BF – Rozdział 9

 


 Przedwcześnie 


    Nigdy nie byłem zbyt dobry w kontaktach z innymi ludźmi. Byłem introwertykiem, a nawet samotnikiem, który zbudował wokół siebie wysoki mur. Bardzo rzadko rozpoczynałem rozmowę i nie radziłem sobie z prowadzeniem konwersacji z kimś, kogo nie znałem. Wolałem być pozostawiony w spokoju, być sam, zamiast spotykać się z ludźmi, ale w pracy niestety nie można było uniknąć towarzyskich spotkań. W biurze stykałem się ze sporym gronem osób, ale nawet pracując tu już od wielu lat, nadal czułem się niekomfortowo, jeśli musiałem zagaić rozmowę z nowymi kolegami. Każdy z nich pochodzi z innego środowiska, ma inny charakter i inne przyzwyczajenia. Niektórzy byli introwertykami jak ja, ale wielu z nich było towarzyskich. Domyślałem się, że to właśnie te różnice były powodem, dla którego moja firma co roku organizowała zajęcia i imprezy służące przełamywaniu lodów. Chciano zapewne, by poszczególni pracownicy mieli szansę lepiej się poznać i nauczyli harmonijnie współpracować, jak również relaksować, redukując stres związany z pracą.

     Co roku w mojej firmie przygotowywane były dwie główne aktywności. Jedna wyjazdowa, która była benefitem od firmy dla pracowników, a druga to...

    – Ukazał się harmonogram zajęć sportowych. Możesz sprawdzić, do której drużyny należysz. Wywiesiłem go właśnie na tablicy. Jeśli chodzi o kolorowe koszulki dla każdej z drużyn, to rozdam je po południu. Zatem zapraszam do mnie później. Podpisz się imieniem i nazwiskiem i weź swój T-shirt – obwieścił pewnego ranka Phi Bas, gdy napełniałem wodą szklankę w dystrybutorze na tyłach biura. Spojrzałem na tablicę obok i ze znużeniem westchnąłem.

     Już od czasów szkolnych nie lubiłem uczestniczyć w zajęciach sportowych. Jeśli kiedykolwiek istniała minimalna nawet szansa, by się od nich wymówić, zawsze ją wykorzystywałem. Jednak udział w firmowych imprezach miał wpływ na roczną premię, więc bez względu na to, jak bardzo chorowałem na samą myśl o nich, musiałem brać udział dla własnej korzyści. Poza tym w ramach zawodów sportowych odbywało się losowanie, a każda zwycięska drużyna otrzymywała nagrody pieniężne w wysokości kilkuset bahtów. Dlatego, choć było nudno, nie było aż tak źle.

    – Ai Uea, Ai Uea, możesz zrobić zdjęcie? – Z przodu biura dobiegł mnie głos Jade’a. Podniosłem więc telefon i pstryknąłem fotkę ogłoszenia, po czym wróciłem do biurka. Po dotarciu na miejsce ci, którzy siedzieli blisko mnie, natychmiast zebrali się wokół.

    – O, patrz, jesteśmy w jednej drużynie!

    – Jak to się stało, że wy jesteście razem, a ja nie?

    – Phi Bas, jesteś taki podły. Znowu rozdzieliłeś mnie z Phi Kingiem.

– Hej, dziewczyny, pozwólcie mi zobaczyć, w której drużynie jestem. – Phi Fai przepchnęła się przez młodsze koleżanki, zanim pochyliła się nad moim smartfonem, aby rzucić okiem na listę. – Wow, jestem w niebieskiej drużynie. Jade, jesteś ze mną!

    – Och. Jak niefortunnie. Ups! Znaczy… Ale mam szczęście!

    – Jade! Słyszałam to!

    – Phi Fai, możesz poszukać mojego imienia?

    – Nie należysz do żadnej drużyny, Gun. Jesteś *MC, sorry. 

    (* Mistrz Ceremonii, prowadzący)

    – Ech! Co do diabła? Znowu? W zeszłym roku też nie dostałem się do składu! – narzekał Gun, mając kompletnie dość.

    Phi Fai zachichotała, po czym wyrwała mi telefon z ręki, by kontynuować wyczytywanie nazwisk z listy.

    – Phi Bas niebieski. Jade niebieski. King również niebieski. Ach! A dlaczego mój Nong Mai skończył w pomarańczowej drużynie, Phi Bas?! – zawołała głośno pod adresem szefa, który tę listę sporządził, a teraz po prostu siedział uśmiechnięty, zupełnie nie komentując.

     Zazwyczaj przed zajęciami sportowymi pracownicy byli losowo dobierani do drużyn, dzięki czemu mieli szansę poznać ludzi z innych działów. Dlatego nie dziwiło mnie, że wiele osób zostało oddzielonych od swoich kolegów i znalazło się w innych zespołach. Automatycznie spojrzałem na Maia, który patrzył na Jade’a mającego grać we wspólnej drużynie z Fai. W jego oczach wyraźnie widać było smutek, że nie znalazł się w tej samej co mój przyjaciel. 

    – Phi Mongol jest pomarańczowy. Uea ty też jesteś w pomarańczowym teamie. Patrząc na tę listę, mogę z góry powiedzieć, że w tym roku niebieska drużyna zdecydowanie wygra nagrodę dla najlepszego zespołu dopingującego. – Fai oddała mi telefon. 

     Uśmiechnąłem się słabo, nie sprzeciwiając się jej teorii, ponieważ wiedziałem, że to prawda. Każda drużyna dopingująca mająca w składzie Jade’a i Fai miała wygraną niejako w kieszeni. Oboje byli bez wątpienia najlepszymi animatorami w firmie.

    – Uea, Mai jest teraz w twoich rękach. Dobrze się nim opiekuj. – Jade odwrócił się, by mi to powiedzieć po tym, jak tylko inni wrócili do swoich biurek. Na jego twarzy dostrzegłem promienny uśmiech. 

    – Tak.

    – Szkoda, że nie jesteśmy w tej samej drużynie, Phi Jade – powiedział z żalem Mai. Osobnik, którego imię zostało właśnie wymienione, odwrócił się i z uśmiechem poklepał stażystę po ramieniu.

    – Zawsze jesteś ze mną. Dobrze, że czasem się rozdzielamy, dzięki temu będziesz mógł poznać ludzi z innych działów. Poza tym masz w swoim zespole Phi Uea. Nie będziesz sam. Uwierz mi, tego dnia będziesz się dobrze bawić, rozmawiając z nowymi ludźmi, i na pewno o mnie zapomnisz. 

    – Jak możesz tak mówić? Jak miałbym kiedykolwiek o tobie zapomnieć? – Mai zmarszczył brwi, brzmiąc nagle poważnie, ale Jade zdawał się niczego nie wyczuwać, bo zamiast tego odwrócił się, by wykrzyknąć coś do Guna, który wciąż marudził, że nie może wystartować w żadnej dyscyplinie. 

    – Co tu się, do cholery, dzieje? – wypowiedział niskim, ochrypłym głosem King, który właśnie wrócił z toalety i usłyszał ożywione rozmowy.

    – Wywieszono listę nazwisk osób biorących udział w zawodach. A ja tym razem również nie będę mógł wystartować – odpowiedział rozczarowany Gun, podczas gdy jego ręka szybko klikała myszką, gdyż jednocześnie pracował.

    – Jesteś MC, prawda? Co w tym złego? Po prostu siedź i mów. To cię nie zmęczy.

    – Ale ja robię to już od dwóch lat.

    – Tak, tak, przestań marudzić. A ja? w której drużynie jestem?

    – W niebieskiej, ze mną. Mai i Uea są w pomarańczowej – odpowiedział Jade.

    – O! Ach tak? – Rzucił figlarnie King. 

    Gdy tylko odwróciłem krzesło, by na niego popatrzeć, spojrzał mi w oczy i uniósł brwi. – Uea, nie musisz się smucić, że nie jesteś w tej samej drużynie co ja.

    – Nie przejmuj się. Nigdy nie jestem z tego powodu smutny – odpowiedziałem, na co słuchacz zachichotał, po czym usiadł przy swoim biurku, by kontynuować pracę. Chociaż żałowałem, że nie jestem w tej samej drużynie co Jade, to z drugiej strony cieszyłem się, że nie muszę być z Kingiem. Przynajmniej nie będzie przez cały dzień działał mi na nerwy. Naprawdę bardzo mnie to cieszyło. 


     Dni mijały niesamowicie szybko, szczególnie że graficy byli dosłownie zawaleni robotą. Razem z Jadem i Maiem niemal każdego dnia musieliśmy zostawać po godzinach. Dziś rano, gdy się obudziłem i zerknąłem na kalendarz, zorientowałem się, że impreza sportowa odbędzie się pojutrze.

    – King, kiedy zabierzesz swoją koszulkę? – Wpatrywałem się w starannie złożony T-shirt w plastikowej reklamówce leżącej u mnie od dnia, w którym rozdano nam koszulki. King wyszedł właśnie z mojej sypialni z białą koszulą w ręku. Miał już co prawda na sobie długie spodnie, ale jego tors był odsłonięty. 

    – O, tu jest. Myślałem, że mam ją u siebie. – King rzucił szybkie spojrzenie na rzeczy, które u mnie zostawił, jednocześnie się ubierając. 

    – Zabierz ją dziś ze sobą, bo pojutrze będziesz musiał ją założyć.

    – Okej.

    – Skoro powiedziałeś „okej”, to może wziąłbyś ją do samochodu? 

   Spojrzałem w duże lustro, by sprawdzić swój wygląd przed wyjściem do pracy. Nawet jeśli uzgodniliśmy, że nasz związek będzie tylko fizyczny, to przez częste spędzanie razem czasu automatycznie rozmawialiśmy ze sobą więcej niż dotychczas. Zazwyczaj po prostu narzekaliśmy na pracę lub gadaliśmy o sprawach osobistych. Kiedy King był poważny, potrafił prowadzić racjonalną rozmowę, ale zazwyczaj wciąż odrobinę się ze mną droczył, zwłaszcza gdy byliśmy sami. Coraz częściej przed wyjściem do pracy pozwalał sobie uszczypnąć mnie lub przyciągnąć do siebie. Na początku zawsze się wyrywałem, ale ostatnio po prostu zacząłem to ignorować. Zdałem sobie sprawę, że im bardziej reagowałem na jego drażnienie, tym bardziej mu się to podobało i tylko więcej się ze mną droczył.

     Co to za wariat, który ciągle musi mnie zaczepiać? 

    Podniosłem grzebień, żeby przyczesać grzywkę, i kątem oka spostrzegłem, jak King podąża za mną. Na początku myślałem, że wchodzi po coś, czego zapomniał, ale okazało się, że podszedł do mnie od tyłu i obejmując w pasie, przytulił się do moich pleców. 

    Cmok!

    – Wiem! Marudzisz jak moja mama. – Puścił moją talię, swobodnie chwycił swój pasek i zaczął go zakładać. 

    – Nie rób tego – powiedziałem poważnym głosem, marszcząc brwi. 

    – Czego?

    – Nie całuj mojego policzka.

    – Co jest, fuck? Dlaczego jesteś taki nieprzystępny?

    Odetchnąłem ciężko i odwróciłem się, by kontynuować czesanie włosów, a w moim wnętrzu rosła irytacja.

     Przez ponad miesiąc trwania naszego układu całowałem go niezliczoną ilość razy i robiłem o wiele bardziej intymne rzeczy, z których wszystkie służyły wyłącznie zaspokajaniu seksualnych pragnień. Podczas naszych intymnych zbliżeń, przyjmując i oddając pocałunki, nigdy nie czułem się podobnie jak teraz, kiedy jego usta dotknęły mojego policzka. 

      Byłem naprawdę rozdrażniony.

    Nie potrafiłem tak dokładnie nazwać tego, co czuję, i być może to było głównym powodem mojego podenerwowania, ponieważ nie lubiłem rzeczy, których nie potrafiłem jasno zdefiniować. 

  Gdyby ktoś dokładniej się przyjrzał, mógłby spostrzec pewną niezwykłą rzecz: ostatnio King zjawiał się w pracy punktualnie, mniej więcej o tej samej porze co ja. Cóż, oczywiście, spaliśmy nocą w tym samym łóżku i odjeżdżaliśmy spod budynku w tym samym momencie, więc jak mogliśmy nie dotrzeć do biurowca w tym samym czasie? Było to dla Kinga dość niezwykłe, bo jeszcze do niedawna notorycznie się spóźniał. Ponieważ teraz często przyjeżdżaliśmy mniej więcej o tej samej godzinie, martwiłem się, że ktoś może zauważyć, ale na szczęście nikt o tym nie wspomniał. Mogłem więc być spokojny, bo wciąż nikt nie podejrzewał mnie o związek z Kingiem. Ale i tak uważałem, że lepiej być bardziej ostrożnym niż żałować po szkodzie. Może od teraz byłoby lepiej, gdybyśmy nie wchodzili razem do biura? Czy nie powinienem pozwolić Kingowi wypić kawę w kawiarni na dole?

    – Idź przodem. Ja kupię najpierw szklankę herbaty z mlekiem. – Głos Jade’a sprowadził mnie do rzeczywistości, wyrywając z zamyślenia. 

   Była przerwa na lunch. Właśnie skończyliśmy posiłek i byliśmy już w drodze powrotnej do biurowca. Niemogący żyć bez słodyczy Jade pomachał mi i wraz z podążającym za nim jak cień stażystą udał się prosto do niedrogiego sklepu z mleczną herbatą, znajdującego się w pobliżu budynku firmy. 

    – Ai Uea, myślisz, że Jade zdaje sobie sprawę, że Mai go podrywa? – Stojący obok mnie King rozpoczął rozmowę.

    Spojrzałem na plecy juniora, którego imię zostało właśnie wymienione, i ujrzałem, jak mój najlepszy przyjaciel odsuwa jego dłoń przekazującą pieniądze sprzedawcy, zanim udzieliłem odpowiedzi: 

    – Oczywiście, że nie.

    – Biedny Mai. Nie sądzisz?

    Już miałem zamiar otworzyć usta, ale wtedy usłyszałem słodki damski głos wołający moje imię. 

    – Czy to ty, Nong Uea?

    – Och! Dzień dobry, Phi Phrae. – Po przyjrzeniu się jej twarzy, pozdrowiłem zbliżającą się do mnie filigranową kobietę w kolorowej sukience, składając ręce do wai. 

    – Dawno się nie widzieliśmy. Pracujesz w tym budynku, Nong Uea? – Uśmiechając się promiennie, Phi Phrae dotknęła lekko mojego ramienia. Była moją seniorką z grupy na studiach. Dawała korepetycje Jade’owi i mi, kierowała nami, otaczała opieką i o nas dbała. Była jedną z najmilszych osób, jakie kiedykolwiek poznałem. Jednakże od czasu ukończenia przez nią studiów prawie ze sobą nie rozmawialiśmy. Ostatni raz spotkaliśmy się trzy lata temu na jej ślubie. 

    – Tak, Phi Phrae. A ty...?

    – Och, towarzyszę mojemu szefowi na spotkaniu, które odbywało się w tym budynku. Poszłam po filiżankę kawy dla niego przed powrotem do biura. – Podniosła rękę, podczas gdy jej oczy uważnie mnie obserwowały. – Co za zbieg okoliczności. Nie widzieliśmy się przez naprawdę długi czas. Myślę, że wyglądasz bardziej uroczo niż na studiach. Zakładam, że nadal musisz opędzać się od facetów, prawda?

    – Nie, nie bardzo. – Zaśmiałem się miękko. 

    Phi Phrae uśmiechnęła się słodko przed spojrzeniem na stojącego obok mnie Kinga, który wpatrywał się we mnie z ciekawością.

    – A to jest...?

    – Przyjaciel. Pracujemy w tej samej firmie.

    – Mam na imię King. – Jego pełne usta rozciągnęły się w uśmiechu, kiedy czułym tonem się przedstawiał, a bystre oczy rozbłysły tak jak za każdym razem, gdy ujrzał jakąś uroczą dziewczynę.

    Stare nawyki nie umierają łatwo. Gracze są po prostu...

    – Och, nazywam się Phrae. Byłam mentorką Uea na studiach.

    – Miło mi cię poznać.

    – Mi również – odpowiedziała z uśmiechem, zanim zwróciła się ponownie do mnie i z żalem dodała:

    – Tak bardzo chciałabym móc dłużej z tobą porozmawiać, Uea, ale mój szef czeka w samochodzie. Napiszę do ciebie na Line, dobrze?

    – Ok, życzę bezpiecznej jazdy. – Ukłoniłem się uprzejmie.

    Phi Phrae grzecznie się pożegnała i wychodząc, pomachała do mnie ręką. 

    Spojrzałem na osobnika stojącego obok i ujrzałem, że King również patrzył za oddalającą się Phi Phrae.

    – Powstrzymaj to swoje rozmarzone spojrzenie. Ona jest mężatką i nawet ma dziecko.

    – Nie rzucałem na nią żadnych maślanych spojrzeń. Po prostu zwyczajnie na nią patrzyłem. Jesteś do mnie niesamowicie uprzedzony, Ai Uea – powiedział, posyłając mi czarujący uśmiech.

    Słysząc tę wymówkę, przewróciłem oczami, odszedłem w kierunku wind i natychmiast po dotarciu na miejsce nacisnąłem przycisk. Chwilę później drzwi się otworzyły, King również wszedł do środka i podszedł blisko mnie. 

owiedziałeś jej wszystkiego, Uea. – To stwierdzenie pojawiło się zupełnie niespodziewanie i sprawiło, że spojrzałem na niego bez zrozumienia.

    – Co?

  – Powiedziałeś jej, że jesteśmy tylko przyjaciółmi, podczas gdy powinieneś był powiedzieć, że jesteśmy przyjaciółmi, którzy się ze sobą pieprzą. – Przystojna twarz pochyliła się, by żartobliwie wyszeptać mi te słowa do ucha.

    Odetchnąłem głęboko, próbując powstrzymać się od przyłożenia mu kopa, po czym zimnym tonem odparłem:

    – Zamknij się. – Zacisnąłem zęby, odsuwając się od niego, i odwróciłem się w innym kierunku. 

    Obserwujący moją reakcję King delikatnie się zaśmiał.

    – Aha, no tak… Uea, wieczorem nie będę mógł do ciebie przyjść. Gun ma złamane serce, więc poprosił mnie, żebym się z nim napił.

    – Idź, dokąd chcesz – odpowiedziałem, kończąc rozmowę, gdy otworzyły się drzwi windy i inni pasażerowie zaczęli wchodzić do środka. 

     Nie było dla mnie zaskoczeniem, że King zamierzał wyjść do klubu. Fakt, że jego życie było związane z nocnymi lokalami rozrywkowymi, był wszystkim powszechnie znany. Zwykle chodził tam z Gunem, a następnego dnia nasz młodszy kolega szczegółowo opisywał kolejną gorącą partnerkę, którą wyrwał jego senior. Zawsze gdy King spóźniał się do pracy, można było założyć, że poprzedniej nocy balował w klubie i miał za sobą gorący seks z kimś, kogo tam poznał. Minął już ponad miesiąc, od kiedy staliśmy się przyjaciółmi z korzyściami, i wydawało się, że King w ogóle nie bywał w nocnych klubach, ponieważ nigdy nie spóźniał się do pracy, nawet w dni, kiedy nie spędził ze mną poprzedniej nocy. Jak na niego było to naprawdę długo. Domyślałem się, że dzisiaj skończy się jego monogamia. Powiedziałem mu przecież, że jeśli prześpi się z kimś innym, układ „Friends with benefits” zostanie zakończony. 

      Kiedy pomyślałem o tym warunku naszej umowy, moje serce dziwnie zabolało. To była nietypowa mieszanka uczucia ulgi i żalu. Doszedłem do wniosku, że potrafiłem zaakceptować posiadanie kogoś, z kim mogłem zaspokoić swoje seksualne pragnienia. I mimo że czasem byłem zmęczony umawianiem się z kimś takim, to jednak żałowałbym, gdyby nasza relacja się zakończyła, ponieważ King potrafił zaspokoić moje potrzeby. Ale jeśli złamie warunki umowy, nie będę mógł tego tolerować.

      Tak czy inaczej, od początku było jasne, że kiedyś ten związek będzie musiał dobiec końca, a w obliczu skoku w bok nie robiłoby mi różnicy, czy prędzej, czy później. 

     Wszedłem z powrotem do biurowca i usłyszałem, jak jakaś pracownica woła Kinga, mówiąc mu, że ma dla niego przekąski. Zostawiłem go więc z nią samego i wróciłem do biura. Po dotarciu do mojego biurka zobaczyłem na nim szklankę z mleczną herbatą i przyczepioną do niej karteczką. Ktoś musiał się zakraść, żeby znowu coś mi podarować. 

     Westchnąłem zmęczony, odsuwając szklankę na bok, poza mój zasięg, po czym usiadłem i włączyłem ekran komputera, by kontynuować pracę. Kiedy ujrzałem jednego z kolegów wracającego z lunchu, uszczęśliwiłem go, podając herbatę, której i tak nie miałem zamiaru wypić. 

     Zazwyczaj w każdy piątek pracownicy stawali się bardziej zmotywowani, chcąc jak najszybciej uwinąć się z robotą. Jednak ten tydzień był nieco inny niż zwykle, ponieważ kiedy wszedłem do działu w czwartek rano, zobaczyłem, że prawie wszyscy moi koledzy są już przy swoich biurkach, rozmawiając i wesoło przy tym chichocząc. Wszyscy byli dziś tak radośni, ponieważ jutrzejszy dzień był wolny od pracy i zaplanowany na nasze sportowe zawody. Najwidoczniej już dziś poczuli weekend. Dusze towarzystwa – jak Phi Fai i Jade – wyglądały na wyjątkowo aktywne. Ja natomiast, jako że nieszczególnie przepadałem za tym rodzajem aktywności, pomyślałem, że lepiej będzie, jeśli po prostu jak zwykle wezmę się do pracy. 

     Odstawiłem torbę i kawę, rozglądając się po pokoju. Zobaczyłem, że niektóre biurka były jeszcze puste, mimo że prawie wszyscy znaleźli się w firmie wcześniej niż zwykle. Niektórzy wciąż jednak się spóźniali.

    – Czy Phi King i Phi Gun mają dziś wolne? – zapytał miłym głosem Mai, podczas gdy ja patrzyłem na biurko stojące za moimi plecami, przy którym nie było nawet śladu po jego właścicielu.

    Potrząsnąłem głową na znak, że nie wiem. Jade ze zmarszczonymi brwiami również wpatrywał się w puste krzesła obu programistów.

    – Nie sądzę. Żaden z nich nic mi nie napisał. Ale zdaje się, że poszli wczoraj do nocnego klubu, prawda? Domyślam się, że Gun mógł zalać się w trupa, podczas gdy King znalazł sobie towarzystwo na noc i tak długo się pieprzył, że stracił poczucie czasu. Być może dlatego wstał zbyt późno… – wysunął przypuszczenie Jade, jednocześnie pożerając ciasteczka, które ktoś położył wczoraj na moim biurku. 

    Ledwo skończył mówić, do biura wkroczył facet z niechlujnie ułożonymi włosami, o którym przed chwilą była mowa.

    – Dzień dobry wszystkim. – Gun przywitał nas wai, kierując się do swojego biurka, po czym zajmując miejsce, ciężko westchnął. Łatwo można było się domyślić, że spieszył się, by zdążyć na czas.

    – Patrzcie. O wilku mowa. Masz więcej żywotów niż kot.

    – Oczywiście, Phi Jade. Kogoś tak złego jak ja nie tak prędko trafi szlag. Ufff, jest cholernie gorąco – jęknął Gun, wachlując się kołnierzem koszuli. Przyjrzałem mu się dokładniej. Jego długie, rozczochrane włosy wydawały się być nietknięte grzebieniem, jeśli już to co najwyżej przeczesane palcami, a twarz wyraźnie wskazywała na to, że całą noc nie zmrużył oka. 

    – Hej, a co z twoim Phi?

    – Och! Z Phi Kingiem? On jest…

    – Tęsknisz za mną, Jade? Pytasz o mnie już tak wcześnie. 

     Rozweselony senior Guna, wyglądający na takiego, któremu nocna balanga w najmniejszej mierze nie zaszkodzi, dziarsko wszedł do biura. Podniósł brwi, patrząc na mnie, gdy przechodził obok. Gdy tylko spostrzegłem jego doskonały nastrój, nieco się wkurzyłem. Skoro był taki radosny, to musiał mieć za sobą naprawdę niezłą noc.

    – Tak, zastanawiałem się, czy pojawisz się w pracy, czy będziesz się cieszył w niebie – odpowiedział Jade. Mai uśmiechnął się domyślnie, ponieważ zrozumiał przesłanie, podczas gdy ja, ignorując ich rozmowę, zająłem się pracą. Nie miałem ochoty na słuchanie żadnych detali jego zarwanej nocki. 

    Jakie to irytujące!

    – W dupie, a nie w niebie. Słowo „piekło” byłoby w tej sytuacji bardziej odpowiednie. Gun zalał się w trupa i musiałem taszczyć go do domu!

    W głosie mężczyzny wyraźnie słychać było jednoznacznie frustrację i rozbawienie. Palec klikający myszkę nagle się zatrzymał, a moje brwi podjechały w górę ze zdziwienia.

    – Phi King, tak mi przykro. – Gun przeciągnął głos, podczas gdy siedzący obok mnie Jade rzucił: 

    – Och, więc nie miałeś szczęścia ostatniej nocy? Biedaczek. Hahaha! 

    – Nie planowałem mieć z nikim szczęścia. Byłem tam tylko po to, żeby wypić kilka drinków z Gunem – usłyszałem odprężony, znajomy głos.

    Dyskretnie przewróciłem oczami z absolutnym niedowierzaniem, słysząc tę rewelację. 

    – King, nawet gdybyś przysięgał na boga jakiejkolwiek religii, i tak bym ci nie uwierzył. – Jade wypowiedział na głos dokładnie to, co kołatało się w mojej głowie. 

    – To już twoja sprawa, w co chcesz wierzyć – zachichotał zupełnie niezrażony King.

     Ich rozmowa toczyłaby się z pewnością jeszcze dłużej, gdyby nie to, że dokładnie w tym momencie do biura wszedł dyrektor generalny. Wszyscy natychmiast odwrócili głowy z powrotem do swoich komputerów, symulując oddanie pracy. 


      Kiedy dochodziła już prawie jedenasta, leżący na moim biurku telefon zawibrował, informując o przychodzącej wiadomości. Stuknąłem w ekran, by sprawdzić, kto do mnie napisał, i lekko się zdziwiłem.

    [Chcę z tobą porozmawiać. Czekam przy wyjściu pożarowym.]

    Odwróciłem się i ujrzałem puste biurko autora wiadomości. 

    Westchnąłem cicho, szturchnąłem Jade’a, informując go, że idę do toalety, i wyszedłem. Po pchnięciu drzwi na schody zobaczyłem wysokiego faceta z rękami skrzyżowanymi na piersi, który czekając na mnie, opierał się o ścianę.

    – Co jest?

    – Gdzie spotkamy się dziś wieczorem? U mnie czy u ciebie? – zapytał King.

    Odwróciłem głowę, by spojrzeć w głębokie, błyszczące oczy stojącego przede mną mężczyzny. Jego pełne usta ułożone były w lekki uśmiech, gdy zobaczył, że wpatruję się w niego, nie dając żadnej odpowiedzi.

    – Na co się patrzysz?

    – Wczoraj wieczorem... Ty...

    – Nie spałem z nikim – pospieszył z odpowiedzią. – Nie złamałem żadnego warunku naszej umowy. 

   Wyglądało na to, że King domyślił się, co zamierzałem zasugerować, więc mnie uprzedził. Zmarszczyłem lekko brwi, bo trudno było mi uwierzyć w jego zapewnienie.

    – Nie wierzysz mi? Zapytaj Guna, jak grzecznie zachowywałem się ubiegłej nocy. 

    – I wzbudzić tym jego podejrzenia? – Odetchnąłem ciężko, czując, jak powoli ustępuje moja kamienna niewiara w jego słowa. 

    Postanowiłem zaryzykować.

    Sam się sobie dziwiłem, że zdecydowałem się zaufać takiemu graczowi jak on, ale sypiałem z nim już od tak dawna, że miałem nieco lepsze pojęcie o jego zwyczajach. King był prostolinijny i uważał, że nie ma powodu, by kłamać w takiej sprawie. Gdyby chciał się z kimś przespać, powiedziałby mi o tym. 

    Właściwie to dobrze, że nie złamał naszej umowy, bo wciąż potrzebowałem go, by ulżył mojej samotności. Byłoby szkoda, gdybym zmuszony był zakończyć nasz związek już teraz.

    – Uwierz mi. Obiecałem ci, że jeśli to zrobię, nie będę cię okłamywał. – Jakby na potwierdzenie, a raczej, by mnie uspokoić, jego duża dłoń spoczęła miękko na moim ramieniu. 

    – To dobrze, bo nie lubię kłamców – powiedziałem z powagą, ale w łagodnych oczach słuchającego zabłysły iskierki kpiny. Chwilę później przesunął dłoń z ramienia na moją talię. 

    – To znaczy, że jeśli nie będę kłamać, to mnie polubisz, prawda?

    – Gówno prawda. Wracaj do pracy. – Odepchnąłem jego rękę, szykując się w drogę powrotną do biura, ale King chwycił mój nadgarstek.

    – A co z dzisiejszym wieczorem? Gdzie? Mogę przyjść do ciebie?

    – Po co? Jutro musimy uprawiać sport. Dlaczego nie odpoczniesz przed zawodami?

    – No to tym bardziej. Przed czekającymi nas rozgrywkami powinniśmy koniecznie rozgrzać się dziś wieczorem.

    King przysunął się bliżej. Lekki miętowy zapach był teraz bardziej wyczuwalny, podczas gdy silne ramię spoczywające na mojej talii jeszcze ciaśniej mnie objęło. Nieporadnie próbowałem się wywinąć, jednocześnie ostrożnie rozglądając się wokół.

    – Puść! Ktoś może nas zobaczyć.

    – Nikogo tu nie ma – odpowiedział niewzruszony.

    Szarpnąłem się, gdy gorące usta Kinga dotknęły mojej szyi, zanim wspięły się, by delikatnie skubać płatek ucha, w którym po chwili usłyszałem miękki szept: 

    – Spróbujmy czegoś ekscytującego, dobrze? Moglibyśmy wyłączyć światło, a kiedy będzie całkiem ciemno… 

    – Nie!

    Ta wizja sprawiła, że podniecenie, jakie przed chwilą zaczęło mnie zalewać miękką falą, natychmiast zniknęło. Bez ociągania energicznie go odepchnąłem. Mój spanikowany gest na chwilę zupełnie go zaskoczył. Zacisnąłem mocno pięści, by opanować wzburzenie i nadać głosowi normalny ton, po czym powiedziałem: 

    – Wracam do pracy. A odnośnie dzisiejszego wieczoru jeszcze porozmawiamy. – Natychmiast pośpieszyłem do biura. 

    Kiedy pomyślałem o swojej reakcji, mogłem jedynie w myślach się nad sobą użalać. Nieważne jak długo to trwało, niektóre blizny po prostu nie mogły się zagoić.

     Odkąd zawarliśmy umowę, tak długo, jak King nie przekraczał limitu trzech razy w tygodniu, nigdy nie odmawiałem mu, gdy prosił o przyjście do mnie. Jednak właśnie po raz pierwszy poczułem, że poważnie się pomyliłem, nie zakazując mu wizyty.

     Dlaczego? Bo nie pozwolił mi się wyspać!

    W pomarańczowej koszulce, spodenkach i trampkach, wyglądając inaczej niż na co dzień, wysiadłem z samochodu, kręcąc lekko głową, by pozbyć się senności, która nie opuszczała mnie od momentu przebudzenia. Nie miałem pojęcia, jak bardzo King będzie napalony... No wiecie... Bardziej niż zwykle. Zanim pozwolił mi zasnąć, była już prawie druga w nocy, a musiałem przecież wstać o wpół do piątej, żeby wziąć prysznic i się zebrać. Tak więc byłem teraz tak niewyspany, że moje oczy w każdej chwili groziły zamknięciem. Nie miałem ochoty ruszyć nawet palcem, a co dopiero brać udział w wielogodzinnych aktywnościach. 

     Tak! To był poważny błąd. Nie powinienem był zbyt pochopnie wyrażać zgody na to, żeby do mnie przyszedł. 

    Odwróciłem się, by spojrzeć z niezadowoleniem na właściciela czarnej hondy civic, która zaparkowana była obok mojego samochodu. Powód mojego niewyspania spojrzał mi w oczy, a gdy tylko zauważył moje zezowate spojrzenie, uśmiechnął się ciepło, ale z ewidentnym rozbawieniem.

    – O rany! Jak ty na mnie patrzysz. O co pan się tak na mnie z samego rana wścieka, panie Anon? – zapytał, zmierzając w moją stronę. 

    King normalnie nie nosił T-shirtów, ale dzisiaj dopasowana niebieska koszulka podkreślała jego doskonale wyrzeźbioną klatkę piersiową, szerokie barki i umięśnione ramiona. Gdyby to był normalny dzień, z pewnością podziwiałbym ten widok, ale w tej chwili nie byłem w nastroju do delektowania się nim, nawet mając przed oczami tak niesamowitą sylwetkę. 

    – Nie odpowiadasz. Jesteś rozdrażniony tym, że się nie wyspałeś? No cóż, widziałem, że nadal jesteś twardy, więc…

    – Zamknij się. – Spiorunowałem go wzrokiem. Gdy zorientował się, że jestem naprawdę zły, podniósł ręce na znak, że się poddaje.

     Westchnąłem ciężko, naciskając przycisk na kluczyku, by zablokować auto, i poszedłem prosto do sali gimnastycznej, podczas gdy King deptał mi po piętach. Nasza firma jak co roku wynajęła salę prywatnego uniwersytetu, by zorganizować w niej firmowe rozgrywki. Wyglądało na to, że nasz szef przyjaźni się z właścicielem uczelni, więc pozwolono nam korzystać z niej w dzień powszedni w ramach specjalnej przysługi.

    – Uea, startujesz w jakiejś dyscyplinie? – King postawił kilka długich kroków, by mnie dogonić. 

    – Tylko w wyścigu z przeszkodami. Z Maiem – odpowiedziałem. 

    Właściwie gdybym miał wybór, w ogóle nie brałbym w tym udziału, ale ponieważ Phi Bas nagabywał, więc zgodziłem się wystartować, żeby przestał mnie dręczyć.

    – Tak, ja też. Z Jadem. Są trzy pary, prawda? Nie wiem, czy będę z tobą rywalizować – powiedział King zaintrygowanym głosem. – Ale jeśli staniemy przeciwko sobie, muszę cię z góry przeprosić. Wygląda na to, że moja drużyna wygra.

    – Co, do cholery, daje ci taką pewność siebie?

    – Może to, że ilekroć biorę udział w jakiejkolwiek grze, nigdy nie przegrywam. – Jego bystre oczy zaiskrzyły się przebiegłym blaskiem na krótką chwilę, a potem kontynuował zrelaksowanym tonem: – Tym razem prawdopodobnie również wygram.

    – Kto wie… – Z obojętną miną udzieliłem odpowiedzi.

    King uśmiechnął się, kładąc ciężką rękę na moim ramieniu.

    – Racja. Poczekamy, zobaczymy. Chodźmy więc. Rywalizujmy ze sobą, panie Anon.

    – Puść. – Odepchnąłem jego ramię i popędziłem do sali gimnastycznej.

    Irytujący śmiech, który mnie dobiegł, sprawił, że mlasnąłem zmęczonym językiem. Gdy jednak przypomniałem sobie, że jesteśmy dziś w różnych drużynach, zdecydowanie mi ulżyło.

     Fakt, że nie będziemy dziś zbyt blisko, był całkiem dobrą rzeczą. Przynajmniej nikt nie będzie przez cały dzień działał mi na nerwy.



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma


'

Poprzedni 👈             👉 Następny



Komentarze

Popularne posty