BF – Rozdział 19

 



Ostatnia słomka


    Odkąd wyładowaliśmy nasze emocje na parkingu, minęło już dziesięć dni, podczas których King i ja ze sobą nie rozmawialiśmy. Podczas przerwy na lunch on, zamiast z nami, wychodził zjeść w towarzystwie programistów. Przystojna, niegdyś uśmiechnięta czy zadziorna twarz, była teraz nieruchoma, zwłaszcza gdy jej właściciel przechodził obok mojego biurka. A bystre oczy nawet nie spojrzały w moim kierunku. Między nami panowała chłodna atmosfera, która była tak oczywista, że w żaden sposób nie mogła umknąć uwadze naszych kolegów. 

    Słyszałem, jak o tym rozmawiano, ale nikt nie odważył się podejść, by zapytać, co się stało. Jedyny wyjątek stanowił Jade, który zagadnął mnie we wtorek. Powiedziałem mu, że trochę się pokłóciliśmy, ale nie wdawałem się w szczegóły, a on jak zwykle nie próbował mnie wypytywać.

    Kiedy pokłóciliśmy się z Kingiem, byłem naprawdę niezadowolony, ale zdążyłem się już uspokoić i zastanowić nad tym, co się stało. Choć podniósł na mnie głos, wywołał tę scenę tylko dlatego, że się mną przejmował. Najprawdopodobniej stwierdzenie, że wina leżała po obu stronach, było jak najbardziej słuszne. Sposób, w jaki się z nim obszedłem, nie zwracając uwagi na jego troskę, nie przynosił mi, niestety, chwały. Gdyby ktoś, o kogo szczerze się martwiłem, wykrzyczał mi prosto w twarz swoją złość, poczułbym się naprawdę okropnie.

    Nie była to moja pierwsza kłótnia z Kingiem. Miewaliśmy konflikty już wiele razy, zarówno o drobiazgi, jak i o poważne sprawy. Chociażby o pomyłkę, którą popełniliśmy w noc przyjęcia powitalnego Maia w zeszłym roku. Ale nigdy wcześniej nie byłem tak smutny. W głębi serca wiedziałem, że ta kłótnia oznaczała koniec naszego związku. Żaden z nas nie musiał nawet wypowiadać tego na głos.

Dźwięk kserokopiarki informujący, że skończył się papier, oderwał mnie od bolesnych myśli. Wziąłem nową ryzę i włożyłem ją do maszyny. Chwilę później dobiegło mnie wołanie Jade’a. 

    – Ai Uea!

    – Co jest? – Odwróciłem się, by spojrzeć na wysoką sylwetkę najlepszego przyjaciela, który zmierzał w moją stronę.

    – Khun Krit napisał na czacie, że cię wzywa. Wspomniał coś o zmianie szczegółów projektu.

    – Rozumiem – powiedziałem wypranym z emocji głosem. Ten człowiek wciąż nie dawał za wygraną, pod pretekstem pracy próbując zmusić mnie do czegoś więcej. Naprawdę nienawidziłem tego typu osób, ale byłem świadomy, że nie mam żadnej władzy, by z nim negocjować.

    Wymyśliłem już rozwiązanie na wypadek, gdybym nie mógł już tego znieść, ale zanim nie dotrę do punktu krytycznego, nie zamierzałem po nie sięgać. 

    – Hej!

    Odwróciłem się, by pytająco spojrzeć na przyjaciela. Jade rozejrzał się, a gdy zobaczył, że wszyscy koncentrują się na swojej pracy, zbliżył się do mnie, jednocześnie zniżając głos.

    – Ty i Ai King nadal ze sobą nie rozmawiacie? 

    Przytaknąłem. Nie wiedziałem nawet, czy King chciałby ze mną rozmawiać, ale jego obojętność w ciągu wielu ostatnich dni powinna raczej posłużyć mi za odpowiedź.

    – Wszystko w porządku? – Pytanie Jade’a sprawiło, że zatrzymałem się podczas wyjmowania dokumentów z kserokopiarki.

    – Dlaczego pytasz?

    – Nie wyglądasz dobrze. Czy jest coś, czym chcesz się ze mną podzielić?

    Nie wiedziałem, jak wyglądała moja twarz, ale spojrzenie patrzącego na mnie Jade’a było pełne niepokoju. Przypomniałem sobie, jak rok wcześniej pokłóciłem się z Kingiem. Wtedy również zapytał mnie w ten sposób, a moja odpowiedź brzmiała: „Nic mi nie jest”. Przełknąłem ślinę i z trudem wymusiłem odpowiedź: „Nie martw się. Wkrótce wszystko się...” 

    Skończy.

    Ostatnie słowo znajdowało się na końcu mojego języka. To było zbyt bolesne do wypowiedzenia. Unikałem patrzenia mu w oczy i udawałem, że skupiam się na kserokopiarce. Słyszałem, jak ciężko westchnął, zanim położył dłoń na moim ramieniu.

    – Nie wiem, co się dzieje, ale jeśli nie czujesz się dobrze, to możesz mi powiedzieć, kiedy będziesz gotowy. Zawsze jestem przy tobie, by cię wysłuchać. Nie chcę wnikać w twoje osobiste sprawy. Nie zrozum mnie źle. Ale jeśli będziesz chciał się tym ze mną podzielić, wystarczy powiedzieć.

    Jego zatroskany głos sprawił, że się uśmiechnąłem.

    – Dzięki – powiedziałem cicho. 

    Jade poklepał mnie po ramieniu i odprowadzany moim spojrzeniem wrócił do swojego biurka. Zawsze byłem wdzięczny, że zdecydował się do mnie podejść i przywitać w dniu naszego pierwszego spotkania na uniwersytecie. W przeciwnym razie z osobowością jak moja nie miałbym szans na zyskanie tak wspaniałego przyjaciela. A wtedy nie miałbym szansy poznać Kinga.

    Ręka, która trzymała papier, lekko się zatrzęsła, gdy moje oczy spoczęły na osobie, o której właśnie pomyślałem, będąc tak zestresowanym. Prawdę mówiąc, w ciągu ostatnich dni czułem się nieskończenie winny. Chciałem z nim porozmawiać, ale bałem się, że wciąż jest zły i jedynie chłodno na mnie spojrzy, po czym odejdzie tak, jak zrobił to tamtego dnia. Nie chciałem już nigdy więcej czegoś takiego oglądać.

    Przez cały dzień pracowałem, nie potrafiąc się skupić. Czułem się przygnieciony poczuciem winy i strachem, które zdawały się zdominować mój umysł. Wszystkie myśli ciągle zaprzątał mi King. W końcu postanowiłem zebrać się na odwagę i porozmawiać z nim twarzą w twarz po zakończeniu pracy. Minęło wiele dni, więc mógł się już trochę uspokoić. Przynajmniej go przeproszę, nawet jeśli nie przestanie być na mnie zły. Być może uda mi się w ten sposób zmniejszyć ciężar w sercu.

    Zegar na ścianie wskazywał 17:30. Szybko wyłączyłem komputer i odwróciłem się, by spojrzeć na stojącego plecami do mnie mężczyznę przy tylnym biurku, który pakował swoje rzeczy. Bezwiednie zacisnąłem mocno usta. Serce waliło mi ze zmartwienia, ale gdy już miałem go zawołać, zawibrował leżący przed nim telefon. 

    – Tak, mamo – powiedział King swoim niskim, ochrypłym głosem, po czym chwycił kluczyki do samochodu i przechodząc szybkim krokiem obok, opuścił biuro. 

    – Ai Uea, czemu tam stoisz? Nie idziesz do domu? – Jade, który właśnie wrócił z toalety, spojrzał z powątpiewaniem na moją nieruchomą sylwetkę. Chwyciłem torbę i głęboko westchnąłem. Wszystko było w porządku. Mogłem odłożyć przeprosiny do poniedziałku.

    Całą sobotę spędziłem na sprzątaniu, ale kiedy obudziłem się w niedzielę, nie czułem się wypoczęty. Wstałem dość późno i byłem zbyt leniwy, by gotować, więc zszedłem na dół, by kupić gotowe jedzenie w sklepie spożywczym. Po powrocie do domu bez większego apetytu zjadłem posiłek, nieuważnie oglądając wiadomości. Gdy już naprawdę mi się to znudziło, wyłączyłem telewizor i wyszedłem na balkon, by zaczerpnąć świeżego powietrza.

    Spojrzałem na ponure niebo, które nie różniło się zbytnio od mojego obecnego samopoczucia. Odkąd Jade powiedział mi, że King zamierza zjeść kolejny posiłek z wybraną dla niego dziewczyną, nieustannie o tym myślałem. Twierdził, że nie jest nią zainteresowany, ale fakt wyrażenia zgody na kolejne spotkanie wiele mówił. Wyglądało na to, że dobrze sobie radzi w nowym związku. Pewnie oboje są stabilni i wspierani przez jego rodzinę, podczas gdy ja wciąż tkwię w tej samej pustce.

    Znałem Kinga od lat. Zaczęło się od irytacji za każdym razem, gdy na niego patrzyłem, później poczułem się przy nim komfortowo, a nasza relacja skończyła się zranieniem. Chociaż miałem za sobą wiele romantycznych związków, nigdy nie wiedziałem, że rozstanie może być aż tak bolesne. Gdybym mógł cofnąć czas, nie zaryzykowałbym związku na zasadzie „przyjaciół z korzyściami”. Uczucia były czymś absolutnie niemożliwym do kontrolowania. A cena igrania z nimi, którą przyszło mi teraz płacić, była stanowczo zbyt wysoka. 

    Gdybyśmy – tak jak wcześniej – pozostali jedynie przyjaciółmi naszego najlepszego przyjaciela, sprawy nie potoczyłyby się w ten sposób. To była moja wina. Przez cały czas było to moją winą. 

    Telefon na stole w salonie zawibrował, przerywając spokojną atmosferę. Podniosłem komórkę, by spojrzeć na wyświetlacz, a po ujrzeniu imienia dzwoniącej osoby po raz pierwszy tego dnia na moich ustach pojawił się lekki uśmiech.

    – Witaj, świeżo upieczona studentko.

    – Phi Ueaaaa, jak się masz? – Usłyszałem wesoły, entuzjastyczny głos Tonkhao.

    Moja siostra dostała się właśnie na Wydział Sztuk Pięknych na uniwersytecie, który znajdował się niedaleko Bangkoku, więc w weekendy wracała do domu. Chociaż mama i ja zerwaliśmy kontakt, nadal utrzymywałem go z siostrą, głównie za pośrednictwem aplikacji Line. Czasami wysyłałem jej pieniądze, ponieważ się o nią martwiłem. 

    – U mnie wszystko w porządku. A co u ciebie? Czy uniwersyteckie życie mocno ci doskwiera?

    – Jest dość ciężko, bo mam naprawdę masę zajęć. Czasami kończą się o ósmej lub dziewiątej wieczorem. A kiedy wracam do akademika, jestem dosłownie wyczerpana – jęknęła moja siostra.

    Zaśmiałem się, przypominając sobie początek moich studiów, które niczym nie różniły się od tego, co mówiła. Pewnie na każdych studiach było podobnie. 

    – Gdzie teraz jesteś? W domu czy w akademiku?

    – Wracam do akademika. Właśnie wyszłam z domu. Och, Phi Uea, przyszedł do nas jakiś facet, żeby zobaczyć się z mamą.

    – Kto taki? – Uniosłem brwi, zastanawiając się, kto to mógł być, ale gdy tylko usłyszałem, jak Tonkhao wypowiada kolejne zdanie, ręka, w której trzymałem telefon, z drżeniem mocno się na nim zacisnęła. Poczułem palący gniew. 

    – Powiedział, że jest twoim przełożonym. Miał w okolicy sprawę do załatwienia, więc wpadł, by się przywitać. Mama właśnie z nim rozmawia, więc kazała mi wyjść. Na wszelki wypadek dzwonię do ciebie, bo nie wiem, czy to naprawdę twój szef, czy jakiś oszust próbujący naciągnąć mamę. 

    – Przedstawił się? 

    – Powiedział, że nazywa się Krit. 

    Kiedy skończyła mówić, z całych sił zacisnąłem pięści, starając się opanować wściekłość. Posunął się za daleko!

    – Zajmę się tym. Powinnaś pospieszyć się z powrotem do akademika. Napisz do mnie, jak tam dotrzesz. 

    – Okej, Phi. 

    Odłożyłem słuchawkę, szybko się przebrałem i natychmiast pojechałem prosto do domu. W pracy mógł wywierać na mnie presję, kiedy tylko chciał. Teraz przekroczył jednak granicę, naruszając moją prywatność. Jedynym sposobem, w jaki mógł dowiedzieć się, gdzie mieszka moja rodzina, było przejrzenie moich akt personalnych. Ani przez sekundę nie uwierzyłem, że znalazł się w okolicy jedynie przypadkiem, nagle przypomniał sobie, że mieszka tam rodzina podwładnego i postanowił się przywitać. Niemożliwe.

    Wcisnąłem pedał gazu. Dobrze, że w niedzielę nie było korków, więc dojazd do domu ojczyma zajął mi zaledwie dziesięć minut. O mało nie zacząłem wypluwać przekleństw, gdy zobaczyłem srebrne Volvo Krita zaparkowane przed domem, z którego wychodził właśnie właściciel pojazdu rozmawiający miło z moją wyglądającą radośnie matką.

    – Mamo! – zawołałem, spoglądając na wysoką sylwetkę przełożonego. Khun Krit na mój widok lekko uniósł brwi, po czym sztucznie się uśmiechnął. Spojrzenie moich oczu jeszcze bardziej zlodowaciało. 

    – Dobrze, że tu jesteś. Twój przełożony przyszedł ze mną porozmawiać. Powiedział, że załatwiał sprawę w okolicy i przypomniał sobie, że w pobliżu jest twój dom, więc wpadł się przywitać. Przyniósł trochę owoców. Bardzo panu dziękuję, Khun Krit. 

    Zwracając się do mojego szefa, mama uśmiechnęła się słodko, na co on odpowiedział swoim zwykłym sztucznym i łagodnym uśmiechem. 

    – Nie ma za co, proszę pani. 

– Proszę, odejdź. Chcę zamienić słowo z moją rodziną –  odezwałem się, starając się stłumić gniew. Miałem go serdecznie dość. Nie miał prawa spotykać się z matką bez mojej zgody. Żaden z moich przyjaciół, bez względu na to, jak blisko byliśmy, nigdy tego nie zrobił.

– Dobrze. I tak miałem się już pożegnać. Do zobaczenia jutro w biurze, Nong Uea. – Jego oczy błyszczały lekko w poczuciu zwycięstwa, jakby cieszył się, że jestem niezadowolony, bo nie mogłem nic z tym zrobić. Spojrzałem na jego plecy, gdy kierował się w stronę samochodu, równocześnie przeklinając go w myślach.

    Co za cholerny palant! 

    – Twój szef jest twoim mężem? – zapytała podekscytowana mama, gdy tylko odjechał. – Czy on naprawdę jest bogaty? Spójrz na jego samochód. Jest taki luksusowy.

    – To mój przełożony – powiedziałem z naciskiem.

    – Wydawał się tobą zainteresowany. To było widać. Złap go szybko. 

    Te słowa sprawiły, że w jednej chwili zamarłem. Nie mogąc uwierzyć własnym uszom, odwróciłem się, by spojrzeć na matkę.

    – Nie nienawidzisz mnie za to, że lubię mężczyzn?

    – Och! I co? I przestałeś ich lubić? Teraz już mnie to nie obchodzi. Możesz sobie być homoseksualnym zboczeńcem, jeśli chcesz, ale kiedy spotkasz tak bogatego faceta, trzymaj się go. Nie bądź głupcem i nie pozwól mu odejść. Rozumiesz? Jeśli będziesz bogaty, naszej rodzinie też będzie się dobrze powodzić.

    Poczułem się tak, jakby moje serce zostało pokiereszowane słowami mojej własnej matki. Chociaż dobrze znałem swój status, gdy usłyszałem te słowa, jeszcze wyraźniej dotarło do mnie, że absolutnie nic dla niej nie znaczę. Byłem tylko zwykłym gównem, którego jedynym celem było zarabianie pieniędzy dla rodziny. Można było mną pomiatać, odstawić w kąt. Można było mi kazać zrobić wszystko.

    – Czy tylko tym dla ciebie byłem? – Mój głos drżał tak bardzo, że nawet ja poczułem się tym zaskoczony. – Za kogo mnie tak dokładnie uważasz? Jedynie za bankomat? Maszynkę do zarabiania forsy? 

    – Co jest z tobą nie tak? – Spojrzała na mnie krzywo. – O czym ty bełkoczesz?

    – Zapytałem, kim jestem w twoich oczach?! – To był pierwszy raz, gdy wściekłem się na matkę i nie baczyłem na ton, jakim się do niej zwracam. Zatrzymała się na chwilę, ale kiedy się opanowała, natychmiast mnie skarciła.

    – Jak śmiesz na mnie wrzeszczeć? Jestem twoją matką!

    Krzyki sprawiły, że ciekawscy gapie zatrzymywali się, by popatrzeć. Nawet zaskoczeni sąsiedzi zerkali, ciekawi tego, co się dzieje. W tej chwili całkowicie straciłem nad sobą panowanie. Nie obchodziło mnie już, jak inni mogą mnie postrzegać, nie obchodziło mnie już absolutnie nic, również to, co działo się wokół. 

    – I mam rację, co? Czy kiedykolwiek troszczyłaś się o mnie, nie licząc sytuacji, kiedy potrzebowałaś pieniędzy?

– Uspokój się, Uea. Myślę, że powinniśmy spokojnie porozmawiać. Dopiero co tu przyjechałeś. Jesteś zmęczony. Chodźmy do środka. – Wujek Som, który właśnie wyszedł z domu, przejął rolę mediatora, próbując załagodzić sytuację. 

    Spojrzałem na niego i zimnym głosem powiedziałem: 

    – Bądź uprzejmy się zamknąć. Nie mówiłem do ciebie.

    – Nie waż się być tak bezczelny wobec swojego ojca! – Mama natychmiast mnie zrugała.

    Zamarłem, wpatrując się pustym wzrokiem w kobietę, która mnie urodziła. Zmusiłem się do uśmiechu, czując się przy tym naprawdę żałośnie. Nieważne, jak bardzo byłem smutny, nieważne, jak bardzo byłem zły, ona nigdy się o mnie nie troszczyła. To było nic w porównaniu z tym, jak broniła swojego mężczyzny. 

    – Ojca? – Łzy zaczęły napływać mi do oczu. Zacisnąłem szczękę, czując się gorszy i nic niewart. – To tylko twój nowy mąż, którego tak bardzo kochasz. On nie jest moim ojcem!

    – Jak możesz tak mówić?! Zapłacił za twoje czesne, ty niewdzięczny bachorze! – Mama rzuciła się na mnie i zaczęła mnie bić, zanim ojczym zdążył ją złapać i odciągnąć. Uderzone ramię pulsowało bólem. Czułem odrętwienie. Łzy powoli spływały mi po policzkach i nie były to bynajmniej łzy bólu fizycznego.

    – Tak! Jestem niewdzięczny! A ty wciąż go bronisz! Nawet tego dnia, kiedy powiedziałem ci, że mnie molestował, wciąż stałaś po jego stronie! – Mój drżący głos sprawił, że krzyk przypominał raczej szloch. Spojrzałem w twarz wujka Sorena, ale on odwrócił wzrok, by uniknąć patrzenia mi w oczy.

    – Poważnie, czy kiedykolwiek czułeś się winny z powodu tego, co mi zrobiłeś?

    – O czym ty mówisz? Po prostu się zamknij! – krzyknęła głośno mama. Nerwowo rozejrzała się dookoła, jakby bała się, że ludzie mogą usłyszeć i na ten temat plotkować. 

    – Mówię prawdę. A co z tobą? Czy kiedykolwiek ci na mnie zależało? Czy przez cały ten czas kiedykolwiek poświęciłaś mi jakieś ciepłe myśli? Czego tak bardzo we mnie nienawidzisz? – zapytałem pośród wielu par oczu, które obserwowały naszą kłótnię. Im więcej mówiłem, tym bardziej wyglądała na wściekłą. A kiedy dotarły do niej szepty gapiów, wpadła w szał. 

    – Tak! Nienawidzę cię. Nienawidzę ciebie i twojego ojca! – wrzasnęła, nie dbając o natężenie głosu, równocześnie drżącym palcem wskazując na moją twarz. 

    Byłem oszołomiony tym, co usłyszałem.

    – Wiesz, dlaczego cię nienawidzę? Jesteś moim błędem! Twój ojciec był po prostu leniwym draniem. Nie wysilał się, ale śmiał poprosić mnie o rękę. Nie chciałam za niego wyjść! Zostałam do tego zmuszona! Powiedział mi, jak bardzo mnie kocha, a potem, kurwa, miał romans z bogatą kochanką. Opuścił mnie, zostawiając ciebie jako moje brzemię! Czy gdybym cię nie miała, moje życie byłoby tak ciężkie?! Nie!!!

    Całe moje ciało zdrętwiało od stóp do głów, podczas gdy oczy mamy przepełnione były urazą. Słowa wylewały się jak potop z jej ust, zupełnie jakby nie można było ich zatamować.

    – Miałabym lepszą przyszłość, gdybym za niego nie wyszła! Gdyby nie ty, nie musiałabym pracować. A ty wyrosłeś na pedała, żeby zohydzić mnie w oczach innych! Nie ma w tobie absolutnie nic, z czego mogłabym być dumna!

    Jej tyrada rozbrzmiewała w całej okolicy. Po chwili wyglądało na to, że powiedziała już wszystko, co zamierzała, więc zatrzymała się i dyszała ciężko w ramionach ojczyma.

    – Czyżby? – wymamrotałem prawie niesłyszalnie. Każde jej słowo rozszarpywało moje serce na kawałki. Miałem nadzieję, że w jej sercu jest choć mała cząstka, która wciąż patrzy na mnie jak na swoje dziecko, ale dziś przekonałem się, że nic takiego nie istnieje. I nigdy nie istniało. 

    – Dlaczego nie dokonałaś aborcji? Dlaczego pozwoliłaś mi się urodzić? – zapytałem cichym głosem. – Jeśli nie zamierzałaś mnie kochać, to dlaczego wydałaś mnie na świat?

    Z ust mojej mamy nie wydobyło się żadne słowo. Odwróciłem wzrok od osoby, która mnie urodziła i drżącym głosem powiedziałem: 

    – Przykro mi, że byłem twoim błędem, ale nie martw się tym. Od teraz nie będzie już pomyłek w twoim życiu. Na ten szczególny błąd nie będziesz musiała już patrzeć. 


    Gdy skończyłem mówić, wróciłem do samochodu i natychmiast odjechałem. Nie oglądałem się za siebie. Nie obchodziło mnie, jak mama zareaguje na moje słowa. W tej chwili nie obchodziło mnie nic. Moje serce zostało całkowicie zmiażdżone.

    Z całej siły powstrzymując cisnące się do oczu łzy, próbowałem dojechać do domu, ale w końcu musiałem się poddać i zjechać na pobocze. Płakałem. Każde słowo mamy wciąż głośnym echem odbijało mi się uszach. Te słowa były jak gwoździe wielokrotnie wbijane w ranę, która nigdy do końca się nie zagoiła.

    Przez cały czas wiedziałem, że mama była rozczarowana tym, jaki jestem. To był powód, dla którego starałem się pilnie uczyć, zdobywać tak dobre oceny. Ukończyłem z wyróżnieniem szkołę, by była ze mnie dumna. Ciężko pracowałem i każdego miesiąca oszczędzałem dla niej pieniądze. Miałem nadzieję, że to, co robiłem, wystarczało, by w jakimś stopniu zrekompensować rozczarowanie, którym dla niej byłem. Ale dziś dowiedziałem się, że bez względu na to, jak bardzo się dla niej starałem, nigdy nie doceniła moich wysiłków, ponieważ od samego początku wyłącznie mnie nienawidziła.

    Tak, wszystkie błędy zaczęły się od chwili moich narodzin.

    Otarłem łzy, zapanowałem nad szlochem, po czym włożyłem drżącą dłoń do kieszeni i wyciągnąłem telefon. Otworzyłem rejestr połączeń. Jedno imię przykuło mój wzrok i sprawiło, że łzy znów popłynęły.

    Ostatnim razem to King mnie pocieszał, ale teraz był może na kolacji ze swoją przyszłą narzeczoną. Nie mogłem więc do niego zadzwonić.

    Już nigdy nie znajdę pocieszenia w jego ciepłym uścisku. Nigdy.

    – Ai Jade. – Zdusiłem w sobie szloch. 

    – Co jest? 

    – Co robisz?

    – Po prostu jem i odpoczywam. Nie robię nic szczególnego. Ale dlaczego drży ci głos, Ai Uea? 

    Wziąłem głęboki oddech.

    – Czy mogę do ciebie wpaść? Myślę... Już dłużej tego nie zniosę. – Na końcu zdania omal znów się nie rozpłakałem, mimo że starałem się kontrolować swój głos. 

    – Hej! Co się stało? Gdzie jesteś?

    – Ja... pojechałem do rodzinnego domu. Teraz wracam do siebie, ale nie chcę... być sam.

    – Jedź więc. Zaraz będę. – Głos z drugiej strony brzmiał na spanikowany.

    Zgodziłem się, a po odłożeniu słuchawki udałem się do mojego mieszkania.

    – Ai Uea. 

    Jade podszedł do mnie, gdy tylko zobaczył, jak z opuchniętymi oczami wchodzę do holu budynku, w którym mieszkałem. Zerknąłem na kanapę z tyłu i dostrzegłem wysoką sylwetkę Maia. Gdy tylko mnie zobaczył, podniósł się i złożył na powitanie ręce. 

    – Wszystko w porządku? Chodźmy na górę, żebyśmy mogli porozmawiać. – Jade patrzył na mnie z wyraźną troską.

    – Poczekam na ciebie tutaj, Phi Jade – powiedział cicho Mai, na co mój przyjaciel skinął głową. 

    Chwilę później dojechaliśmy windą na piętro, na którym mieszkałem.

    – Co się stało? Kto ci coś zrobił? – dopytywał się przyjaciel, gdy tylko znaleźliśmy się w moim domu. 

    Opowiedziałem mu o tym, że to Khun Krit był powodem, dla którego pokłóciłem się z Kingiem ponad tydzień temu. O wizycie naszego przełożonego u mojej matki, o kłótni z nią, o nienawiści, jaką do mnie żywi.

    Wyrzuciłem z siebie wszystko, co tłumiłem w sercu. Wszystko z wyjątkiem tego, co dotyczyło mojego związku z Kingiem. Im więcej mówiłem, tym bardziej bolało mnie serce, ale i tak czułem się dobrze, kiedy mogłem się tym z nim podzielić. Ból zdawał się ustępować, gdy ktoś, komu mogłem zaufać, był po mojej stronie.

    – Cholerny Khun Krit! Przekroczył wszelkie granice. Myślę, że będziesz musiał poinformować szefa.

    Jade ze złością uderzył dłonią w kanapę. Gardził Kritem, odkąd przejął on stanowisko kierownika działu, które powinno należeć do Phi Basa. A teraz, gdy przez niego tkwiłem w jednym wielkim bałaganie, Jade stał się jeszcze bardziej wściekły.

    – Jak myślisz, po czyjej stronie stanie szef? Po stronie pracownika, który nie jest z nim w żaden sposób spokrewniony, czy po stronie własnego siostrzeńca? – zapytałem. 

    Mój przyjaciel przez chwilę był zdezorientowany, a następnie z frustracją głęboko westchnął. 

    – Masz rację, ale – do cholery – to kurewsko podłe. To oczywiste, że cię nęka.

    – Porozmawiam z nim bezpośrednio, powiem mu, żeby przestał.

    – Tak, być może powiedzenie mu tego wprost to dobry pomysł. Może przestanie cię dręczyć. A co do twojej rodziny... – Jade zawiesił głos.

    Zmusiłem się do uśmiechu i ze zmęczeniem skinąłem głową. 

    – W porządku. W rzeczywistości poznanie prawdy w ten sposób jest dobre. W końcu wszystko stało się jasne i nie będę już musiał robić sobie bezsensownych nadziei. Mogę spróbować się uodpornić. Przestać czuć. 

    – Naprawdę myślisz, że nic nie poczujesz? – zapytał cicho Jade. 

    Dobrze wiedziałem, że to, o czym mówiłem, nie było możliwe, ponieważ ta kobieta wciąż była moją matką. Za każdym razem, gdy o tym myślałem, wciąż mnie bolało.

    – Pewnego dnia będzie lepiej – odpowiedziałem, pocieszając samego siebie.

    Tak, przyzwyczaiłem się do bycia zranionym. Poznanie trochę więcej prawdy mnie nie zabije. Pewnego dnia będę w stanie się z tym pogodzić. Ale jeszcze nie dzisiaj.

    Nie mogło być nic gorszego od tego, co czułem dziś. 

    – Nie załamuj się. Wciąż masz mnie. – Jade z poważną miną lekko ścisnął moje ramię. Patrząc mu twarz, poczułem się winny.

    – Przepraszam, że ci przeszkodziłem.

    Była niedziela. Jade powinien był odpoczywać w domu ze swoją połówką, a zamiast tego zadzwoniłem do niego i zrzuciłem mu na głowę własne problemy. 

    – To przecież żaden kłopot. Jesteś moim przyjacielem. To naprawdę nic wielkiego.

    Jego biała dłoń lekko popchnęła moją głowę, po czym jej właściciel posłał mi pełen otuchy uśmiech.

    – Jak się teraz czujesz? Chcesz, żebym został u ciebie na noc? Mogę poprosić Maia, żeby pojechał do domu beze mnie.

    – W porządku. Czuję się już lepiej. Powinieneś wracać, bo inaczej Mai nie będzie miał się do kogo przytulić i mnie przeklnie. – Drażniłem się z nim, gdy przypomniałem sobie filmik wrzucony na Insta przez Maia, na którym przytulał Jade’a w łóżku. Wtedy nasi koledzy nie przestawali mu dokuczać, co powodowało, że za każdym razem piekł raka. Dziś nadal to robił. 

    – Niech cię szlag! Nie pozwolę mu więcej robić mi zdjęć – wyjęczał Jade, wstając.

    – Odprowadzę cię na dół.

    – Nie ma potrzeby. Odpocznij trochę. Do zobaczenia jutro.

    Odprowadziłem go do drzwi, a w mieszkaniu ponownie zapanowała cisza. Wyjrzałem przez okno i zobaczyłem, że niebo zmienia kolor. Słońce zaczynało już zachodzić. Poszedłem więc do kuchni, zrobiłem tajski omlet na kolację, a po posiłku wziąłem prysznic, przebrałem się i udałem do sypialni.

    Mój umysł znów podsuwał mi obrazy tego, czego ostatnio doświadczyłem: kłótnia z Kingiem, matka wykrzykująca, jak bardzo mnie nienawidzi, i polujący na mnie przełożony. Czy mając do czynienia z tak wieloma problemami, byłem wystarczająco silny, by nie zwariować?

    Spojrzałem na leżący na nocnej szafce telefon. To, co zamierzałem zrobić, z pewnością wpłynie na moją karierę, ale nie było sensu nadal uciekać. Musiałem stawić czoła problemom. Szczególnie jednemu, którego nie chciałem już dłużej tolerować. Nie obchodziło mnie, co się stanie. Chwyciłem komórkę i wykonałem połączenie głosowe przez aplikację Line do źródła dzisiejszych problemów.

    – Witaj, Nong Uea. – Osobnik, do którego zadzwoniłem, odebrał niemal natychmiast. 

    Wziąłem głęboki oddech i niezadowolonym głosem zacząłem: 

    – Dlaczego poszedłeś dziś do domu mojej matki?

    – Załatwiałem kilka spraw w tej okolicy i przypomniałem sobie adres twojej rodziny, więc wpadłem się przywitać. 

    – Skąd wiedziałeś, gdzie jest mój rodzinny dom? Z podania o pracę?

    – Muszę znać informacje dotyczące podwładnych. – Nie przyznał tego wprost, ale w ten sposób częściowo potwierdził moje domysły. Był kierownikiem i siostrzeńcem właściciela firmy. Gdyby chciał zajrzeć do akt swojego podwładnego, pracownik działu kadr miałby trudności z odmową.

    – Nękasz mnie. Powinieneś powiedzieć mi szczerze, czego ode mnie chcesz – warknąłem zniecierpliwiony.

    Mężczyzna zaśmiał się cicho, zanim odpowiedział.

    – Nong Uea, wiesz już, czego chcę.

    – ...

    – Nie graj trudnego do zdobycia. Mogę pchnąć cię na wyższe stanowisko – powiedział, przekonując mnie fałszywym, łagodnym głosem, który sprawiał, że miałem ochotę wymiotować. W końcu się ujawnił. Początkowo zamierzałem porozmawiać z nim jutro, ale już rozmowa telefoniczna wystarczyła, żebym poczuł się cholernie zniesmaczony. 

    Dzisiaj poszedł do domu mojej mamy. Pewnego dnia może czekać na mnie pod moim mieszkaniem, naciskając, aż poddam się jego presji. Nie, nigdy bym na to nie pozwolił.

    – Rozumiem – odpowiedziałem zwięźle, po czym się rozłączyłem. 

    Wstałem z łóżka, podszedłem do laptopa i po włączeniu go napisałem maila.

    Zrozumiałem, że nie będę już w stanie pracować z przełożonym o takim nastawieniu. 


***


    Chociaż w stolicy Tajlandii nie było zbyt wielu zimnych dni, sygnałem oznaczającym, że jest zima, było to, że słońce potrzebowało więcej czasu, by wzejść i jasno zaświecić. Na przykład dzisiaj, gdy wysiadłem z taksówki, niebo właśnie zaczęło się rozjaśniać. Rozejrzałem się i zobaczyłem wiele osób ciągnących za sobą walizki, co było typowe dla miejsca, które nigdy nie śpi. 

    W normalnych warunkach opuszczałbym mieszkanie, by udać się do biura, po czym sfrustrowany stałbym w korkach. Ale nie dziś. Dzisiejszego ranka wstałem wcześniej niż zwykle. Zostawiłem samochód na parkingu i taksówką udałem się na międzynarodowe lotnisko Don Mueang. Podszedłem do ekranu wyświetlającego informacje o lotach. Mój samolot miał wystartować za niespełna dwie godziny, miałem więc jeszcze dosyć czasu, by załatwić wszystkie sprawy przed wejściem na pokład. Usiadłem i zadzwoniłem do mojego najlepszego przyjaciela.

    – Jade.

    – Gdzie jesteś? Jestem już w biurze. Nikogo jeszcze nie ma. Pospiesz się. Czuję się tu taki samotny. 

    – Proszę, otwórz szufladę w moim biurku.

    – Co?

    – Szufladę w moim biurku. Otwórz ją – powtórzyłem.

    – Dobra, zaczekaj. 

    Usłyszałem stukot, zanim dobiegł mnie jego głos: 

    – Otworzyłem.

    – Widzisz białą kopertę?

    – Tak.

    – Zanieś ją do działu kadr. 

    W słuchawce zapanowała kompletna cisza.

    – Co jest w tej kopercie? – zapytał poważnym głosem Jade. 

    – Wypowiedzenie. 

    – ...

    – Zeszłej nocy wysłałem maila do Phi Toona. Czy możesz przekazać mu moją decyzję? Proszę, przeproś w moim imieniu za to, że nie poinformowałem go o rezygnacji z miesięcznym wyprzedzeniem. Nie mam żadnych zaległości. Nie musisz wykonywać żadnej dodatkowej pracy zamiast mnie. Wszystko już załatwiłem.

    Ze strony Jade’a nie było żadnej odpowiedzi. Musiał być naprawdę zszokowany.

    Właściwie myślałem o tym od dłuższego czasu. Skonsultowałem się z Jadem, mówiąc mu, że jeśli nie będę mógł już dłużej wytrzymać, to odejdę. Wyjaśniłem mu, że to ostatnia opcja, którą chciałem wybrać, ponieważ miałem płatności, które co miesiąc musiałem regulować. W takiej sytuacji ekonomicznej nie chciałem stać się bezrobotnym. Ale nie mogłem zaakceptować faktu, że Khun Krit przekroczył granicę. Już jakiś czas temu pobrałem formularz wypowiedzenia pracy i na wszelki wypadek go wypełniłem, chociaż nie spodziewałem się, że będę miał okazję naprawdę go użyć.

    – Nie dasz mu tego, prawda?

    – Do diabła, nie! Uspokój się, Uea. Naprawdę tego chcesz?

    – Tak. Zeszłej nocy zadzwoniłem do Krita. Powiedział mi wyraźnie, czego oczekuje. Nie podoba mi się to, Jade. Nie mogę z kimś takim pracować. Nie chcę nieustannie oglądać się przez ramię, żeby sprawdzić, czy nie zamierza mnie akurat seksualnie napastować. Rozumiesz?

    Do moich uszu dobiegło głębokie westchnienie. Decyzja o odejściu nie była dla mnie łatwa. Dobrze mi się tam pracowało. Miałem miłych kolegów i mojego najlepszego przyjaciela. Zawsze wzajemnie się wspieraliśmy. Jade znał przyczynę mojego odejścia z pracy i wyraźnie widziałem, że również martwił się o moje bezpieczeństwo. 

    – Jesteś pewien, Ai Uea?

    – Tak.

    – A co zrobisz?

    – Myślę o pozostaniu na jakiś czas w innej prowincji, zanim wrócę i podejmę pracę w Bangkoku. Jestem teraz na lotnisku. Za dwie godziny będę…

    – Czekaj, czekaj, czekaj! Cholera! Dokąd lecisz? – przerwał mi rozgorączkowanym głosem Jade. 

    Ponownie spojrzałem na tablicę z informacjami o lotach. Nie wiedziałem, jak odpowiedzieć na to pytanie. Miałem upatrzone miejsce, ale nie wiedziałem na pewno, czy zostanę tam dobrze przyjęty. Jeśli nie, będę musiał znaleźć takie, w którym będę mógł zostać. 

    – Poczekaj, aż się upewnię, gdzie się zatrzymam. Wtedy się z tobą skontaktuję. – Pożegnałem się i zakończyłem rozmowę. 

    Jade zadzwonił do mnie jeszcze dwa lub trzy razy, ale nie odebrałem. 

    Odwróciłem się i uśmiechając się gorzko, spojrzałem na bagaż pełen ubrań oraz kilku kosmetyków. W końcu nadal byłem tchórzem. Czułem się przegrany, ale to było jedyne, co mogłem zrobić. 

    Pracownik taki jak ja nigdy nie mógłby pokonać siostrzeńca właściciela firmy. Syn zrodzony z błędu nigdy nie będzie w stanie zdobyć serca matki, a miłość, którą odnalazłem, nie zwyciężyła wszystkiego, tak jak bywa to w powieściach.

    Zbyt wiele rzeczy mnie przygniatało. Czułem się zmęczony. Może to nie będzie takie złe – uciec na chwilę, by wziąć się w garść. Spojrzałem na telefon i otworzyłem chat w aplikacji Line. Jedną z rzeczy, których żałowałem, było to, że zbyt długo pozwalałem, by czas płynął, a ja nie podejmowałem żadnych kroków. Myślałem, że mam go pod dostatkiem, więc nie przeprosiłem Kinga tydzień wcześniej. Ale w rzeczywistości nigdy nie wiadomo, co przyniesie przyszłość. Aż będzie za późno.

    Nie liczyłem się z tym, że nie będę miał szansy, by osobiście go przeprosić, a do naszego następnego spotkania wszystko między nami mogło być już na zawsze pogrzebane. 

    Gardło miałem ściśnięte, gdy z ciężkim sercem wystukiwałem literki na klawiaturze telefonu. Skupiałem się na każdym słowie, które pisałem, z mnóstwem szalejących we mnie uczuć, które tylko czekały na wybuch. Każdy oddech sprawiał mi ból, ale wiedziałem, że King nie był mściwy. Mógł być nawet na tyle życzliwy, by mnie zrozumieć i zgodzić się zachować naszą przyjaźń. 


    [Ai King. Przepraszam, że tak źle Cię potraktowałem. Wiem, że się o mnie martwiłeś, ale i tak straciłem nad sobą panowanie. Dziękuję za Twoją troskę. Dziękuję, że byłeś przy mnie. Naprawdę Cię przepraszam.]


    Po napisaniu tych słów przez dłuższy czas się w nie wpatrywałem, zanim wysłałem wiadomość. Wciąż było wiele rzeczy, które pragnąłem mu powiedzieć. Nawet jeśli tak trudno było mi je napisać. Teraz zamierzałem stąd odejść. Ale nie chciałem odchodzić z poczuciem, że jestem mu cokolwiek winien. Tym razem musiało się to definitywnie skończyć. 

    Nie. 

    Nasza relacja powinna była zakończyć się już dawno temu. 

    A nawet w ogóle nie powinna była się wydarzyć. 

    Ale nie mogłem zaprzeczyć, że przez ten czas po raz pierwszy w życiu byłem naprawdę szczęśliwy.

    I…

    [Zakończmy nasz związek przyjaciół z korzyściami.]



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma



Poprzedni 👈             👉 Następny 



Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty