LM – Rozdział 28




Sto razy 

[Vee Vivis] 



Siedziałem z głupkowatym uśmiechem obok boiska, na którym odbywały się nasze treningi. Chciałem krzyczeć na całe gardło i histerycznie się śmiać, ale bałem się, że ktoś pomyśli, że zwariowałem. Jedyne, co mi pozostało, to patrzeć przed siebie z szerokim uśmiechem na ustach. 

Nie wiem, czy Mark powiedział tak tylko po to, by skończyć rozmowę, czy naprawdę tak myślał, ale dla mnie jego słowa zawsze miały znaczenie. Niezależnie od tego, czy mówił coś w oszołomieniu, ze zmęczenia, czy z jakiegokolwiek innego powodu, zawsze go rozumiałem. 

Gdy wskazałem tym trzem młodzikom rozwiązanie ich problemu, dołączyłem do seniorów wybierających zawodników do głównego składu drużyny piłkarskiej. Musiałem tam być jako wiceprezes klubu, ponieważ prezes był zajęty. Przyglądałem się więc, jak drugoklasiści grają w piłkę. 

– Hej! Czemu przyszedłeś tak wcześnie? – Zat, który grał na pozycji bramkarza, odkąd byłem pierwszoroczniakiem, podszedł, by się ze mną przywitać. Odwróciłem się i skinąłem głową do niego i jego ekipy. 

– Cześć, P'Vee. 

– Cześć – odpowiedziałem na grzeczne powitanie chłopców. 

– Dlaczego nie odpowiadałeś na czacie? Słyszałem, że uganiasz się za jakimś dzieciakiem. Nie sądziłem, że znajdziesz czas, by tu przyjść. 

– Kurwa! Nuea nie przyjdzie, więc musiałem się pojawić. – Przesunąłem się, żeby mógł usiąść obok mnie. 

– A co z tym młodym? – Pytając, Zat uśmiechnął się kpiąco i szturchnął mnie w ramię. 

– Z jakim młodym? 

– Pierwszoroczniak... Ten dzieciak. – Wskazał na chłopaka na boisku i przeciągając głoski, mówił dalej. – Albo ten... 

– Kurwa – przekląłem cicho, widząc, że Mark razem ze swoimi przyjaciółmi zmierza w moją stronę. Było wśród nich kilku juniorów, na których miałem oko od czasu pierwszego spotkania klubu. 

Wiedziałem, że grupa Marka była popularna, a Fusa i Kamphana uważano za zabawnych. Nic więc dziwnego, że mieli wielu przyjaciół, ale nie wiedziałem, że członkowie mojego klubu również są z nimi związani. 

Kiedy o 16:00 rozstałem się z Markiem, powiedział, że nie przyjdzie na mój trening. Akurat wtedy zadzwonił do niego Kla, by porozmawiać o pływaniu, więc Fuse zapewnił mnie, że to on odprowadzi Marka na basen. Zgodziłem się, planując, że odbiorę go stamtąd po treningu. Ale dlaczego ich zajęcia skończyły się tak szybko? 

– Cześć, Phi. 

Wszyscy podnieśli ręce, żeby się przywitać. 

Gao również podszedł do mnie i złożył ręce w powitaniu, po czym poszedł do przyjaciół na boisku. 

– Przyszedłeś? Myślałem, że miałeś iść popływać – powiedziałem bez wymieniania imienia, chociaż byłem pewien, że chłopak, do którego mówiłem, był tego świadomy. 

– Nie było P'Bara – odpowiedział spokojnie, szukając miejsca, by usiąść. 

Większość jego przyjaciół zajęła miejsca na ziemi, podczas gdy ja i inni seniorzy siedzieliśmy na ławce. 

– Usiądź tutaj – powiedziałem, przesuwając się. Niezdecydowany, spojrzał na przyjaciół i na Zata, który siedział obok mnie. 

– Phi... Zdaję sobie sprawę, że próbujesz zdobyć punkty, ale zachowanie odrobiny dystansu nie sprawi, że je stracisz. – wtrącił Kamphan, po czym szarpnął Marka za rękę, sadzając go obok siebie, na co ten bez protestu się zgodził. Nie pozostawił tego jednak bez komentarza. 

– Ach, ta twoja niewyparzona gęba! – zganił przyjaciela. 

– Naprawdę jesteście teraz parą, co? – wyszeptał Zat. 

Spojrzałem na niego, a goszczący na mojej twarzy uśmiech sprawił, że mój przyjaciel otworzył szeroko usta. 

– A co? – zapytałem równie cicho. 

– Myślałem, że Dely rozpowszechnia fałszywe newsy. 

– Mega fałszywe. 

– Och... Co? 

Zrobiłem kpiącą minę, żeby go zirytować. Wyglądał na mocno zdezorientowanego. 

– W wiadomościach Dew prawdą było to, że ze sobą rozmawiamy. A reszta to wszystko stek bzdur. – Odniosłem się do doniesień, jakoby Mark był przyczyną zerwania z Ploy lub moim jednorazowym kochankiem, co po prostu nie było prawdą. 

– Serio? Ty? – Zat odsunął się trochę, uważnie mnie obserwując. 

– Cóż... Tak. 

Pod jego spojrzeniem poczułem się zawstydzony. Podrapawszy się po skroni, odwróciłem wzrok, kątem oka dostrzegając twarz chłopaka, który uważnie mi się przyglądał. Na początku nie rozumiałem, co kryje się za spojrzeniem Marka, ale gdy popatrzyłem na Kamphana, wszystko stało się jasne. 

Powinienem być szczęśliwy, że był o mnie zazdrosny, czy powinienem martwić się utratą punktów? 

– Mark, Mark, spójrz na Gao i Hina. Jakie ciacha. 

Miałem ochotę kopnąć gościa, który o tym wspomniał. Zamiast pozwolić mi spojrzeć Markowi w oczy, Kamphan przekierował jego uwagę gdzie indziej. 

– Więc jak to dokładnie jest? Jestem skołowany – odezwał się Zat, widząc, co dzieje się między mną a Markiem. 

– Nic takiego. Po prostu mojego chłopaka trudno zadowolić. 

Nie byłem pewien, czy zasłużyłem na to, by go tak nazywać, ale chciałem powiedzieć to głośno, tak by inni mogli usłyszeć. 

– Hej, tym razem nie będziesz protestował? – zapytał Marka Kamphan. 

– Przeciwko czemu? – dopytał swoim charakterystycznym, spokojnym głosem. 

– P'Vee właśnie powiedział, że jesteś jego chłopakiem. 

– Naprawdę? Nie usłyszałem swojego imienia – rzucił ripostą Mark. 

Można to było zinterpretować na wiele sposobów, ale widząc jego nadąsaną minę, uznałem, że był po prostu zazdrosny. 

– Hmph! Niektóre rzeczy nie wymagają definiowania. – Zaśmiałem się głośno, po czym wstałem i położywszy rękę na głowie mojego chłopaka, czule potargałem mu włosy, zanim pobiegłem na boisko. 

Treningi naszego wydziału nie były aż tak wielką sprawą. Ogólnie graliśmy dość dobrze, ale wybór wyjściowej jedenastki bywał niejakim wyzwaniem. Każdy chciał spróbować, więc potrzebowaliśmy na to czasu. Poznałem umiejętności juniorów podczas pierwszego spotkania, wiedziałem więc, że jednym wystarcza talent, a niektórzy potrzebują więcej treningów. Inną rzeczą był fakt, że seniorzy uważali, iż grają już bardzo dobrze i fakt bycia starszymi daje im fory. Jednak ja opierałem swoje wybory wyłącznie na talencie i pracy zespołowej. 

Trening eliminacyjny skończył się po dwóch godzinach. Większość zdecydowała, że chce grać dalej, i jeszcze niedawno prawdopodobnie bym do nich dołączył. Ale teraz spojrzałem za siebie, w kierunku, gdzie jeszcze niedawno siedział Mark... 

Nie było go tam. 

– Chwila – powiedziałem, podchodząc do ławki, by wytrzeć twarz, i wtedy zorientowałem się, że zapomniałem zabrać ręcznika. Zastępczo użyłem więc zdjętej z siebie koszulki. Przerzuciwszy ją przez ramię, zacząłem szukać telefonu, by zadzwonić do tego, który bez słowa odszedł. 

– Jesteś tak pewny walorów swojego gorącego ciała, że musiałeś się nim pochwalić, co? 

Przestałem szukać telefonu. Mark stał tuż za mną, trzymając w dłoni torbę ze sklepu spożywczego. 

– Gdzie byłeś? – zapytałem. 

– Odprowadziłem Kamphana. 

Och... Te bogate dzieciaki. 

Chciałem go zganić, ale zamiast tego odetchnąłem z ulgą. 

– Myślałem, że sobie poszedłeś. Dlaczego nic nie powiedziałeś? 

– Widziałem, że trenujesz. – Mark odpowiadał spokojnie i spoglądał w stronę boiska. – Cóż... Gra się toczy. Wracasz tam? – zapytał, siadając obok mnie. 

– A muszę robić to co oni? – odpowiedziałem z uśmiechem. – Nie wróciłeś tu dla mnie? 

Pochyliłem się nieco, by wyglądać uroczo, i posłałem mu kolejny słodki uśmiech. 

– N-nie... Przyszedłem zobaczyć się z Gao. – Przesunął się tak, by siedzieć twarzą do boiska. 

Chyba poczuł się skrępowany. 

– Hmph! Twój uparty umysł zbyt często przemawia przez twoje usta – stwierdziłem, delikatnie szarpiąc go za nadgarstek. 

Odwrócił się do mnie ze zmieszaną miną. 

– Najpierw mnie puść. – Próbował się wyrwać. 

– Dlaczego? 

– Nie jesteśmy sami. 

Rozejrzałem się dookoła i zauważyłem, że faktycznie było tu dużo ludzi, aczkolwiek nie odniosłem wrażenia, żeby patrzyli akurat na nas. 

– Pozwól mi więc kontynuować dotykanie cię w pokoju. 

– P'Vee! – zawołał surowym głosem, wywołując tym jedynie mój uśmiech. – To dla ciebie. – Rzucił mi reklamówkę z mokrymi chusteczkami i butelką wody. 

– Gdyby ta butelka trafiła gdzie indziej, a nie w moje udo, dostałbyś ode mnie lanie, Mark. – Spojrzałem na chłopaka, który omal nie trafił mnie w najwrażliwsze miejsce. 

– Czy to źle, że kupiłem ci wodę? – Jego odpowiedź odwróciła moją uwagę od intymnych części ciała, a skupiła ją na sercu, które biło tak szybko, że bałem się, że dostanę zawału. 

– Dziękuję, Mark. – Wypowiedziałem te słowa, starając się pokazać, jak bardzo doceniam to, co zrobił. W odpowiedzi otrzymałem nieznaczny uśmiech. Chciałbym mu powiedzieć, żeby nie zatrzymywał go dla siebie, ale potem zdałem sobie sprawę, że chciałem być jedyną osobą, która widuje jego prawdziwy, szeroki uśmiech. 

– Mark! Gdzie nasze napoje? 

Obaj odwróciliśmy się w stronę źródła hałasu. Gao i Hin biegli w naszą stronę, trzęsąc się i dysząc po dotarciu na miejsce. 

– Napoje? Co? – Zdezorientowany Mark spojrzał na przyjaciela. 

– Napoje gazowane, o które prosiliśmy, stary – odpowiedział Hin, marszcząc brwi. 

– Czy to dobry pomysł pić takie napoje po treningu? Lepiej napić się wody – zasugerował Mark i wskazał na lodówkę, którą przygotowaliśmy o 17:00. 

– Ale woda w niej jest już ciepła. Mogłeś przynajmniej przynieść nam trochę zimnej – narzekał Gao. 

– Zimna woda sprawia, że mięśnie zbyt szybko się kurczą. Potem mielibyście zakwasy. 

– Jesteś pewien, Mark? Dlaczego więc P'Vee może ją pić? – zaprotestował Hin, wskazując na mnie. Akurat wlewałem sobie do ust zimną wodę kupioną przez mojego chłopaka. 

Odwróciłem się, by na niego spojrzeć. Przeniosłem wzrok na trzymaną w dłoni wodę, a następnie znów na Marka, który zdenerwowany zaciskał wargi, jakby próbował wymyślić więcej wymówek. 

– Jestem wyjątkiem, chłopie – odpowiedziałem zamiast niego. 

– Jakim tam znów wyjątkiem, Phi? – chciał wiedzieć Hin. 

– Miałem kiedyś badania i lekarz powiedział, że mi wolno – stwierdziłem. 

Obaj mieli zdezorientowane miny, jakby mi nie dowierzali. 

– Nie wierzycie? Uwierzcie. 

– Naprawdę? – Hin odwrócił się, by zapytać o to Marka, który - patrząc na mnie - pokiwał głową. 

– Dobrze, więc wypijemy tę, która jest. 

Co za idioci z tych juniorów... Zdecydowałem się trzymać gębę na kłódkę i pozwolić im wypić wodę z lodówki. 

Po jakimś czasie Hin i Gao pożegnali się ze mną i wrócili na boisko. 

– Nie będą mieli problemów z żołądkiem? – spytał cicho Mark i kręcąc głową, patrzył na swoich przyjaciół. 

– Dobrze się czujesz? Opowiadałeś takie brednie, że omal nie straciłeś całego koloru z twarzy. – Drażniłem się z nim, chcąc, by się do mnie odwrócił. 

– Tylko żartowałem. 

– Trzeba było po prostu im powiedzieć, że zapomniałeś kupić. A może jednak ta woda nie była dla mnie? – dociekałem, podnosząc butelkę. 

– Była twoja. Ale zapomniałem kupić napojów. 

– Zapomniałeś o zakupach dla nich, ale nie o tych dla mnie? – Uniosłem brwi. 

– Masz zamiar to wypić? 

– To najbardziej orzeźwiający napój na świecie – wyszeptałem mu do ucha, po czym odsunąłem się i słodko uśmiechnąłem. Delikatnie zachichotałem po chwili, widząc, że się spiął. 

– Dlaczego ty… – powiedział tylko to i odwrócił się, by odejść. 

*** 

Patrzyłem na prowadzącą zajęcia, próbując spojrzeniem przekazać jej, że wciąż nie rozumiem, o czym mówi. Poza tym ostatnio nie skupiałem się na nauce, a bardziej na uganianiu się za pewnym osobnikiem. Stało się to czymś w rodzaju obsesji. 

– Panie Vivis, jaka jest odpowiedź na to pytanie? 

Próbowałem obrócić się w lewo i w prawo, szukając podpowiedzi, ale żaden z moich przyjaciół nie odważył się na mnie spojrzeć. Jedyne utkwione we mnie oczy należały do profesorki. 

– Uhm... 

– Proszę o uwagę na zajęciach, a nie o koncentrowanie uwagi na telefonie – skomentowała, kierując wzrok na leżącego tuż obok mnie czarnego smartfona. 

– Tak. – Uśmiechnąłem się głupio w odpowiedzi. 

Kobieta wydała z siebie zmęczone westchnienie, po czym wróciła na mównicę. 

– Człowieku, przyszła specjalnie na tył sali – zwrócił się do mnie szeptem Bar, gdy tylko odeszła. 

– Vee był zbyt oczywisty – skomentował cicho siedzący przede mną Kla. 

– Co się właściwie dzieje? Gadaj! – Yeewa odwróciła się i dołączyła do szeptanej konwersacji. 

– Uhm... 

– Długo zamierza pan tak gawędzić ze swoimi przyjaciółmi, panie Vivis?! – Prowadząca zajęcia krzyknęła na mnie, zanim miałem szansę odpowiedzieć Yeewie. 

Miałem im powiedzieć, żeby poczekali do końca zajęć, ale teraz chciałem jedynie przekonać wykładowczynię, że to moi przyjaciele zagaili rozmowę. 

Wyczerpujący wykład wreszcie się skończył. Prowadząca zajęcia miała mnie na oku aż do końca i co chwila wzywała mnie do odpowiedzi. 

Porzuciłem LINE chat, na którym byłem skupiony na początku zajęć, ponieważ musiałem mocno skupić się na temacie. Zastanawiałem się, czy ten, z którym rozmawiałem, zdenerwował się, że nie odpisywałem, bo mimo późniejszych wyjaśnień nie miałem od niego ani jednej wiadomości. Poczułem się trochę zdołowany. 

Ech… 

*** 

Podszedłem do drzwi i wyjąłem telefon, spodziewając się przeczytać złośliwe uwagi od Marka, ale rozczarowałem się, widząc, że to tylko zwykła wiadomość od mojego brata, informująca, że wróci dziś późno do domu. Wysłałem naklejkę z potwierdzeniem, po czym włożyłem telefon z powrotem do kieszeni. 

– Jesteś uzależniony od telefonu tak jak od miłości. – Pond patrzył na mnie z uśmiechem. 

– Sprawdzałeś LINE co pięć sekund i uśmiechałeś się na zajęciach, a teraz twoja mina mówi, że nie otrzymałeś odpowiedzi od żony. Co się dzieje? – zapytała Pan. 

– Jakiej żony? – Próbowałem odwrócić ich uwagę i uciec od tematu. 

– A ile masz tych żon? – walnął Pond, idąc za mną, chociaż nie miałem ochoty przedłużać kłótni. 

– Albo od żony, albo od Marka – odezwał się Bar, skłaniając wszystkich, w tym mnie, do zatrzymania się. 

– Jak? Co? Wypluj to. – Yeewa podeszła do mnie z pytającym wyrazem twarzy. – Więc? To prawda czy nie? 

Pan dołączyła z drugiej strony. Obie wspólnie z resztą przyjaciół wywierały na mnie presję spojrzeniami. 

– Cóż... Tak. – Pokiwałem głową w odpowiedzi, na co ich oczy rozszerzyły się z niedowierzaniem. 

– Naprawdę?! 

– A już myślałem, że będziesz miał zdruzgotane serce. Jak udało ci się go odzyskać? – zapytał Pond po wykrzyczanym pytaniu Kla. 

– A co wam do tego? – ripostowałem, czując, jak płonie mi twarz. Gdybym miał im wyjawić, jak tego dokonałem, spaliłbym się ze wstydu. 

– Patrz na nas... 

– Po co? Wy... – Odsunąłem palec Pan, która próbowała mnie obrócić i skręciłem w innym kierunku. 

Naprawdę czułem się onieśmielony. 

– Tak bardzo chcę usłyszeć tę historię – padło ze strony Ponda. – Jeszcze niedawno rozpaczałeś przed jego pokojem. 

– Tak naprawdę jeszcze się nie pogodziliśmy, ale Mark pozwala mi się o siebie starać – wyjaśniłem, drapiąc się po szyi, by ukryć skrępowanie. 

– Człowieku... Wystarczy, że mój junior pozwala ci się do siebie odzywać, a ty uśmiechasz się od ucha do ucha jak szaleniec. Jeśli naprawdę do siebie wrócicie, znajdę lekarza gotowego przyjść i zaszyć ci usta – powiedziała Yeewa i zrobiła zmęczoną minę. 

– Dlaczego się go czepiacie? – zapytał Bar. 

– Chcę wiedzieć. A co z tobą? Kiedy wkurzasz swojego doktora, jak on ci się odpłaca? – zwrócił się do Bara Kla. 

– Odpłaca? On mi to wynagradza. 

Mój przyjaciel zamilkł, po czym powoli spojrzał na mnie, na co odpowiedziałem mu wiele mówiącym uśmiechem. Jasnoskóra twarz Bara stopniowo czerwieniała. 

– To ten sam sposób, w jaki ja próbuję zapunktować? – zapytałem. 

– Nie wiem, jak ty to robisz. Idę teraz na basen. Chodźmy, Kla! – Bar zrobił zamieszanie, zostawiając nas, byśmy patrzyli za nim, każdy z własną wersją odpowiedzi. 

– Więc godziłeś się z nim tak jak doktor z Barem? – wyszeptał kolejne pytanie Pond. 

– Czyli w końcu jak? – Yeewa zrobiła zdezorientowaną minę. 

– W sposób, który widzieliśmy poprzedniego dnia – odpowiedział jej nasz przyjaciel, podczas gdy ona próbowała przypomnieć sobie, o czym mówił. Po chwili jej ładna twarz obróciła się do mnie. 

– Naprawdę, Vee? – zapytała niskim głosem. 

– Myśl sobie, co chcesz. Ja też mam trening, muszę iść. 

– Vee był uparty – skwitował stojący w pobliżu Nuea. 

– Mówiłem ci już, że traktuję go bardzo poważnie. 

– Jeśli ty myślisz o tym na poważnie, on też powinien. Spójrz tam. – Pond wskazał za siebie. Odwróciłem się i zobaczyłem Marka idącego z grupą przyjaciół. Tuż obok niego szedł drobny chłopak o imieniu Nook. 

Nie zapytałem jeszcze Marka, jak daleko z tym kolesiem zaszedł. Część mnie myślała, że nie mam prawa pytać, ponieważ on i ja wciąż nie jesteśmy tak naprawdę razem. Ale w głębi duszy byłem ciekaw. Mój mózg zamilkł, ale ciało po prostu podążało za sercem. Nogi natychmiast poniosły mnie w jego kierunku. Zbliżywszy się do grupy juniorów, zauważyłem, że jeden z nich patrzy na mnie zakłopotany. 

– Phi, tęskniłeś za mną? – powitał mnie z uśmiechem Fuse. 

– Nie, ale tęskniłem... – odpowiedziałem. 

– Jak to? Przeczysz sam sobie, P'Vee? – dopytywał mały facecik o ładnej twarzy. 

– Mam kogoś, za kim tęsknię. Ale to nie Fuse – uściśliłem ze spokojem, po czym odwróciłem się w stronę chłopaka, którego to dotyczyło. 

Zmrużywszy oczy, Mark patrzył na mnie, a ja zmarszczyłem brwi. To już drugi raz, kiedy poświęcał więcej uwagi Nookowi niż wiadomościom ode mnie. 

– Czyli tęskniłeś za mną, tak? – Kamphan wyrwał się z objęć Fuse'a i spoglądał na mnie złośliwie. 

– Co za pewność siebie... A oczy P’Vee patrzą tylko na Marka. – Wind zganił Kamphana. 

– Ale Mark nie patrzy na ciebie, Phi – szydził ze mnie James. 

– To nic. Nie przeszkadza mi, że na mnie nie patrzy – odpowiedziałem. 

– No, ciekawe. Nie mówiłeś, że to dopiero początek? Po co ten pośpiech? – zapytał Nook, spoglądając na Marka. 

W tej chwili mogłem tylko ukryć swoje rozczarowanie. Jak ważny musiał być dla niego ten facet, skoro znał naszą historię? 

– Hej, a co ty masz z tym wspólnego? – zapytał Pond, podchodząc. Odwróciłem się, by zobaczyć moich przyjaciół stojących wokół niego. 

– Mój junior został zraniony i nie chcę, żeby to się powtórzyło – obwieścił Nook. 

– Nie mam zamiaru ponownie go skrzywdzić. 

Spojrzałem w oczy Marka. Patrzył na mnie… 

– Nie powinieneś trochę zwolnić? Jesteście dopiero w początkowej fazie, a ty podchodzisz tu i robisz zazdrosne miny – złościł się Wind. 

– Cóż, robiłem takie miny, bo naprawdę byłem zazdrosny – odpowiedziałem cicho, zanim znowu spojrzałem na Marka. Chłopak patrzył na mnie oszołomiony, co ośmieliło mnie do rzucenia mu żałosnego spojrzenia. 

– Wolniejsze tempo może być dobrym pomysłem. W końcu punkty zdobywa się od jednego – dodał James. 

– Zacząłem od jednego w sobotę. Dzisiaj pomnóżmy go przez sto – odpowiedziałem. 

Juniorzy otworzyli usta ze zdziwienia, nie inaczej niż moi przyjaciele. 

– Dlaczego ty... – Mark odezwał się cicho i popatrzył na mnie surowo. 

– Mówię poważnie. Jeśli będę liczył w ten sposób, to kiedy będę mógł cię odzyskać? Powiedziałeś, żebym zaczął od jednego i tak zrobiłem, więc nie ma w tym nic złego. – Skupiłem swoją uwagę wyłącznie na Marku i to jemu odpowiadałem. 

– Daj spokój... – Szarpnął mnie za rękę i pociągnął za sobą, nie przejmując się stojącymi wokół nas przyjaciółmi. Mogłem tylko z głupkowatym uśmiechem podążać za nim. 

Chłopak ciągnął mnie do swojego samochodu. Zaparkował dość daleko od wydziału, co sprawiło, że trzymał mnie za rękę przez dłuższą chwilę. Gdy dotarliśmy, odwrócił się plecami do samochodu i pokazał mi swoją sfrustrowaną minę, ale nie puścił mojej dłoni. Nie miałem zamiaru przeciw temu protestować. 

– Co ty, do cholery, mówisz, Phi? – zapytał cicho. 

– Czy to, co powiedziałem, nie było prawdą? Frustrujesz się, kiedy się wstydzisz. – Uśmiechnąłem się kpiąco. 

– P'Vee! – wysyczał przez zęby, nie powodując jednak zmiany mojego nastroju. 

– No dalej! Po prostu się zgódź. Nie zadawaj się tyle z tym Nookiem – poprosiłem, przysuwając się. Mark próbował się cofnąć. Oparłszy się plecami o samochód, opuścił głowę i spojrzał na swoje dłonie. Gdy tylko zdał sobie sprawę z tego, że wciąż trzyma moją rękę, skonsternowany ją puścił, ale ja nie poczułem się odepchnięty. 

– Dlaczego? – zapytał, patrząc na mnie podejrzliwie. 

– Już ci mówiłem. 

– Co mówiłeś? – zadał kolejne pytanie z irytacją, ale też z zachęcającym, czającym się w kącikach ust błyskiem uśmiechu. 

Pochyliłem się bliżej, patrząc na przystojną twarz, której nie widziałem przez dwa tygodnie, i uśmiechnąłem się czule. Przysunąłem usta do jego ucha, które szybko zaczęło się czerwienić, i cicho wyszeptałem: 

– Facet, który próbuje ci wszystko wynagrodzić, może czuć się o ciebie zazdrosny. 



Tłumaczenie: Baka & Juli.Ann

Korekta: paszyma

    


 Poprzedni  👈              👉 Następny


Komentarze

Popularne posty