TT [Tom 2] – Rozdział 49

 




Wróć


    – Nie chciałem z tobą zrywać, P’Tharn!

    Gdyby to było rok temu, Tharn mocno by go przytulił, pogłaskał po głowie i wybaczył.

    Ale obecnie, gdy w jego życiu pojawił się ktoś inny, tylko spojrzał na chłopaka smutnymi oczami.

    – Dlaczego mówisz mi o tym dopiero dzisiaj?

    Zapytany opuścił głowę i zacisnął dłoń na szklance. Wysoki mężczyzna z naprzeciwka patrzył w milczeniu, mówiąc sobie w duchu, że nie zamierza zmięknąć i naprawdę chce to wszystko po prostu zakończyć.

    – Eeech – wydał z siebie przeciągłe westchnienie Tharn, po tym, jak jego eks jedynie wzruszył ramionami. 

    Perkusista patrzył, jak były chłopak ze spuszczoną głową szlocha i chociaż w głębi duszy ciągle powtarzał sobie, że powinien odwrócić się do niego plecami, to jednak nie mógł się powstrzymać od wyciągnięcia ręki, by pogłaskać go po głowie.

    – N’Tar… Nie płacz.

    Delikatny dotyk sprawił, że chłopak podniósł głowę i spojrzał na niego z nadzieją w oczach. Tharn zdał sobie sprawę, że należy się wycofać, ale jego ręka... 

    Umysł podsuwał mu wspomnienia i gdy czuł pod palcami miękkie włosy, w jego klatce zapłonął żywy ogień. Skrzywił się, bo wiedział, że przecież sam to uczucie w sobie wywołał.

    – P’Tharn, ja... naprawdę nie chciałem z tobą zrywać. Nie chciałem, ani przez chwilę nie myślałem o zerwaniu. – Tar wypowiedział te słowa drżącym głosem, równocześnie sięgając po drugą, spoczywającą na stole dłoń perkusisty. Tharn pospiesznie ją wycofał, dając jasno do zrozumienia, że nie chce z nim fizycznego kontaktu.

    Nie, nie z obrzydzenia, ale ze strachu, że jego serce się zachwieje. Tar to ktoś, kogo kiedyś kochał i na kim wciąż najbardziej mu zależało. Pamiętał, kiedy Tar wyznał mu swoje uczucia. Choć był przy tym nieśmiały, to niewinne, pełne uwielbienia spojrzenie sprawiło, że Tharn poczuł ciepło rozlewające mu się we wnętrzu. 

W tej sekundzie, w której Tar powiedział, że go lubi, rozczarowany związkami mężczyzna poczuł, że przygodny seks nic dla niego nie znaczył. Słowa chłopaka sprawiły, że coś rozkwitło w jego sercu i miał ochotę zanurzyć się w rzece miłości i zaakceptować te uczucia. 

    Tar polubił go jako pierwszy, ale jego urok i niewinność sprawiły, że to, co Tharn do niego poczuł, pogłębiało się z dnia na dzień, a wysiłek, jaki Tar wkładał w ich związek, sprawiał, że czujący jego zaangażowanie perkusista chciał otoczyć go opieką i podarować swoją miłość. Chłopak był tym kimś, z kim Tharn chciał planować wspólną przyszłość, a jednak... marzenia rozpadły się w wyniku jednego słowa.

    Zerwanie. 

    Tak więc Tar był tym, kogo Tharn zarówno kochał, jak i najbardziej się bał. Kiedy więc ten chłopak powrócił, nie wiedział, jak się zachować. Niedokończone sprawy nagle wypłynęły na wierzch, zatapiając go falą skomplikowanych do rozpoznania emocji. Czy miał zabronić sercu cokolwiek do niego czuć? Ale przecież nawet jeśli zmusi się do zachowywania tak, jakby to nie miało znaczenia, to nadal będzie czuł w sobie ból. 

    – Dlaczego więc ze mną zerwałeś?

    Tharn chciał wreszcie rozwiązać zagadkę z przeszłości. Poznać powód.

    To pytanie sprawiło, że młodszy z nich przygryzł wargę, po czym energicznie potrząsnął głową. 

    – Ja... nie mogę ci powiedzieć, ale przykro mi, Phi. 

    – Dlaczego? Tar, po prostu mi powiedz! Co złego zrobiłem, że zdecydowałeś się ze mną zerwać? 

    Jego niechęć do udzielenia odpowiedzi sprawiła, że Tharn patrzył z coraz większym gniewem w szczere spojrzenie wilgotnych oczu. 

    – Ja... naprawdę nie mogę powiedzieć, ale chcę, żebyś mi wybaczył. Czy możesz? Chłopak wypowiedział te słowa błagalnym głosem, jakby wiedząc, że Tharn nie jest na niego obojętny. I istotnie starszy z nich odwrócił twarz i z trudem oddychał, próbując stłumić w sobie wciąż napływające intensywne emocje. 

    – A jeśli odmówię? 

    Nie powinien być zbyt łagodny dla człowieka, który tak bardzo go zranił.

    – Wtedy będę cię przepraszał, dopóki mi nie wybaczysz.

    Te słowa w żadnej mierze nie wpłynęły na uciszenie szalejącego w Tharnie huraganu emocji. To wszystko przez te oczy… Oczy, które patrzyły wprost w jego, przywołując obrazy z przeszłości, kiedy byli szczęśliwi. Oczy Tara, w których malował się ten sam ogrom miłości co przed rokiem. 

    – N’Tar, dlaczego to robisz? – zapytał bezradnie perkusista z wyrazem zmartwienia wyraźnie widocznym na jego przenikliwej twarzy i wzrastającym niepokojem w sercu. 

    Chłopak odetchnął głęboko, po czym nagle podszedł i chwycił go za rękę. Tym razem Tharn jej nie wycofał. Tar zacisnął uścisk, zmuszając mężczyznę do odwrócenia głowy. Ich oczy się spotkały, a chwilę później padły słowa: 

    – Phi, czy możemy do siebie wrócić i zacząć się ponownie umawiać? 

    – Tar!

    Tharn nie zrobił nic poza wykrzyczeniem jego imienia, jakby te słowa były ostatnią rzeczą, jaką chciał usłyszeć. To pytanie przeraziło go najbardziej od czasu poznania Tara. Było testem jego decyzji mającym sprawdzić, czy da kolejną szansę byłemu chłopakowi. Wystawiało go na próbę. 

    Tar wciąż mocno trzymał jego dłoń, a następnie z nadzieją zapytał:

    – Czy możemy znów się umawiać? Kocham cię. Kocham cię tak bardzo jak wcześniej. Moje uczucia się nie zmieniły. Daj mi szansę, dobrze?

    – Tar, nie mogę...

    – Po prostu mnie nie odrzucaj, dobrze? Przynajmniej... Daj mi przynajmniej szansę, bym mógł wszystko naprawić. Proszę!

Zanim Tharn zdążył odmówić, dla podkreślenia swoich żarliwych słów chłopak ścisnął jego dłoń, błagając, by go nie odtrącał. Wciąż wyglądał przy tym, jakby miał zamiar się rozpłakać. Obserwujący go perkusista zacisnął zęby i odwrócił twarz, by uciec spojrzeniem.

    – Phi, spójrz na mnie, spójrz na mnie! Proszę, spójrz mi w oczy... – Rozmówca wciąż błagał o współczucie, natomiast w wirze zalewających go emocji Tharn zaczął coraz silniej odczuwać zniecierpliwienie. 

    W momencie, kiedy atmosfera stawała się coraz cięższa, w kieszeni Tharna zadzwonił telefon. Oszołomiony mężczyzna rzucił się, by go odebrać, zupełnie jakby to była szansa na ocalenie mu życia. Natomiast po spojrzeniu na wyświetlacz w jednej chwili zesztywniał. 

    Ai’Type.

    Imię aktualnego chłopaka sprawiło, że Tharn poczuł się tak, jakby popełniał poważny błąd, więc...

    – Przepraszam, N’Tar, wychodzę. 

    Wysoki mężczyzna, nie zważając na maniery, pospiesznie opuścił lokal, nawet się za siebie nie oglądając. Jego dłoń zacisnęła się na telefonie tak mocno, że pobielały mu kostki. Dzwoniła najważniejsza dla niego osoba…

    Nie, nie zasmucę cię, Ai’Type. Nigdy!

    Te słowa pochodziły prosto z serca, ale powtarzający je w myślach mężczyzna nie zdawał sobie sprawy z tego, że ktoś był świadkiem jego dzisiejszego spotkania z eks sympatią. 

    – Chcesz coś do jedzenia? Zatrzymam się na rynku, zanim wrócę.

    – Nie. W porządku, Ai’Type. Ciężko trenowałeś, możesz wrócić pierwszy, to ja pójdę na zakupy. 

    – W takim razie kup bochenek chleba na śniadanie.

    – Chcesz z targu trochę ryżu? Mówiłeś, że jest pyszny. 

    Nie zachowuję się podejrzanie, prawda?

    To było jedno z pytań, które wirowały w głowie Tharna. Czuł się niekomfortowo. Był zarówno zmartwiony, jak i zawstydzony na myśl o rozmowie, którą odbył ze swoim byłym. Obawiał się, że Type mógłby dowiedzieć się o ich spotkaniu. 

    Z jednej strony chciał porozmawiać ze swoim obecnym chłopakiem, ale równocześnie nie chciał go denerwować i sprawiać, żeby Type zbyt dużo o tym myślał. Nie, nie było potrzeby go martwić, tym bardziej, że w tej chwili Tharn był przekonany, że to było jego ostatnie spotkanie z Tarem. To już przeszłość, którą należy pozostawić za sobą. 

    Na dodatek była przecież sprawa Sana. Tharn przypomniał sobie zachowanie Type’a w reakcji na pojawienie się jego pierwszego seksualnego partnera. Kto wie, czy Tiwat nie dążyłby do konfrontacji z Tarem? Przestraszony nie na żarty tą perspektywą perkusista ujrzał scenę walki między aktualnym a eks chłopakiem. Był śmiertelnie przerażony. Zamierzał powstrzymać Type’a, zanim ten stanie się zabójcą… 

    Oczywiście Tharn również mógłby przypłacić to życiem. Należało więc wziąć sprawy w swoje ręce i za wszelką cenę trzymać spontanicznego Type’a z dala od Tara. Najstraszniejszym jednak, co mogłoby się stać, było… 

    Tharn szalał ze strachu na samą myśl o jednym słowie:

    Rozstanie. 

    Jeśli jeszcze raz usłyszy to słowo, naprawdę postrada zmysły.



***


    – Uffff, gorąco... Hej, wróciłeś.

    W momencie, gdy Tharn ciągle jeszcze próbował uporządkować myśli, drzwi się otworzyły, sprawiając, że poczuł się zdenerwowany. Mężczyzna w studenckim mundurku wszedł do środka i niedbale rzucił torbę, w pośpiechu ściągając buty. Chwilę później przybysz uniósł twarz w stronę klimatyzatora, by poczuć zbawienny chłód.

    – Można się roztopić – narzekał chłopak z południa, zdejmując ubranie, aż pozostał tylko w białym podkoszulku. 

    – Wróciłem z zakupów. Jesteś głodny? – zapytał z troską Tharn.

    – Mhm, jestem. Poczekaj, najpierw wezmę prysznic. Ai’Tharn! Tym, co kupiłeś, można nakarmić całą armię! – wykrzyknął Tiwat, widząc mnóstwo jedzenia. Tharn kupił pięć czy sześć zestawów. 

    Jeśli wzrok go nie mylił, na stole leżały: smażony okoń morski z sosem rybnym, ziołowe małże, filety rybne, pikantna sałatka z owoców morza i kwaśna zupa z krewetek warzywnych. A na dodatek deser. Zamiast chleba i ryżu na stole piętrzyły się rozmaite smakołyki, w tym również pierogi z mlekiem kokosowym, krem żółwiowy i miękkie ciastka.

    – Hej! Czyje to urodziny? Moje są 2 kwietnia! – wykrzyknął Tiwat, odwracając głowę, by spojrzeć na ogarniętego szałem spożywczych zakupów partnera. W jego wzroku odbiło się z pewnością coś w stylu „zwariowałeś”, bo osobnik, który wrócił chwilę przed nim, roześmiał się, a następnie podszedł, by się przytulić.

    – O! Cholera, Ai’Tharn! Jestem gorący i spocony. Nie przytulaj mnie. – Chłopak z południa spojrzał na partnera, jakby pragnął poznać przyczynę jego nietypowego zachowania. Tharn oparł mu głowę na ramieniu i wyszeptał: 

    – Przepraszam.

    Przepraszam, że moja kontrola zachwiała się z powodu wiadomości: „Proszę, pozwól mi wrócić” i „Zacznijmy od nowa”.

    Tharn zacisnął zęby, próbując odbudować stabilność umysłu.

    – Co jest z tobą? Nakupiłeś masę żarcia, a teraz przepraszasz? – skarcił go Tiwat, po czym delikatnie popchnął mu głowę, ale nie na tyle mocno, by strącić ją z ramienia. Tharn objął go ciaśniej w talii, wdychając męski, wolny od perfum zapach ciała. Jego chłopak nie pachniał tak świeżo jak Tar, ale uspokajał jego umysł i poprawiał nastrój. 

    – Mhm, przepraszam.

    – Co jest z tobą nie tak? Za co przepraszasz? Przyznaj się. Co takiego nabroiłeś za moimi plecami? – Te słowa zaskoczyły obejmującego go mężczyznę, który nadal był wzburzony po spotkaniu ze swoim byłym, a teraz tulił się do ciała sportowca. 

    – Nic. Po prostu ostatnio... prawie codziennie miałem próby i zero czasu, by zjeść z tobą posiłek. Dziś miałem wolne i ty też skończyłeś wcześniej, więc w ramach rekompensaty kupiłem coś dobrego. Zdaje się, że odrobinę przesadziłem. Przepraszam, że nie miałem dla ciebie czasu.

    – Och!

    Tiwat westchnął głęboko i najpierw trzepnął go w głowę, a następnie mocniej do siebie przytulił, by na koniec poklepać po ramieniu.

    – Za dużo myślisz. Nie jestem taki głupi, by nie rozumieć, że musisz być zajęty próbami i występami zespołu. Ja też jestem czasem pochłonięty treningami. Jeśli miałbym się czepiać o twój brak czasu, to równie dobrze ty możesz zbesztać mnie za to, że o ciebie nie dbam. A może przepraszasz tylko po to, aby mieć wymówkę, by mnie ochrzanić? 

    W tym momencie Tharn próbował ukryć oczy, ponieważ nie był pewien, czy Type nie zauważy, że coś przed nim zataił. Przypominając sobie niedawną homofobię i niewyparzone usta swojej połówki, jak również starania, by się zmienić, perkusista poczuł ciepło w sercu na myśl, że jego miłość jest odwzajemniona. 

    Tym bardziej utwierdził się w przekonaniu, by zdecydowanie odrzucić byłego chłopaka. 

    – Nie chcę cię besztać, wolę cię nakarmić. Zdecyduj, co chcesz zjeść. – Młody człowiek szybko zmienił temat. 

    – Włóż część do lodówki, ja lecę pod prysznic – powiedział Tiwat, odwracając się w stronę łazienki. 

    – Naprawdę cię kocham. – Tharn przytulił się do jego pleców, obejmując ramionami talię. 

    – Drań! Nie mów tego tak często, bo przestanie być czymś niezwykłym. Musisz poczekać, zanim zaczniesz zachowywać się tak słodko! – Zaskoczony Type pośpiesznie odepchnął zaciśnięte wokół niego ręce i już miał zamiar się pokłócić, ale zamiast tego skierował się do łazienki, by Tharn nie dostrzegł jego zarumienionej twarzy. Perkusista bezbłędnie zinterpretował to zachowanie. 

    – Śliczny... Jesteś taki słodki – wymruczał, kiedy za ukochanym zamknęły się drzwi. Ciągle jeszcze czuł się nieswojo po spotkaniu z Tarem. Ale był w związku z Typem, więc miał już odpowiedź dla eksa, na wypadek, gdyby ten dzieciak jej potrzebował.

    Dokładnie w tym momencie zadzwonił telefon. Zaskoczony perkusista spojrzał na drzwi łazienki, po czym wyszedł na balkon, by odebrać.

    – Tar, nigdy więcej tego nie rób, to niczego między nami nie zmieni – powiedział surowo, zniżając głos z obawy, że Type mógłby go usłyszeć, na co ze słuchawki dobiegła go wypowiedziana drżącym głosem odpowiedź:

    – Nie odpychaj mnie, P’Tharn, naprawdę się myliłem.

    Spoglądając na drzwi łazienki, Tharn mocniej ścisnął komórkę, a następnie wziął głęboki oddech.

    – Tar, mam ci coś do powiedzenia.

    – Co takiego, Phi? 

    Perkusista ponownie głęboko odetchnął, po czym spokojnym tonem – w który nawet on sam nie mógł uwierzyć – odpowiedział:

    – Mam nowego partnera. 

    – … 

    – Tar, jeśli nadal mnie kochasz, miejmy to już za sobą. – Miał nadzieję, że rozmówca nabierze rozsądku. 

    – Zerwij...

    – Co? 

    Tharn nie był pewien, czy dobrze zrozumiał, ale niewinnie brzmiący głos kontynuował: – W każdym razie i tak z nim zerwiesz. Nie będziesz ze swoim chłopakiem, nie ma mowy.

    – N’Tar, dlaczego tak mówisz? Tar!

    Pip, pip!

    Bez względu na to, jak głośno krzyczał do słuchawki, jego rozmówca nie mógł go już usłyszeć, ponieważ zdążył się rozłączyć. Próby dodzwonienia się do chłopaka okazały się bezowocne, ponieważ najwidoczniej wyłączył telefon. Wściekły, z płonącym w oczach ogniem Tharn poczuł zakradające się do serca zmartwienie. Jego były mówił o zerwaniu, więc perkusista miał podstawy, by obawiać się, że zamierza coś zrobić. 

    – Hej, Ai’Tharn, czemu tak głośno krzyczysz?

    Z łazienki wyłonił się Tiwat z owiniętym wokół bioder ręcznikiem, a zaskoczony Tharn upuścił telefon, patrząc w panice w twarz swojej połówki. 

    – …

    – Co jest z tobą nie tak? Rozmawiasz z kimś? 

    W odpowiedzi Tharn powoli potrząsnął głową. Z jednej strony chciał powiedzieć prawdę, ale na myśl o Tarze wypowiadającym słowo „zerwanie” zdecydował się skłamać. 

    – Ach, już nie. To był Ai’Lhong, trochę się z nim pokłóciłem. Widzę, że uwinąłeś się z prysznicem. 

    – Jakie tam uwinąłeś… Skończyło się mydło, kupiłem nowe, ale najwidoczniej nie zaniosłem pod prysznic. – Tiwat wziął to, po co przyszedł, i bez wdawania się w dalszą dyskusję wrócił do łazienki. 

    Stojący na balkonie mężczyzna z całej siły zaciskał dłonie na poręczy. Jego ciało było tak sztywne, że nie odważył się schylić, by podnieść telefon, bo w sercu czuł ogromny niepokój.

    Tar będzie próbował coś zrobić!

    – Tharn, jestem zmęczony.

    Po wyjściu z łazienki Type położył się na kanapie, by rozprostować nogi i przemówił skonanym głosem obliczonym na wywołanie współczucia. Jego facet oderwał wzrok od książki, roześmiał się, po czym wstał, by przygotować posiłek. 

    – Nałożę ci kilka potraw na talerz. Zjemy tutaj czy przed telewizorem?

    – Przed telewizorem.

    Nie trzeba było długo czekać, by pyszne gotowe dania zostały podgrzane i postawione na stoliku. Leżący na kanapie, rozleniwiony Type nie miał ochoty się ruszyć. 

    – Chce mi się pić.

    Tharn spojrzał mu w oczy, podczas gdy piłkarz kontynuował:

    – Moje stopy są obolałe… Biegałem dziś cały dzień i nie mam siły, żeby wstać.

    Jego usłużny chłopak bez sprzeciwu wstał i poszedł po wodę i dwie szklanki, podczas gdy Type ponownie otworzył usta: 

    – Mam… 

    – Masz obolałe ręce i nie masz siły trzymać łyżki? Pozwól mi cię nakarmić – wtrącił Tharn, sprawiając, że jego facet się roześmiał, po czym wygodniej ułożył na kanapie, na której zabrakło miejsca dla Tharna. Perkusista usiadł więc na podłodze.

    – Teraz naprawdę znam swoje serce – powiedział Tiwat, podnosząc rękę, by pobawić się jego włosami.

    Są miękkie i tak przyjemnie jest się nimi bawić.

    – Teraz stajesz się mięczakiem, Ai’Type.

    Bum!

    – Cholera, nie zadzieram z tobą! – Mężczyzna lekko trzepnął go w głowę. 

    – Prośba o karmienie jest nazywana wyraźnym flirtem. 

    – Śmiej się ze mnie, a walnę cię jeszcze kilka razy. Tharn, coś mnie zastanawia – powiedział niespodziewanie Tiwat, sprawiając, że siedzący na podłodze mężczyzna poczuł się ogromnie zdenerwowany. – Używam tej samej marki co ty. Dlaczego twoje włosy są bardziej miękkie? Moje są takie sztywne. – Znów pogłaskał kosmyki na czubku głowy. 

    – Przebywasz dużo na słońcu, a ja ledwo wystawiam się na działanie jego promieni – udzielił odpowiedzi Tharn, który zmienił się w kota i opierając głowę o kolana Type’a, rozkoszował się jego dotykiem.

    – Co się z tobą dzieje? – Chłopak odstawił miskę i zapytał z uśmiechem: – Było fajnie? Podoba ci się leżenie mi na kolanie?

    – Nie dość, że było fajnie, to jeszcze poczułem się szczęśliwy. – Perkusista również odstawił miskę, po czym pochylił się, by pocałować kolano swojego Słodziaka. – Czuję się błogo, że mogę usiąść i zjeść z tobą kolację.

    – Nie bądź taki słodki. – Type poczuł na twarzy gorące rumieńce. Jak Tharn mógłby go teraz nie zszokować, skoro odważył się mówić takie rzeczy w tak naturalny sposób?

    Chwile później złączyły się ich usta. Pocałunek nie był tak namiętny jak zawsze, ponieważ tym razem okazywał czułość, a jego słodycz przenikała oba serca. 

    – Ja też jestem szczęśliwy.

    Już od jakiegoś czasu Tharn nie był jedynym, który pielęgnował ich związek. Skoro Type zaakceptował, że jest połówką homoseksualnej pary, również dbał o to, by ich relacja się rozwijała i obaj czerpali szczęście z wzajemnej bliskości. 

    Wystarczyło kilka słów Tiwata, by na twarzy partnera pojawił się wielki uśmiech. Tharn przesunął się, by położyć się na kanapie obok swojej połówki. Mężczyźni przytulali się tak ciasno, że między nimi nie było nawet szczeliny. 

    – Co powiesz na deser? 

    – Rób, co chcesz i nie pytaj! – odparł Type, który wiedział, że ich deser nie będzie miał nic wspólnego z tym zakupionym w sklepie. 

    I oczywiście nie zamierzał odmawiać.

    Po tym, jak skończyli „deser”, wyczerpani leżeli na łóżku, walcząc o oddech. Tiwat patrzył w twarz swojego kochanka i kierując spojrzenie w jego wielkie, piękne oczy, poczuł w sobie kilka niewypowiedzianych pytań.

    Tharn coś ukrywał.

    W zeszłym miesiącu Type może nie martwiłby się o chłopaka, ale odkąd w ich życiu pojawił się ten trzeci… No cóż, Tiwat był bardziej wyczulony na nastroje i sygnały swojej połówki. Nie był już takim ignorantem jak na początku ich związku. I z całą pewnością nie chciał po raz kolejny usłyszeć od eks kochanka swojego partnera zdania typu: „Znam Tharna lepiej od ciebie”. 

    Teraz Tiwat zwracał uwagę na to, co myśli czy czuje jego mąż, tym bardziej, że Tharn był typem człowieka, który zachowuje na zewnątrz przyjazną i opanowaną fasadę, a w środku często ukrywa prawdziwe myśli i emocje. Type zdecydowany był, oprócz uważnego słuchania słów Tharna, czytać w jego wnętrzu. 

    – Nie jestem głupi! – powiedział miękko Type, choć najchętniej przyłożyłby śpiącemu już mężczyźnie. 

    Po chwili sięgnął do nocnego stolika po stronie Tharna, by wziąć jego telefon. Z łatwością go odblokował, po czym sprawdził listę połączeń. 

    Naprawdę nienawidzę tego robić. 

    Chłopak z południa chrząknął, ponieważ potwierdziły się jego złe przeczucia. Ostatni numer nie należał do Lhonga, nie był zapisany, ale wielokrotnie się powtarzał. Mężczyzna szybko zapisał go we własnym telefonie, zanim odłożył komórkę kochanka z powrotem na miejsce.

    Być może za dużo o tym myślał, ale wyraźnie widział zmiany w zachowaniu Tharna, który nie należał do osób zawsze mówiących to, co myślą. Właśnie dlatego musiał uczyć się odczytywać jego sygnały i zdaje się, że ta umiejętność go nie zawiodła. 

    Więc… Jeśli nie zamierza powiedzieć mi prawdy, to mogę poszukać jej sam.



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma



Poprzedni 👈             👉 Następny 


Komentarze

Popularne posty