TBC – Rozdział 17 [18+]
Poza kontrolą
Dzisiejsza noc jest zupełnie inna od poprzednich, kiedy dzieliłem pokój z Achiwichem. – pomyślał Chirawat, siedząc na łóżku z plecami opartymi o szerokie wezgłowie.
Wzrok miał utkwiony w dużym ekranie telewizora, a gruby, miękki koc okrywał go od klatki piersiowej po palce u stóp. Chłopak oddychał ciężko… Zaczynał czuć się coraz bardziej nieswojo. Spojrzawszy na przyjaciela, zauważył, że twarz Achiwicha pozostawała spokojna.
– Co to za film, do diabła?
– Hę?
– Co takiego ten twój kumpel dał ci do obejrzenia, Achi? – W głosie pytającego pobrzmiewała irytacja, ponieważ nie był w stanie stłumić narastającego dyskomfortu.
– To tylko zwykły film erotyczny.
– To nie jest jakiś zwykły film. Dziwię się, że potrafisz zachować opanowanie, patrząc na sceny seksu.
– To tylko film. – Achiwich rozwinął karmelowego cukierka i włożywszy go do ust, podał kolejnego Chirawatowi.
Właściciel pokoju siedział na podłodze u stóp łóżka, zwrócony plecami do Ji. Musiał się obrócić, by podać mu słodko pachnącego cukierka, ale cofnął się, gdy przyjaciel potrząsnął głową. Poczuł się zaskoczony, napotkawszy spojrzenie ciemnych oczu Chirawata. W okrągłych źrenicach kotłowały się intensywne emocje, a policzki pokrywał mu ciemny rumieniec. Mimo włączonej klimatyzacji Achiwich dostrzegł na jego skroniach kropelki potu.
Czyżby to z powodu filmu? Ji jest… podniecony?
Achiwich szybko odwrócił wzrok, próbując przetworzyć w myślach sytuację, aczkolwiek z powodu grubego koca okrywającego szczelnie Chirawata nie był w stanie stwierdzić, czy jego przypuszczenie było słuszne.
– Na co patrzysz?
– Jesteś… podniecony? – zapytał więc bezpośrednio i zauważył, że policzki Chirawata były teraz zaczerwienione jeszcze bardziej niż przed chwilą. Rumieniec dotarł aż do uszu i odsłoniętego torsu, widocznego spod rozpiętej koszuli. Twarz spłonęła mu jeszcze mocniej, gdy odpowiedział skinieniem głowy.
– To jak porno. Spójrz na te cycki… Nie słyszysz jęków? Jeśli ty nic nie czujesz, to jest to dziwniejsze od mojej reakcji.
Chłopak nie wspomniał, że był już dziwnie podniecony od chwili, gdy weszli do domu. Teraz, wziąwszy głęboki oddech, próbował się uspokoić. Jego zakłopotanie powoli ustępowało.
– I co?
– Mogę skorzystać z łazienki?
– …
Odpowiedziała mu cisza. Najwyraźniej Achiwich nie wiedział, co ma powiedzieć. Cały czas intensywnym spojrzeniem wpatrywał się w twarz przyjaciela, na której malowało się widoczne podniecenie. Atmosfera stawała się coraz bardziej napięta. Na ekranie nadal wyraźnie widać było sceny erotyczne, a westchnienia i głośne jęki rozbrzmiewały w sypialni Achiwicha.
Chirawat każdym nerwem czuł tę napiętą atmosferę.
– Dobrze, nie zrobię tego. Po prostu to wyłącz. Nie chcę już tego oglądać. – Nadąsany chłopak odwrócił się na bok, niemal do krwi przygryzając wargę. Jego ciało było rozgrzane i niespokojne, a spodnie – nieprzyjemnie ciasne. Z coraz większym wysiłkiem próbował się opanować, stłumić swoje seksualne pragnienia. Na nic się to jednak nie zdało i omal nie eksplodował, gdy dłoń Achiwicha wylądowała na jego przykrytym kocem udzie.
– Oczywiście, że możesz skorzystać z łazienki. Nie zwracaj na mnie uwagi.
Dotyk przyjaciela wywołał kolejną falę podniecenia w Chirawacie.
– Nie dotykaj mnie teraz. Nie idę do łazienki, pozwól mi spać.
– Jeśli tego nie zrobisz, będziesz się wiercił przez całą noc. I tak nie uda ci się zasnąć. – Jego głos stał się nieco cichszy. Dłoń, którą położył na udzie przyjaciela, została przez tamtego nerwowo zepchnięta. Patrząc na skulonego w tej samej pozycji Ji, chłopak spokojnym głosem dodał: – Przechodziłem przez to samo co ty…
– Wystarczy! Przestań o tym mówić. Po prostu wyłącz ten cholerny telewizor.
– Dobrze, wyłączę.
– Wyłącz i idź spać, Achiwich. Śpij już!
– Hej, jesteś zły. Jeśli czujesz frustrację, to po prostu to zrób. To przecież zupełnie naturalne, prawda? – Achiwich usiadł przy targanym pożądaniem przyjacielu, który najwyraźniej nie potrafił sobie poradzić. Nie był świadomy, że jego naturalne zachowanie jedynie jeszcze bardziej irytowało Chirawata. Gospodarz odwrócił się, chcąc spojrzeć mu w twarz.
– Wyłącz światło, Achi. Chcę spać.
– Naprawdę mówiłem poważnie, Ji. Jeśli chcesz to zrobić… to po prostu zrób. – Achiwich przerwał i usłuchawszy polecenia, zgasił lampę. Niestety, ciemność zasłoniła Chirawata przed jego wzrokiem. Żałując, że nie może zobaczyć jego twarzy, Achi obrzucił spojrzeniem plecy przyjaciela i powoli naciągnął na niego koc, by ochronić go przed zimnem.
– Nie chciałeś pozwolić mi skorzystać z łazienki.
– Nie zabroniłem ci. – Achiwich uniósł rękę, by podrapać się po szyi, gdy został o to oskarżony. On? Wygląda na niechętnego? Wcale nie. Nie odpowiedział, bo był… zaskoczony. Mógł się przecież jak najbardziej zdziwić, widząc i słysząc, jak czuł się Chirawat. To wszystko.
– Cicho bądź i śpij.
Achiwich postanowił zamilknąć i zamknąć oczy, bo czuł, że im więcej mówi, tym bardziej denerwuje przyjaciela. Odwrócił się więc do niego plecami. Leżąc, przysłuchiwał się niespokojnym ruchom Ji, jego cichym westchnieniom i przyśpieszonemu oddechowi. Było jasne, że Chirawat jest niespokojny, ale równocześnie zbyt uparty, żeby wstać i coś z tym zrobić.
– Jeśli nie możesz spać, ja też nie będę mógł zasnąć, Ji.
– A to niby dlaczego? Przecież nie masz podobnych odczuć. Jesteś absolutnie pozbawiony emocji – narzekał pełnym frustracji głosem Chirawat, którego zmysły – i tak już rozpalone – jeszcze bardziej się wyostrzyły. Chwilę później poruszył się i usiadł, równocześnie zrzucając z siebie koc. Było mu wręcz nie do zniesienia gorąco. Nie rozumiał, dlaczego odczuwał dziś wszystko silniej niż kiedykolwiek. Im dłużej patrzył na spokojną twarz Achiwicha, jego aksamitne oczy i pełne usta, tym bardziej…
Kurwa! To nie jest normalne!
– No to czego chcesz? Nie idziesz do łazienki, więc… chcesz zrobić to tutaj? Mam ci towarzyszyć?
– …
– Krzyczałeś na mnie, chociaż to ty jesteś rozpalony.
Rzadko się zdarzało, żeby Achiwich mówił tak wiele. Siedział teraz w tej samej pozycji. Czuł się urażony tym, że zarzucono mu brak emocji. Gdyby Ji tylko wiedział…
– Cholera!
– Więc czego chcesz?
Obaj młodzi mężczyźni w ciemności spojrzeli sobie w oczy, czując wzajemnie ciepło swoich ciał. Nie było potrzeby nakręcania się erotycznymi scenami. I tak już dziwna atmosfera jeszcze bardziej się zagęściła. Ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów, a w oddechu Achiwicha można było wyczuć zapach karmelowych cukierków. Jego zmysłowe usta powoli się zbliżyły, przyspieszając bicie serca oszołomionego tą intymnością Chirawata. Wzrok Ji skupił się na jego pięknych ustach. I cholera! Chciał pocałować Achiwicha. To pewnie dlatego, że wcześniej pocałował Prae… Nie potrafił myśleć teraz o niczym innym. A może to przez ten erotyczny film, który oglądali? Jego opór powoli znikał.
– Powinienem jednak iść do łazienki. – Ostatnia iskierka rozsądku podpowiadała mu, żeby się wycofał.
Jego rozpalone zmysły sprawiły, że spodenki były nieprzyjemnie ciasne, a skrępowanie wzmagał obserwujący go Achiwich. Nie mógł jednak dłużej zwlekać, postawił więc stopy na podłodze z zamiarem zniknięcia z zasięgu wzroku właściciela pokoju. Nie było mu jednak dane nawet wstać z łóżka, ponieważ został osadzony w miejscu przez siedzącego na materacu chłopaka.
– Dlaczego mnie zatrzymujesz?
– Ja…
Achiwich przełknął ślinę, nie wiedząc, co skłoniło go do zatrzymania Chirawata. Jego wzrok powędrował na ewidentne wybrzuszenie zdradzające stan przyjaciela i w jednej chwili poczuł suchość w ustach.
– Chi… Puść.
– Mmm.
– Mówisz „mmm”, ale nadal mnie trzymasz.
– Mmm… – Głos miał głębszy i bardziej ochrypły niż wcześniej, ale nie miał zamiaru puścić jego nadgarstka. Zamiast tego przytrzymał go mocniej. Uniósłszy wzrok, spojrzał na słabo oświetloną twarz Ji.
– Chi, nie mogę zagwarantować, co zrobię, jeśli mnie nie puścisz.
– Co… zrobisz?
– Pocałuję cię.
Ledwo Chirawat skończył szeptać, a mocno ściskająca go ręka natychmiast się rozluźniła. Zamiast tego poczuł dłoń unoszącą jego podbródek. Chwilę później coś ciepłego i wilgotnego dotknęło jego warg. Czuł oddech muskający jego policzek i czubek języka zmuszający go do otwarcia ust. Aparat ortodontyczny został powoli polizany, a zwinny język zanurzył się we wnętrzu. W sekundę usta Chirawata się rozluźniły. Pozostała tylko wilgoć wokół warg, drżenie i gęsia skórka na całym ciele.
Ji szeroko otworzył oczy, a temperatura jego ciała wzrosła jeszcze bardziej, jakby chłopak miał zaraz eksplodować. Przez chwilę zastanawiał się, co się dzisiaj dzieje. To powinna być noc jak każda inna, kiedy sypiał w domu Achiwicha, prawda? Miało być jak zawsze: wspólne oglądanie filmów, prysznic, mycie zębów, sen… Tej nocy nic jednak nie było normalne. Wszystko było pokręcone i zniekształcone.
– Ji…
– Słodki… karmel – jęknął z satysfakcją Chirawat.
Jego powściągliwość rozpadła się w drobny mak. Nie miał już nad sobą kontroli. Trzymał Achiwicha za szyję, delikatnie ją głaszcząc i bez wstydu patrząc mu w oczy. Wystarczył jeden pocałunek, żeby zrozumiał, że to za mało. Chciał pocałować go ponownie, zapomnieć, że on i Achi są przyjaciółmi. Wiedział już, że pragnienie pocałunków Chi nie miało nic wspólnego z Prae. Również erotyczne sceny filmowe nie mogły być powodem, dla którego chciał czuć jego usta na swoich.
Chciał go całować, ponieważ tego pragnął. Pragnął pocałunków Achiwicha. Być może z powodu jego urody, a może… Chirawat odpędził splątane myśli i pochylił się, by pogłębić pocałunek. Tym razem były to powolne i długie pieszczoty warg, chłopak każdą komórką ciała delektował się smakiem ust Achiwicha. Odgłosy cmokania stawały się coraz głośniejsze. Żaden z nich nie myślał o tym, by się odsunąć. Ich twarze wykrzywiły się z rozkoszy. Pierwszy pocałunek z Achiwichem był jak pocałunek kogoś niedoświadczonego, a kolejne były zarówno namiętne, jak i agresywne.
Chirawat nie wiedział, kiedy położył się z powrotem na łóżku. Być może wtedy, gdy sięgnął, by wpleść palce w miękkie włosy Chi, albo gdy poczuł, jak ręka Achiwicha pieści skórę wokół jego talii, a może gdy dłoń chłopaka spoczęła na jego sztywnym członku… Nie był pewien. Poczuł, jak jest popychany do tyłu, aż oparł się o wezgłowie łóżka, a już po chwili Achiwich rozłożył mu nogi.
Chi był silniejszy. Chirawat wiedział o tym od dnia, w którym został przez niego uderzony.
– Tu mi przywaliłeś. – Nie miał pojęcia, dlaczego to powiedział, równocześnie wskazując palcem kącik ust.
– Hmm…
– Zostałem tu uderzony. – Brzmiał jak rozżalony dzieciak. Jego niski, zazwyczaj pełen narzekania głos stał się teraz słodki. Achiwich nic nie powiedział, zamiast tego figlarnie ugryzł kącik jego ust, by po chwili polizać to miejsce dla złagodzenia bólu.
Nie powinno już boleć, rana już dawno się przecież zagoiła.
Ich gorące języki się splatały, powtarzając ten intymny akt bez cienia znudzenia. Pocałunki zastąpiły zamęt w ich sercach. Bez względu na to, jak długo się całowali, ich serca pragnęły więcej. Gorące, twarde ciało Chirawata było delikatnie masowane przez cały czas, gdy się całowali, aż do chwili, gdy uniósł biodra, by umożliwić Achiwichowi zdjęcie mu spodni.
Był nagi od pasa w dół. Pochylający się Chi zasłaniał widok na wzwiedzionego penisa, na którym Chirawat czuł teraz posuwiste ruchy jego dłoni.
– Aaach… – Chłopak rytmicznie poruszał ciałem w górę i w dół. Tłumił jęki, przygryzając wargę, a dłonie zaciśnięte miał na prześcieradle.
Dłoń Achiwicha była gorąca… Tak samo jak twardy członek Chirawata.
– Mogę użyć ust?
– Nie.
Odmowa Ji została zignorowana. Pytający zdążył już pożegnać się z całą swoją cierpliwością i rozsądkiem. Był niezdolny do jakiegokolwiek rozumowania. W umyśle Achiwicha powtarzała się tylko jedna myśl – chciał zdominować Chirawata. Tej nocy chciał rozkoszować się posiadaniem go całego. Nie zastanawiał się, czy to dobre, czy złe. Ze swoją zamgloną świadomością potrafił jedynie czuć. Zdał się na swoje pierwotne instynkty, które domagały się pochłonięcia ukochanego. Czubkiem języka powitał twardego penisa Ji, bez obrzydzenia liżąc mały otwór i smakując krople wilgoci, które z niego wyciekały. Połykał je, pozwalając, by męskość partnera uderzała głęboko w jego gardło, w podnieceniu słuchając jego pełnych zadowolenia westchnień i jęków.
– Chi, nie mogę… Wycofaj się. Zaraz skończę.
– Och…
Achiwich przyjął kolejne pchnięcie, ale nie cofnął ust. Chirawat unosił biodra, wpychając się głębiej. Wił się i niekontrolowanie drżał, jęcząc coraz głośniej. Mimo wcześniejszego ostrzeżenia było jasne, że wcale nie chce, by Achi się wycofał. Nasilające się jęki i płytki, urywany oddech wyraźnie świadczyły o tym, że jest blisko. Jeszcze trochę wysiłku, kilka drżących pchnięć i gorąca sperma rozprysnęła się w ustach Achiwicha. Chłopak zakrztusił się, połykając każdą kroplę.
– Przepraszam – odezwał się Chirawat, niepewny, za co właściwie przeprasza.
– Hmm.
– To…
– Cicho, Ji. Po prostu się nie ruszaj.
Wytarłszy twarz wierzchem dłoni, Achiwich wstał z łóżka i podszedł do szafki.
– Co robisz?
– Biorę prezerwatywę.
– …
– I lubrykant.
Wziąwszy to, czego potrzebował, szybko wrócił do łóżka. Jego piękne oczy wpatrywały się w zaskoczoną twarz Chirawata. Chwilę później leżał już na nim, przygniatając go tak, że tamten nie mógł się ruszyć. Ji spróbował go odepchnąć.
– Nie…
– Zaszliśmy tak daleko, Ji.
– To nie powinno tak wyglądać.
– Co masz na myśli? Przecież widzę, że podoba ci się to, co robię.
– To znaczy…
Jego głos ucichł. Chirawat nie potrafił znaleźć odpowiedniej riposty. Przestał protestować. Oparł dłoń na ramieniu Achiwicha, nie mając odwagi spojrzeć w pełne pożądania oczy partnera. Obrócił twarz w bok. Wciąż miał ograniczoną możliwość ruchów, znajdując się w półleżącej pozycji. Powinien mu się oprzeć, zepchnąć go z łóżka, przekląć. Ale nie mógł… Nie potrafił mu się oprzeć.
– Ji… Chirawat, pozwól mi.
– Achi… – wyszeptał cicho imię mężczyzny, który zaczął rozpinać mu koszulę.
Zdjąwszy mu ją, Achiwich rzucił ją na podłogę obok łóżka. Ciche jęknięcie przypomniało im, że w pokoju jest jeszcze inna żywa istota…
– Ngern! Wstydzę się, Chi.
– Nie przejmuj się nim. Nie odrzucaj mnie, proszę.
– Achi…
– Obiecuję, że nie zrobię ci krzywdy. – Opierając brodę na jego nagim torsie, błagalnie patrzył mu w oczy. Ciało miał tak samo napięte i obolałe z podniecenia jak Chirawat. Poczuł, jak tamten pociera stopą jego nogę. Był taki zmysłowy…
– Boję się. Naprawdę się boję.
– Jestem królikiem. A ty tygrysem.
– …
– Jak królik miałby skrzywdzić tygrysa?
– Nie poruszaj tego tematu.
– Obiecuję, będę delikatny. Nie zrobię ci krzywdy.
– Chi…
– Chcę być twoim pierwszym i chcę, żebyś ty był moim. Pozwól mi. Proszę.
– To będzie bolało.
– Nie będzie, Ji… Chirawat.
– Zobaczymy…
Gdy Chirawat w końcu wyraził zgodę, Achiwich podniósł się i drżącą ręką otarł pot z jego wilgotnego czoła. Serce biło mu jak szalone. Nie przerywając namiętnych pocałunków, Achiwich rozpiął koszulę swojego szkolnego mundurka. Następnie granatowe szorty podzieliły jej los, lądując na podłodze.
Obaj byli teraz nadzy.
Za każdym razem, gdy ich gorąca skóra się o siebie ocierała, słychać było ciężkie oddechy i jęki. Byli tak blisko siebie, że stykali się całym ciałem. Żar ich pocałunków stopniowo się nasilał, ale ich uścisk pozostawał delikatny. Tej nocy miłosna pieśń rozbrzmiewała nieskończenie słodko, a refrenem były gardłowe jęki i odgłos wilgotnych pocałunków.
Achiwich pozostawił słodkie ślady na ciele Chirawata, a tamten odwdzięczył mu się tym samym, naznaczając jego ciało miłosnymi znakami. Wymieniali pieszczoty aż do chwili, gdy trawiąca ich gorączka stała się nie do zniesienia. W pokoju rozległ się dźwięk otwierania tubki, zastąpiony później odgłosem wyciskanego lubrykantu. Po obfitym nawilżeniu palców Achiwich wstrzymał oddech, wpatrując się w oczy Chirawata. Ze zmarszczonymi brwiami przesunął dłoń, rozchylając jego splecione nogi. Powoli wsunął śliski opuszek palca pomiędzy jędrne pośladki. Chirawat natychmiast zacisnął uda, a jego twarz przez chwilę wyglądała tak, jakby rozważał ucieczkę.
– Boli?
– Nie… Po prostu… czuję się dziwnie…
– Będę delikatny. – Wsunąwszy palec głębiej, wyczuł, jak twardy członek pulsuje, gdy dotyka miękkiego wnętrza.
– Ach…
– W porządku… Powoli – uspokoił Chirawata, całując jego czoło.
Zlany potem Ji nie potrafił zignorować poruszającego się w nim palca. Po chwili kolejny palec dotknął delikatnej fałdy, rozciągając ją nieco bardziej, po czym powoli wsunął się do środka razem z pierwszym. Chłopak zaczął odczuwać ból, ale obserwujący jego twarz Achiwich przestał poruszać palcami, co pomogło Chirawatowi się odprężyć.
– Wszystko w porządku?
– Mmm…
Nie było w porządku. Chciał to powiedzieć, ale jak miał to zrobić, kiedy jego serce topiło się w reakcji na deszcz pocałunków? Achi całował go po całej twarzy, ustach, uszach i szyi. Nie podobało mu się to wtargnięcie, ale delikatny dotyk Achiwicha sprawił, że zacisnął zęby i znosił dyskomfort ocierania się palców o miękkie ścianki, najpierw dwóch, a potem trzech. Bezwiednie napiął się i jęknął. Nie mógł tego znieść, zaczynało boleć.
– Aaach…
Chirawat wypuścił z ulgą powietrze, gdy wszystkie palce zostały wysunięte. W wyniku nagłej pustki jego napięte ciało natychmiast się rozluźniło. Plecami opadł na łóżko. Oddech miał płytki i nierówny. Jego wzrok padł na twardego członka w prezerwatywie. Instynktownie skrzyżował nogi, gdy zdał sobie sprawę, co się za chwilę wydarzy. Achiwich nie rozchylił mu ich siłą, lecz pochylił się, by złożyć pocałunek na jego ustach. Cierpliwie czekał, aż Ji się rozluźni, a następnie uniósł jego nogi i położył je na swoich szerokich ramionach. Równocześnie namiętnie całując Chirawata, wcisnął czubek penisa, nie dając przestraszonemu mężczyźnie szansy na przygotowanie się.
– Au! Ach! Chi, to boli, to boli. – Chłopak odwrócił twarz od pocałunku, który na chwilę przyprawił go o zawroty głowy. Ból okazał się silniejszy. Ciało Chirawata się napięło, a głośnemu jęknięciu towarzyszyły spływające po policzkach łzy.
– Ji, Ji. – Achiwich przycisnął nos do jego policzka, ocierając wilgoć. W jego spojrzeniu nie dostrzegł gniewu czy nienawiści za sprawienie mu bólu, tylko niemą prośbę, by zwolnił.
Zatrzymał się więc, ale pozostał w jego wnętrzu, pozwalając mu przyzwyczaić się do wypełniającego go członka.
– Powiedziałeś, że to nie będzie bolało.
– Skłamałem…
– Wiedziałem, że kłamiesz.
– Ale nadal mi pozwalasz…
– Zwolnij trochę.
– Mhm… – Achiwich powoli nieco się wysunął, współczując Chirawatowi, ale nie przerwał całkowicie kontaktu. Nie przestawał go pieścić, chcąc pomóc mu się zrelaksować. W końcu całkowicie się w nim zanurzył. Otoczony przez zaciskające się na jego penisie mięśnie, poczuł przypływ gorąca, usiłując zapanować nad swoim pożądaniem.
Chirawat nie płakał, ale jego gardłowe jęki wskazywały na odczuwany ból. Uszczypnął ramię leżącego na nim chłopaka, gdy ten zaczął się poruszać. Stracił rachubę, ile razy Achiwich wchodził i wychodził, zanim odczucia zaczęły się zmieniać. Nieoczekiwanie ból został zastąpiony przez inne doznania, gdy Ji był głęboko penetrowany. Achiwich trafił w jego najwrażliwszy punkt. Chłopak jęczał z przyjemności, wielokrotnie czując dźgnięcia w tym samym miejscu.
– Ji… ja… kocha… – Achi przygryzł wargę, wahając się, czy wypowiedzieć te słowa. Ponownie przywarł ustami do warg Chirawata, nie chcąc powiedzieć nic więcej. Jego ciało reagowało na instynktowne pragnienia. Ruchy stały się szybsze, bardziej energiczne. Cały czas mocno obejmował partnera, ich ciała splatały się ze sobą w mieszance bólu i rozkoszy.
Zatracił się, słuchając słodkich dźwięków wydobywających się z gardła Ji, gdy tamten stracił nad sobą kontrolę. Został pochłonięty przez otaczającą go miękkość. Achiwich mgliście zdawał sobie sprawę, że jego dzisiejsze mało delikatne zachowanie mogło zranić Chirawata, ale już od ich pierwszego pocałunku stracił wszelką powściągliwość. Bez kontroli, bez oporu. Przypomniał sobie, jak Ji mówił kiedyś o przyciąganiu ziemskim. Ziemia przyciąga obiekty. Co więc przyciągało ich do siebie?
Miłość… Raczej nie.
Bliskość, utrata kontroli, niepokój… To wydawało się bardziej trafne.
Silnemu pocieraniu o miękkie ciało towarzyszyły słodkie i równocześnie namiętne pocałunki. Odgłosy cmokania mieszały się z dźwiękami uderzających o siebie nagich ciał. Zanim temat grawitacji został całkowicie zapomniany, myśli Achiwicha przeniosły się na poszukiwanie wzoru wybuchu jądrowego. Nie wiedział… Nie pamiętał, czy istnieje takowy wzór. Ale dokładnie w tamtej chwili napięcie osiągnęło punkt kulminacyjny.
Achiwich eksplodował. Przez chwilę powoli poruszał się we wnętrzu Chirawata, zanim na niego opadł. Nie pozwolił sobie jednak na odpoczynek. Wyciągnąwszy rękę, chwycił sztywnego penisa Chirawata. Wystarczyło kilka posuwistych ruchów, by również on osiągnął orgazm, mocząc spermą dłoń Achiwicha.
Odzyskawszy zmysły, Achi powrócił myślami do tego, co się wydarzyło. W parze z powrotem do rzeczywistości pojawiło się poczucie winy. Nie spojrzał ponownie w oczy Ji. Złożywszy ostatni pocałunek na jego czole, odsunął się od przytulonego do siebie ciała.
Odgłosowi wysuwającego się członka towarzyszył jęk bólu Chirawata, który obrócił się na bok, by uniknąć kontaktu wzrokowego, i schował twarz w poduszce.
Atmosfera w jednej chwili stała się niezręczna. Leżeli w milczeniu, dopóki Achiwich nie wstał. Skierował się do łazienki, pozostawiając otulonego kocem Chirawata, który – zamknąwszy oczy – pozwolił płynąć łzom.
Płakał… Po raz kolejny płakał przez Achiwicha.
Tłumaczenie: Juli.Ann
No emocjonujący rozdział... W serialu reż było dużo emocji ale czekałam na oryginał. Dzięki Dziewczyny za Waszą pracę-jak zawsze wdzięczna - J. :)
OdpowiedzUsuń