SE [TOM 5] – Rozdział 24.1
Czarny sedan wtoczył się na obsadzoną cyprysami drogę, prowadzącą przez spokojne osiedle. Zwolnił przed dwupiętrowym domem z niebieskim dachem i przy nim się zatrzymał. Chwilę później garaż otworzył się z cichym szumem, odsłaniając ściany pokryte graffiti. Czarne węże i zawiłe napisy oplatały beton niczym dekoracja z innego świata. W środku, wśród nagromadzonych gratów stały trzy samochody. Jednym z nich był biały SUV.
Czarny sedan ustawił się obok, a drzwi kierowcy gwałtownie się otworzyły. Wysiadł z niego Choo Sangwoo. Mężczyzna czuł się fatalnie. Zamknąwszy auto, zablokował je pilotem i ruszył w stronę drzwi wejściowych, nie zwracając uwagi na podlewającego kwiaty sąsiada, który z uśmiechem mu pomachał. Jak przez mgłę zauważył tylko niebieskie drzwi domu. Wślizgnąwszy się do środka, zmienił buty na kapcie i od razu poszedł do kuchni, gdzie duszkiem wypił szklankę wody.
Zaraz potem przez klapę w drzwiach wszedł jego odwieczny wróg – pomarańczowy pręgowany kot. Zwykle Sangwoo nie przepuszczał okazji, by z nim powalczyć, ale tym razem był na to zbyt rozkojarzony.
„Pociągasz mnie, Choo Sangwoo” – przypomniał sobie słowa Jang Jaehonga, brata bliźniaka Jaeyounga. To była godna potępienia próba uwiedzenia Sangwoo. Jaehong wykorzystał naiwność swojego brata, by stworzyć okazję na spotkanie sam na sam z Sangwoo. I choć było to obrzydliwe i zakrawało na podstęp, ten moment zdążył nieźle wstrząsnąć Sangwoo.
Wyobraził sobie trójkąt. Myśl o „podwojeniu kochanka” była jednak absurdalna, nie tylko z moralnego punktu widzenia, ale też dlatego, że byli przecież rodziną.
– Co mam teraz zrobić? – zapytał samego siebie.
Tego, co się wydarzyło, nie można było już cofnąć. Teraz liczyło się tylko to, co nastąpi dalej. Jaeyoung niedługo wróci z pracy, uśmiechnie się jak zawsze i zapyta, czy wycieczka się udała. A jeśli Sangwoo zaprzeczy, jego ukochany bez wątpienia zacznie drążyć temat.
Czy ma mu powiedzieć prawdę o Jaehongu, który próbował go uwieść?
1) Zachować to w tajemnicy.
2) Powiedzieć prawdę.
Musiał dokładnie przemyśleć, która opcja przyniesie mniejsze szkody.
To nie był pierwszy raz, kiedy ktoś próbował spotkać się z nim za plecami Jaeyounga. Już trzy razy odrzucał potajemne propozycje. Dwa razy się udało i narzeczony się o tym nie dowiedział, ale za trzecim razem... Jaeyoung wpadł w furię, biegając z kijem bejsbolowym. Sangwoo musiał wtedy zadzwonić na policję, żeby jego przyszły mąż nie skończył z kryminalną kartoteką.
– Lepiej zachować to dla siebie – westchnął.
Ale... czy potrafił kłamać? Nawet w błahych sprawach miał z tym niemały problem. Gdy tylko Jaeyoung spojrzał na niego smutnymi oczami, zawsze wszystko mu wyznawał.
– To nie moja wina – mamrotał, wspominając zwyczaj Jaeyounga.
„Wyobraź sobie, że jesteś na moim miejscu”.
Jako że Sangwoo nie miał brata bliźniaka, próbował się wczuć, tworząc w myślach symulację z własnym klonem. W jednej chwili ogarnęła go złość. Wystarczyło pomyśleć, że klon kręci się przy Jaeyoungu, a jego samego nie ma w pobliżu. Natychmiast przerwał ten wydumany scenariusz.
– O rany, do diabła! – krzyknął w kierunku sufitu.
Choo Sangwoo ♥ Jang Jaeyoung
Pięć lat po oświadczynach baner nadal wisiał w ich wspólnym pokoju, choć wyblakły i przewieszany z miejsca na miejsce. Ale Jaeyoung zawsze pilnował, by był wyeksponowany.
Sangwoo doskonale ten dzień pamiętał. To było wtedy, kiedy Jaeyoung spojrzał na niego z nieśmiałym uśmiechem. Od tamtej pory Jaeyoung aktywnie usuwał wszystkie przeszkody na drodze do ich wspólnego życia: prawne, finansowe, rodzinne. Pokonywał opór nawet w sprawach, przy których Sangwoo wydawał się niezdecydowany. Do osiągnięcia celu zostało mu tylko 175 dni.
Obok plakatu Veggie Venture 2 w dużej ramie wisiał portret Jaeyounga. Namalowany podczas międzynarodowych targów grafiki – dla zabawy rysowali nawzajem swoje twarze. Rysunek Jaeyounga zdobył nagrodę, a on sam pocieszał Sangwoo słowami:
– Wow, Sangwoo jesteś niesamowity. Malarz bestii! Albo... abstrakcyjny ekspresjonista!
To były pierwsze pozytywne słowa, jakie Sangwoo kiedykolwiek usłyszał z jego ust o swoich zdolnościach artystycznych. Kiedy potem zmarkotniał, Jaeyoung zeskanował jego rysunek, zrobił z niego jedwabny nadruk i powiesił na ścianie.
Pod obrazem stał czteropoziomowy regał. Na dwóch górnych półkach – literatura i komiksy Jaeyounga, na dwóch dolnych – książki praktyczne Sangwoo. Choć Jaeyoung nie wchodził na jego terytorium, na czwartej półce zostawił „szpiega”. Między książkami „100 sposobów na pierwszą miłość” a „Jak wychować idealne dziecko” ktoś wsunął poradnik „Poznaj swoją grupę krwi, poznaj swój związek”. Za każdym razem, gdy Jaeyoung chciał dokuczyć Sangwoo, otwierał tę książkę i czytał fragmenty na głos. Sangwoo kilka razy próbował się jej pozbyć, ale wtedy Jaeyoung praktykował ciche dni, kompletnie go ignorując, a nawet zmieniał hasło do ich wspólnej chmury.
Na dużej korkowej tablicy obok regału przypięto zdjęcia z polaroida. Najstarsze pochodziło z przejażdżki kolejką górską w czasach studenckich. Sangwoo wyglądał jak zwykle. Miał poważną minę, a Jaeyoung – z zaciśniętymi oczami – przytulał się do jego ramienia. Najnowsze było z przyjęcia pod koniec zeszłego roku, kiedy Sangwoo dostał awans. Stał uśmiechnięty z bukietem czerwonych róż, a Jaeyoung całował go w policzek.
Na innych fotografiach widniały sceny z życia: ukończenie uniwersytetu przez Jaeyounga, święta z przyjaciółmi, rodzinne spotkania z bliskimi Sangwoo, wypady do parków rozrywki i na stadiony oraz podróże. Reszta zdjęć była starannie zarchiwizowana w chmurze i na zewnętrznych dyskach.
– Jak udało ci się utrzymać ten związek? Jak go zbudowałeś? – zapytał sam siebie Sangwoo.
Dokładnie wtedy zadzwonił Jaeyoung. Sangwoo odebrał z sercem w gardle.
– Sangwoo, gdzie jesteś?
– W domu.
– Już wróciłeś? Jaehong chce z tobą porozmawiać.
Sangwoo postanowił milczeć. Słychać było jedynie cichy oddech mężczyzny po drugiej stronie.
– Słyszysz mnie? Jaehong mówi, że zaraz do ciebie przyjdzie. Porozmawiasz z nim?
– Nie. On tylko...
– Dlaczego? Przecież to mój brat.
– Nie! Nie chcę, żeby przychodził. Proszę...
– Ja też tam później będę. Po prostu z nim porozmawiaj, dobrze? Rozłączam się.
– Nie! – wykrzyknął Sangwoo, ale połączenie zostało już przerwane. Jaeyoung – naiwny i pełen wiary w ludzi – zaufał własnemu bratu, jakby ten nigdy nie zawinił.
Od tego momentu Sangwoo dzwonił do niego dwadzieścia pięć razy. Bez skutku. Wysłanie wiadomości też nie wchodziło w grę – za dużo ryzykował, a cała sprawa dotyczyła tylko braci. Trzeba było stawić temu czoła. W myślach zaplanował wszystko, zupełnie jak operację wojskową.
Jaehong był jego jedynym bratem, więc Jaeyoung nigdy nie pozwoliłby sobie na całkowite zerwanie kontaktu. Ufał mu na tyle, by powierzyć mu nawet własne finanse.
Sangwoo wiedział, że jedynym sposobem na ograniczenie szkód było sprawić, by Jaehong przyznał się do winy i wrócił do Anglii, zanim Jaeyoung zorientuje się, co się naprawdę wydarzyło.
Otworzywszy szafę, zaczął gorączkowo szukać ubrań nadających się na przyjęcie gościa.
– Sangwoo, jesteś tam? – usłyszał po tym, jak Jaehong zapukał.
Sangwoo otworzył drzwi ubrany w gruby płaszcz puchowy sięgający kolan, długie dżinsy, piłkarskie skarpety i rękawice narciarskie. Mimo że był środek lata i lał się z niego pot, musiał starannie zakryć ciało, by nie prowokować jego pożądania.
Jaehong cofnął się, a na jego obliczu rysowało się wyraźne zaskoczenie.
– O, nie spodziewałem się… – mruknął.
Był wysoki, elegancki, szczególnie że ubrany był w garnitur. Pomijając jego outfit, wyglądał zupełnie jak Jaeyoung. Sangwoo wiedział jednak, że pod tym szykiem kryje się coś toksycznego.
Stali w bezpiecznej odległości, mierząc się spojrzeniem. Jaehong pierwszy spuścił wzrok i odkaszlnąwszy, zaczął zdejmować buty. Kiedy próbował włożyć stopy w kapcie, Sangwoo szybko je przesunął.
– Nie. Zdejmij buty, ale tych kapci nie zakładaj. Należą do kogoś innego. Po otwarciu szafki znajdziesz parę dla gości z napisem G1 – dodał po chwili.
Jaehong posłusznie je wyjął i po ich założeniu wszedł do salonu. Sangwoo wskazał mu fotel na prawo.
– Usiądź tam. I nie wstawaj ani nie ruszaj się bez mojej zgody.
Siląc się na gościnność, gospodarz postawił przed nim szklankę wody, sam usiadł daleko. O dwa fotele dalej. Mężczyźni przez jakiś czas milczeli. Sangwoo przeczekał, aż przeciwnik się odezwie.
– Przepraszam.
– Mów.
– Zawrzyjmy pokój. Nie chcę stracić brata przez chwilowe pożądanie.
– Jeśli przyznasz, że to był błąd, i przysięgniesz, że zostawisz mnie w spokoju, przekonam Jaeyounga, by nie robił z tego afery.
Spojrzawszy w bok, Sangwoo ujrzał, jak Jaehong zasłania usta pięścią i się uśmiecha… dokładnie tak samo jak jego brat.
– Sangwoo… Jesteś jednym z tych, którzy kochają tylko jedną osobę, prawda?
– Tak. Poza Jaeyoungiem absolutnie nikt się dla mnie nie liczy. Przestań więc fantazjować.
– A co on takiego ma?
Narzeczony jego brata popatrzył mu w oczy. Miał zamiar ostro mu odpowiedzieć, ale w jego spojrzeniu coś się tliło. Arogancja, lekka ironia, ale też… coś znajomego. Zanim zdążył się opanować, zorientował się, że się na niego gapi, nie potrafiąc oderwać wzroku.
Zwariowałem – pomyślał. – Przecież to brat Jaeyounga!
Z wysiłkiem udało mu się otrząsnąć.
– Nie zadawaj mi takich pytań. Przeproś i obiecaj, że przestaniesz tak na mnie patrzeć. Wtedy pogadam z Jaeyoungiem o tym, co się dzisiaj wydarzyło.
– Sangwoo…
– …
Zagadnięty zamierzał zignorować jego słowa, ale coś w głosie rozmówcy przykuło jego uwagę.
– Sangwoo?
– ...
– Wołam cię.
Nieproszony gość jedynie dwa razy wypowiedział jego imię, ale Sangwoo mimowolnie zadrżał. Niepokój mieszał się z jakimś wewnętrznym drżeniem.
– Dlaczego nie odpowiadasz?
– Bo w moim życiu istnieje tylko Jang Jaeyoung.
– Jesteś tego pewien?
– Mówiłem ci to już – odpowiedział powoli.
Ten głos był… seksowny. Zbyt znajomy. Może to sposób mówienia? Może… Ten sam głos co Jang Jaeyounga. Dziwne, wcześniej przecież nie reagował na niego w ten sposób.
– Gdybyśmy utknęli razem na bezludnej wyspie, nadal myślałbyś o Jaeyoungu?
– To by się nie wydarzyło. Podróżuję tylko z twoim bratem.
– A gdyby Jaeyoung zniknął? Powiedzmy… na rok?
– Wzięlibyśmy urlop razem.
– A jeśli straci pracę i wszystkie pieniądze?
– Zostanę z nim. Damy radę bez problemu wyżyć z mojej pensji.
– Wow, to piękne.
– Zaraz… czemu w ogóle odpowiadam na te pytania?!
Sangwoo zorientował się, że ton rozmowy był dziwnie znajomy. Wciągał go, mimo że próbował się opierać. Nie mógł uwierzyć, że w ten sposób pozwalał się prowadzić…
– Gdy Jaeyoung wróci z półrocznego wyjazdu…
– Dość!
Sangwoo gwałtownie wstał.
– Co to za bzdury?
– Przecież tylko pytam.
W tym momencie coś się poruszyło. Kot, który zwykle ignorował Sangwoo, nagle podszedł i… wskoczywszy na kolana Jaehonga, wygodnie się na nich umościł.
Co do… Co jest z tym kotem?
Mężczyzna podniósł go, zamierzając postawić na podłodze, ale zwierzak tylko się w niego wtulił. W chwili, gdy Jaehong pogładził go po czole, Sangwoo znieruchomiał. Ten gest... Dokładnie taki sam jak u jego brata.
Zmrużywszy oczy, gospodarz uważnie zlustrował gościa. Garnitur, opadające na czoło loki, elegancja, powaga – wszystko dokładnie jak u Jaehonga. Ale teraz Sangwoo dostrzegł różnice.
W lewym uchu widoczne były trzy dziurki po kolczykach. Na serdecznym palcu nie było co prawda obrączki, ale pozostał na nim po niej wyraźny ślad, a na grzbiecie dłoni mężczyzna miał bliznę po oparzeniu sprzed trzech lat.
To nie był Jaehong. To był Jaeyoung! Przebrany. Sangwoo gwałtownie odwrócił wzrok.
Chyba sobie żartujesz! – pomyślał z wściekłością, gotując się w środku, jednak zamiast wybuchnąć, wpadł na coś znacznie lepszego. Bardziej bolesnego od zwyczajnej konfrontacji czy nawet ostrej kłótni.
Sangwoo zdjął rękawice i odłożywszy je na stolik przy sofie, rozpiął kurtkę. Jaeyoung – czy kimkolwiek teraz był – odruchowo spojrzał w jego stronę. Na tym jednak Sangwoo nie poprzestał. Płynnym ruchem zdjął puchowy płaszcz, a potem... koszulę. Jego nagi tors zalśnił w słońcu wpadającym przez okna.
– Ubrania… Co? Dlaczego nagle się rozbierasz?
– Muszę się przebrać.
Wyraźnie zbity z tropu przeciwnik gwałtownie zamrugał. Jego oczy utkwione były w Sangwoo, a spojrzenie niemal przepalało mu skórę. Gospodarz natomiast siedział spokojnie, jakby paradowanie półnago w towarzystwie gościa było najnormalniejszą rzeczą na świecie.
Nawet z odległości Sangwoo wyczuwał zapach perfum bliźniaka. Ale dla niego wszystko było już jasne. Docierały do niego kolejne wskazówki potwierdzające tożsamość mężczyzny podającego się za Jaehonga. Jego mężczyzny. Zmarszczki wokół oczu od częstego uśmiechu. Opalona skóra przez cały rok. Seksowny głos, który tak na niego działał. Postawa. Każdy drobny szczegół...
Jak mógł choć przez chwilę pomylić go z kimś innym?
Tłumaczenie: Juli.Ann
Sangwoo , jak pokonać jaeyounga jego własną bronią 😏
OdpowiedzUsuńhmmm... myślę, ze ukochany się zdziwi:))))))
OdpowiedzUsuń