CP – Rozdział 22

 



Zdobyć i zatrzymać 


        Kiedy Khon Diaw wraz ze swoim „chłopcem” wyszedł, Kuea klęcząc na podłodze zajął się czyszczeniem Chi Lina. Przy okazji wykorzystał czas, gdy miał zajęte wyłącznie ręce, żeby wszystko sobie przemyśleć. W ciągu zaledwie jednej doby Kuea Keerati zmienił się z młodego dziedzica bogatej, arystokratycznej rodziny w bezdomnego. Następnie stał się zamożny, jako jedyny syn dobrze sytuowanego ambasadora, by w końcu dowiedzieć się, że nie tylko jego ojciec nie ma problemów finansowych, ale również on sam posiada mnóstwo pieniędzy na koncie w europejskim banku. Co prawda, chwilowo trudno było mu się pogodzić z tym, że jego rodzina nie dysponowała już tak ogromnym majątkiem jak w przeszłości. Ufał jednak, że z upływem czasu przejdzie do porządku dziennego nad utratą ich fortuny.

    Odkrycie problemów, z którymi się borykali, uświadomiło mu w jak małym świecie obracał się dotychczas. Myślał, że jest niezależnym, samodzielnym człowiekiem, który może robić co tylko zechce, a okazało się to być wyłącznie złudzeniem. Dotarł tak daleko tylko dzięki wsparciu bliskich mu osób. Ojciec nigdy go do niczego nie zmuszał, a matka nie stosowała jakiejkolwiek kontroli, konsekwentnie nie ingerując w jego sprawy. Nawet Hia Lian nigdy nie narzucał mu sposobu w jaki powinien się zachowywać, respektując tym samym jego prawo do prywatności. Wszyscy zgodnie pozwolili żyć mu własnym życiem, w niczym nie ograniczając. Obecnie jednak wszystkie założenia okazały się złudne, przypominając mu o starej prawdzie:

        „Nieważne, jak daleko się odleci. Rzeczywistość zawsze sprowadzi cię na ziemię”.

    Trzydzieści trzy miliony... Co powinien z nimi zrobić? Jeśli wykorzysta je do odkupienia rezydencji od narzeczonego, zakładając, że ten przyjmie jego ofertę, może się okazać, że stracił na tym więcej niż zyskał. Ta wątpliwa metoda byłaby po prostu egoistycznym wykorzystaniem wspaniałomyślności Hia Liana.

    Kuea postanowił, że jedyne co mu pozostaje, to rezygnacja z posiadłości. Jeśli poprosiłby o pozwolenie spłaty w ratach, zajęłoby mu to ze dwadzieścia lat, możliwe, że piętnaście… Ewentualnie dziesięć, jeśli miałby szczęście... Ale w najbliższym czasie i tak nikt nie będzie tam mieszkał. Miną lata, zanim rodzice wrócą na stałe do Tajlandii, a Kuea będzie przecież żył u boku Liana. Zresztą, tak naprawdę nie chodziło o budynek, z którym nie chciał się rozstawać, tylko o jego wspomnienia z dzieciństwa, łączące się z rodzinnym domem, w którym wszyscy razem szczęśliwie spędzali czas.

    Myślał, że bycie dorosłym oznaczało naukę, poznawanie świata czy też starzenie się, ale w rzeczywistości okazało się odpowiedzialnością za podejmowanie trudnych decyzji. Bycie dorosłym było przerażające.

        Bał się tego co go czekało. Mimo posiadania milionów na koncie był mocno wystraszony. Przyszłość wydawała mu się nieprzewidywalna, a on sam sceptycznie podchodził do swojej zdolności zaakceptowania nadchodzących zmian. Jeśli jego kapitał nie zmniejszy obciążenia Hia Liana, i jeśli w efekcie straci on swój biznes, Pentagon i ciężko wypracowaną finansową niezależność… Jeśli znów będzie zmuszony do pracy w lodowni, to Kuea nie będzie w stanie z tym żyć. Wiedział, że nigdy nie opuściłby narzeczonego, ale jak miałby każdego ranka po przebudzeniu patrzeć mu w oczy? Kuea był pewien, że czułby się tak bardzo winny, że nie potrafiłby stawić temu czoła.

    Jego telefon zawibrował, przywracając go do rzeczywistości… Dzwonił narzeczony… Burza emocji, w której chłopak się zagubił, zastygła w momencie ujrzenia jego imienia.

    – Nu Kuea.

    Niski głos sprawił, że w oczach Kuea znów pojawiły się łzy. Mimo, że narzeczony brzmiał dość stanowczo, uspokoił się, gdy tylko go usłyszał. Lian był dla niego wszystkim...

    – Tak?

    – Dokąd cię poniosło? Jestem w domu, ale ciebie tutaj nie ma.

    Kuea zamrugał, po czym sprawdził godzinę w telefonie. Była już piąta... Zazwyczaj Hia Lian przyjeżdżał około trzeciej lub czwartej, by odebrać go z uczelni, a później kontynuował pracę w Pentagonie.

    – Wyszedłem spotkać się z Khon Diaw.

    – Kiedy wracasz? Zjadłeś z nim posiłek? Jeśli nie, to myślę o zamówieniu wieprzowiny z grilla, żeby zjeść ją z tobą w naszym domu. Chciałbym, żebyś mi towarzyszył.

    Nasz dom... Hia Lian nigdy nie wyznaczał granic, by oddzielić ich przestrzeń. Nawet jego mieszkanie było traktowane jak ich wspólne. Dlaczego był tak wspaniały? Kuea nienawidził się jeszcze bardziej, gdy porównywał się do narzeczonego. Czuł się okropnym egoistą.

    – Jeszcze nie jadłem… Ja... Też chcę z tobą zjeść, Hia. 

    – Nu Kuea, czy ty płaczesz...? Co się stało? Czy znów za dużo myślisz? Hmm?

    Hia Lian zawsze się o niego martwił. Kuea Keerati spróbował stłumić szloch, ale najwyraźniej mu się to nie udawało. Dlaczego był taki słaby? Zawsze taki był, gdy chodziło o Hia Liana.

    – Ja... Przestałem się zastanawiać... Poczekam z podjęciem decyzji, tak jak mi poradziłeś.

    Ręka trzymająca ręcznik nad kierownicą motoru zadrżała. Chłopak martwił się, bo nie wiedział, od czego w ogóle miał zacząć. Zdecydował się już na to, by wyznać narzeczonemu prawdę o swoim życiu. Chciał szczerze opowiedzieć mu o wszystkich swoich tajemnicach i kłamstwach.

    – Czy nadal jesteś z Khon Diaw?

    – Nie, już wyszedł.

    – Chcesz, żebym po ciebie przyjechał?

    – Nie musisz, mogę sam wrócić do domu. Jestem niedaleko.

    – Martwię się, Nu Kuea. Jesteś sam i płaczesz... Masz przecież mnie, proszę, nie płacz samotnie, kiedy mnie przy tobie nie ma.

    Kuea Keerati znów się zgubił. Płakał, stojąc obok Chi Lina i wycierając łzy ręcznikiem, którego wcześniej używał do czyszczenia motoru, rozmazywał ciemny smar po całej twarzy.

    – Hia... Ja... W moim życiu jest tyle kłamstw... Jestem okropny... Najgorszy.

    – Dlatego płaczesz? Bo czujesz się wobec mnie winny?

    – Tak... Nie chcę cię już dłużej okłamywać. Nienawidzę siebie za bycie kimś takim. Hia, przepraszam.

    – Wybaczam ci, Nu.

    – Ale przecież nawet nie wiesz, o czym skłamałem. Nie wybaczaj mi już teraz. To nie jest w porządku...

    – Wybaczam ci wszystko.

    – Hia…

    – Proszę tylko o jedno, poczekaj na mnie tam, gdzie się obecnie znajdujesz. Przyjadę, żeby zabrać cię do naszego domu... Możesz to dla mnie zrobić? Chcę cię przytulić, Nu Kuea.

    Czy powinien się zgodzić? Też chciał się przytulić do Hia Liana! Teraz! Tak bardzo tego pragnął. Dotarcie z Thong Lor do Bang Rak zajmie narzeczonemu wieki, a w drodze powrotnej również utkną w korkach. To Kuea powinien pojechać do Liana. Dojazd do domu na motorze nie zajmie mu wiele czasu.

    – Hia, są duże korki... Ja… To ja przyjadę do ciebie. Zaczekaj na mnie w domu.

    – Nu Kuea!

    Surowy głos zatrzymał go w miejscu.

    – Nie, to ty zaczekaj na mnie tam, gdzie jesteś.... Proszę. Nie spiesz się... To zbyt niebezpieczne…

    Gilayn Wang domyślił się, że Nu Kuea zamierzał przyjechać do niego motorem. Musiał więc znajdować się w swoim domu. Nie było wielu miejsc, gdzie niestabilny emocjonalnie chłopak mógł szukać otuchy. Lian obawiał się o jego bezpieczeństwo i nie chciał pozwolić mu w tym stanie na jazdę superszybkim bikie’m. Gdyby miał wypadek... Mężczyzna nie chciał nawet o tym myśleć.

    – Hia... Ale... Ja…

    – Martwię się o ciebie, Nu Kuea. Proszę, posłuchaj mnie choć raz... Zaufaj mi, dobrze? Zaczekaj tam na mnie, bądź grzecznym chłopcem, naprawdę chcę cię odebrać.

    – O.. Okay.

    – Powiedz mi, kochanie, gdzie jesteś, hmm…?

    Wystarczyło jedno spojrzenie na wysłaną mu przez Nu Kuea lokalizację, żeby potwierdziły się jego przypuszczenia. Doskonale pamiętał budynek ukryty w wąskiej uliczce w Bang Rak.

        Luksusowy Bentley mozolnie posuwał się naprzód na Thong Lor Road w godzinach szczytu, a gdy dotarł do zablokowanej korkiem Sukhumvit, wysoka postać wyskoczyła z samochodu.

    – Szefie, ale...

    – Jedź tam. Ja wezmę BTS*.

    (*Skytrain Bangkok – naziemna szybka kolej, idealna do poruszania się po mieście)

    W całym swoim dorosłym życiu Gilayn Wang tylko dwa razy jechał Skytrain. Jeśli Yi dowiedziałby się, że Lian poruszał się po mieście koleją publiczną, bo tak bardzo spieszył się na spotkanie z narzeczonym, nie przestałby z niego kpić. BTS był tak przepełniony, że na stacji Siam Lian zmuszony był zmienić linię. W pociągu było nieznośnie ciasno, ale był to najszybszy sposób, żeby dostać się do Bang Rak.

    U celu podróży pospiesznie opuścił pociąg i zaczął przedzierać się przez gęsty tłum. Przebył ledwie kilkanaście metrów, gdy nagle lunął deszcz, doszczętnie mocząc jego drogi garnitur. Przebiegający obok ludzie rozpryskiwali kałuże ochlapując mu spodnie i skórzane buty. Czuł się jakby pływał w basenie. Był tym zarówno sfrustrowany, jak i rozbawiony. Kiedy dotarł do kamiennicy, którą ukrywał przed nim Kuea, pomimo znajomości hasła postanowił użyć dzwonka. Po pięciu sekundach, natychmiast po otwarciu drzwi, chłopak z impetem rzucił się w jego objęcia. 

    – Hia... Ja… Czekałem na ciebie.

    – Wiem... Przepraszam, że trwało to tak długo. Korki.

    Lian otoczył silnymi ramionami narzeczonego, który znów zaczął płakać. W ciągu ostatniej godziny, czekający na niego Nu Kuea, czuł się coraz bardziej zdenerwowany i coraz bardziej obawiał się jego reakcji. Lian ukrył nos w puszystych pachnących włosach, które powoli pokryły się kropelkami przyniesionego przez niego deszczu. Po chwili razem weszli do środka.

    – Hia… Chwileczkę… Przyniosę ci ręcznik.

    Kuea zdawał sobie sprawę z tego, że Hia Lian musiał mieć wiele pytań, skoro właśnie dowiedział się o istnieniu tego domu. Poza tym, już w chwili wejścia został powitany przez stojącego majestatycznie przy ścianie Chi Lina.

    Ulewny deszcz uderzał przeraźliwie głośno w okna, a Kuea nie był pewien, co było straszniejsze: oberwanie chmury czy Hia Lian. Wbiegł na górę po ręcznik i rzeczy na zmianę. Większy od niego narzeczony nie zmieściłby się w jego ubrania, ale t–shirt i bokserki z elastycznym paskiem w talii powinny wystarczyć. 

    – Proszę.

    Gilayn Wang stał na środku pokoju, a jego oczy omiatały wnętrze, kiedy bez słowa brał ręcznik z rąk chłopaka. Marynarka i biała koszula przylegały ciasno do jego muskularnego torsu.

    – To miejsce…

   – To mój dom..... Mój prawdziwy dom. Mieszkałem tu, odkąd wróciłem do Tajlandii. Kuea nie potrafił spojrzeć Lianowi w oczy, odbierając górną część garnituru z jego rąk.

    – Idź się przebrać. Wezmę to, żeby wyschło. Łazienka jest tam.

    Gilayn Wang posłusznie poszedł się przebrać, a Kuea wziął głęboki oddech. Co ma być to będzie... Hia Lian powiedział przecież przez telefon, że nie będzie się na niego gniewał. Jeśli... Jeśli się zezłości... Kuea będzie musiał się z tym pogodzić.

    Chłopak poszedł na tyły domu, żeby powiesić mokrą marynarkę. Tutaj nie robiło się prania. Balkon był pięknie odnowiony, z pustą przestrzenią, na którą wpadało światło. Na ścianie były nierówno umocowane wieszaki na ubrania oraz małe rośliny, które wyhodował Khon Diaw.

    Mężczyzna wyszedł z łazienki, uśmiechając się na widok koszulki i bokserek, które miał na sobie. W niczym nie przypominał wiceprezesa Gilayn Beverage Company czy założyciela Pentagonu. Podążał za ledwo słyszalnym przez stukot deszczu odgłosem, aż ujrzał narzeczonego, który ostrożnie wieszał na sznurze jego przemoczone ubranie. 

    Lian powoli podszedł do niego, objął go od tyłu i oparł podbródek na ramieniu przytulając nos do ciepłej szyi. Jego zmartwienie i frustracja spowodowana tłokiem i moknięciem na deszczu wyparowały od razu, gdy poczuł przy sobie ciało Nu Kuea.

    – Ach, Hia...

    – Chyba nie zjemy dziś wieprzowiny z grilla.

    – Nie szkodzi... Gdzie masz koszulę i spodnie...? Powieszę je tutaj.

    Lian podał mu mokre ubrania i uśmiechnął się patrząc na małe, czerwieniące się na widok jego bielizny uszy.

    – Dlaczego się rumienisz?... Widziałeś już przecież znacznie więcej niż to, hmm?

    – Hia, proszę, przesuń się.

    – Nie wolno mi cię przytulić?

    To pytanie nie wymagało odpowiedzi. Lian otoczył ramionami szczupłą talię i pocałował miękki policzek Nu Kuea. To była właściwa decyzja, by tu przyjechać. Gdyby chłopak jechał na motorze w deszczu, kto wie, co mogło by się stać?

    – Hia.

    – Pozwól, że potrzymam cię jeszcze przez chwilę w ramionach. Chcę być blisko ciebie, Nu.

    Kuea nie tylko nie zaprotestował, ale odwrócił się i objął narzeczonego. 

    – Ja też chcę się do ciebie przytulić, Hia.

    Gilayn Wang powstrzymał uśmiech na widok jego upstrzonej plamami smaru buzi. Chłopak pewnie nawet nie wiedział, jak zabawnie wygląda, kiedy siadał obok niego i patrzył w górę niespokojnymi oczami.

    – Hia...

    – Słucham…

    – Ja... Właściwie to nie jestem dobrym człowiekiem. 

    Już po pierwszym zdaniu łzy popłynęły po jego twarzy. Lian chciał wziąć Kuea w swoje objęcia i wyznać mu, że wszystko jest w porządku, że on już przecież od dawna o wszystkim wie… Ale... Postanowił tego nie robić... Kuea powinien sam zburzyć ten wysoki mur, którym się od niego odgrodził.

    Jednak chłopakowi wcale nie było łatwo się przed nim otworzyć. To co ukrywał, wszystkie tajemnice, nie miały przecież związku z finansową sytuacją jego rodziny. Kuea musiał odsłonić swoje sekrety, które dla narzeczonego mogły stanowić symbol braku zaufania, manipulacji i zakłamanych uczuć. Lian mógł jedynie trzymać go za ręce i wspierać w podjęciu tej trudnej, ale niezmiernie ważnej dla nich obu decyzji.

    – Wiesz już, że nie umiem gotować i znasz również prawdziwy kierunek moich studiów. Ale ukrywałem przed tobą także to, że jeżdżę na motorze i obracam się w kręgu miłych, ale wcale nie wybitnych przyjaciół… Poza tym nie unikam alkoholu, piję ziołowe likiery... Lubię grać w piłkę nożną..., ale moją prawdziwą pasją jest gra na perkusji. Hia... Moje ręce. Czy zauważyłeś kiedyś, że... one... nie są miękkie? Są szorstkie, z odciskami od pałeczek.

    – Kuea...

    – Okłamałem cię w tak wielu sprawach... Hia, przepraszam, tak ogromnie mi przykro. Nie chciałem... Naprawdę nie chciałem... Ja… Tak bardzo bałem się, że nie będziesz w stanie mnie zaakceptować. Nie chcę, żebyś mnie znienawidził... Proszę, nie czuj do mnie nienawiści… 

    Wzrok Liana złagodniał na widok łez lśniących w oczach narzeczonego. Wiedział, że w ciągu ostatnich kilku dni jego serce musiało przeżywać prawdziwą gonitwę emocji. Młody chłopak od lat dźwigał na barkach własne tajemnice, a teraz doszły jeszcze odkryte niedawno poważne finansowe problemy jego rodziny.

    – Nie jestem zły i nie nienawidzę cię. Martwię się o ciebie, Nu Kuea.

    Gilayn Wang uwolnił ręce Kuea i podniósł jego podbródek, by wytrzeć mu łzy. Ciemne plamy rozmazały się po policzkach, wywołując niestosowny w tej chwili uśmiech na twarzy mężczyzny. 

    – Nu Kuea... Wszystko co lubisz i robisz, jeśli nikogo nie rani i nie sprawia, że jesteś nieszczęśliwy, nie jest powodem do nienawiści. Dlaczego miałbym się o to gniewać? Hmm...? Cieszę się, że mi powiedziałeś.

    – Jesteś dla mnie zbyt wyrozumiały… Jeśli jesteś na mnie zły, proszę, powiedz mi o tym. Chciałbym to naprawić!

    – Nie zrobiłeś nic złego, Nu Kuea. Dlaczego miałbym być zły? Gdybyś musiał się zmuszać do przebywania ze mna, byłbym po prostu smutny, ponieważ myślałbym, że nie jesteś szczęśliwy.

    – To… To nieprawda. Czuję się bardzo szczęśliwy. Jesteś dla mnie taki dobry... Uwielbiam być z tobą, Hia.

    Lian poczuł, jak na widok tej kupki nieszczęścia mięknie mu serce. Nu Kuea był taki uroczy. Nie mogąc się powstrzymać, przyciągnął go do siebie i pochylił się, by delikatnie pocałować czubek jego nosa.

    – Ja też jestem szczęśliwy. Dziękuję, że mi wszystko opowiedziałeś, kochanie... Ten fakt jest dla mnie bardzo ważny, bo oznacza, że otworzyłeś swoje serce i pozwoliłeś mi wejść do twojego świata, prawda? Że zacząłeś mi ufać…

    Gilayn Wang oczywiście wiedział, że Nu Kuea nigdy nie myślał w ten sposób. Jego motorem napędowym był strach przed nienawiścią. Chłopak zwyczajnie się bał, że odsłonięcie tajemnic uczyni z niego osobę, której Lian nie będzie mógł zaakceptować. To właśnie było powodem tej całej maskarady. Mężczyzna chciał uspokoić jego obawy i skłonić go do przemyśleń. Podczas, gdy Kuea po prostu bał się pokazać mu swoją prawdziwą twarz, Lian odbierał jego działania jako brak prawdziwego uczucia. A bardzo chciał usłyszeć prawdę. Wiedział, że surowe metody nie zadziałają, bo przekonał się o tym, kiedy z wściekłości powiedział, że go nie kocha… Nu Kuea nie był aż tak skomplikowany. Lian był przekonany, że najpierw musiał zrozumieć i zdobyć zaufanie prawdziwego Kuea Keerati, żeby chłopak w końcu go zaakceptował.

    – Kuea… Czyli mogę być wreszcie szczęśliwy, bo w końcu się do mnie przekonałeś?

    Chłopak przytaknął i przysunął się pozwalając Lianowi posadzić się na kolanach. Mężczyzna mocno przytulił wciąż płaczącego narzeczonego i powiedział:

    – Kocham cię, Nu.

    Głaskał jego plecy i szeptał miłosne słowa do małego ucha, aż Nu Kuea przestał ronić łzy i odsunął się, by spojrzeć mu w oczy. Teraz ciemne plamy rozmazane były nie tylko po twarzy Kuea, ale również na t-shircie Liana. Chłopak w niczym nie przypominał młodego panicza Keerati, sprawiał raczej wrażenie bezczelnego Kuea. To prawdopodobnie była prawdziwa wersja studenta inżynierii samochodowej, którego Lian od tak dawna bardzo chciał poznać. Od teraz będzie częściej miał okazję widywać dzikiego chłopaka w jego nieugrzecznionej wersji. 

    – Ech… Ostatnio ciągle płaczę.

    – Nic się nie stało. Chcę być tym, z którym będziesz się śmiał i płakał... Chcę całego ciebie… Ja, Gilayn Wang, biorę sobie ciebie, Kuea Keerati, za mojego Słodziaka i obiecuję zdobyć cię i zatrzymać na dobre i złe, w biedzie i w bogactwie oraz w zdrowiu i chorobie, dopóki śmierć nas nie rozłączy.

    Gilayn Wang zawstydził narzeczonego własną wersją katolickiej przysięgi małżeńskiej, sprawiając, że chłopak spłonął rumieńcem patrząc na jego uśmiech i błyszczące oczy... Lian nie pozwolił mu uciec, ciaśniej obejmując go w talii.

    – Ja, Kuea Keerati, biorę ciebie, Gilayna Wanga, za moje wszystko… Obiecuję, że będę ci wierny w dobrych i złych czasach, w chorobie i w zdrowiu. Będę cię kochał i szanował przez wszystkie dni mojego życia.

    Lian zaśmiał się cicho z rumieńca, który próbował ukryć przed nim Kuea, opierając głowę na jego ramieniu. 

    – Czy „moje wszystko” obejmuje również „męża”?

    Zamiast odpowiedzi Lian otrzymał mocnego klapsa.

    – Jeśli mi nie odpowiesz, uznam, że dałeś mi przyzwolenie. Czy mogę wejść do twojej sypialni, Nu Kuea...? Pozwolisz mi? Jest na górze, prawda?

    Lian skubnął małe ucho, po czym zagłębił nos w miękkim policzku by przenieść się na szyję, gdzie długo całował i delikatnie ssał wrażliwą skórę. Czuł, jak Nu Kuea zaciska ręce na jego koszulce. Oddech chłopaka przyspieszył, a Lian ledwo się powstrzymywał.

    Szum deszczu i intymna atmosfera sprawiły, że obaj zatracili się w swoim dotyku rozdając i przyjmując pieszczoty i pocałunki, którymi Nu Kuea chętnie się dzielił. Gilayn delikatnie ssał jego miękkie wargi gdy jego ręka obejmowała coraz bardziej napiętą talię. Kiedy położył drugą dłoń na miękkim policzku, pocałunek powoli stawał się coraz bardziej intensywny i namiętny.

    – Moja sypialnia jest na drugim piętrze…

    Drugie piętro nie było co prawda daleko, ale obecnie Lian nie był w stanie wykrzesać z siebie tyle cierpliwości, żeby zabrać tam chłopaka. Nie chciał przerywać pieszczot, a jego rozbudzona namiętność domagała się spełnienia. Wsunął ciepłe dłonie pod koszulę Kuea i pieścił jego gładkie ciało, zdając sobie doskonale sprawę ze swojego uzależnienia od słodkiego narzeczonego. Od rana z najwyższym trudem skupiał się na pracy, rozpaczliwie pragnąc wrócić do domu i zobaczyć swojego kochanka. Cały dzień był rozkojarzony..., a kiedy po powrocie do domu go nie zastał, poczuł się okropnie zdenerwowany.

    – A co, jeśli... nie mogę czekać, aż dotrzemy na drugie piętro...?

    – Uwielbiam tę kanapę.

    


Tłumaczenie: Juli.Ann     

Korekta: Baka

 

Poprzedni 👈             👉 Następny 


Komentarze

  1. Zastanawiam się, dlaczego płakałam czytając ten rozdział....czy to dlatego, że wcześniej ryczałam przy rozdziale innej serii który był cholernie trudny...? czy dlatego, że ujęło mnie otworzenie się Nu na Hia....Juli.Ann dziękuję. Uzależniłam się od tej strony <3 :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Juli.Ann jesteś WIELKA.... nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, jak cholernie dobrą robotę wykonujesz....jest nas tu wielu...myślę, że nie tylko mnie Twoje literki pochłonęły i uszczęśliwiły. Poprostu WIELKIE DZIĘKI KOCHANA <3

      Usuń
    2. 💜
      Cieszymy, że Ci się podoba. Cutie Pie to pierwsza książka, którą zaczęłam tłumaczyć dwa late temu (nie mając zielonego pojęcia jak się do tego zabrać. Zresztą namówiła mnie do tego Antha ❤️❤️❤️ i nawet podsunęła mi korektorkę Bakę❤️❤️❤️
      Dlatego zawsze z sentymentem myślę o Cutie Pie i ze zdumieniem patrzę na dwuletni dorobek.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty