BK – Rozdział 11

 


Obcy



Następnego dnia

Wydział Inżynierii

Uniwersytet N

       Ponieważ relacje między Kao i Petem nie uległy poprawie, Thada, June i Sandee czuli się w tej sytuacji coraz gorzej. Kao naprawdę nie chciał, aby atmosfera w ich paczce była tak nieznośnie kłopotliwa, ale nie miał pojęcia, co powinien zrobić. Czuł się znieważony i uważał, że gdyby rozpoczął rozmowę z Petem, to zraniłoby jego dumę. Dlaczego miał się troszczyć o kogoś, kto go skrzywdził i być tym, który zawsze jako pierwszy ulega? Skoro to Pete bezpodstawnie go zranił, to powinien wyjść z inicjatywą i zatroszczyć się o naprawienie ich stosunków. 

– Chłopaki! Chodźmy dziś wieczorem na grilla. W pobliżu uczelni otworzyli nową restaurację, więc koniecznie powinniśmy ją przetestować. – June próbował zainicjować rozmowę, zerkając na Kao i Pete'a, którzy uparcie milczeli.

     Wszyscy zebrali się przed budynkiem wydziału, a atmosfera do przyjemnych nie należała. Nie dało się bowiem przeoczyć, że Kao i Pete wciąż obrzucają się morderczymi spojrzeniami. 

– Tak, ja też ją wczoraj widziałem. Miałem nawet zamiar zapytać was, co sądzicie o pomyśle, by się tam wybrać. – Thada, pomimo że zazwyczaj był cichym facetem, próbował poprawić nastrój, wspierając Juna, by nie musiał radzić sobie z tym zadaniem sam. 

– Pójdźmy tam wszyscy. Wy też – June zwrócił się do obu antagonistów. – Pete, mam nadzieję, że nie masz dzisiaj randki z Fongbeer.

– Kto chodziłby codziennie na randki? – odpowiedział poirytowany Pete.

– Kto wie? Poszedłeś przecież nawet na jej wydział, żeby przeprosić! A nigdy wcześniej się do tego stopnia nie wysilałeś, flirtując z kolejną laseczką. Zazwyczaj się po prostu odcinałeś i zastępowałeś ją jakąś nową. – wyjaśnił June. – Skąd mam wiedzieć, że nie jest dla ciebie tą jedyną?

– Jak cholera… Mówiłem ci już przecież, że łączą nas jedynie przyjacielskie relacje! 

– I co? Tym razem jej to nie przeszkadza? – Thada nie potrafił pohamować ciekawości. 

– Tak się umówiliśmy, a ona się na to zgodziła.

– A co z tobą, Kao? Skoczysz z nami na grilla? – zwróciła się do niego Sandee.

– Nie mów nie! – naciskał June, zanim chłopak zdążył udzielić odpowiedzi.

– Och! Chętnie bym poszedł, ale niestety mam spotkanie z Sunem. Muszę porozmawiać z nim o pracy. Nie mam pojęcia, jak długo to potrwa.

      Nie mieli najmniejszego pojęcia, kim jest Sun. Sandee, Thada i June zamilkli wymieniając między sobą spojrzenia, a Pete zaczął nagle wyglądać na niesamowicie wściekłego. Tak... Był cholernie niezadowolony, gdy to usłyszał. Nie wiedział, kim był facet, z którym Kao miał zamiar się spotkać, ale był pewien, że to on jest winien temu, że Kao odmówił wyjścia z przyjaciółmi.

– Jaka praca? Dlaczego my nic o tym nie wiemy? I kim, do diabła, jest Sun?

– To starszy brat Rena, mojego starego przyjaciela – wyjaśnił June’owi Kao. – Właśnie otworzył kawiarnię i poprosił mnie o zrobienie zdjęć, aby wykorzystać je do promocji. Mamy dziś porozmawiać o szczegółach.

– Ale przecież możemy iść, gdy skończysz już rozmawiać. 

– Mówiłem, że nie wiem, jak długo to potrwa. Po prostu idźcie dziś beze mnie.

– W takim razie może wybierzemy się tam jutro? To nie jest żadna zabawa, jeśli kogoś z nas brakuje. – szybko zdecydował June.

      Wypad na grilla był przecież tylko pretekstem, aby Kao i Pete mogli wspólnie zjeść posiłek i być może w ten sposób zacząć naprawiać panujące między nimi stosunki. Kao domyślał się jaki cel im przyświecał i chętnie wziąłby w tym udział, ale niestety zgodził się wyjść z Sunem.

      Chwilę później rozpoznał jego auto, które zatrzymało się przed budynkiem wydziału. Mężczyzna wysiadł i natychmiast przyciągnął uwagę wszystkich wokół. Mimo że miał na sobie zwyczajne ubrania, to i tak wyglądał fantastycznie. Wszyscy bez wyjątku, z ciekawością się w niego wpatrywali, nie mogąc oderwać oczu. 

– Kim, do cholery jest ten facet? Wygląda, jakby zszedł z okładki męskiego katalogu! – powiedział zarówno z podziwem, jak i z zazdrością June.

– To jest właśnie Sun. Cóż, w takim razie muszę się zbierać. – pożegnał przyjaciół Kao, po czym podszedł do brata Rena, aby się z nim przywitać. 

      Patrząc na rzucane w ich kierunku spojrzenia przyjaciół, uznał, że sensowniej będzie porozmawiać gdzie indziej. Co prawda trójka z nich patrzyła na Suna z ciekawością i fascynacją, ale spojrzenie Pete’a nie wróżyło nic dobrego. W jego wściekłych oczach dosłownie płonął ogień. 

      – Cholera! Ten adonis wygląda jak Sugar Daddy, zabierający swojego chłopaka na kolację. On–jest–kurwa–gorący! – wyraził opinię June.

– Ale przecież jest mężczyzną – wtrąciła Sandee.

– Przecież wiem! Ma jednak to „coś”. Też jestem facetem, ale zazdroszczę mu jak cholera! – rzucił rozmarzonym głosem June, nie mając pojęcia, jak bardzo jego słowa rozwścieczyły jednego z przyjaciół. – Jak do cholery ktoś może być tak przystojny? Super przystojny! Mega przystojny! Tak oszałamiająco przystojny, że aż mnie to wkurza.

– June! Czy przestaniesz wreszcie o nim gadać? To jest kurewsko irytujące! – rzucił Pete wściekłym głosem. 

    Usta June’a pozostały otwarte, kiedy rozszerzonymi oczami gapił się na Pete’a, nie mogąc uwierzyć w to, że na niego nakrzyczał. 

    Ale jak Pete, do cholery, miał znieść to, że Kao tak zwyczajnie go zignorował i odszedł z innym facetem! Posunął się stanowczo za daleko!

– Dlaczego jesteś taki wściekły? Zawsze tak sobie tylko gadam.

– Nieważne! Skoro nie idziemy na grilla, to ja pójdę do domu.

– Dlaczego wychodzisz tak wcześnie? Nie mówiłeś, że nie masz dziś randki? Dokąd ci się tak spieszy?

– Pójdę spać! Przynajmniej nie będę musiał słuchać więcej tych bzdur! – Pete wstał i natychmiast odszedł, pozostawiając zdezorientowanych przyjaciół.

      Chociaż starał się być cierpliwy i spokojny, to jednak takie sytuacje, jak wtedy, gdy Kao pocałował Fongbeer i kiedy odszedł przed chwilą z Sunem, doprowadzały go dosłownie do szału. Ciągle jeszcze nie przetrawił wzburzenia. Nawet teraz, gdy odzyskał dziewczynę, wcale nie potrafił tego incydentu tak zwyczajnie odhaczyć. Powinien być zadowolony, że Kao nie zajmuje już czasu Fongbeer… Więc dlaczego nie był? Wiedział tylko, że jeśli nie opuściłby teraz przyjaciół, to z całą pewnością wyładowałby na nich swoją wściekłość. Pete zupełnie nie miał pojęcia, co dzieje się z jego sercem!


Następnego dnia

      Od chwili, gdy na horyzoncie pojawił się Sun, relacje Kao i Pete'a stały się jeszcze gorsze. Pozostała trójka całkiem na serio obawiała się, że pewnego dnia Pete nie będzie potrafił utrzymać w ryzach emocji i sytuacja eskaluje. W najlepszym wypadku zakończy się to olbrzymią kłótnią, a kto wie, czy nie skoczą sobie do gardeł. Ostatnio Pete po mistrzowsku wymyślał powody, by winić Kao dosłownie za wszystko. Był do tego stopnia zajęty swoim krytykanctwem, że nieomal zapomniał o randce z Fongbeer. June, Sandee i Thada nie mogli sobie nawet wyobrazić, co by było, gdyby dziewczyna zainicjowała kolejny dramat. 

   – Więc dzisiaj pójdziesz z nami na grilla, prawda? – zaryzykował pytanie June, gdy po zakończonych zajęciach, Kao wyjął z szafki swoje rzeczy i dołączył do przyjaciół przed uczelnianym budynkiem. 

Ich trójka nie zrezygnowała z planu pogodzenia chłopaków i zamierzała zabrać ich na zakrapiany alkoholem posiłek. Nie mogli pozwolić, aby ten stan rzeczy ciągnął się w nieskończoność i doprowadził do sytuacji, że nie uda się już naprawić ich przyjacielskich stosunków. Sandee naprawdę się martwiła. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego pokłócili się z powodu dziewczyny! Co to w ogóle był za powód??? Pannica zmieniała obiekt westchnień częściej niż bieliznę. Kto to widział, żeby skakać z kwiatka na kwiatek nie bacząc na to, że swoim postępowaniem powoduje niesnaski między przyjaciółmi? Najlepiej byłoby, gdyby żaden z nich się z nią nie zadawał. Ta dziewczyna oznaczała kłopoty.

– Och…

– Co, do cholery?! Nie mów nam, że nie pójdziesz!!! – obruszył się June, jeszcze zanim Kao zdążył odmówić, bezbłędnie interpretując wyraz jego twarzy. – Już raz odmówiłeś, Kao!

– Nie mogę. Mam umówione spotkanie.

– Jakie spotkanie?

– Z Sunem. Będę dziś robił zdjęcia. Mówiłem wam przecież wczoraj.

– Owszem, ale była gadka o tym, że wybierasz się tam obgadać szczegóły. Nie było mowy o dniu dzisiejszym, więc powinieneś być wolny, prawda?

– Uzgodniliśmy, że zaczynam dzisiaj. Sun zaraz po mnie przyjedzie – Kao wskazał na torbę z aparatem i statywem, które wyjął przed chwilą, dając do zrozumienia, że istotnie chodzi o pracę.

       Wszyscy zamilkli, spoglądając na sprzęt fotograficzny, który właśnie ujrzeli, bo Kao przez cały dzień przechowywał go w szafce. Trójka przyjaciół spojrzała po sobie z konsternacją, zastanawiając się nad jakimś zastępczym planem, podczas gdy niezadowolony Pete skrzyżował ramiona, pokazując zirytowany wyraz twarzy. Naprawdę czuł, że Kao próbuje się od nich oddalić i nawet już znalazł kogoś, z kim chętnie by się zaprzyjaźnił. 

– Jeśli nie chce iść, daj mu spokój.

     Pete nie był typem faceta, który kogokolwiek by o coś błagał i chociaż naprawdę chciał, żeby Kao do nich dołączył, to jego usta mówiły zupełnie coś innego. Kao krzywo na niego popatrzył, podczas gdy inni natychmiast się zaniepokoili, bojąc się, że znów się pokłócą. 

– Najwidoczniej nie ma ochoty na to, by spędzać czas z przyjaciółmi takimi jak my. – kontynuował Pete.

– Przecież nie powiedziałem, że nie chcę. Mam pracę do wykonania. Czy ty ostatnio nie rozumiesz ludzkiego języka? Przestań mnie ciągle wkurzać! 

– Hej, uspokójcie się obaj! – zarządził Thada. – Już kompletnie wam odbija. 

– Przecież widzisz, że nieustannie mi dogryza! – rzucił Kao, mając po dziurki w nosie zachowania Pete’a. 

      Dotychczas próbował zachowywać spokój, nie reagując na spojrzenia czy szpile Pete'a, ponieważ nie chciał powiększać przepaści między nimi, ale w tej chwili przebrała się miarka. Wystarczyło tylko na niego spojrzeć. Nie dość, że nie wyraził najmniejszej skruchy po tym, jak przyłożył mu w szczękę, to jeszcze na dodatek ciągle się czepiał. 

– A co? Może to nieprawda?! Teraz gdy przestałeś rozmawiać z Fongbeer, wychodzisz z kimś innym. Jesteś bliżej tego faceta niż twoich przyjaciół! Dlaczego?! Nasze towarzystwo jest aż tak niekomfortowe, że musisz się z nim spotykać?

– Pete! Mówiłem ci, żebyś się uspokoił. – Thada złapał go za ramiona, podczas gdy June unieruchomił Kao, zanim obaj rzucili się na siebie z pięściami. Sandee stanęła pośrodku, na zmianę piorunując ich wzrokiem.

      Ale..... zanim zaczęła się wojna, wszyscy ujrzeli nadjeżdżający samochód. Sun zaparkował przed budynkiem i ruszył na poszukiwania Kao. Przyjaciele natomiast skupili się na tym, aby ukryć przed nim waleczny nastrój szalejących chłopaków. Niestety Pete nie był w stanie przybrać przyjaznej postawy, patrząc surowo na Kao i Suna.

– Jak leci, Kao? – Sun grzecznie przywitał chłopaka, po czym uśmiechnął się do reszty.

Było jasne, że chciał dogadać się z jego paczką. Bardzo wyraźnie było widać, że Sun posiada nie tylko oszałamiający wygląd, ale jest też sympatycznym i łagodnym facetem. Emanował dodatkowo pełną dobroci aurą, którą Pete natychmiast znienawidził. 

– Witaj Sun, czekałem na ciebie. – Kao wykrzesał z siebie uśmiech i uprzejmie przestawił mu swoją paczkę. – To jest Sun, starszy brat mojego przyjaciela Rena. Sun – to są June, Sandee, Thada i... Pete, moi przyjaciele.

Wszyscy przywitali się przyjaźnie, z wyjątkiem Pete'a, który wciąż promieniował morderczą wręcz niechęcią. Widząc to, Thada szturchnął go w bok i wyszeptał, że powinien się wreszcie uspokoić, bo każdy zauważy jego negatywne emocje. 

– W takim razie, zabiorę ze sobą Kao. Do zobaczenia wkrótce. Przyjdźcie do mojej kawiarni, jeśli będziecie mieli czas. Dam wam wszystkim dwadzieścia procent zniżki. Albo zabierzcie tam na randkę swoje sympatie. Mamy wspaniałą atmosferę, jestem pewien, że wam się spodoba. 

– Jesteś dobry w promowaniu – drażniła się żartobliwie Sandee. 

– Lokal dopiero co został otwarty, więc trochę reklamy nigdy nie zaszkodzi. – Sun wzruszył ramionami.

– Całkowicie zbędny wysiłek. Jeśli twoja kawiarnia jest tak dobrym miejscem, jak twierdzisz, to ludzie i tak się o niej dowiedzą. – wtrącił Pete nieuprzejmym głosem, ściągając na siebie ostrzegawcze spojrzenia przyjaciół, wyraźnie mówiące: „zamknij, do cholery, gębę!”

– No cóż, to nie do końca tak. Nawet jeśli to dobre miejsce, to niewiele osób będzie wiedziało o jego istnieniu, jeśli się go odpowiednio nie wypromuje. Sun wykonał świetną robotę. Wie, jak to działa. – Sandee próbowała ratować sytuację, sygnalizując równocześnie Kao, że powinien się pospieszyć i odejść, zanim Pete wybuchnie.

– Chodźmy Sun. Trudno będzie zrobić zdjęcia, kiedy się ściemni, potrzebuję odpowiedniego światła.

– Dobrze, w takim razie was pożegnamy. Do zobaczenia. – Sun wziął torbę ze sprzętem i skierował się w stronę samochodu.

       Szli blisko siebie zajęci rozmową i całkowicie nieświadomi, że gotujący się z wściekłości Pete wbija w nich morderczy wzrok. 

– Spójrzcie na niego! Jeśli nasza grupa się rozpadnie, to będzie jego wina! – warknął Pete, nie mogąc znieść widoku oddalającego się Kao.

      Nie wiedział, dlaczego dosłownie płonął gniewem. Nigdy czegoś podobnego nie odczuwał. Tym razem miał jednak niepohamowaną ochotę, by odciągnąć Suna od Kao i z całej siły przyłożyć mu w tę jego uśmiechniętą gębę. 

– Przecież Kao zgodził się tylko na wykonanie zlecenia. O co ty się czepiasz? Uspokoisz się wreszcie? – padło ze strony June’a.

– Być może! Ale natychmiast przestaliśmy dla niego istnieć. Kiedy kontaktował się z Fongbeer, to nieustannie siedział z nosem w komórce, nie zwracając na nas najmniejszej uwagi. A teraz Sun? To jest cholernie irytujące. Czy oni muszą być tak blisko siebie? Kurwa!

      Oszołomieni przyjaciele wbili w niego niebotycznie zdumione spojrzenia, zastanawiając się, o co tu właściwie chodzi. Nigdy wcześniej nie widzieli, żeby Pete tak bezpodstawnie się na kogoś wściekał lub do tego stopnia był do niego uprzedzony. Na dodatek w ogóle go nie znając. To był pierwszy raz, kiedy prezentował tak ogromną zaborczość w stosunku do któregoś z przyjaciół. Nie mieli pojęcia, co się z nim dzieje. Przecież ci dwaj ostatnio nawet ze sobą nie rozmawiali, skąd więc Kao mógł wiedzieć, że Pete tak bardzo się wkurza, kiedy nie spędza z nimi czasu…? Zresztą wszystkim, co ostatnio Pete robił, było głównie dbanie o to, by Kao czuł się przy nim tak bardzo nieswojo, jak to tylko możliwe. W tej sytuacji było jak najbardziej normalne, że przyjaciel chciał spędzać czas w towarzystwie kogoś, z kim czuł się komfortowo.

  – Czy ty możesz po prostu wyluzować? Nie ma powodu się wściekać – próbowała uspokoić go Sandee. 

– Sposób, w jaki się zachowałeś, niewątpliwie sprawił, że Kao poczuł się niezręcznie. Na dodatek byłeś nieuprzejmy w stosunku do Suna. Jeśli jesteś zły, bo nie ma dla nas czasu, to po prostu powinieneś mu o tym szczerze powiedzieć, zamiast ciągle na niego warczeć! Winisz go za wszystko… Pewnie również za to, że w ogóle oddycha. Nie bądź tak cholernie sarkastyczny i przestań go wkurzać. Czyś ty ostatnio oszalał, chłopie? – Thada nie miał zamiaru puścić mu tego płazem.

– Hej! Absolutnie się zgadzam! Jesteś tak dramatyczny, że za chwilę ludzie zaczną myśleć, że jesteś zwyczajnie zazdrosny. Słowo daję! Gdyby Kao był laseczką, to przysięgam, że pomyślałbym, że jesteś „jej” mężem. Tak właśnie zachowuje się klasyczny zazdrosny mąż. Naprawdę przesadzasz.

       Chociaż June, jak zwykle paplał, co mu ślina na język przyniesie, to jednak jego słowa sprawiły, że Pete nawet nie zaprotestował, a zamiast tego zaczął się zastanawiać…

       Hmmm… No cóż… Istotnie do tej pory nigdy nie był tak zaborczy w stosunku do żadnej ze ślicznotek, z którymi się umawiał. Owszem, przypomniał sobie konflikt o Mint z Renem, ale tu chodziło raczej o zranioną dumę i zdradę, bo przecież panienka leciała na dwa fronty. Każdy miał prawo się wściec. Ale… Zazdrość to było słowo, które nie istniało w jego słowniku. Więc co właściwie czuje? Bo przecież nie jest to obojętność… 

       Czy to możliwe, że..... czuję coś do Kao?!

       Ta myśl błysnęła w jego umyśle, niesamowicie nim wstrząsając i wciąż odbijała się echem w głowie, zmuszając do przeanalizowania własnych uczuć. Odkąd Pete sięgał pamięcią, nigdy nie myślał o tym, że mógłby być homoseksualistą. Jednak ostatnio jego uczucia stawały się z dnia na dzień coraz bardziej oczywiste. To wszystko było ogromnie mylące, ponieważ wiedział, że do tej pory lubił wyłącznie dziewczyny. I nigdy żaden chłopak, pod żadnym względem, nie wydawał mu się atrakcyjny, więc jak miałby brać pod uwagę taką opcję? W tej chwili jednak nie był już niczego tak do końca pewien. Czyżby dobrze to interpretował i jego uczucia do Kao stawały się coraz silniejsze? To o niego cały czas chodziło, kiedy wściekał się o relacje z Fongbeer? Tak… Uczucia, które żywił do Kao, były tak silne, że Pete zaczął jak najbardziej dopuszczać myśl..., że naprawdę lubi Kao bardziej niż przyjaciela.

 

Blue Sky Café

     – Podobają mi się. Wyszły naprawdę świetnie. Jesteś tak dobry, jak zawsze. – Sun chwalił Kao, przeglądając zdjęcia na aparacie.

Zatrudniony personel zajmował się kawiarnią, dzięki czemu mógł porozmawiać z Kao o pracy. Chociaż dawno się nie widzieli, to natychmiast poczuli się dobrze w swoim towarzystwie, tym bardziej że kiedyś Kao był częstym gościem w domu Rena, więc nie byli sobie obcy.

– Całe wieki nie zajmowałem się tym na poważnie. Spójrz na te pierwsze, widać, że nie są zbyt dobre.

– Hej, wyglądają świetnie! Przy okazji… Jesteś w tym naprawdę dobry. Dlaczego nie przyjmujesz zleceń? Jeśli opublikujesz na swojej stronie zdjęcia, które zrobiłeś, to niewątpliwie znajdzie się wiele osób chętnych, by cię zaangażować. Mógłbym pomóc ci w zdobyciu klientów.

– Właściwie to chciałbym spróbować, ale muszę się teraz dużo uczyć, więc obawiam się, że nie będę miał zbyt wiele czasu na fotografowanie. 

– Nie szkodzi. Przecież nie musisz przyjmować wszystkich. Możesz wybierać, kiedy i których zleceń zechcesz się podjąć. Zawsze możesz powiedzieć „nie”. 

– Brzmi interesująco. Może istotnie wybiorę jakieś zdjęcia i stworzę, tak jak zasugerowałeś, stronę, by je przedstawić. Nie mam nic do stracenia – zgodził się Kao. – A odbiegając od tematu, widzę, że nic się nie zmieniłeś. Nadal zawracasz w głowach dziewczynom. Jesteś niesamowicie przystojnym mężczyzną.

– Daj spokój, przesadzasz. – w przypływie nieśmiałości Sun podrapał się po szyi. 

    Co prawda istotnie wydawał się działać na kobiety, chociaż wciąż nie mógł się do tego przyzwyczaić, zwłaszcza słysząc komplementy, takie, jakie właśnie padły z ust Kao. Na dodatek nie miał pojęcia, dlaczego tak było.

– Wcale nie przesadzam. Spójrz na laseczkę przy tamtym stoliku. Widziałem, jak pożerała cię wzrokiem. – Kao wskazał na dziewczynę, która siedziała samotnie i wciąż zerkała na Suna.

– To jest Apple, nasza stała bywalczyni. Zawsze przychodzi tu na filiżankę kawy. To nic wielkiego.

– Jesteś pewien, że to nie ty jesteś powodem tego, że regularnie tu bywa? Odkąd wszedłem, widziałem co najmniej pięć dziewczyn, które nieustannie taksują cię wzrokiem. Nie jestem zaskoczony, że twoja kawiarnia jest ich pełna. Są tu ze względu na właściciela. – Kao wciąż dokuczał Sunowi, który zupełnie nie wiedział, jak ma się zachować.

– Co, do cholery, Kao?! Zatrudniłem cię do robienia zdjęć, a nie po to, żebyś mi dokuczał. 

– Jak skończę obróbkę, to ci je wyślę. Spieszy ci się?

– Nie tak bardzo, ale będzie świetnie, jeśli w miarę szybko uda ci się to załatwić. 

– W porządku, pospieszę się.

 – Hej, Kao! Co słychać?

Kao i Sun odwrócili się w stronę głosu i ujrzeli Rena w towarzystwie Morka. Kao uśmiechnął się do nich i nawet otrzymał od Morka grzecznościowy uśmiech. Po chwili chłopak wbił wzrok w siedzącego obok Kao Suna i jego uśmiech zniknął, a twarz się nachmurzyła. Zachowanie Suna wcale nie różniło się od zachowania Morka. Jeszcze przed chwilą właściciel kawiarni doskonale bawił się w towarzystwie Kao, a teraz wyglądał na ewidentnie rozdrażnionego. Kao przypomniał sobie, jak Ren mówił mu, że Sun i Mork nie potrafią się dogadać, ale nie sądził, że będzie aż tak źle.

– Świetnie. Właśnie skończyłem robić zdjęcia. Wyszło kilka całkiem niezłych – Kao udzielił Renowi odpowiedzi. 

– Cóż, to piękna kawiarnia – padło ze strony Suna.

– Taka sobie – rzucił Mork.

– A jednak bywasz tu prawie codziennie – ripostował starszy brat Rena. 

– Wyłącznie dlatego, że podrzucam Rena do domu. Myślisz, że bywałbym tutaj, gdyby Ren nie zmuszał mnie do tego, abym ci pomagał? – Mork posłał mu przesłodzony uśmiech. – Na sam widok właściciela nie potrafię niczego przełknąć. 

– Ty bachorze! – Sun wstał, wskazując palcem na twarz Morka.

– Uspokój się, Sun! – Kao wkroczył do akcji.

– Powinieneś już iść. Dzięki za podwiezienie i nie zapomnij odebrać mnie jutro rano. – Ren szybko zakończył scysję, popychając Morka w stronę drzwi, mimo że ten mówił wcześniej, że chętnie napiłby się kawy. Skoro jednak trafił tu na swojego największego wroga, to rzeczywiście najlepiej będzie się go pozbyć. 

– Dobrze, ale nie spóźniaj się. Mam dość walki z twoim „staruszkiem”, gdy na ciebie czekam. Mówiąc to, Mork niezwłocznie opuścił lokal, pozostawiając kipiącego gniewem „staruszka”. 

       Sun wskazał na plecy Morka, zupełnie jakby bez słów chciał przekazać Renowi: „Spójrz tylko na swojego przyjaciela”. Ren westchnął ciężko, myśląc, że obaj są dokładnie tacy sami. Kao mógł jedynie w zakłopotaniu podrapać się po głowie. Pomyślał, że właściwie ten incydent był w zasadzie całkiem śmieszny. Postarał się jednak, żeby rozbawienie nie odbiło się na jego twarzy. Dojrzały Sun był zazwyczaj spokojny i zrównoważony, zawsze potrafił rozwiązać każdy problem. Kao nigdy nie przypuszczał, że pewnego dnia będzie miał okazję zobaczyć go w sytuacji, gdy w dziecinny sposób walczy z przyjacielem swojego brata.

       Kao naprawdę współczuł Renowi, któremu najwyraźniej przypadła rola rozjemcy, zmuszonego do powstrzymywania delikwentów od skakania sobie do oczu.

 

Tłumacz: Juli.Ann

Korekta: Baka

 

Poprzedni 👈             👉 Następny

 

Komentarze

Popularne posty