CP – Rozdział 2
Kirin
Mimo, że wczoraj
wieczorem nieźle popił, jego biologiczny zegar wyrwał go ze snu dokładnie o tej
samej porze, o której każdego ranka telefonicznie budził swojego narzeczonego.
Dotychczasowe życie ich idealnej pary wydawało mu się cudownie błogie. Hia
Lian, perfekcyjny narzeczony, rozmawiał z nim każdego poranka i wieczoru,
pamiętając o tym, żeby życzyć mu dobrej nocy. Nawet wtedy, gdy był zajęty w
swoim klubie, dzwonił do niego z tamtejszego biura. Miłość zaślepiła Kuea do
tego stopnia, że nie dostrzegał w jego działaniach beznamiętnej rutyny.
Hia Lian tak
naprawdę, był pewnie zirytowany ciągłym okazywaniem mi uwagi i po prostu
odwalał codzienną pańszczyznę.
Pentagon był
eleganckim lokalem w Ekkamai–Thonglor, miejscem spotkań potentatów, biznesmenów
i celebrytów z całego kraju. Hia Lian, oprócz tego, że był wiceprezesem w
firmie ojca, z powodzeniem prowadził ten cieszący się ogromnym powodzeniem
nocny klub. Serwowano w nim oczywiście napoje Gilayn, produkowane przez fabryki
należące do rodzinnego biznesu. Kuea Keerati nigdy nie miał okazji odwiedzić
tego miejsca, ponieważ Hia Lian zabronił mu tam przychodzić, dopóki jego „Nu
Kuea” nie ukończy dwudziestu lat. Najwidoczniej nie potrafił zrozumieć niepokoju
jaki klub wywoływał w jego narzeczonym. Ten dwudziestosiedmioletni, przystojny
mężczyzna z ustabilizowaną karierą i doskonałą reputacją pracował w klubie,
pełnym sławnych celebrytów i pięknych modelek. Jak więc w takiej sytuacji Kuea
mógł mieć pewność, że Lian jest mu wierny?
Serca złamanego
nieodwzajemnioną miłością, nie dało się wyleczyć w ciągu jednej nocy. Kuea
opuścił więc zajęcia, chodził rozdrażniony i wciąż nie potrafił się otrząsnąć.
Wrócił nawet do palenia, mimo że w obawie przed narażeniem się narzeczonemu,
przez rok tego nie robił. Sam przed sobą przyznawał niechętnie, że Hia Lian
zainspirował go do wielu pozytywnych zmian, wiedząc, że młody narzeczony był
gotów zrobić dla niego wszystko. Żył zgodnie z zasłyszaną maksymą, że miłość
jest nagrodą za bycie dobrym.
Czy niesłusznie tak
bardzo kochał Hia Liana, że starał się dla niego zmienić? Wyrzucił niedopałek
do popielniczki i pozwolił łzom płynąć po policzkach. Zatopiony w smutku
rozważał, dlaczego wciąż nie może pozbyć się dręczącego go uczucia. Wyprostował
się i po raz kolejny postanowił nigdy więcej do tego nie wracać.
Kuea Keerati już
nigdy nie zostanie skrzywdzony przez Gilayna Wanga!
Skacowany chłopak
patrzył w lustro, ze zgrozą przypominając sobie, jak po pijaku naciskał Khon
Diaw na obcięcie mu włosów. Przyjacielowi koniecznie należały się
podziękowania, za to, że nie uległ jego absurdalnemu żądaniu. W końcu to on sam,
z racji pochodzenia, powinien dbać o swój nieskazitelny wizerunek. Matka nigdy
nie byłaby w stanie pogodzić się z jego ogoloną głową. Zresztą, sam nie
potrafił sobie nawet wyobrazić, jak z takim wyglądem miałby uczestniczyć w
przyjęciach towarzyskich, na których postrzegany był wyłącznie jako uroczy
"Nu Kuea". Patrząc na swoje odbicie pomyślał, że mimo wszystko
potrzebuje jakiejś zmiany.
Zamiast radykalnego
cięcia, zdecydował się jednak na ufarbowanie włosów na jasnobrązowy kolor.
Nigdy tego nie próbował, ale był zdania, że nowy Kuea zasługiwał na nowy
wygląd.
Zaskoczony fryzjer ostrzygł włosy
stałego klienta, kreując modną fryzurę, po czym przefarbował je wedle jego
życzenia i na końcu uprzejmie zapytał:
– Czy tak jest
dobrze?
– Doskonale, bardzo
mi się podoba.
– Wyglądasz jak
koreański idol. Nigdy nie sądziłem, że zdecydujesz się na taką metamorfozę.
Zawsze, gdy przychodziłeś tu z panem Lianem, prosiłeś o taką samą fryzurę.
Słowa fryzjera
wywołały uśmiech na twarzy Kuea. Zdał sobie sprawę, że mimo tego iż oficjalnie
nadal byli zaręczeni, nie musiał już udawać grzecznego chłopca. Wiedział, że
proces odwołania zaręczyn bez zgody Hia Liana wcale nie będzie łatwy do
przeprowadzenia. Uważał jednak, że młody biznesmen nie powstrzymywał się z
zerwaniem umowy zaręczynowej z miłości do niego. Przeważyła raczej potrzeba
utrzymania związku jako symbolu statusu społecznego, który skutecznie trzymał
wszystkich z dala od wtrącania się w jego prywatne sprawy. Kuea Keerati również
zdecydowany był to rozważyć. Może wykorzysta ten fakt, aby żyć tak jak chce i
robić wszystko czego zawsze pragnął, a czego nigdy nie było mu wolno.
W zamyśleniu
spojrzał na pierścionek z trzema brylantami, podarowany mu kiedy miał
osiemnaście lat. Przypomniał sobie jak on, student z Anglii, zalał się wtedy
łzami szczęścia, podczas gdy niewzruszony Hia Lian obojętnie podał mu go
podczas posiłku w posiadłości Keerati.
Nie było niespodzianki, nie było
słodkich słów, ale naiwny Kuea jak zwykle wymyślił usprawiedliwienie dla braku
zaangażowania ze strony narzeczonego.
Byłem naprawdę
doskonały w oszukiwaniu samego siebie.
– Hej.
– Hej, Jay.
Po wyjściu od
fryzjera, kolejnym celem Kuea była wizyta w nocnym klubie znajdującym się tuż
obok Pentagonu. Klub Gemini usytuowany był na dachu niewielkiego budynku. Na
zewnątrz można było się zrelaksować, a wewnątrz posłuchać muzyki indie rock.
Chłopak ciągle nie mógł uwierzyć, że Gemini Miler, brytyjsko – hiszpański
właściciel klubu, człowiek z drugiego końca świata, z taką łatwością rozpoznał
w nim perkusistę z internetu. Kiedy Kuea wystąpił tutaj po raz pierwszy w
zastępstwie znajomego muzyka, Jay natychmiast ruszył w jego stronę.
– Wiem, że jesteś Kirinem, tajemniczym muzykiem z YouTube. Pamiętam twoje techniki i natychmiast rozpoznałem sposób, w jaki kręcisz pałeczkami. Przez minione lata obejrzałem twoje filmy pewnie z milion razy, więc wiem, że się nie mylę. Nie zaprzeczaj! – powiedział, widząc, że Kuea otwiera usta – Co to, kurwa, ma znaczyć?! W życiu nie spodziewałem się, że po zdjęciu maski ujrzę niewinnie wyglądającego chłopaczka z Tajlandii!
Kuea nazwał swój
kanał "Kirin". Była to japońska, łatwiejsza do wymówienia dla
obcokrajowców wersja imienia narzeczonego, prostsza niż Gilayn czy Chi Lin. Nie
do wiary, że nawet własny, tajny kanał nazwał imieniem Hia Liana…
Dlaczego? Naprawdę
do tego stopnia się w nim zakochałem?
– Pozwól mi się
zdrzemnąć, Jay.
– Przyszedłeś tu o
pierwszej po południu, żeby sobie pospać? I co, do cholery, stało się z twoimi
włosami? Nie pasują do twojego wizerunku „dobrego chłopca” – rzucił Jay unosząc
brwi.
Ignorując szefa,
będącego równocześnie jego przyjacielem, chłopak rozsiadł się na czarnej
skórzanej kanapie stojącej przed sceną. Dla wygody skrzyżował nogi, ukazując
wysokie do kostek, markowe buty.
– Dlaczego nie
odpowiadasz na moje pytania, dzieciaku?
– Przymknij się! –
rzucił do niego, z ulgą zamykając oczy.
Zdjął skórzaną
kurtkę i zakrył nią twarz, pozostając w zbyt dużej, białej koszuli bez rękawów.
Ten cholerny Jay mógłby wreszcie zostawić go w spokoju.
Klub Gemini był kolejną z jego
cennych kryjówek, w których mógł być sobą. Hia Lian na pewno nie wiedział o tym
miejscu, ponieważ ten klub nie dorównywał prestiżem Pentagonowi. Nie obchodził
go, bo nie można go było zaliczyć do konkurencji.
– Mały, spałeś
ponad godzinę. Wstań i pozamiataj podłogę – usłyszał wyrwany ze snu chłopak,
równocześnie czując intensywny zapach dymu.
Styl życia trzydziestopięcioletniego Jaya nie pasował do jego wieku. Wolał krajowy tytoń od papierosów i rozkoszował się piciem nielegalnego rumu mając niezliczone rodzaje trunków w swoim klubie.
– Masz papierosa? – zapytał Kuea.
– Myślałem, że
rzuciłeś.
– Mogę znowu
zacząć.
– Za drugim razem
będzie trudniej… Tak samo jest z miłością…
Kuea potrząsnął
głową, patrząc w radosne, jasnoniebieskie oczy Jaya. Mimo, że był on szalenie
czarującym facetem, Kuea zawsze postrzegał go jedynie jako przyjaciela. Tym
bardziej, że przypominał mu on latającego bez celu ptaka, który nigdy nie
siadał zbyt długo na żadnej gałęzi.
Jay przychodził i odchodził, w
przeciwieństwie do stabilnego Hia Liana...
– A co może
wiedzieć samotny facet w twoim wieku o miłości? – zakpił Kuea – Gdzie jest mój
papieros?
– Mam tylko tytoń.
Chcesz spróbować? Jest niesamowity.
– Ha... Bardzo
dobrze. Tylko nie dodawaj chwastów, nie palę marihuany.
– Nie mam takich
rzeczy – zachichotał Jay – A nawet gdybym miał to i tak bym ci nie dał. Takimi
dobrami, to ja się nie dzielę.
Kuea Keerati
odprężył się, a zaciągając się dymem poczuł słodki smak tęsknoty. Zupełnie
jakby kłęby dymu krzyczały, oskarżając go o ich zaniedbywanie.
Dlaczego rzuciłem
palenie? Dla kogo? Co mi z tego przyszło? Nic!!!
– Jasna cholera
chłopie, wyglądasz jak trup. Niech zgadnę – złamane serce?
– Czy to aż tak
oczywiste?
– Chłopcy w twoim
wieku zadręczają się tylko kilkoma rzeczami. Co się stało? Czy ten koleś z
Hongkongu cię rzucił? Dobrze, że się go pozbyłeś. Wyglądał jak palant.
– Rany, Jay! Czy
chociaż raz w życiu mógłbyś przestać nazywać kogoś palantem? Jeden raz? Poza
tym, Hia Lian jest na swój sposób miły.
– Jest – zgodził
się Jay – ale ty nie jesteś.
Kuea chwycił miotłę
z zamiarem rzucenia nią w rozmówcę, zamiast tego zaczął jednak zamiatać
podłogę. Co prawda sprzątanie lokalu nie należało do jego obowiązków, ale w
końcu musiał jakość odrobić wypalony przez siebie tytoń.
– Tylko mnisi są
milsi ode mnie – pochwalił się chłopak.
– Kto powiedział,
że są mili? Pytałeś kiedyś tego twojego gościa, czy ma ochotę na mnicha?
– A co jest złego w
byciu miłym człowiekiem?
– Mili ludzie są
przerażający. Pomyśl o tym. Kto by przytulał mnicha podczas oglądania
telewizji? Kto zabrałby mnicha na randkę? Kto wypiłyby z mnichem drinka czy
zjadł z nim posiłek? Kto...
– Przestań, bo
usmażysz się w piekle. O co ci chodzi z tą wyliczanką?
– Nie łapiesz?
Mnisi są nieprzystępni. Zachowywałeś się jak nieskazitelnie grzeczny chłopiec,
w świecie w którym nikt nie docenia doskonałości, bo nie jest interesująca.
Byłeś dla niego nudny.
– Nie myśl za
niego. Cały czas pytałem go, czy lubi to czy tamto, a on potwierdzał. Jak mu
się nie podobało, też mi o tym mówił. Kto zachowywałby się jak mnich przez cały
czas?
– Czy kiedykolwiek
cię pocałował?
– Eeee… W... Co?!
– Czy się
pieprzyliście? – nietaktownie zapytał Jay.
– Co to za pytanie,
do cholery?! – twarz Kuea Keerati nabrała koloru dojrzałego pomidora.
Nawet Khon Diaw
nigdy nie poruszał tak osobistych tematów!
A jednak Jay nie powstrzymał się od zadawania kolejnych pytań i wspomagając się żywą gestykulacją chciał wyciągnąć z niego wszystkie pikantne szczegóły:
– Czy próbowałaś stylu na pieska? Wolisz być na górze czy na dole? A co z tą pozycją? A tą?
Krańcowo zażenowany Kuea musiał
trzepnąć go miotłą, żeby się wreszcie uciszył.
– Dzieciaku, te
pytania są ogromnie ważne. Ten koleś jest dorosły. Mężczyźni tacy jak my muszą
rozładowywać napięcie seksualne poprzez masturbację lub seks. Jeśli on nie
robił tego z tobą, to bycie mnichem nie było, jak widać, dobrym pomysłem. Nie
dotknął cię. Mówiąc wprost, nie miał ochoty uczynić cię swoją żoną. Byłeś dla
niego tylko pokazową lalką. Nikogo przy zdrowych zmysłach nie podniecają lalki,
z wyjątkiem tych erotycznych…
Słowo "lalka" dało Kuea
do myślenia – czyżby Hia Lian miał na myśli to samo co Jay? Przecież dokładnie
to od niego usłyszał: „Chcę poślubić człowieka, a nie lalkę”.
Jak miałbym to
naprawić? Przecież on i tak mnie nie pokocha!
– Nie powtarzaj
tego błędu, gdy znajdziesz kogoś nowego, po prostu bądź sobą! Masz tylko jedno
życie, nie musisz się z nikim wiązać. Bycie miłym do niczego nie prowadzi. Bądź
kretynem! Zaufaj mi. To jest o wiele zabawniejsze!
– Nie mogę szukać
kogoś nowego. Nie zerwałem jeszcze zaręczyn.
– Dlaczego nie
możesz? Myślisz, że ten palant nigdy nie miał kogoś innego?
Niestety Kuea miał
na to pytanie tylko jedną odpowiedź... Nie ma mowy, żeby Hia Lian nigdy go nie
zdradził. Teraz, po zastanowieniu się, nie mógł temu zaprzeczyć. Przecież nawet
nigdy go nie pocałował. Kuea był dla niego zbyt nudny, żeby miał ochotę wykonać
w jego kierunku jakikolwiek ruch. Poza tym, niby dlaczego jego przystojny,
bogaty, będący w kwiecie wieku narzeczony miałby oszczędzać swoje ciało dla
Kuea, skoro go nie kochał?
– Jeśli nie mogę niczego naprawić, to dlaczego nie miałbym być po prostu gównianym narzeczonym?
– Bądź nim, a potem
co?
– Doprowadzę go do
szaleństwa! Sprawię, że całkiem straci nad sobą panowanie, wścieknie się na
swoich tajemniczych kochanków, aż zaczną nalegać, żeby się wreszcie ożenił! A
ja ucieknę w dniu ślubu! Będzie tak upokorzony, że będzie chciał schować się
pod ziemią! Szczególnie po mojej pięciominutowej, publicznej prezentacji
wszystkich jego wad. To będzie szok!
– Po co ci to?
– Jak to po co?
Żeby się zemścić! Niech zapłaci mi za to, że zmarnowałem dwadzieścia lat życia!
Nie mogę pozwolić, żeby tak łatwo spełniał swoje pragnienia. Powinien był mi
wcześniej powiedzieć o swoich uczuciach, a raczej ich braku! Dlaczego to, do
cholery, ukrywał?
– A co, jeśli
rezultat nie będzie tak satysfakcjonujący, jak się spodziewałeś? Co, jeśli na
zawsze zostaniecie obcymi ludźmi, bez możliwości pogodzenia się? To przegrana
sytuacja.
– Nie obchodzi mnie
to. Jeśli ja spłonę, on spłonie razem ze mną.
– Jesteś pewien?
– W tym momencie nie chcę mieć z
nim, kurwa, nic wspólnego!
To będzie tylko
gra, zanim staniemy się sobie obcy. Lepiej, żebyśmy się nienawidzili. W ten
sposób nie będziemy musieli do końca życia nosić masek udając, że wszystko jest
w jak najlepszym porządku. A ja będę nie musiał patrzeć, jak Hia Lian kocha
kogoś innego…
– Ej… Dlaczego, do
cholery, znowu płaczesz dzieciaku? Wymyśliłeś zajebiście podstępny plan! No
dalej, bekso! Uderzaj w bębny tak mocno, jak tylko chcesz, aż połamiesz
pałeczki i będą bolały cię ręce. Wtedy dam ci darmową gorzałkę!
Jay położył rękę na
miękkich włosach Kuea i przyciągnął go do siebie, zamykając w uścisku. W ciągu
ich ponad rocznej znajomości, nasłuchał się opowieści o naiwnej historii
miłosnej aż nadto. Nigdy nie rozumiał osobliwej relacji tego dzieciaka z jego
narzeczonym. Gilayn Wang był znany nie tylko z odniesienia niezwykłego sukcesu
w biznesie, również jego związek z Kuea Keerati nie był dla nikogo tajemnicą.
Bogaty, młody mężczyzna i jego szlachetnie urodzony narzeczony. Nawet Gemini,
który nigdy nie interesował się takimi rzeczami, o nich słyszał. Na dodatek
przypadkowo zatrudnił chłopaka do pracy we własnym klubie.
Jay miał też jedno
pytanie, którego nigdy nie będzie mógł zadać temu dzieciakowi. Był przecież
outsiderem, który nie miał prawa wtrącać się w cudze sprawy. To pytanie
brzmiało: Czy ktokolwiek wiedział, że Gilayn Wang odwiedzał Gemini regularnie,
od pięciu lat? Jeszcze zanim Kuea wrócił z Anglii, a Lian otworzył Pentagon,
był on stałym bywalcem tego klubu. Kto by pomyślał, że późniejszy właściciel
słynnego lokalu gustował w muzyce indie rock? Jeszcze zanim Jay dostrzegł
komplikacje w ich związku, zanim odkrył tożsamość swojego stałego klienta i
zanim poznał nazwisko tajemniczego perkusisty. Sytuacja już wymknęła się spod
kontroli.
Nic nie można było
na to poradzić. Przecież jego dewizą było niewtykanie nosa gdzie nie trzeba.
Skąd miał wiedzieć?
Co więcej, Gilayn
Wang przychodził prawie co wieczór i bardzo uważnie przyglądał się, jak jego
narzeczony gra tu na perkusji…
Tłumaczenie: Juli.Ann
Korekta: Baka
Komentarze
Prześlij komentarz