TBC – Rozdział 22 [18+]
22
Mówiąc miłość…
miłość
Achiwich
był człowiekiem opanowanym…
Zawsze tak
o nim myślałem, dopóki nie zdałem sobie sprawy, że się myliłem, kiedy
spotkaliśmy się ponownie dziesięć lat później.
Achiwich
był porywczy…
Po
powrocie do pokoju zostałem przyciągnięty i pocałowany. Po jakimś czasie wylądowałem
na łóżku w wymiętym ubraniu i z potarganymi włosami.
Chi
wydawał się bardzo niecierpliwy, ale nie był przy tym agresywny. Naprawdę nie
podobało mi się, że nic nie mówił. Bez słowa wspiął się na mnie, w pośpiechu zdejmując
z siebie koszulę. Rzuciwszy ją na podłogę, wsunął rękę pod moją koszulkę.
Chciało mi
się krzyczeć. Cholera!!!
– Zaczekaj,
Chi! Uspokój się. Muszę najpierw wziąć prysznic. Jestem brudny.
– Hmm…
Ta sama
stara sztuczka Achiwicha. Mruknął coś pod nosem, ale nie posłuchał.
Znałem
wszystkie twoje sztuczki… Ty złośliwcze!
Użyłem nogi,
położyłem stopę na jego klatce i udało mi się go odepchnąć. Kiedy zauważyłem,
że się znów zbliża, z naciskiem powiedziałem:
– Nie
jestem czysty. Seks między mężczyznami jest sprawą delikatną.
– Chirawat.
– Nie
nazywaj mnie tak. – Cholera, wyraźnie zaczynałem mięknąć.
– Wtedy
nie wydawało ci się to takie ważne.
– Cóż,
wtedy to było dosyć pilne.
– Teraz
też jest pilne.
– Co?! – wykrzyknąłem,
niemal płacząc, gdy moje nadgarstki zostały przygwożdżone do łóżka. Całe ciało Achiwicha
przylgnęło do mojego, gdy wcisnął się między moje nogi. – Co jest takie pilne?
– Zaraz ci
pokażę.
– Nie bądź
śmieszny. Zejdź ze mnie. Idę pod prysznic.
– Pozwolisz
mi to zrobić po prysznicu?
Absolutnie
nienawidziłem w tej chwili jego spojrzenia. Odwróciwszy twarz, zmarszczyłem
brwi, ponieważ Achiwich nie wykazywał żadnych oznak, że pozwoli mi się ruszyć. Postanowiłem
nie odpowiadać na jego pytanie. Twarz płonęła mi ze wstydu. Próba ukrycia
zakłopotania poprzez robienie awantury jedynie rozbawiła mojego faceta. Zachichotał
cicho, jakby się ze mnie naśmiewał.
– Ji,
spójrz na mnie. – Chwycił mnie za podbródek, by zmusić mnie do spojrzenia mu w
oczy.
Zacisnąłem
usta, a Chi lekko się uśmiechnął. W końcu musiałem wypuścić powietrze.
– Nie
pozwolisz mi pójść do łazienki?
– Chcę cię
przytulić. Nie masz na sobie żadnego nieprzyjemnego zapachu. Jesteś czysty, a
całe twoje ciało ślicznie pachnie. – Achiwich połaskotał mnie, muskając
czubkiem nosa mój policzek. Następnie pocałował mnie w usta i podbródek, po
czym delikatnie ugryzł w szyję.
– Ale
musimy użyć prezerwatywy.
– …
– Chi…
Achiwich, zachoruję.
– Nie
martw się. Mam prezerwatywę.
Zmarszczyłem
brwi, gdy tylko Achiwich wspomniał o elemencie niezbędnym przy uprawianiu
miłości. Rozpinanie każdego guzika i pocałunki na mojej nagiej skórze nie rozwiały
moich podejrzeń, które nieoczekiwanie się we mnie zalęgły.
– Zawsze ją
ze sobą nosisz? Z kim zamierzałeś jej użyć?
– A jak myślisz?
– Nos Chi delikatnie musnął czubek mojego nosa. Czule drażnił również moje usta
i policzki.
Skoro serwujesz
mi taką grę wstępną, to dlaczego po prostu mnie nie zjesz?
– Skąd mam
wiedzieć?
– Miałem
zamiar użyć jej z… Chwila, niech pomyślę… – Chi przerwał, robiąc minę, jakby
się zastanawiał.
Na twarzy odbiło
mi się rozczarowanie… Poczułem się dziwnie, a w kącikach moich oczu podejrzanie
zapiekło. Cholera! Kiedy chodziło o niego, zawsze byłem drażliwy.
Nie płacz,
Chirawat, nie bądź zazdrosny… Chi to mężczyzna. Na pewno miał kogoś w
przeszłości. To normalne, naturalne.
Ale ja
nigdy nikogo nie miałem. To niesprawiedliwe.
– Jest ich
tak wielu, że aż tak długo musisz się zastanawiać?
– Dlaczego
płaczesz? – Po tych słowach Achi pocałował łzę, która spłynęła mi z
kącika oka, po czym przytulił mnie mocniej, zarówno obejmując, jak i pieszcząc.
Zachowywał się, jakby moje łzy były czymś ważnym.
Daj
spokój!
– Nigdy
nie miałem nikogo…
– …
Odepchnąłem
jego głowę. Im mocniej mnie przytulał, tym bardziej chciało mi się płakać.
– Przepraszam.
Chciałem tylko zobaczyć, jak zareagujesz na myśl, że mógłbym mieć kogoś innego.
Ale widząc, jak płaczesz, już więcej tego nie zasugeruję. Przepraszam. Mam
tylko ciebie. Tak jak ty mnie.
– Naprawdę?
– Przysięgam.
Dlaczego płaczesz teraz jeszcze bardziej?
Chi nie
miał pojęcia, co robić, gdy zamrugałem, a z oczu popłynęły mi kolejne łzy.
Podniosłem dłoń, by je wytrzeć, a chwilę później poczułem jego usta na czole i policzkach.
– Chi…
– Tak?
– Kochasz
mnie?
– Kocham.
Najbardziej.
– Przytul
mnie, pociesz. – Objąłem go w pasie, zamykając oczy.
Nie
wiedziałem, dlaczego płaczę. Nie rozumiałem, dlaczego pragnę, żeby Chi mnie
pocieszał.
– Nie
wiem, dlaczego chcę, żebyś mnie przytulił – wypowiedziałem swoje myśli na głos.
– W
porządku. Ja też chcę cię przytulić, Ji.
– Może
dlatego, że chciałem, żebyś przytulił mnie tamtej nocy, ale nie odważyłem się
tego powiedzieć. Płakałem w ciszy. Sam. Być może mnie to prześladowało.
– …
– Trochę
boję się seksu. Boję się… że znowu zostanę porzucony.
– …
– Jeśli
mamy to zrobić, nie zostawiaj mnie samego. Powiedz mi, że mnie kochasz, przytul
mnie, nie milcz.
– Rozumiem.
Przytulę cię, powiem ci, że cię kocham, nie będę milczał.
– Chi…
– Nie
martw się, nie będę brutalny.
– Mmm –
jęknąłem, pozwalając, by usta Achiwicha przycisnęły się do moich.
Achi
uniósł mnie nieco, by zdjąć mi koszulkę. Wkrótce byłem nagi od pasa w górę,
delektując się delikatnymi, czułymi pieszczotami. Ręka Achiwicha przesuwała się
po mojej skórze, stymulując wrażliwe miejsca i umiejętnie budząc moje
pożądanie. Nasze usta złączyły się, a pokój wypełniły odgłosy cmokania. Achi rozpiął
guzik moich spodni, ale zanim ściągnął je wraz z bielizną, podciągnąłem koc, by
się okryć. Chi wstał z łóżka, by po chwili wrócić z pudełkiem prezerwatyw i
lubrykantem.
– Chi…
– Nie
musisz nic mówić. – Jego usta znów znalazły się na moich. Jakiś czas później,
pozbywszy się spodni, rzucił je na podłogę.
Ciało
Achiwicha było gorące i spocone, a jego właściciel palcami delikatnie sunął po
mojej skórze coraz niżej. Dotarłszy do celu, użył lubrykantu i po chwili
poczułem w środku posuwiste ruchy w przód i w tył.
– Ach… Spokojnie.
– Chwyciłem jego ramię, gdy poczułem, że liczba palców w moim wnętrzu wzrosła.
Dostrzegłem,
jak mój kochanek kiwa głową, wydając z siebie przeciągły jęk i ciężko
wydychając powietrze. Penis Achiwicha dotykający mojej nogi był w pełni
rozbudzony.
– Czujesz
mrowienie?
– To
krępujące.
Achi, o co ty mnie pytasz!?
– Jesteś
cały czerwony.
– Ty też –
odparłem natychmiast, mrugając, gdy włożył we mnie trzeci palec. Głębiej. Przez
chwilę powstrzymywałem jęk, ale kiedy nie mogłem już tego znieść, wydałem z
siebie cichy krzyk.
– Serio? Aż
tak przyjemne?
– Tak,
właśnie tam, ty… Ach! – sapnąłem, gdy palce dźgnęły najwrażliwsze miejsce.
Poczułem, jak
zjeżyły mi się włosy. Zacisnąwszy usta, przyciągnąłem szyję Achiwicha, by go
przytulić.
– To
tutaj? Miejsce, w którym odczuwasz najintensywniej?
– Wystarczy…
Przestań.
– Jeśli
wyjmę palce, zastąpię je czymś innym.
– Wiem. Bądź
delikatny. Boję się, że będzie bolało. – Tylko to zdołałem powiedzieć, zanim zamilkłem,
zaskoczony własną uległością.
Chciałem więcej.
Może z powodu kropli potu spływających mi po twarzy, a może odgłosu jęków,
które on próbował stłumić.
Biedactwo…
Biedny
Achiwich?
Nie, żal
mi siebie.
Zacisnąłem
powieki, czując pustkę, gdy Chi wycofał palce. Okrywający nas koc zsunął się,
odsłaniając jego sterczącego członka.
O rany!
Jest ogromny!
Usłyszałem
odgłos zakładania prezerwatywy. Dłonie miałem spocone, a gardło wyschnięte, gdy
patrzyłem, jak on chwilę później nakłada lubrykant. Wkrótce moje biodra zostały
uniesione, a łzy znów zaczęły płynąć.
Chi się zatrzymał.
Nie
wiedziałem, dlaczego płaczę, ale podejrzewałem, że podziałał tak na mnie widok
jego męskości.
– Mam
przestać?
– Nie…
– Ale
płaczesz, a twoja twarz nie wyraża zadowolenia.
– Wszystko
w porządku, tylko nie bądź zbyt brutalny.
– Jesteś
pewny?
– Uhm – przytaknąłem,
rozkładając szerzej nogi i unosząc biodra nieco wyżej. Miałem nadzieję
dostosować pozycję, by uniknąć bólu, gdy Chi we mnie wejdzie. – Jestem gotów. Po
prostu zignoruj mnie, jeśli będę płakać.
– Najpierw
cię pocałuję. – Delikatnie pocałował moje usta. Pieścił zarówno moją
górną, jak i dolną wargę, igrał z moim językiem, jakby chciał sprawić, żebym
zapomniał o tym, co miało za chwilę nastąpić.
Ale
zapomnienie było cholernie trudne. Już po chwili wyparłem z pamięci smak jego
pocałunku. Serce mi się ścisnęło, gdy poczułem, jak Chi powoli toruje sobie
drogę do mojego ciasnego wnętrza, aż w końcu wszedł na całą długość i na chwilę
się zatrzymał.
To bolało…
Wierciłem
się tak bardzo, że Chi się przestraszył.
– Ji,
jeśli nie czujesz się z tym dobrze, to się wycofam.
– Trochę
boli.
Trochę? Co,
do diabła? Bolało jak cholera! Jak poprzednim razem mogłem to znieść, będąc tak
młodym? Cholera!
Znałem
odpowiedź. Chciałem uszczęśliwić Achiwicha.
– Na pewno
wszystko w porządku?
– Chcę,
żebyś był szczęśliwy.
– Jak miałbym
cię nie kochać, skoro jesteś taki uroczy?
Oparłszy się
rękami o łóżko, Chi uniósł się nieco i już po chwili jego usta całowały mnie
wszędzie. Było jasne, że celowo się nie spieszył, żeby dać mi czas na przyzwyczajenie
się, mimo że kosztowało go to niemało wysiłku. Jego twarz i ciało były
zaczerwienione. Zupełnie jak ugotowana krewetka.
– Zrób to
– powiedziałem, wbijając paznokcie w jego silne ramię.
W
odpowiedzi Achiwich skinął głową. Zadrżałem, gdy ponownie zaczął we mnie wchodzić.
Kochaliśmy się powoli, wyraźnie czując idealną harmonię. Usta, które całowały i
tłumiły nasze jęki, wzajemne pieszczoty dłońmi, płynne ruchy bioder cofających
się i wysuwających do przodu, gorąca męskość poruszająca się głęboko w moim
wnętrzu w rytm silnych pchnięć.
Ostry ból
zaczął zamieniać się w gorące drętwienie. Oplotłem nogami Chi, pozwalając mu
użyć dłoni, którymi pieścił mojego penisa. W górę i w dół.
– Ji… Jesteś
szczęśliwy?
– Mmm…
– Ji,
Chirawat.
– Głębiej,
Chi. Mocniej… Zaraz dojdę.
Przysunąłem
głowę, by pocałować jego podbródek, chcąc powstrzymać bezwstydne jęki. Moje
ciało zapadało się w materacu podczas mocnych pchnięć. Zapomniałem już o bólu.
Mój mózg wirował, gdy wielkimi krokami zbliżałem się do orgazmu. Szczypałem i
drapałem plecy Achiwicha, podczas gdy on, dotykając mojego czoła swoim, głośno
jęczał.
– Ach… Ach…
Nie mogę… Chi! Aaaaach!
Mój głos
ucichł. Ciało drżało, gdy Achiwich pchnął mnie jeszcze kilka razy.
Ogień we
mnie narastał i palił. Wkrótce Chi drżał tak samo jak ja. Żaden z nas nie
odezwał się ani słowem. Nasze pocałunki i uściski zastąpiły wszelką rozmowę, aż
nie pozostało już nic.
Miłość… Miłość…
Jedna
runda była jedyną, jaką mogłem dać Achiwichowi. Prosił o więcej, ale poddał się
na widok moich łez, szepcząc słowa pocieszenia.
I pozwólcie
mi jedno wyznać: nawet teraz nie potrafiłem pojąć, dlaczego tak właściwie wtedy
płakałem.
– Bardzo
boli? – chciał wiedzieć Achiwich, widząc, jak podchodzę do niego, ostrożnie
stawiając kroki.
Chi zdążył
wziąć prysznic i się przebrać, a potem pozwolił mi zanurzyć się w ciepłej
wodzie, aż poczułem się lepiej. Pociągnąłem luźną koszulę, by zakryć nogi, poruszając
się powoli, inaczej niż zwykle.
– Tak.
– Zjedz, a
potem weź lekarstwo. Mówiłeś, że jesteś głodny, prawda? Ryż z siekaną
wieprzowiną, twój ulubiony.
– Tak.
Moja twarz
wyraźnie pokazywała irytację. Poruszałem się sztywno, czując ból i chcąc, żeby
Chi mnie rozpieszczał. Kiedy usiadłem na krześle, przede mną postawiono dużą
miskę congee i talerz z wieprzowiną. Bolał mnie tyłek, ale Achiwich karmił mnie
jak dziecko.
– Uważaj,
jest gorące. Jedz powoli.
– Boli
mnie – żaliłem się.
– Byłem
bardzo delikatny.
– Wiem.
Ale i tak boli. Mówię tylko, nie obwiniam cię.
– Nie chcę
cię skrzywdzić.
Kolejna
łyżka, tym razem nie dla mnie, ale dla Achiwicha. Żuł powoli, równocześnie ze
mną rozmawiając.
– Zażyj
lekarstwo i się prześpij, a poczujesz się lepiej.
– Dlaczego
musimy jeść z tej samej miski jedną łyżką?
– Lubię te
chwile.
– Tęsknię
za Ngernem.
– Kiedy
będziemy wolni, pojedźmy do niego. Powinienem przeprosić go za to, że go
zostawiłem.
– Do
Chiang Mai?
– Mhm,
wróćmy na tę uliczkę. Idźmy do Ang Kaew, obejrzyjmy film w kinie, pójdźmy do
miejsc, gdzie się kłóciliśmy, odwiedźmy twój dom i zatrzymajmy się w moim.
– Czekaj.
Myślisz, że mam tyle wolnego czasu? – Oparłem się o ramię Chi.
Najwyraźniej
byłem typem osoby, która uwielbia być rozpieszczana.
– To
jednodniowa wycieczka… Muszę ci coś powiedzieć. Muszę wrócić do pracy.
– Myślałem,
że powiedziałeś, że masz dwa tygodnie wolnego.
– Cóż, kłamałem,
ale teraz mam ciebie, więc mogę wrócić do pracy z lekkim sercem.
Przestałem
opierać się o ramię Achiwicha i usiadłszy prosto, zapytałem:
– Co masz
na myśli?
– Kochasz
mnie. Jestem teraz szczęśliwy. To wszystko. Będę z tobą spał. Nie chcę się
rozstawać. Jeśli ty nie musisz pracować, ja też nie muszę. Chcę spać z tobą
przez cały dzień.
– Jesteś
bardzo rozmowny. – Ścisnąłem podbródek Achiwicha, patrząc w jego przystojną
twarz, po czym pocałowałem jego piękne usta.
– Kazałeś
mi dużo z tobą rozmawiać.
– Nie
pamiętam, co powiedziałem. Czy to głupie, Achi?
– Myślisz,
że podczas seksu często jestem bezmyślny?
– Uch, sama
rozmowa o tym sprawia, że czuję mrowienie w brzuchu. – Podniosłem rękę, by
potrzeć brzuch, po czym wyjąłem łyżkę z ręki Chi.
– Nie
jesteś bezmyślny. Jesteś uroczy, Ji. Czy seks był dla ciebie strasznym
przeżyciem?
– Nie,
czułem się dobrze – odpowiedziałem, podnosząc łyżkę do ust Chi. Karmienie się
nawzajem w ten sposób było całkiem urocze, prawda?
– Powinniśmy
robić to częściej, żeby nie bolało.
– Tak,
wiem o tym. Ale zanim przestanie, najpierw musi bardzo boleć.
– Zmieńmy
temat. Dzisiaj będę spał w twoim pokoju.
– No i?
– Powiedziałeś,
że nie lubisz wyrażenia „No i”. Och… Niejasno pamiętam, że mówiłeś, że jesteś
ponad wszystkim.
– Jestem
ponad tobą.
– To
znaczy, że powinienem bać się swojego chłopaka? – Achiwich
zachichotał cicho, przysuwając swoje krzesło bliżej mojego. Przytulił mnie,
obejmując za ramiona, a jego przystojna twarz i słodki zapach mydła sprawiły,
że moje serce jak zwykle się stopiło.
– Powinieneś…
Nie chcę widzieć cię w wiadomościach z kimś innym.
– Co
zrobisz, jeśli pojawią się takie wiadomości? Nie żartuję, naprawdę chcę
wiedzieć.
Siedziałem
cicho, przez chwilę się zastanawiając. Włożyłem do ust ostatnią łyżkę ryżowego
congee. Odpowiedziałem dopiero po zażyciu lekarstwa i wypiciu wody.
– Może
będę płakać. Wydajesz się być zszokowany, kiedy płaczę.
– Ach,
gwarantuję ci, że nikt inny nie będzie stawał ci na drodze. Proszę, trzymaj
swoje łzy z dala ode mnie. Ich widok sprawia mi ból. – Achiwich położył dłoń na
piersi, popijając wodę ze szklanki, którą odstawiłem.
Co się
dzieje? Czy musimy dzielić się wszystkim… czy jesteś moim chłopakiem?
Właściwie
to był.
– Po
prostu nie mogę przestać. Łzy same wypływają mi z oczu.
– Więc co
mam zrobić, żeby je powstrzymać?
– Może
mocno mnie przytul?
– Więc
bawisz się mną, aż umrę, prawda, Ji? – Achiwich wyglądał na poważnego, kiedy
wstał, górując nade mną. Omal nie spadłem z krzesła, ale na szczęście Chi w
porę mnie złapał.
– Co
zrobiłem?
– Jesteś
zbyt słodki. Nie wytrzymam tego dłużej. Chodźmy do łóżka i się przytulmy. –
Podniósł mnie, gdy tylko skończył mówić. Poczułem się dziwnie w tej pozycji,
podkreślającej, jak bardzo Achiwich urósł.
– Stałeś
się dużo większy… i umięśniony.
– Motywacją
do ćwiczeń jesteś ty.
– Hę?
– Chcę być
większy, żeby łatwo cię obezwładnić.
– Myślę,
że już jestem łatwy.
Zostałem
ostrożnie położony na łóżku. Nie myślałem nawet o opieraniu się ani o graniu
trudnego do zdobycia. Byłem szczęśliwy, że mnie niesiono, bo nie musiałem
chodzić.
– Kiedy
byłem w Ameryce, nie sądziłem, że łatwo dasz się zdobyć.
– Nie
sądziłeś, że wrócisz.
– To nie
tak. Myślałem, że wrócę do ciebie, zabiorę cię ze sobą, a potem zmuszę cię do roli
męża.
– Zamknij
się. Oglądasz za dużo seriali. Jeśli to zrobisz, nie tylko ci nie pozwolę, ale
poćwiartuję twoje ciało i wrzucę do morza. – Odwróciłem się w stronę Achiwicha,
dotykając kącika jego pełnych ust, gdy nadal mówił. Chwycił moją dłoń i zaczął
ją figlarnie gryźć, pozostawiając delikatny ślad.
– Nie
oglądam zbyt wielu seriali. Gram w nich. Widziałeś któryś?
– Tak,
nawet prawdziwe sceny miłosne. Nie znoszę ich.
– Prawdziwa
scena miłosna była jedna. Grałem ją tylko z tobą.
– Naprawdę,
panie Achiwich? Połóż się i mnie przytul. – Ułożyłem się wygodnie, spoglądając
na leżącego obok mężczyznę, który objął mnie w talii i przyciągnął do swojej
klatki. Bycie obejmowanym w ten sposób było niesamowicie przyjemne.
– Dlaczego
drżą ci ręce, Chi?
– Jestem
podekscytowany…
– Co? –
zapytałem, gdy Achiwich obsypał pocałunkami moją szyję. Byłem pewien, że kark
był ulubionym miejscem Chi, ponieważ często byłem tam całowany.
– Jestem
podekscytowany, że mogę cię przytulić.
– Głupek.
– Odpocznij,
Chirawat. Nie musisz jutro iść do pracy?
– Wziąłem
lekarstwo i już jestem senny. Dobranoc.
– Mmm,
dobranoc.
– Słuchaj,
Chi, ostrzegam cię. Jeśli jutro się obudzę, a nasze relacje wrócą do stanu z czasów
dzieciństwa i znowu ode mnie uciekniesz, tym razem cię dopadnę i zabiję! Ameryka
nie jest już dla mnie zbyt daleko. Po prostu powiedz mi, w jakim stanie jesteś.
– Mmm.
– Odpowiedz
jakoś porządnie, a nie tym „mmm”.
– Kocham
cię, Ji. Będę spał z tobą w ramionach każdej nocy. Nigdzie się nie wybieram. To
tortura.
Pamiętam
dokładnie, że skinąłem głową, zgadzając się z jego zdaniem. Mocno obejmując
jego ramię, zasypiałem w objęciach mężczyzny, który zawsze będzie przy mnie.
Wiedziałem,
że w tej materii doskonale się ze sobą zgadzaliśmy, tak jak wcześniej.
Tłumaczenie: Juli.Ann





To były długie 3 tygodnie bez chłopaków... :) Codziennie tu zaglądam a dziś taka miła niespodzianka. Dziękuję jak zawsze gorąco i pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń