A to dopiero prezent! – Rozdział 5




⋆꙳❅*❆

Rozdział 5 


    Bruno nerwowo stukał opuszkami palców w blat kawiarnianego stolika. Gdzie się podział Christoph? Zanim staną przed rodziną – Bruno nadal nie wiedział, jak przedstawić Christopha – potrzebował chwili przerwy, aby wziąć głęboki oddech. Zebrać się na odwagę. Bez wahania zatrzymali się więc przy ostatnim centrum handlowym przed ostatecznym celem. Bruno chciał też kupić drobiazg dla dziewczyny Jochena. Christoph również wyskoczył z uwagą, że musi coś załatwić. Umówili się, że spotkają się tutaj. Bruno pił już drugą kawę i rozglądał się za ponczem. Gdyby nie musiał później jechać po oblodzonych serpentynach w gęstej śnieżnej zamieci, na pewno by po niego sięgnął. W Boże Narodzenie i tak nikt nie przeprowadzał kontroli. A nawet gdyby, lokalni policjanci byli bardziej pijani niż ludzie, których zatrzymywali. Jego myśli przerwał dzwonek telefonu.

    Matka.

    – Gdzie jesteście? – zapytała. – Dobrze wam się jedzie w tej śnieżnej zamieci?

    – Jesteśmy w Hinzbergu. W centrum handlowym. Kupujemy jeszcze coś.

    – No to już niedługo będziecie – ucieszyła się rozmówczyni. – Jestem ciekawa twojej nowej dziewczyny.

    – Tak – powiedział Bruno. – Jeśli o to chodzi…

    – Woli kawę czy herbatę? A może kakao? Ach, co tam, zrobię wszystkie trzy napoje do wyboru – zanuciła matka.

    – Mamo, muszę ci powiedzieć…

    – Twój ojciec specjalnie wyjął z piwnicy dobre wino. On też jest bardzo podekscytowany.

    – Mamo, posłuchaj…

    – Ach, zegar kuchenny, muszę sprawdzić pieczeń. Do zobaczenia, mój chłopcze. – Po tych słowach natychmiast odłożyła słuchawkę.

    Świetnie.

    Chwilę później Bruno poczuł powiew powietrza, a kwiatowy zapach podrażnił mu nos. Następnie przed nim usiadła dość… wystrojona kobieta. Jaskrawoczerwony, obcisły sweter z golfem, ogromne piersi, wokół których kołysał się złoty łańcuszek, skórzana mini z szerokim paskiem i botki na wysokich obcasach. Mrugała gęstymi rzęsami, gładziła swoje czarne, proste włosy i oblizywała wiśniowe usta. Jej pomalowane na czerwono, sztuczne paznokcie wbijały się w małą, złotą torebkę.

    – Widziałeś? – szepnęła podekscytowana i przysunęła do swojego krzesła ogromną torbę pełną ubrań. – Pada śnieg!

    Bruno zamrugał. W pierwszej chwili jej nie rozpoznał. A raczej jego.

    – Christoph?

    – Natasza – poprawił Christoph, próbując mówić kobiecym głosem. Bruno rozejrzał się w panice, a potem znów spojrzał na tę…

    – Wyglądasz jak dziwka!

    – Jestem dziwką, kochanie – wyszeptał Christoph i położył dłoń na dekolcie. – Zapomniałeś już? Za trochę świątecznych pieniędzy będę twoją dziewczyną.

    – To idiotyczny pomysł – syknął Bruno.

    To był doskonały pomysł. Pomijając fakt, że Christoph wyglądał jak transwestyta. Tak przesadnie się wystylizował, że pasowałby na scenę lub na paradę karnawałową. Rodzice i Jochen nigdy nie uwierzą, że jest kobietą.

    – Kochanie, jeśli do tej pory nie zorientowali się, że jesteś gejem, to nie zorientują się też, że Natasza ma fiuta.

    Bruno zaśmiał się wbrew swojej woli.

    – Jesteś szalony.

    – Nie bardziej niż ty, kochanie – wyszeptał Christoph z wdziękiem i chwycił Bruna za rękę. – A teraz poproszę Baileysa.

    – Skąd masz ten strój? – zapytał Bruno, rejestrując spojrzenia przy innych stolikach.

    – Jesteśmy w centrum handlowym, kochanie, a ja uwieeeeeelbiam zakupy, jak dobrze wiesz.

    – Przestań tak mówić – syknął Bruno.

    – Nie mów kobiecie, jak ma się zachowywać, ty zacofany głupku. Wkrótce będzie rok 2020.

    – Hej! – krzyknął Bruno, udając oburzenie.

    – No więc dostanę teraz mojego Baileysa? – Christoph wyciągnął szyję i rozejrzał się za kelnerką. Machnąwszy ręką, zawołał jak diwa: – Kochanieńka, Baileys, ale szybko. A co tam, niech będą dwa.


⋆꙳❅*❆

Tłumaczenie: Juli.Ann 

Korekta: paszyma 

    


 Poprzedni   👈              👉  Następny 

Komentarze

Popularne posty