LM – Rozdział 4 [18+]



W poprzednim rozdziale [Vee Vivis]:

– Nie odchodź – odezwał się osobnik obok mnie. Jego zamglone oczy patrzyły na chłopaka, po czym ich właściciel postąpił krok w jego kierunku. 

– Powiedziałem, wracaj. A co do ciebie… Chodź ze mną – zażądałem, zanim wyjąłem z dłoni mniejszego z nich kartę-klucz do pokoju Marka. Po otwarciu drzwi wepchnąłem pijanego juniora do środka, po czym warknąłem do jego przyjaciela: 

– Wracaj! I nie zadzieraj z nim nigdy więcej!

 


Spowiedź obmywa z żalu  [18+]

[Mark Masa]

 


      Do cholery, co robisz? – Głęboki głos dotarł do mnie, gdy tylko zamknęły się za nami drzwi. – Pytam cię, co ty, do cholery, wyczyniasz?!

    – Raczej co TY wyprawiasz, do jasnej cholery?! – odkrzyknąłem w reakcji na jego podniesiony głos.

    – Aż tak bardzo tego chcesz? Tak bardzo, co? – Mężczyzna z całych sił chwycił mnie za ramię, a kiedy syknąłem, zapytał, czy to boli.

    W porównaniu do bólu w moim sercu nie bolało ani trochę.

    – Czy moje życie prywatne w czymś ci przeszkadza? Co ono ma wspólnego z tobą?

    – Nie miałem zamiaru się wtrącać. Gdybyś mi nie wyjawił swoich podstępnych, złych myśli, to nie miałbym z tym nic wspólnego! – warknął, a jego oczy zalśniły, jakby był wściekły i szukał ujścia dla swojego gniewu. Zapragnąłem, żeby mógł w tej chwili spojrzeć na samego siebie.

    – On tego chciał i ja tego chciałem – odparłem rzeczowo, ignorując emocje gotujące się w osobniku stojącym przede mną.

    – Tak bardzo chcesz to zrobić? Aż tak strasznie tego chcesz, co?

    – Tak!

    Usta P'Vee opadły na moje. Dużymi dłońmi unieruchomił mi głowę, uniemożliwiając stawianie oporu czy choćby jej odwrócenie. Próbował wepchnąć mi do ust język, ale ja koncentrowałem się na zaciskaniu warg, by oprzeć się jego inwazji.

    – Urgh!

    P'Vee przesunął dłoń na mój brzuch i zaczął go delikatnie pieścić. Starałem się nie reagować na ten dotyk, ale nie potrafiłem pozostać bierny. Senior przygryzł moją dolną wargę i po chwili poczułem smak krwi. Odruchowo otworzyłem usta, co on natychmiast wykorzystał, wsuwając w nie język i zaczepiając nim o mój. Podjąłem bezowocną próbę, by go odsunąć, ale w końcu uległem i odwzajemniłem pocałunek.

    – Och! Ooch! – dyszałem bez tchu, gdy w końcu oderwał wargi od moich. Jego bystre oczy patrzyły na mnie z wyraźnym szyderstwem.

    – Twoje usta mówią „nie”, twoje czyny również wydają się odmawiać, a jednak wbrew tym sygnałom całujesz mnie gorąco z języczkiem – powiedział powoli, najwyraźniej zadowolony z tego, co się wydarzyło.

    – Zmusiłeś mnie! – wytknąłem ochrypłym głosem. Jak mogłem odeprzeć jego nieustępliwy język, zwłaszcza w tym stanie umysłu, w którym się znajdowałem?

    – Cóż, sam przecież powiedziałeś… – Przerwał na chwilę, świdrując mnie wzrokiem, po czym zbliżywszy usta do mojego ucha, wyszeptał: – Że tak bardzo tego chcesz.

    – Och! – Zdecydowanie zacisnąłem usta, gdy poczułem, jak jego wilgotne, gorące wargi suną wzdłuż mojej szczęki. Wysunął język, by ją polizać i delikatnie pocałować, po czym stopniowo zbliżył się do mojego ucha, zupełnie jakby wiedział, że mam trudności z oddychaniem.

    – Hmm – wymruczał, zanim lekko skubnął płatek ucha.

    – Oooch… – wyjęczałem gardłowo, kiedy pieścił dłonią moje najbardziej intymne miejsce.

    – Podoba ci się? – wymruczał niewyraźnie przy moim uchu, sprawiając, że jeszcze bardziej się napiąłem.

    Odpowiedź na jego pytanie była prosta: tak, podobało mi się. Lubiłem delikatny i czuły seks, o wiele bardziej od szorstkiego i bolesnego. Dlatego w przeszłości wolałem sypiać z małymi słodziakami, zamiast wybierać wysokich przystojniaków o podobnej do mnie posturze. Przy tych pierwszych czułem się tak, jakbym ich chronił. Nie chciałem być obiektem podbojów. Posiadanie mniejszego partnera, który się o mnie starał, było o niebo lepsze od agresywnego zdobywcy.

    – Lubisz to. – Jego drżący, głęboki głos rozległ się tuż przy moim uchu. Jedną dłonią naciskał na moje podbrzusze, a drugą pieścił mi plecy.

    – Puść mnie – wycedziłem przez zaciśnięte zęby.

    P'Vee powoli się cofnął. Stojąc naprzeciw, przez chwilę patrzył mi w twarz, po czym rzucił mnie na łóżko i znalazł się nade mną. Spojrzenie jego pięknych oczu wtopiło się w moje, a następnie ręka mężczyzny stopniowo przesuwała się w dół, w kierunku mojego brzucha.

    – Jeśli cię puszczę, to jak sobie z tym poradzisz? – zapytał, docierając dłonią do celu, podczas gdy oczy wciąż miał utkwione w moich.

    – Mogę się masturbować – odpowiedziałem otwarcie, choć z trudem udało mi się ukryć zażenowanie. Po tych słowach moje podniecenie rozwiało się niemal w mgnieniu oka. Teraz czułem już tylko wstyd. Delikatne pieszczoty i pocałunki obnażyły moje emocje, wystawiając mnie tym samym na jego drwiny. Odwróciwszy wzrok, podniosłem się z łóżka z zamiarem pójścia do łazienki.

    Chwyt!

    – Uuuch!

    Pociągnięty za ramię, zderzyłem się z mężczyzną na moim łóżku. P'Vee przyciągnął mnie do siebie i objął ramionami. Próbowałem mu się wywinąć, ale osiągnąłem jedynie to, że jeszcze mocniej mnie do siebie przycisnął.

    – Ale ja chcę, żebyś pomógł mi osiągnąć szczyt – powiedział głębokim głosem.

    Czułem ciepło emanujące spod jego wyblakłych, znoszonych dżinsów.

    – Nie zrobię tego! – zaprotestowałem, patrząc w pięknie wyrzeźbioną twarz i równocześnie próbując się odsunąć.

    – Przestań się wiercić! – zażądał, po czym przewróciwszy mnie na plecy, położył się na mnie.

    – Powiedziałem: nie! – odparłem z niechęcią, podczas gdy on naciskał, ocierając się o mnie biodrami.

    – Ja tego chcę, ty tego chcesz, dlaczego więc odmawiać? – wymruczał z uśmiechem, zadowolony z siebie.

    – …

    Lubiłem facetów, ale to jeszcze nie znaczyło, że miałem rozkładać nogi przed każdym.

    Zwłaszcza, jeśli chodziło o P'Vee...

    – Wyładowywanie swoich frustracji na niczego niepodejrzewających ofiarach wydaje mi się niesprawiedliwe. Po prostu zrób to ze mną… Ja znam całą historię.

    Zanim zdążyłem odpowiedzieć, usta, które bez wątpienia pociągały dziewczyny, zostały przyciśnięte do moich. Tym razem nie stawiałem oporu, decydując się leżeć w bezruchu. Pozwolić mu się zgwałcić. Jego zwinny język zastąpił gorzki smak alkoholu w moich ustach, kiedy splótł się z moim językiem. Musiałem przyznać, że P'Vee potrafił dobrze całować. Podejrzewałem, że wiele osób lubiło jego pocałunki, a teraz zaliczałem się do nich również i ja.

    Nie czułem nic, poza przygniatającym uczuciem porażki, ponieważ ten człowiek orientował się we wszystkim. Był świadomy, jak bardzo lubiłem P'Bara, wiedział, do jakiego stopnia się wtedy upiłem, a także o tym, że musiałem zrezygnować z tej beznadziejnej miłości. Fakt, że wiedział tak wiele, sprawił, że nie chciałem posuwać się z nim dalej.

    Czy jak będzie mnie już miał, to znowu zacznie się nade mną litować tak jak ostatnio? Niby w jaki sposób jego postawa miałaby mi pomóc poczuć się lepiej?

    – Zobaczymy, jak długo wytrwasz bez poruszania się. – Rzucił mi wyzwanie, całując moją szyję. To prawda, że byłem nim oczarowany, ale w końcu wróciłem do zmysłów.

    – Co aż tak złego zrobiłem? Popełniłem jakieś straszne przestępstwo? – Chciałem się tego dowiedzieć od mężczyzny nade mną. To było pytanie, które zadawałem sobie od chwili, gdy mnie dziś pocałował. Ostatnim razem powiedział, że to kara za złowieszcze myśli, których podmiotem był Bar. Ale tym razem nie zrobiłem przecież nic złego.

    – W niczym nie zawiniłeś… ale sprawiasz, że jestem niesamowicie napalony – powiedział wprost, po czym się odsunął.

    – Jeśli jesteś tak bardzo napalony, to zrób to ze swoją dziewczyną. Dlaczego dręczysz mnie? – zapytałem z naciskiem, wpatrując mu się w twarz.

    – Tak się składa, że mojej żony dzisiaj nie ma…

    – Ooch! – Z gardła wyrwał mi się jęk, gdy ścisnął mocno mój sutek, który wyraźnie się wybrzuszył.

    Postanowiłem nie pozwolić mu na więcej. Szamotałem się, usiłując go kopnąć, ale unieruchomił mi nogi swoimi, po czym zsunął rękę w dół, by rozpiąć mi spodnie.

    – Nigdy wcześniej nikomu nie obciągałem. To tak dla twojej informacji.

    – Oooch!

    P'Vee opuścił głowę i po chwili jego usta dotknęły penisa, którego odsłonił, zsunąwszy mi spodnie. Jego wargi całkowicie otuliły moją męskość, kiedy wsunął ją sobie niemal do gardła, powoli odnajdując rytm. Powstrzymywałem jęki. Otworzyłem usta, by zaczerpnąć powietrza. Nie chciałem patrzeć w dół. Jedno spojrzenie by wystarczyło, żebym napalił się do granic możliwości…

    – Aaach… Ugh! – Zamierzałem powstrzymać jęki, by nie pobudzić go jeszcze bardziej. Nie chciałem dać mu satysfakcji ujrzenia mnie w szponach niepohamowanej żądzy, ale niewydawanie z siebie żadnych odgłosów okazało się bardzo trudne. Powiedział, że nigdy wcześniej nie robił nikomu loda, ale to, co potrafił zrobić ustami, było lepsze od tego, co otrzymałem od wielu innych.

    – Nie powstrzymuj się, Mark. Chcę usłyszeć twoje jęki – powiedział P'Vee, po czym kontynuował dostarczanie mi przyjemności ustami. Jedną ręką pieścił wewnętrzną stronę mojego uda, podczas gdy druga skupiła się na moim brzuchu, który napiął się pod jego dotykiem.

    – Aach… Ooch! – Wbrew wcześniejszemu postanowieniu z mojego gardła mimowolnie wyrywały się jęki, kiedy w końcu poddałem się własnym pragnieniom.

– Ugh! Uumm… Nie ruszaj się – upomniał P'Vee, dociskając mnie do materaca. Jego słowa sprawiły, że spojrzałem na mojego penisa wysuniętego z jego ust. Nie zdawałem sobie sprawy, że odruchowo zacząłem poruszać biodrami, dopasowując się do jego tempa. Wiedziałem jedynie, że bardzo pragnąłem szczytować.

    – Aach! Dlaczego… przestałeś? – zapytałem drżącym głosem.

    Jego twarz była teraz na równi z moją. Miałem nadzieję, że nie każe mi o to błagać jak w tych powieściach, w których zaczytują się dziewczyny. Gdybym zmuszony był to zrobić, straciłbym resztki godności.

    – Chcę słyszeć, jak jęczysz. Głośno – powiedział, zanim pocałował mnie w usta.

    Ten pocałunek różnił się jednak od poprzednich. Nie potrafiłem go nawet tak do końca opisać. Nie był pocałunkiem obliczonym na podbicie, ale nie był również delikatny i czuły. Powoli mój język zaczął ocierać się o jego, tańcząc w moich ustach. Postanowiłem nie przejmować się tym, co wydarzyło się w przeszłości, a teraz – zamknąwszy oczy – po prostu cieszyć się pieszczotami języka P'Vee.

    – Uhm! – jęknąłem, nie chcąc, by się wycofał.

    To prawda. Musiałem przyznać, że zakochałem się w ustach P'Vee, mimo że byłem w pełni świadomy tego, jak bardzo mógł mnie zranić. Wystarczył jeden niewłaściwy krok. Nie chciałem teraz o tym myśleć i zamiast tego pozwoliłem sobie poddać się swoim pragnieniom.

    – Jęcz głośno, Mark. A po dzisiejszej nocy po prostu o tym wszystkim zapomnij.

    – Uuuch! Aaach! – Zgodnie z jego prośbą nie powstrzymywałem się. Jęczałem głośno, gdy przesuwał język w dół, docierając do mojego sterczącego członka. Moja koszula w jakiś sposób zniknęła. Zapewne wtedy, gdy zahipnotyzowany jego pocałunkami, nie zwracałem uwagi na nic innego. Moja skóra była tak wrażliwa, że reagowałem nawet na najdelikatniejszy dotyk.

    – Uum! – P'Vee jęknął, gdy mimowolnie zacisnąłem palce na jego czarnych jak smoła włosach. Spojrzawszy mi w oczy, skupił się na mojej szyi.

    – Ooch! Uuuch! Nie ssij. Żadnych… malinek – zaprotestowałem, czując przeszywający ból. Nie wiedziałem, czy ślady pocałunków po pamiętnej nocy już zniknęły, ale nie chciałem, żeby pojawiły się nowe. Zamierzałem zapomnieć o naszym poprzednim starciu, jak również o dzisiejszym, więc nie potrzebowałem pamiątki.

    – Ooch… Aaach! – P'Vee oderwał się od mojej szyi i przesuwał usta wzdłuż ramion, by – pozostawiając wilgotny szlaczek pocałunków – dotrzeć do brzucha. Jęczałem gardłowo, napinając ciało.

    – Lubisz delikatnie, a nie ostro, co? – rzucił domyślnie senior, odsuwając na chwilę usta.

    Uchyliłem błyszczące wilgocią oczy i ujrzałem, jak pozbywa się również swojego ubrania. Miał proporcjonalne ciało, które nie różniło się zbytnio od mojego, choć miałem wrażenie, że wyglądał lepiej. Przestałem podziwiać jego złocistą skórę, gdy tylko położył sobie na ramionach moje nogi. Był w pozycji, którą przyjmowałem, uprawiając seks. Zawsze byłem tym na górze. Tylko z nim…

    P'Vee kilkakrotnie przesunął dłonią w górę i w dół po własnym penisie, po czym zbliżył go do mojego tyłka.

    – Zaczekaj. – Powstrzymałem jego zapędy, kładąc dłoń na jędrnym brzuchu, zanim zdążył wbić się między moje pośladki.

    – Jeśli mi teraz odmówisz, to wepchnę go siłą!

    – Ty skurwielu! – przekląłem, ściągając na siebie jego ostre spojrzenie. Sposób, w jaki przygotowywał się do wejścia we mnie, wzbudził mój niepokój.

    – Kurwa, co jest z tobą nie tak? Jeszcze chwilę temu byłeś na to gotowy.

    Opuścił moje nogi i podciągnął za ramiona, by nasze twarze znalazły się na tej samej wysokości. Rzuciwszy mu krótkie spojrzenie, odwróciłem się w stronę szuflady, by wyjąć z niej butelkę żelu i mały kwadratowy pakiecik z prezerwatywą.

    – Weź to. – Podałem przedmioty zirytowanemu mężczyźnie.

    Spojrzawszy w dół, delikatnie się uśmiechnął, wyjmując mi je z dłoni.

    – Hmm… Boisz się złapać jakąś chorobę?

    – A może masz ochotę zamienić się miejscami? – zapytałem wyzywająco, wskazując na materac.

    – Zamknij się – warknął, po czym mocno pocałował mnie w usta. Agresywnie je ssał, badał językiem ich wnętrze. Po chwili wycisnął żel na gorącego, sterczącego kutasa, po czym wtarł trochę w moją dziurkę.

    – …

    – Używaj ust tylko do wydawania z siebie jęków.

    – Urgh! – Stłumiłem krzyk, gdy wcisnął we mnie główkę penisa.

    – Jeśli się nie rozluźnisz, to nie będę w stanie wejść i tobie również nie pozwolę dojść. – obwieścił, przyciskając kciuki do mojej głowy. Oprócz złośliwości w jego oczach płonęło pożądanie.

    Nie miałem doświadczenia w roli przyjmującego, więc najwyraźniej moje wejście było zbyt ciasne, by – mimo użycia żelu nawilżającego – mógł jednym pchnięciem się we mnie wbić.

    – Uuuch… – Próbowałem się rozluźnić, podczas gdy on próbował głębiej się we mnie zatopić.

    – Nie napinaj się, Mark. – Chrapliwy głos dał się słyszeć tuż przy moim uchu. Wilgotny język znów zaczął delikatnie bawić się jego płatkiem. – Aaach!

    P’Vee zatopił się głębiej, wypchnąwszy biodra w przód, po czym powoli je wycofał. Jeszcze raz powtórzył te same ruchy, po czym jego dłoń powędrowała do mojego członka, którego zaczął pieścić.

    – Aaaach! – Głęboki jęk wyrwał mi się z gardła, kiedy jednym szybkim ruchem utorował sobie drogę, wchodząc we mnie do samego końca.

    Ucisk i ból były tak silne, że nie byłem w stanie wykrztusić ani słowa. Z oczu popłynęły mi łzy. To bolało. Czułem się jak na torturach, ale jednocześnie chciałem go objąć.

    – Ja… Ja… Będę… się poruszać. Nie mogę… czekać.

    – Uuuuch! Aaa! – Zanim zdążyłem mu na to pozwolić, znów się wycofał i ponownie wsunął się do środka.

    – Aaach… Uum.

    – Uuch… Aaaach! – Głośno jęczałem, gdy jego twardy jak skała kutas wbijał się w moje ciało. Być może cieszyło się ono tym bólem, który mieszał się z liźnięciami rozkoszy.

    – Uuuuch… Kurwa! – wyjęczał niskim, chrapliwym głosem, po czym uniósł twarz, spazmatycznie chwytając powietrze. Byliśmy ze sobą połączeni, nierozłączni.

    – Uch… Aaach! Delikatniej, Phi – poprosiłem, kiedy poczułem mocne pchnięcie, aczkolwiek moje słowa najwyraźniej trafiały w próżnię.

    – Haa… Aach! Ummm.

    – Aaach… Deli-katnie… Aaaa!

    – Ja… Aaa! Nie mogę… zrobić tego… delikatnie. – Pchnął mocno, podczas gdy spoczywające na mojej talii dłonie przyciągnęły mnie do jego ciała w tym samym rytmie, nadając impet pchnięciom.

    Wszystko, co mogłem zrobić, to opuścić drżącą dłoń w dół, by zastąpić nią dłoń P'Vee i masturbować się.

    – Uch! Boli… Wolniej – powiedziałem, kładąc drugą dłoń na jego twardym brzuchu, by go odeprzeć, aczkolwiek to chyba jeszcze bardziej go nakręcało.

    – Haa… Aach! Uuum… – jęczał w rozkoszy.

    Nie wiedziałem, ile czasu upłynęło. Obaj byliśmy zlani potem. Łzy na moich policzkach nie zdążyły jeszcze całkiem obeschnąć, kiedy ból ustąpił. Choć o wiele ciekawiej miała się sprawa z moim mózgiem, który – poza odczuwaną przyjemnością – był całkowicie pusty.

    Pusty…

    Czułem się dobrze.

    – Aaach… Mark… Aach! – P'Vee otarł łzy z mojego policzka i pochylił się, by delikatnie mnie pocałować.

    – Aaach! Mmmm…

    – Mów… Aaaa! Mów… do mnie… po… Aaaa! Imieniu. Chcę… usłyszeć…

    – Uaa! Aaach! Phi… Veeeee… – Nie wiem, co mną kierowało, że całkowicie mu się poddawałem, ale moje usta były szybsze od umysłu. Jeszcze raz wykrzyczałem jego imię, kiedy znów trafił w miejsce, które dostarczało mi największej rozkoszy. Na jego pięknej twarzy pojawił się pełen zadowolenia uśmiech.

    – Tak… Mój dobry chłopiec.

    Nie jestem twoim chłopcem! – zaprzeczyłem ogniście w myślach. Nie było mi jednak dane czegokolwiek powiedzieć, ponieważ mężczyzna uniemożliwił mi to, zamykając usta pocałunkiem.

    Trzymając moje biodra, wykonywał precyzyjne, głębokie pchnięcia dostarczające rozkoszy nam obu.

    – Uuu… Aaach! Phiiiii…

    – Aaaach… Aaaa! Mark! Ugh!

    – Aaaaaaaaach!!! – Ostatni raz mocno szarpnąłem, po czym zacisnąłem dłoń na swoim pulsującym członku, tryskając spermą na brzuch.

    Po tym, jak z głośnym krzykiem doszedłem, P'Vee wykonał jeszcze kilka mocnych pchnięć, zanim z okrzykiem rozkoszy osiągnął orgazm, rozładowując się w prezerwatywę.

    – Uffff!

    Jego ciężkie dyszenie i zapach seksu nie przyciągnęły mojej uwagi. Byłem wyzuty z energii do tego stopnia, że moje nogi były jak sparaliżowane. P'Vee rzucił się na materac obok mnie i nawet jego ciężki oddech nie przywrócił mi zmysłów. Chciałem jedynie odpłynąć w sen, w nadziei, że jutro będę mógł powitać dobry dzień.

    – Jeśli w przyszłości nie chcesz niczego żałować, nie zwlekaj już nigdy z wyznaniem uczuć temu, kogo lubisz. – Głęboki szept obok mojego ucha przypomniał mi, że dzisiejsza noc jeszcze nie minęła. Zamknąłem oczy, pozwalając płynąć łzom.

    Najwidoczniej nie mógł się powstrzymać przed prawieniem mi kazań. Celowo posypywał rany solą. Zdecydowany byłem jednak potraktować jego słowa jako lekcję.

 

***


    Obudziłem się z piekącym bólem na całym ciele. Wszystkie lepkie substancje wyschły na mojej skórze. Byłem tak wyczerpany, że zapadłem w sen, nie wziąwszy uprzednio prysznica. Po tym, jak skończyliśmy, moje ciało po prostu się wyłączyło. Teraz zegarek wskazywał godzinę czwartą po południu. Mimo to postanowiłem jeszcze trochę poleżeć.

    Wczorajszy dzień był dla mnie bardzo ciężki. Musiałem słuchać płynących ze sceny wyznań miłosnych. Zupełnie jakby nie wystarczyło, że zostałem bezlitośnie odrzucony.

    Spojrzałem na puste miejsce obok. Oczywiście nie spodziewałem się go ujrzeć, ale jego słowa wciąż dźwięczały mi w uszach. Następnym razem wcześniej wyznam to, co czuję.

    Prysznic okazał się ciężką przeprawą. Po wyjściu z łazienki poczułem się odrobinę lepiej, więc udałem się na poszukiwanie czegoś do jedzenia. To właśnie dotkliwy głód wygnał mnie z łóżka. Lodówka świeciła pustkami, ponieważ nie należałem do hobbystycznych kucharzy. Wszystkie opakowania z gotowym jedzeniem, które w niej przechowywałem, zostały zużyte. Podobnie miała się sprawa z suszonymi produktami, magazynowanymi w szafkach. Przez chwilę rozważałem myśl, by zadzwonić do przyjaciela i poprosić, żeby mi coś kupił, ale wstydziłem mu się pokazać w takim stanie.

    Podszedłem do szafy i wyjąłem z niej kilka ubrań, z zamiarem założenia ich i wyjścia na zewnątrz. Chociaż miejsce między pośladkami wciąż bolało, nie pozwalając o sobie zapomnieć, to jednak mogłem w miarę się poruszać. Być może nie tak żwawo jak zwykle, ale przynajmniej nie byłem zmuszony się czołgać.

– Masz intuicję. – Gdy tylko otworzyły się drzwi windy, usłyszałem męski głos, do którego zdążyłem się już przyzwyczaić. Byłem nieco zaskoczony, ujrzawszy przekomarzającego się z Kanem P'Bara. Westchnąłem, spojrzawszy na numer piętra.

    Nacisnąłem zły guzik.

    – Dzięki za komplement, Phi. – Młodszy z nich z uśmiechem się ukłonił.

    – To był sarkazm. – Senior odwrócił się, by otworzyć swoje drzwi.

    – P'Bar! – Spontanicznie zawołałem mężczyznę, który ciągle chodził mi po głowie, jeszcze zanim zdążył wejść do pokoju.

    Podszedłem do nich, ponieważ zobaczyłem szczęśliwy uśmiech, którym P'Bar obdarzył Kana. To właśnie ten uśmiech sprawił, że senior wydawał się szczęśliwszy niż kiedykolwiek wcześniej.

    Chciałem przeprosić.

    – Po cholerę tu przylazłeś?

    Westchnąłem, usłyszawszy mało zachęcające powitanie.

    – Chciałbym cię przeprosić, Phi. Zrozumiałem, jak bardzo go kochasz. Widziałem was podczas wczorajszego konkursu – wyjaśniłem.

    – Wejdź – P'Bar zaprosił mnie do środka, przepuszczając w drzwiach. Kan natomiast spojrzał podejrzliwie, ale nic nie powiedział.

    Czekałem na sofie, zgodnie z sugestią P'Bara. Po chwili mężczyzna z sokiem owocowym w dłoni wyszedł z kuchni, podczas gdy w tym samym czasie Kan opuścił sypialnię. Ich zachowanie wyraźnie świadczyło o tym, jak daleko się posunęli.

    Już ostatniej nocy poczułem potrzebę, by przeprosić P'Bara za wszystko, szczególnie za moje zachowanie, które doprowadziło między nami do nieporozumień. Widząc uśmiech P'Bara i troskę, jaką obdarzył go Kan, ostatecznie upewniłem się, że będzie z nim szczęśliwy. To było coś, czego nie potrafiłbym mu zaoferować. Musiałem zaakceptować gorzką prawdę.

    P'Bar usiadł naprzeciw mnie, a Kan zajął miejsce obok niego. Starszy z nich spojrzał na mnie, po czym przerwał ciszę:

    – Spotykam się teraz z Kanem.

    Przełknąłem ślinę i upiłem łyk soku, po czym słabo się do niego uśmiechnąłem.

    – Wiem – odparłem i spojrzałem na złośliwie patrzącego na mnie Kana.

    – Więc po co tu przyszedłeś? – Jego głos stał się ostry.

    – Jak już mówiłem, żeby przeprosić. Za wszystko. Za to, co powiedziałem i zrobiłem.

    – Nie jestem zły. Przykro mi, że… tamtego dnia zraniłem twoje uczucia – przemówił powoli, sprawiając, że wróciłem myślami do minionych wydarzeń. Te wspomnienia nadal sprawiały mi ból, ale miałem nadzieję, że pewnego dnia nie będę już cierpiał.

    – Naprawdę czułem się zraniony, nawet nie wiesz jak bardzo. – Zdawałem sobie sprawę z tego, że myślał o mnie jak o młodszym bracie i bardzo mnie lubił, ale nie w ten konkretny sposób. Byłem tego świadomy, ale dopiero dziś udało mi się z tym ostatecznie pogodzić.

    – Jeśli skończyłeś przepraszać, to się stąd wynoś – rzucił z widoczną, aczkolwiek całkowicie bezpodstawną zazdrością Kan. Było przecież oczywiste, że P'Bar nie był w najmniejszym stopniu mną zainteresowany.

    – Dlaczego jesteś taki zazdrosny? Jestem tu tylko po to, żeby przeprosić. Również ciebie. Naprawdę myślisz, że miałbym odwagę go tu podrywać? Nawet kiedy nie ma cię w pobliżu, P’Bar nie zwraca na mnie uwagi. – Wypowiedzenie ostatniego zdania sprawiło mi ból.

    – To dlatego, że nie jesteś mną.

    – Przecież już to wiem. Nie ma potrzeby tego podkreślać. – Najwyraźniej lubił wcierać sól w rany.

    Ding dong!

    Zanim zdążyłem uporządkować myśli, rozbrzmiał dzwonek przy drzwiach. P'Bar i Kan spojrzeli po sobie, po czym zwrócili wzrok na drzwi. Chociaż raniło to moje uczucia, nie mogłem nie poczuć się rozbawiony ich słodyczą. W końcu P'Bar ustąpił i poszedł do drzwi, pozostawiając samym sobie dwójkę rywali.

    – Hej… Ai Vee, co tu robisz? – Głos P'Bara sprawił, że odruchowo się spiąłem. Nie wiem dlaczego, ale natychmiast poczułem się onieśmielony widokiem osobnika, który nieoczekiwanie się pojawił. Jego oczy patrzyły na mnie z wyraźnym oskarżeniem. Zupełnie, jakbym popełnił jakieś wykroczenie.

    – Co tu robisz, do cholery? – zapytał głośno P'Vee, podchodząc.

    – Jestem tu tylko po to, by przeprosić P'Bara – odparłem zgodnie z prawdą, patrząc w stronę mężczyzny, którego imię wymieniłem. Mój głos drżał, ale starałem się mówić normalnie.

– Nie ostrzegałem cię przed uderzaniem do mojego przyjaciela? – upomniał mnie nowo przybyły, po czym chwyciwszy moje ramię, zmusił mnie do poderwania się na nogi. Poczułem ból. Kan również wstał i patrzył na mnie, podczas gdy jego partner się zbliżył.

    – Uspokój się, Phi. Porozmawiajmy. – Spojrzawszy na mnie, Kan odciągnął mnie za ramię, podczas gdy P’Bar odsunął ode mnie P'Vee.

    – A ty! Chyba oszalałeś! On jest tu po to, żeby odbić ci żonę. Nie wiesz tego? – warknął P'Vee pod adresem Kana, który najwyraźniej nie przejął się jego słowami. Prawdopodobnie dobrze znający Bara Kan potrafił mnie przejrzeć. Zapewne uznał, że przyszedłem kierowany dobrymi intencjami. To było coś, co chciałem przekazać nie tylko tej parze, ale również pieklącemu się tu draniowi, który umiłował sobie rolę karzącej sprawiedliwości.

    – O co ci, do cholery, chodzi?! Tylko rozmawiamy. Mark jest tutaj, bo chciał przeprosić, a Kan już to zrozumiał – powiedział P'Bar, patrząc na przyjaciela.

    – Gówno prawda! – warknął mi w prosto w twarz P'Vee. Zamknąwszy oczy, policzyłem w myślach do dziesięciu, choć byłem pewien, że mi to nie pomoże.

    – Czego ty jeszcze ode mnie chcesz? Przestałem uderzać do P'Bara. Przyszedłem tylko przeprosić i powiedzieć mu, że nie musi się martwić. Postaram się nie wchodzić im w drogę. To wszystko. Czego jeszcze chcesz? – zapytałem, spoglądając mu w twarz.

    Po nawiązaniu ze mną kontaktu wzrokowego jego bystre oczy nieco złagodniały. Spojrzał na P'Bara, jakby szukał potwierdzenia, czy to, co powiedziałem, istotnie było prawdą. Po tym, jak jego przyjaciel skinieniem głowy potwierdził moje słowa, pieniacz wydał z siebie długie westchnienie i przejechał dłonią po włosach w geście, który wiele osób z pewnością uznałoby za atrakcyjny.

    – Jeśli skończyłeś, to wychodzimy – zarządził, pociągając mnie za ramię.

    Co mogłem zrobić? Bez względu na to, jak bardzo cierpiałem, nie miałem innego wyjścia, jak tylko za nim pójść.



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma

    


 Poprzedni  👈              👉 Następny

 .

Komentarze

  1. Przyznaję, że każdy rozdział to rollercoaster emocjonalny.
    Film nawet w połowie nie oddaje tych emocji. Ogromne dzięki że to tłumaczenie.😘
    Mark wycierpi jeszcze nie jedno zanim Vee ogarnie się.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie rozumiem zachowania Marka, przecież na tym etapie znajomości nie jest zaangażowany emocjonalnie z Vee. Tym bardziej, że nie lubi podobno ostrego sexu, więc dlaczego zgadza się na bycie używanym przez w sumie obcego kolesia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kto to może wiedzieć. Mark dostał kosza i musi poradzić sobie z zawiedzioną miłością. Ludzie różnią się od siebie i różnie reagują na porażki. Podczas gdy jednych one motywują, inni się upijają i mają przygodny seks z byle kim, żeby udowodnić sobie, że są wartościowi czy atrakcyjni, poczuć czyjąś bliskość, a może żeby ukarać samego siebie. Każdy różnie reaguje i nawet jeśli Mark zaakceptował odrzucenie, to nie znaczy, że potrafi sobie z tym poradzić.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty