LITA 2 [P&S] – Rozdział Specjalny

 



Ponieważ należymy do siebie

 

    Tuuut! (trąbienie)

    – Niech ktoś pójdzie po paczkę.

    – Ja to zrobię – Dało się słyszeć głos Praoploenga.

    Podczas przerwy semestralnej trójka rodzeństwa „P” zajęta była różnymi rzeczami. Siostra ćwiczyła grę w tenisa na ekranie telewizora, więc średni brat zbiegł po schodach, by odebrać przesyłkę. Najstarszy z rodzeństwa leżał wygodnie na kolanach swojego ukochanego chłopaka, nie czując potrzeby robienia czegokolwiek. Po prostu... wpatrywał się w twarz młodzieńca zatopionego w lekturze komiksu.

    – Nie zamówiłeś znowu nic dziwnego, prawda? Ostatnio omal nie przypłaciłam tego atakiem serca. Dlaczego nie urodziłam tak dobrego dziecka jak Sky?

    – Bo Sky jest tylko jeden. Ale w końcu i tak stanie się jednym z nas.

    – Mówić to sobie możesz. A zapytałeś go, czy on tego chce?

    Matka trójki dzieci ze zmęczeniem potrząsnęła głową, a kiedy Naphon opuścił książkę, zwróciła się do niego słodkim głosem:

    – Sky, nie zmieniaj się w kogoś takiego jak którykolwiek z tej trójki. Po prostu bądź sobą. Lubię cię takim.

    – Mamo, to mój chłopak.

    – Zazdrośnik. Przecież nie ukradnę ci chłopaka. Pójdę chyba przygotować lunch.

    Po tych słowach kobieta zniknęła na tyłach domu, co wyglądało raczej na pośpieszną ucieczkę. Sky popatrzył za nią, a po chwili odwrócił się do uśmiechniętego rodzeństwa.

    – Dlaczego macie takie miny?

    Sky zdążył się już przyzwyczaić do tego domu. Dlaczego miałoby mu się to nie udać? Od pamiętnego incydentu Prapai nigdy nie spuszczał go z oczu. Towarzyszył mu, gdy chłopak wrócił tydzień temu do Lopburi. Na szczęście ogłaszając, że są parą, nie przyprawił ojca o zawał. Po powrocie do Bangkoku przyszły architekt musiał uczestniczyć w spotkaniach klubu, w związku z czym częściej przebywał tutaj niż w akademiku. Prapai twierdził, że powodem, dla którego chciał go tu mieć, było to, żeby już nikt nie mógł go skrzywdzić. Aczkolwiek wyraźnie widać było, jak bardzo się cieszył, kiedy po powrocie do domu zastawał swojego chłopaka w towarzystwie rodziców i siostry, czekających na niego z obiadem. I och! Młodszy brat Praoploeng również wrócił do domu, więc pod dachem rezydencji panowała radosna atmosfera.

    – Obawiam się, że gdybyś był w akademiku, to całymi dniami zaczytywałbyś się w komiksach, zapominając o jedzeniu. Po prostu zostań tutaj. Moja mama nie pozwoli ci głodować.

    Sky rozumiał ten powód, ale tak naprawdę zgodził się, ponieważ mama Prapaia zadzwoniła, by osobiście go o to poprosić, argumentując, że w ten sposób jej najstarszy syn będzie częściej bywał w domu.

    Dziś jego pracujący facet miał dzień wolny, a czytający komiks Sky w zamian za czynsz użyczał mu swoich kolan.

    – Sky, tylko nie doznaj szoku, kiedy Ploeng otworzy swoją paczkę. – Spocona z wysiłku Praiphan powiedziała to rozbawionym głosem, uderzając piłkę bez jednego chybienia.

    – Ostatnim razem zamówił dildo wielkości bawoła. Trzeba było widzieć minę naszej mamy. Szok to mało powiedziane – dodał jej najstarszy brat. – Krzyknęła.

    Sky nie potrafił zamaskować uśmiechu.

    Dildo?

    – Wielkości bawoła? Co? Gdyby rzeczywiście był tak olbrzymi, to nawet ja nie dałbym rady go wepchnąć. Mimo że mówimy tu o mnie. – Praoploeng wniósł przesyłkę do środka i słodko się uśmiechając, przytulił ją do piersi, jakby była to jakaś bardzo cenna rzecz. Głos miał przy tym bezwstydny i radosny. – Był wielkości… kłody. Spory.

    – Ale to był chyba nieodpowiedni kolor. Nie mówiłeś, że nie lubisz czarnego? Dlaczego zamówiłeś akurat ten?

    – Ten rozmiar sprzedawano tylko w czarnym kolorze.

    – Czy nie lepiej byłoby znaleźć prawdziwego penisa?

    Sky pomyślał, że najwyraźniej w słowniku tej rodziny nie istniało słowo „wstyd”. Młody mężczyzna rozejrzał się w lewo i prawo, przysłuchując się rozmowie rodzeństwa i nie mogąc się nadziwić, że sprawiają wrażenie, jakby ich konwersacja dotyczyła pogody. Zupełnie jakby któreś z nich chciało wiedzieć, czy na dworze swieci słońce, podczas gdy w rzeczywistości pytano: „Czy to jest dobre?”, a swobodna odpowiedź brzmiała „nie”, ponieważ rozmówca nie lubi zapachu gumy, więc zamówiony przedmiot nie dostarcza oczekiwanej przyjemności.  

    Sky już dawno odkrył, że w tym dziwnym domu to on sam jest najbardziej normalną osobą.

    – Hahaha! Nie przejmuj się, Sky. Ploeng jest po prostu puszczalski.

    Pierwsze wrażenie Skya odnośnie Praoploenga było zupełnie inne od obecnego. Naphon pomyślał wtedy, że środkowe dziecko rodziny jest prostolinijne i słodsze od niejednej dziewczyny. Jednak gdy spędził trochę czasu w jego towarzystwie, zauważył, że chłopak jest dokładnie taki, jak twierdziła Praiphan. Był zdzirowaty. Jednak zdzirowaty w tak uroczy sposób, że Sky mimo wszystko uwielbiał go jak dzieciaka, chociaż w rzeczywistości młodszy brat Paia był starszy od niego.

    Jedyna córka rodziny wyglądała nieodmiennie na zrelaksowaną i miała w sobie coś męskiego, co niesamowicie ułatwiało rozmowę. Sky czuł, że całkiem nieźle pasuje do tej rodziny, aczkolwiek nie oznaczało to, że przejawiał ochotę, by podziwiać kolekcję wibratorów Praoploenga.

    – Pomogę waszej mamie z jedzeniem – oznajmił Naphon suchym głosem.

    Co prawda mógłby przysiąc, że się na tym nie zna, ale w końcu płukanie warzyw nie powinno być takie trudne.

    – Nie, nie. Zostań. Tym razem nie zamówiłem wibratora. Bezpodstawnie mnie tu podejrzewacie. – Phraophloeng radośnie się zaśmiał, po czym położył dłonie na ramionach Skya i pchnął go z powrotem na kanapę. Zająwszy miejsce po drugiej stronie, niepoprawny chłopak słuchał na swój temat epitetów, które rodzeństwo wypowiadało niemal równocześnie.

    – Nienasycony.

    – Hiperseksualny.

    – Czy to komplement? – Ten napaleniec najwyraźniej w najmniejszej mierze nie czuł się urażony, co wyraźnie widać było po jego wesołym śmiechu. – Zresztą jeśli to nikomu nie szkodzi, to w porządku. Mój chłopak przecież nie narzeka.

    Sky już wcześniej wiedział od Praiphan, że – tak jak Pai – Praoploeng również miał chłopaka. Matka trójki dzieci modliła się, dziękując za to przodkom. Natomiast jej średniemu dziecku nie omieszkała powiedzieć:

    – Masz szczęście, że nie zachorowałeś!

    Sky nie wiedział, czy powinien się uśmiechnąć. Nie miał pojęcia, czy Praoploeng pobije w tym swojego brata, czy raczej są na tym samym poziomie.

    – Więc co jest w pudełku?

    Środkowy brat uśmiechnął się, gdy Sky zmienił temat. Oczy mu rozbłysły, przez co jego słodka twarz stała się jeszcze ładniejsza i bardziej urocza.

    – To coś, co zamówił Pai.

    Sky w jednej chwili się wzdrygnął. Chociaż nie bał się zabawek, mając za sobą doświadczenia ze swoim eks (o których nie chciał mówić), to prawdopodobnie odmówiłby ich użycia.

    – To ta przesyłka?

    – Ta.

    – Więc daj mi ją. – Leżący leniwie od godziny Prapai nagle nabrał energii, kradnąc bratu karton.

    – Chodź ze mną – zwrócił się do Skya. – Otwórzmy ją na górze.

    – Pai, tam są też moje rzeczy!

    – Przyniosę ci je z powrotem. Przecież ich nie ukradnę.

    Prapai pociągnął za sobą Skya po schodach. Chłopak mógł się tylko poddać, nie zwracając uwagi na okrzyki pozostawionego w salonie rodzeństwa.  

    – Pa pa! Powodzenia, Sky. – Praoploeng do niego pomachał, najwyraźniej nie interesując się już zawartością paczki, podczas gdy Phraiphan...

    – Mamo! Nie spiesz się z lunchem! Sky i Pai prawdopodobnie nie zejdą tak szybko na dół, żeby go zjeść.

    Ja bym chciał!

    Sky pokręcił głową, ale żadne z rodzeństwa się tym nie przejęło. Najstarsze dziecko rodziny dotarło do sypialni i usadziło swojego chłopaka na łóżku. Aczkolwiek w spojrzeniu tego dzieciaka odbijała się niemal paranoja.

    – Nie patrz tak na mnie. Nie zrobię żadnych brudnych rzeczy, które insynuowała ta dwójka.

    – Bo jesteś gorszy od nich?

    Słuchający jedynie się roześmiał i bez słów położył pudełko na jego kolanach.

    – Otwórz.

    – To chyba nie jest...

    – Nie kupiłbym ci dildo. Zresztą mój jest o wiele lepszy.

    Sky nie mógł powstrzymać się od drżenia, słysząc jego niedwuznaczne słowa.

    – Bezwstydne.

    – Cóż...

    – Bezwstydnie zakochany we mnie – słyszałem to już wiele razy, Pai. – Mimo że zarumieniony młodzieniec czuł się nieco zdenerwowany, pozwolił sobie na uśmiech.

    Po zerwaniu taśmy z kartonu ujrzał cztery złożone kawałki białego materiału. Spojrzawszy pytająco na Prapaia, skierował wzrok z powrotem na rzeczy znajdujące się w pudełku.

    – Prawdopodobnie ten?

    Prapai chwycił jedno z opakowań i podał je Skyowi.

    – „Mam żonę. Nie zawracaj mi głowy” – Po przeczytaniu napisu na koszulce Sky ze zdumieniem spojrzał na Prapaia, który pokręcił głową.

    – Hej, hej! To nie jest moje zamówienie.

    Wielki mężczyzna usiadł i rozpakował kolejną koszulkę.

    – Co jest nie tak z tym Praoploengiem? „Mam męża, nie podrywaj mnie…”. Ta nawet mi się podoba. Miałbym ukraść jego T-shirty? – wymruczał z irytacją Prapai, nie mogąc znaleźć swoich, aczkolwiek najwyraźniej spodobało mu się przesłanie wydrukowane na tej ostatniej koszulce. Chłopak nie zwrócił na to zbytniej uwagi i wybrał kolejną. 

    Jego oczom ukazały się chmury, a litery układały się w słowo S K Y.

    – Moja jest taka sama.

    Prapai odrzucił trzymaną w ręku koszulkę w taki sposób, że gdyby Ploeng to zobaczył, nie omieszkałby wyrazić pretensji. Następnie chwycił tę w większym rozmiarze. Koszulka w rękach Paia miała dokładnie ten sam wzór. Sky spojrzał wprost w jego oczy, na co mężczyzna się uśmiechnął.

    – Mówiłem ci, że chcę mieć pasujące do siebie T-shirty, żeby każdy widział, że jesteś zajęty. Poprosiłem o to Ploenga, bo to on zajmował się tym dla swojego wydziału, więc przy okazji załatwił je również dla mnie. Te dwie pozostałe najprawdopodobniej przeznaczone są dla niego i jego chłopaka. I co? Podobają ci się? – zapytał z nadzieją w głosie jego partner.  

    – Sam narysowałeś chmury? – dociekał Sky, pamiętając, że Prapai mówił, że nie jest zbyt dobry w sztuce, ale te małe chmurki wyglądały szalenie uroczo.

    Wysoki mężczyzna kilkakrotnie skinął głową, ale chwilę później jego uśmiech zbladł.

    – Nie podobają ci się?

    Sky powstrzymał uśmiech. Podobały mu się. Bardzo mu się podobały.

    Rodzeństwo zwykło wypominać Prapaiowi, że nie jest opiekuńczym typem, ale Sky nigdy tak go nie postrzegał. Jego partner tak cudownie się o niego troszczył, pamiętał wszystko, co chłopak powiedział, i zawsze zwracał uwagę na najdrobniejsze szczegóły. A teraz własnoręcznie zaprojektował koszulki. Nawet gdyby Prapai podarował mu mnóstwo pieniędzy, Sky nie byłby tak szczęśliwy. Jednak skorzystał z okazji, aby się z nim poprzekomarzać.

    – Dlaczego obie muszą mieć ten sam wzór? Jesteś zbyt leniwy, by narysować coś jeszcze?

    – Nie. Ja? Leniwy? Jestem cholernie pracowity. Wczoraj wieczorem ci to udowodniłem. Trzy razy odrabialiśmy pracę domową.

    Sky zachował niewzruszoną twarz, ale nie umknęło mu, że jego facet uważnie śledzi go wzrokiem. Chłopak spojrzał mu więc w oczy, na co Pai podrapał się po głowie.

    – Właściwie to nie z powodu lenistwa. Początkowo miałem inny pomysł, ale… Dlaczego tak trudno to powiedzieć? – jęknął Prapai. – Gdybym dał ci pierścionek, prawdopodobnie jeszcze byś go nie przyjął. Ale chcę, żebyśmy nosili coś pasującego do siebie, więc zdecydowałem się na ten sposób. Kiedy inni będą na nas patrzeć, będą wiedzieć dlaczego, ponieważ... – Patrzący mu w twarz mężczyzna w końcu wyznał: – Ponieważ należymy do siebie.

    Nawet gdyby Sky był milion razy twardszy, jego serce i tak stopiłoby się po usłyszeniu tych kilku słów.

    „Ponieważ należymy do siebie.”

    Tak więc chłopak, który z wysiłkiem się powstrzymywał, podarował mu promienny uśmiech, po czym przysunąwszy się do ukochanego, objął go w pasie i położył głowę na jego ramieniu.

    – Podoba mi się to, Pai. Podoba mi się, że do siebie należymy.

    Nie istniał najmniejszy nawet cień groźby, żeby mu się to nie spodobało.

    Jego olbrzym otulił go ramieniem i z miłością ucałował jego skroń.

    – Tak. Należymy do siebie, Sky.

    Cóż, chłopak nie mógł powiedzieć nic innego poza:

    – Tak, zawsze będziemy do siebie należeć.

    Ciepły Wiatr przyniósł szczęście niegdyś pustemu Niebu i zabarwił je kolorem miłości. Wiatr, który na zawsze pozostanie z Niebem, ponieważ należą do siebie.


KONIEC.


Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: paszyma

    


Poprzedni  👈           

Komentarze

  1. 😭😭😭 szkoda, że to już koniec. Bardzo dziękuję za pracę nad tłumaczeniem novelki 😘💐😘

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja stanowczo się nie zgadzam na koniec.. wnoszę postulat by szanowne panie napisały kilka rozdziałów ku pokrzepieniu serc, jak panowie są dorośli, po ślubie i posiadając rodzinę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musimy niczego dopisywać, Monique. Autorka napisała kontynuację ich losów. Wystarczy, że przetłumaczę „Love In The Air”. Co zresztą mam w planach.

      Usuń
    2. Kobieto i jak ja mam teraz cierpliwie czekać.
      Czekanie zdecydowanie nie jest moją mocną stroną. 💐

      Usuń
    3. Czytelnicy wybrali Love Mechanics 92 głosami. Love In The Air miało 22 głosy… Zdaje się, że po Love Storm i Love Sky chcieli od nich odpocząć.

      Usuń
  3. Będę tęsknić za tym wyczekiwaniem co tydzień nowego rozdziału. Dziękuję za tłumaczenie. Cudowna nowelka♥️

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za tłumaczenie. Czekam na następne projekty. 💞💕💞💞💞

    OdpowiedzUsuń
  5. O rany jak to się dobrze czytało....nawet kolejny raz :) DZIEWCZYNY DZIĘKUJĘ ZA TŁUMACZENIE <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 💜🌷 To teraz przeczytaj te inne nowelki.

      Usuń
    2. Melduję uprzejmie, że po raz kolejny skończyłam:) Jeju jakie to dobre! PS. Juli.Ann - czytałam wszystko z Korei i Tajlandii i to po kilka razy. Czas na Chińszczyznę choć przeraża mnie trochę ilość rozdziałów. Dzięki EKIPO <3

      Usuń
    3. 💜💜🥰🥰💜

      Usuń
  6. Mamuś, dziekuje 💜. Paszymie oczywiście też😙. Teraz musze zaczac Between Us, bo nie wiem czy po Gunie i Sky mam ochcote na Love Mechanics tam podobno mocno tez jest... 😻w kazdym razie czekam na love in the air i jak sie uda kiedys to te novel o tym szefie wyścigów tez chetnie przeczytam 😉😘

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty