Drużba mojego brata – Rozdział 8
Cassian
Obudziwszy się, zauważyłem, że Juliana nie było w łóżku, ale usłyszałem, jak rozmawia przez telefon na balkonie.
– Nie, mamo, wszystko w porządku. Tak, ślub był piękny… Co? Nie, nie poznałem nikogo.
Uśmiechnąłem się. Gdyby tylko wiedziała.
Na zewnątrz było jasno, światło słoneczne wpadało przez zasłony. Zegar wskazywał już godzinę 10. Zaspaliśmy, ale biorąc pod uwagę ostatnią noc, nie przejmowałem się tym ani trochę.
Julian wrócił do pokoju i uśmiechnął się, widząc, że nie śpię.
– Dzień dobry, Śpiąca Królewno.
– Dzień dobry. – Przeciągnąwszy się, zauważyłem, że patrzy na mój nagi tors. – Wszystko w porządku u twojej mamy?
– Tak. Chciała się tylko upewnić, że odpowiednio zachowywałem się na weselu. – Położył się z powrotem na łóżku i ciasno do mnie przytulił. – Gdyby wiedziała, jak się „zachowywałem” ostatniej nocy…
– Twoje zachowanie było nienaganne – szepnąłem i pocałowałem go w skroń.
– Tylko nienaganne? Myślę, że zasługuję co najmniej na „celujące”.
– Hmm, musiałbym jeszcze kilka razy spróbować, zanim byłbym w stanie wystawić ostateczną ocenę.
– Naprawdę? – Jego dłoń zaczęła wędrować w dół po mojej piersi. – Myślę, że da się to załatwić.
Kiedy zaczęło się robić interesująco, ktoś zapukał do drzwi.
– Cass? Jules? Nie śpicie?
Zamarliśmy. Micah.
– Cholera – szepnął Julian.
Gestem wskazałem mu, żeby przeszedł do drugiego łóżka.
– Wejdź – zawołałem po chwili.
Kiedy Micah przekroczył próg, udawaliśmy, że dopiero co się obudziliśmy, Julian w swoim łóżku, ja w swoim.
– Dzień dobry, świeżo upieczony mężu – powiedziałem. – Nie powinieneś być z żoną w podróży poślubnej?
– Musimy być na lotnisku dopiero za godzinę. – Wyglądał na nieco zdenerwowanego. – Właściwie to chciałem z wami porozmawiać.
Julian i ja spojrzeliśmy na siebie.
– O czym?
Micah usiadł na krześle obok łóżka Juliana.
– Wczoraj wieczorem, na przyjęciu… zauważyłem kilka rzeczy.
Moje serce przyspieszyło.
– Jakich?
– Dotyczących was. To, jak się do siebie odnosicie. – Zatrzymał się. – Właściwie to przez cały weekend. Wasza dynamika całkowicie się zmieniła.
Julian odchrząknął.
– W jaki sposób?
– Po pierwsze, nie wyglądaliście już tak, jakbyście chcieli się nawzajem pozabijać. Po drugie… – Zrobił pauzę i przyjrzał się naszym twarzom. – Wyglądaliście… Nie wiem. Inaczej. Na bardziej zrelaksowanych?
– Może po prostu postanowiliśmy przestać zachowywać się jak dzieci – zasugerowałem, starając się zachować spokojny ton.
– Być może. – Micah skinął głową, nie do końca przekonany. – A może dzieje się coś innego.
Zapadła cisza. W końcu odezwał się Julian.
– Micah… A gdyby istotnie się coś działo, jak byś się z tym czuł? Czysto hipotetycznie?
– Hipotetycznie? – W oczach Micah pojawił się błysk. – Cóż, hipotetycznie… powiedziałbym, że najwyższy czas.
– Co? – wyrwało nam się równocześnie.
Micah się roześmiał.
– Ludzie, nie jestem ślepy. Myślicie, że przez te wszystkie lata nic między wami nie zauważyłem? Wszystkich tych pełnych napięcia momentów, po których następowało dziwne ochłodzenie?
Spojrzałem na swojego brata.
– Wiedziałeś?
– Podejrzewałem. Zwłaszcza po ostatniej nocy. – Pochylił się do przodu. – Więc… chcecie mi opowiedzieć, co się wydarzyło?
Julian spojrzał na mnie, a ja skinąłem głową.
– Dobrze. – Julian wziął głęboki oddech. – Prawda jest taka, że… jesteśmy teraz w pewnym sensie razem.
– Zdefiniuj „w pewnym sensie”. – Micah się uśmiechnął.
– Kochamy się – oznajmiłem. – Chcemy spróbować prawdziwego związku.
– Od jak dawna? Oficjalnie?
– Od dwóch dni – przyznał Julian. – Ale darzymy się uczuciem już od dawna.
– Od czasów studiów? – zapytał mój brat, w którego oczach błysnęło zrozumienie.
Obaj spojrzeliśmy na niego zszokowani.
– Skąd wiesz… – zaczął Julian.
– Bo nie jestem ślepy. Myślisz, że nie zauważyłem nic już w college’u? – Micah pokręcił głową. – A trzy lata temu nagle się przeprowadziłeś. Bez żadnego wyjaśnienia. Cass przez wiele miesięcy był w fatalnym nastroju. Za każdym razem, gdy wspominałem o jednym z was w rozmowie z drugim, zachowywaliście się co najmniej dziwnie.
– Dlaczego nigdy nic nie powiedziałeś? – zapytałem.
– Ponieważ obaj jesteście dorośli i potraficie podejmować własne decyzje. I szczerze mówiąc, miałem nadzieję, że sami to odkryjecie. – Na chwilę zamilkł. – Chociaż nie sądziłem, że zajmie to tak długo.
Julian roześmiał się, co zabrzmiało nieco histerycznie.
– Więc nie jesteś zły?
– Zły? Jules, jesteś moim najlepszym przyjacielem. Cass jest moim bratem. Jeśli potraficie uczynić się nawzajem szczęśliwymi, dlaczego miałbym być zły?
Poczułem, jak ogromny ciężar spadł mi z barków.
– Naprawdę?
– Naprawdę. – Micah wstał. – Ale mam jeden warunek.
– Jaki?
– Nie zepsujcie tego ponownie. Nie zniosę kolejnych trzech lat, podczas których będziecie za sobą tęsknić, nic z tym nie robiąc.
Julian wstał z łóżka i uściskał Micaha.
– Nie zepsujemy. Obiecuję.
– Dobrze. – Micah poklepał Juliana po plecach, a potem spojrzał na mnie. – Ty też, starszy bracie.
Dołączyłem do uścisku i poczułem się lekko jak nigdy. Kiedy się od siebie odsunęliśmy, Micah znów wyglądał poważnie.
– Teraz naprawdę muszę jechać z żoną na miesiąc miodowy, ale kiedy wrócimy, chcę poznać wszystkie szczegóły.
– Wszystkie? – zapytał zaczerwieniony Julian.
– Nie te szczegóły, zboczeńcu. Mam na myśli to, jak ustaliliście swoje plany, czy zamierzacie zamieszkać razem… Takie rzeczy.
– Opowiemy ci wszystko – obiecałem.
– Dobrze. – Micah podszedł do drzwi, a potem jeszcze raz się odwrócił. – Aha, jeszcze jedno.
– Co?
– Sarah jest mi winna 50 dolarów. Założyłem się z nią, że do końca weekendu będziecie razem.
Drzwi się za nim zamknęły, a my zaczęliśmy się śmiać.
– No cóż – powiedział Julian, opadając na łóżko. – Poszło znacznie lepiej, niż się spodziewałem.
– Tak. – Położyłem się obok niego. – Wiedział o tym przez cały czas.
– Sprytny drań.
Leżeliśmy przez chwilę w milczeniu, trawiąc to, co właśnie się wydarzyło.
– No więc – powiedział w końcu Julian – co teraz?
– Teraz będziemy żyć naszym życiem. Prawdziwym, szczerym życiem. – Odwróciłem się do niego. – Jesteś na to gotowy?
– Z tobą? Jestem gotów na wszystko.
Pocałowałem go, powoli i długo. To był pocałunek niosący w sobie obietnicę przyszłości. Kiedy go przerwaliśmy, Julian się uśmiechnął.
– Wiesz, co jest w tym najlepsze?
– Co?
– Nie musimy już udawać.
– Koniec z udawaniem – zgodziłem się. – Tylko my.
– Tak. My.
Tłumaczenie: Juli.Ann





Ciekawe dlaczego osoby obok nas wiedzą lepiej i widzą więcej ❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuń