BF – Rozdział 12

  




Więź [18+]


    Przez cały tydzień mieszkałem w apartamencie Kinga, by nie dać Phi Pokowi okazji, aby mógł się do mnie zbliżyć czy ponownie mi grozić. Przez ten czas nie wydarzyło się jednak nic nadzwyczajnego. W dniu, w którym mój eks zjawił się na parkingu, by po raz kolejny mnie nękać, i oberwał po pysku od Kinga, widziałem go po raz ostatni. Potem już mnie nie niepokoił. Nie dzwonił, nie śledził ani nigdzie na mnie nie czekał. Wyglądało na to, że zrozumiał lekcję. Dlatego po upływie tygodnia zakomunikowałem Kingowi, że wracam do siebie. Jednym z powodów było to, że nie chciałem zbytnio ingerować w jego prywatną przestrzeń.

    Co do innego...

    – Naprawdę wracasz dziś do siebie? A co, jeśli czekał, aż przestaniesz być ostrożny, zanim znów zacznie cię nękać? Możesz zostać jeszcze tydzień. Dla mnie to nic wielkiego.

    Ręka rozmówcy głaskała mój tyłek, gdy czesałem włosy przed dużym lustrem w sypialni, przygotowując się do wyjścia do pracy. Potrząsnąłem głową, jednocześnie mrużąc oczy i wpatrując się z lekką irytacją w owiniętego wyłącznie w ręcznik Kinga, który pieścił mnie, nie wykazując najmniejszych oznak, że ma zamiar się ubrać. 

    To przez jego zachowanie chciałem jak najszybciej wrócić do siebie. Był tak cholernie nienasycony! Umówiliśmy się przecież, że będziemy uprawiać seks nie częściej niż trzy dni w tygodniu. Ale teraz… Kiedy byłem zmuszony u niego nocować, mój gospodarz żądał ode mnie opłat za wynajem, każąc płacić sobie seksem, i bez najmniejszych skrupułów podwyższył ustalony wcześniej limit. Na dodatek bardzo umiejętnie potrafił omotać mnie grą wstępną. Więc za każdym razem, kiedy odzyskiwałem pełną świadomość, zaczynałem odczuwać, że to trochę za często.

    Nie powiedziałem mu o tym jeszcze, ale zamierzałem poprosić, by w następnych dniach do mnie nie przychodził. Tygodniowy celibat przecież go nie zabije, prawda?

    – Wracam dzisiaj. On na pewno się już nie zjawi. Ubierz się, proszę, Ai King. Dochodzi już prawie siódma. – Ponagliłem go do pośpiechu, zanim po raz trzeci w tym miesiącu spóźnimy się do pracy. Na jego twarzy odbiło się bezbrzeżne znudzenie. 

    – W piątki zawsze czuję się leniwy. Czy mogę wziąć urlop?

    – Nie! Dzisiaj przecież impreza pożegnalna Maia.

    Odsunąłem się, by uniknąć ręki właściciela mieszkania, którą miał zamiar złapać mnie w talii. Poszedłem po mój pasek, a po założeniu go udałem się do salonu, by poczekać na Kinga.

    Po odbyciu niemal czteromiesięcznego stażu przyszły tydzień będzie ostatnim Maia w naszej firmie. Dział IT przestrzegał tradycji urządzania imprezy pożegnalnej dla każdego stażysty. Wiele osób namawiało Maia, by po ukończeniu studiów postarał się o stałe zatrudnienie u nas, ale Jade i ja byliśmy zdania, że dla takiego talentu jak on lepsza będzie praca w dużej firmie. Miał wtedy większe szanse na rozwój zawodowy, zamiast utknąć w tak niewielkim biznesie jak nasz. Spojrzałem na właściciela biurka obok, który był mentorem Maia, a w tej chwili wpatrywał się bezmyślnie w ekran komputera i – zamiast pracować – nie robił absolutnie nic. Przez ostatni tydzień mój przyjaciel zdawał się mówić o wiele mniej niż zwykle, a między nim i jego młodym podopiecznym wytworzyła się jakaś niezręczna atmosfera, której wcześniej nie było.

    Któregoś dnia Mai poprosił mnie o radę. Powiedział wtedy, że wyznał Jade’owi swoje uczucia, ale ten, zamiast udzielić mu odpowiedzi, zaczął stosować uniki. Pocieszyłem go, że mój przyjaciel może potrzebować trochę czasu na przemyślenia, ponieważ z wiekiem spotykanie się z kimś nie jest już tylko chwilową zabawą i nie podejmuje się takich decyzji zbyt impulsywnie. Mai był jeszcze młody i wciąż miał wiele okazji, żeby poznać mnóstwo innych osób, ale ktoś w naszym wieku nie chciał już marnować czasu na powierzchowne związki. No… Może z wyjątkiem Kinga, bo on wciąż wydawał się cieszyć swoim samotnym, niczym nieskrępowanym życiem. Co do Jade’a, to domyślałem się, że potrzebuje teraz trochę czasu dla siebie, ale przyznam, że nie widziałem, by kiedykolwiek ten z reguły wesoły mężczyzna był tak ponury. Około południa, po tym jak skończyliśmy spotkanie, postanowiłem więc zatrzymać go w sali konferencyjnej, żeby zamienić z nim kilka słów.

    – Co jest ostatnio z tobą nie tak? Wydajesz się taki wycofany – zapytałem.

    Słuchacz wyglądał na nieco oszołomionego, zanim sucho się roześmiał.

    – Czy istnieje we mnie coś, czego nie potrafisz odczytać?

    – Po prostu łatwo cię przejrzeć, Ai Jade. Twoja twarz wyraźnie wskazuje, że jest coś, co cię nurtuje. 

    – Czyżby? – wymamrotał, wyglądając przy tym na wyczerpanego.

    Wpatrywałem się w niego przez chwilę, zanim zapytałem: 

    – Co cię gryzie?

    Jade otworzył oczy i pogapił się w sufit, po czym wymamrotał:

    – Ta rzecz... o którą kazałeś mi zapytać Maia. No wiesz… Kogo on naprawdę lubi. No i zapytałem.

    – Mhm.

    – I on… powiedział, że lubi mnie.

    No cóż, uff. Wszyscy w firmie już dawno o tym wiedzą. 

    – I?

    – Ale przez ostatnie kilka dni wydaje się... utrzymywać pewien dystans.

  – Owszem, też odnoszę takie wrażenie – potwierdziłem, bo trzeba by być ślepym, żeby tego nie zauważyć.

    Jade wyglądał na jeszcze bardziej przygnębionego. Domyśliłem się, że może sam nie zdawał sobie jeszcze sprawy, że tak bardzo zależy mu na Maiu.

    – Jak myślisz, co jest z nim nie tak? Czy zrobiłem coś złego?

    – Masz na myśli po tym, jak wyznał ci uczucia?

    – Wiesz, odrobinę się spiąłem, kiedy powiedział mi, że to właśnie mnie lubi, a było wiele do przemyślenia, więc nie rozmawiałem z nim na ten temat. A później on nagle… zamilkł.

    – Musiał pomyśleć, że go nie lubisz.

    – Naprawdę? Raczej nie. Nic takiego przecież nie powiedziałem. Dlaczego miałby tak pomyśleć?

    – Właśnie dlatego. Bo nic nie powiedziałeś. Mógł przecież tak to zrozumieć. Wyobraź sobie, że otwierasz przed kimś serce, a ten ktoś milczy i próbuje cię unikać. Jak byś się czuł?

    Po usłyszeniu mojego wyjaśnienia Jade sprawiał wrażenie wyraźnie zaskoczonego. Trzeba przyznać, że był dość powolny, jeśli chodziło o romanse, ponieważ nie spotkało go dotąd jeszcze nic znaczącego. Mógł istotnie nie zdawać sobie sprawy z tego, że jego milczenie właśnie w ten sposób zostanie zinterpretowane. 

    – Ale ja... lubię go.

    – A skąd on ma o tym wiedzieć? Być może stracił pewność siebie. Musiał myśleć, że go nie lubisz, choć jak rozumiem, pozostawiłeś go bez odpowiedzi, żeby chronić swoje uczucia. Ale chronić to jedno, a ukrywać to drugie.

    – Aha… – Jade zwiesił głowę.

    Wstałem z krzesła, podszedłem do niego i pokrzepiająco poklepałem po ramieniu.

    – Chodźmy coś zjeść. Pewnie zrobił się już niezły tłok. A co do Maia… Pospiesz się i powiedz mu, co czujesz, zanim stanie się jeszcze bardziej ponury – poradziłem.

    Przyjaciel posłusznie skinął głową, a ja pieszczotliwie pogłaskałem jego puszyste włosy. Mimo że byliśmy w tym samym wieku, często czułem się przy nim jak starszy brat. Po zakończonej rozmowie wyszliśmy na zewnątrz, żeby wspólnie coś zjeść.

    Wcześniej niekomfortową atmosferę podczas lunchu tworzyliśmy King i ja, bo jeszcze do niedawna nie potrafiliśmy porozumiewać się bez skakania sobie do oczu. Ostatnio nasz świat został jednak wywrócony do góry nogami, szczególnie po incydencie z Phi Pokiem. Dzisiaj mój kumpel od seksu i ja ukradkiem wymownie patrzyliśmy sobie w oczy, obserwując pozostałą dwójkę. Mai w absolutnej ciszy jadł posiłek, podczas gdy Jade czuł się wyraźnie niezręcznie i nieustannie gapił się na młodego stażystę. Kto by pomyślał, że tym razem ponura atmosfera będzie pochodzić od tej dwójki?

    – Więc co jest nie tak z Jadem? – szepnął King, gdy wracaliśmy do biura po zjedzeniu lunchu. 

    Spojrzałem na wysokiego juniora idącego przed nami bez mojego przyjaciela u boku, gdyż ten nagle został wezwany do biura. 

    – Ostatnio intensywnie rozmyślał, nie potrafiąc ogarnąć, dlaczego Mai nie rozmawia z nim tak często jak kiedyś. Ale bez obaw, rozjaśniłem mu w głowie.

    – Nie wiedział? Jest z nim gorzej, niż myślałem. – King zaśmiał się miękko, zanim odwrócił się, by spojrzeć za siebie. Gdy zobaczył, że nikt za nami nie idzie, odwrócił się z powrotem, by obdarzyć mnie zalotnym spojrzeniem.

    – Jade jest powolny, ale ja w przeciwieństwie do niego bardzo szybko się uczę.

    – Twoja ręka wydaje się być jeszcze szybsza od głowy – odszepnąłem, czując, jak jego dłoń klepnęła mnie w tyłek. Mój kumpel od seksu uśmiechnął się przebiegle, na co ja natychmiast przyspieszyłem kroku, by się od niego oddalić. 

    Odetchnąłem głęboko, starając się zachować niewzruszoną twarz, podczas gdy serce głośno waliło mi w piersi. Ten stan zaczął się w dniu, w którym King obronił mnie przed Phi Pokiem. Kiedy zachował się wtedy wobec mnie tak zaborczo, szukałem wymówek, by oszukać samego siebie, udając, że to tylko gra mająca chronić mnie przed byłym chłopakiem. A kiedy moje serce drżało, wmawiałem sobie, że to z szoku po przeżytych emocjach. Jednak kiedy King nałożył balsam na moje ramię, nie mogłem już temu zaprzeczać. Czułem się bardzo, bardzo dobrze z tym, co zrobił.

    Może to z powodu mojej samotności lub dlatego, że nikt nigdy nie troszczył się o mnie tak bardzo jak on. Moje serce zmieniało w jego pobliżu rytm, ale przekonywałem sam siebie, że nadal mogę to kontrolować i powstrzymać się przed przekroczeniem granicy. Przecież wiele razy czułem się podobnie w stosunku do innych mężczyzn, którzy pojawiali się w moim życiu. Zazwyczaj niedługo potem zdawałem sobie sprawę, że to tylko chwilowe zawirowanie emocji. Właściwie wcale nie lubiłem ich tak bardzo, bo szybko o nich zapominałem. Tym razem skończyłoby się zapewne tak samo jak poprzednio.

    Niemniej jednak...

    Spojrzałem na mężczyznę, który czekając obok mnie na windę, z uśmiechem rozmawiał z młodszym kolegą z działu marketingu. Wcześniej, gdy patrzyłem na twarz Kinga, zawsze czułem się zirytowany. Później zacząłem odczuwać obojętność, ale teraz… Teraz się martwiłem, ponieważ obejmując wzrokiem mojego kumpla od seksu, czułem, że coś wyraźnie zaczęło zaprzątać mój umysł. Minęły trzy miesiące, odkąd zawarliśmy naszą umowę, i był to pierwszy raz, kiedy poczułem prawdziwe niebezpieczeństwo igrania z ludzkimi emocjami.


    W piątkowe popołudnie większość pracowników bardziej relaksująco wykonywała swoje obowiązki. Ale ten piątek był inny. Miałem mnóstwo roboty do skończenia, podobnie zresztą jak Jade, który nie odrywał wzroku od ekranu komputera, ponieważ szef zażądał od niego wprowadzenia wielu zmian. Kiedy więc podniosłem wzrok znad monitora, spostrzegłem, że już dawno nadszedł czas, by wyjść z pracy. Po wyłączeniu komputera i włożeniu swoich rzeczy do torby pojechałem z dwoma młodszymi kolegami z działu do restauracji, w której odbywała się impreza pożegnalna Maia. Gdy dotarliśmy na miejsce, pozostali zamówili jedzenie i wstali, by głośno śpiewać przed salą, podczas gdy ja ciągle jadłem.

    – Piwo? – Jade podał mi butelkę.

    Spojrzałem niechętnie na brązowe szkło, po czym potrząsnąłem głową, odrzucając ofiarowany mi alkohol. Zamiast tego odwróciłem się, by wziąć butelkę gazowanego napoju i napełniłem nim szklankę. 

  Wyraźnie pamiętałem, jak po wlaniu w siebie morza alkoholu na poprzedniej imprezie straciłem przytomność, a później sam doprowadziłem do tego, że wpadłem w kłopoty. Nadal nie chciałem o tym myśleć. Co prawda w wyniku tego incydentu King i ja zostaliśmy przyjaciółmi z korzyściami, ale tamto wydarzenie było błędem. Gdybym mógł cofnąć czas, zrobiłbym wszystko, by temu zapobiec.

    Siedziałem teraz, popijając bezalkoholowe napoje jako jedyny pośród raczących się procentami kolegów, którzy nie żałowali sobie ani wyskokowych trunków, ani głośnej zabawy. Phi Fai namawiała siedzącego obok Kinga stażystę, by na pożegnanie zaśpiewał jakąś fajną piosenkę. W końcu zgodził się wyjść przed salę. Smutna melodia, którą wybrał, sprawiła, że odwróciłem głowę, by spojrzeć na siedzącego obok mnie Jade’a. Mój przyjaciel wyglądał na zestresowanego i wyraźnie widać było, że się nad czymś zastanawia. Po zakończeniu piosenki Mai oddał mikrofon seniorce i wrócił do stolika. Spojrzałem na przyjaciela i ujrzałem, że ten zaczyna coś mówić do stażysty. Niestety, chwilę później wyjął telefon z kieszeni spodni, po czym wyszedł z sali, by porozmawiać na osobności.

– Spokojnie, spokojnie, bo zalejesz się w trupa!

    King wyrwał szklankę z ręki młodszego kolegi, który od powrotu do stolika wychylał drinki jeden za drugim. Mai natychmiast odebrał mu szklankę i jednym haustem wypił jej zawartość. Po raz pierwszy, odkąd go poznałem, Mai zachowywał się jak uparty dzieciak. 

    – Co za nieposłuszny bachor! Co, do cholery, jest z tobą nie tak, Mai? Masz złamane serce? – chciał wiedzieć King.

    Podszedłem do juniora i cicho zapytałem: 

    – Czy Jade nic ci nie powiedział?

    – Nie, nic nie mówił – padła smutna odpowiedź Maia, który z nieruchomą twarzą mieszał kolejnego drinka. 

    – Na co on czeka?! Na jakąś pieprzoną ceremonię otwarcia oczu, czy co? – wymamrotał gniewnie King, któremu samopoczucie juniora najwyraźniej leżało na sercu. 

    – Może nie chciał powiedzieć czegoś, co zrani moje uczucia.

    – To nie to – zaprzeczyłem. 

    Mai uśmiechnął się gorzko, mówiąc:

    – Milczenie jest formą odpowiedzi, czyż nie?

  Siedziałem nieruchomo, bez słowa patrząc na chłopaka, którego bardzo bolało serce i który wlewanym w siebie alkoholem próbował ten ból uśmierzyć. I bez względu na to, jak mocno King i ja próbowaliśmy go powstrzymać, nie wydawał się być podatny na żadne argumenty. Jedyne więc, co nam pozostało, to czekać, aż Jade wróci i sam wyjaśni sprawę.

    – Pijesz dziś tylko pepsi?

    Po uświadomieniu sobie, że powstrzymywanie juniora przed piciem jest bezowocne, King pozwolił mu kontynuować i zamiast tego odwrócił się, by porozmawiać ze mną. Jego bystre oczy wpatrywały się w szklankę w mojej ręce, zanim przebiegle się uśmiechnął.

    – Nie napijesz się nawet łyka piwa? A może przypomniało ci się to, co wydarzyło się po poprzedniej imprezie?

    – Spierdalaj – warknąłem z irytacją. Nie miałem zamiaru przyznać się, że to właśnie było powodem mojej obecnej abstynencji. 

    King wybuchnął śmiechem, kiedy zobaczył rozdrażnione spojrzenie moich oczu, ale kilka sekund później to ja się roześmiałem. Ciągle jeszcze pogodny facet nałożył na łyżkę smażone w głębokim tłuszczu rybne ciastko, włożył je do ust i zakrztusił się, w wyniku czego jego twarz stała się czerwona.

    – Masz. – Uśmiechnąłem się, podając mu szklankę. King przepłukał gardło całą znajdującą się w niej wodą, po czym rzucił mi spojrzenie, które sprawiło, że poczułem się dziwnie nieswojo.

    Jego wzrok wydawał się... niezwykle łagodny i czuły.

    – Na co się patrzysz?

    – To pierwszy raz...

    – …?

    – Uśmiechnąłeś się i z najprawdziwszym rozbawieniem na mnie patrzysz.

    – …

    Odwróciłem się, by uniknąć jego spojrzenia. Jakby się tak zastanowić, to to, co właśnie powiedział, jak najbardziej mogło być prawdą. Istotnie, wcześniej prawie się nie uśmiechałem. Fakt, że jeszcze do niedawna nie dogadywałem się z nim zbyt dobrze, był przyczyną tego, że zazwyczaj krzywo na niego patrzyłem, ewentualnie podczas rozmowy zachowywałem niewzruszone oblicze. 

    Nigdy nie sądziłem, że King jest tak spostrzegawczy.

    Mężczyzna w milczeniu wznowił picie piwa, podczas gdy ja wciąż skubałem jedzenie na talerzu. Przyglądałem się radośnie śpiewającym kolegom i obserwowałem też Maia, który od czasu do czasu zaczynał się kołysać. Po dłuższej chwili do sali imprezowej wrócił Jade, a gdy zobaczył, że Mai siedzi ze spuszczoną głową i zamkniętymi oczami, jego własne szeroko się otworzyły. 

    – Twój chłopak jest całkowicie zalany. Po prostu pił i pił jak facet, któremu ktoś złamał serce – precyzyjnie trafił w Jade’a King, wskazując głową na siedzącego obok stażystę. Gdy tylko pochwycił pełne nagany spojrzenie przyjaciela, szybko zaczął się bronić.

    – Nie patrz na mnie w ten sposób. Próbowałem go powstrzymać, ale nie słuchał. Jest już prawie dziewiąta. Lepiej będzie, jeśli zabierzesz go do domu. 

    Jade westchnął głęboko, podszedł do Maia, chwycił jego ramię, by założyć je sobie na szyję i uniósł go w górę. 

    – Dobrze, dobrze. W takim razie już się zbieram. Wy również bezpiecznie wracajcie do domu.

    – Dziękujemy. Ty też, Jade. I nie rozbij gdzieś po drodze samochodu Maia. Opłata za naprawę jest cholernie wysoka – zażartował King.

    Uśmiechnąłem się lekko, gdy zobaczyłem, jak w odpowiedzi Jade kopie go w nogę. Chwilę później dobiegł do nas serdeczny śmiech kolegów, którzy radośnie śpiewali piosenki przed salą.

    Przez dłuższą chwilę obserwowałem te popisy, popijając gazowaną wodę, a gdy podniosłem nadgarstek, spostrzegłem, że zegarek wskazuje już dziewiątą trzydzieści. Prawdopodobnie nadszedł czas, by w końcu wrócić do domu.

    – Pójdę już – zwróciłem się do Kinga, który siedział obok mnie, po czym złożyłem ręce, by pożegnać starszych kolegów. Nagle zauważyłem, że King również zaczął się żegnać i szybko mnie dogonił. Ściągnąłem brwi, ale powstrzymałem cisnące mi się na usta pytanie, dopóki obaj nie znaleźliśmy się na zewnątrz.

    – Dlaczego za mną idziesz?

    – Czy mogę wrócić do domu twoim samochodem?

    – A co z twoim?

    – Po prostu zostawię go tutaj i wrócę jutro, żeby go odebrać. Jestem pijany. Nie mogę w tym stanie prowadzić – wyjaśnił, widząc moje sceptyczne spojrzenie.

    Omiotłem go wzrokiem od stóp do głów, próbując oszacować jego stan. Prawdą było, że wypił sporo piwa, ale absolutnie nie wyglądał na tak pijanego. Jego oczy nie przejawiały żadnych oznak alkoholowego upojenia i nadal były tak samo bystre jak zawsze. 

    – Nie jesteś pijany.

    – Ale wychyliłem mnóstwo szklanek piwa. Jeśli w drodze do domu wpadnę na punkt kontroli alkoholowej, będę miał kłopoty.

    – Twój poziom alkoholu z pewnością nie przekracza limitu – protestowałem.

    King uniósł brwi z naganą, wyraźnie ganiąc mnie za namawianie go do prowadzenia po pijaku, a następnie zakomunikował: 

    – Istnieje kampania przeciwko prowadzeniu samochodu w stanie nietrzeźwym, a ty chcesz, żebym usiadł za kółkiem? Nie mogę tego zrobić, prawda? Powinieneś być bardziej odpowiedzialny społecznie, panie Anon.

    – Dobrze, dobrze, podwiozę cię do domu – uciąłem rozmowę i przyspieszyłem kroku, zmierzając do samochodu, ale niemal natychmiast dobiegł mnie jego głos:

    – Nie musisz. To strata czasu. Po prostu pojedźmy do ciebie. 

    Te słowa sprawiły, że odwróciłem się w jego kierunku i automatycznie się zmarszczyłem.

    – Dlaczego miałbyś spać u mnie?

    – Żebyś nie musiał jeździć tam i z powrotem.

    – Ale…

    – Panie Anon, pozwoliłem ci spać u siebie przez cały tydzień, a ty nie zamierzasz udzielić mi gościny na jedną noc? Czy ty nie jesteś zbyt wredny?

    Jego wypowiedziana skrzywdzonym głosem skarga wyraźnie kontrastowała z przebiegłym spojrzeniem oczu. Przewróciłem własnymi, zastanawiając się, czy on na serio uważa, że nie potrafię przejrzeć jego myśli? Było dla mnie jasne, że udaje pijanego, żeby wkręcić się do mnie na noc. 

    Musiał mieć na coś nadzieję.

    – Ale będziesz tylko grzecznie spał, dobrze? – zaznaczyłem natychmiast. Czułem się już zmęczony i naprawdę nie byłem w nastroju do żadnych gierek.

    King uniósł lekko brwi, zanim śmiejąc się, odpowiedział: 

    – Dobrze, jestem dziś senny. Obiecuję, że będę po prostu spał.

    – Och, w takim razie dobrze.

    – A co będzie jutro, to zobaczymy. – Spojrzał na mnie z obietnicą w oczach. 

    Potrząsnąłem głową, nie zamierzając się kłócić i odsunąłem się, by odblokować samochód.

    Wyraźnie mogłem usłyszeć, jak irytująco gwiżdże za moimi plecami. Oddychałem głęboko, zerkając na niego z naganą w oczach, gdy otwierał drzwi po stronie pasażera, podczas gdy w myślach nie pożałowałem sobie bluzgów. 

    Czy twój mózg mógłby choć na sekundę przestać myśleć wyłącznie o seksie, ty cholerny zboczeńcu? 

    W końcu nie pozostało mi nic innego jak zabrać do siebie alkoholowego symulanta. Muszę przyznać, że całą noc dotrzymywał obietnicy, że będzie tylko spał, i ani razu nie próbował się do mnie dobierać. Natomiast rano zamierzał przekonać mnie do bardziej intymnych działań. Ponieważ jednak miałem wystarczająco silną wolę, nie dałem się ponieść i nie poddałem się podniecającemu dotykowi mojego łóżkowego kumpla. King w końcu się poddał, chociaż widać było, że robi to bardzo niechętnie, bo w jego oczach błyszczały tysiące erotycznych obietnic, a po śniadaniu około godziny 10 grzecznie opuścił moje mieszkanie. 

    Resztę dnia spędziłem na porządkach, z zapałem sprzątając całe mieszkanie, na co w tygodniu nie miałem zbyt wiele czasu. Zatopiony w myślach nawet nie spostrzegłem, kiedy nastał wieczór, a gdy prześlizgnąłem się wzrokiem po lśniącym czystością mieszkaniu, moje spojrzenie zatrzymało się na wiszącym na ścianie kalendarzu. Zaznaczona czerwonym flamastrem jutrzejsza data przypomniała mi coś, o czym zupełnie zapomniałem. Wpatrywałem się w nią przez chwilę, zanim oderwałem wzrok od kalendarza i udałem się pod prysznic. Zdjąłem przepocone ubranie, a odświeżająca kąpiel sprawiła, że poczułem się rześko i z nową energią kontynuowałem moje rutynowe czynności. Tego wieczoru postanowiłem położyć się do łóżka wcześniej niż zwykle.

    Natomiast następnego ranka o godzinie ósmej obudziły mnie nieustannie przychodzące wiadomości. Kiedy podniosłem telefon, by rzucić okiem na wyświetlacz, ujrzałem na naszym osobistym czacie długi ciąg zdań od Jade’a. 


[Happy Birthday!]

    [Masz teraz 27 lat. Życzę ci dużo szczęścia i dobrego zdrowia. I obyś nie nabawił się tak szybko bólu pleców jak ja.] 

    [Obyś spotykał na swojej drodze wyłącznie dobrych ludzi.] 

    [I obyś koniecznie znalazł wreszcie dobrego chłopaka i wygrał w lotto 30 milionów bahtów.]

    [(Jeśli wygrasz, nie zapomnij o mnie)]

    [Jeśli chodzi o twój urodzinowy prezent, to będę ci winien. Brakuje mi teraz pieniędzy, więc jutro kupię ci makaron z kurczakiem. LOL.]

    Zaśmiałem się i wysłałem mu podziękowania. Nie zapomniałem też zapytać, czy porozmawiał wreszcie z Maiem. Chwilę później otrzymałem zwięzłą odpowiedź, że wszystko sobie wyjaśnili, więc uspokojony mogłem wyjść z naszego czatu, czując wyraźną ulgę.

    Kliknąłem w czat działu IT, na którym non stop napływały nowe wiadomości. Moje imię było wymieniane wraz z życzeniami urodzinowymi i naklejkami „HAPPY BIRTHDAY”, które moi koledzy niezmordowanie do mnie wysyłali. 

    Uśmiechnąłem się lekko, czytając ich wiadomości. W moim dziale istniał rejestr urodzin każdego członka zespołu, a w tym dniu wszyscy pamiętali o złożeniu mu życzeń. Przez kilka lat pamiętałem o swoich własnych urodzinach właściwie tylko dzięki temu. I istotnie, gdybym przypadkowo nie zerknął wczoraj na ścienny kalendarz, mógłbym zapomnieć, że dziś jest rocznica dnia, w którym się urodziłem.

    Dla mnie jest to tylko zwykły dzień. Zazwyczaj spędzam go w ciszy w swoim mieszkaniu, ewentualnie wychodzę rano, by złożyć jałmużnę mnichom, a następnie wracam do siebie. Nie wychodzę świętować, ponieważ nie jest to dla mnie dzień, który należałoby uczcić. Nigdy nie przywiązywałem wagi do swoich własnych urodzin. Tak samo jak moja matka, która nigdy nie zatroszczyła się o urządzenie mi urodzinowego przyjęcia. Od lat nie zawracała sobie też głowy, by złożyć mi w tym dniu życzenia. Domyślałem się, że może nie chcieć pamiętać o dniu, w którym cierpiała męki, rodząc takiego pasożyta jak ja.

    Odłożyłem telefon i wstałem z łóżka. Po wzięciu prysznica i wypiciu na śniadanie jedynie kawy opuściłem mieszkanie i pojechałem do znajdującej się w okolicy świątyni. Nie byłem tam od ponad roku, który wypełniony był problemami przyprawiającymi mnie o nieustanny ból głowy. Ale ze względu na urodziny chciałem się pomodlić i być może zasłużyć sobie chociaż na odrobinę bardziej przychylny los. 

    Dzisiaj było święto, więc w świątyni zjawiło się sporo osób. Kupiłem wiadro z ofiarami, aby złożyć jałmużnę mnichom, i złożyłem dłonie razem, by otrzymać błogosławieństwo. Po tym poszedłem też nakarmić ryby, traktując to jako sposób na zarobienie zasługi. Kiedy już wrzuciłem wszystkie kawałki chleba, po prostu stanąłem w miejscu, pozwalając, by ciepła bryza owiewała moje ciało, i cieszyłem się widokiem jasnego nieba i rozciągającej się przed moimi oczami rzeki. Bardzo lubię takie miejsca jak rzeka czy morze. Zawsze kiedy znajduję się w ich pobliżu, czuję, jak oczyszczają moją duszę i kojąco wpływają na niespokojny umysł.

    Ding!

    Mój telefon piknął głośno, sygnalizując przychodzącą wiadomość. Po spojrzeniu na ekran moim oczom ukazały się SMS-y od Kinga. Przyznam, że pokręciłem głową, czytając ich treść, i poczułem się lekko rozdrażniony. Rzecz jasna nie ograniczył się do złożenia mi standardowych życzeń. Zamiast nich przeczytałem: 

    [Happy Birthday, Nong Uea. Teraz jesteśmy w tym samym wieku. Nie wiem, co mógłbym ofiarować ci w prezencie. Czy zamiast coś wymyślać, mogę dać ci siebie?]

    [LOL]

    Westchnąłem głęboko ze zmęczenia. Nawet w moje urodziny wciąż musiał mnie denerwować. Nong Uea… Pfff!!! Dupa, a nie Nong! Urodziłem się w tym samym roku co on, te kilka miesięcy nie robiło przecież różnicy. 

    Wyszedłem z aplikacji i już miałem zamiar schować komórkę do kieszeni spodni, ale wtedy właśnie zawibrowała, a wyświetlone na ekranie imię dzwoniącej sprawiło, że uśmiechnąłem się i bezwiednie odebrałem.

    – Cześć.

    – Phi Ueaaaa, wszystkiego najlepszego. Tęsknię za tobą!!!

  Żywy, radosny głos w słuchawce należał do mojej przyrodniej siostry Tonkhao. Wesoła siedemnastolatka była jedynym członkiem mojej rodziny, z którym mogłem rozmawiać, nie czując przygniatającej mnie niezręczności. Mimo że dzieliło nas dziesięć lat, wiedziała o wszystkich problemach, jakie miałem z rodziną, ale wciąż utrzymywała ze mną kontakt i ani razu się ode mnie nie oddaliła. 

    – Ja też za tobą tęsknię – powiedziałem. 

    Zachichotała.

    – Jeśli rzeczywiście tęsknisz, to przyjedź do mnie.

    – Ty możesz przyjechać tutaj – zaproponowałem. 

    Tonkhao milczała przez chwilę, zanim ostrożnie dobierając słowa, odpowiedziała:

    – Cóż...

    – Co jest?

    – W rzeczywistości mama kazała mi do ciebie zadzwonić i poprosić, żebyś przyjechał dzisiaj do domu. Powiedziała, że nie widziała cię już od miesięcy, a podejrzewa, że gdyby zadzwoniła, to byś nie odebrał. Dziś są twoje urodziny i powinieneś... spędzić je w domu. Spotkać się w tym szczególnym dniu z rodziną. 

    Jej słowa sprawiły, że nagle poczułem się niewiarygodnie lekko. Moje serce, odrętwiałe od lat, zadrżało i poczułem w nim liźnięcie ciepła. Minęło tyle lat, podczas których nie otrzymałem od mamy żadnych urodzinowych życzeń i właściwie nie spodziewałem się, że w ogóle o nich pamięta. Ale to, co powiedziała właśnie moja siostra, oznaczało, że się myliłem, prawda? 

    – Jesteś dziś wolny? Jeśli tak, to może wpadniesz? Chociaż na chwilę. Możemy razem zjeść obiad. Tęsknię za tobą, Phi Uea. – Proszący głos mojej jedynej siostry roztopił mi serce.

    – Dobrze, wpadnę wieczorem.

    – Naprawdę?! Chcesz zjeść coś szczególnego? Powiem mamie, żeby to dla ciebie przygotowała. 

    – Nie martw się. Nie mam specjalnych życzeń, mogę zjeść wszystko. Do zobaczenia wieczorem. 

    Po włożeniu telefonu do kieszeni wpatrywałem się niewidzącymi oczami w dal ponad rzeką. Czułem, jak wypełniają mnie mieszane uczucia, z których przeważały radość i stres. Cieszyłem się, że mama pamiętała o moich urodzinach, ale wiedziałem, że kiedy się tam zjawię, nie będę mógł uniknąć spotkania z nim. Przewidywałem, że będę w stanie tolerować wspólne przebywanie w tym samym pomieszczeniu przez jakieś dwie godziny. Wiedziałem, że będę musiał to wytrzymać, by spędzić czas z mamą i siostrą. Miałem jednak cichą nadzieję, że może nie będzie go w domu, ponieważ już sam widok twarzy tego człowieka napawał mnie prawdziwym obrzydzeniem.

    Po powrocie do siebie poczekałem mniej więcej do godziny 17, zanim ponownie wyszedłem. Wkrótce podjechałem samochodem przed front domu mojego ojczyma. Właściwie moje mieszkanie nie znajdowało się tak daleko od tego miejsca. Kiedy je kupowałem, myślałem głównie o tym, żeby znaleźć się jak najdalej od mojej rodziny, ale inna część mnie wciąż martwiła się o matkę i przyrodnią siostrę. Właśnie z ich powodu wybrałem lokum znajdujące się w tej samej okolicy co ich dom. Na wypadek, gdyby ktoś zachorował, mógłbym w krótkim czasie tu dojechać. Być może wynikało to po prostu z instynktu, bo najwyraźniej to prawda, że trudno odciąć się od tych, z którymi łączą mnie więzy krwi. I nawet jeśli moja matka mnie nie kochała, to ja nadal kochałem ją... Boleśnie.


    – Phi Uea! – Słodki dźwięk głosu ładnej dziewczyny rozległ się natychmiast, gdy wysiadłem z samochodu. Tonkhao wybiegła z domu i wpadła wprost w moje ramiona, by mocno mnie przytulić. Potargałem jej włosy, zdając sobie sprawę, że jest nieco wyższa niż przy naszym ostatnim spotkaniu. Wypranymi z emocji oczami spojrzałem na dom, w którym na parterze znajdowała się pralnia. To tu mieszkałem przez niespełna dziesięć lat, dopóki nie dostałem się na uniwersytet, i od tamtego czasu prawie nigdy tu nie wracałem.

    – No, nareszcie się zjawiłeś. Myślałam już, że zapomniałeś drogi do domu – usłyszałem niezbyt ciepły głos. 

    Mama, która wyszła na dwór za Tonkhao, w niczym nie przypominała rodzicielki cieszącej się ze spotkania z synem, którego nie widziała od miesięcy. Jej twarz wyglądała na zupełnie obojętną, bez żadnej iskierki uczucia. 

    Wypuściłem siostrę z objęć i złożyłem razem dłonie, by powitać mamę, a ona jedynie zmarszczyła brwi, nie siląc się na odwzajemnienie grzeczności. Chwilę później nieprzyjemnym głosem zarządziła: 

    – Wejdź wreszcie do domu. Jeśli nadal będziesz tu tkwił, pozostawiając otwarte drzwi, to do środka naleci komarów. 

    Maleńka iskierka nadziei, którą pieczołowicie pielęgnowałem we wnętrzu mojego serca, w mgnieniu oka zgasła. Spojrzałem na siostrę, która uśmiechała się nerwowo po usłyszeniu słów naszej mamy. Chwyciłem ją za rękę i razem weszliśmy do domu. Kiedy tylko znalazłem się w salonie, zaskoczył mnie dźwięk chrapliwego głosu, który mnie przywitał: 

    – Długo cię nie widziałem, Uea.

  Dłoń, którą nie trzymałem Tonkhao, mocno się zacisnęła, gdy walczyłem o to, by nie okazać targających mną negatywnych emocji. Moje ciało automatycznie się napięło, podczas gdy oczy spotkały się ze wzrokiem mężczyzny nazywanego moim ojczymem.

    – Dobry wieczór, wujku Sorn.

    Nawet jeśli umysł i każda cząstka mnie się temu sprzeciwiały, musiałem powitać go wai, ponieważ znajdowałem się pod ostrzałem krytycznych spojrzeń mojej mamy. Jej mąż o imieniu Anusorn natychmiast uśmiechnął się do mnie.

    – Cieszę się, że wróciłeś do domu, Uea. Tęskniłem za tobą – powiedział, ignorując moją obronną postawę i brak emocji na twarzy.

    Jego uśmiech i ciepłe oczy, które na mnie patrzyły, wciąż wydawały się przyjazne i łagodne. Gdyby ktoś postronny ujrzał tę twarz, pomyślałby, że był życzliwym, dobiegającym sześćdziesiątki człowiekiem, który szczerze cieszy się na widok pasierba. Tylko ja wiedziałem, jak bardzo ten uśmiech był fałszywy i obleśny. Obrzydliwy.

    Pod fasadą serdecznego dorosłego był tylko zwyrodniałym starcem, który cały czas czekał na okazję, by molestować swojego pasierba.

    Kiedy byłem w gimnazjum, poza tym, że moja mama nie zwracała na mnie uwagi, miałem w miarę normalne życie, jak każdy inny dzieciak. Trwało to jednak wyłącznie do czasu, kiedy dowiedziała się, że jestem gejem. Wtedy wszystko błyskawicznie zaczęło się psuć. Wujek Sorn był tym, który zwykle mnie bronił, uspokajając mamę, gdy wpadała w szał i wściekle mnie wyzywała bądź karała. Trzymał mnie za rękę, żeby pocieszyć, gdy wylewałem łzy z powodu jej postępowania. Wtedy myliłem się w ocenie jego postawy, myśląc, że bierze się ona z dobrej woli i odruchu współczucia. Mając 14 lat, byłem jeszcze zbyt młody, by odróżnić prawdziwe intencje ludzkie od tych fałszywych.

    Gdy uczyłem się w szkole średniej, zacząłem zauważać, że mąż mojej matki często na mnie patrzył. A nawet uważnie obserwował. Starał się być zdecydowanie zbyt blisko mnie i okazywał mi swoją troskę o wiele wyraźniej, niż robiła to kiedykolwiek moja własna rodzicielka. Wtedy powoli zacząłem czuć się z tym dziwnie, ale ciągle jeszcze niczego nie podejrzewałem. Nie potrafiłem nawet zdefiniować tych nietypowych emocji. Myślałem, że w ten sposób wyraża mi jedynie współczucie. Ale pewnego dnia, gdy zmęczony wróciłem ze szkoły i niechcący zasnąłem na kanapie w salonie, zorientowałem się, co kryje się pod powłoczką „ojcowskiej” troski. Zostałem wyrwany ze snu, czując czyjeś ręce ściskające mój tyłek. Ten niespodziewany dotyk kazał mi otworzyć oczy, by sprawdzić co się właściwie dzieje. Gdy tylko uzyskałem ostrość spojrzenia, zauważyłem pochylającego się nade mną mężczyznę. W jednej chwili całe moje ciało zdrętwiało w skrajnym szoku.

    – Eee... Wujku Sorn, co robisz?

    – Budzę cię, Uea. Twoja mama skończyła gotować. Czas na obiad.

    Jego duża ręka klepnęła moje biodro, podczas gdy usta śliniły się na widok młodego chłopięcego ciała. To było tak obrzydliwe, że przerażony pobiegłem do swojego pokoju i zamknąłem się tam na całą noc. Nie śmiałem sobie nawet wyobrażać, co by się stało, gdyby tego dnia nie było w domu mojej mamy.

    Po tym, jak go przyłapałem, nie dbał już w mojej obecności o to, by ukrywać swoje zamiary. Nękał mnie, nieustannie śledząc wzrokiem, i tyle razy próbował wejść do mojego pokoju, że musiałem ukraść klucz, by ukryć go u siebie i móc zamykać drzwi. Nawet gdy zostałem zamknięty przez mamę w łazience, próbował kiedyś odblokować zamek, twierdząc, że zamierza mi pomóc. Po tym incydencie otaczająca mnie ciemność stała się jeszcze bardziej przerażająca. Nie udało mu się wtedy otworzyć drzwi, ponieważ szczęśliwym dla mnie trafem zjawiła się tam mama. Wtedy byłem już pewien, że pod postacią miłego ojczyma wielkimi krokami zbliża się do mnie obrzydliwe zagrożenie. Zdecydowałem się porozmawiać z matką, ale gdy tylko jej o tym powiedziałem, natychmiast straciła nad sobą panowanie. Wyzywała mnie wtedy, nie przebierając w przekleństwach. Krzyczała na całe gardło, raniąc słowami do krwi, a nawet mnie uderzyła. Do dziś pamiętam, co wtedy powiedziała.

    – Czy samo bycie takim zboczeńcem jak ty nie jest dla mnie wystarczająco żenujące?! Masz czelność mówić, że twój ojciec cię molestował?! On jest mężczyzną! Nie jest takim żałosnym pedałem jak ty! Jest dla ciebie taki dobry, a ty śmiesz go oczerniać?! Ty nic nie warty, niewdzięczny bachorze! 

    To był pierwszy i jedyny raz, kiedy o tym wspomniałem, a rezultat uświadomił mi, że od tej pory miałem tylko siebie. Byłem jedynym, na kim mogłem polegać, by przetrwać w tym domu, i było dla mnie jasne, że nie mam co liczyć na niczyje wsparcie.

    Lata liceum były najtrudniejszym okresem w moim życiu. Dla mnie ten dom nie różnił się niczym od piekła. Żyłem w ciągłej panice, która doprowadzała mnie niemal do szaleństwa. Byłem zbyt głupim, zawstydzonym i przestraszonym nastolatkiem, by komukolwiek o tym powiedzieć. Starałem się sprawiać normalne wrażenie, więc moi przyjaciele i nauczyciele w szkole nie mieli pojęcia, z czym przychodziło mi się mierzyć w domu.

    Kiedy zdałem do jedenastej klasy, wujek Sorn dostał nową pracę jako przedstawiciel handlowy. Miałem szczęście, że wymagała ona wyjazdów do innych prowincji, dzięki czemu bardzo często przebywał poza domem. Musiałem uważać tylko wtedy, gdy zjawiał się z powrotem, czyli raz lub dwa razy w miesiącu. Ten stan utrzymywał się, dopóki nie skończyłem szkoły średniej i nie dostałem na uniwersytet. Dla innych oddalenie od rodziny i przeprowadzka do akademika mogły wydawać się przerażające, ale dla mnie był to dzień, w którym poczułem największą ulgę w moim życiu. To miejsce nie było bezpieczne. Nie było moim domem. Gdyby nie było to absolutnie konieczne, nigdy więcej nie pomyślałbym nawet o tym, żeby się tu pojawić. 

    Ale dzisiaj...

    – Pospiesz się i jedz kolację. Wszyscy czekają tylko na ciebie! – Mama znów wrzasnęła, więc szybko udałem się za nią do kuchni, jednocześnie użalając się nad sobą w myślach.

  Czego ja się spodziewałem? Czy naprawdę łudziłem się, że zostanę ciepło przyjęty? Czy kiedykolwiek tak było?

    Usiadłem obok siostry, która pospiesznie nałożyła mi na talerz ryż, i w milczeniu zająłem się jedzeniem. Mama siedziała naprzeciwko mnie, marszcząc brwi za każdym razem, kiedy na mnie patrzyła, podczas gdy ojczym tylko od czasu do czasu na mnie zerkał. Tonkhao próbowała rozładować atmosferę przy stole, rozpoczynając rozmowę z każdą osobą, ale dorośli nie zwracali na nią większej uwagi. Przy posiłku panował niezręczny dyskomfort, który sprawił, że straciłem apetyt. Wyraźnie widać było, że sytuacja odbiega o lata świetlne od rodzinnej sielanki. 

    – Co u ciebie słychać? – zapytał mnie po dłuższej chwili wujek Sorn.

    Milczałem.

    – Twój tata o coś pyta. Odpowiedz mu! – zażądała mama, zwracając się do mnie głębokim głosem, gdy zobaczyła, że jem i zachowuję się tak, jakbym nie usłyszał pytania. Mocno zacisnąłem palce na łyżce i siląc się na zachowanie spokoju, odparłem: 

    – Nic ciekawego.

    – Kiedy tu jesteś, wyglądasz lepiej, Uea. Cieszę się, że to widzę – kontynuował, podczas gdy ja z trudem tłumiłem chęć zwymiotowania jedzenia, które właśnie przełknąłem.

    Po chwili usłyszałem swoje imię.

    – Uea, dobrze sobie radzisz, a twoja siostra ciężko się uczy. Musi dostać się na dodatkowy kurs matematyki. Niestety, nie zarabiamy aż tak dużo. Nie wiem, skąd wezmę pieniądze, żeby ją tam posłać – powiedziała nagle mama. 

    Oczy, które przypominały moje własne, wpatrywały się we mnie z oczekiwaniem, a gdy nie zareagowałem, wypowiedziała następne zdanie, które sprawiło, że zamarłem.

    – Masz pieniądze? Możesz przelać trochę dla siostry? Powiedzmy pięć tysięcy, dobrze?

    Zdążyłem zjeść zaledwie połowę znajdującego się na moim talerzu posiłku, ale żołądek zacisnął mi się tak mocno, że wiedziałem, że nie będę w stanie niczego więcej przełknąć. Odłożyłem widelec i łyżkę, ponieważ całkowicie straciłem apetyt. 

    Właśnie zrozumiałem, dlaczego mama kazała siostrze zaprosić mnie do domu.

    – Więc dzisiaj... wezwałaś mnie tutaj tylko po to, żeby o tym porozmawiać?

  – Oczywiście. Kiedy do ciebie dzwoniłam, nigdy nie odbierałeś. Nie odpowiadasz na moje wiadomości. Nie myśl sobie, że jeśli tobie jest dobrze, to możesz tak zwyczajnie zostawić rodzinę bez wsparcia – rzuciła z oczywistym niezadowoleniem.

    Słowa jej reprymendy pogorszyły i tak już katastrofalną atmosferę panującą przy stole. Odwróciłem się, by nie musieć patrzeć w twarz mojej rodzicielki. Siląc się na cierpliwość, wziąłem głęboki oddech, by zapanować nad wzburzonymi emocjami.

    Byłem zły. Było mi smutno. Chciałem natychmiast stamtąd odejść. Chciałem móc przestać się przejmować. 

    Jednak kiedy odwróciłem się do Tonkhao i zobaczyłem jej pobladłą twarz, nie potrafiłem tego zrobić. Sytuacja finansowa pralni mamy nie była zbyt stabilna, a ojczyma pensja przedstawiciela handlowego raczej nie pozwalała na opłacenie wszystkich wydatków. I z całą pewnością nie wystarczała na dodatkowe obciążenia. Było tak, odkąd chodziłem do szkoły, ale najbardziej bolało mnie to, że teraz mama starała się znaleźć pieniądze, by moja siostra otrzymała dodatkowe kursy, podczas gdy ja zawsze słyszałem, że nie są mi potrzebne. Ta oczywista niesprawiedliwość sprawiła, że chciałem być niemiły, ale dobrze wiedziałem, jak okropnie czułem się wtedy, kiedy nie mogłem brać udziału w dodatkowych zajęciach. To nie była przecież wina Tonkhao.

    – Wybaczcie, proszę. – Zdecydowałem się wstać.

    Twarz mojej siostry stała się jeszcze bledsza.

    – Phi Uea, czy... nie chcesz już jeść?

    – Nie, czas na mnie.

    – Nie musisz się spieszyć z powrotem. Możesz spędzić tu noc. Często sprzątam twój pokój. – Te słowa padły z ust wujka Sorna. Całkowicie go zignorowałem, a po przeniesieniu wzroku na mamę ujrzałem jej skrzywioną twarz. 

    – Jeśli chodzi o pieniądze… Poczekaj, aż dostanę wypłatę, wtedy przeleję je na konto Tonkhao. Jeśli chodzi o ciebie – zwróciłem się do siostry – zapisz się na zajęcia i wyślij mi potwierdzenie. 

    Gdy tylko to powiedziałem, twarz mojej mamy stała się zrelaksowana, co jedynie jeszcze bardziej mnie zabolało. Chwyciłem kluczyk od samochodu i pospiesznie wyszedłem. Powinienem był już dawno temu zaakceptować, że dla matki byłem jedynie bankomatem. 

    – Phi Uea! – Tonkhao wybiegła za mną, wyglądając tak, jakby miała się zaraz rozpłakać. Złapała mnie za ramię i powiedziała drżącym głosem:

    – Ja... Nie wiedziałam, że ona coś takiego powie. Nie powinnam była cię tu wzywać. Tak mi przykro, Phi.

    – Już dobrze. – Delikatnie potargałem jej włosy i posłałem nikły uśmiech. – Wróć do środka i dokończ kolację. Widziałem, że niewiele zjadłaś. I jeśli zechcesz mnie kiedyś zobaczyć, to zadzwoń po szkole, a ja się tam zjawię. 

    – Przepraszam, Phi.

    – Już dobrze. Czas na mnie.

    Niebo o zmierzchu zrobiło się ciemne i pełne deszczowych chmur. Nadepnąłem pedał gazu, zostawiając za sobą budynek, który nigdy nie był dla mnie stabilnym domem. Moje oczy patrzyły prosto przed siebie, a na ustach pojawił się gorzki uśmiech.

    Nawet teraz, w wieku 27 lat wciąż nie byłem wystarczająco sprytny i zdeterminowany, by odciąć się od matki. Wciąż nosiłem w sobie głupią nadzieję, że mogła mieć w stosunku do mnie chociaż niewielki ułamek miłości i troski, ale to, co się dziś wydarzyło, po raz kolejny udowodniło, że to nieprawda. Pewnie nie pamiętała nawet o moich urodzinach. A raczej nie chciała o nich pamiętać. 

    Kto wie? Być może to Tonkhao jej o tym przypomniała, a ona zwietrzyła okazję i nalegała na moje przyjście, by wydusić ze mnie forsę. Znowu. To było wszystko. Moje tegoroczne urodziny były gorsze niż jakiekolwiek inne w minionych latach. Przez jakiś czas jechałem przed siebie bez żadnego celu. Nie chciałem jeszcze wracać do mojego mieszkania. Nie chciałem zatapiać się we własnych myślach. Najpierw pomyślałem, żeby pojechać do mieszkania Jade’a i spędzić z nim trochę czasu, ale potem przypomniałem sobie, że właśnie pogodził się z Maiem, a dziś było święto. Być może wyszli gdzieś wspólnie albo jedli kolację. Nie chciałem przeszkadzać i wcinać się w ich świeży związek.

    Mój mózg był tak odrętwiały, że nie potrafiłem nic sensownego wymyślić. Postanowiłem więc zjechać na pobocze, odchyliłem głowę i zamknąłem oczy. Po dłuższej chwili znów je otworzyłem. Zerknąłem na leżący na siedzeniu pasażera telefon i zanim się zorientowałem, zacząłem wybierać numer osoby, która przyszła mi na myśl, bo niejednokrotnie okazała się dla mnie ostoją. 


    – Cześć. To ty dzwonisz do mnie jako pierwszy. To oznacza, że nagle za mną zatęskniłeś, prawda, panie Anon?

    – Ai King, jesteś u siebie?

    – Tak.

    – Mogę do ciebie przyjść?

    – Wczoraj nie mogłeś się doczekać, żeby się mnie pozbyć, a dzisiaj chcesz do mnie wpaść?

    – Więc mogę? – zapytałem ponownie poważnym głosem. 

    Z drugiej strony na kilka sekund zapadła cisza, zanim King udzielił mi odpowiedzi.

    – Dobrze. Kiedy dotrzesz na miejsce, zadzwoń, a ja zejdę na dół.

    Odłożyłem telefon i pojechałem prosto do luksusowego apartamentu w Silom. Dotarcie do celu zajęło mi mniej niż dwadzieścia minut. Zadzwoniłem ponownie do Kinga i wkrótce wysoki facet w białej koszulce i bawełnianych spodniach zszedł po mnie do lobby, by towarzyszyć mi w drodze do mieszkania. 

    – Dlaczego nagle do mnie przyjechałeś? – Gdy tylko zamknęły się za nami drzwi apartamentu, King spojrzał na mnie z powątpiewaniem.

    – Żeby dostać obiecany prezent – powiedziałem.

    Kiedy zobaczyłem, że unosi brwi, przylgnąłem do niego, położyłem rękę na szerokiej klatce piersiowej i spojrzałem mu w twarz.

    – Powiedziałeś, że jako urodzinowy prezent dasz mi siebie, prawda? Więc jestem tutaj, by go odebrać – powiedziałem, jednocześnie przyciągając go do siebie i składając usta do pocałunku. King zaledwie przez sekundę stał w miejscu, po czym natychmiast mi odpowiedział. Pełne wargi przez dłuższą chwilę czule muskały moje usta. Oddech mężczyzny jedną ręką obejmującego moją talię stawał się coraz krótszy. Piękne, pociemniałe z pożądania oczy wpatrywały się głęboko w moje.

    – Wyglądałeś na zestresowanego.

    – Trochę – przyznałem, wtulając się ciasno w ramiona kochanka. Uśmiechnąłem się lekko, gdy poczułem jak gorący, twardy członek przyciska się do mojego brzucha. Podniosłem ramiona i owinąłem je wokół szyi Kinga, jednocześnie szepcząc mu do ucha: 

    – Czy możesz złagodzić mój stres?

    – Jasne. – Głęboki, ochrypły głos zaakceptował bez wahania moje życzenie.

    Po chwili ponownie zaczęliśmy się całować. Nasze ubrania zniknęły, a nagie ciała ocierały się o siebie na ogromnym łóżku. Odgłosy wilgotnych pocałunków i coraz głośniejsze jęki rozlegały się we wnętrzu luksusowej sypialni. Z lubieżną przyjemnością wbijałem paznokcie w silne plecy mężczyzny, jednocześnie dając się ponieść zmysłowemu dotykowi, jakim mnie obdarzał. W chwili, gdy te cudowne emocje wyparły wszystkie inne myśli, moje ściśnięte wcześniejszym rozczarowaniem serce przestało tak nieznośnie ciążyć mi w piersi, jednocześnie szaleńczo tłukąc się w reakcji na podniecające pieszczoty. Fale przyjemności pędziły jedna za drugą, wznosząc mnie coraz wyżej i wyżej. Po chwili poczułem spazmy wstrząsającego mną orgazmu i usłyszałem krzyk Kinga, który doszedł w sekundę po mnie.

    Gdy nasza zmysłowa podróż dobiegła końca, z zamkniętymi oczami leżałem pod ciałem kochanka, ciężko dysząc po niedawno przeżytej rozkoszy. Mój partner wciąż leżał z twarzą tuż przy mojej szyi, nie czyniąc najmniejszego gestu, by się odsunąć. Być może był to odpowiedni sposób na rozładowanie stresu. I niezależnie od wszystkiego pomógł mi tymczasowo uciec od dręczącego mnie bólu. 

    – Ai Uea. – Niski, ochrypły głos wymruczał ospale moje imię.

    Jęknąłem w odpowiedzi i usłyszałem długi wydech leżącego na mnie Kinga, zanim dorzucił pytanie: 

    – Czy chcesz mi coś powiedzieć?

    Otworzyłem oczy, po czym powoli znów je zamknąłem. W ciszy pokoju słychać było tylko nasze ciągle jeszcze nierówne oddechy. 

    – Poszedłem dzisiaj do domu – wymamrotałem w końcu odpowiedź. I tak jak wcześniej, również tym razem King instynktownie mnie zrozumiał i nie zadawał już więcej pytań. Jego ciepłe usta delikatnie pocałowały moją szyję, by następnie zacząć tworzyć szlaczek wilgotnych pocałunków, zmierzając w dół. Chwilę później właściciel ust przesunął się w górę i zaczął delikatnie skubać płatek mojego ucha, do którego zmysłowo wyszeptał:

    – Jest dopiero ósma. 

    – I?

    – Mamy jeszcze cztery godziny, zanim twoje urodziny się skończą. Będę dawał ci twój prezent do końca dnia. A może nawet do pierwszej? – King zalotnie się uśmiechnął. 

    Westchnąłem, przymrużyłem oczy i spojrzałem na niego odrobinę zmęczony, ale następne zdanie, które padło z jego ust, sprawiło, że poczułem, jakby coś utknęło mi w gardle.

    – Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Ai Uea. 

  Głowa Kinga zjechała w dół i sekundę później czubek jego nosa potarł czubek mojego w eskimoskim pocałunku, zanim pełne wargi namiętnie przycisnęły się do moich. Pod powiekami poczułem łzy wzruszenia, gdy uświadomiłem sobie, że moja mama nie złożyła mi życzeń, podczas gdy niespokrewniony ze mną King dbał o moje uczucia o wiele bardziej niż moja rodzina.

    Co za chory żart.

  Z pasją odwzajemniałem pocałunki, pobudzając nową falę gorących pieszczot. Wielokrotnie wołałem imię dostarczającego mi rozkoszy mężczyzny, a mój głos zlewał się z mokrymi odgłosami towarzyszącymi pocałunkom i głębokiej penetracji. Twardy członek wbijał się w moje ciało tak mocno i w tak podniecający sposób, że nie chciałem wracać do rzeczywistości. Poddałem się kochankowi, który dbał o to, żebym przeżywając rozkosz, zapomniał o wszystkich złych rzeczach, które mnie dziś spotkały. 


  Nie byłem tylko pewien, czy łzy, które wzbierały w moich oczach, zamazując mi wzrok, były wynikiem cielesnej rozkoszy czy psychicznego bólu.




Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma




Poprzedni 👈             👉 Następny 


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty