SE [Tom 3] – Rozdział 13.2





La dame du mercredi

Środowa dama



    Znowu to samo.

    Ten facet potrafił sprawić, że czuła się jak śmieć. Jihye należała do spokojnych osób i z całą pewnością nie była tak głupia, by unieszczęśliwiać siebie samą poprzez roznoszenie plotek. Nie miała zamiaru rozpowiadać, że została źle potraktowana przez pewnego oppę tylko dlatego, że lubił tę samą osobę co ona.

    – Wygląda na to, że zostałem obdarzony dobrą osobowością, prawda? – zapytał sarkastycznie Jaeyoung.

    Jihye zmarszczyła brwi i potrząsnęła głową.

    – Nie, wcale nie.

    – Zgadza się. Posiadam nieco choleryczny temperament. Jeśli sprawy nie idą po mojej myśli, potrafię w mgnieniu oka zrobić się wredny.

    – Więc?

    – Nie przeszkadza mi, że ludzie o mnie mówią. – Jaeyoung przysunął swoje krzesło bliżej stołu. Jego spokojna twarz w jednej chwili się zmieniła. – Nie odpuszczę, jeśli spróbujesz zbliżyć się do Sangwoo.

    Jihye poczuła się przerażona jego bezwzględnym spojrzeniem. Ten facet gapił się na nią, jakby brakowało jej śrubki lub jakby miała zamiar wszystko zniszczyć. Zamarła na chwilę, po czym oprzytomniała.

    Muszę się pozbierać! Przecież nie zrobiłam nic złego!

    Bo niby czym zawiniła, chcąc umawiać się ze studentem, który uczestniczył w tym samym kursie co ona? Nie wiedziała przecież, że ta dwójka się ze sobą spotyka. Zresztą u Choo Sangwoo nie dostrzegła absolutnie żadnych wskazówek. Dziewczyna uznała, że sposób, w jaki została teraz potraktowana, był niesprawiedliwy! Jihye klepnęła się dłońmi w policzki, po czym wzięła się w garść.

    – Zachowam to w tajemnicy, więc nie mów takim złowieszczym tonem. – Pospieszyła, by uspokoić dziką bestię. – Naprawdę nie miałam o tym pojęcia. Ale skoro się spotykacie, to oczywiście powinnam się poddać.

    Jang Jaeyoung wzdrygnął się nieznacznie, jakby ugodzony ciosem Jihye. Dziewczyna niemal natychmiast zauważyła, że mężczyzna lekko zmrużył oczy. Gdyby się spotykali, mógł po prostu przez Sangwoo przekazać wiadomość, by z nim nie flirtowała. Studentka domyśliła się, że w takim wypadku nie zawracałby sobie głowy, by osobiście do niej dzwonić, a tym bardziej umawiać się na spotkanie. Jihye doszła więc do wniosku, że mężczyźni nie byli w żadnym związku.

    – Bez względu na wszystko myślę, że powodem mojej irytacji jest fakt, że jesteś zbyt mądra – powiedział z uśmiechem Jaeyoung, ale jego słowa nie zabrzmiały jak komplement.

    – Hahaha! – zaśmiała się bez humoru Jihye. Ukradkiem otarła o dżinsy pot z dłoni i usiadła prosto, by nie wyglądać na jakieś popychadło.

    Po chwili ciszy Jaeyoung przemówił:

    – Dobrze się domyślasz. Nie chodzimy ze sobą. To jednostronne zauroczenie. – Mimo że ta wypowiedź była dla niego niekorzystna, to jednak swobodnie wypłynęła mu z ust. Rozmówca spojrzał jej w oczy. – Ale czy jest w tym jakaś różnica?

    Ten fakt zmieniał wszystko. Gdyby byli razem, Jihye byłaby irytującą przeszkodą, ale skoro Jang Jaeyoung – tak jak ona – podkochiwał się bez wzajemności w Sangwoo, to po jego słowach stali się równorzędnymi konkurentami.

    – Jeśli jedziemy na tym samym wózku, oppa, nie mam powodu, by się poddawać, prawda?

    – Nie. Mylisz się.

    Jihye zamilkła. Bez względu na to, jak intensywnie się nad tym zastanawiała, nie mogła się zorientować, w której części się myliła. Jaeyoung pił napój, podczas gdy ona oglądała jego paznokcie. Kiedy mężczyzna opuścił oczy, jego twarz wyglądała tak pięknie jak u modeli na sesjach zdjęciowych zamieszczanych w lśniących magazynach. Jihye rozważała przez chwilę, jak ktoś z tak paskudnym charakterem mógł mieć tak piękną zewnętrzną powłokę…

    – Chyba nie myślisz, że ty i ja walczymy o względy Sangwoo? Ej, nie ma mowy!

    – Nie jesteśmy więc… rywalami? – Jihye nie mogła się domyślić, z jakim rodzajem intrygi ma do czynienia. Jeśli nie próbował odseparować jej od Sangwoo, to dlaczego przekroczył granicę i poprosił o jej numer? Jaki cel mu przyświecał?
    
    Jaeyoung oparł się o krzesło i lekko się uśmiechnął.

    – Mówię o tobie. Nie jesteś dla mnie żadnym zagrożeniem.

    – Co?!

    – Między Sangwoo a mną nie jesteś nawet niedogodnością. Jedyną przeszkodą w tym związku jest sam Choo Sangwoo i nikt więcej.

    – …

    Czekając na kolejne słowa, Jihye patrzyła na zmieniający się wyraz jego oczu, który przeszedł od aroganckiego, przez żartobliwy, aż do ostrego.

    – Planujesz wyznać mu to podczas kolacji, prawda? Zróbmy tak. Powiedzmy, że już to powiedziałaś. Nie możesz odgadnąć odpowiedzi?

    – …

    – „To niemożliwe. W tym semestrze nie mam czasu na randki, ponieważ koncentruję się na studiach i rozwoju gry.” – Jaeyoung wypowiedział te słowa z ponurą miną, lekko unosząc podbródek i idealnie naśladując przy tym sztywną mowę Sangwoo.

    Jihye omal nie wybuchnęła śmiechem, mimo że moment był absolutnie nieodpowiedni.

    – Może też odpowiedzieć w prosty sposób: „Nie mam czasu na takie rzeczy”. – Jaeyoung zakończył tym odgrywanie Sangwoo i wrócił do swojego ja.
    
    Nawet jeśli Jihye przez chwilę dobrze się bawiła, natychmiast została sprowadzona z powrotem na ziemię, będąc zmuszona radzić sobie z Jaeyoungiem. Nie było szans, by poczuła się dobrze. Strategia, którą obrał, była tak wiarygodna, że wydawało się, iż wyjął ją wprost z głowy Choo Sangwoo. Nawet jeśli dziewczyna nie chciała jeszcze tego przyznać, czuła się tak, jakby dostała kosza. Właściwie i tak była na to przygotowana, nie spodziewała się jednak, że nawet nie uda im się umówić na randkę. Niemniej jednak planowała wyznać uczucia Sangwoo, by odcisnąć na nim swoje piętno. Dopuszczała myśl, że po zrealizowaniu tego zamierzenia mogłaby otrzymać szansę, by krok po kroku obudzić w Sangwoo pozytywne uczucia do siebie. Nawet jeśli nie w tym semestrze, to kiedyś… Pewnego dnia…

    Tak wyglądała długofalowa strategia Jihye.

    – Rozumiem, co mówisz. Ale jeśli nie jestem zagrożeniem, to dlaczego do mnie zadzwoniłeś? – Jihye nie potrafiła już kontrolować swojej ekspresji. Mogła z pustą twarzą wpatrywać się w sunbae, od którego dzieliło ją sześć lat, ale nie mogła już sobie pozwolić na udawanie grzeczności. Mogła traktować go tak samo jak on ją. Nie było powodu silić się na uprzejmość.

    – Dlatego, że mnie to irytuje. – Te słowa nie były zbyt poważne. Odniósłszy wrażenie, że Jaeyoung nie uważa jej za równą sobie przeciwniczkę, Jihye bardzo to przeżyła. – Ostatnio jestem przewrażliwiony, więc denerwuję się na samą myśl o Sangwoo biorącym udział w zajęciach z innymi studentami. Drażni mnie, gdy rozmawia, je posiłki czy odbywa z kimś spacery w miejscach, w których go nie widzę.

    – …

    Jihye rozbolała głowa. Przypomniał jej się film o teściowej, która miała obsesję na punkcie swojego syna, i inny o chorobliwie zazdrosnym mężu, który ingerował we wszystkie znajomości żony. Siedzący przed nią mężczyzna cieszył się doskonałą opinią, więc dziewczyna nie miała pojęcia, jak to się stało, że z jego ust padały takie słowa.

    – …

    – Wyznanie w takiej sytuacji? Nawet jeśli wiem, że to bezcelowe, nie podoba mi się pomysł, że mogłabyś obarczyć go swoimi uczuciami. Chodzi mi o to, że wypowiesz słowa, których Sangwoo wysłucha. Nie podoba mi się to, Jihye. Rozumiesz, o co mi chodzi, prawda? – dodał łagodnie Jaeyoung.

    Wydawało jej się, że rozumie, ale tak naprawdę nie miało to przecież żadnego sensu. Jeśli był tak pewny siebie, dlaczego miałby być o nią zazdrosny? O dziewczynę, która najwyraźniej nie miała nawet cienia nadziei na rozwinięcie związku z Choo Sangwoo. Co więcej, Jihye pomyślała, że to dziwne, by człowiek, któremu leżały u stóp najładniejsze i najbogatsze dziewczyny z całej uczelni, zignorował je wszystkie i zamiast umawiać się z nimi na randki, zabujał się w obojętnym Choo Sangwoo.

    Co, do cholery, jest z nim nie tak?

    Wyczuła coś jeszcze, gdy zastanowiła się nad małostkowymi i niedorzecznymi słowami, które wydał z siebie Jaeyoung. Nawet będąc oddaną swojej specjalizacji w kierunku francuskiej literatury, Jihye nigdy nie zrozumiała pociągu Julliena do Raynala czy desperacji Quasimodo do Esmeraldy. Nigdy wcześniej nie czuła takiej pasji, więc myślała, że to tylko coś, co można znaleźć w powieściach. Jednak po posiłku i spacerze z Choo Sangwoo, słysząc słowa Jaeyounga, poczuła żar.

    On chyba naprawdę go kocha…

    Czuła się zagubiona. Nie tylko to, ale... było coś jeszcze.

    „Nienawidzę tego skur... Nie, tej osoby. Nie wiem, co mam robić”.

    „Ten… Jang… Jaeyoung sunbae. Wygląda na to, że ma dziewczynę”.

    „W takim razie spotkajmy się o szóstej w Olive Tree”.

    Szybko przeczesała mózg, by zrozumieć sytuację, w której się znalazła. Dlaczego nie wpadła na to wcześniej? Bez względu na to, co się działo… Czy to pod przykrywką konsoli do gier, czy chodziło o to, by wyjaśniła mu teorię kultury, czy zjadła z nim posiłek, to Choo Sangwoo był tym, który przejmował inicjatywę. A wszystko wiązało się z osobą Jang Jaeyounga.

    Być może to wcale nie było jednostronne zauroczenie.



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma

    


Poprzedni  👈              👉 Następny

Komentarze

  1. Umie rozsądnie myśleć Jihye. Ciekawie się czytało jej myśli. Dziękuję bardzo! 💚💚💚

    OdpowiedzUsuń
  2. 💙💛💚💜❤️ ale jaeyoung jest zdeterminowany i walczy otwarcie o swojego nieświadomego króliczka 🥰 mam nadzieję że jaeyoung dostanie jakąś nagrodę choćby sangwoo przestanie skąpić mu pocałunków 😏ciekawe opisanie sytuacji z perspektywy jihye

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co ma nie dostać… hehehe. 🤪 W spisie treści oznaczyłam rozdziały 18+

      Usuń
  3. Bardzo dziękuję za kolejny rozdział. Czasem mi podwaja komentarze. Sorry. Ale czasem jak dodaję pierwszy raz to mówi, że wystąpił błąd. To dodaję drugi. A za jakiś czas widzę, że dodało oba. :) co złego to nie ja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja widzę jeden, ale może to dlatego, że jestem trzeźwa…😛😛😛.Nie martw się, jak wytrzeźwiejesz, to przestaniesz widzieć podwójnie.m🤣🤣🤣

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty