BF – Rozdział 10 [18+]

 



Miło cię poznać [18+]


      Domyślam się, że w porównaniu z innymi osobami w moim wieku moja codzienna rutyna od zawsze była nieco nudna. Byłem zwyczajnym pracownikiem biurowym, który zaczynał pracę o 8:30 i wychodził z niej o wpół do szóstej. Około dwóch godzin zajmowała mi droga do pracy i z powrotem. Tak mijała mi niemal połowa z 24 godzin. Do tego nie byłem ekstrawertykiem ani nie byłem zbyt towarzyski. Nie miałem też dość energii, by czas po pracy spędzać w jakiś bardziej ekscytujący sposób. Gdy akurat miałem chłopaka, zdarzało nam się wychodzić, ale gdy byłem singlem, każdy dzień wypełniony był banalną rutyną. Pobudka, prysznic, wychodzenie do pracy i wracanie do siebie, by się wyspać. I tak w kółko. Jednak w tej chwili było całkiem... inaczej.

        Posiadanie przyjaciela z korzyściami diametralnie zmieniło moje życie. Już nie wracałem prosto z pracy z zakupionym gdzieś po drodze gotowym jedzeniem. Nie zamawiałem również jedzenia z curry i ryżem w pobliżu mojego mieszkania. Teraz byłem wyciągany przez Kinga na posiłki do domu towarowego lub na targ. Jeśli chciał obejrzeć jakiś film, zawsze zabierał mnie ze sobą, a gdy wracaliśmy do mnie lub do niego, uprawialiśmy seks. Wszystko, co robiliśmy, nie różniło się wcale od aktywności, jakie miałem w stałym związku, z wyjątkiem tego, że nie byliśmy niczym więcej niż kumplami od seksu.

        Kiedy wszedłem w ten układ, zrozumiałem, dlaczego większość ludzi godzących się na tego typu związek źle na tym wychodziła… Teraz już wiedziałem. Wszystko było tak kuszące i zwyczajne, że bardzo łatwo można było się poślizgnąć i pomylić tego rodzaju przyjaciela z partnerem. A gdy jedna ze stron zaczynała się tak czuć, łamała tym samym warunki umowy. Ktoś, w kim obudziłyby się tego rodzaju uczucia, starałby się zatrzymać tego drugiego, podczas gdy tamten chciałby zerwać. W końcu taki układ doprowadziłby do tak poważnych sporów, że rozstanie mogłoby odbić się na obu stronach.

        Ale King i ja nie byliśmy tacy, ponieważ obaj mieliśmy tylko jeden, ten sam cel: znaleźć kumpla, który ulżyłby naszej samotności, a przede wszystkim zaspokoił nasze seksualne potrzeby. Tym bardziej, że ja nie potrafiłem uprawiać seksu z jednonocnymi podrywkami. Ponadto King nie był w moim typie i być może kochał swoje wolne, samotne życie. W każdym razie nie palił się do tego, by zakończyć tę wolność i ustatkować się w wieku zaledwie 27 lat.

        Budzik w telefonie rozdarł ciszę panującą w sypialni. Otworzyłem oczy i wciąż czując senność, chwyciłem komórkę, by wyłączyć alarm, po czym pozwoliłem jeszcze na chwilę opaść powiekom. Gdy jednak uświadomiłem sobie, że muszę iść do pracy, poddałem się i usiadłem na łóżku, chociaż najchętniej nadal czułbym na sobie miękkość wielkiego koca.

        Na nagiej skórze szybko poczułem, jak zimne było powietrze. Obróciłem się, by spojrzeć w bok. W słabym świetle lampy mogłem dostrzec szerokie, umięśnione plecy mojego łóżkowego kumpla. Przetarłem delikatnie oczy, by pozbyć się senności i wstałem. Wyjąwszy z szafy ręcznik i ubranie na dzisiejszy dzień, udałem się do łazienki.

    Z siedmiu dni w tygodniu przez trzy miałem przyjaciela, który spędzał ze mną również noce. Musiałem więc nastawiać budzik wcześniej niż zwykle, bo moje mieszkanie miało tylko jedną łazienkę, a poranne budzenie sprawiało Kingowi gigantyczne problemy. Dlatego też gdy dzwonił alarm, pozwalałem mu dalej spać, a sam udawałem się pod prysznic. Zazwyczaj budziłem go dopiero po wyjściu z łazienki, żeby zdążył wziąć prysznic i przyszykować się do pracy.

    Podszedłem do umywalki, umyłem twarz i zęby. Zimna woda skutecznie pomagała przegonić senność. Podniosłem ręcznik, żeby osuszyć twarz, i już miałem wejść do kabiny, gdy niespodziewanie do moich uszu dotarł dźwięk naciskanej klamki.

        Cholera!!! Zapomniałem zamknąć drzwi!

        Westchnąłem, patrząc krzywo na nagą, wysoką sylwetkę mojego przyjaciela z korzyściami, który po otwarciu drzwi patrzył bezwstydnie wprost na mnie. Byłem przyzwyczajony do życia w pojedynkę, więc nie miałem nawyku przekręcania zamka po wejściu do łazienki, tym bardziej, że King zazwyczaj z trudem zwlekał się z łóżka. Zwyczajnie nie pamiętałem, że nie byłem w domu sam.

    – Dlaczego tu jesteś? – Zapytałem, ale kiedy spojrzałem w dół, poniżej jego pępka, natychmiast poznałem odpowiedź.

    Jak mogłem się jej nie domyślić, skoro była tak oczywista?

    „Odpowiedź” sterczała dumnie w górę, niemal wykłuwając mi oczy. Byłoby głupio jej nie dostrzec.

    – Mój chłopiec tęskni za mamą, więc postanowiłem go do niej zabrać – odpowiedział mój łóżkowy kumpel niskim, ochrypłym głosem, dorzucając chytry uśmieszek.

    King podszedł bliżej, przylgnął do moich pleców, po czym objął mnie i mocno do siebie przytulił. Na ramieniu poczułem gorące usta sunące po mojej skórze, podczas gdy on zmysłowo się o mnie ocierał, pokazując, co dokładnie miał na myśli.

     Zrobiłeś to wczoraj wieczorem. Jeszcze ci mało? Skąd się bierze ta twoja obsesja?

    – A od kiedy to stałem się matką twojego chłopca? – wydyszałem z trudem, próbując unikać gorącego, twardego penisa ocierającego mi się o pośladki. Pełne wargi mocno skubnęły płatek mojego ucha, zanim King ze śmiechem w głosie wyszeptał:

    – Odkąd zawarliśmy umowę pamiętnej nocy. Od tego czasu mój chłopiec ma cię za swoją matkę.

    – W takim razie poszukaj mu nowej, ponieważ ta – zgodnie z umową, o której mówisz – nie jest dziś do dyspozycji. – Przewróciłem oczami, po czym bezwiednie jęknąłem, gdy silne dłonie zacisnęły się na moich biodrach, dostosowując ich rytm do posuwistych ruchów jego własnych. Po chwili King objął mnie w talii i zaczął jeszcze energiczniej ocierać się o mój tyłek. Musiałem położyć ręce na blacie umywalki, żeby się podeprzeć, bo inaczej niechybnie poleciałbym twarzą wprost na lustro.

    – Ai King, zrobiłeś to wczoraj wieczorem – zaprotestowałem, gdy jego dłonie zaczęły pieścić całe moje ciało. Krótki, urywany oddech i pojękiwanie wydobywające się z jego gardła dały mi znać, że nastrój Kinga zaczynał wymykać się spod kontroli.

    – Tylko raz. Nie byłem w pełni zaspokojony. Ale wyglądałeś na zmęczonego, więc pozwoliłem ci się przespać – wymamrotał z jękiem.

     Duża dłoń chwyciła mojego członka, po czym delikatnie się zaciskając, przesunęła po nim kilka razy w górę i w dół. Niemal natychmiast zacząłem odczuwać coraz silniejsze mrowienie w podbrzuszu. Zagryzłem mocno wargę, próbując okiełznać kotłujące się we mnie emocje, gdy usłyszałem przy uchu zmysłowy szept:

    – Uea, mogę wejść? Proszę…

    – Ale... Jeśli opuścimy mieszkanie zbyt późno, natychmiast utkniemy w korku.

    – Nie ma jeszcze szóstej. Nie spóźnimy się. Proszę... Mogę? Tylko raz! Tak bardzo cię pragnę, Ai Uea. – Niski, ochrypły głos był błagalny, a gorąca główka ogromnego penisa pocierała delikatnie rowek między moimi pośladkami, jakby czekała na pozwolenie na wejście.

    Dyszałem coraz ciężej, gdy King coraz mocniej posuwał dłońmi mojego członka, sprawiając, że wyraźnie czułem, jak zaczynają drżeć mi nogi.

    – Dlaczego... ugh... go dotykasz? – Próbowałem bez przekonania odsunąć jego rękę, ale King nie rozluźnił chwytu, wciąż stymulując mojego twardniejącego penisa, podczas gdy mnie przekonywał.

    – Zróbmy to. Twój też zrobił się sztywny…

    – Bo się nim zabawiasz… Mmm…

   Reszta mojej wypowiedzi została stłumiona przez pełne wargi, które przycisnęły się do moich. Ciepły, wilgotny język delikatnie je muskał, a potem lekko skubnął, by rozdzielić, wniknąć do środka i zbadać wnętrze. Podniecający pocałunek i ciała, które już przez sam dotyk pieściły się nawzajem, wywoływały mrowienie i sprawiały, że powoli zapominałem o moim początkowym postanowieniu.

    – Raz, proszę. Tylko na chwilę, Ai Uea. – King odsunął usta od moich i z cichym jękiem wyszeptał swoją prośbę. Jego bystre oczy jasno świeciły palącym go pożądaniem, równocześnie rozpalając ogień także w moim wnętrzu. Przy tak silnym pobudzeniu nie mógłbym przecież zostawić go w takim stanie.

    – Jeśli chcesz... Ale... idź po prezerwatywę.

    – Och, jest na szafce nocnej. Za dale…

    – Nie ma prezerwatywy, nie ma seksu – przerwałem, ignorując jego marudny głos.

    Dla mnie bezpieczeństwo zawsze pozostanie na pierwszym miejscu. Nawet z moimi partnerami nigdy nie pozwoliłem sobie na pominięcie ochrony. Tym bardziej z kimś, kto nie tylko nie był moim chłopakiem, ale i otwarcie przyznawał się do jednonocnych przygód. Musiałem zachować ostrożność.

    – Dobrze. – King westchnął głęboko, po czym jeszcze raz pocałował mnie w szyję, zanim wycofał się, by pójść do sypialni. Błyskawicznie wrócił, drżącymi rękami rozerwał plastikowe opakowanie i bez ociągania się zabezpieczył.

    – Wypnij trochę tyłek – powiedział wysoki facet, przytulając się do moich pleców. Jego palce szybko przeniknęły do mojego wnętrza, wciąż jeszcze wilgotnego od lubrykantu użytego minionej nocy.

    – Czy muszę użyć więcej żelu?

    – N-Nie. Wejdź już.

   Moja odpowiedź sprawiła, że owalne, błyszczące podnieceniem oczy zaiskrzyły się z zadowolenia. King wycofał dłoń, po czym obiema rękami rozsunął moje pośladki, by mieć lepszy dostęp do ukrytej między nimi dziurki. Po chwili ogromny, twardy penis zaczął powoli wnikać do środka, by dokładnie mnie wypełnić. Wygiąłem biodra, ułatwiając mu penetrację i wychodząc naprzeciw silnym pchnięciom. Uniosłem twarz, wydając z siebie pomruk zadowolenia.

    – Lubię… – Niski, ochrypły głos, który nagle usłyszałem tuż przy uchu, sprawił, że moje serce mocno się ścisnęło. Byłem tak zaskoczony usłyszanym słowem, że na chwilę zapomniałem nawet o palącym pożądaniu.

     Co on lubił? Co miał na myśli? Lubił to, co robił, czy...

    – Lubię, kiedy jestem w tobie, Uea. – To zdanie pozwoliło mi zapanować nad emocjami. King całował moją twarz, jednocześnie często i mocno wbijając się we mnie i wycofując. Zignorowałem słowa sprzed chwili i jęknąłem w odpowiedzi na ten dotyk, którym byłem obdarowywany, czując zbliżające się spełnienie. Dźwięk obijających się o siebie ciał zmieszany z odgłosem urywanych jęków spowodował, że za sprawą tak gorącego seksu temperatura w małej łazience była coraz wyższa.

        Dziś moja nudna poranna rutyna stała się nieporównywalnie bardziej ekscytująca. Powinienem był jednak przewidzieć, że nie można ufać komuś takiemu jak King.


***

     Natężony ruch wokół i zbliżająca się wielkimi krokami godzina rozpoczęcia pracy sprawiły, że zacisnąłem pięści na kierownicy tak mocno, iż na moich dłoniach pokazały się nabrzmiałe żyły. Nigdy nie powinienem był ulec prośbom Kinga. Nie należało mu wierzyć, gdy mówił, że potrwa to tylko chwilkę. Biorąc pod uwagę, jak często w ciągu minionych tygodni uprawialiśmy seks, powinienem był wiedzieć, że „tylko chwilka” nie istniała w jego słowniku. Kiedy King w końcu szczytował, po tym, jak najpierw zatroszczył się o mnie, była już siódma. Opuściliśmy mieszkanie niemal 40 minut później niż zwykle! A po 20 minutach wcale nie odjechałem daleko i nadal tkwiłem w korku. Pech chciał, że wzmożony ruch pozwalał na posuwanie się do przodu w tempie zbliżonym do ślimaczego.

  Zatrąbiłem na znajdującą się przede mną czarną hondę civic, czując narastającą złość. Z góry wiedziałem, że właściciela samochodu w najmniejszym stopniu to nie obejdzie, ponieważ zanim opuściliśmy mieszkanie, nie tylko wesoło się uśmiechał, ale był na tyle bezczelny, by w windzie ukradkiem głaskać mój tyłek! Nie miał najmniejszego problemu ze spóźnieniem się do pracy. Już teraz mogłem z całym przekonaniem powiedzieć, że jeśli kiedykolwiek wczesnym rankiem w dzień roboczy będzie błagał mnie o seks, to nigdy więcej mu na to nie pozwolę! Nigdy!

    – Uea, dlaczego jesteś dziś spóźniony? – zapytał Jade, gdy razem z Kingiem weszliśmy do działu na krótko przed dziewiątą.

    Udając, że nie widzę rzucanego w naszą stronę nagannego spojrzenia Phi Basa, szybko włączyłem komputer, jednocześnie odpowiadając na pytanie przyjaciela:

    – Utknąłem w korku.

    – Pytasz tylko Uea. Nie chcesz wiedzieć, dlaczego ja się spóźniłem? – dopytywał się King, na co Jade jedynie zmrużył oczy.

    – A po co miałbym się wysilać? Przecież ty zawsze spóźniasz się do pracy!

    – Och! Właśnie sprawiłeś, że zrobiło mi się przykro.

    – A czy się mylę?

    – Hej, Jade. Myślę, że jestem...

    – Przestańcie paplać i bierzcie się do roboty. – Zakończył ich spór Phi Bas.

    Zacząłem pracować nad stosem zaległości. Nasza firma była niewielka. Posiadanie jedynie kilku grafików było w zasadzie wystarczające, ale zazwyczaj i tak mieliśmy zaległości, ponieważ musieliśmy odwalać robotę za nieodpowiedzialnego Phi Mongkola. Kiedy miewaliśmy stażystę, nieco łatwiej było nam przebrnąć przez piętrzące się góry zadań, ale jeśli akurat go nam nie przydzielono, Jade i ja zwykle – niemal codziennie – musieliśmy brać nadgodziny. Nadzieja, że Phi Mongol zacznie wykonywać wreszcie pracę, za którą pobierał wynagrodzenie, wciąż okazywała się płonna.

    – Phi Uea.

    Głęboki, łagodny głos wywołał moje imię, więc odwróciłem wzrok od ekranu. Młody człowiek w mundurku studenta trzymał w rękach laptopa. Kiedy Mai zauważył, że zwrócił moją uwagę, uśmiechnął się ciepło, jednocześnie kładąc komputer na moim biurku.

    – Czy ten baner jest okay, czy mam coś jeszcze dostosować?

    Automatycznie zerknąłem na biurko obok mnie, a gdy tylko ujrzałem, że jego właściciela tam nie ma, przestałem się zastanawiać, dlaczego to mnie Mai pyta o swoją pracę.

    – Gdzie jest Jade?

    – Phi Fai właśnie poprosiła Phi Jade’a i Phi Kinga o pomoc przy przeniesieniu pewnych rzeczy w archiwum. Też zamierzałem tam pójść, ale Phi Jade kazał mi zostać i kontynuować pracę.

    – Och!

    – Więc? Może tak być?

    – Tak, wygląda dobrze, możesz przekazać go szefowi. Nie sądzę, żeby potrzebne były jakiekolwiek poprawki.

    Mai przytaknął, ale nigdzie nie odszedł, więc spojrzałem na niego pytająco. Stażysta pochylił się nade mną i obniżył głos.

    – Cóż, chcę cię o coś zapytać, Phi.

    – Pytaj.

    Wcześniej, poza pracą, nie miałem z nim zbyt wiele do czynienia, ale podczas minionego wydarzenia sportowego byliśmy w tej samej drużynie i mieliśmy okazję ze sobą porozmawiać. Zapytałem wtedy wprost, czy lubi mojego przyjaciela, a on szczerze przytaknął. Właściwie nie martwiłem się tym już tak bardzo, ponieważ przez cały czas, kiedy był z nami, zachowywał się jak dobrze wychowany młody mężczyzna i z oddaniem opiekował się Jadem. Mój przyjaciel jednak nadal nie zdawał sobie z tego sprawy, więc Mai zaczął szukać porady u mnie. Pytał, jak powinien zwrócić na siebie uwagę Jade’a, chciał wiedzieć, jaki typ go pociąga, a nawet czy moim zdaniem istnieje szansa, że go polubi.

    Natomiast dzisiejsze pytanie…

    – Oprócz mlecznej herbaty, Crispy Creme, grillowanego ciasta ze sklepu obok biurowca i brownies, co jeszcze lubi jeść Phi Jade?

   Musiałem ukryć uśmiech, kiedy usłyszałem, jak Mai wymienia długą listę ulubionych potraw swojego bezpośredniego przełożonego. Trzeba przyznać, że dbał o szczegóły. Nie byłem pewien, dlaczego Mai wciąż kupował jedzenie dla Jade’a. Jego policzki i tak były już pucołowate, ale stażysta nadal go dokarmiał. Może zauważył, że Jade był łasuchem i chciał go tym zadowolić.

    – Właściwie to on je wszystko. Nigdy nie widziałem, żeby narzekał, że czegoś nie lubi.

    – A czy nie ma czegoś jeszcze, co lubi w szczególności?

    Przez chwilę się zastanawiałem, a potem coś mi się przypomniało…

    – Kiedy byliśmy na studiach, lubił smażone banany. Indonezyjskie, mocno przysmażane. Sklep, w którym je sprzedawali, znajdował się na naszej uczelni. Opychał się nimi prawie codziennie, ale po tym, jak skończyliśmy studia, nie znalazł podobnego sklepu, więc ich nie jadł.

    – Czy masz na myśli te, Phi? – Mai pokazał mi wyszukane w Google zdjęcia, a gdy tylko przytaknąłem, szeroko się uśmiechnął.

    – Na moim uniwersytecie też jest sklep, który je sprzedaje.

    – Cóż, jeśli mu je kupisz, to jestem pewien, że je pokocha.

    – Dobrze. Bardzo ci dziękuję, Phi Uea.

    Gdy usłyszałem zbliżające się kroki, uśmiechając się lekko, odwróciłem wzrok od Maia i ujrzałem Jade’a i Kinga wracających do działu z nieporęcznym pudłem dokumentów w rękach.

    – Pozwólcie, że wam pomogę. – Mai pospieszył, by pomóc im je nieść.

    Kiedy już postawili je za stanowiskiem Phi Fai, cała trójka wróciła do swoich biurek. Mai zabrał laptopa, a Jade odwrócił się twarzą do mnie.

    – O czym rozmawialiście? – Szturchnął moje ramię, patrząc na mnie z nikłym uśmiechem, ale odniosłem wrażenie, że jego oczy nie były tak promienne jak wcześniej.

    – Mai chciał mnie o coś zapytać.

    – Ostatnio rozmawiacie więcej niż wcześniej – wymamrotał Jade, wpatrując się w młodego stażystę.

    – Tak.

    – To dobrze – odparł, patrząc na mnie nieobecnym wzrokiem.

    Od czasu imprezy sportowej mój przyjaciel wyglądał jakoś inaczej. Miałem wrażenie, że coś zaprząta jego myśli. Kiedy się uśmiechał, nie wyglądał już tak radośnie jak kiedyś, ale gdy zapytałem, odpowiedział tylko, że nie dzieje się nic złego.

    Oznaczało to, że coś go dręczy, ale nie był gotowy, by o tym mówić. Wiedziałem, że czułby się niekomfortowo, gdybym zaczął naciskać, czekałem więc, aż będzie gotów sam się tym ze mną podzielić.

    Jade wrócił do pracy, a ja skoncentrowałem się na swojej. Ledwo zdążyłem kliknąć myszką, mój telefon zabrzęczał, informując o przychodzącej wiadomości. Właściwie nie musiałem na nią patrzeć, żeby domyślić się, od kogo była. Ostatnio moja mama nie dzwoniła ani nie wysyłała SMS-ów z żądaniami pojawienia się w domu. Być może zdała sobie już sprawę, że niechętnie tam wrócę. Phi Pok również od ponad tygodnia nie pofatygował się, by utrudniać mi życie. W związku z tym była tylko jedna osoba...


    [O czym rozmawiałeś z Maiem? Dlaczego byliście tak blisko siebie?]

    [Dlaczego musisz to wiedzieć?]

    [Tak po prostu. Nie wolno mi?]

    [Przestań do mnie pisać i zajmij się pracą.]

    Westchnąłem i wyszedłem z aplikacji. Nie zdążyłem jeszcze odłożyć telefonu, kiedy rozległo się kolejne brzęknięcie. W osłupieniu gapiłem się na najnowszą wiadomość od mojego łóżkowego kumpla.

    [A gdybym ci powiedział, że chcę wiedzieć, bo jestem zazdrosny? Powiedziałbyś mi?]

    Bezwiednie zacisnąłem mocno palce na telefonie.

    [Nie rób sobie z tego żartów. Nie podoba mi się to.]


    Po wysłaniu odpowiedzi zablokowałem komórkę i ukradkiem obejrzałem się do tyłu, wiedząc, że zaczynam odczuwać stres. Byliśmy przecież tylko przyjaciółmi z korzyściami. Jeśli nadal chcieliśmy podtrzymywać tę relację, nie było miejsca na wygłupy insynuujące flirt. Coś takiego w żadnym wypadku nie mogło wyjść nam na dobre. Byłem zdania, że nie wolno żartować sobie w ten sposób z uczuć. Przez cały dzień King nie wspomniał więcej o tej sprawie. Wyglądało to tak, jakby zauważył, że nie czuję się z tym dobrze, więc przestał się droczyć. Każdy z nas wykonywał swoją pracę, aż nadszedł czas powrotu do domu. Koledzy, jeden po drugim, wyłączali komputery, by przygotować się do powrotu do domu, ale ja wciąż miałem kilka rzeczy do nadrobienia, więc zamierzałem zostać na miejscu, by je skończyć.

    – Uea, nie chcesz pójść z nami na obiad? Mogę na ciebie zaczekać – odezwał się Jade, pakując do torby swoje rzeczy.

    – Nieee, mam coś w domu.

    – Możesz to zjeść jutro.

    – Nie ma sensu tego trzymać, bo się zepsuje. Nie chcę, żeby się zmarnowało. – Postanowiłem dyplomatycznie się wymigać, nie mówiąc prawdy, że właściwie to nie chcę mu przeszkadzać w spędzaniu czasu z Maiem.

    Jade mruknął coś, słysząc moją odmowę, zmrużonymi oczami wpatrując się w stażystę, zanim wymamrotał coś, co brzmiało jak „Co za wstyd…”.

    – Przepraszam. Innym razem.

    – Tak, tak. Więc wracaj ostrożnie do domu. Do zobaczenia w poniedziałek – pożegnał się Jade.

   Kiwnąłem głową, machając do mojego przyjaciela, jednocześnie wpatrując się w wysokiego chłopaka w studenckim mundurku, który właśnie stanął obok swojego mentora. Gdy zobaczyłem, że Mai się do mnie uśmiechnął, odwzajemniłem się tym samym i patrzyłem na jego plecy, dopóki nie wyszedł z pokoju. Jakby się zastanowić, za nieco ponad miesiąc Mai skończy staż, ale jak na razie mój przyjaciel w ogóle nie zorientował się, że jest podrywany. Może junior był zbyt powściągliwy?

   Odwróciłem się, rozglądając po pokoju. Większość kolegów już wyszła, ale zza moich pleców wciąż było słychać nieprzerwane dźwięki klikania w klawiaturę. Gdy spojrzałem, zobaczyłem, że King marszczy czoło, koncentrując się na pracy. Nie widać było, by zamierzał zbierać się do domu. Może miał zaległości. Siedziałem pochłonięty swoimi zadaniami, aż zegar wskazał godzinę szóstą. Wysłałem maila do Phi Basa, żeby zatwierdził projekt. Rozglądając się po dziale, zobaczyłem, że byliśmy tam już tylko my. Zacząłem wrzucać swoje rzeczy do torby, a gdy sięgnąłem, by wyłączyć komputer, usłyszałem z tyłu jakiś ruch, a chwilę później dobiegł mnie znajomy ochrypły głos.

    – Uea, dzisiaj…

    – Czy nie mieliśmy już umówionych trzech razy na ten tydzień? – przerwałem, nie zawracając sobie głowy tym, by na niego spojrzeć. Szczerze mówiąc, nawet gdyby tak nie było, to i tak bym się z nim dziś nie przespał. Nadal byłem zły, że spóźniłem się przez niego do pracy i że żartował sobie z tej cholernej sprawy. Naprawdę nie lubiłem takich wygłupów.

    – Tak, wiem. Chcę tylko zaprosić cię na coś do jedzenia.

    W jego głosie dało się wyczuć pewne rozbawienie. Kiedy odwróciłem się, by na niego spojrzeć, dostrzegłem subtelny uśmiech.

    – Za jakiego człowieka ty mnie właściwie uważasz? Myślisz, że mam w głowie tylko jedno? – dodał z miną skrzywdzonej niewinności.

    – A co? Zamierzasz zaprzeczyć?

    – Cóż, masz mniej więcej rację. – Uniósł brwi, podchodząc do mnie. Po chwili ujrzałem szerszy uśmiech, a jego oczy badały moją twarz i zatrzymały się na moich ustach.

    – Muszę przyznać, że przy tobie bardzo często myślę o tych rzeczach.

    Nagle powietrze wokół mnie zgęstniało. Wiedziałem, że oddycham ciężej niż zwykle, czując na sobie jego płonący wzrok. Z wysiłkiem odwróciłem się i chwytając torbę, powiedziałem:

    – Spróbuj medytować i może się pomodlić. Kto wie, czy nie pomoże ci to opanować tej obsesji.

    Niski gardłowy śmiech ucichł, gdy tylko King mnie usłyszał. Westchnąłem głęboko, kierując się do wyjścia, ale silna ręka chwyciła mój nadgarstek.

    – Zjedz ze mną kolację.

    – Nie możesz zjeść sam?

    – Nie chcę siedzieć sam w jakimś lokalu. Chodź ze mną. – Jego chwyt na moim nadgarstku stał się mocniejszy. Ale gdy tylko zmarszczyłem brwi, zaczął używać łagodnego tonu, usiłując mnie przekonać.

    – Dzisiaj jest piątek. Nie musisz spieszyć się do domu. Wiem, że gdy wrócisz do siebie, będziesz tam samotnie tkwił. Trzeba zabrać cię na zewnątrz, żebyś zobaczył różne ciekawe rzeczy, zamiast gnuśnieć w czterech ścianach. Chodź. Wezmę cię ze sobą. Pokażę ci kawałek świata. – Powiedziawszy to, pociągnął mnie za ramię.

    Spojrzałem na jego szerokie plecy i odetchnąłem głośno, z niechęcią.

   King zawsze taki był. Gdy tylko odmawiałem, natychmiast próbował mnie do tego przekonać. Czasami zastanawiałem się, czy poszedłem na układ z 27-latkiem, czy raczej z siedmiolatkiem.

    Dlaczego był taki dziecinny?

   Wyjechaliśmy z biurowca i skierowaliśmy się na wielki pchli targ w pobliżu mojego domu. W piątkowy wieczór ruch był większy niż w inne dni. Dotarliśmy więc na miejsce dopiero około siódmej. Było tak późno, że mój żołądek wydawał głośne dźwięki, protestując przeciwko panującej w nim pustce. W gruncie rzeczy mogliśmy zjeść coś na targu w pobliżu firmy, ale nie chcąc natknąć się na nikogo z kolegów i tym samym spowodować, by zastanawiali się nad moim związkiem z Kingiem, musiałem znosić głód, dopóki nie dotarliśmy tutaj.

    – Co chcesz zjeść? – King podszedł do mnie po zaparkowaniu samochodu.

    – Wszystko – odpowiedziałem. Byłem tak wygłodniały, że było mi wszystko jedno, czym napełnię żołądek.

    Rynek wypełniony był ludźmi, którzy przyszli tu po pracy, żeby znaleźć coś do zjedzenia na szybko. Zajęło nam sporo czasu, by znaleźć stragan, przy którym wciąż było kilka wolnych stolików. King i ja wybraliśmy rolowany makaron ryżowy w bulionie z pięcioma przyprawami (guay chap nam khon).

  Wziąłem miskę od właściciela straganu i natychmiast włożyłem do ust kawałek chrupiącej wieprzowiny.

    – Jest pan aż tak głodny, panie Anon? Nie doprawisz jej najpierw? Hahaha! – King zaśmiał się delikatnie, widząc, co robię. Jego silna dłoń najpierw dosypała przypraw do własnej potrawy, zanim jej właściciel podniósł łyżkę do ust. Przez jakiś czas w milczeniu jedliśmy, po czym King zagaił rozmowę.

    – Uea, mogę cię o coś zapytać?

    – O co?

    – Dlaczego zgodziłeś się ze mną sypiać?

    To pytanie sprawiło, że przez chwilę wpatrywałem się w jego twarz, zanim odparłem:

    – Minęły miesiące. Dlaczego chcesz to wiedzieć dopiero teraz? Dlaczego nie zapytałeś na początku?

    – Bałem się, że gdybym zaczął zadawać pytania, mógłbyś zmienić zdanie – odparł z uśmiechem.

    Cicho prychnąłem. Nie byłem zarozumiały, ale jako mężczyzna oceniający innego mężczyznę, już na pierwszym spotkaniu, wyłącznie po spojrzeniu Kinga, bez wątpliwości mogłem stwierdzić, że on również bardzo mnie pragnął. W przeciwnym razie nie zaakceptowałby moich warunków, które stawiały go w tak niekorzystnej sytuacji. Jeśli ktoś decydował się zaakceptować niesprzyjający mu układ, to znaczyło, że naprawdę zależało mu na tym, co mógł za to dostać. I że było to dla niego warte zgody na moje wymagania.

   Nie wiedziałem jednak, jak długo będzie się tak czuł i jak długo potrwa nasza relacja, zanim zacznie się mną nudzić.

    – Bez wątpienia nie wyglądasz na kogoś, kto lubiłby tego typu związki. Przyznam, że byłem cholernie zaskoczony, kiedy usłyszałem te słowa z twoich ust, więc zastanawiam się, co właściwie skłoniło cię do rozważenia takiej możliwości.

    – Może po prostu chciałem wypiąć się na własne życie? Nie było w nim zbyt wielu dobrych rzeczy, więc chyba nadszedł czas na przerwanie nudnej rutyny – odpowiedziałem, nabierając makaron i wkładając go do ust. King, słysząc to, uniósł brwi.

    – Ach, to całkiem zrozumiałe. Zdaje się, że czas spędzany ze mną jest jedną z nielicznych dobrych rzeczy w twoim życiu. Przynajmniej, kiedy jesteśmy w łóżku… Lubisz to, prawda? – wyszeptał, przechylając głowę.

   Ostrzegawczo zacisnąłem mu dłoń na ramieniu, by powstrzymać go przed nieprzyzwoitym zachowaniem w publicznym miejscu. Ale… Miał rację, mówiąc, że lubiłem jego łóżkowe wydanie. Poza łóżkiem nadal nim gardziłem.

    – Czy mogę cię prosić o jeszcze jedną rzecz?

    – O co?

    – Mógłbyś mi odpowiedzieć… Boisz się ciemności?

    Nagle zamarłem.

  Gdy tylko usłyszałem to niespodziewane pytanie, łyżka wysunęła mi się z dłoni i upadła na ziemię, a dyskomfort w jednej chwili wkradł się w przestrzeń między nami. Podniosłem ją, odłożyłem na stół i wziąłem czystą, by kontynuować jedzenie. Nie patrzyłem na siedzącą po przeciwnej stronie stołu osobę, ale cały czas wyczuwałem skupione na mnie spojrzenie.

  – Zauważyłem to wówczas, gdy w biurze była awaria prądu. Byłeś niesamowicie blady i roztrzęsiony. Poza tym kiedy razem śpimy, nigdy nie wyłączasz lampki. A tego dnia, kiedy zaproponowałem wyłączenie światła, wyglądałeś na zaskoczonego i wystraszonego – kontynuował King cichym, ochrypłym głosem.

    Z każdym jego słowem coraz mocniej zaciskałem palce, tępo patrząc w dół na miskę z jedzeniem. Nie byłem jeszcze syty, ale zupełnie straciłem apetyt.

    King nie był głupi. Tego dnia, kiedy wspomniał o wyłączeniu świateł, a ja go odepchnąłem, domyśliłem się, że będzie coś podejrzewał, ale teraz, gdy istotnie o to zapytał, nie chciałem udzielać mu odpowiedzi. Wokół mnie słychać było odgłosy rozmów, ludzie przechodzili obok i zatrzymywali się przy straganach, ale przy naszym stoliku zapadła cisza i żaden z nas nawet się nie poruszył. King zauważył, rzecz jasna, moją reakcję, więc lekko wzruszył ramionami na znak, że nie nalega na odpowiedź, i kontynuował jedzenie, podczas gdy ja czekałem, aż skończy, nie dotykając już swojego posiłku.

    – Najadłeś się? – zapytał.

  – Tak, jeśli skończyłeś, to chodźmy. – Wstałem od stołu i zapłaciłem za posiłek właścicielowi straganu. King zapłacił za siebie i dopiero po chwili do mnie dołączył. Szedłem w milczeniu wzdłuż drogi, patrząc na liczne sklepy rozsiane w uliczkach, ale w myślach ciągle wałkowałem pytanie sprzed chwili. Jeśli dało się tego uniknąć, nigdy o tym nawet nie wspominałem, a tym bardziej nie opowiadałem nikomu, skąd wziął się mój strach przed ciemnością. Jeśli ktoś zauważył i pytał, błyskawicznie ucinałem rozmowę. Czułem się zbyt upokorzony, by dzielić się tym z kimkolwiek. Nie były to miłe wspomnienia, a ja w żadnym wypadku nie chciałem od nikogo współczucia, a tym bardziej litości.

    – Ai Uea.

    Mężczyzna, który dogonił mnie po uregulowaniu rachunku, szedł tuż obok. Wpatrywałem się w dużą dłoń, którą położył teraz na moim ramieniu, zanim zapytałem cicho:

    – Hmm?

    – Chcę tylko powiedzieć, że seks nie jest jedynym, co możesz ze mną dzielić – szepnął miękko – tak miękko i cicho, że tylko my mogliśmy to usłyszeć. Przez przyćmione światła od strony sklepów i okolicznych straganów jego zazwyczaj bystre oczy wydawały się ciemniejsze i o wiele łagodniejsze. – Jestem nie tylko twoim seksualnym partnerem, ale również przyjacielem.

    Dotyk jego dłoni zdawał się promieniować ciepłem, docierając do mojego serca. Patrzyłem mu nadal prosto w oczy, podczas gdy on lekko ścisnął moje ramię i kontynuował:

    – Jeśli nie chcesz o tym rozmawiać, to nic nie szkodzi. Ja… Po prostu martwię się o ciebie. Gdybym wiedział, czego się boisz lub czego nie lubisz, byłbym ostrożniejszy. Jakby dla dodania otuchy poklepał mnie leciutko, po czym odsunął rękę, jednocześnie odwracając się, by spojrzeć na sklepowe wystawy.

    Przez chwilę byłem niezdecydowany, jednak odpowiedziałem:

    – Tak.

    – Co?

    – To, o co pytałeś. Tak, boję się ciemności.

    Przez chwilę milczałem, po czym decydując się opowiedzieć mu o tym, o czym nawet nie chciałem myśleć, wziąłem głęboki oddech.

    – Kiedy byłem w szkole średniej, zamykano mnie w łazience.

    Przez chwilę wpatrywałem się pusto przed siebie, zastanawiając się, czy kontynuować, ale coś w moim sercu krzyczało, żebym to z siebie wyrzucił.

    Zanim zdążyłem się zatrzymać, moje usta już przystąpiły do działania.

    – Poznałeś moją matkę.

    – Tak.

   – Ona... nie lubi, że taki jestem – wyjaśniłem, równocześnie rozciągając usta w wymuszonym uśmiechu. – Kiedy byłem w liceum, miałem chłopaka. Mama dowiedziała się o tym i wpadła we wściekłość. Uważała, że jestem nienormalny, a jedyne, o czym myślała, to to, jaki wstyd musiałaby przeżywać rodzina, gdyby ktokolwiek dowiedział się, że nie lubię dziewczyn.

    – ...

  – Więc udzielała mi w ten sposób lekcji. – Spojrzałem w ziemię i wspominając przeszłość, zauważyłem, że moje ciało nawet teraz reaguje drżeniem. Zacisnąłem pięści, by zahamować te objawy, mając równocześnie nadzieję, że mój rozmówca ich nie zauważy. – Gasiła światło i zamykała drzwi łańcuchem od zewnątrz, zmuszając mnie do spędzania całej nocy w ciemnej łazience. Miałem odpokutować i uświadomić sobie, co zrobiłem źle, zanim mnie wypuści następnego ranka. Robiła tak przez wiele miesięcy. W efekcie ja... – Zaschło mi w gardle, więc zamilkłem i przełknąłem trochę śliny, zanim zachrypniętym głosem kontynuowałem: – Nasza łazienka była mała. Nie mogłem nic zobaczyć. Nie było okna. Musiałem siedzieć tam sam przez całą noc. Nie odważyłem się spać. Zanim zdałem sobie z tego sprawę, już bałem się ciemności. Nie mogę przebywać w pomieszczeniu bez światła, więc co noc muszę włączać lampę. Byłem u psychiatry. Dał mi jakieś leki, ale niezbyt pomogły. To jest zaburzenie psychiczne, którego nie można tak po prostu wyleczyć jedynie tabletkami.

    – ...

  – Ale to poniekąd załatwione. Nie muszę już na noc zostawiać zapalonych świateł w całym mieszkaniu. Wystarcza mi lampka w sypialni. W przeciwnym razie mógłbym zbankrutować, płacąc co miesiąc horrendalne sumy za energię, a kiedy byś do mnie przychodził, nie potrafiłbyś zasnąć przy takiej iluminacji. – Zdecydowałem się zakończyć rozmowę żartem, jednocześnie odwracając się w przeciwnym kierunku. Nagle przestraszyłem się, że miałbym spojrzeć mu w twarz.

   To był pierwszy raz, kiedy się tak przed kimś otworzyłem. Nigdy nie przypuszczałem, że podzielę się tą traumą akurat z kimś, z kim od lat się kłóciłem.

  – W takim razie nie musimy przez całą noc spać – powiedział King, znów kładąc rękę na moim ramieniu. Kiedy spojrzałem w górę na jego twarz, podniósł brew, jednocześnie zmysłowo szepcząc: – Będziemy robić o wiele bardziej podniecające rzeczy aż do świtu, dobrze?

    Jego spojrzenie sprawiło, że westchnąłem i odszedłem. Ale naprawdę mi ulżyło, że nie dostrzegłem w jego oczach ani krztyny litości, bo gdyby mi ją okazał, czułbym się okropnie. Ale może było tak po części dlatego, że nie opowiedziałem mu wszystkiego. Ciemność, której panicznie się bałem, przywoływała złe wspomnienia z łazienkowej pokuty, ale tak naprawdę o wiele bardziej przerażająca od tych wspomnień była najdrobniejsza nawet myśl o tym człowieku. Gdybym powiedział mu wszystko, to by mnie... żałował.

    – Chcesz zjeść coś jeszcze? Nie zjadłeś więcej niż pół miski makaronu – odezwał się idący obok mężczyzna.

    Rozejrzałem się i potrząsnąłem głową.

    – Nie.

    – Ale ja mam ochotę na deser.

    – Idź sobie kupić, co chcesz. – Wzruszyłem ramionami.

    Roześmiał się cicho i pochylił się, by zalotnie wyszeptać:

    – Chcę ciebie. Mogę?

    Odepchnąłem jego twarz i rzuciłem mu krzywe spojrzenie.

    – Ai Uea, możesz być dla mnie trochę bardziej pobłażliwy? Proszę! Bardzo grzecznie proszę…

    – Nie – odpowiedziałem, nie musząc się nad tym zastanawiać. Ile seksu ten facet potrzebował? Naprawdę uważałem, że powinien poddać się jakimś święceniom, medytacjom czy zacząć się intensywnie modlić. Może czas wstąpić na jakieś rekolekcje?

    – Kup sobie, co chcesz. Ja wracam do domu. – Pożegnałem się, ale nie uszedłem daleko, bo złapał mnie za nadgarstek i wskazał pobliski stragan, którego właściciel sprzedawał galaretkę z trawy z mlekiem.

    – Zjedzmy najpierw galaretkę.

    – Ja nie...

    – To mój przysmak – powiedział.

    Spojrzałem z wahaniem w odpowiednim kierunku.

    – Okay.

    Na dworze ciągle jeszcze panował upał, więc zjedzenie czegoś zimnego mogłoby poprawić mi humor.

    – Chodźmy. Tata cię wyleczy. – Mrugnął do mnie, zanim pociągnął mnie za sobą.

   Kąciki moich ust uniosły się, by uformować lekki uśmiech, podczas gdy oczy wpatrywały się w szerokie plecy faceta trzymającego moją rękę. W normalnych warunkach ledwo potrafiliśmy rozmawiać ze sobą przez dwie minuty, nie skacząc sobie do oczu, a dziś po raz pierwszy mogłem zobaczyć inną stronę Kinga. Taką, która świadczyła o tym, że potrafi być dobrym słuchaczem. Był na tyle spostrzegawczy, że rozumiał, iż nie chcę litości i nie mam ochoty zagłębiać się zbytnio w analizowanie moich lęków. Zachował się w najlepszy z możliwych sposobów.

  Przyjaciele?

  Może i był irytujący, ale czasami posiadanie Kinga za przyjaciela naprawdę nie było aż takie straszne.



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma



Poprzedni 👈             👉 Następny




Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty