Drużba mojego brata – Rozdział 9
Julian
Sześć miesięcy później
– Myślę, że powinniśmy przemalować salon – powiedziałem, patrząc na Cassiana z kanapy w naszym nowym mieszkaniu.
– Pomalowaliśmy go dopiero w zeszłym miesiącu – odparł z kuchni, gdzie właśnie przygotowywał śniadanie.
– To beż. Beż jest nudny.
– To ty wybrałeś ten beżowy kolor.
– Zmieniłem zdanie. Chcę… Nie wiem. Czegoś odważniejszego.
Cassian pojawił się w drzwiach, ubrany tylko w spodnie od piżamy, trzymając w ręku łopatkę do smażenia. Nawet po sześciu miesiącach jego widok nadal przyspieszał mi bicie serca.
– Julianie Reed, jeśli chcesz przemalować nasze mieszkanie niecałe dwa miesiące po tym, jak się wprowadziliśmy, musimy poważnie porozmawiać.
– O czym? – zapytałem niewinnie.
– O tym, że najwyraźniej potrzebujesz jakiegoś projektu. – Podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło. – Nudzisz się?
Zastanowiłem się. Odkąd przeprowadziłem się do Nowego Jorku, żeby zamieszkać z Cassianem, pracowałem jako freelancer, głównie z domu. Było świetnie, ale też zostawało mi mnóstwo czasu na obsesyjne przejmowanie się takimi rzeczami jak kolor ścian.
– Może trochę?
– W takim razie może nadszedł czas na nowy projekt. Prawdziwy projekt.
– Na przykład?
Usiadł obok mnie na kanapie.
– A co z redaktorem magazynu, który odezwał się do ciebie w zeszłym tygodniu w sprawie pracy na pełen etat?
Zmarszczyłem brwi.
– W tym celu musiałbym codziennie chodzić do redakcji.
– Tak, właśnie o to chodzi. – Szturchnął mnie ramieniem. – To mogłoby ci dobrze zrobić. Dałoby ci kilka nowych wyzwań.
– Ale wtedy nie mógłbym czekać tu cały dzień, aż wrócisz do domu.
– Julian, nie możesz budować całego swojego życia na oczekiwaniu na mój powrót. To nie jest zdrowe.
Wiedziałem, że ma rację, ale lubiłem tę naszą małą bańkę. Tę przestrzeń tylko dla nas, nasze królestwo, w którym uczyliśmy się żyć razem.
– Zastanowię się nad tym – obiecałem.
– Dobrze. – Pocałował mnie długo i słodko. – Ale na razie śniadanie jest gotowe.
Zjedliśmy przy kuchennym stole i omówiliśmy plany na dzień. Cassian miał ważne spotkanie, a ja miałem termin oddania artykułu. Zwykłe rzeczy, ale w tej codzienności było coś idealnego.
– Aha, przy okazji – powiedział Cassian – Micah zadzwoni dziś wieczorem. On i Sarah mają dla nas wieści.
– Jakie?
– Nie wiem, ale był podekscytowany.
Tego wieczoru siedzieliśmy na kanapie z laptopem Cassiana między nami i rozmawialiśmy przez wideo z Micah i Sarah. Wyglądali promiennie.
– Dobrze, kochani – powiedział Micah, ledwo powstrzymując uśmiech. – Mamy wiadomości.
– Mam nadzieję, że dobre – odparłem.
– Najlepsze – wtrąciła Sarah, nieświadomie kładąc dłoń na brzuchu.
W tej samej chwili obaj z Cassianem zrozumieliśmy.
– Nie! – wykrzyknął Cassian.
– Ależ tak! – Micah aż podskoczył na krześle. – Jesteśmy w ciąży!
Kolejne dziesięć minut upłynęło nam na gratulacjach, pytaniach i podekscytowanych komentarzach. To był ósmy tydzień, wszystko wyglądało dobrze, a dziecko miało pojawić się wiosną.
– No więc – powiedziała w końcu Sarah – chcieliśmy was o coś zapytać.
– O co chodzi? – zapytałem.
– Chcemy, żebyście zostali rodzicami chrzestnymi – powiedział Micah. – Obaj. Jeśli chcecie.
Poczułem, jak łzy napływają mi do oczu.
– Poważnie?
– Absolutnie poważnie – powiedziała Sarah. – Jesteście najważniejszymi osobami w naszym życiu. Chcemy, żebyście byli częścią życia naszego dziecka.
– To dla nas zaszczyt – powiedział Cassian lekko wzruszonym głosem.
Po rozmowie siedzieliśmy chwilę w ciszy, chłonąc tę wiadomość.
– Zostaniemy rodzicami chrzestnymi – powiedziałem.
– Tak.
– To szalone.
– Ale w dobrym sensie.
Spojrzałem na Cassiana, na mężczyznę, który dzielił teraz ze mną życie i z którym wkrótce miałem pomagać w opiece nad naszą siostrzenicą lub siostrzeńcem.
– Kocham nasze życie – powiedziałem.
– Ja też – odparł, przyciągając mnie do siebie. – Kocham wszystko, co razem zbudowaliśmy.
Siedzieliśmy tak, trzymając się za ręce i myśląc o przyszłości.
– Cass?
– Mmm?
– Co do pracy… Chyba złożę podanie.
Odchylił się lekko, żeby spojrzeć mi w twarz.
– Naprawdę?
– Naprawdę. Masz rację. Potrzebuję czegoś, co będzie moje. I… zostaniemy rodzicami chrzestnymi. Chcę być kimś, z kogo można być dumnym.
– Wszyscy już są z ciebie dumni – powiedział łagodnie. – Ja też.
– Ja też jestem z ciebie dumny. – Pocałowałem go. – Jestem dumny z nas.
Tego wieczoru poszliśmy spać wcześnie, przytuleni do siebie w naszym łóżku. Sześć miesięcy temu myślałem, że jadę tylko na ślub. Nie spodziewałem się, że znajdę swoją przyszłość. Ale tak właśnie się stało. My ją stworzyliśmy.
A to był dopiero początek.
Tłumaczenie: Juli.Ann





Komentarze
Prześlij komentarz