BTS – Rozdział 26
SCENA DWUDZIESTA SZÓSTA
[Pat]
Ostry zapach alkoholu wypełniał powietrze. Ból rozchodził się po moich ustach i kościach policzkowych. Okolice oczu pulsowały od wciąż powtarzających się ciosów mężczyzny w średnim wieku. Próbowałem się bronić, nie oddając uderzeń. Ojciec Prana wściekł się, gdy usłyszał krzyki żony i znalazł syna swoich wrogów, zakładającego spodnie. Jeszcze przed chwilą przytulaliśmy się, nadzy. Wszystko wydawało się snem podczas ciemnej nocy, która ukołysała nas i nigdy nie powinna chcieć nas obudzić. Kiedy nadszedł ranek, okrutna rzeczywistość wszystko zmieniła.
***
Ciężko oddychałem, gdy moja matka szlochała, a ojciec stał obok niej w milczeniu, wyglądając groźniej niż kiedykolwiek. Par opatrywała moje rany i zerkała na nie z niepokojem.
– Kiedy to się stało, Pat?
Podniosłem podbródek, by siostra mogła obejrzeć siniaki. Uniosłem też ramiona, by mogła zobaczyć te na łokciach. Westchnęła i wycisnęła maść na opuszki palców, po czym zaczęła ostrożnie wcierać ją w moją skórę.
– Dlaczego chcesz wiedzieć?
– Aż tak źle cię wychowałam? Dlaczego zadałeś się z tym draniem i zrobiłeś coś tak haniebnego? Powinieneś się wstydzić!
– To osoba zaślepiona uprzedzeniami i niewiedząca nic o miłości powinna się wstydzić.
– Pat! Ty niewdzięczny gnojku!
Tata chciał złapać mnie za kołnierz, ale mama szarpnęła go za rąbek koszuli, wciąż szlochając. To był pierwszy raz, gdy widziałem, jak płakała z mojego powodu.
– Kochamy się. To przecież nikomu nie szkodzi.
– Twoja mama płacze, a ty mówisz, że to nikomu nie szkodzi?
– Płaczesz, bo brzydzisz się swoim synem?
– Przestań się odzywać i zastanów się nad swoim złym postępowaniem, Pat.
– Jesteś aż tak rozczarowana, że nie jestem dokładnie takim synem, jakiego byś chciała?! Nie nienawidzę Prana tak, jak ty nienawidzisz Pakorna, nie przepadam za Punch, choć ty ją lubisz, mamo. Jesteś rozczarowana, że jestem człowiekiem z sercem i uczuciami?!
– Skończ z tym bezwstydnym zachowaniem! Opamiętaj się!
– To ty musisz się opamiętać, tato!
– Wystarczy! – krzyknęła mama.
Tata i ja byliśmy wściekli. Stres trawił moje serce, a ja martwiłem się o Prana. Tysiące razy obwiniałem się o to, że byłem zbyt lekkomyślny i samolubny. Ale gdybym mógł cofnąć czas, nadal trzymałbym go w objęciach do ostatniej chwili. Przecież nasz związek w końcu musiał zostać ujawniony! To była tylko kwestia czasu i tego, jak to się stanie.
– Jesteś zbyt surowy dla swojego syna. Pat po prostu zboczył z drogi jak każdy młody człowiek – odezwała się ponownie mama.
Par cofnęła się, gdy mama podeszła bliżej i chwyciła mnie za ręce. Jej oczy i nos poczerwieniały, wywołując we mnie poczucie winy. Otarłem łzy palcami, po czym padłem na kolana i skłoniłem się, aż moja głowa dotknęła jej stóp.
– Mamo, przepraszam, ale naprawdę kocham Prana.
– Pat… Nie gadaj bzdur. Jesteś mężczyzną. Jak możesz żywić uczucia do innego mężczyzny?
– Mówię poważnie.
– Nie mów tak do mnie. Próbujesz mnie zabić?
– Nie chciałem, żeby tak się stało, ale zakochałem się w nim. Kocham go tak, jak ty kochasz tatę. Kocham go tak, jak człowiek kocha drugą osobę. Rozumiesz mnie? – Najbliższa mi kobieta kręciła głową. Trudno jej było to zaakceptować, ale miałem nadzieję… że ta, która kocha mnie najbardziej, zrozumie. – Zrobię wszystko, z wyjątkiem zerwania z Pranem. Zrobię wszystko, co zechcesz.
– Nie, Pat. To tylko ciekawość młodych mężczyzn. Nie jesteś gejem!
– Ale ja…
– Nie mogę tego zaakceptować, synu. – Piekące uczucie w mojej klatce piersiowej rozprzestrzeniało się aż do oczu. Płonęło i zamieniało się w krople. Moje widzenie się rozmywało. Przewróciłem oczami, by powstrzymać łzy… – Zrób to dla mnie, Pat. Pomyśl o przeszłości jak o koszmarze.
– To nie jest koszmar!
– Napat! Nie sprzeciwiaj mi się! – W jej gniewnym głosie przebijał szloch. Byłem udręczony. Mama była nieszczęśliwa. Tata zaciskał pięści. Nie rozumieliśmy się. – Śpij dziś w pokoju gościnnym. Weź tylko najpotrzebniejsze rzeczy, a jutro przenieś tam wszystko. Zamykam twój pokój.
– Nie rób mi tego, mamo.
– Muszę! Jestem twoją mamą, Pat! Jak mogę pozwolić synowi być kimś takim?!
Zacisnąłem usta. Nawet moja siostra wydawała się zmartwiona. Mama wzięła głęboki oddech, zbierając się w sobie, ale do rozmowy włączył się mój rozwścieczony tata.
– Zabierz jego telefon.
– Nie pozwolę ci go zabrać!
– Par, weź jego telefon. – Par głęboko westchnęła i wyciągnęła do mnie rękę. Nie mogła odmówić tacie, a ja nie mogłem wyładować złości na siostrze.
– Uspokój się, Pat… – szepnęła na tyle cicho, że tylko my oboje to słyszeliśmy. Telefon został skonfiskowany, a sypialnia nie była już pomostem łączącym mnie z Pranem. Czułem, że moje serce zaraz się zatrzyma, jakbym był powoli torturowany. Byłem zamknięty w klatce, a części mojego ciała odcinano jedna po drugiej…
– Od teraz masz nie wychodzić, chyba że Punch będzie ci towarzyszyła.
– Wiesz, że nigdy jej nie pokocham.
– Po prostu się postaraj! – powiedział surowo tata, jakby jego serce nigdy nie doświadczyło prawdziwej miłości.
– Wiesz, że miłości nie da się wymusić.
– Punch nie ma żadnych wad. Co cię powstrzymuje przed kochaniem jej?
– Kocham kogoś innego!
– Dlaczego nie rozumiesz, że twoje głupie działanie nie ma nic wspólnego z miłością?! Żyjemy dłużej niż ty, Pat. Dlatego dobrze wiemy, że po prostu się buntujesz! – Nadal był wściekły. Jego twarz była czerwona i nie wykazywał żadnych oznak uspokojenia się. – Jutro porozmawiam z rodziną Duangkamona o małżeństwie.
– Tato!
– Po ślubie okaże się, czy nie zapomnisz śmierdzącego zapachu mężczyzny, którego obłapywałeś!
– To nie rozwiąże problemu, tato.
– Zobaczymy. – Jego ciemne oczy błysnęły, podkreślając powagę tego, co mówił. – Nic dziwnego, że Pakorn wychował syna na czyjąś kochankę, ale ja tego nie zrobiłem.
Odszedł, pozostawiając w moim sercu głęboką, brzydką ranę. Jedyną rzeczą, jaką mogłem zrobić po wykonaniu ich poleceń, było wpatrywanie się w sufit w pokoju gościnnym. Zapadł zmierzch, potem nadeszła noc. Nie było stąd widać okna Prana, nawet dachu jego domu. Dla mnie nie różniło się to niczym od więzienia. Kiedy światło słoneczne atakowało moje okno już od dłuższego czasu, usłyszałem ostrożne pukanie do drzwi. Nie odezwałem się, więc ta osoba pozwoliła sobie wejść. Par usiadła na krawędzi łóżka i westchnęła.
– Mama chce, żebyś zszedł na dół i zjadł śniadanie. O dziesiątej idziemy do centrum handlowego, żeby kupić prezenty dla cioci Duang, a w południe do Punch.
– Nie jestem głodny.
– Pat, nic nie jadłeś przez cały dzień.
– Nie jestem głodny.
– Nie zachowuj się tak!
Nie odpowiedziałem. Mój umysł był pełen osoby, którą przytulałem zeszłej nocy. Jak się teraz czuje? Jak bardzo musi być zestresowany? Może dzwonił do mnie?
– Pożycz mi swój telefon.
– Jeśli zgodzisz się na posiłek i będziesz miły dla mamy.
– Widzisz, jak się sprawy mają.
– To konsekwencje, których ty i Pran zawsze byliście świadomi, kiedy zdecydowaliście się na randkę. – Par westchnęła ponownie. – Przecież nastawienie naszych rodzin było takie od samego początku. Nie możesz oczekiwać, że tata i mama nagle zmienią się dla ciebie. Nawet gdyby to była dziewczyna, jeśli byłaby córką sąsiadów, nadal byłoby ciężko. Teraz walczą z dwiema sprawami jednocześnie: jesteś gejem, a twój kochanek pochodzi ze znienawidzonej przez nich rodziny.
– To niesprawiedliwe.
– Jestem po twojej stronie. – Par rzadko stawała przeciwko rodzicom. Jeśli tak mówiła, to znaczyło, że miała to na myśli. – Ale musisz dać im czas. Po prostu umów się z Punch i pokaż im, że twoje wysiłki są bezowocne. To lepsze niż występowanie przeciwko nim w ten sposób.
– Ale Pran…
– Bycie upartym nic nie zmieni, Pat.
Nie rozumiałem. Dlaczego miłość jest taka skomplikowana?
– Mogę zadzwonić do Prana? – Kiwnąłem głową, a Par wyciągnęła telefon.
– Nie mogę ci pozwalać zbyt często z nim rozmawiać, bo tata nabierze podejrzeń. I zejdź na śniadanie.
Teraz, gdy miałem urządzenie w ręku, byłem w lepszym nastroju. Moja siostra wyszła, pozwalając mi spędzić trochę czasu sam na sam z ukochanym. Kiedy dzwoniłem, moje serce znów przyspieszyło. Pran odebrał po dłuższej chwili.
– Hej, Par.
– To ja. Tata zabrał mi telefon. Jak się masz?
– Zbił cię… Bardzo boli?
– Nie. To za daleko od mojego serca. – Zaśmiałem się, ale zaraz potem zacisnąłem usta, bo mój wzrok zamazywały łzy. Wziąłem wdech i wyszedł z tego zduszony szloch. Pran milczał. Słyszałem tylko jego rwący się oddech, jakby też płakał. – Pran, nie płacz.
Położyłem się, zmęczony i zagubiony w ślepym zaułku. Ta beznadzieja była gorsza niż zbłądzenie w labiryncie.
– Pat, a jak zareagował twój tata?
– Tak samo.
– Przepraszam.
– Nie masz za co!
– Naprawdę mi przykro, Pat. – Nie powiedział nic więcej. Po prostu wsłuchiwaliśmy się w swoje oddechy, jakby to była jedyna rzecz, która mogła ukoić nasz ból. To sprawiało, że czuliśmy się tak, jakby… przerażające cierpienie dwójki umierających trochę zelżało.
– Kocham cię, Pran.
– Dlaczego ciągle mi to powtarzasz?
– Jestem tym przepełniony. Eksploduję i umrę, jeśli tego nie powiem.
Pran śmiał się, choć nie oznaczało to, że był szczęśliwy. Moje pragnienie zaopiekowania się nim i bycia bliżej nasilało się. Był tak słaby, że nie potrafił tego ukryć, w przeciwieństwie do upartego Prana, którego znałem.
– Pat… Nie spałeś w swoim pokoju? Jest tam ciemno od zeszłej nocy.
– Kazali mi się przenieść do gościnnego. Mój jest zamknięty. Na stałe.
– Tak podejrzewałem, ale myślałem, że każą ci się zamienić pokojami z Par.
– Tak, jest gorzej, niż przewidywałem.
– Na szczęście w moim domu nie ma wolnego pokoju, więc wciąż widzę twój balkon. Powiedz Par, żeby odsłoniła zasłony, kiedy będzie na górze.
– Ale ja już tam nie mieszkam – wtrąciłem. Pran milczał i chociaż nie mówił, że za mną tęskni, czułem to. Każda komórka mojego serca to wyczuwała, to niewidzialne, niedotykalne i niesłyszalne uczucie. – Pran, znajdę wyjście.
– Uhm.
– Moja mama zabiera mnie dzisiaj na rozmowę o ślubie – szepnąłem cicho i jeszcze ciszej kontynuowałem. To musiała być rozdzierająca wiadomość dla jego i tak już złamanego serca, ale chciałem, żeby usłyszał to ode mnie. – Chcę być tym, który ci to powie. Zamierzam grać, by zdobyć ich zaufanie, podczas gdy wspólnie wymyślimy rozwiązanie.
– Uhm.
– Nie mów ciątle tylko „uhm”.
– A co mam powiedzieć?
– Powiedz, że mnie kochasz. Tak będzie lepiej, prawda? – podpowiedziałem mu, pragnąc wreszcie to usłyszeć. Jeśli nie mogłem zobaczyć jego twarzy, to głos wypowiadający te słowa może uleczyłby moje serce. – Pran?
– Jesteś taki wymagający.
– To moja najlepsza cecha.
– Moja też. Kiedy wyjeżdżasz?
– Przed południem.
– Więc idź już, bo twoja rodzina będzie podejrzliwa.
– Hmmm – mruknąłem, nie ruszając się ani o centymetr, jakby rozłączenie się było zbyt trudne. Trwaliśmy tak przez prawie minutę. Pran również nie chciał kończyć rozmowy.
– Pat.
– Tak?
– Poprosiłeś, żebym powiedział, że cię kocham. Jeśli powiem tylko „uhm”, zdenerwujesz się?
– Nie. – Uśmiechnąłem się po raz pierwszy od wielu godzin odczuwania bólu. – Dziękuję, Pran.
Za to, że moje serce wie, że musi dla kogoś bić.
***
Wolnostojący dom Punch w centrum miasta był największy w tej okolicy. Moje wspomnienia z dzieciństwa były ulotne, ale odwiedziłem ciotkę Duang raz lub dwa razy jako dorosły. Dziś Punch miała na sobie sukienkę do kolan. Przyniosła tacę z jedzeniem, tak jak kazała jej mama. Jak na nieformalną ceremonię przystało, zaczęliśmy od krótkiej pogawędki na temat towarzystwa i prezentów. Punch mieszkała z mamą sama i widać było, że nie ma problemu z tym, przez kogo planowana jest jej przyszłość. Byłem więc jedyną osobą w towarzystwie, która nie zgadzała się na ten ślub.
– Pat już skończył studia. Ceremonia rozdania dyplomów będzie w październiku – zauważyła moja mama i spojrzała na mnie. Wiedząc, że zaraz zostanie poruszony pewien temat, milczałem. Najlepszym sposobem na kontrolowanie emocji było ich niewyrażanie.
– To będzie też koniec roku dla Punch. Swoją drogą, jaka jest data ceremonii? Punch może pomóc w przygotowaniach.
– Nie trzeba, Duang. Pat powiedział, że nie weźmie w niej udziału. To dla niego za duży kłopot, te wszystkie próby i mierzenie szat. Bardzo bym chciała, żeby to zrobił, ale on nie chce słuchać. Jest taki uparty.
– Dzieci takie już są. Punch też planowała to pominąć. Podróżowanie jest niewygodne, ponieważ wybrała studia w innej prowincji. Byłam taka niespokojna, kiedy ją tam puściłam.
– To taka dobra dziewczyna. Nie ma się czym martwić. Przy okazji, Punch, zamierzasz pomagać mamie po ukończeniu szkoły?
– Prawdopodobnie będę jej pomagać w księgowości i innych sprawach – odpowiedziała uprzejmym tonem, nakładając jedzenie na każdy z naszych talerzy jak dobrze wyuczona pokojówka. – W ten sposób krok po kroku nauczę się więcej o jej pracy. Na szczęście moja mama jest wciąż w pełni sił.
– Chciałabym jak najszybciej przejść na emeryturę, ale moja nieśmiała córka nigdy nikogo nie zruga. Byłoby wspaniale mieć zięcia do pomocy.
– Też tak pomyślałam. – Moja mama uśmiechała się słodko, gdy to druga kobieta rzuciła przynętę. Od czasu do czasu spoglądałem na moją rzekomą narzeczoną. Nie była zszokowana ani nic z tych rzeczy. Wyglądała, jakby już znała cel tego spotkania.
– Jeśli ci to nie przeszkadza, proponuję jutro skonsultować się z mnichami. Znajdźmy pomyślną datę ślubu. Co ty na to, Duang?
– Ojej, po co ten pośpiech, Kaew? – Duangkamon zachichotała, tak naprawdę nie odrzucając sugestii. – Czy nasze dzieci są na to gotowe? Chyba muszą się częściej widywać.
– Przygotowania zajmą miesiące, Duang. Jestem niecierpliwa, podobnie jak Nui. Nie wiemy, gdzie indziej moglibyśmy znaleźć tak dobrą synową. Co o tym myślisz, Punch? Czy nie posuwam się zbyt szybko?
Nie mając nic do powiedzenia, spojrzałem na zarumienioną twarz dziewczyny po drugiej stronie stołu, a potem zatrzymałem wzrok na moim białym talerzu wciąż pełnym jedzenia.
– Nie mam nic przeciwko temu. Wszystko zależy od was.
***
Gdybym był ptakiem, byłbym ptakiem z połamanymi skrzydłami.
Gdybym był niebem, to byłoby to tylko zdjęcie wyświetlane w dużej, zamkniętej kopule.
Odkąd opuściłem dom cioci Duang, aż do momentu, gdy wróciliśmy do nas, nie mogłem się otrząsnąć. Mój umysł wyobrażał sobie jakieś mroczne rozwiązania. Nie było mowy, by te dwie rodziny kiedykolwiek się pogodziły. Gdyby jedna była ogniem, druga byłaby wodą. To niemożliwe do pogodzenia aż do ostatniego tchnienia.
Par jak zwykle położyła się obok mnie na łóżku i ścisnęła moje ramię. Prawie nie rozmawiałem z rodzicami, słowa grzęzły mi w gardle. Nie miałem nawet ochoty rozmawiać z siostrą, jakby moja dusza została skradziona.
– Zastanów się nad sobą i Pranem, braciszku. Każdy problem ma rozwiązanie.
Zamknąłem oczy. Te bezsensowne, bolesne i niewygodne słowa, które miały mnie uspokoić, były bezużyteczne.
Moje myśli utknęły na obietnicy, którą złożyłem Pranowi, że znajdę wyjście, ale byłem taki bezsilny… Kiedyś myślałem, że jestem potężny, silny, mądry i zdolny do zrobienia wszystkiego, co zechcę. Dzisiaj zdałem sobie sprawę, że moje życie nie jest moje, że nie mam wyboru, że odebrano mi wolną wolę. To kłuło bardziej niż rany od fizycznych walk. Nawet moje serce nie mogło być tam, gdzie jego miejsce.
Była druga czterdzieści pięć nad ranem. Par już dawno wróciła do swojego pokoju. Plan na nowy dzień był taki, że musiałem odebrać ciotkę Duang i Punch z ich domu o ósmej. Mnich, którego szanowała ciocia, mieszkał w podmiejskiej świątyni, więc dotarcie tam przed popołudniowym posiłkiem zajęłoby nam trochę czasu. Ślub stawał się realny. Po zastanowieniu musiałem przyznać, że nie mogłem wpłynąć na działania i plany rodziców.
Następną rzeczą, którą zrobiłem, było spakowanie ubrań i niezbędnych rzeczy do plecaka. Na koncie w banku miałem około stu tysięcy bahtów [ok. 11 tys. zł – przyp. tłum.]. Jeśli będę wypłacał je po trochu, uda mi się wynająć mały pokój na czas szukania pracy. Zastanawiałem się, co zrobić, jeśli tata mnie znajdzie, ale to było lepsze niż utknięcie tutaj bez wyjścia. I ta myśl sprawiała, że chciałem zaryzykować.
Moje ciało zaczęło protestować, ponieważ nie spałem od dwóch dni, myśląc o naszej sytuacji. Bolała mnie głowa i miałem mdłości, bo mój żołądek był pusty od dłuższego czasu. Mimo to nie było już odwrotu. Od teraz wszystko się zmieni. Samotność wynikająca z tego, że rodzina się ode mnie odwróciła, bolała, ale obraz, który miałem teraz przed oczami, to Pran, przyszłość, osoba, która mnie rozumie i zostanie ze mną na zawsze. To mogło wydawać się fantazją, ale nie mogłem zmusić się do poślubienia kogoś innego i zranienia Prana, który nie zrobił nic złego. Wciąż miałem dwie ręce i dwie nogi, by się stąd wydostać. Wolałem zaryzykować niż być przykutym do wyobrażenia o szczęściu zaplanowanego przez rodziców i patrzeć, jak moje serce jest torturowane.
W domu panowała martwa cisza, a moje serce było spokojne i zdeterminowane. Kilka chwil zajęło mi jak najcichsze wyjście z domu. Stąd widziałem, że w pokoju Prana paliło się światło, jednak żaden z możliwych sposobów na zwrócenie na siebie uwagi nie dawał gwarancji, że nie obudzę wszystkich wokół. Odblokowałem naszą bramę – ostatnią barierę i uciekłem z mocno okratowanej klatki stworzonej przez moich rodziców, zamknąwszy za sobą drzwi. Następnym krokiem będzie danie Pranowi znać, by wyszedł. Kiedy wzejdzie słońce, on będzie jedynym w moim świecie. I użyję całej mojej siły, by chronić naszą miłość przed kimkolwiek, kto spróbuje nas rozdzielić.
Tłumaczenie: Baka
Komentarze
Prześlij komentarz