BK – Rozdział 13 [18+]

 


Skomplikowany związek [18+]


 

Około północy

Dom Pete'a

        – Wysiadaj... – rzucił niecierpliwie Pete, po tym, jak zaparkował przed domem i obszedł samochód, żeby otworzyć drzwi po stronie pasażera.

       Kao sprawiał wrażenie, jakby wcale nie miał zamiaru się ruszyć. Czy naprawdę obawiał się, że Pete coś mu zrobi? Przecież zamierzał tylko z nim porozmawiać, słusznie uważając, że nie można już dłużej pozostawiać w zawieszeniu całej tej chorej sytuacji między nimi. Tak dalej być nie może! Nie byli już w stanie prowadzić rozmowy, bez skakania sobie do oczu. Frustracja i niepokój, jakie odczuwał, były tak przytłaczające, że obawiał się nadejścia chwili, w której może wybuchnąć.

– Chcę się najpierw dowiedzieć, dlaczego mnie ze sobą zabrałeś.

– Nie mam przecież zamiaru cię zamordować. A co? Jestem w twoich oczach aż takim zabijaką? Ufasz komuś innemu, ale mnie nie potrafisz zaufać?

– Nie wciągaj w to Suna. On nie ma z nami nic wspólnego.

– Czy wymieniłem jego imię? Jak wpadłeś na to, że „ktoś inny”, to akurat on? – słysząc pytanie, Kao natychmiast się nachmurzył, a Pete postanowił udawać, że tego nie widzi.

– No już, wyłaź. Chyba że chcesz, żebym cię wyciągnął?!

       Kao, z widoczną niechęcią, wpatrywał się w niego pełnymi wyrzutów oczami. Po chwili zsunął się z siedzenia, uznając, że i tak nie ma zbyt wielkiego wyboru. Doskonale wiedział, jak uparty był jego przyjaciel i zrozumiał, że z całą pewnością nie pozwoli mu wrócić do domu.

         Pete wskazał na wejście, sugerując, żeby Kao ruszył jako pierwszy. Kto wie, czy nie dałby drapaka, gdyby to Pete poszedł przodem? Kao westchnął i bez słowa skierował się do środka. Ogromny dom był o tak późnej porze zupełnie cichy i tylko jeden służący czekał, by otworzyć i zamknąć drzwi dla Pete'a, którego ojciec położył się już do łóżka.

       Wciąż w milczeniu weszli do sypialni i Pete zamknął drzwi. Mimo że Kao spał tu już kilka razy, nawet gdy nie nocował tu nikt oprócz nich, to jednak dzisiaj czuł się inaczej. Przełknął i spojrzał na Pete'a, który ze skrzyżowanymi na klatce rękami w milczeniu go obserwował.

– Co ty właściwie masz za problem, hę? – głos Kao pozbawiony był wszelkich emocji. 

– To ja powinienem ci zadać to pytanie.

– Przestań sobie pogrywać. Po prostu powiedz to, co ci siedzi w głowie.

Kao odchrząknął. Naprawdę nie czuł się na siłach, by mierzyć się z nim o tej porze. Patrzyli na siebie nieruchomym wzrokiem, zupełnie jakby obawiali się, że tłumiony gniew zapłonie wysokim płomieniem i spopieli ich obu.

– Jeśli nie zamierzasz nic mówić... to ja sobie w takim razie pójdę. – dodał Kao, mając nadzieję, że w ten sposób uda mu się uniknąć kolejnej pyskówki.

W odpowiedzi, Pete jedynie złapał go za rękę, odwracając twarzą do siebie. Chłopak zmarszczył brwi i wpatrywał się w Pete'a, zupełnie jakby chciał zapytać: „Czego ty, do cholery, właściwie chcesz?”

       – Będziesz dziś u mnie nocował. 

– Kurwa! Zapomnij! Jeśli tu zostanę, to będę się czuł tak, jakbym się dusił. Jak miałbym w takich warunkach spać? Masz pojęcie, jak niekomfortowo się przez ciebie czuję? – Kao wyrwał ramię z jego uścisku. 

        Właściwie to chciał mu po prostu przyłożyć w twarz.

– Myślisz, że ja tego nie czuję? Też nieustannie po mnie jeździsz! – wykrzyknął Pete. Trawiący jego duszę niepokój, połączony z napadami zazdrości, wielkimi krokami przybliżał chłopaka ku eksplozji. Czuł, że nie może już tego dłużej w sobie dusić. 

       W tej samej chwili doprowadzony do ostateczności Kao wyrzucił za burtę całe opanowanie, o które walczył, od kiedy wsiadł do samochodu.

– Co ja, kurwa, niby zrobiłem???!

– Zmieniłeś się... Czy masz pojęcie, jak bardzo zmieniłeś się od czasu, gdy walczyliśmy o Fongbeer? – słowa wylewały się na zewnątrz, ponieważ u Pete’a również puściły już wszelkie hamulce. – Czy to dlatego, że ją kochasz? Jesteś na mnie wściekły, bo znowu zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, prawda?

– Nigdy jej nie kochałem. Mówiłem ci, że nie myślę o niej w ten sposób.

– Ale ty... To dlaczego…?

– Jestem wkurwiony, bo nie posłuchałeś moich argumentów! Nie uwierzyłeś mi!!! Tak bardzo ci na niej zależało, że nie obchodziło cię, jak ja, twój przyjaciel, mogłem się przy tym poczuć. Zaatakowałeś mnie, chociaż nigdy nie było ku temu żadnych podstaw! Co mam czuć po tym wszystkim, co mi zrobiłeś???!!!

        Z czerwoną od tłumionej złości twarzą, chłopak odepchnął Pete’a, kładąc ręce na jego klatce. Zdziwił się przez chwilę, że on po prostu tam stał, pozwalając mu powiedzieć to, co leżało mu na sercu. A Pete nie próbował się bronić, doskonale zdając sobie sprawę, że zranił jego uczucia.

– Nie wystarczyło ci to, że przywaliłeś mi bezpodstawnie w twarz. Nadal nie ustajesz w wysiłkach, żeby każdego dnia wkurzyć mnie tak bardzo, jak to tylko możliwe. To cud, że do tej pory cię nie znienawidziłem… – Kao zacisnął pięści. 

       Gdyby stojący przed nim chłopak nie był Petem, już dawno by go uderzył.

– Powinieneś wiedzieć, że rozmawiałem z Fongbeer, wyłącznie dlatego, bo nie chciałem, żeby źle o tobie myślała. Zostałem jej powiernikiem, bo ją odrzuciłeś. Znosiłem wszystko aż do dzisiaj, bo jesteś moim przyjacielem! A co z tobą? Czy ty kiedykolwiek uważałeś mnie za przyjaciela? Czy chociaż przez chwilę przejmowałeś się tym, co czuję?! Pierdol się, Pete!

– Kao... Nie chciałem cię wkurzyć. Przepraszam. – głos Pete'a złagodniał.

– Jesteś pewien, że nie taki cel ci przyświecał? Zapytaj kogoś z trójki naszych przyjaciół, czy też są zdania, że nie próbowałeś mnie wkurzyć. – Kao gorzko się uśmiechnął. – Niech to szlag! Prawie się do ciebie nie odzywałem, żebyś nie myślał, że chcę cię sprowokować. Trzymałem się z dala, ale ty wciąż się czepiałeś! Nie odpuściłeś sobie, nawet gdy poszedłem z Sunem na grilla. Polazłeś tam za mną i wprosiłeś się do naszego stolika. Czy nadal masz zamiar twierdzić, że nie chciałeś mnie wkurzyć?!

        – To dlatego, że nienawidzę patrzeć, kiedy jesteś z kimś innym!!!

Odpowiedź, którą nagle wykrzyczał Pete, wprawiła Kao w absolutne osłupienie. Patrzył mu w oczy, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszał, natomiast Pete wpatrywał się w niego, zupełnie jakby chciał potwierdzić wypowiedziane słowa. 

– Nie mówię tylko o Fongbeer, ale także o Sunie!

– Pete...

Kao zawołał jego imię, pragnąc go ostrzec. Pomyślał, że przyjaciel powinien się dobrze zastanowić, zanim coś jeszcze powie lub zrobi, ale Pete nie zamierzał się zatrzymać. Był zdecydowany wyłożyć karty na stół i sprawdzić, czy istnieje chociaż cień szansy na to, że Kao mógłby coś do niego poczuć. Powoli, nie odrywając od niego wzroku, przysunął się bliżej. 

– Nie chcę, żebyś zbliżył się do kogoś bardziej niż do mnie... Jestem zazdrosny.

       Pete objął dłońmi twarz Kao, który mógł tylko patrzeć na niego bez wyrazu. Przez dłuższą chwilę żaden z nich nie wypowiedział ani słowa i mieli wrażenie, że w zapadłej w pokoju ciszy mogli usłyszeć nawzajem bicie własnych serc...

To była jedyna rzecz, która przypominała im, że świat wciąż się kręci, a czas się nie zatrzymał.

        – Myślę... że się w tobie zakochałem, Kao.

– Pete! Nie żartuj ze mnie!

– Mówię poważnie. – zapewnił go stanowczym głosem Pete, nie pozostawiając miejsca na wątpliwości.

Po chwili przysunął swoją twarz bliżej, pozwalając, żeby zetknęły się ze sobą czubki ich nosów i by obaj poczuli swoje gorące oddechy. Pete nie był pewien, czy to z powodu alkoholu, bliskości, czy nastroju, ale w jednej chwili zrozumiał, że nie ma sił, aby się dłużej opierać.

        W momencie, gdy poczuł na swoich ustach miękkość warg Kao, przepełniło go zupełnie nowe uczucie. Ten pocałunek w niczym nie przypominał żadnego z tych, jakie kiedykolwiek otrzymał. Mimo że miał niemałe doświadczenie, to w tej chwili jego serce biło o wiele szybciej nawet niż podczas pierwszego pocałunku. Ciepło ust Kao rozchodziło się po jego ciele, przeganiając całą samokontrolę i burząc wszystkie mury w sercu.

        Tymczasem oszołomiony Kao, zupełnie jakby stojąc z boku, patrzył na to, co się właśnie działo. Serce waliło mu tak mocno, jakby miało zaraz wyskoczyć z piersi, a blada twarz pokryła się ognistym rumieńcem. Zacisnął mocno pięści i wbił paznokcie w dłonie w nadziei, że to mu pozwoli przekonać się, że to nie sen. Ale po chwili, gdy usta Pete'a rozchyliły się, wtulając się w jego... Kao zdał sobie sprawę, że to wszystko było prawdziwe. To nie był sen! To nie była wyobraźnia! Drzwi do jego serca, które trzymał szczelnie zamknięte, w jednej chwili zostały otwarte na oścież i spragniony Kao zaczął żarliwie oddawać pieszczoty ust. To był jego pierwszy pocałunek, ale nie było w nim żadnej niezręczności. Instynktownie całował Pete’a, wkładając w to całą płynącą z jego serca naturalność i zmysłowość. Pete, zachwycony odurzającym smakiem ust Kao, chciał bez reszty zatopić się w tym pocałunku i marzył, by nigdy się on nie skończył. Całą wieczność odkrywali nawzajem swoje wargi, nie mogąc się od siebie oderwać. W końcu to Pete odrobinę się wycofał i nadal dotykając lekko ust Kao, spojrzał mu głęboko w oczy.

– Ty też czujesz to samo, prawda...?

       Chciał się jedynie upewnić, że to naprawdę się dzieje… Czy Kao rzeczywiście go całuje? Czyżby odwzajemniał jego uczucia? W odpowiedzi Kao położył mu dłonie na policzkach i przycisnął swoje usta do jego, składając gorący pocałunek. Ich wargi mocno do siebie przylegały, do chwili, gdy Pete rozchylił swoje, by pogłębić pocałunek, chcąc jeszcze intensywniej go poczuć. Jedną ręką przysunął Kao bliżej, a drugą położył mu na karku, domagając się pogłębienia kontaktu i uniemożliwiając oderwanie ust od jego spragnionych warg.

       Język Pete’a zanurzył się w ustach chłopaka, badając ich wnętrze i ocierając się o jego język, doprowadzając go prawie do szaleństwa. Pozwolili emocjom przejąć kontrolę, nie pojmując nawet, co tak dokładnie się z nimi dzieje. Całowali się, wkładając w pocałunki wszystkie płynące z ich serc pragnienia, głośno przy tym dysząc.

        Nie przerywając pocałunku, nie do końca świadomy tego, co robi, Pete zaczął rozpinać koszulę Kao, pragnąc poczuć dłońmi jego skórę. Po chwili koszula opadła na podłogę. Kao poczuł na skórze chłodne powietrze, ale zanim zdążył zareagować, został błyskawicznie pchnięty na łóżko, a Pete natychmiast znalazł się nad nim. Jego oczy intensywnie błądziły po ciele Kao, z zachwytem badając każdy jego cal. Kao poczuł rozlewające się po nim gorąco, które równie mocno płonęło we wnętrzu Pete'a. Jasna skóra Kao skusiła Pete'a, by ją pocałować, zostawił więc na niej kilka malinek. Nigdy nie przypuszczał, że zauroczenie przyjacielem będzie tak silne. Niesamowicie silne... o wiele bardziej niż to, co kiedykolwiek odczuwał do swoich byłych dziewczyn. 

– Pete! Czy wiesz, co w tej chwili robisz? – leżący pod nim chłopak chciał, żeby dokładnie się zastanowił i był w pełni świadomy tego, co może nastąpić, jeśli nie wyhamują. 

       Szybko uzyskał odpowiedź, gdy z głośno bijącym sercem, patrzył, jak ręce Pete’a sprawnie rozpinają własną białą koszulę. Kao nigdy nie przypuszczał, że ten dzień kiedykolwiek nadejdzie. Dzień, w którym Pete wyzna mu, że się w nim zakochał. Dzień, w którym będą się kochać. Przecież przez cały ten czas Kao wierzył, że Pete interesuje się wyłącznie dziewczynami i to się nigdy nie zmieni. Jak to się stało? Przecież nie było najmniejszych oznak, które wskazywałyby na to, że istnieje choćby minimalna szansa, żeby mógł polubić facetów.

       – Dlaczego miałbym nie wiedzieć? – powiedział Pete, rzucając na podłogę koszulę i odsłaniając przy tym swoje gładkie, doskonale wyrzeźbione ciało. 

Kao z zachwytem patrzył na jego robiącą wrażenie umięśnioną sylwetkę i seksowny sześciopak.

– To nie jest chwilowa zachcianka. Już od jakiegoś czasu zastanawiam się nad uczuciami, które we mnie budzisz.

Pete pochylił się, po czym miękko wyszeptał jego imię, by po chwili składać pocałunki na bladej szyi i upajać się cudownym zapachem skóry. 

– I myślę, że na każde pytanie należy poszukać odpowiedzi.

– J... Jak? – zapytał urywanym głosem Kao, czując dotyk wysyłający fale gorąca po jego ciele, zwłaszcza gdy Pete uwodzicielsko pieścił ustami wrażliwą skórę jego szyi.

– Właśnie ci to teraz demonstruję. 

       Pete uśmiechnął się z satysfakcją, widząc, że Kao odczuwa w tej chwili to samo co on. Przesunął usta w dół do szerokiej klatki piersiowej, pozostawiając za sobą szlaczek czerwonych malinek. Jego ręce przesunęły się w dół i zatrzymały na pasku spodni leżącego pod nim chłopaka. Rozpiął go z łatwością, tak jak wtedy, gdy ściągał ubrania dziewczynom. W tym momencie Kao zrozumiał, że myśliwy zawsze pozostanie myśliwym, niezależnie od tego, czy jego zdobyczą był mężczyzna, czy kobieta!

– Pozwól nam wspólnie znaleźć odpowiedzi na nasze pytania… proszę – wyszeptał błagalnie Pete głębokim, ochrypłym z emocji głosem. 

       Całe jego ciało płonęło pożądaniem, a zahipnotyzowany jego szeptem Kao, odrzucił na bok wszystkie wątpliwości. Nie mógł już dłużej opierać się płonącemu wewnątrz pragnieniu i po prostu pozwolił Pete’owi robić to, co chciał.

 

********************

Jako że pisarz ograbił nas z dalszego ciągu i pozostawił niedosyt, tłumaczka oraz korektorka postanowiły przełożyć swoje wyobrażenia na słowo pisane i tych, którym wyobraźnia nie wystarcza, zapraszamy do tekstu pod tłumaczeniem. 

********************

 

        Kao obudził się następnego ranka i spojrzał na śpiącego obok niego w ogromnym łóżku Pete'a. Ich nagie ciała przykryte były dużym, białym kocem. Nie mógł się powstrzymać, by nie myśleć o tym, co wydarzyło się zeszłej nocy. Na jego twarzy wykwitły ceglaste rumieńce. To było naprawdę krępujące, gdy powiedział, że to jego pierwszy raz. Nie był pewien, jak po przebudzeniu zareaguje Pete. Czy naprawdę go lubił? W jakim kierunku rozwinie się ich związek? Wszystko, o czym myślał, dotyczyło wspomnień z ubiegłej nocy. Czuł się tak cholernie dobrze, kiedy przyjmował pieszczoty i mógł dotykać ciała Pete’a oraz patrzeć na jego intensywne reakcje. Obaj czerpali rozkosz z ich zbliżenia, a Kao był szczęśliwy, ponieważ zrobił to z osobą, którą kochał. 

       – Ummm.

Słysząc mruknięcie Pete’a, domyślił się, że jego kochanek za chwilę się obudzi. Natychmiast postanowił udawać, że jeszcze śpi, nie wiedząc właściwie, jak powinien się zachować. Pete rzeczywiście się obudził. Podniósł się, oparł plecami o wezgłowie łóżka i utkwił wzrok w uśpionym Kao, a na jego ustach nieświadomie pojawił się uśmiech. Wrócił myślami do dnia, kiedy nocował w jego domu. Wtedy Kao spał w tej samej pozycji, z tą różnicą, że teraz znajdował się w jego łóżku i był… nagi. Pamiętał, jak bardzo pragnął go wtedy dotknąć. Dlaczego już wówczas nie podejrzewał, że zaczyna go lubić? Jego uśmiech stał się szerszy, gdy na odkrytych ramionach i szyi dostrzegł purpurowe malinki. Dobrze pamiętał, co się działo i co powiedział do Kao ostatniej nocy. A teraz myślał o tym, że naprawdę się w nim zakochał, chociaż nie był pewien, jak ich związek powinien wyglądać. Był całkiem zdezorientowany, ale powiedział sobie, że chwilowo nie ma potrzeby roztrząsać tematu. Na razie wystarczyło, że się pogodzili… Spojrzał na zegar, który wskazywał 6:30. Wykłady rozpoczynały się o dziewiątej, więc powinien go obudzić, żeby mogli się przygotować.

        – Kao! – delikatnie nim potrząsnął, ale chłopak nawet się nie poruszył. 

Po chwili, z uczuciem, figlarnie rozczochrał mu włosy, myśląc, że Kao wygląda niewinnie jak śpiące dziecko, a on bardzo chciał się z nim podroczyć. 

– Co jest, do cholery?

       Kao, który znakomicie udawał, że jest jeszcze zaspany, odepchnął jego rękę i również oparł się o wezgłowie. Spojrzał w dół na siebie, a później na Pete’a. Byli przecież nadzy! Mimo że koc okrywał dolne partie ich ciał, to jednak Kao czuł się nieco zakłopotany. Nigdy nie pokazywał ciała, nawet swoim męskim przyjaciołom… Pete widział wszystko, ale… nie byli już tylko przyjaciółmi!

– Ach, rumienisz się. – droczył się Pete, głaszcząc jego włosy.

– Przestań.

Kao uchylił się przed jego dłonią i spłonął jeszcze silniejszym rumieńcem. Zamilkli, pozwalając płynąć swoim myślom. Kao zdał sobie sprawę, że ostatniej nocy pili alkohol, a Pete prawdopodobnie wypił więcej od niego. Może miał kaca?

– Jak się czujesz? – zapytał z troską.

– Całkiem świetnie! Fantastycznie! – odpowiedział Pete z uśmiechem, myśląc, że Kao pytał o seks. – Właściwie to ja powinienem być tym, który cię o to zapyta. To był twój pierwszy raz. Bolało…?

– Pieprz się, Pete! Mam na myśli kaca, a nie to! – najeżył się Kao i potrząsnął Petem, czując całą gamę uczuć, od radości poprzez nieśmiałość aż do irytacji. A po drodze jeszcze kilka innych niesprecyzowanych emocji. Przyznawał, że jego uczucia były tak pomieszane, że nie był w stanie do końca ich rozszyfrować. 

– Kto by się zorientował?! Moje myśli krążą wokół czegoś zupełnie innego niż kac. – Pete zaśmiał się radośnie.

– Ty pieprzony zboczeńcu! – burknął Kao z zarumienioną ze wstydu twarzą.

– Zrobiliśmy to razem. Jeśli ja jestem zboczeńcem, to witaj w klubie perwersów.

– Ja nic nie zrobiłem. To byłeś ty!

– Oh taaaaaaak? W takim razie co to za dekoracje? 

Pete wskazał na malinki gęsto rozsiane na jego klatce piersiowej, przypominające wyraźnie o tym, co wydarzyło się w tym łóżku zeszłej nocy. Roześmiał się, widząc, że Kao nie zamierzał wypierać się czynnego udziału w zbliżeniu.

Jeśli nie byłeś naprawdę bez winy, to nie powinieneś kłócić się z Pete'em, bo nigdy nie wygrasz!

       – Myślę, że… Naprawdę cię lubię – powiedział Pete i tym razem jego głos zabrzmiał poważnie. – Ale wciąż nie jestem pewien co dalej. Jestem taki skołowany…

Kao milczał. Doskonale rozumiał, że nie widzieli się w roli kochanków. Pete zawsze interesował się dziewczynami i do ostatniej nocy wyłącznie z nimi uprawiał seks. To, co ze sobą przeżyli, stało się niejako z zaskoczenia, gdy poddając się silnym emocjom, spontanicznie zainicjowali zbliżenie. Teraz gdy te uczucia opadły, nie było się czemu dziwić, że Pete czuł się zdezorientowany.

– Rozumiem. Możemy zacząć jako przyjaciele. – uśmiechnął się do niego Kao, starając się być otwartym. Nie chciał naciskać... Lepiej było, że wyszło to od niego i Pete nie musiał podejmować prób, by dyplomatycznie się wycofać. 

– Nie masz nic przeciwko?

– Mówiłem ci, że rozumiem i naprawdę tak jest.

       Mimo że nie miał żadnych wątpliwości co do swoich uczuć, to był gotów poczekać, aż Pete zastanowi się nad własnymi i nad rodzajem związku, który ich połączy. Kao zgadywał, że obaj zupełnie inaczej podchodzą do tego, co jest między nimi. Przecież już od dawna wiedział jakie uczucia żywi do Pete’a i od niepamiętnych czasów był całkowicie świadomy swojej homoseksualnej orientacji. Pete natomiast dopiero niedawno uświadomił sobie to, co czuje. Skoro cały czas uważał, że pociągają go tylko kobiety, to wcale nie jest dla niego takie łatwe, by ogarnąć niespodziewaną zmianę swojej orientacji… Prawdopodobnie potrzebował trochę czasu na przemyślenia.

       – Ale… żeby się upewnić... poszukajmy odpowiedzi jeszcze raz. Trzeba zebrać więcej danych. – Zanim Kao zdążył wypowiedzieć choćby słowo, Pete pchnął go w dół, przetoczył się i w ułamku sekundy znalazł się na nim. 

Kao nie mógł w to uwierzyć. Właśnie rozmawiali o poważnych sprawach, więc dlaczego Pete to robił? Nie był pewien swoich uczuć, a znów chciał się kochać?

– Nawet o tym nie myśl! Spójrz, jesteśmy spóźnieni!

– Jest dopiero szósta trzydzieści. Nasze zajęcia zaczynają się o dziewiątej. Nadal mamy jeszcze czas.

– Niech cię szlag, Pete!

      Kao zamierzał go powstrzymać, ale jego słaby protest najwidoczniej trafił w próżnię. Jak miał sprawić, żeby napalony do granic możliwości Pete się zatrzymał? Przecież zawsze robił to, co chciał. Kao równie dobrze mógł spróbować odwrócić nurt rzeki. Haha, zupełnie bezcelowe. Nie ma sensu walczyć z żywiołem.

       Kao nie mógł przestać się dziwić... Jeszcze do niedawna Pete’a pociągały wyłącznie kobiety, a teraz nie jest w stanie zapanować nad pożądaniem jego męskiego ciała. 

 

Kilka dni później

Kafeteria na Wydziale Inżynierii

Uniwersytet N

       – I co? Nadal nie powiecie nam, jak udało się wam pogodzić? – June po raz kolejny zaryzykował pytanie.

Przypomniał sobie, że pamiętnego wieczoru, Pete nalegał na odwiezienie Kao do domu, ale nie miał pojęcia, co stało się między nimi później. Nie było żadnych wątpliwości, że coś się wydarzyło, ponieważ następnego ranka obaj nie tylko przyszli razem na uczelnię, ale byli sobie na powrót tak bliscy, jakby nigdy się nie kłócili. Nie! Nie tylko to. Było coś więcej. Wyraźnie można było wyczuć, że są w jeszcze bliższych stosunkach. Na dodatek czasami można było odnieść wrażenie, że żyją w swoim własnym świecie. Gdyby nie fakt, że od dawna się przyjaźnili, a Pete zmieniał dziewczyny jak rękawiczki, to June pomyślałby, że Pete i Kao są nowożeńcami.

– Prawda?! Wszyscy łamaliśmy sobie głowy nad tym, jak was pogodzić, a tu nagle jesteście w tak dobrej komitywie. Jak papużki nierozłączki.

– Przesadzasz Sandee. Jesteśmy tylko przyjaciółmi! – natychmiast zaprotestował Kao.

– Ja tylko sobie żartuję. Ale dlaczego od razu zaprzeczyłeś? Zabrzmiało zupełnie tak, jakbyście się potajemnie umawiali. 

– Przestaniesz?! – Pete rzucił jej krzywe spojrzenie.

– Jak to się stało, że się nagle pogodziliście? No już, gadaj! Inaczej nie będziemy grać rozjemców, gdy znów będziecie się bić. – Thada również dołożył swoje trzy grosze. 

       Tym razem Pete i Kao spojrzeli na siebie, uzgadniając wzrokiem, który z nich ma się tłumaczyć.

– A co niby miało być? Zwyczajnie przeprowadziliśmy prawdziwą męską rozmowę. – powiedział Pete, podczas gdy Kao pomyślał, że nie była to wyłącznie rozmowa. Nie strzępili sobie przecież zbyt długo języków. 

       Tak czy inaczej, bezpieczniej było udzielić wyjaśnienia, ponieważ wystarczył jeden niewłaściwy ruch i natychmiast cały wydział poznałby prawdę. Nie bez powodu o ich przyjacielu mówiono: „wie June, wie cały świat”.

– Męska rozmowa? Po tych morderczych spojrzeniach, którymi się obrzucaliście? Spodziewałem się raczej, że w drodze do domu wzajemnie się pomordujecie. Wiesz co!? Gdy na siebie patrzyliście czekałem tylko na wybuch bomby atomowej. – June nie wydawał się być przekonany.

– Istotnie, omal nie  skoczyliśmy sobie do gardeł, ale potem tak jakoś wyszło, że porozmawialiśmy. Byliśmy w samochodzie, pamiętasz? Nie było gdzie się podziać, więc nie mieliśmy wyboru, jak tylko obgadać sprawę i definitywnie ją załatwić. – Kao pomógł Pete'owi z wyjaśnieniami.

– I to wszystko! A co? Nie cieszycie się, że udało nam się pogodzić? Wygląda zupełnie tak, jakbyście nadal chcieli grać mediatorów. Aż tak bardzo wam się to podobało? – próbował zakończyć rozmowę Pete.

– Oczywiście, że się cieszymy, ale jesteśmy po prostu ciekawi, jakim cudem daliście radę przejść ze skrajności w skrajność. Zupełnie bezproblemowo, bez chowania urazy. – powiedział Thada.

        Kao wcale nie sądził, że to było łatwe... Przecież pojednanie przypłacił utratą dziewictwa…

       – A co z Fongbeer? Dawno o niej nie słyszałem – zapytał June.

– Tak, prawda! Mam nadzieję, że nie będzie żadnych problemów. – Sandee również chciała wiedzieć.

Pete zamilkł, gdyż nie bardzo wiedział, jak to wyjaśnić. Był naprawdę w kropce. W gruncie rzeczy po tym całym dramacie, który zaserwowała mu poprzednim razem, nawet za bardzo jej nie lubił. Przypomniał sobie jak Kao spędzał cały swój czas na pisaniu do niej smsów. Za to Pete odpowiadał na jej wiadomości tak zwięźle, jak to tylko było możliwe. Teraz gdy on i Kao zaczęli odkrywać swoje uczucia, zwracał na nią jeszcze mniej uwagi. Mimo to nie mógł zebrać się na odwagę, aby zakończyć ich związek, ponieważ czuł się winny. To przecież on, w przypływie nieludzkiej głupoty poprosił ją o kolejną szansę i nie poświęcał jej potem odpowiedniej uwagi. Raczej spędzał czas na wymyślaniu wymówek, żeby tylko nie musieć się spotykać. A przecież jeśli kontynuowałby swój związek z nią, Kao z pewnością czułby się z tym źle. Fongbeer właśnie wczoraj wysłała mu smsa z pytaniem, dlaczego nie odpowiedział na jej wiadomość. 

      Kao był świadomy, że Pete nadal się z nią kontaktuje, ale pomijał ten fakt milczeniem. Sam wciąż próbował ogarnąć rozwijającą się między nimi relację. Zmiana nastąpiła tak błyskawicznie, że nadal nie przestawał się dziwić, że coś, co wydawało mu się niemożliwe, stało się rzeczywistością. Doskonale więc rozumiał, że Pete będzie potrzebował czasu, aby uporządkować sprawy z dziewczyną, z którą się spotykał.

       – Co? Nic nie mówisz, bo znowu się z nią kłócisz, tak? – June koniecznie chciał poznać odpowiedź.

– Przecież mamy tylko przyjacielską relację. Dlaczego mielibyśmy się kłócić?

– Taaa, jasne… Dokładnie to samo mówiłeś ostatnim razem. – Thada ze zgrozą przypomniał sobie zachowanie tej pannicy.

– Tym razem nie będzie problemu. Przysięgam! – gwarantował Pete i nie chcąc martwić Kao, próbował zmienić temat, ale pozostała trójka miała sceptyczne miny... Pewność siebie czy przysięgi nierzadko kończyły się cofaniem uprzednich deklaracji, szczególnie w konfrontacji z taką dziewczyną. Wobec kobiecej wściekłości niejeden facet ponosił sromotną klęskę.

– Co się stało, Kao? Dlaczego nic nie mówisz? – zapytał Pete rozumiejąc, że sprawa z Fongbeer może go denerwować. Przecież sama jej obecność w życiu Pete’a z pewnością przypominała mu cios, który od niego skasował. 

– To nic. – pomimo zapewnienia, Kao unikał spojrzenia mu w twarz.

       Pete czuł się zaniepokojony, ale, co gorsza, nie miał pojęcia jak mógł cokolwiek wyjaśnić, skoro znajdowali się pod ostrzałem spojrzeń podejrzliwych przyjaciół.

Planował porozmawiać z nim, kiedy będzie odwoził go do domu, tylko że sprawa okazała się nie być tak prosta, jak zakładał, ponieważ kiedy podniósł wzrok ujrzał zmierzającą w ich kierunku Fongbeer. 

       – Aha! Twoja „przyjacielska relacja” postanowiła odwiedzić cię na naszym wydziale. – June nie pożałował sobie ironii, a wszyscy inni natychmiast poczuli nadchodzące kłopoty. Ostatnim razem, kiedy Fongbeer się tu zjawiła, stała się kością niezgody pomiędzy Petem i Kao. Nie mieli pojęcia, czego narobi tym razem.

       – Hej! 

Dziewczyna uśmiechnęła się do nich, podczas gdy spoglądający na Kao Pete, z niepokojem zauważył, że jego uśmiech staje się coraz zimniejszy i bardziej wymuszony. 

Już wiedział, że tym razem nie może rozegrać tego w ten sam sposób jak poprzednio. 

– Nie widziałam was od kilku dni. Jak się macie? – zapytała grzecznie dziewczyna.

– Świetnie. A co u ciebie? – Sandee dopełniła uprzejmości.

– Radzę sobie, ale nie czuję się za dobrze, bo wasz przyjaciel znowu mnie ignoruje. – uśmiech Fongbeer sprawił, że Pete poczuł się podenerwowany, zwłaszcza gdy skierowała na niego swoje spojrzenie.

– Byłem zajęty. – usprawiedliwił się Pete, któremu nic innego nie przyszło do głowy.

– Tak myślałam. – jej miękki śmiech wskazywał, że tym razem czuła się inaczej, ale Pete nie potrafił odgadnąć, co właściwie chodziło jej po głowie. – Czy nie będzie wam przeszkadzać, jeśli się przysiądę? 

– Och... tak, oczywiście. – Sandee przesunęła się nieco, aby zrobić miejsce Fongbeer, która sprawiała wrażenie, jakby chciała wkraść się w łaski przyjaciół Pete’a.

       Mimo że Pete próbował rozmawiać z nią jak gdyby nigdy nic, to czuł się przy tym dość nieswojo. Kao również zachowywał się normalnie, ale Pete domyślał się, że wcale nie czuje się z tym dobrze.

       Nawet jeśli to Kao był tym, który zaproponował, że nie powinni niczego przyspieszać i zacząć od przyjaźni, to sytuacja nie zapowiadała się dobrze.

 

Tłumacz: Juli.Ann

Korekta: Baka

 

Poprzedni 👈             👉 Następny



********************

To z czego ograbił nas pisarz

Tekst poniżej to opis tego, co mogło wydarzyć się w sypialni Pete’a, stworzony przez Juli.Ann i Bakę. Wersja bardzo subiektywna i stanowczo dla osób powyżej 18 roku życia. Czytacie na własne ryzyko.

********************





        Całowali się tak, jakby świat miał się za chwilę skończyć. Zachłannie, mocno, drapieżnie. Pete nigdy by nie pomyślał, że usta Kao będą tak doskonale pasować do jego. Smak, zapach i miękkość, pełna akceptacja i ciekawość to wszystko sprawiało, że jego ciało reagowało tak jak jeszcze nigdy i na nikogo. Po tylu pocałunkach z dziewczynami, czuł, jakby dopiero dziś całował się po raz pierwszy.

      Natomiast Kao nie miał pojęcia, jakim cudem jego wargi doskonale wiedzą, co robić, a język tak umiejętnie splata się z językiem Pete’a. Cały czas pytał się w myślach, czy to wszystko dzieje się naprawdę i czy nie jest jego kolejną, niespełnioną fantazją.

Gdy zabrakło im powietrza, musieli się na chwilę od siebie oderwać. Patrzyli spod przymrużonych powiek, nie do końca pewni, czy robią to, co powinni, ale przekonani, że na pewno tego chcą.

       Tym razem to Kao przywarł do ust partnera, delikatnie gryząc je i skubiąc. Oddech Pete’a znów przyspieszył. Ich dłonie, do tej pory błądzące po szyi i ramionach, nabrały odwagi, by zsunąć się niżej, poznając krzywizny swoich sylwetek. Kiedy pozbywali się reszty ubrań, otwierały się przed nimi nowe miejsca, w które mogły zabłądzić spragnione usta. Wargi Peta zaczęły powolną wędrówkę od kształtnej szczęki, poprzez szyję, obojczyki i w dół do sterczącego sutka. Gdy dotknął go czubkiem języka, Kao westchnął głośno, a zaplątane we włosach Pete’a dłonie szarpnęły go do góry, do wciąż nie w pełni zaspokojonych ust. Języki kontynuowały więc zabawę, a oddechy robiły się coraz krótsze.

       Gdzieś w podświadomości Pete’a wciąż tkwiło jeszcze niezadane pytanie: co dalej? Wszystkie jego doświadczenia seksualne, związki i jednorazowe przygody były z dziewczynami i nigdy nie podejrzewał, że to się zmieni. Oczywiście miał niejakie pojęcie o tym, jak mogliby to robić faceci, ale nigdy wcześniej tego tematu nie zgłębiał, bo po co? Dopiero całkiem niedawno, kiedy zaczęły zalewać go coraz intensywniejsze uczucia do Kao… Dopiero wtedy, zaczął szukać na ten temat informacji. Musiał przecież, przynajmniej w teorii, sprawdzić, czy pociągają go męskie ciała. Nie chciał ignorować tematu, ale wcale nie był do końca przekonany, czy podobają mu się faceci. Jednak kiedy poczuł usta Kao na swoich, wszystkie wątpliwości się rozwiały. Teraz już wiedział.

       Nawet jeśli nie pociągali go mężczyźni, to bez żadnych wątpliwości pociągał go ten jeden, leżący w tej chwili z zarumienioną twarzą i nabrzmiałymi ustami na jego łóżku. Mimo godzin spędzonych przed ekranem laptopa, teraz, w praktyce wyraźnie poczuł, że nie ma pojęcia czy będzie potrafił dać przyjemność swojemu partnerowi. Coraz śmielej jednak dotykał mężczyzny, którego pragnął nie tylko ciałem, ale i sercem.

       Drżący z pożądania Kao także zastanawiał się, jak się to wszystko potoczy. Od dawna wiedział, że jest gejem. Nigdy nie miał partnera, jednak czasy internetu pozwoliły mu zgłębić teorię tego, co i jak miałoby się wydarzyć, gdyby jednak go kiedyś znalazł. Nie przypuszczał tylko, że chociaż ten pierwszy raz wydarzy się z kimś, kogo sobie wymarzył, to ten ktoś do tej pory nigdy nie sypiał z chłopakiem.

       Obaj czuli, że chwila, w której trzeba będzie podjąć jakieś decyzje, coraz szybciej się zbliża. Leżeli tak blisko siebie, że nie dało się nie zauważyć, jak bardzo każdemu z nich podoba się to, co robią. Żaden z nich nie miał już na sobie ubrania z wyjątkiem bokserek. Ciasno spleceni, zdyszani i głodni siebie, czuli, że nic ich nie zatrzyma.

        – Pete… – wyszeptał Kao, odrywając się na chwilę od całowania pulsującej na szyi chłopaka żyłki. – Chcę się z tobą kochać. Chcę, żebyś mnie wziął, ale ja jeszcze nigdy…

Pete otworzył szeroko oczy, słysząc, jak grzeczny i poukładany Kao, wypowiada to na głos.

– Hmmm. Ja też bardzo tego chcę… I dla mnie to też będzie niejako pierwszy raz. Nigdy wcześniej nie pragnąłem żadnego mężczyzny… 

– Wiem… Poradzimy sobie…

    Ta krótka wymiana zdań wystarczyła, żeby cała niepewność i wszystkie obawy zniknęły, pozostawiając już tylko fascynację oraz pragnienie, by się ze sobą połączyć. Przez materiały bokserek widać było ewidentne dowody ich podniecenia. Pete położył się na leżącym na plecach Kao i rozpoczął poznawanie jego ciała, zaczynając od ust.

   Wilgotna ścieżka języka, dotyk gorących dłoni, przyśpieszony oddech Pete’a, to wszystko doprowadzało Kao do obłędu. Jego ciało przebiegał dreszcz za dreszczem, a plecy coraz częściej wyginały się w łuk, jednocześnie pragnąc więcej i bojąc się, że to „więcej” spali go na popiół. Wciąż trzymał jedną dłoń na głowie partnera, podczas gdy druga coraz mocniej ściskała prześcieradło, dając znać jak mu dobrze, zwłaszcza że język Peta właśnie dotarł do linii bokserek i bez wahania polizał wychylający się z nich czubek penisa.

– Aaaaaa...

Ten dźwięk, wyrzut bioder i szarpnięcie za włosy były najlepszymi dowodami na to, że wszystko idzie we właściwym kierunku.

      Pete powolutku zsunął się z łóżka, równocześnie ściągając bokserki Kao… Stając przy stopach partnera i obserwując jak jego penis pręży się coraz bardziej – powolutku, jakby leniwie – wsunął dłoń pod gumkę swojej bielizny. Kao wsparł się na łokciach, a jego błyszczące z podniecenia, coraz szerzej otwarte oczy, nie wierzyły, że to, co widzi, dzieje się naprawdę. Pete, wymarzony i niedostępny, milion razy podglądany kątem oka bohater jego najgłębiej skrytych, mokrych snów, patrzył na niego dzikim wzrokiem i wyraźnie było widać, jak bardzo podoba mu się to, na co patrzy. 

Na widok wielkości penisa swojego partnera, Kao stracił oddech i zamrugał oczami. Pete sięgnął do szuflady nocnej szafki i wyciągnął z niej żel nawilżający oraz opakowanie kondomów. Bezbrzeżnie zdziwiona mina Kao wywołała u niego podszyty zawstydzeniem uśmiech:

– Ja… ostatnio tak często o tym myślałem… przygotowałem się…

– Czy ty tutaj też z…

– Nie. – chłopak zrozumiał w lot, o co chciał zapytać Kao. – Żadna dziewczyna nigdy tutaj nie była. Jesteś jedyną osobą, która kiedykolwiek znalazła się w moim łóżku.

      Powoli położył się obok Kao, jedną ręką zagarniając go jak najbliżej siebie, a drugą bez zastanowienia chwytając oba członki. Gdy ich usta znowu się połączyły, Pete poczuł, jak bardzo spragnione jego dotyku były wargi Kao. Natychmiast je rozsunął, dając jego językowi pole do popisu i nie pozostając dłużnym. Jedna dłoń Kao błądziła po głowie i szyi partnera, podczas gdy druga sunęła po jego boku, badając zagłębienia i ucząc się reakcji.

       Wciąż pobudzane penisy drżały coraz mocniej. Pete poczuł, że zwariuje, jeśli za chwilę nie zatopi się we wnętrzu Kao. Nie odrywając ust, zmienił pozycję i bez przerywania pocałunków, zaczął przesuwać się w dół. Jego usta i ręce odkrywały nowy szlak na ciele Kao, pierwszą ścieżkę prowadzącą do spełnienia. Czubek języka, który jeszcze przed chwilą stykał się z językiem Kao, powolutku przesunął się na jego szczękę i śledząc pulsującą żyłkę na szyi, zszedł do obojczyka. Tam, delikatnie, ale zaborczo Pete docisnął wargi i zęby, gryząc i ssąc, aby naznaczyć drżącą skórę trwałym śladem.

    – Mój! – wyrwało mu się zachrypniętym głosem, a paznokcie Kao wbijające się w jego biodro dały znać, że zrozumiał i bardzo mu się to podoba.

       Pete podjął wędrówkę, pozostawiając wilgotne ślady i czerwone malinki. Zsuwał się coraz niżej, aż zatrzymał się, mając przed oczami wilgotnego członka partnera. Znów delikatnie go pocałował, zastanawiając się równocześnie, jakim cudem nie ma z tym najmniejszego problemu i uważa to za coś, co chce robić… Sięgnął w bok po tubkę, którą wcześniej położył na łóżku i delikatnie wycisnął żel na swoje palce. Obserwujący go cały czas i coraz ciężej oddychający Kao, zdecydowanym ruchem podłożył pod swoje biodra jedną z leżących przy wezgłowiu poduszek. Na widok otwierających się przed nim pośladków, Pete poczuł się tak, jakby z jego płuc uleciało całe powietrze. Po chwili uklęknął między nogami partnera i nawilżonymi palcami, delikatnie potarł wejście. Kao drgnął i patrząc na Pete’a, wydyszał:

– Po jednym palcu… Ale nie baw się za bardzo… Nie mogę się doczekać… – A gdy skończył mówić i oblizał spierzchnięte wargi, penis Pete’a stał się jeszcze bardziej sztywny.

      Słuchając instrukcji, chłopak powoli wsuwał palec wskazujący w wąski i ciepły kanalik, zastanawiając się, jak to będzie, gdy w to ciasne wnętrze wciśnie się jego członek. Na samą myśl poczuł, że musi przyśpieszyć, zanim jego pragnienia przedwcześnie zakończą zabawę. Powoli włożył drugi, a potem trzeci palec. Drugą ręką gładził pośladki i jądra Kao, patrząc, jak tamten coraz mocniej wygina się i coraz częściej wychodzi naprzeciw jego palcom, zamiast od nich uciekać. Wiedział, że jego działania mają ułatwić mu drogę do środka, więc krzyżował je, poruszał nimi, rozszerzał, powodując, że mocno ściśnięty wcześniej tunel zaczynał pozwalać mu na coraz więcej.

      Kao, wciąż wsparty na łokciach, patrzył na Pete’a, a jego wzrok powoli zachodził mgiełką szaleństwa. Potargane włosy, spuchnięte i czerwone usta z oblizującym je co chwilę językiem, powodowały u jego partnera zachwyt i niemożność odłożenia tego choćby jeszcze na chwilę. Pete wyjął palce spomiędzy pośladków Kao, wywołując u niego ciche westchnienie w proteście na brak stymulacji. Drżącymi rękami chwycił prezerwatywę, rozerwał zębami opakowanie i szybko się zabezpieczył. Zaraz potem obficie nawilżył żelem swojego penisa, jak i wejście partnera.

      Kao patrzył na niego ufnie, drżąc w oczekiwaniu. Gdy tylko Pete przysunął się bliżej, uniósł nogę, kładąc ją na ramieniu chłopaka, a drugą podgiął i odsunął do boku. Pete pogłaskał delikatnie jego udo i nie mogąc dłużej czekać, powoli, centymetr po centymetrze wciskał swojego penisa w lekko rozchylone wejście. Uważnie obserwował twarz leżącego pod nim kochanka, żeby nie przeoczyć nawet najmniejszej jego reakcji. 

     Kao poczuł ból i z całych sił spiął się, jednocześnie koncentrując się na tym, by nie cofnąć bioder i spróbować się rozluźnić. Spodziewał się bólu i wiedział jak ważne będzie to, by Pete nie pomyślał, że go krzywdzi. Jednak mimo ostrożności chłopak wyczuł, że coś jest nie tak i na chwilę się zatrzymał.

– Wszystko w porządku, tylko chwilę poczekaj, zaraz… – wyszeptał Kao przerażony tym, że Pete mógłby się wycofać. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie, by zrozumieć, że nie tylko on odczuwał przyjemność i nie tylko on na nią czekał. Czując dłoń Pete’a na swoim członku, a usta na łydce rozluźnił się i nieoczekiwanie szarpnął do przodu, nabijając płynnie na sztywnego penisa.

       Pete jeszcze nigdy nie czuł się tak blisko nikogo. Poczekał chwilę, żeby jego kochanek przystosował się do wypełniającego jego wnętrze członka, który idealnie przylegał do ścianek tunelu. Powoli zaczął się poruszać. Wykonując posuwiste ruchy, czuł, jak idealnie pasuje do tego wnętrza. Wyginający plecy i pojękujący Kao był dowodem, że wszystko, co się dzieje, im obu daje satysfakcję.

Nachylając się w jego stronę, Pete poczuł, że wsuwa się jeszcze głębiej. Nagle zobaczył, jak Kao wygina się tak, jak nigdy dotąd, a z jego ust wydobywa się głośny jęk:

– Pete… Ah… Tak… tam, tam… Mocniej…

        Pete pomyślał, że najwyraźniej właśnie udało mu się znaleźć najwrażliwszy w ciele mężczyzny punkt, o którym czytał. Każde pchnięcie, które precyzyjnie trafiało w to samo miejsce, wyrywało kolejny chrapliwy jęk z ust Kao. Wszystko, co się działo, doprowadzało go do wrzenia, jego pchnięcia były coraz szybsze, a ponieważ celował wciąż w jedno miejsce, po chwili członek Kao drżał tak samo mocno, jak całe jego ciało. Pete przytulił do siebie partnera, chcąc w tej chwili mieć go jak najbliżej i wpił mu się w usta, poruszając się coraz gwałtowniej.

       Kao był jednym wielkim bałaganem. Wszystko, co czuł, czego się spodziewał, o co się bał, każde marzenie i przypuszczenie zostało właśnie zmiecione z powierzchni ziemi przyjemnością, jaką dawał mu Pete. Jego penis, który go wypełniał, uderzając regularnie w prostatę, wysyłał go w kosmos. Jego usta, zaborczo wbijające się w jego wargi nie pozostawiały wątpliwości, jak bardzo jest pożądany. Jego ręce, zaciskające się coraz mocniej jakby chciały równocześnie przekazać prawo własności i konieczność opieki. Wszystkie te nowe doznania doprowadzały go do obłędu. 

        Poruszali się szybko i gwałtownie, a mimo to znaleźli wspólny rytm, który coraz mocniej pokazywał im, jak bardzo do siebie pasują. Ich oddechy stawały się bardziej urywane, a pocałunki z minuty na minutę mocniej dawały znać, że koniec jest już bliski. Z każdą sekundą mniej skoordynowane uderzenia Pete’a, były odpowiedzią na coraz mocniejszy ucisk z sekundy na sekundę wzmagający się na jego penisie. Kolejne wygięcie w łuk pleców Kao zapowiadało, że jego przyjemność również krąży na orbicie.

        Pete jeszcze mocniej przyciągnął go do siebie, chcąc czuć, jak penis partnera drży między ich ściśniętymi ciałami. I już po kilku sekundach poczuł, jak uwięziony między nimi członek zaczyna pulsować. Jęki Kao, jego paznokcie wbite w plecy i usta z zapałem ssące jego wargi, również jego doprowadziły do kulminacji. Nie pamiętał, by kiedykolwiek wcześniej orgazm dał mu tak silne poczucie spełnienia i bycia we właściwym miejscu z właściwą osobą.

       Jeszcze przez kilka minut leżeli bez ruchu. Po chwili Pete wysunął się z Kao, pozbył prezerwatywy i mocno go do siebie przytulił. Nie było ważne to, jak byli spoceni i brudni. Liczyło się tylko to, że czuli się szczęśliwi.

 

Autorki: Baka & Juli.Ann 

 

Poprzedni 👈             👉 Następny

 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty