HR – Rozdział 5
Wspomnienia
Win
był środkowym dzieckiem w rodzinie chińskiego pochodzenia. Mieszkał w dużym
domu wraz z rodziną, dziadkami i wieloma krewnymi. Od najmłodszych lat musiał
opiekować się kuzynami oraz młodszym bratem. Stało się to dość męczące, kiedy okazało
się, że opieka nad starszym bratem również była jego zadaniem. To wyrobiło w
nim nawyk dbania o wszystkich wokół, nawet jeśli nie miał przez to czasu dla
siebie. Zdarzało się, że musiał oddawać ulubione rzeczy starszemu lub młodszemu
bratu i w związku z tym do niczego się nie przywiązywał. Dopiero w szkole
średniej zaczął myśleć o tym, że chciałby mieć coś, co jemu samemu sprawi
przyjemność.
Zaczęło
się od porządnego motocykla. Pomagał mamie zajmować się domowymi rachunkami,
odkąd był uczniem czwartej klasy, więc w ramach wdzięczności kupiła mu
wymarzony pojazd. To była pierwsza rzecz, którą Win naprawdę cenił. Nie pozwalał
nikomu go dotknąć. Nikt, nawet jego najbliżsi, nie mogli na nim jeździć.
Ale
wciąż było mu za mało. Zaczął szukać kolejnych rzeczy i w końcu spodobało mu
się robienie tatuaży i farbowanie włosów na różne kolory. A od
pierwszego roku studiów miał w uszach niezliczoną ilość
kolczyków. Wyjechał z rodzinnego domu i zamieszkał w akademiku. Rozpoczął
szczęśliwe życie z bliskimi przyjaciółmi. Jednak mimo że często się uśmiechał i
wydawał się być szczęśliwy, głęboko w jego sercu wciąż istniała dziura, która ziała
pustką.
– Witaj, Hia Win!
Jego
młodszy brat podbiegł do niego z rozczochranymi włosami i ramionami pełnymi
książek, prawdopodobnie po to, by jak zwykle poprosić o pomoc w nauce.
– Za każdym razem, gdy Ai View ma test, biegnie do
Ai Wina, by marudzić o pomoc. – Hia
Wan, najstarszy z rodzeństwa, poprawił okulary i zrobił znużoną minę.
– Bo
Hia Wan nie umie uczyć! Więc niech nie narzeka! – krzyknął najmłodszy.
– Spokój!
– Blondyn podniósł rękę, by przerwać kłótnię. – Hia, po prostu idź do pokoju i
spokojnie sobie graj. A poza tym czy ty nie masz jutro spotkania? Zapoznałeś
się już z dokumentami? – Win spojrzał na swojego starszego brata, który jak
zwykle grał na telefonie. Od czasu ukończenia studiów pomagał rodzicom w
zarządzaniu hotelami i ośrodkami wypoczynkowymi. Ich firma otworzyła trzy
kolejne oddziały i dobrze prosperowała.
Wan
zrobił nadąsaną minę.
– No weź! Dzisiaj jest święto! To
ty się lepiej pospiesz i skończ studia, żebyś mógł zastąpić mnie na tych spotkaniach.
Jestem nimi totalnie znudzony –
skomentował senior i zanim został przeklęty przez młodszego brata,
szybko uciekł. Poszedł szukać miejsca, w którym mógłby się ukryć i pograć, nie
słuchając niczyich skarg.
– A
ty, Ai View… Odkąd byłeś mały, Hia mówił ci, żebyś czytał, kiedy tylko masz
czas. Jeśli tylko nosisz ze sobą te książki, nie ma sposobu, żebyś się czegoś
nauczył. – Win odwrócił się, karcąc młodszego brata i marszcząc brwi.
View
zrobił błagalną minę, zamrugał, udając słodką niewinność, i powiedział:
– Hia Win jest taki miły i zawsze
mi pomaga!
Komplementowanie
niezbyt się udało, bo w odpowiedzi dostał stuknięcie długopisem w czubek głowy
i zbywającą go odpowiedź:
– Jestem miły tylko dla ludzi z
rodziny.
Mężczyzna
przesunął dłonią po wpadających mu do oczu włosach i zirytowany zebrał je na
karku w swobodny kucyk.
– Hmmm, Hia, powiedz mi… Czy oprócz
rodziny i krewnych jest jeszcze ktoś, dla kogo taki jesteś?
Win
zerknął na juniora. Jego usta wykrzywiły się w podstępnym i chytrym uśmiechu.
Drażnił się, a jego rozmówca dostał gęsiej skórki.
– Oczywiście, że tak. Mówiłem ci
przecież. Jestem miły dla tych, którzy mówią do mnie Hia.
Być
może znalazł już kogoś, kto będzie mógł wypełnić pustkę w jego duszy i pomoże
uczynić jego życie niezwykłym.
***
Tym
razem trybuny na basenie były zapełnione klubowiczami, którzy przyszli na zwołane
przez prezesa spotkanie. Prawie wszyscy pływacy z pierwszego i drugiego roku
byli obecni. Siedzieli razem i żartowali.
Win
spojrzał na trzymane w ręku dokumenty i dyskutował chwilę z trenerem oraz
prezesem klubu. Potem odwrócił się, by przywitać zgromadzonych i poprosić o
ciszę.
Przed
nimi stanął Dean Ratthanon, prezes klubu pływackiego. Swoimi zielonoszarymi
oczyma omiatał wszystkich, nalegając, by przestali plotkować, ponieważ chciałby
im coś powiedzieć.
– Jak wszyscy wiedzą, w ciągu
najbliższych kilku tygodni odbędzie się impreza otwarta, w czasie której nasz
klub zorganizuje zabawę.
Dean
zrobił zmęczoną minę. Wyglądało to tak, jakby miał trudności z wypowiedzeniem
nazwy wybranej aktywności.
– Dunk tank…
– O rany!
Pierwszoklasiści
wybuchnęli śmiechem i klaskali. Wszyscy głosowali za tym pomysłem. To
sprawiało, że prezes był coraz bardziej znudzony.
– Tak, śmiało, cieszcie się,
cieszcie, pierwszoroczniacy – powiedział Win, włączając się do rozmowy i uśmiechając
złośliwie. – Po konsultacji z trenerem zdecydowaliśmy – drażniąco mówił coraz wolniej – że to wy będziecie główną i jedyną atrakcją w
środku budki.
– Hia!
– Co do jasnej…
– Dlaczego tylko my?!
Głośne
krzyki natychmiast zastąpiły rozlegające się jeszcze przed chwilą śmiechy.
Wkrótce jednak wszyscy zamilkli, patrząc na coraz bardziej zirytowanego prezesa.
Dean ponownie westchnął i kontynuował:
– Podzielimy was na dwie grupy. Jest
dwunastu pierwszoroczniaków, więc w każdej będzie sześć osób. Trzeba uzgodnić,
kto i kiedy będzie potrzebny. Studenci drugiego roku będą odpowiedzialni za
ustawienie stoisk i przygotowanie niezbędnego sprzętu, studenci trzeciego będą
nadzorować pracę i zajmować się wszelkimi problemami, które mogą pojawić się podczas
dnia otwartego, będą także ratownikami. Jeśli chodzi o budżet, kontaktujcie się
z wiceprezesem, wszystko wam przekaże.
– Po tym, jak uzgodnicie podział i
kolejność, spiszcie mi nazwiska. – Win
podał kartkę siedzącemu najbliżej juniorowi, rozejrzał się dookoła i zatrzymał wzrok
na znajomym pierwszoroczniaku. Team żartował z kolegami i nie bardzo wsłuchiwał
się w polecenia.
–
Ai Team, weź potem listę nazwisk i mi ją przynieś.
Wywołany
chłopak był zaskoczony. Zagryzł usta i wymamrotał coś cicho do siebie. Nagle miał
zajęcie…
– Dobrze.
– Drugim tematem, który mamy dziś
poruszyć, są zawody w pływaniu sportowym, które rozpoczną się w ciągu
najbliższych czterech miesięcy. Musimy wybrać przedstawicieli, którzy wezmą w
nich udział –
kontynuował Dean. – Za
dwa tygodnie odbędzie się wyścig, który wyłoni reprezentantów. Mogą w nim wziąć
udział studenci od pierwszego do czwartego roku. Pozwoli to wam zdobyć
doświadczenie, dlatego mam nadzieję, że wszyscy pierwszoroczniacy wezmą udział.
Tym
razem rozmowy były głośniejsze niż poprzednio, bo był to pierwszy konkurs, w
którym juniorzy mogli oficjalnie wystąpić. Niektórzy byli podekscytowani, a
niektórzy myśleli, że będzie zabawnie. Ale był też ktoś, kto się martwił. Team
w milczeniu spoglądał na własne stopy. Uśmiech sprzed chwili zniknął. Jego serce
było ciężkie i czuł, jakby opadało na zimne dno basenu.
***
– Pospiesz
się, chodźmy na basen!
– Ale
nie ma tu nikogo dorosłego. Nie wchodźmy.
– Nie
ma problemu. Woda jest płytka. Możemy być tu sami.
– Uhmmmm...
Dobrze.
– Pływamy
i ścigamy się!
– Team,
to ty potrafisz szybko pływać, ja tak nie umiem.
*… Łyk*
*Kaszel*
– Pomocy!
Phi… Proszę, pomóż mi.
*Kaszel*
– Mamo…
*Kaszel*
– Proszę…
Zimna woda przebijała się przez skórę, dostawała do
nosa i ust. Ręce i nogi osłabły. Czuł, jakby niewidzialna ręka ciągnęła go w
dół.
Pomocy!
*Kaszel*
***
Całe
ciało miał mokre od potu. Zaskoczony, otworzył szeroko oczy. Zaciśnięta pięść
trzymała studencką koszulę, gniotąc ją i marszcząc. W sypialni panowała zupełna
ciemność. Team ciężko westchnął. Odwrócił się, by podnieść telefon i sprawdzić
godzinę.
Była
druga w nocy.
– To jakieś szaleństwo! – krzyknął
cicho do siebie.
Po
powrocie z uczelni nawet nie wziął prysznica, tylko położył się na chwilę. Nie
czuł się dobrze, więc prawdopodobnie to przywołało stare wspomnienie, którego
wcale nie chciał pamiętać.
Ale
pamiętał.
Im
bardziej chciał zapomnieć, tym bardziej stawało się ono żywe. Nigdy nie
znikało.
Kap.
Kap.
Odgłos
kapiącej do zlewu wody był chyba najgłośniejszym dźwiękiem w jego pokoju.
Jak zimna może być woda na dnie basenu?
O drugiej
w nocy, kiedy wszyscy wokół spali, jeden pokój pozostawał jasno oświetlony i nic
się w nim nie zmieniło aż do świtu.
***
– Phaaaaaaaarm! Chcę coś zjeść. Co
dzisiaj przygotowałeś?
Pierwszoroczniak
z klubu pływackiego, który dzierżył od zawsze niepobity rekord w ilości
pochłanianego jedzenia, był głodny. Usiadł, by przywitać się z przyjaciółmi, a
potem odwrócił się i spojrzał na Pharma z pytającym błyskiem w oku.
– Zrobiłem ci smażony ryż z sosem
rybnym.
Mobilna
restauracja nadal działała bez zarzutu. Pharm podał swojemu przyjacielowi naprawdę
duże pudełko z jedzeniem. Potem usiadł ze skrzyżowanymi nogami, obserwując, jak
delektuje się on potrawą.
– Team, wciąż mnie zadziwia, jak
duży masz apetyt.
Pochłaniający
swój posiłek chłopak uniósł brwi, po czym potrząsnął głową.
– To konieczne, bo potrzebuję mnóstwa
energii, żeby tyle pływać. Po południu znowu mam trening.
Manow,
która przysłuchiwała się rozmowie kolegów, sięgnęła do wypchanego plecaka pływaka
i otworzyła go. To wepchnięte tam dwie duże paczki chipsów powodowały, że
plecak się zaokrąglił. Dziewczyna krzyknęła.
– Nie
mów mi, że twój obiad to te dwie torebki chipsów ziemniaczanych!
Team
szybko potrząsnął głową.
– Jak to miałoby niby wypełnić mój
żołądek? To tylko przekąska do drugiego śniadania. Po południu kupię jakieś
kanapki.
Manow
spojrzała na Pharma, który wyglądał na zaniepokojonego. Chłopak zaczął się
zastanawiać, czy nie powinien przygotować drugiej porcji jedzenia na obiad dla
tego demona… Studentka z
zainteresowaniem podrzucała torebkę chipsów.
– Team, jadasz tylko ten smak. Nie
próbowałeś innych? Takich jak pasta chili albo carbonara? Czemu akurat ten?
Chłopak
odłożył pudełko z ryżem i chwycił chipsy. Potem otworzył paczkę i podgryzając
chrupiące plasterki, wyjaśniał przyjaciołom zalety swojego przysmaku.
– Po
prostu się nie znacie. One są najlepsze, bo wystarczy jeden kęs, żeby poczuć idealny,
słodko-pikantny smak na języku.
Manow
westchnęła, po czym zaczęła przeglądać coś na telefonie. Natomiast Pharm gestem
kazał Teamowi odłożyć przekąskę i wskazał mu małe pudełko, w którym był deser bananowy.
– Ach, nareszcie deser! Jesteś taki
słooooodki!
Młody
mężczyzna wstał, chcąc podejść i mocno uściskać przyjaciela, ale zanim to
zrobił, do jego dłoni próbowano wepchnąć drugie, wyglądające tak samo pudełko.
Nie wziął go, usiadł na swoim miejscu i zrobił zdziwioną minę, udając, że nie
rozumie.
– Team…
–
Hm? – Student wrócił do jedzenia swojego śniadania, a jego mina była jak
niewypowiedziane pytanie: „Ale o co ci chodzi?”.
– Team, ty idioto! – Pharm ponownie podsunął mu
pudełko.
– No
dobrze, dobrze. Zaniosę przekąski prezesowi klubu pływackiego.
– To nie tak! To dla wszystkich członków
klubu – przekonywał go kolega, cały się rumieniąc. – To
nie tylko dla P'Deana, ale także dla wszystkich innych.
Team
roześmiał się. Lubił drażnić się ze swoim przyjacielem, doprowadzając do tego,
że jego twarz robiła się cała czerwona.
Ech, Pharm… Mam nadzieję, że nie umrzesz z zażenowania,
zanim będziesz mógł być ze swoim P’Deanem…
Słońce
chyliło się ku zachodowi. Jego pomarańczowy kolor stopniowo zanikał. Wszyscy
członkowie klubu pływackiego trenowali, przygotowując się do eliminacji do
zawodów. Uniwersytecki basen był teraz oświetlony dużymi reflektorami, tak aby
wyraźnie widoczny był każdy tor. Odgłos rozpryskującej się wody mieszał się z
dźwiękami gwizdka trenera, który stał tuż przy basenie.
Tego
dnia Dean wyszedł wcześniej, co spowodowało, że wiceprezes klubu nie pływał, tylko
pomagał trenerowi. Mierzył czas pokonania dystansu i porównywał dzisiejsze
wyniki z tymi z poprzednich treningów. Statystyki juniorów nie różniły się
zbytnio. Pływali jeden po drugim, aż nadeszła chwila, gdy to jego ulubiony
pływak z pierwszego roku dotknął krawędzi basenu. Kiedy porównał rezultaty,
zmarszczył brwi.
– Jest dużo gorzej – stwierdził trener, patrząc na trzymany
w dłoni stoper.
–
Tak. Zazwyczaj bywał dużo szybszy – odpowiedział Win.
Team potrafi pływać naprawdę szybko, więc dlaczego tym
razem było inaczej? To zaskakujące i dziwne.
Jego
wzrok podążał za chłopakiem, który właśnie wychodził z basenu. Team wziął
ręcznik, wytarł twarz, a potem zamachnął się nim i uderzył o krawędź
ogrodzenia, jakby próbując wyrzucić z siebie jakąś frustrację. Jego zawsze
uśmiechnięte usta teraz były mocno zaciśnięte. Opuścił ręce, a potem wrócił na
tor, podejmując kolejne próby, ale jego czasy się nie poprawiały.
Łup!
W
szatni rozległ się trzask otwartych z impetem drzwi szafki. Było już bardzo
późno. Wydawało się, że pozostała tam tylko jedna, bardzo zrezygnowana osoba. Młody
mężczyzna wycierał włosy, ponieważ właśnie skończył brać prysznic.
– Jak urwiesz drzwi szafki,
zostaniesz obciążony opłatą w wysokości dwóch tysięcy bahtów.
Team
zamarł na sekundę, a potem wyciągnął rękę po leżącą na półce koszulkę, którą
zamierzał założyć. Nie musiał się odwracać, żeby wiedzieć, kto do niego mówi.
–
Przepraszam. – Jego nieśmiały i wyjątkowo łagodny głos wprawił Wina w
zdumienie.
Podszedł
do juniora, obrócił go i złapał za podbródek, zmuszając, by ten spojrzał mu w
oczy.
–
Co jest z tobą nie tak?
–
Nic, wszystko ok. Przestań, Hia. Pozwól mi odejść! – Rozżalony Team próbował
odepchnąć trzymającą go wielką dłoń, ale wyglądało na to, że mu się to nie uda.
Win wciąż wpatrywał się w niego z zaciekawieniem. Junior zawahał się. Poczuł,
że zrobiło mu się zimno, a jego spojrzenie stało się nieufne.
Cholera! Nie mam jeszcze na sobie spodni.
Win
wciąż nie skończył. Twarz, którą wielu ludzi uważało za inteligentną, zbliżała
się do Teama. Instynkt podpowiadał juniorowi, żeby się cofnąć, ale już po
chwili jego plecy dotknęły szafki.
Czy
mógł po prostu uderzyć go torbą w głowę i uciec?
–
Masz bardzo głębokie cienie pod oczami.
Długie
palce dotknęły oprawy jego oczu, która była ciemniejsza niż zwykle. Team
zatrzymał się i wykonał podobny gest, jakby właśnie zdał sobie sprawę z tego,
co po nim widać.
–
Miałem koszmar, nie mogłem spać.
– W
takim razie powiedz mi, ile godzin spałeś ostatniej nocy?
–
Najwyżej ze cztery.
Win
potrząsnął głową i nie zamierzał łatwo odpuścić.
– Konkrety poproszę. O której
wczoraj poszedłeś spać?
Tym
razem zapytana osoba spuściła wzrok i spojrzała w podłogę. Team nagle poczuł
się dość niepewnie. Chciał jak najszybciej zniknąć schowany gdzieś w kącie.
– O
dziesiątej…
– O
dziesiątej, mówisz? A wcześniej powiedziałeś, że spałeś cztery godziny. Nie mów
mi tylko, że gdy obudziłeś się o drugiej w nocy, to już nie poszedłeś spać.
Team
otworzył usta, ale nie zamierzał odpowiadać. Przecież Hia miał rację, więc z
czym tu się kłócić? Dlatego milczał i nie pyskował jak zwykle.
Win
zmrużył oczy, odszedł od juniora i usiadł na pobliskiej ławce.
– Ubieraj się szybciej. Dzisiaj
będziesz spał u mnie.
–
Nie!
– Żadnego gadania, żadnej odmowy.
Ubierzesz się sam, czy chcesz, żebym ci pomógł? – Mówiąc to, udawał,
że sięga po ręcznik, którym owinięte były biodra Teama. Chłopak szybko
odskoczył i uciekł w drugą stronę.
– Nie ma potrzeby! Co ty wyrabiasz,
Hia?
Był
zdziwiony, nic nie rozumiał, ale pospiesznie się przebrał i pozwolił zabrać do
akademika.
***
W pokoju
1019 jego właściciel zwykle przebywał sam, ale tej nocy miał gościa. Team krążył
po pomieszczeniu, nie wiedząc, gdzie ma usiąść. Chwilę wcześniej był u siebie, żeby
założyć piżamę, a potem zaciągnięto go na dziesiąte piętro.
Szczerze
mówiąc, był w szoku, ponieważ okazało się, że pokój Hia znajdował się dokładnie
nad jego pokojem. Nie było w nim zbyt wielu rzeczy. Na stole
leżało kilka książek ułożonych w uporządkowany sposób. Na półce leżały
czasopisma motocyklowe i stały modele samochodów przeplatane dużymi
zagranicznymi podręcznikami.
Cholerny Hia… Jest świetnym studentem nie dzięki
szczęściu. Jest dobry, bo się uczy i jest naprawdę mądry.
– A ty, głupolu, po co tam stoisz?
Pospiesz się i chodź spać.
Właściciel
pokoju przemył już twarz i przebrał się w piżamę. Ponieważ myli się w klubie,
nie musieli tracić czasu na ponowny prysznic.
–
Jest dopiero dwudziesta trzecia.
– Team… – Tym
razem głos seniora był nakazujący i niebezpiecznie niski. Chłopak pospiesznie
podszedł do łóżka, położył się i przykrył kocem.
Win
pokręcił głową. Zgasił światło, po czym położył się obok juniora, który drętwo
leżał po drugiej stronie, na brzegu materaca.
– Przysuń się. Czego się boisz? Byliśmy
już ze sobą dużo bliżej.
Team
kopnął go w goleń, rzucając spod koca groźne spojrzenie. Słuchając Hia Wina,
stawał się coraz bardziej podejrzliwy.
– Po prostu śpij. Nic ci nie
zrobię. – Mężczyzna
uznał, że nie będzie nalegał, poczeka. Wiedział, że zmuszany do czegoś Team
wysuwał pazury i walczył.
Minęło
prawie pół godziny. Rozmowę zastąpiły dźwięki klimatyzacji. Zapach łóżka był
nieznany, a chłód powietrza sprawiał, że Team zwinął się w kłębek, chowając za
poduszkami. Zmęczenie popołudniowym treningiem sprawiło, że szybko zasnął.
Pośród
sennych obrazów ujrzał obraz błękitnej tafli, odbijającej promienie światła na rozchodzących
się pod rękami pływaka falach. Woda była zimna, bardzo zimna. Team spiął się i przestraszył,
ale zanim się obudził, poczuł, jak otacza go ciepły uścisk. Delikatny dotyk przegonił
chłód wody. Szept, który ledwo mógł uchwycić. Słowa, których nie zrozumiał. Znów
zasypiał, tym razem z lekkim uśmiechem na ustach.
Zazwyczaj
woda była zimna i raniła, przebijając mu się przez skórę. Dzisiaj stała
się cieplejsza i delikatnie go przytuliła.
Tłumaczenie: Baka
Korekta: Juli.Ann & paszyma
O rany jaki piękny rozdział...Końcówka mnie rozczuliła. Dziewczyny bardzo dziękuję za tłumaczenie i korektę <3
OdpowiedzUsuń💜💜💜
UsuńOni są idealni do kochania :)
UsuńKocham ❤❤❤❤
OdpowiedzUsuń