SE [Tom 3] – Rozdział 13.1






Rozdział 13.1

La dame du mercredi

Środowa dama



        21-letnia studentka Ryu Jihye, lubiąca literaturę francuskiego romantyzmu, była realistką, w przeciwieństwie do tematu owej literatury. Mimo że lubiła pochłaniać Victora Hugo czy Flauberta, umawianie się na romantyczne randki wyraźnie ją odstręczało. Za każdym razem, gdy w swoich trzech związkach ponosiła porażkę, zamiast się smucić, uważnie analizowała cechy swoich byłych partnerów, uzupełniając listę zalet przyszłego kandydata. W ten sposób obraz właściwego mężczyzny zaczął się stopniowo krystalizować. Jej przyszły partner miał być kimś, kto nie przesadza z przechwałkami, nie spędza zbyt wiele czasu na pielęgnowaniu swojego wyglądu, nie ma zbyt wielu przyjaciół, nie używa zbyt kwiecistego języka, nie jest zbyt przekonany o swoim atrakcyjnym wyglądzie, nie nosi obcisłych t-shirtów, nie pali, nie brak mu inteligencji, nie pije zbyt dużo alkoholu, nie kłamie itp.

    Biorąc pod uwagę te aspekty, Choo Sangwoo byłby idealnym chłopakiem dla Jihye. W jej oczach był on nieskazitelnym mężczyzną bez żadnych złych cech. Nawet jeśli nie był idealnie w jej typie, to jednak im częściej go widywała, tym lepszy jej się wydawał. Aczkolwiek trzeba przyznać, że jej pierwsze wrażenie o nim nie było zbyt pochlebne.

    Trzy miesiące wcześniej Jihye najwyraźniej przesadziła, chcąc umieścić w szafce swoje rzeczy. Zmagając się z pudłami pełnymi książek, których nawet nie chciała przeczytać, pomstowała w duchu nad pomysłem przenoszenia wszystkiego równocześnie. Przechodniem, na którego natknęła się wtedy na swojej drodze, był Choo Sangwoo. Ich pierwsze spotkanie nie było ani fatalne, ani romantyczne.

    Czy ludzie nie czuli się źle, gdy patrzyli na chrząkającą i jęczącą osobę, która zmaga się z ciężarem?

    Jihye pomyślała, że ten chłopak jest dość bezlitosny. Po prostu przeszedł obok, nie przejmując się kartonem, który wysunął się z jej objęć i gruchnął na ziemię. Najwidoczniej turlające się przedmioty nie zrobiły na nim żadnego wrażenia, tak więc zdesperowana dziewczyna sama musiała go zaczepić.

    „Dokąd idziesz?” – pierwsze słowa, które padły z jego ust, były tak „kurtuazyjne” jak jego mało zachęcający wyraz twarzy. Student miał na sobie czarną ocieplaną kurtkę, czarną bejsbolówkę i zwyczajne dżinsy, które sprawiały wrażenie, jakby nie dbał o ich idealne dopasowanie. Jihye pomyślała, że osobowość tego kolesia jest równie ponura jak jego styl. Po prostu był jedyną osobą znajdującą się w pobliżu, która mogła jej pomóc.

    „Wygląda na to, że to waży ponad 30 kg. Nawet profesjonalni kurierzy naliczyliby dodatkową opłatę”.

    Dlaczego dała się nabrać na te słowa? Być może była to sugestia, by poczęstować go posiłkiem, ale do uszu Jihye dobiegło również nieśmiałe pytanie, dlaczego sama przenosi tak ciężkie pudła.

    Od tamtej pory wszystko się zmieniło. Jego szorstka twarz wydawała się znamionować odpowiedzialność, a wygląd, który początkowo uważała za zwyczajny, stał się w jej oczach ciepły i zachęcający. Co prawda kiedy zapytała go o imię i kierunek studiów, sprawiał wrażenie zirytowanego, ale udzielił odpowiedzi. Nie wiedziała dlaczego, ale kiedy w połowie drogi do biblioteki zdjął kurtkę i podwinął rękawy, wyglądał naprawdę fajnie. Ciągle na niego zerkała, więc nie umknęły jej uwadze kropelki potu na jego czole ani umięśnione ramiona.

    Ryu Jihye nie była romantyczką. Nie zakochała się w Choo Sangwoo od pierwszego wejrzenia. Jednak ten facet z czasem stawał się coraz lepszy. Na początku był trochę dziwny, potem okazał się kimś wyjątkowym, dobrym, prawym i szczerym. Kiedy zdecydowała się nie odpuszczać, minęła już połowa semestru, podczas którego widywali się w każdą środę na wykładach z teorii kultury.

    Problem polegał na tym, że jej kandydat na partnera w ogóle się nią nie interesował. Nie chodziło wcale o to, że kiedy rozmawiali, ich osobowości zdawały się do siebie nie pasować. Skądże. Chodziło o coś innego. Sangwoo rzadko nawiązywał kontakt wzrokowy z Jihye i nawet kiedy z nią przebywał, to niemal wcale na nią nie patrzył.

    Może nie jestem ładna?

    Dziewczyna zaczęła nosić ubrania, które zazwyczaj podobały się facetom, i szukała w internecie porad, jak zmienić makijaż. Jej starania nie przyniosły jednak żadnego rezultatu. Choo Sangwoo nadal nie był zainteresowany Ryu Jihye.

    Studentka literatury francuskiej nie zamierzała się poddawać. Pomyślała, że jeśli nadal będzie się starać, to pewnego dnia jej szczere intencje zostaną nagrodzone. Kiedy spacerowali razem podczas festiwalu, dziewczyna pomyślała, że był to wyraźny dowód na poprawę ich relacji. Ale wtedy na jej drodze pojawiło się nieoczekiwane zakłócenie.
    
    Jang Jaeyoung.

    Jeszcze kilka miesięcy temu ten mężczyzna był po prostu super fajnym sunbae, który wyglądał na najprawdziwszego celebrytę. Był jak sławny aktor będący równocześnie materiałem na dobrego przyjaciela. Przystojny facet, który był tak zabójczo olśniewający, że przy nim wszyscy ludzie zmieniali się w kałamarnice*.

    (* Koreańczycy często nazywają brzydkich ludzi kałamarnicami)

    Wysoki i stylowy kelner we włoskiej restauracji. Gwiazda teatru, która była w stanie wyprzedać bilety wyłącznie przez same plotki o jej występie. Jihye nie sądziła, że pozna tak nieosiągalną osobę, ale dzięki Choo Sangwoo nieoczekiwanie otrzymała tę szansę. Była niesamowicie podekscytowana, kiedy było jej dane siedzieć w kantynie przy tym samym stole. Kto nie marzył o tym, żeby spożyć posiłek w towarzystwie przystojnego sunbae?

    Jednak ten mężczyzna wcale nie był taki wspaniały.

    „Musisz być bardzo blisko z naszym Sangwoo, skoro używasz jego przezwiska”.

    „Nie martw się o Sangwoo. Odprowadzę go do domu”.

    Już wtedy, podczas pierwszego spotkania w szkolnej stołówce pomyślała, że projektant ma jakąś dziwną osobowość, ale machnęła na to ręką. Jednak podczas festiwalu w barze z duchami… Wrażenie, które odniosła Jihye, stało się bardziej wyraziste. Jego poziom zarozumiałości z łatwością przekroczył poziom nietaktu. Jeśli przeczucie jej nie myliło, to jego słowa były wyraźnym ostrzeżeniem rywala.



***



    – Lubisz Sangwoo? – zapytał zamiast powitania Jang Jaeyoung podczas ich spotkania we dwoje.

    Gdyby dowiedzieli się o tym jej przyjaciele, to zapewne zzielenieliby z zazdrości. Jednak mężczyzna postawił jej to pytanie, ledwo zdążyła usiąść. Jihye spojrzała w twarz rozmówcy, czując, że to absurdalne, ale jego oczy niczego nie zdradzały. Gryząc słomkę, pił coś, co wyglądało jak americano, i sprawiał wrażenie bezbrzeżnie znudzonego. Miał na sobie czarną koszulkę z nadrukiem przerażająco wyglądającego oka, w jego uszach znajdowało się kilka kolczyków z ćwiekami, a na ramieniu widać było tatuaż. Mimo że Jihye poczuła się nieco przerażona, to równocześnie obudziła się w niej determinacja. Używając więc najbardziej stanowczego tonu, krótko odparła:

    – Tak.

    Jaeyoung z pustym wyrazem twarzy wpatrywał się w Jihye.

    – Jeśli ty i Sangwoo wpadlibyście do wody i byłaby tylko jedna kamizelka ratunkowa, to co byś zrobiła?

    Pewność siebie dziewczyny załamała się już po pierwszym niegrzecznym pytaniu. Pomyślała nawet, czy bezwiednie nie bierze udziału w jakimś bezsensownym quizie. Nie potrafiwszy wymyślić jakiejś dowcipnej riposty, studentka w najbardziej rozsądny sposób udzieliła odpowiedzi na to kompletnie irracjonalne pytanie:

    – Ja użyłabym jej jako pierwsza.

    Jihye rozwinęła już w międzyczasie bardzo pozytywne uczucia do Sangwoo, ale wciąż były one jednostronne. Co więcej, był przecież XXI wiek, a nie czasy, w których Romeo i Julia popełnili razem samobójstwo.

    – Pozwoliłabyś więc, żeby Choo Sangwoo utonął?

    Jej przeciwnik miał w zanadrzu wyłącznie niedorzeczne pytania i – wypowiadając to ostatnie – właściwie wyrzucił Jihye na śmietnik. Po chwili oszołomienia dziewczyna w końcu odpowiedziała:

    – Więc co? Powinnam umrzeć?

    – Chcesz powiedzieć, że nie lubisz go wystarczająco i byłabyś w stanie spokojnie żyć dalej, gdyby on umarł? Równie dobrze możesz się więc poddać.

    – Skąd taki wniosek? – Jihye nie mogła otrząsnąć się z oszołomienia tak nieprzewidywalnym przebiegiem rozmowy. W przypływie wściekłości skontrowała:

    – A gdybyś to ty był na moim miejscu, oppa, to oddałbyś kamizelkę Sangwoo i sam poszedł pod wodę?

    – Nie lubię taplać się w wodzie, więc nie poszedłbym z Sangwoo w takie miejsce. On czuje to samo.

    Na krótką chwilę Jihye straciła zdolność mówienia. Zamrugała. Siedzący przed nią mężczyzna był starszym studentem, gwiazdą uniwersytetu, a przede wszystkim osobą bliższą Choo Sangwoo niż ona sama. Jihye czuła się, jakby była werbalnie napastowana przez swojego przeciwnika, ale nie chciała być traktowana w tak absurdalny sposób. Zacisnęła pięści i wypaliła:

    – A co? Może sam lubisz Sangwoo, oppa?

    Jang Jaeyoung był facetem tak jak Choo Sangwoo. To mógł być drażliwy temat, więc właściwie nie zamierzała pytać wprost, jednak skoro on najwyraźniej wywierał na niej presję – ba, nawet jej groził – to dziewczyna nie mogła zachować spokoju.

    – Tak.

    Krótka, prosta odpowiedź. Żadnych uników.

    Jihye rozejrzała się wokół, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. W czwartek o godzinie 15:00 w uniwersyteckiej kawiarni znajdowało się niewiele osób, a oni usiedli w kącie. Jaeyoung powoli napił się przez słomkę mrożonej kawy, a następnie obwieścił:

    – Musisz wiedzieć, że lubię go na tyle, by nie ryzykować, że kręcąc się wokół niego, zrobisz niepotrzebne zamieszanie.



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma

    





Komentarze

  1. Wow jaka inteligenta rozmowa między rywalami. Dziękuję bardzo za pracę 💚💚💚💚

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma to jak wyłożyć kawę na ławę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty