BF – Rozdział 18

 



 Przebudzenie ze snu


    Długi weekend minął mi w miarę spokojnie. Spędziłem go niemal w całości we własnych czterech ścianach, wykonując prace domowe, gotując, chodząc na siłownię i wynajdując sobie zajęcia. Chciałem – o ile to możliwe – zrelaksować się, ale mój mózg wciąż powracał do zaaranżowanego spotkania Kinga z wybraną dla niego dziewczyną. 

    Zadzwonił do mnie w niedzielę o zmierzchu i nic nie wspominając o odbytej randce w ciemno, próbował zaprosić na wspólne wyjście do knajpy lub kina następnego dnia. Wierzyłem, że próbuje odpokutować, ale odmówiłem, tłumacząc, że jestem zmęczony i chcę sam odpocząć u siebie. Szczerze mówiąc, wcale nie kłamałem. Naprawdę byłem wykończony.

    Westchnąłem głęboko, patrząc na ekran laptopa, na którym oglądałem ulubiony amerykański serial. Zostawiłem go, pozwalając, by przez wiele godzin wyświetlały się na nim kolejne odcinki. Byłem tak przytłoczony własnymi myślami, że niemal nie byłem w stanie podążać za fabułą. 

    To była wyłącznie moja wina. Zbyt wiele oczekiwałem. Nie powinienem był robić sobie nadziei, więc w zasadzie nie miałem prawa czuć się zraniony. Tak jak nie miałem prawa ingerować w jego życie. Od samego początku nie posiadałem żadnych uprawnień czy przywilejów, przysługujących wyłącznie osobom znajdującym się w związkach. 

    Określenie „przyjaciele z korzyściami” jasno definiowało nasz status jako partnerów, którzy czerpali z niego wyłącznie korzyści seksualne. King mógł rozmawiać z kimkolwiek zechciał i robić cokolwiek sobie zażyczył, podobnie zresztą jak ja. Jednak być może z powodu sztywnych warunków umowy przeforsowanych na początku nie umiałem przyzwyczaić się do myśli, że mógłby spotykać się z kimś innym. Ironią losu było, że ustaliłem wiele zasad, by to siebie chronić, ale ostatecznie to właśnie one mnie zraniły.

    Niebo na zewnątrz pokryło się granatowymi i purpurowymi chmurami, które wyglądały niesamowicie przerażająco. Światła w budynkach po przeciwnej stronie gasły stopniowo, jedno po drugim. Po zerknięciu na zegar na ekranie laptopa zorientowałem się, że jest już po północy. Zanim zdecydowałem się go wyłączyć, zapaliłem nocną lampkę i zgasiłem górne światła, po czym rozejrzałem się po oszczędnie oświetlonej sypialni. Moje mieszkanie zajmowało powierzchnię zaledwie 36 metrów kwadratowych, a sypialnia nie była zbyt przestronna. Jednak dziś wydawała mi się wyjątkowo pusta. Czy to dlatego, że byłem w ponurym nastroju? A może raczej dlatego, że brakowało w niej mężczyzny, który zazwyczaj tu ze mną sypiał? Ze skulonymi nogami położyłem się, naciągając koc aż po samą brodę. Nawet łóżko wydawało się ogromne, gdy nie było w nim wysokiego, silnego ciała, które przytulało się do mnie, pomagając się zrelaksować. Pomyślałem niechętnie o tym, że jutro muszę iść do pracy. Próbowałem więc zasnąć, ale okazało się to niesamowicie trudne, ponieważ mój umysł pogrążony był w absolutnym chaosie. 

    Powinienem wziąć się w garść i przestać szaleć.


    – Phi Uea. Phi Uea!

    – Tak?

    Mocne szturchnięcie w ramię sprawiło, że odwróciłem się z zaskoczeniem, stojąc w kolejce po kawę w kawiarni na parterze naszego biurowca. Młodszy programista w dżinsach i kraciastej koszuli na białym T-shircie stał tuż przede mną. Jego włosy wyglądały na rozczochrane, co było typowe dla kogoś, kto przyjeżdżał do pracy motocyklem. Nasza firma nie miała żadnych wytycznych dotyczących ubioru i przez ostatnie trzy lata naszej współpracy ani razu nie widziałem juniora ubranego inaczej. 

    – Cześć. – Gun złożył grzecznie ręce, by mnie pozdrowić, równocześnie uważnie obserwując moją twarz. – Dlaczego po tak długim weekendzie nie wyglądasz na wypoczętego? Nie wyspałeś się, Phi?

    – Trochę – odpowiedziałem krótko. 

    Mimo że pracowaliśmy w tym samym dziale, rzadko miałem okazję porozmawiać z nim sam na sam. Chociaż nie byłem zbyt towarzyski, to jednak nigdy nie czuliśmy się niezręcznie, ponieważ to on za każdym razem rozpoczynał rozmowę. Tym razem również nie było inaczej.

    – Długi weekend minął tak szybko i oto znów jesteśmy w pracy. Nuda, prawda? A ty dokąd się wybrałeś, Phi?

    – Donikąd, obijałem się w domu. 

    – Ja też. Nie byłem w nastroju, by dokądkolwiek chodzić. Próbowałem leczyć złamane serce. To już trzecia dziewczyna w tym roku. Myślisz, że jestem aż tak nieatrakcyjny? – Patrząc w dół, młodszy chłopak ze zmarszczonymi brwiami obrzucił wzrokiem swoją sylwetkę. 

    Moim zdaniem Gun absolutnie nie był brzydki. Na dodatek był żywy i przyjazny, ale mimo to często docierało do mnie, jak narzeka na złamane serce. Nie byłem pewien, co mogło być przyczyną tego, że – podobnie jak ja – wydawał się mieć pecha w miłości.

    – Może po prostu nie spotkałeś jeszcze właściwej osoby.

    – Też się tak pocieszałem, ale powoli mam już tego dość! Kiedy spotkam tę jedyną? Ciągle marudził, a ja w milczeniu słuchałem jego monologu, pozwalając, by wyładowywał swoją frustrację, aż nadeszła nasza kolej na złożenie zamówienia. Po odebraniu napojów skierowaliśmy się w stronę wind, by ustawić się w kolejce, ale jeszcze zanim tam dotarliśmy, poczułem przemożną chęć, by odwrócić się na pięcie i wrócić do kawiarni. 

    – Och! Phi Krit, dzień dobry.

    – Cześć, Nong Gun. Dzień dobry, Nong Uea.

    Ubrany w szary garnitur mężczyzna odwrócił się i obdarzył mnie uśmiechem, a potem niemal nie odrywał wzroku od mojej twarzy. Złożyłem ręce, by go pozdrowić, i automatycznie cofnąłem się o krok, chociaż najchętniej schowałbym się za plecami wysokiego, młodszego kolegi.

    Dlaczego moje szczęście musiało skończyć się już z samego rana?

    – Wow! Nasz kierownik zjawił się tak wcześnie jak każdego dnia. A ty gdzie się podziewałeś w długi weekend, Phi? – Nieświadomy wyrazu mojej twarzy Gun zagaił serdeczną rozmowę. Nie było zaskoczeniem, że nie miał pojęcia, jak niekomfortowo czuję się w pobliżu Khun Krita, ponieważ nasz bezpośredni przełożony nigdy nie prezentował żadnych podejrzanych zachowań przy innych pracownikach. Oprócz mnie tylko Jade i King wiedzieli, co się dzieje.

    – Zostałem w Bangkoku. Moi przyjaciele wrócili ze Stanów, więc spędziliśmy ze sobą trochę czasu. A co z wami?

    – Nigdzie nie byłem. Phi Uea i ja zostaliśmy samotnie w naszych domach. 

    – Przynajmniej mogliście trochę odpocząć.

    Khun Krit roześmiał się lekko, ale przez chwilę jego oczy wyraźnie błysnęły zalotnością, co natychmiast przyprawiło mnie o nieprzyjemne dreszcze.

    – Przy okazji, gdzie mieszkacie? Widzę, że codziennie przychodzicie wcześnie do pracy. 

    – To zależy od natężenia ruchu, Phi. Mieszkam przy Phatthanakan Road. A jeśli chodzi o Phi Uea, to... zapomniałem. Gdzie mieszkasz, Phi? – Gun odwrócił się w moją stronę, a ja poczułem się nieswojo i zorientowałem się, że zabrakło mi słów. Szczerze mówiąc, nie chciałem wyjawiać mojego adresu, po części z powodu uprzedzenia do Khun Krita, a po części dlatego, że nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że w pewien sposób narusza się tu moją prywatność. Ale skoro przełożony chciał wiedzieć, to nie mogłem wymówić się od udzielenia odpowiedzi. Nie chciałem sprawiać wrażenia niegrzecznego, a tym bardziej wywoływać niepotrzebnych podejrzeń. 

    – Ja... mieszkam...

    – …

    – Tuż obok mojego mieszkania. – Zza moich pleców dobiegł niski, ochrypły głos, a jego właściciel zawiesił na mnie swoje ciężkie ramię, podkreślając nasze dobre stosunki. Znajomy miętowy zapach, który połaskotał mi nos, sprawił, że związany z zaistniałą sytuacją stres stopniowo ustępował. Ale równocześnie poczułem ból serca. 

    Spojrzałem na Kinga, który uśmiechał się do Khun Krita. Na pozór wyglądało to na zwykłą pogawędkę zwierzchnika z podwładnym, ale kiedy udzielał odpowiedzi, jego ramię mocniej mnie objęło.

    – Czasami dojeżdżamy do pracy razem, żeby zaoszczędzić na paliwie.

    – Naprawdę? Jesteście teraz aż tak blisko? – Oczy Guna rozszerzyły się ze zdziwienia.

    – Byliśmy tak blisko od długiego czasu. Tylko ty o tym nie wiedziałeś.

    King mrugnął do młodszego kolegi, po czym spojrzał z powrotem na szefa. Uśmiech wciąż gościł na twarzy Khun Krita, ale wiedziałem, że coś przeczuwa, ponieważ jego utkwione w Kingu oczy nie były już tak przyjazne jak wcześniej. Wszystko, co mogłem zrobić, to jedynie stać tam w milczeniu. Nie miałem pojęcia, co robić. W głębi serca zacząłem się martwić, że mogłem wpędzić Kinga w kłopoty. Był on co prawda ulubionym pracownikiem głównego szefa, ponieważ był doskonały w swojej pracy, ale jeśli wejdzie w konflikt z jego siostrzeńcem, to nie miałem pewności, czy szef nadal będzie wobec niego sprawiedliwy.

    Na szczęście winda przyjechała w idealnym momencie, więc rozmowa zakończyła się w ten właśnie sposób. Wsiedliśmy do kabiny, a po dotarciu na 15. piętro zeskanowaliśmy nasze identyfikatory. Khun Krit udał się w stronę biura kierownika, a King, Gun i ja skierowaliśmy się do działu IT.

    Usiadłem przy swoim biurku, zerkając na sąsiednie, które pozostawało puste, ponieważ jego właściciel wciąż przebywał na wakacjach w Phuket. Kiedy Jade’a nie było w pobliżu, wokół mnie było zdecydowanie ciszej. 

    – Ekhm! Phi, słyszałem, że miałeś randkę z dziewczyną poleconą przez swatkę. Czy to prawda?

    Moja ręka, która miała właśnie włączyć komputer, zamarła, gdy tylko usłyszałem, jak Gun pyta o coś, czego zdecydowanie nie chciałem wiedzieć. Starałem się czymś zająć, byle nie zwracać uwagi na toczącą się za moimi plecami rozmowę, ale wciąż słyszałem każde słowo.

    – Gdzie ty to, do cholery, usłyszałeś?

    – Wysłałem SMS-a do Phi Jade’a z prośbą o kupienie mi dipu o smaku chili. Pogadaliśmy sobie o tym i owym i Phi Jade o tym wspomniał. To prawda? Czy w dzisiejszych czasach swatanie nadal jest na porządku dziennym?

    – Tak, moja mama to zaaranżowała. – Głos, którym zapytany udzielił odpowiedzi, był płaski i wyzuty z wszelkich emocji, ale poczułem się tak nieswojo, że ledwo byłem w stanie oddychać. Wiedziałem, że na wieść o tym, że przyjaciel będzie miał w swoim życiu coś stabilnego, powinienem się wspólnie z nim cieszyć. Dlaczego miałbym nie odczuwać radości?

    A teraz dowiedziałem się, że jak najbardziej jestem takim właśnie egoistą.

– Cholera! I jak było? Spodobała ci się? Ładna w ogóle?

    – Owszem, ale nie jestem nią zainteresowany.

    – Och, jesteś zbyt wybredny, prawda, mój drogi Phi? Bądź ostrożny. Jeszcze się okaże, że skończysz sam – drażnił się z nim roześmiany Gun.

    Chwyciłem butelkę. Miałem zamiar napić się wody z tyłu biura, żeby nie musieć już dłużej słuchać tej rozmowy, ale gdy przechodziłem obok biurek programistów, dotarł do mnie głęboki głos z chrypką: 

    – To nie ja wybieram. Jestem tym, który może zostać wybrany.

    – ...

    – Aczkolwiek nie wiem, czy ten ktoś mnie wybierze. 


    – Heeej! Kto by cię nie wybrał, Phi?! Jesteś przystojny, bogaty i masz dużego… Ekhm, ekhm! – zakaszlał znacząco młodszy programista. – Miałem na myśli, że masz świetne ciało. Na dodatek ostatnio stałeś się powściągliwy. Nawrócony grzesznik. Kiedy wychodzisz ze mną do nocnego klubu, to wprawdzie nawet się napijesz, ale nie pieprzysz się tyle co wcześniej. Jesteś taki dobry, Phi. Czy ktoś mógłby życzyć sobie czegoś więcej?

    – Powiedziałeś, kurwa, że się bzykam, Gun?!

    – Cholera! Wymsknęło mi się. Auć! Phiiiiii! 

    Usłyszałem z tyłu krzyk Guna, podczas gdy z drżeniem i bólem w sercu kierowałem się na zaplecze. Słowa wysokiego mężczyzny przeszyły mnie na wskroś, bo odnosiłem wrażenie, że mają jakąś nieznaną mi, ukrytą głębię. Słysząc je, po raz kolejny pomyślałem o sobie, mimo że bardzo tego nie chciałem. Jego słowa mogły przecież nic nie znaczyć. Zresztą mógł mieć na myśli dziewczynę, która została dla niego wybrana, a nie mnie. A nawet gdyby istotnie mówił o mnie, jego rodzina nigdy nie zaakceptowałaby naszego związku. Znalezienie przyszłej partnerki dla syna wyraźnie oznaczało, że życzą sobie mieć dziedzica, którego ja nigdy nie mógłbym im dać.

    – Ai Uea, woda się przelewa. 

    Nagle King znalazł się tuż obok. Podskoczyłem i niemal wypuściłem butelkę, ale moja ręka została przykryta dużą dłonią. Czułem ciepło w miejscu, w którym się zetknęły, w wyniku czego moje serce natychmiast przyspieszyło. Byłem tak zatopiony w myślach, że nie spostrzegłem, kiedy tu przyszedł.

    Szybko cofnąłem rękę, a rzut oka na podłogę wystarczył, by zauważyć, że nie obejdzie się bez sprzątania. Westchnąłem i poszedłem do magazynu po mopa, by wytrzeć kałużę. 

    – Jesteś na mnie zły? – King wszedł za mną do schowka. 

    Spojrzałem na niego i przecząco potrząsnąłem głową. 

    – Nie jestem.

    Byłem po prostu… zraniony.

    – Przepraszam cię, Ai Uea. Nie chciałem złamać danej ci obietnicy.

    – Rozumiem – odparłem krótko. 

    Naprawdę nie byłem na niego zły. Nie miałem do tego prawa. To wszystko moja wina. Za bardzo się do niego przywiązałem. King nie zrobił nic złego.

    – Znajdziemy kilka dni, by nadrobić stracony wyjazd. Może w przyszłym tygodniu? Zapłacę za wszystko, by odkupić swoje winy – zaproponował.

    Nic nie odpowiedziałem. Nie zaprzeczyłem, ale pomyślałem, że nie będzie kolejnej okazji. Tym razem to była moja wina, bo oczekiwałem czegoś, na co nie wolno było mi mieć nadziei. Teraz nadszedł czas, bym obudził się ze snu i powrócił do rzeczywistości. 

    – Czy mogę dziś do ciebie wpaść? – padło ciche pytanie, chociaż miałem wrażenie, że głos Kinga odbijał się echem w wąskim pokoju.

    – Raczej nie. Ostatnio czuję się zmęczony. Nie jestem w nastroju – wyjaśniłem apatycznym głosem. 

    – Tylko spać. Nic ci nie zrobię.

    – King! – zawołałem jego imię, ale po spojrzeniu w górę zamknąłem oczy. Jego bystre spojrzenie zdawało się docierać do każdej ukrytej myśli, więc nie odważyłem się spojrzeć mu w twarz. Ostatnio wyglądał poważnie i nie prezentował flirciarskich zapędów. Odwróciłem wzrok i westchnąłem, zanim cicho podjąłem: 

    – W tym tygodniu nie ma Jade’a, więc wzrośnie moje obciążenie pracą. Po całym dniu harówki będę zmęczony i chcę jedynie odpocząć. Ja... chcę być sam. Przepraszam.

    Maleńki magazyn wydawał się ciemniejszy po tym, jak skończyłem mówić. Cisza była tak przejmująca, że niemal dzwoniła w uszach. Oczy Kinga były puste, pozbawione emocji. Nie odpowiedział.

    Ścisnąłem mocniej trzon mopa. Czułem napływające zewsząd i zalewające mnie emocje. Zanim jednak, nie mogąc znieść dyskomfortu, opuściłem pomieszczenie, dobiegł mnie cichy głos mojego rozmówcy: 

    – Dobrze.

    – ...

    – Jeśli któregoś dnia będziesz musiał pracować po godzinach, daj mi znać. Dotrzymam ci towarzystwa. – Po tych słowach wysoki mężczyzna odwrócił się i opuścił pomieszczenie, zostawiając mnie samego. Spojrzałem na szerokie plecy oddalającego się przyjaciela. Chociaż oglądałem je już setki razy, nigdy nie patrzyłem na nie z taką pustką i melancholią jak tym razem.

    Tak miało być. Powolne wycofywanie się z naszego układu było jedynym właściwym wyjściem. King musiał żyć swoim życiem, podobnie zresztą jak ja. To normalne, że trudno jest porzucić coś, czego się przez jakiś czas trzymaliśmy, gdy nadchodzi czas, aby to odpuścić. Niemniej jednak musiałem tak zrobić. Doświadczenie nauczyło mnie, że bycie upartym nie jest dobre i doprowadza jedynie do bardziej bolesnego zakończenia. Lubiłem Kinga, ale nic wokół nas nie wydawało się być łatwe. Bałem się, że jeśli dalej będę ciągnąć tę relację i pewnego dnia się na nim zawiodę, nie będę już w stanie otrząsnąć się, by pójść dalej. A to dlatego, że czułem do Kinga więcej niż do któregokolwiek z moich poprzednich chłopaków.

    Jeśli teraz nie powstrzymam swoich uczuć, to ja w rezultacie zostanę dogłębnie zraniony. Muszę wycofać się właśnie teraz. Tylko wtedy będę mógł pewnego dnia spojrzeć mu prosto w oczy i podziękować za to, że przez jakiś czas przy mnie był. Nie chciałem kończyć naszego związku, rozbijając go na kawałki. Czułem się zmęczony i za wszelką cenę chciałem uniknąć cierpienia. Cierpienia, które byłoby silniejsze niż kiedykolwiek w całym moim życiu. 

    Uczucie gorąca, którego z całego serca nienawidziłem, pojawiło się nagle i docierając do oczu, zamazało mi wzrok. Zanim moje łzy bez opamiętania spłynęły, otarłem je szybko, po czym wziąwszy głęboki oddech, spróbowałem się pozbierać. Zawsze gardziłem własną słabością, a to był kolejny raz, kiedy czułem się przez nią pokonany. Uległem.

    Dlaczego wszystko w moim życiu musiało być tak męczące i trudne?

    Przez resztę tygodnia skupiałem się na pracy wśród wzmożonego osobistego i zawodowego stresu. Kiedy nie było Jade’a, moje obciążenie pracą istotnie się podwajało, ponieważ pasożyt Phi Mongkol nie przykładał ręki do zadań, które należało wykonać. Jakby tego nie było dość, Khun Krit często znajdował sposoby, by wywierać na mnie presję. Wzywał mnie, by zarzucać krótkoterminowymi zmianami w bieżących projektach, albo tracił mnóstwo czasu na odprawę, mimo że to, co miał do powiedzenia, można było podsumować w ciągu zaledwie pięciu minut. Tracił zarówno swój, jak i mój czas. W efekcie byłem zmuszony codziennie pracować w nadgodzinach – co najmniej do 20:00, a nawet 21:00. Jedyne, co mogłem zrobić, to zaciskając zęby, znieść tę gehennę, nie wiedząc, kiedy skończy się moja cierpliwość.

    Kiedy zostawałem w pracy do późna, Khun Krit również nie opuszczał swojego biura. Ponieważ jednak nie byłem sam, nie miał szansy mi dokuczyć. Zgodnie z obietnicą King nigdy wtedy nie wychodził, tylko dotrzymywał mi towarzystwa. Po wymianie zdań w magazynie nadal ze sobą rozmawialiśmy, ale wyraźnie czułem, że atmosfera między nami uległa zmianie. Teraz było tak, jakby odgradzała nas niewidzialna szyba, która coraz bardziej nas od siebie oddalała. Powtarzałem sobie, że tak właśnie powinno być, ale w głębi duszy wciąż byłem nieszczęśliwy.

    Zacząłem nienawidzić miłości.

    Rankiem pierwszego dnia pracy w nowym tygodniu kompletnie wyzuty z energii zająłem miejsce przy biurku. Przez cały miniony tydzień nie było przy mnie tego, kto dotychczas spał u mojego boku i budził się, by razem wychodzić do pracy. Wszystko wokół było puste i bez życia. Prawdopodobnie dlatego, że się od tego odzwyczaiłem, ale pocieszałem się, że z biegiem czasu wszystko wróci do stanu sprzed zawarcia układu z Kingiem. 

    Przynajmniej miałem taką nadzieję.

    – Cześć wszystkim. Jade wrócił! Och, a gdzie reszta?

    Mój najlepszy przyjaciel przywitał się głośno i radośnie, jeszcze zanim wszedł do biura, a teraz z zaskoczeniem omiatał świecące pustką pomieszczenie. Był wyraźnie zaskoczony, gdy zobaczył, że w biurze wydziału nie ma praktycznie nikogo. W poniedziałek rano ulice były niesamowicie zakorkowane. Nic więc dziwnego, że zanosiło się na to, że niemal połowie zatrudnionych grozi obniżka pensji z powodu spóźnienia. 

    – Jak to się stało, że jesteś tak wcześnie? – zapytałem mojego przyjaciela, który w obu rękach trzymał torby z pamiątkami. 

    – Mai podwiózł mnie, zanim pojechał do swojego biura. Dobrze, że wyjechaliśmy jeszcze przed siódmą. W przeciwnym razie też tkwilibyśmy w korku. A tak przy okazji, to czy podczas mojej nieobecności miałeś dużo pracy?

    – Trochę – odpowiedziałem, podkolorowując prawdę, żeby oszczędzić mu nerwów. Udało mi się wyrobić, a Jade nie zrobił nic złego, korzystając z urlopu. Tym, który zrobił coś złego, był facet, który spędzał dnie na błogim lenistwie, nie ponosząc odpowiedzialności za zlecone zadania.

    Szkoda, że w tym roku nasz dział nie miał szczęścia i nie pozyskał do pomocy stażysty. Gdybyśmy mieli wsparcie, nie musiałbym tyle harować i czuć się teraz kompletnie pozbawionym energii. 

    – Dobrze bawiłeś się na wakacjach? Widziałem, że Mai wrzucił sporo fotek na Instagrama. 

    – No, trzaskał fotki i wrzucał je przez cały dzień. Zacząłem się nawet obawiać, czy przyjaciele go nie zablokują. Ale morze było naprawdę bardzo piękne, a hotel super. Jedynym minusem było cholernie upalne słońce. Myślałem, że wyparuję – narzekał, ale jego wąskie oczy błyszczały tak żywo i radośnie, że zaraził mnie swoim uśmiechem. Często zaglądałem na konto Insta Maia i zauważyłem, że publikował zdjęcia swoje i Jade’a. Odkąd weszli w związek, nigdy nie słyszałem, by Jade kiedykolwiek narzekał na jakieś problemy. Cieszyłem się, że mój przyjaciel ma fajnego chłopaka i jest szczęśliwy.

    – Oto pamiątki, które dla ciebie przywiozłem. – Jade pchnął w moją stronę dużą torbę. Kiedy spojrzałem na jej zawartość, spostrzegłem duży słoik Dipu Chili z suszonych krewetek i lokalne przekąski. 

    – Czy to nie zbyt wiele? Może odłożymy trochę na bok, by poczęstować innych? 

    – Mam dosyć, żeby się z nimi podzielić. To jest dla ciebie. Weź wszystko. Jeśli chodzi o przekąski, możesz je zatrzymać w biurze i zjeść tutaj. Smacznego, Ai Uea. – Jade spojrzał na mnie i zmarszczył brwi.

    Posłałem mu wymuszony uśmiech, po czym pochyliłem się, by schować torbę do dolnej szuflady. Ostatnio trochę schudłem. Właściwie kiedy borykałem się z mnóstwem myśli czy stresem, zawsze traciłem apetyt.

    Powoli do biura zaczęli napływać inni pracownicy. Siedziałem tam, patrząc jak Jade rozdaje pamiątki jednej osobie po drugiej, aż nadszedł czas, by rozpocząć pracę. Wtedy usłyszałem czyjś głos.

    – Tutaj jesteś! Od tygodnia przytulasz się do swojego męża.

    – Niech cię szlag! Z taką ostrą gębą nie musisz jeść dipu chili! 

    – No co? Ja się tu jedynie troszeczkę droczę. Nie musisz się od razu zaperzać. Zresztą mówiłem najprawdziwszą prawdę. Nie potrafisz sobie z tym poradzić, Nong Jade?

    – Pieprz się, Ai King. – Twarz Jade’a wyraźnie poróżowiała, a pozostali koledzy wybuchnęli śmiechem. Uśmiechnięty King miał najwidoczniej dobry nastrój, ponieważ znalazł kogoś, komu mógł zaleźć za skórę. Ale kiedy jego bystre oczy spotkały się z moimi, radosny uśmiech stopniowo zanikał, a twarz stała się obojętna i nieprzenikniona. Zresztą nie tylko on zachowywał się inaczej wobec mnie. Ja również nie wiedziałem, jak zareagować.

    Nasz nudny dzień pracy nie różnił się niczym od innych. Ta sama rutyna. Z wyjątkiem gigantycznego obciążenia robotą, które spadło na zespół graficzny. Podczas przerwy obiadowej musieliśmy spieszyć się z posiłkiem i natychmiast wracać do biurowca, więc nie mieliśmy zbyt wiele czasu na rozmowę. Jednak usłyszałem nagłe pytanie Jade’a: 

    – Ach tak! Ai King, jak poszło swatanie? Nic nie mówiłeś.

    – Bo nie ma o czym – odparł znudzonym głosem zagadnięty. 

    – Serio? W niedzielę zaniosłem pamiątki rodzinie. Ledwo zdążyłem porozmawiać z mamą, bo zadzwoniła do niej twoja i gadały ze sobą godzinami. Musiało być coś do opowiedzenia.

    – Chodziło tylko o interesy. Nie chciało mi się wysilać.

    – Czyżby? A jak tam twoja potencjalna kandydatka na żonę? Piękna?

    – Tak, piękna, ale nie jestem nią zainteresowany – powiedział z naciskiem King. 

    Nieświadomie zacisnąłem usta i już miałem założyć słuchawki, by odgrodzić się od ich wymiany zdań, ale ujrzałem zmierzającego wprost do mojego biurka niewysokiego Phi Soma, seniora z działu marketingowego.

    – Nong Uea, przepraszam, że przeszkadzam podczas przerwy, ale czy możemy porozmawiać w moim dziale? To pilne.

    – Oczywiście. – Wstałem, by udać się za nim. 

    Spędziliśmy prawie dziesięć minut, omawiając zmiany w rozpoczętych projektach, a kiedy wróciłem do biura, odkryłem, że niemal w połowie opustoszało, chociaż powinno wrzeć pracą. 

    – Gdzie wszystkich wywiało?

    – Pan Krit wezwał programistów na spotkanie. Pytał również o ciebie. Powiedziałem mu, że poszedłeś zobaczyć się z Phi Somem. 

    Jade sprawiał wrażenie, jakby miał zamiar powiedzieć coś wulgarnego. Ale gdy tylko spojrzał na Phi Mongola, który – nawiasem mówiąc – oglądał na YouTube filmiki z meczów piłki nożnej, najwyraźniej zmienił zdanie. Pomyślałem, że plotkowanie o kimś, kogo krewny siedzi obok, nie jest dobrym pomysłem. Zwłaszcza jeśli chodziło o rodzinę osoby, która zwykle jęczy i robi z igły widły.

    – Och, czy King ci powiedział? Jego mama chce, żeby w tę niedzielę znów zjadł posiłek z tą swoją panienką. Mówił, że pójdzie. Szczerze mówiąc, jestem cokolwiek zdziwiony. Twierdził przecież, że nie jest nią zainteresowany. Może zmienił zdanie?

    Moje serce na chwilę przestało bić. Zaniemówiłem, czując odrętwienie w całym ciele. Potrafiłem zrozumieć, że za pierwszym razem nie mógł tego uniknąć, ale teraz… Nie byłem pewien, czy King nie mógł, czy raczej nie chciał się wymigać.

    Czy miał taki zamiar?

    – Nie wiem – wymamrotałem.

    Przez dłuższą chwilę widziałem, jak mój przyjaciel porusza ustami, ale nie dotarło do mnie ani jedno jego słowo. Czułem w tej chwili jedynie coś niewidzialnego, co utknęło mi w gardle. Mózg podpowiadał, że nie mam prawa nic podobnego czuć, ale serce mówiło coś wręcz przeciwnego.

    Gdybym był sportowcem, biorącym udział w jakichś zawodach, machałbym już białą flagą. Czułem się źle. Nie byłem w stanie myśleć i przygniatało mnie niesamowite zmęczenie. 

    Bycie dorosłym jest cholernie trudne chociażby ze względu na ogrom obowiązków. Dla profesjonalistów nie ma znaczenia, co aktualnie przeżywają, przez co przechodzą. Nikogo nie obchodzi również niczyje złamane serce ani czy jest się w nastroju. Praca jest pracą i nie można jej tak po prostu odłożyć na bok, biorąc wolne na odpoczynek, a przynajmniej ja tak nie mogłem. Ponieważ moja nieobecność wpływa również na moich kolegów. Dlatego przez resztę dnia starałem się skupić wyłącznie na zadaniach wyświetlających się na ekranie komputera. Nie pozwalałem sobie patrzeć na Kinga z obawy, że mógłbym zrobić lub powiedzieć coś głupiego. Mogłem tylko podjąć pracę i mieć nadzieję na jej rychły koniec. Chociaż może gdybym spędził trochę czasu z samym sobą, byłbym w stanie choć trochę wziąć się w garść.

    – Uea, pracujesz dziś po godzinach?

    – Nie. Po zakończeniu tego zadania zbieram się do domu. 

    Jade i ja niemal uporaliśmy się z projektami, nad którymi dziś pracowaliśmy. Dochodziła już niemal 17:30. Moi koledzy zaczęli się pakować i jeden po drugim opuszczali nasz dział. Miałem do skończenia jedynie kilka drobiazgów i potrzebowałem na to nie więcej niż pięć minut. Zamierzałem więc wykonać to od razu, bez konieczności zostawiania pracy na następny dzień.

    – Dobra, dobra. To ja już pójdę. – Jade poklepał mnie lekko po ramieniu, po czym opuścił biuro. Pospieszyłem się i błyskawicznie udało mi się uwinąć z robotą, ale kiedy już miałem wyłączyć komputer, do naszego biura wszedł Khun Krit.

    – Nong Uea, mam ci coś do powiedzenia.

    Cholera...

    – To naprawdę pilne – ciągnął mój przełożony. – Marketing o to poprosił. Potrzebne jeszcze na dziś. 

    Po udzieleniu mi informacji ozdobił twarz uśmiechem. 

    – Ale rozmawiałem w południe z Phi Somem i słyszałem, że termin upływa w przyszłym tygodniu. 

    – Jutro z samego rana będziemy musieli wysłać plik, by wykonać znak winylowy. Proszę o pomoc.

    – Dobrze. 

    Potajemnie zacisnąłem pod stołem pięści, wypowiadając wymuszoną odpowiedź. To było szaleństwo. Wykonanie winylowego znaku zajmie tylko dwa dni. Nie było powodu, by poganiać mnie już dziś. Było jasne, że chciał mnie tylko wykorzystać.

    – Był na to cały dzień czasu, ale nikt o tym nie wspomniał. – Zza biurka za moimi plecami dało się słyszeć znajomy, ochrypły głos. King uśmiechnął się do Khun Krita, który uniósł lekko brwi, po czym kontynuował: – Marketingowcy są naprawdę okropni. Nie szanują cudzego czasu. 

    – Zgadza się – przytaknął kierownik.

    Patrząc na jego twarz, domyśliłem się, że wiedział dokładnie, co chciał mu właściwie przekazać King, ale nadal zachowywał spokój. Zamiast tego odwrócił od niego wzrok, by spojrzeć na Phi Mongkola, który nie poszedł do domu i siedział z nogami na krześle Jade’a, zajmując się oglądaniem czegoś na komórce.

    – Mongkol.

    – Tak?

    – Proszę pomóc Nong Uea, żeby szybciej wykonał pracę. 

    – Ach, tak, jasne. – Zagadnięty mężczyzna sprawiał wrażenie zdziwionego, zanim przytaknął, jakby nie rozumiał, co się właściwie wydarzyło. Gdy tylko Khun Krit opuścił biuro, Phi Mongkol natychmiast wstał, podszedł do mnie i poklepał mnie po ramieniu.

    – Przepraszam, Uea. Dzisiaj muszę się spieszyć do domu. Nong Lemon, mój pies, nie czuje się dobrze. Myślę, że będę musiał zabrać go do weterynarza. 

    – Czy to nie Lemon zdechł dwa lata temu? – zapytałem chłodno.

    Phi Mongkol wielokrotnie zamrugał, zanim posłał mi obłudny uśmiech.

    – Ten jest nowy, ale dałem mu to samo imię.

    Odwróciłem z irytacją wzrok, nie chcąc rozmawiać z kimś, kto potrafił wyłącznie wymigiwać się od obowiązków. Gdy mężczyzna zobaczył, że go zignorowałem, pospiesznie spakował torbę i niemal wybiegł z biura.

    – Nic się nie zmienia.

    Usłyszałem sarkastyczny komentarz Kinga. Młodsi programiści, którzy wciąż jeszcze pracowali, również nie oszczędzili sobie dobitnych komentarzy na temat znikającego seniora. 

    – Możesz iść do domu. – Spojrzałem na wysokiego faceta, który siedział za mną. – Kilka osób zostało dziś po godzinach, więc Khun Krit nie będzie miał szansy się do mnie przystawiać. 

    – W porządku – usłyszałem beznamiętną odpowiedź. Nie powiedziałem więc nic więcej, tylko zabrałem się za zadanie, które podobno nie mogło zostać wykonane jutro. 


    Cieszyłem się, że inni programiści również pozostawali jeszcze w biurze. Gdyby w pomieszczeniu był tylko King i ja, atmosfera z pewnością stałaby się jeszcze bardziej niezręczna.

    Pracowałem w skupieniu, nie zwracając uwagi na nic wokół, by jak najszybciej uporać się ze zleceniem. Po jakimś czasie stuknąłem w przycisk „ZAPISZ” i wysłałem plik e-mailem do Khun Krita. Kiedy spojrzałem na zegar, poczułem się absolutnie zszokowany, ujrzawszy, że jest już po 20:30. Wyłączyłem więc pospiesznie komputer i odwróciłem się w stronę tylnych biurek. 

    Młodsi programiści zdążyli pójść już do domu. Kinga również tam nie było, ale sądząc po wciąż włączonym komputerze, pomyślałem, że może poszedł do toalety.

    – Nong Uea – przywołał mnie Khun Krit, wyłoniwszy się ze swojego biura. – Chodź do mnie.

    Sytuacja wyglądała nieco podejrzanie. W tej chwili w całym wydziale byliśmy tylko on i ja. Nękanie mnie nie napotykało więc na żadne przeszkody, a ja zmuszony byłem wykonać jego polecenie. Ale cóż… W końcu jestem mężczyzną. Pomyślałem, że jeśli naprawdę zacznie mnie napastować, to z pewnością będę potrafił się obronić. Z tą myślą wszedłem do biura kierownika, zostawiając za sobą uchylone drzwi. 

    – Czy należy coś zmienić? 

    – Nie, chcę cię tylko przeprosić, że poprosiłem cię o pracę w nadgodzinach – powiedział skruszony. – A co do Mongkola… Myślę, że muszę przeprosić również w jego imieniu. Wydawał się być naprawdę zajęty.

    – Khun… Phi Krit, mogę mówić szczerze? W tej chwili Jade i ja ledwo dotrzymujemy terminów. Jeśli to w ogóle możliwe, proszę znaleźć innego grafika do zespołu lub powiedzieć Phi Mongkolowi, by pomagał w pracy. To wobec nas niesprawiedliwe. Pracujemy ciężej, wykonując jego zadania, a otrzymujemy mniej więcej takie samo wynagrodzenie – powiedziałem zniecierpliwiony. 

    Jade i ja tolerowaliśmy to już wystarczająco długo. Nikt nie lubił być wykorzystywany.

    – Ostrzegę go – obiecał.

    Podziękowałem, okazując należną mu uprzejmość. W rzeczywistości mogłem się domyślać, że ostrzeżenie niczego nie zmieni, ale kto wie? Może pozyskamy dodatkowego grafika? 

    – W takim razie pójdę już do domu. – Uniosłem ręce, by go pozdrowić i już miałem opuścić jego biuro, gdy Khun Krit znalazł się tuż obok mnie. Uśmiechnął się nieznacznie i patrząc mi w oczy, wyznał: 

    – Lubię cię, Nong Uea.

    – ...

    – Jesteś naprawdę dobrym grafikiem. Kiedy tym razem będę oceniał pracowników, przyznam ci dodatkowe punkty. – Spojrzenie jego oczu i uśmiech niosły ukryte przesłanie, wyraźnie sugerując, że to, co powiedział, nie dotyczyło wyłącznie mojej pracy. 

    Odwróciłem wzrok, jeszcze raz mu się ukłoniłem i szybkim krokiem opuściłem biuro. Gdy wróciłem do biurka, ujrzałem stojącego przy nim Kinga, który wpatrywał się we mnie mocno zestresowanym spojrzeniem.

    Przez chwilę obaj milcząco patrzyliśmy sobie w oczy, zanim odwróciłem wzrok i spakowałem torbę, by przygotować się do powrotu do domu. King poszedł za mną na dół, a kiedy dotarliśmy na parking, nagle zapytał: 

    – Dlaczego poszedłeś z nim do biura?

    – Wezwał mnie. – Zwróciłem się w jego stronę. 

    Przyćmione światła na parkingu sprawiały, że atmosfera wokół nas stała się jeszcze bardziej nieprzyjemna.

    – Nie boisz się, że mógłby cię molestować? Tak po prostu tam wchodzisz? Gdyby zamknął drzwi, mógłbyś paść jego ofiarą. Nie mówiłem ci, żebyś był bardziej ostrożny?

    – A jak niby mogę tego uniknąć?

    – Po prostu poproś go, żeby przyszedł zobaczyć się z tobą na zewnątrz. Najlepiej przy świadkach.

    – Łatwo powiedzieć! Ale czy naprawdę uważasz, że można tak traktować przełożonego?

    Ze zdenerwowania i niezadowolenia zacząłem podnosić głos. Dlaczego sugerował, że to moja wina? Przecież tego nie sprowokowałem. Absolutnie nie chciałem wchodzić do środka. Ale cóż innego mi pozostawało, skoro użył pracy jako wymówki? Jak miałem zignorować jego polecenie? 

    – Jesteś na mnie zły? – King uniósł brwi.

    – To ty zacząłeś mnie obwiniać! 

    – W jaki sposób? Myślisz, że cię krytykuję? Nie dopuszczasz myśli, że powiedziałem to, bo się o ciebie martwiłem?! Zostałem do późna, żeby dotrzymać ci towarzystwa, bo nie chciałem, żebyś był z nim sam. A ty poszedłeś do jego biura, by właśnie tam się z nim zobaczyć?! – W jego głosie brzmiała wyraźna reprymenda i niezadowolenie, co sprawiło, że nie wytrzymałem. 

    – Mówiłem ci, że to było nieuniknione. I dlaczego musisz podnosić na mnie głos? Oszalałeś? Co, do cholery, jest z tobą nie tak, King?! – skarciłem go, bo moja cierpliwość zdążyła się już wyczerpać. 

    Całe moje ciało trzęsło się z powodu szalejących we wnętrzu emocji. Nasz związek, a raczej kierunek, w jakim ostatnio zmierzał, sprawiał, że już i tak czuliśmy się wystarczająco niekomfortowo. Starałem wziąć się w garść i używać argumentów, zamiast działać pod wpływem emocji. Ale on nagle czepiał się mnie, prezentując wyłącznie negatywne uczucia, obwiniając mnie za coś, czego nie byłem w stanie uniknąć. 

    W tym momencie moje niezadowolenie i poczucie krzywdy definitywnie wzięły górę nad wszelkimi argumentami i logiką.

    Słabo oświetlony parking stał się całkowicie cichy, gdy tylko zamilkłem. King wpatrywał się w moje oczy. Jego bystre spojrzenie było kiedyś przebiegłe lub figlarne za każdym razem, gdy kierował na mnie wzrok. Teraz mogłem zaobserwować w nim wyraźne zmiany. Nie patrzył już na mnie w ten sam sposób jak jeszcze do niedawna. Teraz w jego nieruchomej twarzy widać było jedynie zimne oczy i lodowaty uśmiech. 

    – Tak, najwidoczniej oszalałem. Muszę cię przeprosić.

    Wysoki mężczyzna przeszedł obok mnie, po czym bez wahania wsiadł do samochodu i odjechał.

    Stałem nieruchomo w miejscu, patrząc tępym wzrokiem na czarną hondę civic, dopóki nie zniknęła mi z pola widzenia. Podniosłem ręce, by zakryć usta, próbując z całych sił powstrzymać pchający się przez nie rozpaczliwy szloch, ale w końcu i tak mi się wymknął.

    Stałem sam na środku rozległego, cichego parkingu. Tracąc siły, poczułem, jak uginają się pode mną nogi, więc musiałem usiąść, żeby nie polecieć na twarz. Strumienie gorących łez spłynęły mi po policzkach, gdy zdałem sobie sprawę, że wszystko się rozpadło. I to po części z mojego powodu.

    Znów byłem w tym samym miejscu. 

    Kolejny raz zostałem sam. Ale obecnie było inaczej. Gorzej. Odkryłem, że teraz cierpienie było o wiele bardziej dotkliwe niż kiedykolwiek w całym moim życiu. 



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma



Poprzedni 👈             👉 Następny 


Komentarze

  1. Dziękuję Juli.Ann, Baka i paszyma 😘😘❤️😘😘❤️😘😘
    🐼

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty