żywym zwierzakiem w przeszłości. Nie da się ukryć, że ta diabelska dziewczynka uderzyła w czułą strunę. Pewnie nie spodziewała się aż tak przesadnej reakcji, ale najwyraźniej doskonale się bawiła. Pozbawiona serca pannica. No tak, nieodrodna siostra Tharna, tak samo zdradziecka jak jej brat, który próbuje wykorzystać sytuację dla własnych korzyści. 

    – Tharn, pomóż mi.

    Partner z uśmiechem chwycił go za ramiona. 

    – Nienawidzisz gekonów?

    – Mhm. 

    – A co ze mną? Lubisz mnie czy nienawidzisz? 

    – O co ci chodzi? Ai’Tharn! W takim momencie pytasz mnie o jakieś bzdury. 

    Type szczerze pożałował, że znajdują się w obecności jego rodziców, bo kwiecistym, rynsztokowym językiem wyjaśniłby, co o tym sądzi. Jednak jeden rzut oka na nich wystarczył, by ugryzł się w język. Posłał jedynie Tharnowi piorunujące spojrzenie.

    Jego facet natomiast bezlitośnie to wykorzystał.

    – Najpierw odpowiedz. Żeby ci pomóc, potrzebuję zachęty. To nie może być aż takie trudne. W innym wypadku kto wie, czy Thanya nie umieści ci tego stwora pod poduszką. 

    Type całkiem na serio zaczął rozważać możliwość powrotu do Bangkoku. Kto wie, czy ta diablica istotnie tego nie zrobi. Tym ludziom nie można ufać. Tharn najwidoczniej świetnie się bawił i nie żałował sobie żartów jego kosztem. 

     – Nienawidzę cię, nienawidzę cię.

    – Jesteś pewien, że to prawidłowa odpowiedź? – zapytał Tharn, powstrzymując śmiech, po czym odwrócił się, by spojrzeć na siostrę, która z szerokim uśmiechem na ustach stała obok. 

    – Thanya, podaj mi gekona. Zdaje się, że mój chłopak potrzebuje zachęty. 

    – Nie... Nie, Tharn. Nie, Tharn! Przyznaję się, przyznaję się! Do wszystkiego. 

    Na widok gumowego zwierzaka Type pomyślał, że nie ma co wyzywać losu. Zanim siostrzyczka zdążyła spełnić życzenie, Tiwat złapał Tharna za ramię i wycofał się na bezpieczną odległość. 

Jak tylko to się skończy, będę musiał wysadzić sklep sprzedający to dziadostwo. 

    – No dalej, najpierw odpowiedz na moje pytanie. – Tharn zrobił dwa kroki i w mgnieniu oka wyjął z rąk siostry zabawkę, trzymając ją tuż przed przestraszonym chłopakiem, który zesztywniał mimo wiedzy, że to tylko podróbka.

    – Nie... Nie. Nie rób tego, Tharn... Nie bawię się. 

    – Wystarczy poprawnie odpowiedzieć. 

    – Kocham! Kocham cię tak bardzo, kocham cię najbardziej na świecie. Jesteś zadowolony? Zabierz to ode mnie!

    Tharn wydawał się być naprawdę usatysfakcjonowany, z uśmiechem zwrócił się więc do siostry.

    – Zabiorę to i wyrzucę.

    Najwidoczniej zachwyt perkusisty brał się z faktu, że Type przed całą rodziną obwieścił, że go kocha.

    Ale tej nocy w łóżku... 

    Bum! 

    – Idź do diabła, ty dupku! – Mężczyzna, któremu wcześniej dokuczano, przyłożył kopa leżącemu obok Tharnowi, po czym odwrócił się do niego plecami. 

    Ciągle jeszcze był wkurzony... Super wkurzony. 

    Przypomniał sobie dalszy ciąg sceny z gekonem. 

    Po jakimś czasie wszyscy zamilkli, bo nieważne, jak bardzo irracjonalne było zachowanie Tiwata, to jego strach był jak najbardziej realny. Nawet Thanya zdała sobie sprawę ze swojego błędu. 

    – Przepraszam, P’Type. 

    Żeby się uspokoić, Type, zostawiając wszystkich, bez słowa wyszedł do ogrodu. 

    – Pójdę do niego. Mamo, pozbądź się tej zabawki. – Wychodząc, Tharn pogłaskał przelotnie głowę siostry, a następnie pospieszył, by znaleźć mężczyznę, który stał nad stawem z karpiami koi. 

    – Nienawidzę cię, Ai’Dupku! – Gdyby wzrok Tiwata mógł zabijać, to Tharn leżałby już martwy u jego stóp. Jak mógł wykorzystać gumową zabawkę, żeby się z nim droczyć? – Nienawidzę cię bardziej niż gekona! 

    – Przepraszam. Jesteś na mnie zły? 

    – A nie mam powodu? Miałeś radochę, bawiąc się ze mną w ten sposób, palancie? 

    – Nie bawiłem się, nie przypuszczałem… Nigdy nie widziałem, żebyś się czegokolwiek bał. 

    Jeśli nie liczyć koszmarów z przeszłości.

    – Odwal się ode mnie. Jestem wściekły. Uważaj, żebyś przypadkiem nie wylądował w stawie. 

    – Nie, nie, naprawdę przepraszam – przemówił skruszonym głosem Tharn, owijając ramiona wokół talii Type’a, by go do siebie przytulić. Zamierzał nawet pocałować go w czoło, ale Type zręcznie się uchylił. – Wybacz. Obiecuję, że już więcej się tak nie zachowam. 

    – Naprawdę cię nienawidzę. 

    Tharn zawsze był dla niego łagodny, a dzisiaj zachował się jak ostatni dupek. 

    – Więc mnie nienawidź. A ja bez względu na wszystko zawsze będę cię kochał. 

    Tiwat uśmiechnął się pogardliwie, po czym celnie uderzył: 

    – Po prostu poczekaj i przygotuj się na płacz. Jak tylko postawisz stopę w moim rodzinnym domu, to już mój ojciec cię nakarmi! Szykuj się na rychłą śmierć. – Chociaż serce Type’a stało się miękkie po usłyszeniu słów partnera, to był zdania, że nie należy mu zbyt szybko wybaczać. Musi mieć nauczkę na przyszłość. 

    Tharn w mgnieniu oka stał się bardziej ostrożny, ponieważ bał się ojca żony pewnie jeszcze bardziej niż jego kunsztów kulinarnych. 

    – To cios poniżej pasa. Jak możesz być taki wredny?

    – Za ten numer z gekonem należy ci się odpowiednia zapłata. Zginiesz z rąk mojego staruszka. Powiem mu, żeby załatwił to szybko i w miarę bezboleśnie – zaśmiał się. – Oko za oko, ząb za ząb. I żeby dać ci przedsmak, przysięgam, że odtąd żadne z dań, które dla ciebie przyrządzę, nie będzie ci smakować!     – Powiedziawszy to, Type otrzepał spodnie z niewidocznego kurzu, odwrócił się i z zawadiackim uśmiechem ruszył do środka. 

    Mężczyzna, który zamierzał go ugłaskać, pomyślał, że przyjdzie mu teraz wypić piwo, którego sobie nawarzył. Był głupi, bo chcąc jeszcze raz usłyszeć z jego ust zapewnienie o miłości, wybrał naprawdę kretyńską metodę. Jego Słodziak nie był już na niego zły, ale i tak zamierzał się zemścić? 

    Tharn spojrzał na znikającą sylwetkę. Type miał naprawdę wielkie i gorące serce. Potrafił zarówno kochać, jak i nienawidzić, a skoro Tharn tak bardzo go kochał, wziął go z całym dobrodziejstwem inwentarza. Wielbił zarówno jego wady, jak i zalety. Jego pokrętny charakter. I twardą skorupę, pod którą ukrywało się miękkie serce. 

    Po czasie pomyślał, że powinien być raczej tym, który tulił chłopaka w ramionach, gdy siostra straszyła go gumową zabawką. Teraz pewnie będzie musiał się nagimnastykować, zanim żona przybiegnie w jego objęcia.



Tłumaczenie: Juli.Ann    

Korekta: Baka / paszyma



Poprzedni 👈             👉 Następny


Komentarze

Popularne posty