BK – Rozdział 14

 


Podwójne standardy


Parking przy Wydziale Inżynierii

Uniwersytet N

     Sandee przeprosiła towarzystwo, ponieważ jej starsza siostra przyjechała, by odebrać ją z uczelni, a chwilę później również Thada i June się pożegnali. Wyglądało na to, że Fongbeer miała nadzieję, że Pete odwiezie ją do domu. Mimo że chłopak chciał być dżentelmenem, to jednak zdawał sobie sprawę, że zrobienie tego i pozostawienie Kao samego mogłoby zniszczyć ich związek.

     Więc zanim Fongbeer zdążyła wyrazić swoją prośbę, Pete obwieścił, że musi załatwić kilka spraw i nie będzie mógł jej zawieźć. Nie chcąc nalegać, dziewczyna bezzwłocznie się pożegnała i odeszła pozostawiając już tylko Pete’a i Kao.

     Po chwili obaj skierowali się w stronę parkingu. Pete zatrzymał się przed samochodem, sygnalizując tym samym, że chciałby porozmawiać. W międzyczasie zrobiło się dość późno, więc parking zdążył już opustoszeć. Pete uznał to za idealną okazję, aby wyjaśnić sprawy między nimi.

– Jesteś na mnie zły? – zapytał.

Właściwie mogliby rozmawiać podczas jazdy, ale nie chciał tego, przewidując, że dalsze odwlekanie doprowadzi go do szału. Widział przecież emocje na twarzy Kao, gdy tylko Fongbeer przysiadła się do ich stolika. 

     – A co? Myślisz, że powinienem być szczęśliwy? – odpowiedział surowym głosem, pytaniem na pytanie, Kao. 

Rozdrażniony pomyślał, że to był przecież jego głupi pomysł, by dać Pete'owi czas do namysłu. Uważał, że nie powinien na niego naciskać. Jednak Pete nadal nie podjął decyzji. Po prostu zachowywał się jak zwykle i spędzał czas na rozmowach zarówno z nim, jak i Fongbeer.

     W miarę upływu kolejnych dni Kao zaczął czuć, że to nie było wobec niego sprawiedliwe... Pete nie mógł przecież zjeść ciastka i równocześnie oczekiwać, że pozostanie ono nietknięte. Poczuł się tak, jakby chłopak przespał się z nim tylko dla wygłupu, ewentualnie, by zabić nudę.

     – Przepraszam, jeśli zraniłem twoje uczucia, ale nie wiedziałem, że potraktujesz to poważnie. – tłumaczył mu Pete.

– Co masz na myśli? Uważasz, że ja się tylko bawię? Że przespałem się z tobą, bo akurat nie miałem nic lepszego do roboty? 

– Nigdy nie pomyślałem w ten sposób, ale przecież sam zaproponowałeś, że możemy zacząć od przyjaźni…

– Masz rację, ale to nie znaczy, że możesz grać na dwa fronty. Rzeczywiście nie chcąc na tobie niczego wymuszać, zdecydowałem się być cierpliwy i dać ci trochę czasu do namysłu. Nie sądziłem jednak, że wykorzystasz ten czas na to, by rozwijać swoją relację z Fongbeer. Czy to ma być zapłata za moją wyrozumiałość? 

– Powiedziałem, że jest mi przykro, ale nie mogę jej teraz odciąć. – Pete próbował wyjaśniać. Był o wiele spokojniejszy niż wcześniej. – Pogodziłem się z nią tuż przed tym, zanim sprawy między tobą i mną nabrały znaczenia, nie miałem pojęcia, jak to się potoczy. Czy nie będzie to okrutne, jeśli zaserwuję jej teraz kosza?

– Dlaczego się z nią pogodziłeś, skoro nie jesteś zainteresowany?

– Byłem zdezorientowany, myślałem, że lubię ją, a nie ciebie. – Pete powiedział prawdę. Gdyby wiedział wtedy, co tak naprawdę czuje do Kao, to przecież nigdy nie pogodziłby się z tą nieobliczalną panienką i teraz sprawy wyglądałyby zupełnie inaczej.

– To kim my właściwie teraz dla siebie jesteśmy? – zapytał chłodno Kao. 

     Chociaż to, co powiedział Pete, było logiczne, to jednak zdecydowanie nie miał ochoty pozostać dłużej jego "zabawką". Jeśli nie postawi sprawy jasno, to Pete nie podejmie w najbliższym czasie żadnej konkretnej decyzji, pozostawiając ich relację w zawieszeniu.

Niestety Pete nie był w stanie dać mu jednoznacznej odpowiedzi. Uznał więc, że może... milczenie będzie najlepszym wyjściem.

– Dobrze, jeśli tego właśnie chcesz…

    Pete spojrzał na niego zdezorientowany, ale Kao nie wyjaśnił nic więcej. Zamiast tego odwrócił się, uznając rozmowę za zakończoną. Pete szybko złapał go za rękę i obrócił do siebie, stając z nim twarzą w twarz. 

– Jesteś niepotrzebnie zazdrosny.

     Zaraz po tym, jak to powiedział, popchnął Kao na swój samochód i podszedł bliżej. Jego wysoka, umięśniona sylwetka pochyliła się w stronę chłopaka, podczas gdy ręce spoczęły po jego bokach, gdy zamykał go w swoich ramionach.

– Co by było, gdybym zrobił to samo? Ciekawe, czy czułbyś się z tym dobrze?! – wyrzucił Kao, po czym odchrząknął i mocno go odepchnął. 

     Obejmujący go Pete nawet nie drgnął. Wręcz przeciwnie, przysunął się jeszcze bliżej, wtulając się w niego całym ciałem. Mogli czuć nawzajem swoje gorące oddechy i ciepło skóry. Obaj przypomnieli sobie noc, w której ich związek sięgnął znacznie głębiej.

     Przenikliwe spojrzenie Pete'a wbiło się w oczy Kao, po czym przesunęło w dół, na kuszące usta. Pragnienie skosztowania ich słodyczy wyraźnie odbiło się w jego wzroku, a sekundę później, Pete pochylił się, poddając się swojemu pragnieniu.

     Jednak... ledwo wargi Pete'a spotkały się z ustami Kao, usłyszeli odgłos upuszczanych na ziemię przedmiotów. Odskoczyli od siebie i odwrócili w stronę, z której dochodził. Ktoś uważnie się w nich wpatrywał… i ta osoba była zszokowana tak samo, jak oni. Cała trójka zamarła, przypominając woskowe figury w gabinecie Madame Tussaud.

    Serca Pete'a i Kao biły jak szalone nie tylko z podniecenia, które ogarnęło ich chwilę wcześniej, ale równocześnie z niepokoju. Ich bliski związek przestał być wyłącznie ich wspólnym sekretem...! Potwierdziło się powiedzenie, że na tym świecie nie ma tajemnic, a wszystko wcześniej czy później i tak się wyda. Tylko dlaczego stało się to tak szybko? 

     – Sandee.

Wymamrotali jej imię, jakby właśnie przyszli do siebie, podczas gdy w szoku przypatrywali się osłupiałej dziewczynie. 

– Przepraszam. Ja... nie chciałam przeszkadzać. – na twarzy Sandee pojawił się słaby uśmiech. 

– Nie ma sprawy. A tak w ogóle, to co tu robisz? Myślałem, że już dawno temu odjechałaś. – zapytał Pete z obojętną z pozoru twarzą.

     Natomiast zarumieniony z zażenowania Kao, nie potrafił nawet podnieść oczu i zdecydowanie nie czuł się na siłach, by zmierzyć się z jej spojrzeniem.

– Zostawiłam potrzebne materiały, więc wróciłam w nadziei, że spotkam tu jeszcze Kao... Ale mogę poczekać z tym do jutra.

     Sandee szybko podniosła z ziemi upuszczone rzeczy i chciała oddalić się w pośpiechu, myśląc, że powinna pozwolić Kao i Pete'owi kontynuować rozmowę. Przecież naprawdę nie miała zamiaru im przerywać. Ale... była tak zaszokowana tym, co zobaczyła, że jej ciało instynktownie zamarło, a przedmioty wypadły jej z rąk. 

– Sandee, zaczekaj.

Dziewczyna zatrzymała się i zwróciła twarz w ich kierunku.

– Nie chcę, żeby ktoś się o tym dowiedział…

– Rozumiem, nikomu nie powiem. – skinęła poważnie głową, a na jej twarzy wyraźnie malowało się współczucie.

     Doskonale rozumiała, dlaczego chcieli utrzymać swój związek w tajemnicy. To przecież jasne, że nie marzyli o tym, by znaleźć się w centrum uwagi. Chociaż świat stał się bardziej otwarty, to jednak nie wszyscy akceptowali homoseksualizm. W dodatku nawet ci, którzy nie mieli nic przeciwko gejom, niekoniecznie musieli poprzeć ich relację. Pete i Kao zapewne chcieli żyć w spokoju, nie stając się celem krzywdzących plotek. Tak właśnie działał świat i dziewczyna również była tego świadoma.

– Dzięki. – powiedział Pete, a Sandee natychmiast pożegnała się i odeszła. 

     Chłopak wiedział, że skoro przyjaciółka dała słowo, to nikt nie pozna ich tajemnicy. Odwrócił się do milczącego Kao, który nie zamierzając kontynuować rozmowy, bez ociągania wsiadł do auta. Pete westchnął, po czym zajął miejsce po stronie kierowcy i uruchomił silnik. Wiedział, że nie było sensu, by dodawać cokolwiek, zanim nie rozwiąże problemu z Fongbeer. Przyszło mu na myśl, że powinien jak najszybciej zakończyć tę sprawę, zanim za swoją opieszałość zostanie ukarany utratą Kao.

      „Dobrze, jeśli tego właśnie chcesz” – Pete nie brał na poważnie tego, co usłyszał od Kao do czasu, gdy któregoś dnia po zajęciach ujrzał samochód Suna podjeżdżający pod ich uczelnię. Najwidoczniej ten cholerny facet zjawił się tu, żeby odebrać Kao i Pete nie był jedynym, który gapił się w oszołomieniu na nowo przybyłego. Reszta przyjaciół była równie zaskoczona jego widokiem.

     June, Thada i Sandee całkiem na serio martwili się, że Pete i Kao znowu się pokłócą, ponieważ wiedzieli, że Pete był zbyt zaborczy wobec swojego przyjaciela. Widzieli próbki jego wybuchowego temperamentu, kiedy chłopak szalał na widok Suna poprzednim razem. Dokładnie tego samego zdania był obiekt ich rozmyślań, który doskonale zdawał sobie sprawę, że nie będzie umiał zachować neutralnej postawy. Przyznał bez wstydu, że wcale nie podoba mu się obraz tych dwóch, znajdujących się w takiej komitywie i był świadomy, że Kao wie, jak bardzo tego nienawidził. Czyżby celowo zamierzał wywołać w nim zazdrość? Czy naprawdę użył tak nikczemnej metody, aby wywrzeć na nim presję?

     – Nie wiedziałem, że jesteś umówiony z Sunem. Nic nie wspominałeś. – zaczął June.

– Dlaczego miałbym się wam ze wszystkiego spowiadać? – na twarzy Kao nie odbiły się żadne emocje. 

– Na wszelki wypadek, gdybyśmy na przykład chcieli pójść na imprezę lub zjeść razem kolację. 

– W takim razie trzeba uzgadniać wspólne wypady z wyprzedzeniem. Tym razem Sun zapytał mnie pierwszy.

– Dokąd z nim idziesz? – głos Pete’a był zimny, chociaż jego serce dosłownie płonęło.

– Do jego kawiarni. Sun ma nowy przepis na przyrządzanie kawy i chcę jej spróbować. 

    Pete skrzywił się, ale zanim zdążył coś powiedzieć, Sun podszedł do ich stolika. Chłopak westchnął ciężko, nie mając pojęcia, ile razy musiałby westchnąć, by przestać czuć się tak cholernie rozdrażnionym.

– Jak leci? – przywitał się przyjaźnie Sun, na co wszyscy, z wyjątkiem Pete’a, odpowiedzieli uśmiechem.

Patrząc na mężczyznę, Pete nie mógł nie myśleć o dniu, w którym wciął się między niego a Kao w restauracji z grillem… Uśmiechy, które tamci wymieniali między sobą, wciąż były żywe w jego umyśle i nieodmiennie go dręczyły. Serce płonęło mu z irytacji za każdym razem, gdy tylko sobie o tym przypomniał.

– Musimy się coraz ciężej uczyć. A co u ciebie? Czy twoja kawiarnia ma się dobrze?

– Całkiem nieźle. Zdaje się, że zaczęła być o wiele bardziej znana. To z pewnością dzięki użyciu do promocji tych pięknych zdjęć Kao. Muszę mu za to dać pełny kredyt, w ramach podziękowania. 

– Cóż, skoro dostałem wynagrodzenie, to przecież musiałem na nie zarobić. 

– Kao powiedział, że masz nowy przepis na kawę. Chcielibyśmy go kiedyś spróbować.

– Zawsze jesteście mile widziani. Po prostu powiedzcie, kiedy chcecie przyjść. Zarezerwuję dla was stolik. Ale teraz muszę wziąć ze sobą Kao. Do zobaczenia.

     Zanim obaj zdążyli ujść trzy kroki, Pete rzucił się do przodu i chwycił Kao za ramię. June, Thada i Sandee natychmiast wstali, przygotowując się do interwencji na wypadek, gdyby zirytowany chłopak za daleko się posunął. Pete, ku ich zaskoczeniu, nie powiedział, ani nie zrobił nic więcej. Wpatrywał się tylko w Kao, ale... wszyscy mogli poczuć wokół nich naładowaną emocjami atmosferę.

     June i Thada wzięli reakcje Pete’a za nadmierną zaborczość wobec przyjaciela, podczas gdy zmartwiona, znająca ich sekret Sandee, natychmiast zorientowała się, że kierował się zazdrością. 

     – Muszę z tobą porozmawiać.

– Sun, proszę, poczekaj na mnie w samochodzie. Będę tam za chwilę.

Sun spojrzał na nich, nie do końca ufając w pokojowe zakończenie tej „rozmowy”, ale słysząc poważny głos Kao, nie miał wyboru, jak tylko ulec. Po chwili skinął głową i odszedł, a Pete pociągnął Kao w przeciwnym kierunku.

– Hej, dokąd idziecie? – wykrzyknął zmartwiony June.

– Odpierdol się! – warknął Pete, nie oglądając się nawet za siebie.

     Gdy zniknęli z pola widzenia, June podrapał się po głowie, patrząc na Sandee i Thad’ę, zupełnie jakby szukał u nich odpowiedzi, na co jedynie potrząsnęli głowami. Nawet jeśli Sandee wiedziała, na czym dokładnie polega problem, nie odezwała się ani słowem, nie mając zamiaru się wtrącać. To co mogła zrobić, to w milczeniu wspierać i pocieszać oraz modlić się, żeby udało im się jak najszybciej pogodzić.

     Pete z ogromnym wysiłkiem starał się stłumić swój gniew, gdy ciągnął Kao na tyły budynku wydziału. W tym miejscu będzie mógł spokojnie z nim porozmawiać, ponieważ nigdy nie zapuszczali się tutaj żadni studenci. Gdy tylko się zatrzymali, Kao natychmiast wściekle wyszarpnął rękę z jego uścisku. 

– Co, do cholery, jest z tobą nie tak?! – zapytał ze złością.

– To ja muszę cię o to zapytać! Co ty, kurwa, próbujesz odstawiać?! – ryknął Pete, błyskawicznie tracąc nad sobą kontrolę. 

Nie miał pojęcia, jaki cel przyświecał Kao. Co on sobie myślał? Czy istotnie używał Suna, żeby wywrzeć na nim presję?

– Po prostu idę do jego kawiarni. Jaki masz, kurwa, problem?

– Wiesz, że nienawidzę cię z nim oglądać.

– Dlaczego nie mogę się z nim spotykać? Byłem z nim blisko jeszcze zanim poznałem ciebie.

– Właśnie o to chodzi! Shit! – zirytowany Pete groźnie warknął, jeszcze bardziej wkurzając tym przyjaciela. 

     Kao pomyślał, że Pete zachowuje się jak pies ogrodnika. Na dodatek stosuje dwie różne miarki. Podczas gdy sam poświęcał czas Fongbeer, to jemu najwidoczniej zabraniał spotykania się z kimkolwiek innym… Kao, który już od tak dawna potajemnie się w nim kochał, pomyślał, że zdecydowanie zbyt długo dbał wyłącznie o niego i zupełnie niepotrzebnie mu pobłażał.

– Jestem skłonny trzymać się z dala od innych facetów, jeśli jasno postawisz sprawy między nami. – powiedział zimnym głosem.

     Nie zamierzał dłużej pozwalać Pete'owi, by zachowywał się w ten sposób. Jeszcze do niedawna znosił wszystko i pozwalał się ranić przebywając w jego towarzystwie, ponieważ nie śmiał nawet marzyć o tym, że jego uczucia zostaną odwzajemnione. Teraz gdy sytuacja uległa diametralnej zmianie, był zdania, że obaj powinni dbać o to, aby wzajemnie się nie krzywdzić. Miał zamiar stanąć we własnej obronie, bo nie miał już ochoty na to, aby nieustannie nadstawiać policzek. Pomyślał, że Pete’owi potrzebna jest lekcja, bo nie wydawało się, że samodzielnie będzie potrafił otworzyć oczy…

– Czy ty próbujesz się na mnie odegrać?

– Nie. Po prostu jestem zdania, że mamy takie same prawa! Przecież powiedziałeś, że nie jesteś pewien swoich uczuć. Zgodziłeś się, żebyśmy zaczęli jako przyjaciele, ale skoro w tym samym czasie spotykasz się z kimś innym, to znaczy, że ja również mogę tak robić.

     Po tych słowach bezzwłocznie się oddalił. Nie oglądając się za siebie, pozostawił gotującego się ze złości Pete'a.

     Z mizernym skutkiem próbujący uspokoić się chłopak pomyślał, że Kao nie miał nawet pojęcia, jak wielką presję na nim wywarł. Tym razem czuł się po stokroć bardziej niespokojny niż kiedykolwiek!

 

Blue Sky Café

Minęła prawie godzina, od przybycia Suna i Kao do kawiarni.

W drodze Kao gawędził z Sunem, nie chcąc dać mu powodu, żeby się martwił. Sam jednak był zaniepokojony tym, że Pete’owi być może wcale na nim nie zależy. Bo dlaczego tak długo zajmowało mu podjęcie decyzji?

Jednak przebywając w towarzystwie Suna, od razu poczuł się lepiej, ponieważ mężczyzna był dla niego jak przyjaciel, a nawet starszy brat, któremu mógł zaufać.

     – Chciałem cię o coś zapytać – powiedział Sun zaraz po tym, jak wysiedli z samochodu i skierowali się do kawiarni. Słysząc te słowa, Kao zatrzymał się, a Sun również przystanął, ponieważ wydawało się, że rozmowa o tym w środku byłaby niewygodna.

– Co się stało? Brzmisz tak poważnie…

– Czy twoi przyjaciele mnie nie lubią?

– Skąd ci to przyszło do głowy? Wydaje mi się, że jest wręcz przeciwnie.

Kao natychmiast zaprzeczył, mimo że domyślał się, o kim mówi Sun. Wiedział przecież, że Sandee, Thada i June byli do niego przyjaźnie nastawieni. Problem bez wątpienia stanowił Pete, ale jego uczucia były o wiele bardziej negatywne od zwyczajnego „nielubienia”.

– Tak, jeśli masz na myśli trójkę twoich przyjaciół. Ale chodzi mi o Pete'a. On najwyraźniej mnie nie trawi. 

– Och, to dlatego, że Pete ma po prostu taki wyraz twarzy. – Kao szybko znalazł wymówkę, stając w obronie Pete'a. Chociaż nadal był na niego zły, to nie chciał, żeby Sun źle o nim myślał. – Jestem jego przyjacielem, ale mnie też nierzadko zdarza się widywać u niego tę minę. Nie przejmuj się tym, dobrze?

– Ren powiedział mi, że Pete walczył z Morkiem.

– Z Renem również. 

– Czy on ma wszędzie wrogów?

– Mówiłem ci, że to najwidoczniej przez tę jego twarz. Zdaje się, że sprawia wrażenie, jakby był gotowy, by z każdym podjąć walkę. 

– Czyli jeśli Pete spotka się z Morkiem, to istnieje realne zagrożenie wybuchu III wojny światowej…?

– I kto to mówi? Lepiej spójrz na siebie! Ren jest tak blisko zaprzyjaźniony z Morkiem, ale ty ciągle znajdujesz winę we wszystkim, co on robi. Nie szkoda ci Rena? Biedaczek utknął w środku. Wcale nie zazdroszczę mu roli rozjemcy. – Kao szybko przekierował temat rozmowy. 

– Nigdy tego nie robiłem. To Mork ciągle mnie wkurza.

– Ale on nie jest złą osobą i wcale nie zadziera cały czas z ludźmi. Na dodatek robił też dobre rzeczy. Kiedyś był szpiegiem dla policji i pomógł im aresztować dilera narkotyków. To było naprawdę imponujące.

– Przestań wychwalać tego pieprzonego bachora. Brzmisz jak Ren.

– Co?! To znaczy, że już wiedziałeś o jego zasługach, a nadal jesteś tak negatywnie nastawiony? To jak mam myśleć, że nie masz do niego uprzedzeń?

– Gdybyś był przez niego traktowany tak jak ja, zrozumiałbyś, dlaczego je posiadam.

     Sun westchnął i skierował się do środka. Miał zamiar jeszcze trochę poplotkować o Morku, ale kiedy postawił stopę za progiem, dostrzegł właśnie pijący kawę podmiot swojej irytacji. Natychmiast, gdy tylko ich oczy się spotkały, z obu zaczęły promieniować mordercze zamiary. Sun szybko uciekł spojrzeniem i podszedł do lady, bo nie zamierzał walczyć z Morkiem przy Kao.

– O diable mowa. – Kao dokuczał Sunowi. 

Właściciel kawiarni z irytacją przewrócił oczami, podczas gdy Kao nadal się z nim droczył:

– A co jeśli Mork wcale nie jest ci wrogi...? Może potajemnie się w tobie podkochuje, ale nie potrafi się zdobyć na to, by wyrazić swoje uczucia? Kto wie? Może ciągle tu przychodzi, żeby cię obserwować, tak samo, jak to robią niektóre dziewczyny.

– Przestań! – Sun, ze srogą miną, powstrzymał Kao od rozsiewania tak dziwnych, jego zdaniem, pomysłów.

    W odpowiedzi chłopak tylko figlarnie się uśmiechnął i rozejrzał po kawiarni. Większość klientów stanowiły kobiety. Kao dostrzegł, że Apple znów tu dziś była. Musiała być prawdziwą miłośniczką kawy albo Suna. Widywał ją przecież za każdym razem, gdy przychodził.

– Jak ten facet mógłby się we mnie zadurzyć? Jedynym powodem, dla którego nie skacze mi do oczu, to fakt, że jestem bratem Rena. – Sun kontynuował zrzędzenie.

     Kao mógł się z tego tylko śmiać. Być może Sun nie był w przyjaznych stosunkach z Morkiem, ale wierzył, że gdyby postarali się do siebie zbliżyć, mogliby stać się najlepszymi przyjaciółmi. Kto wie, czy nie byliby sobie nawet bliżsi, niż gdyby dogadywali się od samego początku.

     Wystarczy spojrzeć na niego i Pete’a. Na myśl o nim Kao ciężko westchnął. Nie rozumiał, dlaczego musiał ciągle o nim myśleć i sprawiać sobie tym przykrość… Miał przecież taki dobry humor. Dokładnie w tym momencie znajdujący się w jego kieszeni telefon zaczął wibrować.

     Kao wyjął go, a po spojrzeniu na ekran, ujrzał nadchodzące jedna po drugiej wiadomości od Pete’a.

[Czy już dojechaliście?]

[O czym rozmawiacie?]

[Kiedy stamtąd wyjdziesz?]

[Kao, odpisz. Mam z tobą do pogadania.]

[Co robisz? Dlaczego mi nie odpowiadasz?]

[Kao, odpisz!]

     Pete nigdy wcześniej nie był czepliwy i chociaż Kao wiedział, że przyjaciel jest niespokojny, to postanowił nie odpowiadać. Zamiast tego wyłączył komórkę i schował ją do kieszeni.

     To Kao zawsze był tym, który wkładał więcej w ich związek. Miał wrażenie, że zawsze biegał za Petem, więc nic nie zaszkodzi, jeśli tym razem to tamten trochę się postara. Kao miał zamiar zachować dobry humor i cieszyć się z tego, że może spędzać czas z przyjaciółmi. Nie będzie zawracał sobie głowy myśleniem o Pete’cie. Może nadszedł czas, aby to Pete był tym, który dla odmiany będzie starał się o niego? Być może wtedy zrozumie, jak do tej pory czuł się Kao.

     – Czego chcesz się napić? – usłyszał głos Suna.

– Kawy zrobionej według twojego nowego przepisu. – odpowiedział z uśmiechem, po czym obaj podjęli przyjacielską pogawędkę. 

Nie mieli pojęcia, że ktoś patrzył na uśmiechniętą twarz Suna, gdy ten rozmawiał z Kao.

     Mork... z irytacją wykrzywił twarz. Sun zawsze był przyjazny dla wszystkich, ale nigdy dla niego... Pluł ogniem za każdym razem, gdy tylko się spotykali. Jak Mork mógł być dla niego miły, skoro Sun miał do niego uprzedzenia, a na dodatek podwójne standardy?

     Ten facet zasługiwał na to, by być wkurzanym przez Morka!

 

Tłumacz: Juli.Ann

Korekta: Baka

 

Poprzedni 👈             👉 Następny

  

Komentarze

Popularne posty