BF – Rozdział 11

  



 Wir emocji

    

    Minęły już ponad dwa miesiące, odkąd King i ja zostaliśmy przyjaciółmi z korzyściami. Wszystko szło gładko, zgodnie z tym, co ustaliliśmy. W łóżku dogadywaliśmy się bez żadnych problemów, a nawet – powiedziałbym – doskonale. Mogliśmy swobodnie rozmawiać o tym, co każdy z nas lubi, a czego nie. Mój kumpel od seksu ani razu nie próbował zmusić mnie do czegoś, czego nie chciałem. Wystarczyło otwarcie powiedzieć, co mi się nie podoba, a natychmiast przerywał.

    Nawet nasze stosunki w pracy wydawały się być teraz o niebo lepsze. Już od jakiegoś czasu potrafiliśmy prowadzić ze sobą cywilizowane rozmowy, nie drażniąc się nawzajem, tak jak było to wcześniej na porządku dziennym. A ponieważ King przestał mnie nieustannie prowokować, nie czułem się już przez niego tak bardzo zirytowany. Przez cały ten czas nigdy nie naruszył żadnego z naszych warunków, ale dziś po raz pierwszy zrobił coś, na co nalegałem, aby nigdy przenigdy tego nie robił. I cholernie mnie tym zirytował. 

        – Ai King!

    Wczesnym rankiem, w szlafroku i w dość złym nastroju, wyszedłem z łazienki w luksusowym apartamencie w Silom i udałem się prosto do sypialni, by potrząsnąć jej właścicielem, który wciąż błogo spał w swoim wielkim łóżku.

    – Ai King! Obudź się! – zażądałem stanowczo, nie siląc się na delikatność. 

    – Hmmm – wymamrotał sennie z zamkniętymi wciąż oczami, bez najmniejszych oznak, że zamierza je otworzyć. Westchnąłem głęboko i przyłożyłem zdrowo w nagie ramię.

    – Auć! Co?!

    – Wstawaj!

    – O rany! Dobra, dobra – zgodził się skrzywdzonym głosem i usiadł wreszcie na łóżku.

    Jego zazwyczaj bystre oczy były półotwarte i lekko nieprzytomne, zupełnie jakby jeszcze nie do końca się obudził. Czarne włosy miał w lekkim nieładzie. Mimo tych wszystkich niedociągnięć musiałem przyznać, że nawet wyrwany ze snu wciąż wyglądał tak dobrze jak wymuskany model z jakiegoś magazynu. 

    – Brałeś już prysznic? – zapytał ochryple, jednocześnie łapiąc mnie za rękę i jednym pociągnięciem sprawiając, że usiadłem na łóżku. Silne ramię owinęło się wokół mojej talii i mocno przytuliło mnie do szerokiej klatki piersiowej.

    Próbowałem się od niego odsunąć, a on ukrył nos na mojej szyi i głośno wdychał zapach skóry.

    – Ai Uea, pachniesz tak cholernie dobrze.

    – Przestań.

    Szybko go popchnąłem i odsunąłem się, zanim sprawy zaszły za daleko, bo doskonale wiedziałem, jak szybko się pobudzał. 

    – Jak myślisz, co to? – zapytałem z pretensją w głosie, odsuwając kołnierz mojego szlafroka, by mógł zobaczyć, co zrobił. Potrząsnął głową, by pozbyć się senności i uważnie przyjrzał temu, co pozostawił na mojej skórze. Po chwili uniósł brwi.

    – Och, został ślad?

    – Mówiłem, że nie wolno ci zostawić żadnego znaku, prawda? – powiedziałem oskarżycielsko.

    Ostatniej nocy, gdy było coraz bardziej gorąco i nasze odczucia i reakcje wymykały się spod kontroli, nawet nie zauważyłem, że coś zrobił. Ale dziś rano, gdy spojrzałem w lustro, dostrzegłem słabą, czerwoną plamę na boku mojej szyi. Już na początku wyraźnie dałem mu do zrozumienia, że nie lubię mieć żadnych śladów na ciele. Nie chciałem ich głównie dlatego, iż bałem się, że inni je zobaczą. Nawet jeśli kołnierzyk koszuli zakrywał znamię, to i tak czułem się z tym niekomfortowo i popadałem niemal w paranoję.

    – Zapomniałem się. Chyba mnie poniosło. Przepraszam, Ai Uea.

    Uśmiechnął się słabo, a jego półpoważne przeprosiny sprawiły, że się zmarszczyłem.

    – Nie marszcz się. Nie zrobię tego więcej. Obiecuję – dorzucił z poważniejszym wyrazem twarzy, gdy zauważył, że jestem z niego niezadowolony.

    Westchnąłem ciężko i zwężając oczy, wciąż na niego patrzyłem, gdyż na twarzy pojawił mu się uśmiech.

    – Idź pod prysznic. Jeśli wyjdziemy zbyt późno, wpakujemy się w korki. 

    Postanowiłem zakończyć spór i podszedłem do szafy, by wyjąć z niej ubrania do pracy. Usłyszałem z tyłu pomruk Kinga. Odwróciłem się, by nieufnie spojrzeć na plecy wysokiego faceta, który z owiniętym wokół bioder ręcznikiem znikał właśnie w łazience.

    Czy mogę mu zaufać?


***


    – Pójdę na górę jako pierwszy. Możesz kupić mi kawę? Tę samą, którą zamawiasz sobie? – poprosił King, gdy dotarliśmy do biurowca.

    Kiwnąłem głową na zgodę i pozwoliłem mu iść do windy, podczas gdy sam udałem się do kawiarni na parterze. 

    Kolejka czekających na kawę była tak długa, że sięgała prawie do drzwi wyjściowych. Zerknąłem w bok, gdzie pracownicy różnych firm czekali na zamówione napoje. Poprawiłem kołnierzyk, dbając o to, żeby przylegał do mojej szyi, ponieważ czułem się naprawdę niespokojny. Jednocześnie miałem ciężkie pretensje do osobnika będącego przyczyną mojego zmartwienia, który siedział teraz wygodnie przy swoim biurku, podczas gdy ja wystawiony byłem na dziesiątki par oczu, narażając się na odkrycie znaku, który „dekorował” moją szyję. 

    Była już prawie moja kolej, gdy po raz kolejny poprawiłem koszulę, rozglądając się dyskretnie dookoła. Zatrzymałem wzrok na bardzo znajomo wyglądającej kobiecie, która piła kawę przy jednym ze stolików. Była to ta sama piękność, której King próbował unikać. Przypomniałem sobie, że ostatnio celowo tak głośno za nim wołałem, by mogła go dopaść. Nieprzychylny jej wdziękom facet raz nawet wymienił jej imię. Zdaje się, że mówił do niej… Mo?

  – Następny, proszę. Co by pan sobie życzył, proszę pana? – zapytała mnie uprzejmie baristka przyjmująca zamówienia. 

    – Poproszę mrożone americano.

    – Jedno, prawda? 

    Już miałem otworzyć usta, żeby zamówić również dla Kinga, ale gdy przypomniałem sobie, co mi zrobił...

    – Tylko jedno poproszę – odpowiedziałem i powstrzymując chęć poprawienia kołnierzyka, wręczyłem jej pieniądze. Po otrzymaniu paragonu przeszedłem na bok, by poczekać na swój napój, pozwalając innemu klientowi zamówić kawę. Chwilę później wziąłem kubek z kawą, a przed wyjściem z kawiarni przez chwilę wpatrywałem się w Mo, która wciąż siedziała w tym samym miejscu. Pospieszyłem w stronę wind, zakładając, że gdyby King zjechał na dół, by kupić sobie kawę, to z całą pewnością by na nią wpadł.


***


    – Uea, gdzie moja kawa? – zapytał, gdy zobaczył mnie wchodzącego do działu z jednym kubkiem w dłoni. 

    Położyłem torbę, odstawiłem kawę na biurko, po czym odwróciłem się i wypranym z emocji głosem odparłem: 

    – Nie kupiłem ci.

    – Och! Co do diabła? Grzecznie cię o to poprosiłem! Czy tak ciężko było przy okazji zamówić jedną również dla mnie? Rany, człowieku, jesteś taki wredny – mruknął.

    Uśmiechnąłem się w duchu, dbając o to, żeby emocje nie odbiły się na mojej twarzy. 

    – Jeśli chcesz, to stań w kolejce i sam sobie kup. 

    – Dobra, dobra! – Wstał, wziął portfel i wyszedł z działu, wyglądając na nieco zirytowanego.

    Zaśmiałem się miękko i czując zadowolenie, spojrzałem na jego plecy. Może kiedy już spotka swoją wielbicielkę, to przestanie być rozdrażniony? Choć podejrzewałem, że raczej jeszcze bardziej się wkurzy. 

    – Spotkałeś Kinga na dole? Dlaczego nie kupiłeś mu kawy? – zapytał Jade po tym, jak zobaczył, że programista energicznie wychodzi z biura, podczas gdy ja beztrosko siedzę sobie przy biurku. 

    – Pamiętasz tę śliczną panią, pracującą na dole? Tę, która zwykle z niesłabnącą energią się za nim ugania?

    – Tak, tak. Dlaczego?

    – Widziałem ją w kawiarni – odpowiedziałem konspiracyjnie.

    Jade wyglądał na lekko zaskoczonego, natomiast ja uśmiechnąłem się na myśl o minie Kinga po wejściu do kawiarni i ujrzeniu wielbicielki. W sumie nie byłem typem, który długo chowa urazę, ale skoro naruszył ważny dla mnie punkt umowy, to nie było chyba takie złe, że chciałem się na nim odegrać, prawda?

    Powodzenia, King!


    Wyglądało na to, że mała zemsta się udała, bo kiedy mój łóżkowy kumpel wrócił do biura z kawą, wyglądał na dość zestresowanego i krzywo na mnie patrzył. Ja natomiast udawałem, że o niczym nie wiem, i zwyczajnie kontynuowałem pracę, chociaż w myślach szczerzyłem zęby w złośliwym uśmiechu. 

    – Jade, wysłałem ci pracę na maila. Jade. Jade!

    – Tak... Tak? 

    – Powiedziałem: „Wysłałem ci pracę na maila” – powtórzyłem. 

  Mój przyjaciel przytaknął, wciąż wyglądając na nieco zdziwionego, zanim wrócił do pracy. Potajemnie i dosyć podejrzliwie obserwowałem jego „nieobecność”. Moje przeczucie mówiło mi, że Jade był taki z powodu znajdującego się pod jego nadzorem przystojnego stażysty.

    – Tęsknisz za Maiem? – zapytałem, chcąc sprawdzić jego reakcję. Po tym, jak usłyszał moje pytanie, natychmiast odwrócił się, by na mnie spojrzeć.

    Przez chwilę wyraźnie widziałem panikę w jego oczach, zanim potrząsnął głową.

    – Nie. Dlaczego miałbym za nim tęsknić? Poszedł na uczelnię. Niedługo wróci.

    Tak, to prawda. Ale sądząc po jego spojrzeniu, pomyślałem, że naprawdę niecierpliwie wypatrywał przystojnego studenta. To byłaby poprawa. Wkrótce po tym młody człowiek, na którego ewidentnie czekał mój przyjaciel, wszedł do biura z torbą przekąsek. Patrzyłem na przemian to na Jade’a, to na Maia. Oczy tego pierwszego rozbłysły, gdy tylko zobaczył swoje ulubione, mocno przysmażane banany, które Mai zdobył dla niego w sklepie na terenie uczelni. Uśmiechnięta twarz stażysty wskazywała, że junior wydawał się być zadowolony z reakcji Jade’a, a nawet odrobinę nią rozbawiony. Kiedy oczy juniora przypadkowo spotkały się z moimi, uśmiechnął się grzecznie, jednocześnie formując usta w bezgłośne „dziękuję”. 

    Student uderzał do mojego przyjaciela, wabiąc go jedzeniem, a wszystko wskazywało na to, że Jade bezwiednie się w nim (przez żołądek) zakochał. Bez względu na to, jak powolny mógł być mój przyjaciel, mogłem stwierdzić, że do tej pory musiał poczuć coś do młodszego kolegi. Jakby się zastanowić, Mai był naprawdę sprytny, jeśli chodzi o zdobywanie przychylności innych ludzi.

    W czasie lunchu nikt nie rozpoczął rozmowy, ponieważ najbardziej rozmowna osoba, czyli Jade, była tak najedzona bananami, że nie miała miejsca na nic więcej. Przyjaciel pominął więc lunch i relaksował się w biurze. Dlatego też tylko King, Mai i ja wyszliśmy z budynku, by zjeść w restauracji szybkiej obsługi znajdującej się obok naszego biurowca. Wszyscy jedliśmy bez ociągania, nie rozmawiając ze sobą zbyt wiele, chcąc jak najszybciej uciec od gorącego słońca i móc cieszyć się chłodnym powietrzem z biurowego klimatyzatora. 

    W drodze powrotnej idący przede mną King wyjął z kieszeni spodni telefon. Przypadkowo zobaczyłem na ekranie przychodzące połączenie z aplikacji Line. Nie udało mi się wyraźnie zobaczyć imienia dzwoniącego, ale mogłem ujrzeć zdjęcie profilowe, które przedstawiało seksowną kobietę, więc domyśliłem się, że mogła to być jedna z jego dziewczyn.

    – Idźcie przodem. Ja za chwilę wrócę. Najpierw zapalę. – Powiedziawszy to, przeszedł na tył budynku.

  Moje oczy podążały za jego szerokimi plecami, które coraz bardziej się oddalały, a ja czułem pojawiające się w moim wnętrzu niezadowolenie. Dupa, a nie zapalić! Czy on na serio myślał, że inni nie wiedzieli, że zamierza porozmawiać z dziewczyną?

    Prychnąłem cicho pod nosem i postanowiłem nie zwracać na to uwagi. Mógł gadać, co mu się podobało. I miał pełne prawo rozmawiać, z kimkolwiek chciał. W końcu to nie była moja sprawa. Byłem tylko kumplem od seksu. Nie miałem prawa wtrącać się w jego prywatne sprawy. Gardziłem tylko tym, że nie był w tej kwestii szczery.

    – Mai, wracam do biura, idziesz ze mną czy masz jeszcze coś do załatwienia? – Odwróciłem się do wysokiego juniora, który znajdował się o krok za mną. Zanim jednak stażysta zdążył udzielić mi odpowiedzi, ktoś zawołał:

        – Uea!

    W znajomym głosie pobrzmiewało takie wzburzenie, że z zaskoczeniem spojrzałem na jego właściciela. Wysoki, dobrze wyglądający mężczyzna będący moim eks ze zmarszczonymi brwiami stał nieopodal wejścia do budynku. Zamarłem, patrząc, jak z zimnym błyskiem w oczach zmierza w moim kierunku.

    Phi Pok już od tygodni nie wysyłał mi żadnych wiadomości i nie truł błagalnie o kolejnej szansie. Myślałem, że być może się znudził i przestał zawracać mi głowę, jak każdy zdradziecki facet przed nim. Nigdy nie pomyślałbym, że nieoczekiwanie pojawi się w moim miejscu pracy.

    Czy nie było to zbyt duże naruszenie prywatności?

    – Dlaczego tu jesteś?

    – Żeby z tobą porozmawiać. Przestań mnie unikać. – Podniósł głos, jednocześnie łapiąc mnie wbrew mojej woli za rękę.

    Stojący obok Mai wyglądał tak, jakby czuł się niezręcznie. Odepchnąłem dłoń Phi Poka, wpatrując się z wściekłością w jego twarz.

    – Myślę, że już dawno temu skończył się czas naszych rozmów – zarówno bezpośrednich, jak i tych przez SMS-y. Nie mam już o czym z tobą rozmawiać, Phi.

    – Niczego nie skończyliśmy! Od miesięcy staram się z tobą pogodzić. Chcę, żebyś do mnie wrócił. Dlaczego, do cholery, musisz grać trudnego do zdobycia?!

    Jego krzyk był tak głośny, że zwrócił uwagę wszystkich znajdujących się wokół. Wziąłem głęboki oddech, z całych sił starając się opanować zarówno swój gniew, jak i narastające zażenowanie.

    Kiedy chodziliśmy na randki, nigdy nie przejawiał skłonności do złych zachowań, aż do momentu, kiedy dowiedziałem się, że jest dwulicowym łajdakiem, mającym romans za moimi plecami. Wtedy pokazał swoje prawdziwe oblicze. Zwracał się do mnie ostrym tonem i bezpardonowo bezmyślnie się na mnie wyładowywał. Chociaż muszę przyznać, że nigdy nie sądziłem, że może okazać się groźny. 

    – Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać, a tym bardziej do ciebie wrócić. Nie zawstydzaj mnie i nie sprawiaj, że poczuję się jeszcze gorzej na samą myśl o tym, że kiedyś się z tobą umawiałem.

    – Uea!

    – Powtarzam po raz ostatni: proszę, odejdź. Nie mamy sobie już nic więcej do powiedzenia.

    – To tylko małe nieporozumienie. Dlaczego, do cholery, musisz robić z tego taką wielką aferę? Powiedziałem ci, że musimy to sobie wyjaśnić!

    Podszedł szybko, by znowu złapać mnie za rękę, a inni pracownicy wokół zaczęli wpadać w panikę i dyskutować na nasz temat.

    – Puść!

    – Nie!

    Mai uwolnił mnie od Phi Poka, odsunął się o krok do tyłu i stanął między nami, zasłaniając mnie swoim ciałem. Mój eks chłopak wyglądał na jeszcze bardziej rozgniewanego, gdy tylko zobaczył broniącego mnie chłopaka.

    – To nie twój cholerny interes!

    – Właściwie, to nie jest już TWÓJ cholerny interes – odezwałem się, jednocześnie automatycznie przysuwając się do stażysty. – I bądź uprzejmy grzecznie rozmawiać z moim chłopakiem. On nie jest takim nieokrzesanym facetem jak ty.

    – Co ty właśnie powiedziałeś? – rzucił z niedowierzaniem mój eks, jednocześnie wbijając wzrok w twarz studenta.

    Z miejsca, w którym stałem, nie mogłem niestety widzieć wyrazu twarzy młodszego kolegi, więc miałem tylko nadzieję, że zrozumie rozgrywającą się tu scenę i będzie skłonny przez jakiś czas grać razem ze mną.

    – Ta dziecinna twarzyczka to twój chłopak? Sorry. Nie kupuję tego.

    – To zależy już od ciebie, ale to nie zmieni faktu, że mam chłopaka. Proszę, przestań za mną łazić.

    – NIE!

    – Narzucanie się komuś, kto ma już chłopaka, nie różni się niczym od zachowania najprawdziwszego frajera – powiedział junior, jednocześnie wyciągając dłoń, by wziąć mnie za rękę. Jego głos wciąż brzmiał grzecznie, ale słowa cięły jak nóż. – Myślę, że należałoby przestać się tak zachowywać. W dzisiejszych czasach wiadomości szybko rozprzestrzeniają się na mediach społecznościowych. Ktoś w pobliżu może nagrać to na wideo, by podzielić się twoim żałosnym wystąpieniem z całym światem.

    – Ty draniu! Kurwa… – Phi Pok zamierzał rzucić się w naszą stronę, ale pobliscy ochroniarze pospieszyli, żeby przeciwdziałać awanturze. 

    – Proszę, zajmijcie się nim. Dziękujemy – powiedział Mai, po czym ciągle jeszcze trzymając moją dłoń, poprowadził mnie w głąb budynku. Byłem świadomy, że stałem się właśnie podmiotem gorących plotek. Odwróciłem się, by spojrzeć z politowaniem na byłego chłopaka, który głośno protestował, gdy ochrona odciągała go z miejsca zdarzenia. 

    Jak mogłem pozwolić sobie na randki z kimś takim? Miałem szczęście, że w miarę szybko z nim zerwałem.

    Mai cały czas trzymał mnie za rękę, nawet wtedy, gdy czekaliśmy na windę i puścił ją dopiero, gdy zamknęły się za nami jej drzwi, posyłając mi słaby uśmiech. 

    – Bardzo ci dziękuję, Mai – powiedziałem cicho, na co młodszy chłopak potrząsnął lekko głową.

    – Nie ma za co, Phi Uea. Drobiazg.


    Żaden z nas nie powiedział nic więcej o tym, co się stało. Weszliśmy z powrotem do biura, a gdy tylko usiadłem, zawibrował mój telefon. Odrzuciłem połączenie od Phi Poka i natychmiast zablokowałem jego numer. Danie mu do zrozumienia, że mam już nowego chłopaka, było chyba najlepszym rozwiązaniem. Miałem nadzieję, że w końcu przestanie mnie nękać. W przeciwnym razie musiałbym zastosować tak ostre rozwiązanie jak wniesienie oskarżenia. Phi Pok był synem znanego polityka i nie sądziłem, by jego ojciec był szczęśliwy, wiedząc, że syn wywołał żenującą awanturę. Tym bardziej, że obserwujący to zdarzenie wiedzieli jedynie, że rozpętał aferę, chcąc odegrać się na byłym kochanku.

    Chwilę później również pozostali pracownicy zaczęli wracać z lunchu. I działo się to, czego się obawiałem. Świadkami incydentu było tak wiele osób, że w tej chwili wszystkie rozmowy współpracowników dotyczyły mnie. Ci, którzy nie wiedzieli, co się wydarzyło, pytali o to innych. Pozwoliłem im rozmawiać, podczas gdy sam zająłem się pracą, udając, że temat ich rozmów wcale mnie nie dotyczy. 

    – Phi King, Phi King! – Okrzyk Guna sprawił, że spojrzałem w górę i ujrzałem wchodzącego do biura właściciela imienia. 

    King usiadł przy swoim biurku, podczas gdy Jade, nie zniżając głosu, dopytywał się: 

    – Gdzie się podziewałeś? Twój przyjaciel wpadł w kłopoty! Wiedziałeś o tym?

    – Poszedłem zapalić za budynkiem i porozmawiać przez telefon z pewną dziewczyną. Kto miał kłopoty?

    – Były chłopak Ai Uea zjawił się tu, żeby go nękać. – Gdy tylko Jade to powiedział, mój kumpel od seksu uniósł lekko brwi i odwrócił się, by na mnie spojrzeć. 

    – Tak, darł gębę przed budynkiem. To było cholernie głośne. Kiedy Mai powiedział mu, że jest chłopakiem Phi Uea, to omal od niego nie zarobił – dodał szybko Gun. 

    Grube brwi ściągnęły się, podczas gdy King zwrócił się do chłopaka, którego imię właśnie padło. 

    – Naprawdę? I co zrobiłeś, Mai?

    – Pozwoliłem ochroniarzom się nim zająć i zabrałem stamtąd Phi Uea.

    – Trzymali się za ręce. Słowo daje, że wyglądali jak najprawdziwsza para – dodał szybko Gun.

    Odwróciłem się, by spojrzeć na Maia i posłałem mu lekki uśmiech.

    – Przepraszam, że powiedziałem mu, że jesteś moim chłopakiem, Mai.

    – Dobrze zrobiłeś, Phi. Ale wygląda na to, że on się nie podda. Całkiem na serio obawiam się, że będzie cię nękać. – Junior wyglądał na wyraźnie zaniepokojonego.

    Potrząsnąłem głową, uśmiechając się niewyraźnie.

    – Dam sobie z tym radę. Nie martw się – odpowiedziałem w sposób, który powinien sprawić, że poczuje ulgę. Miałem szczęście, że umawialiśmy się tylko przez krótki czas, a ja ani razu nie zabrałem go do siebie. Mogłem więc być w pewnym stopniu spokojny, że nie będzie groził mi w moim domu. 

    – Jeśli kiedykolwiek pojawi się ponownie, po prostu zadzwoń na policję – wtrącił się głębokim, niskim głosem King, który przenikliwym spojrzeniem wpatrywał się we mnie intensywniej niż zwykle. Nie wiedziałem, o czym właściwie myśli. Mój problem nie powinien go przecież dotyczyć. A może on naprawdę się o mnie… martwi?

    Gdy tylko o tym pomyślałem, moja klikająca w myszkę dłoń po prostu się zatrzymała. Nagle poczułem ciepło w klatce piersiowej. Nie miałem wielu bliskich mi osób. Nie byłem przyzwyczajony do myśli, że poza Jadem mam kogoś, kto się o mnie troszczy. Nie wiedziałem też, czy on faktycznie tak czuł, a byłoby niezręcznie, gdybym o to zapytał. Tak czy inaczej, byłem jednym z jego przyjaciół, więc jeśli się o mnie martwił, nie byłoby to wcale dziwne.

    – Uea. 

    Gdy zmierzałem po pracy na parking, usłyszałem ochrypły głos wołający moje imię. Odwróciłem się, by pytająco spojrzeć w twarz Kinga, jednocześnie zastanawiając się, co zamierza powiedzieć. Wcześniej, gdy byliśmy sami, zawsze się ze mną droczył, ale skoro ostatnio tego zaniechał, nie miałem pojęcia, co tym razem oznacza niesamowicie spokojne zachowanie, które prezentował już w windzie. Szczególnie, że miał nieco zestresowane spojrzenie.

    – Wracasz od razu do swojego mieszkania?

    – Jeśli nie tam, to dokąd miałbym się udać? – zapytałem, nie rozumiejąc, o co mu chodzi. Gdy usłyszał moje słowa, wyglądał na jeszcze bardziej zaniepokojonego.

    – Twój były może tam na ciebie czekać. Myślę, że on tak łatwo nie zechce wypuścić cię z rąk.

    To stwierdzenie trochę mnie zaskoczyło. Nie spodziewałem się usłyszeć tego akurat z jego ust.

    – On nie wie, gdzie mieszkam. Gdy się umawialiśmy, nigdy nie zabrałem go do swojego mieszkania. Poza tym w południe dostał dość mocno po głowie. Jest synem polityka. Z pewnością nie chce tego ponad miarę rozdmuchać i zaszkodzić ojcu.

    – Jeśli tak istotnie jest, to bardzo dobrze – odpowiedział spokojnie. Ciemne oczy wyglądały teraz na bardziej zrelaksowane, ale jego troskliwy gest sprawił, że znów poczułem dziwny uścisk w sercu. 

    Kingowi najwyraźniej zależało na mnie jako na przyjacielu, ale teraz gdy otwarcie wyraził swoją troskę, nie wiedziałem, jak powinienem zareagować. Nie ufałem mu do tego stopnia co Jade’owi. Dlatego czułem się odrobinę niezręcznie. Kiedyś nieustannie się ze sobą kłóciliśmy i nigdy nie martwiliśmy się o siebie. Nie miałem pojęcia, jak obchodzić się z tym wydaniem Kinga.

    – Uea, czy… ty się go boisz? – zapytał nagle, podchodząc do mnie. Jego oczy wciąż wpatrywały się w moją twarz z wyrazem, którego nie rozpoznawałem.

    – Dlaczego pytasz?

    – Jeśli się boisz, to mogę u ciebie spać. Co o tym myślisz? Oczywiście jeśli tylko zechcesz, żebym zrobił coś więcej, niż spanie, to ja… zawsze jestem gotowy i chętny. Jego przebiegły uśmiech natychmiast zmienił moje uczucie z niezręcznego na zrezygnowane. Ten sam nienasycony King. Westchnąłem głęboko, po czym odwróciłem się do niego plecami i popędziłem do mojego samochodu.

    – Uea, może rozważysz…

    – Tygodniowy kontyngent został już wykorzystany – odezwałem się, nie czekając, aż dokończy zdanie. Otworzyłem drzwi i bez ociągania zająłem miejsce za kierownicą, ale zanim jeszcze zdążyłem je zatrzasnąć, usłyszałem jego śmiech. Wypuściłem powietrze z ust, jednocześnie kręcąc głową. Zawsze myśli o tym samym. Tak naprawdę nigdy nie powinienem był oczekiwać od niego czegoś sensownego. 

    A jeśli chodzi o Phi Poka… Wydawało mi się, że potrafię całkiem trafnie określić, jak się zachowa. Akurat. Uważałem, że umiem ocenić, jacy są moi znajomi i odgadnąć, jak każdy z nich poradzi sobie w konkretnej sytuacji, ale to oczywiste, że w każdej chwili mogło zdarzyć się coś nieoczekiwanego. I to był kolejny raz, gdy coś źle przewidziałem.

    Wmówiłem Kingowi i innym, że po tym, jak ochrona zabrała Phi Poka, będzie tak zawstydzony, że przestanie mnie nękać. Zablokowałem go, odcinając mu każdy sposób, w jaki mógł się ze mną skontaktować. Znałem go nieco i wiedziałem, że to, jak jest postrzegany przez innych, było dla niego ważne, więc nie zaskoczyło mnie, że zniknął z mojego życia. Bez jego namolnej osobistej i wirtualnej prezencji mogłem żyć swoim życiem i czuć się swobodniej.

    Ale to komfortowe uczucie miałem jedynie przez tydzień.

    Zaczął używać numerów innych osób, by do mnie dzwonić, najwidoczniej nie wierząc, że mam nowego chłopaka. Jade poradził mi, żebym zjadł coś z Maiem, zrobił nam wspólne zdjęcie i umieścił je na Instagramie. Był zdania, że taka demonstracja mogłaby przekonać Phi Poka, że Mai i ja jesteśmy prawdziwą parą. Ja jednak nie widziałem konieczności posuwania się aż tak daleko. 

    Nie chciałem angażować młodszego kolegi w większym stopniu, niż już to zrobiłem, tym bardziej, że zastanowiło mnie zachowanie Jade’a. Zacząłem odnosić wrażenie, że mój przyjaciel zbyt dosłownie zinterpretował deklaracje juniora o byciu moim chłopakiem i najwidoczniej wbił sobie do głowy, że Mai mnie lubi. Wyraźnie widziałem, że próbuje spiknąć mnie ze stażystą, i słowo daję, nie miałem pojęcia, jak wpadł na ten absurdalny pomysł. No owszem, wcześniej Mai i ja ledwo utrzymywaliśmy ze sobą kontakt. Teraz zaczęliśmy częściej rozmawiać, szczególnie że poprosił mnie o pomoc przy zdobyciu serca mojego przyjaciela. Nie mogłem, rzecz jasna, wyjawić Jade’owi tematu naszych rozmów i to zapewne wskutek tego zdawał się tak mocno wierzyć we własne przypuszczenia. Poradziłem mu, żeby zapytał o to stażystę, wierząc, że gdy usłyszy to samo zapewnienie z jego ust, to w końcu uwierzy. Mogłem mieć tylko nadzieję, że Mai rozmówi się z Jade’em, zanim będzie za późno.


***


    W środę wieczorem wyszedłem z biura i skierowałem się na parking, by wrócić do domu. Znów pracowałem w nadgodzinach, więc większość pracowników, w tym Jade i Mai, zdążyła już dawno opuścić miejsce pracy. King również pozostał przy biurku, zamierzając nadrobić jakieś zaległości. Dziś nie mieliśmy naszego łóżkowego rendez-vous, więc gdy tylko skończyłem, nie czekając na niego, spakowałem do plecaka swoje rzeczy i wyszedłem z biura. Zwykle parkowałem samochód w podziemnym garażu, ale tego ranka ruch był tak duży, że kiedy dotarłem do biurowca, nie było już tam dla mnie miejsca. Postawiłem więc auto na zewnętrznym parkingu obok budynku, gdzie niestety brakowało czegoś, co mogłoby rzucić jakiś cień i osłonić je przed słońcem.

    Spojrzałem w górę na pociemniałe niebo, na którym dominowały różne odcienie czerwieni, czując niepokój, że wkrótce zacznie padać. Gdyby istotnie się rozpadało, natychmiast utworzyłyby się korki. Wyglądało na to, że nie uda mi się dotrzeć do domu przed 21:00.

    – Skończyłeś nareszcie pracę? Czekam na ciebie już od dłuższego czasu. – Szorstki, znajomy głos wstrzymał moje kroki. Spojrzałem w stronę, z której dochodził, i ujrzałem Phi Poka stojącego w pobliżu mojego auta. Jego twarz przypominała nieruchomą maskę, ale w oczach widać było niezadowolenie. Zacisnąłem pięści z irytacji. King miał rację. Mój były naprawdę nie miał zamiaru tak łatwo mi odpuścić. 

    – Nigdy nie kazałem ci na mnie czekać – odpowiedziałem beznamiętnie, patrząc na Phi Poka, który podszedł i oparł się o mój samochód.

    – Gdzie twój chłopak? Odjechał z kimś innym? – zapytał szyderczo.

    – Co z tobą? – Po prostu stałem w miejscu i nie ruszając się, rozglądałem dookoła. Teren z boku budynku był ślepym zaułkiem, którego ochroniarze nie mogli zobaczyć.

    – Dzieciak, którego przedstawiłeś mi jako swojego chłopaka… No cóż, widziałem, jak jakiś czas temu wsiadał do samochodu z kimś innym. Wyglądał na szczęśliwego.

    Twarz Phi Poka zaczęła się zniekształcać, ukazując wyraźną złość.

    Instynktownie się cofnąłem, ale niestety byłem dużo wolniejszy od mojego eks, który przysunął się i chwycił mnie za ramię, jednocześnie głośno krzycząc.


  – Gdzie ten twój chłopak? Gdzie? Nie ma żadnego mojego następcy, prawda? Tamtego dnia bezczelnie mnie okłamałeś, zgadza się?

    – Nasz związek zakończył się dawno temu. To, czy się z kimś spotykam, czy nie, to już absolutnie nie twoja sprawa – powiedziałem zimno, próbując uwolnić się z jego uścisku, ale zacisnął dłoń tak mocno, że zmarszczyłem twarz z bólu.

    – Ale ja nie chcę, żeby to się skończyło! Po prostu do mnie wróć! Czy to jest aż tak cholernie trudne?

    – Nie chcę cię więcej widzieć! – podniosłem głos. Gdy tylko to usłyszał, jego spojrzenie stało się jeszcze bardziej wściekłe, a ja wyczułem od niego słaby zapach alkoholu.

    – Puść mnie!

    – Nie!

    – Powiedział ci, żebyś puścił. Czy ty, kurwa, jesteś głuchy, czy co? – powiedział powoli i dobitnie znajomy głęboki głos, odciągając ode mnie uwagę Phi Poka. 

    Zamarłem, patrząc na wysokiego faceta, który właśnie wszedł na scenę i zatrzymał się u mojego boku, a potem stanowczo odciągnął ramię napastnika i wkroczył między nas. Na jego przystojnej twarzy widniał słaby uśmiech, ale był to jedynie zimny grymas, w niczym nie przypominający tego flirciarskiego, którym zwykle czarował kobiety. W sercu czułem jeszcze niedawny, lekki strach. 

    Odkąd znałem Kinga, nigdy wcześniej nie widziałem u niego takiego wyrazu twarzy.

    – Nie wtykaj, kurwa, nosa w nie swoje sprawy! To sprawa rodzinna między mężem a żoną! – wykrzyknął głośno Phi Pok, po czym wbił we mnie wzrok. – Uea, wiem, że mnie okłamałeś. Ten dzieciak nie jest twoim chłopakiem, prawda?

    – Tak, masz rację. Ten dzieciak nie jest jego chłopakiem – odpowiedział w moim imieniu King. Mój przyjaciel z korzyściami spojrzał na mnie, po czym jedno z jego silnych ramion owinęło się mocno wokół mojej talii. – Twierdził tak tylko dlatego, że mnie tam nie było. To ja jestem prawdziwym chłopakiem Uea.

    – Nie wierzę ci! Nie...

    Bum!

    Silny cios mężczyzny stojącego obok mnie z zaskakująco głośnym odgłosem wylądował na twarzy Phi Poka. Po prostu zamarłem w szoku, gdy King zbliżył się do mojego leżącego teraz na ziemi, byłego chłopaka i okrutnym tonem wygłosił:

    – Uwierzysz czy nie, to twoja sprawa. Ale ostrzegam cię… Czas rozmów już minął! Przestaniesz naprzykrzać się mojej żonie, czy zaryzykujesz starcie ze mną? 

    – Ty... Myślisz, że się przestraszę?! – Nawet jeśli mój eks to wykrzyczał, w jego głosie wyraźnie usłyszałem drżenie. Usta i nos ciągle jeszcze mu krwawiły. Z przerażeniem cofnął się, gdy King wbił w niego wzrok i zrobił kolejny krok w jego kierunku. Nawet patrząc z tego miejsca, jasno mogłem zobaczyć, że naprawdę trząsł się ze strachu. Nie dziwiło mnie, dlaczego tak się zachowywał. King wyglądał w tej chwili naprawdę przerażająco.

    – Ostrzegam cię po raz ostatni. Odwal się, zanim poczuję się zmuszony zaciągnąć cię na komisariat bądź wysłać wprost na intensywną terapię. – Głos Kinga wyraźnie wskazywał, że jego niewielkie pokłady cierpliwości zaraz się wyczerpią. Phi Pok również musiał to wyczuć, bo z trudem podniósł się z ziemi, po czym pospiesznie wsiadł do swojego samochodu i błyskawicznie odjechał.

    Wokół nas zapanowała absolutna cisza. Mogłem tylko stać w miejscu i patrząc na szerokie plecy mężczyzny, który właśnie mi pomógł, zastanawiać się, co właściwie powinienem powiedzieć. Usłyszałem głęboki wydech, zanim King odwrócił się, by na mnie spojrzeć.

    Jego uważne oczy zmierzyły mnie od stóp do głów, zanim łagodnie zapytał: 

    – Wszystko w porządku, Ai Uea?

    – Tak, nic mi nie jest – odpowiedziałem cicho, odwracając wzrok i unikając jego spojrzenia, podczas gdy on podszedł i chwycił moje ramię. Powoli podciągnął rękaw, by zbadać je wzrokiem.

    – Na twoim ramieniu są siniaki, Ai Uea. Powinienem był mocniej mu przyłożyć.

    – Zagoją się – odpowiedziałem.

    Moje serce, które jeszcze chwilę temu waliło mi w piersi z przerażenia, teraz biło w dziwnym rytmie, a kiedy King lekko pogłaskał siniaki na moich nadgarstkach, wydawało się bić jeszcze mocniej.

    Zacząłem się zastanawiać, dlaczego wali tak głośno i szybko.

    – Skąd się tu wziąłeś? Ty... Nie mówiłeś, że masz do skończenia jakąś pracę? 

    – Na początku myślałem, żeby wyjść, jak skończę, ale nie było to takie pilne, więc zmieniłem zdanie. Dobrze, że przyszedłem w porę, bo inaczej mógłby cię zaciągnąć Bóg wie, gdzie – powiedział wściekły King, patrząc w kierunku, w którym odjechał samochód Phi Poka, zanim spojrzał z powrotem na mnie. – Mówiłem ci przecież, że nie spuści cię z oka.

    – Myślę, że po tym, jak mu właśnie zagroziłeś, nie odważy się już nigdy więcej do mnie zbliżyć. 

    – Dokładnie to samo mówiłeś poprzednim razem – mruknął ciągle jeszcze zestresowany King. 

    Po tych słowach zapadła cisza, zanim mężczyzna przerwał ją słowami: 

    – Proszę, Ai Uea, lepiej będzie, jeśli przez jakiś czas po prostu zostaniesz u mnie. Tylko tydzień. Proszę. Nie bądź teraz sam.

    – To wszystko…

    – Zostaw tu swój samochód. Dzisiaj pojedziemy moim. 

    King odmówił nawet wysłuchania moich argumentów. Pociągnął mnie za ramię i wyglądało na to, że nie zamierza uznać odmowy. Wyraźnie czułem, że jego temperament wciąż buzował, więc bez protestu za nim poszedłem. Szczerze mówiąc, bałem się, że Phi Pok może zdobyć mój adres i nachodzić mnie w domu. Jeśli zostanę u Kinga, nie będę sam. W samochodzie było cicho. King odpalił go, ale nadal nie odjeżdżał. Wpatrywał się przed siebie, jakby próbując dostosować nastrój. Ukradkiem obserwowałem go przez chwilę, po czym postanowiłem łagodnie się odezwać: 

    – W takim razie bardzo ci dziękuję, Ai King.

    – To nic takiego. – Skinął lekko głową, po czym odwrócił się, by w zamyśleniu spojrzeć mi w oczy.

    – Nie powinieneś był umawiać się z kimś takim.

    – Wiem. Źle go oceniłem – przyznałem, czując się zły na samego siebie.

    Myślałem, że znam go wystarczająco dobrze, ale nie spodziewałem się, że osoba, która wyglądała tak uprzejmie na początku znajomości, może okazać się aż takim palantem. 

  – Następnym razem gdy będziesz się z kimś umawiać, obserwuj go długo i uważnie, zanim podejmiesz decyzję. Nie można oceniać książki po okładce. Wielu, którzy na pierwszy rzut oka sprawiają wrażenie aniołów, w rzeczywistości mogą okazać się prawdziwymi diabłami. Jeśli znów zbyt pośpiesznie wejdziesz w związek i wpadniesz w kłopoty, będziesz żałować tak jak teraz.

    Ta długa przestroga zupełnie mnie zaskoczyła. Znałem Kinga od wielu lat i nie miałem pojęcia, że drzemie w nim zrzędliwy staruszek.

    – W takim razie nie może być to również ktoś taki jak ty – powiedziałem, zachowując neutralną twarz. Słuchający spontanicznie wybuchnął śmiechem. Jego zestresowane spojrzenie stało się bardziej zrelaksowane.

    – Jesteś cholernie wredny, Ai Uea. Zdaje się, że ciągle ci to powtarzam. Jak możesz powiedzieć coś takiego komuś, kto właśnie ci pomógł?

    – Pomoc to jedno, a wybór nowego chłopaka to coś zupełnie innego. Za to, że mi pomogłeś, już ci podziękowałem.

    Gdy King to usłyszał, jego bystre oczy zalśniły tak przebiegłym blaskiem, że zacząłem nabierać podejrzeń. Po chwili pochylił się w moją stronę i spojrzał mi w twarz.

    – A co by było, gdybym ci powiedział, że nie chcę od ciebie żadnych podziękowań...

    – A czego chcesz? – Przechyliłem lekko głowę, udając, że nie dociera do mnie ukryte znaczenie tych słów i nie widzę coraz bardziej gorącego spojrzenia. W rzeczywistości wcale nie było trudno odgadnąć, co miał na myśli. Doskonale wiedziałem, czego chce.

    – Ai Uea, możesz…? – wyszeptał. Ciepły oddech muskał bok mojej szyi, gdy przejechał po niej nosem. Jego umięśnione ramiona owinęły się wokół mnie, a ręce z zapałem zaczęły mnie pieścić, zanim gorące, spragnione usta przycisnęły się do moich. Temperatura w samochodzie błyskawicznie wzrosła. Podniosłem ramiona, by objąć go za szyję i bez żadnego sprzeciwu oddawałem pocałunki. Nasze języki bardzo długo ze sobą igrały, zanim oderwałem się, by zaczerpnąć powietrza. 

    – Mój samochód ma przyciemnione szyby. – Głęboki, ochrypły głos wyszeptał te słowa wprost do moich ust. Duża dłoń próbowała odpiąć mój pas, więc natychmiast chwyciłem za nią, by jej w tym przeszkodzić. 

    – Nie ma tu zbyt wiele miejsca. Najpierw wróćmy do ciebie – szepnąłem miękko. Uśmiechnąłem się obiecująco i równocześnie uwodzicielsko, po czym odsunąłem od siebie jego szeroką klatkę.

  Zmiana scenerii mogłaby być niesamowicie podniecająca. Ale nie chciałem uprawiać seksu w samochodzie akurat na naszym firmowym parkingu. Nie czułbym się komfortowo, ryzykując nakrycie przez znających mnie ochroniarzy. King wziął głęboki oddech, jakby próbował odzyskać nad sobą kontrolę i wykrzesać resztki cierpliwości, zanim wyprostował się na fotelu kierowcy.

    – Jeśli chcesz to zrobić, pospieszmy się do domu – powiedziałem z uśmiechem.

    Kilka sekund później samochód szybko wyrwał się z parkingu, ale lejący deszcz niemal sparaliżował i tak już znaczny o tej porze ruch.

    – Co jest, kurwa, nie tak z tymi autami?! – przeklinał King, pozwalając swemu gorącemu temperamentowi wziąć górę nad cierpliwością. Najwidoczniej złościło go to, że czerwone światło świeciło się od wieków i ciągle jeszcze nie zmieniało na zielone. Bezwiednie lekko się uśmiechnąłem, widząc niecierpliwość mojego łóżkowego kumpla. 

    – Uspokój się.

    Rozumiejąc, że płonie, ni stąd, ni zowąd zapragnąłem się z nim zabawić. Położyłem rękę na jego kolanie i pozwoliłem jej pomalutku wspinać się w górę uda, aż dotarła do właściwego miejsca.

  – Chcesz, żebym zatrzymał się na poboczu? – wydusił przez zęby. Zaciśnięte na kierownicy ręce Kinga jeszcze mocniej się napięły, gdy moja dłoń pieściła jego męskość przez materiał spodni. Uśmiechnąłem się. Oczy mi rozbłysły, gdy zauważyłem, że to, co było tam ukryte, zaczęło natychmiast reagować na mój dotyk. Dokładnie w tym momencie światło zmieniło się na zielone. Zerknąłem na oddalające się auto przed nami.

    – Jedź – powiedziałem, podczas gdy moja ręka nadal figlarnie pocierała twardniejącego członka, który rósł, szybko rozpychając się w spodniach. Widziałem, jak ciasne się zrobiły, i słyszałem, jak ciężki i urywany stawał się oddech Kinga. Uśmiechnąłem się szerzej i oblizując wargi, powoli rozpiąłem guzik, rozsunąłem zamek i wsunąłem do środka rękę. Mężczyzna jęknął i głośno wciągnął powietrze. Czerpałem przyjemność z dotykania aksamitnej skóry na twardym jak skała penisie. King warknął coś niskim, gardłowym głosem, a pojazd sprawnie wyrwał do przodu. Zaśmiałem się cichutko, ciesząc się, że udało mi się z nim podroczyć.

    Ale całkiem możliwe, że zbyt ostro go sprowokowałem, ponieważ równie ostro odwdzięczył mi się później w łóżku. 

    – Ai Uea, śpisz? – zapytał King ochryple po tym, jak połowa nocy przeminęła nam na gorącym seksie. Byłem na wpół śpiący ze zmęczenia w wyniku niesamowicie wyczerpującej aktywności. W odpowiedzi zakopałem jedynie twarz w poduszce, czując się cudownie rozleniwiony i zaspokojony. Obok siebie poczułem pustkę, ponieważ leżący do tej pory u mojego boku partner wstał z łóżka. Usłyszałem w oddali jakieś odgłosy, a kilka chwil później moja prawa ręka została uniesiona. Poczułem, jak King nakłada na nią coś chłodnego i delikatnie wciera w skórę. Mdły zapach, który dotarł do mojego nosa, dał mi znać, że to balsam na siniaki.

    Wszystko wokół mnie było niewyraźne i zamglone, ale w tym rozmyciu coś przesiąknęło do mojego umysłu. W chwili, gdy niemal już odpływałem w sen, moje serce poczuło niewytłumaczalne, kojące ciepło.


        Może moje życie nie było już wcale takie złe.



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka/ paszyma



Poprzedni 👈             👉 Następny 



Komentarze

  1. Genialne <3 wracam z uporem maniaka. Dziękuję za tłumaczenie :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. No i jestem tu po raz kolejny ;) <3 Wielkie dzięki EKIPO za tłumaczenie <3

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty