A to dopiero prezent! – Rozdział 4


 


⋆꙳❅*❆

Rozdział 4


    Co to za szaleństwo? – pomyślał Bruno, skręcając na autostradę. Przygotował się, aby podczas jazdy poinformować swoją nową fałszywą dziewczynę, gdzie się poznali i jak długo są razem. Wszystko dokładnie zaplanował, by wytrzymać przesłuchanie swojej matki. A teraz na fotelu pasażera siedział niesamowicie przystojny facet, który podczas jednej rozmowy telefonicznej zgodził się spędzić Boże Narodzenie w górach z zupełnie obcą osobą.

    – Nie masz nic lepszego do roboty? – zapytał Bruno. – W końcu dzisiaj jest Boże Narodzenie.

    – Nie – odpowiedział krótko Christoph.

    – Nie masz rodziny? Chłopaka?

    Christoph odwrócił się w jego stronę.

    – Gdybym miał chłopaka, to by mnie tu nie było.

    – OK – mruknął Bruno. Zabrzmiało to tak, jakby trafił w czuły punkt. 

    – Moi rodzice są na Malediwach. Nienawidzę słońca, plaży i morza. W Boże Narodzenie musi być zima. Najlepiej z dużą ilością śniegu.

    – Zgadzam się – przyznał Bruno.

    – Tak?

    – Nigdy nie rozumiałem, dlaczego ludzie chcą spędzać Boże Narodzenie na południu. Jeśli miałbym już wyjeżdżać na święta, to tylko na północ.

    Po krótkiej przerwie dodał, mówiąc to jednocześnie z Christophem: 

    – Jeszcze więcej śniegu.

    Mężczyźni z uśmiechem spojrzeli na siebie.

    – Twoi rodzice nie wiedzą, że jesteś gejem? – zapytał Christoph.

    – A twoi wiedzą?

    – Odkąd skończyłem dziewięć lat.

    – Wow. To… wcześnie. – Bruno zmienił temat.

    – Inni chłopcy chcieli poślubić Danę Skully, a ja Foxa Mouldera – powiedział Christoph z promiennym uśmiechem. 

    Bruno nie mógł powstrzymać śmiechu.

    – No, rzeczywiście był słodki.

    – Dlaczego jeszcze nie „wyszedłeś z szafy”? – zapytał po chwili pasażer. – Nie wydajesz się być kimś, kto ukrywa swoją orientację.

    – Nie? 

    Christoph uśmiechnął się figlarnie. 

    – Mój brat – zaczął Bruno, po czym na chwilę przerwał. – Odwiedzam rodziców tylko raz w roku i nie mam ochoty na stres. To znaczy, co ich obchodzi, z kim sypiam?

    – Najwyraźniej sporo, skoro przyprowadzasz fałszywe dziewczyny.

    Bruno głośno wciągnął powietrze.

    – Po prostu nie chcę im psuć świąt Bożego Narodzenia.

    – Rok ma 365 dni – padło z ust Christopha.

    Kierowca wziął głęboki oddech i po chwili przyznał:

        – Wiem.

    – Nikt nie mówi, że akurat w Boże…

    – Rozumiem – przerwał mu Bruno.

    Przez chwilę obaj milczeli.

    – A co im teraz powiesz?

    – Dobre pytanie. Jeszcze nie wiem.

    – Mógłbym być twoim współlokatorem – zaproponował Christoph. – Albo byłym kolegą ze studiów. To miałoby tradycję.

    – Gdybyś był moim przyjacielem, może.

    – A co nie jest… – zaczął Christoph.

    Bruno poczuł nerwowe mrowienie w całym ciele.

    – Moja mama oczekuje Nataszy – wyznał.

    – A ta Natasza to kto?

    – Ty. To znaczy… byłbyś Nataszą, gdybyś…

    – Gdybym nie miał fiuta.

    Bardzo się cieszę, że masz fiuta – pomyślał Bruno, a na głos powiedział:

    – Nie przeszkadza ci, jeśli włączę radio?

    – Nie.

    Sekundę później z głośników rozbrzmiała piosenka „Last Christmas”.

    – To może być bardzo kiczowate – zaczął Christoph – ale kiedy byłem nastolatkiem, marzyłem o takich samych świętach jak w teledysku. Góry, śnieg, przyjaciele… Być zakochanym.

    – Byłem zakochany w George’u Michaelu – wyznał Bruno.

    Christoph westchnął.

    – Jakoś nadal uważam, że to piękna wizja – zakochani przed choinką.

    – Mhm – westchnął również Bruno. – Tak właśnie.

    Obaj znów z uśmiecham spojrzeli na siebie. Co nie jest…

    – Będzie to jednak trudne, jeśli przed choinką wolisz flirtować z fałszywymi dziewczynami – stwierdził Christoph.

    Auć.

    – Marzenia służą do ucieczki od rzeczywistości, a nie do jej urzeczywistniania.

    Christoph uniósł brwi.

    – Nie mówisz poważnie.

    – Czysty instynkt samozachowawczy – przyznał Bruno. – Wystarczy mi, że mężczyźni łamią mi serce. Nie muszę jeszcze pozwalać, żeby mój brat złamał mi nos. – Na samą tę myśl poczuł, jak płoną mu uszy. 

    Czy on naprawdę to powiedział? Christoph spojrzał na niego pytająco.

    – Mój brat jest nazistą – wyjaśnił Bruno. – Stąd ta cała sprawa z dziewczyną.

    – Och. – Jego rozmówca wyjrzał przez boczne okno. – Właśnie w ten sposób dochodzą do władzy – powiedział po chwili.

    – Co?

    – Oddajesz mu pole. Poddajesz się. Dzięki temu on myśli, że ma rację.

    – On w ogóle nie myśli – wyrwało się Brunowi. – Poza tym to mój problem, a nie twój.

    – Nieprawda. To nasz problem.

    – Nie jesteśmy przecież razem – odparł Bruno.

    – Mam na myśli nas, ludzi myślących.

    – Ach tak. 

    Christoph zaczął się uśmiechać. 

    – Chociaż…

    – Chociaż co?

    – Czy nie byłoby to szalonym zrządzeniem losu, gdybyśmy… My obaj… To znaczy, obaj jesteśmy gejami, samotnymi…

    – To przede wszystkim szalone – odparł szorstko Bruno i przeklął się w duchu.

    – To był tylko żart – powiedział cicho Christoph. A potem dorzucił: – Znam judo.

    – Co?

    – Jeśli chcesz to dzisiaj załatwić, mógłbym cię ochronić przed twoim złym nazistowskim bratem.

    Bruno się roześmiał.

    – Oszalałeś.

    – Może to nie przypadek, że siedzę tu zamiast Nataszy. Może wszechświat chce, żebyś to dzisiaj zrobił.

    – Wszechświat niczego nie chce. Juliane to podstępna suka. Nie pójdę na jej ślub – warknął Bruno, ale zaraz dorzucił: – Dobra, na ślub pójdę. Ale na pewno jej za to odpłacę.

    – Ty też idziesz na jej ślub? – zapytał z radością Christoph. – To do zobaczenia na miejscu.

    – Na to wygląda. – Bruno poczuł lekkie mrowienie w brzuchu. 

    – Uwielbiam śluby.

    – Ja też.

    Christoph spojrzał na niego rozjarzonym wzrokiem.

    – Nie mam jeszcze osoby towarzyszącej. A ty?

    Bruno uśmiechnął się szeroko.

    – Być może?


⋆꙳❅*❆

Tłumaczenie: Juli.Ann 

Korekta: paszyma 

    


 Poprzedni   👈              👉  Następny 

Komentarze

Popularne posty