LM – Rozdział 31
Zaufanie
[Mark
Masa]
Wyszedłem za P'Vee z salonu
fryzjerskiego. Wiedziałem, że nie był w dobrym nastroju, ale czy nie przesadzał,
pędząc przed siebie i nie czekając na mnie? Szedł, nie oglądając się, a ja
podążałem za nim, jakbym próbował mu coś wynagrodzić. Nie tak to powinno wyglądać.
Przecież tego kolesia – Tew, czy jak mu
tam – zobaczyłem dziś po raz pierwszy i zamieniliśmy tylko kilka słów. Zdawałem
sobie sprawę, że P’Vee jest zazdrosny, ponieważ mi to mówił i często okazywał. Ostatnio
próbował zwrócić na siebie moją uwagę, a ja chętnie to robiłem. Gdy
rozmawialiśmy, byłem już w drodze do domu, ale kiedy usłyszałem, że chce się ze
mną zobaczyć, zawróciłem samochód i wróciłem do centrum handlowego. A teraz…
– P'Vee…
– Co? – zapytał zirytowanym głosem,
sprawiając, że ja również zacząłem się denerwować.
– O co ci chodzi? – Mój głos stał się
ostrzejszy, dopasowując do mojego coraz gorszego nastroju, ale nie byłem pewien,
czy on to zauważył.
– O ciebie. – Stanął twarzą do mnie.
– O mnie?
– Rozmawiałeś z tym…
– A ty rozmawiałeś ze swoim stylistą. – Przypomniałem
sobie ich szerokie uśmiechy i porozumiewawcze spojrzenia, które sprawiały, że
czułem się dziwnie podenerwowany.
– Robił mi fryzurę, kiedy brałem udział w
konkursie na Księżyca Uniwersytetu. To była zwykła pogawędka.
– A tamten facet zagadał do mnie, więc co
miałem zrobić? Przecież to nie ja chciałem z nim rozmawiać.
Obaj byliśmy wkurzeni i dało się to słyszeć
w każdym słowie.
– Następnym razem jeśli nie będziesz
chciał z kimś rozmawiać, po prostu powiedz, że jestem twoim chłopakiem.
– Chłopakiem?
– Kurwa… – Stojący tuż przede mną przystojny
mężczyzna spuścił głowę i cicho przeklął. – Po prostu bądź moim chłopakiem, to
wszystko.
Nieważne, jak cicho mówił, słyszałem go.
– P'Vee – upomniałem go surowym głosem.
– No co? Ty i ja nie byliśmy dla siebie tylko
„chłopakami”. – Zanim zdążyłem otworzyć usta, by go zganić, mówił dalej: – Nie
mam na myśli tylko naszych deklaracji, ale także nasze działania, uczucia i
wszystko inne.
Mogłem tylko milczeć i zastanawiać się nad
jego słowami. Miał rację, że on i ja byliśmy kimś więcej. Moje uczucia do niego
wykraczały poza tę definicję.
– Gdybym nie zrobił tego… wtedy, tamtego
dnia, prawdopodobnie…
– P'Vee! – krzyknąłem, wiedząc, że ta rozmowa
może wymknąć się spod kontroli i sprawić, że obaj poczujemy się jeszcze gorzej.
– Przepraszam.
Czułem, że jego przeprosiny nie dotyczyły
tylko tego, co działo się dzisiaj. W jego oczach widać było, że jest mu przykro
za wszystkie złe rzeczy, które się między nami wydarzyły.
– Wciąż jeszcze nic nie powiedziałem…
Nie chciałem, żeby tak bardzo martwił się
przeszłością. To prawda, że wiele wycierpiałem, ale zdążyłem mu już wybaczyć. Odpuściłem,
gdy tylko ponownie zobaczyłem jego twarz.
– Czy zostanę upomniany, jeśli wezmę cię
za rękę? – zapytałem, patrząc w dół na jego smukłą dłoń.
– Co?!
– Czy jeśli do ciebie podejdę, to ktoś
mnie spoliczkuje? – Przechyliwszy lekko głowę, posłałem mu uśmiech.
Gdyby Wind mógł ujrzeć moje zachowanie,
prawdopodobnie ochrzaniłby mnie za to, że jestem zbyt łatwy, ale zaskoczona
mina P’Vee była tego warta.
– Ty draniu…
Jedna chwila i szeroko uśmiechnięty przystojniak
podszedł i owinął ramię wokół mojej szyi.
– P'Vee… – Rozejrzałem się i powoli zacząłem
się odsuwać.
– Nie – zaprotestował, przyciskając mnie
do siebie. – Skusiłeś mnie, więc musisz to znieść.
– Nie kusiłem cię, po prostu nie chciałem,
żebyś się obwiniał.
– Więc kogo powinienem winić? To przecież
ja byłem idiotą. – W jego głosie słychać było frustrację.
– Ja też nie byłem w porządku. Gdybym cię
wysłuchał, nie zmarnowalibyśmy tyle czasu.
– Dopóki tracimy tylko czas, ale nie
tracę ciebie, to nie mam nic przeciwko. – P’Vee patrzył mi w oczy i mówił to
głębokim, lekko wibrującym głosem.
– P'Vee… – wyszeptałem, czując, że moja
twarz zaczyna płonąć.
– Tak… Dobra, chodźmy coś przekąsić.
Zeszliśmy na dół, by poszukać czegoś do
jedzenia. Sprzeczaliśmy się przez chwilę, zanim zdecydowaliśmy się na japońską
restaurację. Facet obok mnie zrobił dziwną minę, ale postanowiłem zignorować
jego niechęć, ponieważ moje ciało spragnione było surowej ryby.
– Mark, błagam. Jeśli zamierzasz mnie tu
zaciągnąć tylko dlatego, żeby porządzić, to proszę, nie rób tego. – P'Vee zatrzymał
mnie tuż przed wejściem do restauracji.
– Wcale się nie rządzę. Naprawdę chcę tu
zjeść.
– Ale ja nie chcę… – Lekko błagalny głos pasował
do nadąsanej twarzy.
– Ale ja chcę. – Uśmiechnąłem się promiennie,
po czym wszedłem do restauracji.
Wiele osób patrzyło w moją stronę,
ponieważ podążał za mną prawdziwy przystojniak. Nie podobało mi się to, ale powinienem
się przyzwyczaić. Odkąd dowiedziała się o mnie P’Dew, stałem się podmiotem
rozmów na kampusie.
– Usiądźmy tutaj. – P'Vee wskazał miejsce
w rogu restauracji.
Ludzie wokół zupełnie mu nie przeszkadzali.
Z obojętną, aczkolwiek trochę spiętą miną podszedł do stolika. Zachichotałem,
widząc jego dziecinne zachowanie i również usiadłem.
– Potem kupię ci lody. – Starałem się go
udobruchać.
– …
– Nie chcesz? To słodki poczęstunek – dodałem,
widząc, że nie reaguje.
Spojrzał na mnie, po czym przechylił się
w moją stronę i stwierdził, flirtując:
– Smak truskawkowy i waniliowy.
– Hmph! Żartujesz sobie? Myślisz, że jesteś
słodki? – Z uśmiechem przeglądałem menu.
– Spójrz, gdzie mnie przyprowadziłeś. Nie
wiem, jak to jeść. Nie wiem nawet, co to jest. – Mężczyzna wciąż narzekał.
– Zamówię za ciebie.
Wybierałem dania, gdy podeszła do nas kelnerka.
Właściwie wiedziałem, na co mam ochotę, ale chciałem wybrać pyszne potrawy dla
P’Vee. Zapisała wszystko, o co poprosiłem, a potem przeniosła wzrok na
przystojniaka obok mnie.
– A co dla ciebie? – zapytała.
Zarumieniła się, a ja starałem się nie
czuć zazdrości. Przecież zdawałem sobie sprawę, jak on wygląda! Nawet kiedy
robił zirytowaną minę, wyglądał uroczo, więc to nie dziwne, że inni tak na
niego reagowali.
– On zamówił dla nas obu. – Odpowiadając,
P'Vee nie zwracał na nią większej uwagi i patrzył tylko na mnie.
– Możesz jeść surowe ryby, prawda? – dopytywałem.
– Jadłem nawet surowe ludzkie mięso… – P'Vee
udawał, że mówi do siebie.
– Możesz?
– Tak – westchnął, odpowiadając.
– Nie jesteś na nic uczulony, prawda?
– Byłem uczulony tylko na twoje serce.
Pytałem, bo niektórzy ludzie są uczuleni
na pewne składniki, ale odpowiedź, którą otrzymałem, sprawiła, że spojrzałem na
niego z niedowierzaniem.
– Ekhm… – Popatrzyłem na kelnerkę, której
cała twarz płonęła. Poprosiłem o coś jeszcze, a ona po przyjęciu zamówienia szybko
odeszła.
– Dlaczego byłeś taki…
– Jaki? – P’Vee udawał niewinnego.
– Wstydu nie masz?
– Dlaczego miałbym mieć? Powiedziałem
prawdę.
Zaczęliśmy jeść.
Jadłem powoli, aby pozwolić moim kubkom
smakowym jak najdłużej delektować się pysznym smakiem. Minęło sporo czasu,
odkąd jadłem takie jedzenie, ze względu na ograniczenia czasowe i inne
czynniki. Zawsze, gdy je jadłem, przypominał mi się dom mojej babci. Wystrój restauracji
sprawiał, że jeszcze bardziej zatęskniłem.
Wziąłem kawałek surowej ryby i włożyłem
go do ust, zerkając na osobę siedzącą naprzeciwko mnie. Spróbował tego samego
co ja i się skrzywił. Nie wypluł ani nie połknął, dopóki nie spostrzegł, że go
obserwuję, a wtedy zauważyłem ruch grdyki wskazujący na to, że w końcu zdecydował
się przełknąć.
– Powiedziałeś, że możesz to jeść.
– Myślałem, że mogę. Wyglądało na to, że
inni jedzą z przyjemnością, więc… – tłumaczył się mężczyzna.
– Wcześniej tego nie próbowałeś?
– Jakim cudem? Moi przyjaciele jedzą
shabu-shabu hot pot, smażoną wieprzowinę lub grillowane mięso, popijając to
alkoholem. Nigdy wcześniej nie byłem w tego rodzaju restauracji – tłumaczył się,
a jego bystre oczy wpatrywały się w jedzenie, zanim spojrzały na mnie.
– Nie zmuszaj się, jeśli nie chcesz tego
jeść. Po prostu zamów coś innego – powiedziałem bez złości i podałem mu menu.
– Nie trzeba. Nie będę jadł surowej ryby,
ale mogę zjeść sushi. – Mówiąc to, włożył rolkę sushi do ust, pogryzł je i
naturalnie przełknął.
– To czemu zacząłeś od sashimi?
– Widziałem, jak ci smakuje, więc też
chciałem spróbować – odparł. Narzekał jak marudzące dziecko.
– Cóż, mi smakuje – odpowiedziałem
spokojnie.
– Wygląda na to, że często je jadasz.
– Tak. Jadałem sashimi, gdy mieszkałem w
Japonii lub tam jeździłem. Moja babcia często mnie na nie zabierała, ale kiedy
wróciłem do Tajlandii, niewiele osób miało na nie ochotę, więc nie miałem z kim
go jeść. To nie tak, że moi przyjaciele lubią ten sam rodzaj jedzenia co ja. Moja
mama nie zawsze może znaleźć dla mnie czas, a tata… Nawet jeśli ma japońską
krew, to nie znaczy, że lubi to jeść.
– Często tam wracasz? – Zapytawszy, włożył
do ust kolejny kawałek sushi.
– Co roku.
– Ale fajnie. Też chcę jechać. – Popatrzył
na mnie błagalnie.
– Do Japonii?
– Tak. Chcę jechać tam razem z tobą. Chcę
poczuć się jak… jakbym pojechał z bratem, ale wrócił z chłopakiem.
Szeroko otworzyłem usta, spoglądając na
japońskie jedzenie leżące przede mną. Dlaczego ta ryba wydawała się być słodsza
niż zwykle?
***
Wracałem do akademika z P’Vee. Najpierw
zaproponowałem, że odwiozę go do domu, ale nalegał, że chce jechać ze mną, tłumacząc
to chęcią spotkania się z P'Barem.
Patrzyłem na faceta w windzie, który wciąż
nie nacisnął guzika z numerem piętra, na którym mieszkał jego przyjaciel, a
jedynie stał tuż obok mnie. Wyciągnąłem rękę, by nacisnąć przycisk za niego,
ale się nie odezwał.
– Jesteśmy na miejscu – powiedziałem, gdy
winda dotarła na piętro P'Bara.
– Próbujesz być zabawny, Mark? Przyjechałem
tu z tobą i naprawdę myślisz, że to z nim chciałem się spotkać? – zapytał,
naciskając przycisk zamykania drzwi windy.
– Mówiłeś, że…
– Nie rób takiej miny. Jak mogę chcieć iść
do Bara, który teraz pewnie cieszy się obecnością swojego doktorka? Nie
sądzisz, że wolałbym iść z tobą bez względu na wszystko?
– Jesteś okropny! – skarciłem go, gdy wchodziliśmy
do mojego pokoju.
– Mimo to chcę z tobą zostać.
– A dlaczego mówiłeś o P'Barze?
– To była tylko wymówka, nie wiesz? – tłumaczył
się z uśmiechem, podchodząc bliżej. – Dlaczego nie chciałeś, żebym przyszedł do
ciebie?
– Po prostu gdy jestem z tobą, nie czuję
się bezpiecznie – odparłem zgodnie z prawdą, świadomy tego, że zaczynam się
czerwienić. Przypomniałem sobie, jak jeszcze chwilę temu jedliśmy razem. Jego
oczy i wyraz twarzy sprawiały, że za wiele sobie wyobrażałem.
Nie chodziło o to, że bałem się tego, co
zrobi, ani o to, że to dziwne, bo przecież wciąż nie jesteśmy razem. Po prostu
bałem się własnego serca. Tego, na co mogło pozwolić.
– Masz rację, że tak czujesz. – Mężczyzna
podszedł do mnie, uśmiechając się lekko kącikiem ust. – Ja też czuję, że nie
mogę się powstrzymać, gdy jestem z tobą.
– P'Vee! – zawołałem surowym głosem, gdy podszedł
tak blisko, że prawie się o siebie ocieraliśmy.
– Chcę tylko być blisko ciebie trochę
dłużej.
Stałem nieruchomo, gdy wypowiadał te
słowa, a on przyciągnął mnie do siebie.
– Phi…
– Nie mogłem cię objąć, gdy byliśmy na
zewnątrz. Wciąż o tym myślałem, kiedy trzymałem cię za rękę. Szukanie wymówki,
by się z tobą spotkać, było trudne, ale wciąż się staram. – P'Vee podniósł
wzrok na mnie, po czym kontynuował: – Wszystko, co robię, robię, bo chcę być z
tobą.
– Ja…
– Wiem, że źle cię potraktowałem. Wiem,
że nie było ci łatwo mi wybaczyć. Wiem, że potrzebujesz czasu. Nie musisz mnie
kochać tak jak wcześniej ani podążać za mną jak kiedyś. W ogóle nie musisz nic
robić. Wszystko, o co proszę, to żebyś ze mną został. Chcę być z tobą, kochać
cię…
Przycisnąłem usta do jego warg, mimo że
jeszcze nie skończył mówić. Powiedział tylko kilka zdań, ale uspokoiły one mój
umysł. Wciąż powtarzał to samo, a to sprawiało, że się w nim zakochiwałem. Był
jedyną osobą, której mogło się to udać.
P'Vee zacieśnił uścisk ramion, po czym mocniej
nacisnął na moje usta. To ja byłem inicjatorem pocałunku, ale teraz to on
przejął nad nim kontrolę. Nasze wargi nacierały na siebie coraz bardziej
agresywnie. Nie byłem pewien, czy to moja tęsknota za nim, czy jego słowa
sprawiały, że chciałem całować go bez końca, nie przejmując się tym, że byliśmy
przed sypialnią. Nie obchodziło mnie, co wydarzyło się między nami w
przeszłości. Jego dłoń pocierała teraz moje pośladki.
Lekko się odsunęliśmy. P'Vee położył
głowę na moim ramieniu. Na dźwięk jego głośnego oddechu tuż przy moim uchu szybciej
zabiło mi serce, a emocje szalały. Przesunął się, sprawiając, że cofałem się
coraz dalej, aż plecami oparłem się o ścianę.
– Nie chcesz słuchać miłosnych wyznań? Więc
pozwól, że przekażę ci wszystko moimi czynami.
Mówił słowa wprawiające moje serce w
drżenie. Jego gorący język wysunął się, by polizać moją szyję, a smukłą dłonią mężczyzna
delikatnie mnie dotykał.
– Ach… – wydałem z siebie jęk, gdy P'Vee
przycisnął usta do mojej szyi. Lekkie ssanie sprawiło, że prawie straciłem
równowagę. Dobrze, że trzymał mnie w talii, bo inaczej pewnie upadłbym na
podłogę.
– Mark… – Głęboki głos szeptał mi do
ucha, a ja uniosłem twarz, by zaczerpnąć powietrza.
P'Vee pocałował mnie w czoło, po czym
przycisnął nos do mojego policzka i w końcu zatrzymał się na ustach. Nie miałem
pojęcia, jak długo się całowaliśmy i kiedy znaleźliśmy się w sypialni. Jedyne,
co wiedziałem, to że leżymy na łóżku i wciąż to robimy.
Jedna z jego dłoni dotknęła mojego
brzucha, podczas gdy drugą opierał się o łóżko, aby nie naciskać na mnie całym swoim
ciężarem.
– Aaaach… – jęknąłem, gdy jego piękne
usta, stopniowo przesuwając się w dół, zatrzymały się na mojej klatce
piersiowej.
– Hmmm.
Moje ciało napięło się jeszcze bardziej. Dłonie,
które bezwiednie włożyłem w jego włosy, szarpnęły je, gdy wysunął język, by
polizać mój sutek. Jak mógłbym się temu oprzeć? Jeden sutek był ssany przez te
śliczne usta, a drugi był pieszczony jego smukłą dłonią.
– P'Vee… Oooch! Aaaach… Ymmm… Wystarczy –
jąkałem się, odpychając jego głowę, ale moje ciało wciąż reagowało. Chciałem
więcej. Moja ręka próbowała go odsunąć, ale klatka piersiowa wyginała się,
jakby chciała, żeby wciąż jej dotykał.
– Uhmm…
Moja koszula zniknęła, a P'Vee również
nie miał na sobie swojej. Przesunął się w górę, by skubać płatki moich uszu, co
sprawiło, że nasze nagie klatki piersiowe delikatnie się o siebie ocierały.
– Och… P'Vee… Ach…
– Mark…
– Hmmm.
– Mark!!!
Wzdrygnąłem się na głośny głos, który
mnie zawołał. P'Vee zatrzymał się i spojrzał na mnie, zanim obaj odwróciliśmy
się w stronę drzwi.
– Tato… Tato!
Stojąca przed nim mama blokowała ojcu
drogę do pokoju.
– Masa! – zawołała cicho rodzicielka,
przywracając mi zmysły.
Odepchnąłem P'Vee w tym samym momencie, w
którym on się ode mnie odsunął.
– Yyym…
– Mówiłaś, że tak bardzo się o niego martwisz?
– Tata spojrzał na mamę, po czym powoli ruszył w moją stronę.
– Tato…
Na widok bólu i rozczarowania w jego
oczach potrafiłem te słowa jedynie wyszeptać. Udało mi się założyć koszulę,
podczas gdy P'Vee nadal stał obok łóżka. Przysunął się do mnie bliżej, gdy ojciec
zatrzymał się tuż przed nami.
– Ty niewdzięczne dziecko – padło z jego
ust. I chociaż nie powiedział tego głośno, to poczułem się zraniony.
– Chciałbym…
Plask!
– P'Vee! – Zawołałem, gdy mój tata uderzył
go w twarz, zanim zdążył zareagować. Potrząsnął głową, a w kąciku ust, które
przed chwilą mnie całowały, pojawiła się plamka krwi.
– W porządku… – Położywszy rękę na moim
ramieniu, delikatnie je poklepał. Zapewne zauważył, jak bardzo drżałem.
Moi rodzice i P'Vee sprawili, że w pełni pojąłem
znaczenie słowa presja. Nigdy wcześniej nie rozumiałem, jak można zupełnie nie
wiedzieć co robić. Aż do teraz.
– Jak się teraz miewa twój syn? Cieszysz
się, że mogłaś przyjść i zobaczyć na własne oczy, jak sobie radzi? I teraz
wiesz już, kim on jest! – Tata zwrócił się do mamy, której oczy skierowane były
na mnie. Chociaż nic nie powiedziała, widoczne w nich rozczarowanie było tak
wyraźne, że poczułem się winny.
– Mamo… – Zawołałem, a ona powoli podeszła
do mnie. Jej dłoń delikatnie dotknęła mojego policzka, gdy spoglądała na P'Vee.
– To on cię wtedy zranił?
– Heh! – Tata wymusił śmiech. – Więc taką
ścieżkę wybrałeś? Tu chcesz być?
– Kocham go! – krzyknąłem, wciąż siedząc
w tym samym miejscu. Mocno zacisnąłem dłoń trzymającą koc. Moje usta drżały, ciałem
wstrząsały dreszcze, a w klatce piersiowej wciąż czułem ucisk. – Kocham go,
tato…
Spojrzałem na ojca, ale nie wiedziałem,
jak zareagował, bo moje oczy były teraz pełne łez.
– A czy on kocha ciebie? Jak możesz
oczekiwać, że ten nędzny nieszczęśnik się tobą zaopiekuje!
– Kocham Marka… – P'Vee przysunął się
bliżej. – Przyznaję, że nie jestem pewien, czy potrafię się nim zająć tak
dobrze jak pan, ale z pewnością mogę powiedzieć, że go kocham… bardziej niż
kogokolwiek innego.
Moje serce rosło, gdy słyszałem
wypowiadane przez niego słowa miłości. Były tak ciepłe, jak ramię, którym mnie
obejmował. Mimo zmartwienia o reakcję taty po jego słowach poczułem się lepiej.
Przynajmniej P'Vee nie zamierzał mnie porzucić…
– Jak mogę po prostu zaufać temu, co
wypływa z twoich ust? – Tata nie zamierzał odpuścić. Mężczyzna obok mnie
zacieśnił uścisk na moim ramieniu, zanim bez słowa opuścił głowę przed moim
ojcem.
Atmosfera w pokoju stała się bardziej
napięta. Obaj milczeli. Moje serce mocno biło, a mózg analizował wszystko, aż
do bólu.
Jak sprawić, by mój tata zaakceptował
P'Vee?
Jak sprawić, by mama nie patrzyła na
niego z góry, przez pryzmat majątku i statusu?
Jak sprawić, by P'Vee nie czuł się tym
wszystkim zniechęcony?
Dopiero dziś zrozumiałem, co naprawdę oznacza
„zmarnowany czas”. Gdybym tyle z nim nie walczył, moglibyśmy częściej przeżywać
szczęśliwe chwile.
– Kochanie… – Nie wiem, ile czasu minęło,
ale głos mamy wyrwał mnie z zamyślenia.
– Uspokój się i chodźmy porozmawiać w
salonie. – Usłyszałem głęboki głos taty, po czym oboje opuścili sypialnię.
To, co teraz czułem, było tak ciężkie, że
nie mogłem odwrócić się do P'Vee. Byłem pewien, słysząc ton głosu mojego taty,
że bez względu na wszystko nie zaakceptuje tego, jaki byłem, ani nie
zaakceptuje wybranego przeze mnie chłopaka…
– P'Vee…
– Nie musisz nic mówić, Mark. Usłyszawszy,
że mnie kochasz, jestem gotów walczyć z twoim ojcem nawet milion razy, żeby cię
zdobyć.
P'Vee usiadł przede mną i powoli ocierał
moje łzy.
– Mój tata nie jest kimś zwykłym. – Spojrzałem
w dół na dłoń, która mocno trzymała moją.
– Więc pokażę mu, udowodnię, że zwykła
osoba, taka jak ja, może się tobą zaopiekować – odpowiedział, patrząc mi prosto
w oczy.
Chciałem, żeby mój tata zobaczył jego pełne
determinacji spojrzenie, żeby poczuł tę pewność siebie i szczerość.
– Kocham cię…
– Nawet jeśli będę musiał walczyć o
ciebie do samego końca, zrobię to. Tak bardzo cię kocham. – Uśmiechnął się do
mnie i pomógł mi wstać.
Moi rodzice siedzieli przed telewizorem. Było
tak cicho, że słyszałem tylko kroki P'Vee i swoje własne. Mama odwróciła się do
nas i uśmiechnęła czule, a tata patrzył prosto przed siebie, nie zawracając
sobie głowy przeniesieniem spojrzenia na nas. Nawet wtedy, gdy usiedliśmy
naprzeciwko.
– Ojcze…
– Kto tu jest twoim ojcem? – Mój tata gniewnie
zmarszczył brwi, gdy tylko P'Vee się do niego odezwał.
Mój mężczyzna uśmiechnął się przepraszająco
i złożył ręce w geście wai.
– Czy nie jest już trochę za późno na
powitanie? – zapytała mama z uśmiechem.
– Mamo…
– Więc to przez ciebie mój Masa tak
płakał, kiedy wrócił do domu? – Mama nie omieszkała mu tego wytknąć.
– Przyznaję się. Przepraszam, że zasmuciłem
Marka. Ja też byłem bardzo smutny przez to, co się stało.
– Co więc sprawiło, że wróciliście do
siebie? – dociekała.
– A jak myślisz? Powinnaś dobrze
wiedzieć, jaki jest twój syn. Prawdopodobnie nie radził sobie bez sama-wiesz-czego
i wziął, co było pod ręką. – Tata patrzył na mnie ze złością, taką samą jak ta,
która właśnie pojawiła się w moich oczach.
– Powiedziałem już, że kocham P'Vee.
Nieważne, jak bardzo drżał mi głos ani
jak mocno ściskało się moje serce. Czułem się dobrze, powtarzając te słowa po
raz kolejny.
– Nie mówiłem ci wcześniej, że twoje
preferencje i miłość nie były zbyt stałe?
– To wszystko nie było proste, ale ja już
zakochałem się w Marku. Nie sądzę, żebym mógł chcieć czegokolwiek od życia,
jeśli nie będzie go obok mnie. – P'Vee odpowiedział za mnie i położył dłoń na
moich plecach. Głaskał je delikatnie, by mnie uspokoić, i to działało.
– Kochanie? – Mama spojrzała na mojego
chłopaka, zanim zawołała tatę, który z kolei podniósł rękę, by powstrzymać ją
przed powiedzeniem czegokolwiek.
– Nie musisz nic mówić – oznajmił i odwrócił
się do nas. – Więc tak bardzo się kochacie? Chcesz mojego syna uczynić swoim?
– Kocham Marka. Naprawdę bardzo… – P'Vee
podniósł głowę i bez strachu patrzył prosto w oczy mojego ojca.
Widząc ich spojrzenia, nagle poczułem się
przerażony. Nie było mowy, żeby tata nas zaakceptował i równocześnie nic nie
wskazywało na to, że P'Vee się wycofa.
– Mogę przyjść do twojego domu, Vee? – Głos
mamy przerwał napięcie budujące się między mężczyznami, choć jej pytanie zaczęło
mnie martwić, tak samo jak jego. Mój dom tak bardzo różnił się od jego domu…
– Do mnie do domu?
– Chcę zobaczyć, gdzie dorastałeś.
Mama uśmiechnęła się, ale nie był to
uśmiech, który chciałem zobaczyć. Nie podobał mi się również słodki ton jej
głosu, mocno zabarwiony podejrzliwością.
– Dobrze…
Tłumaczenie: Baka & Juli.Ann
Komentarze
Prześlij komentarz