BF – Rozdział 23

 


Razem


    Czas leciał szybciej, niż się spodziewałem. Jak to mówią: Kiedy jesteś szczęśliwy, nie zauważasz niczego wokół siebie. Miałem wrażenie, że dopiero co wróciłem z noworocznego wyjazdu, a kalendarz pokazywał, że mamy już drugi miesiąc roku.

    W piątek rano, w ostatni roboczy dzień tygodnia przeciągnąłem się i wstałem z łóżka, gdy niebo za oknem było jeszcze ciemne. Jak zwykle wziąłem prysznic i przyszykowałem się do wyjścia do pracy. Ubrałem się schludniej niż zwykle, po czym zamknąłem drzwi i zjechałem windą do lobby. Kiedy tam dotarłem, ujrzałem znajomego, wysokiego faceta. King dla zabicia czasu grał w coś na telefonie, czekając, by – jak każdego ranka – wspólnie ze mną pojechać do firmy. Na jego widok nieznacznie się uśmiechnąłem. Minęły już trzy miesiące, odkąd zgodziliśmy się zmienić nasz status kochanków i zacząć od rozmów. 


    W ciągu minionych miesięcy King był niesamowicie stały. Musiałem przyznać, że wcześniej nie chciałem mu do tego stopnia ufać. W głowie zakorzenioną miałem myśl, że zalotni faceci nigdy nie będą w stanie z kimkolwiek się związać, ale wraz z upływającym czasem King zmieniał moje przekonanie. Od chwili rozpoczęcia naszej relacji przyjaciół z korzyściami aż do teraz nigdy nie flirtował z nikim poza mną. Niezależnie od tego, czy wynikało to z postawionych przeze mnie warunków, czy z czegoś innego, potwierdzał swoje słowa. Istotnie potrafił zrobić to, co powiedział.

    – Dzień dobry. – Przystojny mężczyzna podniósł się z kanapy i z uśmiechem na ustach wyszedł mi naprzeciw. 

    Okej, mogę mieć do niego pewne uprzedzenia – może nie był świadomie pretensjonalny, ale moim zdaniem i tak wyglądał jak tego typu faceci. Nawet po tylu latach naszej znajomości. 

    – Nie masz dzisiaj żelu we włosach – zauważyłem, patrząc na kosmyki opadające mu na czoło. 

    – Zabrakło mi czasu. Za późno dziś wstałem, bo nikt mnie nie obudził. – Rzucił mi coś w rodzaju obwiniającego spojrzenia, zupełnie jakby chciał zasugerować, że to moja wina, bo nie uległem i nie spałem z nim w jego mieszkaniu. 

    Udałem niedomyślnego i zapytałem:

    – Jesteś już dorosły. Kogo potrzebujesz, żeby cię budził?

    – Powinna to robić moja żona. 

    Długi, smukły palec delikatnie musnął mój policzek. Poczułem się tak, jakby od tego lekkiego jak piórko dotyku po skórze przepłynęły mi łagodne elektryczne prądy, a po całej twarzy rozlało się ciepło.

    – Pospiesz się. Utkniemy w korkach. – Zmieniłem temat, zanim uczucia zdążyły odbić się w moich oczach. Jednak facet obok zdawał się domyślać, jak się czuję, ponieważ cicho się zaśmiał i chwycił moją dłoń.

    – Lubię, kiedy rumienisz się z mojego powodu.

    – Idziesz? W przeciwnym razie pojadę własnym samochodem. – Zmarszczyłem brwi, ale King jedynie radośnie się uśmiechnął i zanim zmieniłem zdanie, poprowadził mnie do zaparkowanego przed wejściem pojazdu. 

    – Ai Uea, co chcesz dziś zjeść na obiad? – zapytał, gdy zatrzymał samochód na światłach.

    Bawiłem się akurat telefonem, więc automatycznie spojrzałem na wyświetlające się u góry datę i godzinę i zorientowałem się, że dziś 14 lutego. Walentynki.

    – Nie musisz dzisiaj pracować w nadgodzinach? Programiści mają teraz mnóstwo roboty, prawda?

    – Nie, w taki dzień nikt nie będzie wysiadywał w firmie po godzinach. Pozwolę moim podwładnym świętować ze swoimi ukochanymi. – Właściciel samochodu rzucił mi krótkie spojrzenie, po czym znacząco dodał: – Pomyśl o tym. Jestem smutny. Wszyscy inni mają swoich partnerów. Tylko ja nie.

    Na te słowa uniosłem brwi, a kiedy odwróciłem głowę, ujrzałem u niego wyraz twarzy wskazujący na to, że jest lekko zraniony. Muszę przyznać, że skrycie uznałem to za zabawne. Przez ostatnie trzy miesiące mieliśmy naprawdę dobre relacje. Właściwie to nawet świetne. 

    Obecnie robiliśmy wszystko to co inne pary, z wyjątkiem fizycznej bliskości i King wciąż musiał pytać o zgodę, zanim mnie dotknął. Poza tym nasz status nie różnił się niczym od statusu osób, które widywały się i rozmawiały ze sobą, żeby stopniowo zacieśniać więzy.

    – Nie jesteś sam. Ja też nie mam swojej połówki – powiedziałem z poważną miną, na co King uniósł brwi, po czym się roześmiał.

    – Jesteś złym człowiekiem. 

    Jego bystre oczy zwęziły się, gdy groźnie się we mnie wpatrywał. Wzruszyłem ramionami i odwróciłem wzrok, by ukryć uśmiech.

    Tak naprawdę byłem gotów mu ulec, zanim pojechaliśmy razem na wycieczkę podczas świąt noworocznych. Udowodnił, że potrafi dotrzymywać słowa. Nie trzymałem się już sztywno starych uprzedzeń i nie zaprzeczałem prawdzie w moim sercu, a King z pewnością musiał wiedzieć, że zdążyłem się rozmrozić. Nie przeniosłem naszych relacji na wyższy poziom tylko dlatego, że chciałem jeszcze trochę się z nim podroczyć. 

    Cóż, od wielu lat działał mi na nerwy.

    Potajemnie przewróciłem oczami, myśląc o jego ostatnich słowach.

    Być może byłem tym złym, ale wierzyłem, że nawet nie w połowie tak złym jak on. Nie sposób zliczyć, ile razy w ciągu minionych trzech miesięcy wynajdował pretekst, by mnie dotknąć. Zwłaszcza na wyjeździe podczas świąt noworocznych. Kiedy dzieliliśmy sypialnię, ciągle mnie nękał, chcąc, żebyśmy się kochali, a mnie niemal poniosło. Na szczęście tej nocy udało mi się nad sobą zapanować, do niczego więc nie doszło. Ale namówił mnie do tego, żebym pozwolił mu spać ciasno do mnie przytulonym. I kto tu był tym złym?

    – Więc co masz ochotę dzisiaj zjeść? – zapytał ponownie, gdy światło zmieniło się na zielone i samochód ruszył.

    – Coś japońskiego. 

    – Co powiesz na łososia w restauracji w formie bufetu? – zaproponował.

    – Jedźmy do centrum, dobrze? – odparłem, ale King natychmiast potrząsnął głową.

    – Dzisiaj ja stawiam. Proszę, Ai Uea, nie odrzucaj mojej propozycji. – Spojrzał na mnie, unosząc brwi.

    Lekko zmarszczyłem własne. Nie wiedziałem, czemu on myślał, że skoro zarabia więcej ode mnie, to powinien za mnie płacić. Ciągle to robił. Nie czułem się z tym komfortowo, ponieważ nie chciałem go wykorzystywać, ale twierdził, że to dla niego żaden wydatek. Podejrzewam, że bogaci nie zawracali sobie głowy drobiazgami. Ja natomiast potrafiłem się domyślić, jak czuł się Jade, kiedy to Mai płacił za ich posiłki. 

    Kiedy weszliśmy do biurowca, wokół wyraźnie dało się wyczuć walentynkowe wibracje. W ogrodzie przed wejściem stały doniczki z różami, a kawiarnia na parterze była udekorowana czerwonymi i różowymi balonami. Pracownicy biur natomiast wyglądali radośniej niż zwykle. Rozejrzałem się wokół i ruszyłem przed siebie z zamiarem zamówienia kawy. Mężczyzna idący obok szturchnął mnie lekko w ramię.

    – Możesz iść do biura. Kupię ci kawę – zaproponował.

    – Dobrze. Daj mi swoją torbę. – Wyciągnąłem rękę, ale zamiast podać mi torbę, chwycił moją dłoń, a na jego twarzy pojawił się znajomy, uwodzicielsko-przebiegły uśmiech.

    – Możesz zamiast tego wziąć moje serce?

    – Ale banał. 

    Spontanicznie uśmiechnąłem się z rozbawieniem. Wyglądało na to, że się ze mną zgodził, ponieważ również się roześmiał, zanim wręczył mi torbę.

    – Do zobaczenia na górze, moja ukochana żono. – Nie pożałował sobie.

    Udałem, że nie słyszę i chwyciwszy torbę, skierowałem się do windy.

    Kim była ta jego żona? 

    – Dzień dobry, Khun Uea – usłyszałem czyjś głęboki głos. 

    – Dzień dobry, Khun Boom. – Odwróciłem się, lekko pochylając głowę, by przywitać nowego przedstawiciela handlowego, który zaczął tu pracować około miesiąca temu. Boom wydawał się być mniej więcej w moim wieku, był wysoki i wyglądał na życzliwego. Był nieco powściągliwy i nieśmiały, mimo że pracował na stanowisku, które wymagało umiejętności prowadzenia rozmów. Zwykle nie wdawałem się w pogaduszki z pracownikami z innych działów, ale w dniu, w którym ubiegał się o pracę, zapytał mnie o drogę do firmy. A od kiedy został zatrudniony, zawsze się ze mną witał. 

    Stałem tam, rozmawiając z nim niezobowiązująco, aż przyjechała winda i obaj do niej wsiedliśmy. Nie byłem zbyt rozmowny, ale ponieważ widziałem, że był spięty, chciałem rozproszyć niekomfortową atmosferę. Właśnie zdałem sobie sprawę, dlaczego Jade często rozpoczynał rozmowę z innymi ludźmi. Czasami cisza może powodować nieprzyjemny dyskomfort.

    – Ai Uea, jesteś dziś wcześnie... Dzień dobry, Khun Boom.

    – Dzień dobry, Khun Jade. – Mężczyzna powitał mojego najlepszego przyjaciela ze słabym uśmiechem. Jade, który właśnie wyszedł z toalety, podszedł do nas i kładąc rękę na moim ramieniu, patrzył z uśmiechem na Booma. 

    – Jak tam w pracy? Sprzedaż dobrze idzie?

    – W porządku – odpowiedział grzecznie zapytany, po czym pożegnał się, by pójść do działu księgowości, a my skierowaliśmy się do biura IT.

– Dlaczego jesteś sam, Ai Uea? Gdzie zgubiłeś Ai Kinga? 

– Poszedł kupić...

    – Cześć, Phi Uea. – Czyjś głęboki głos przerwał naszą rozmowę, a kiedy się odwróciłem, ujrzałem zupełnie inne wydanie Guna.

  – Witaj, Nong Gun. Ładnie się ubrałeś. Spotykasz się gdzieś z dziewczyną? – zapytałem, przesuwając wzrokiem po wysokim, młodszym koledze, który miał dziś na sobie koszulę i długie spodnie. Był to ubiór typowy dla pracowników biurowych, ale nietypowy dla Guna, który zwykle nosił T-shirt, gigantyczną marynarkę w kratę i dżinsy. Kiedy ujrzałem jego schludny strój, nie potrafiłem się powstrzymać od lekkiego zdziwienia. 

    – To nic takiego. Chciałem tylko zmienić swój styl. Phi King poradził mi, żebym spróbował czegoś takiego. A co? Źle wyglądam? – zapytał z brakiem pewności siebie.

    – Nie, skądże, bardzo dobrze. 

    – Dziękuję. – Zdawał się być onieśmielony komplementem. Gun wyglądał całkiem nieźle i byłem pewien, że w takim wydaniu przyciągnie do siebie mnóstwo dziewczyn. 

    – Kiedy wszedłeś, byłem nieźle zszokowany. Myślałem, że opętał cię jakiś duch – skwitował Jade.

    – Chciałem być tak przystojny jak wszyscy inni – wyjaśnił Gun, podnosząc się, by spojrzeć za siebie. – A gdzie jest mój Phi? Nie przyszedł z tobą, Phi Uea? Zawsze jest tak blisko ciebie, jakby był przyklejony. 

    – Przyszedł, ale poszedłem przodem. On kupuje kawę. 

    Odłożyłem torbę na biurko, uśmiechając się łagodnie na tę obrazową metaforę. Jade często dokuczał nam, że King był tak do mnie przywiązany, iż wyglądał bardziej jak duch, który za mną podąża, niż ktoś, kto mnie podrywa. Jednak nigdy nie denerwowałem się z powodu tych przytyków. Całkiem przyjemnie było ich słuchać. 

    Każdy chce być blisko osoby, którą lubi, prawda?

    – Rany! Kiedyś dostawał prezenty, a teraz to Phi King stał się obdarowującym. Naprawdę stracił wyczucie – mruknął żartobliwie Gun, po czym zaczął grać na telefonie. 

  Co roku twoje biurko było dosłownie zawalone. Ale w tym roku nic! Nie jestem do tego przyzwyczajony – powiedział z żalem Jade, rzewnie wspominając przeszłość, po czym otworzył szufladę i wyjął pudełko ciastek, które dostał na imprezie pod koniec roku.

    – Tak jest dobrze – odpowiedziałem. 

    Przez lata w każde walentynki Jade pełnił rolę posłańca, dostarczając mi i Kingowi prezenty. Teraz – kiedy ogłosiliśmy, że się spotykamy – nikt już do nas nie startował. Przyznam, że czułem prawdziwą ulgę. 

    – Uea, Khun Boom wygląda na nieśmiałego, nie sądzisz? Jak może pracować jako przedstawiciel handlowy? – Jade niespodziewanie zmienił temat, podsuwając mi pudełko z ciasteczkami. 

    – Rozmowa o pracy i produktach a uprzejme konwersacje o niczym to chyba dwie zupełnie różne rzeczy. 

    – Ale z tego, co zaobserwowałem, wydaje się rozmawiać z tobą dłużej i częściej niż z kimkolwiek innym. Czy to możliwe, że cię podrywa?

    – ...

    – Właściwie to chyba raczej nie, prawda? Do tej pory wszyscy musieli już usłyszeć wieści o tym, że jesteś zajęty – dodał szybko, po czym włożył do ust kolejne ciastko. 

    Ja natomiast z zaskoczeniem pomyślałem o jego przypuszczeniu. 

    W rzeczywistości znałem go tylko powierzchownie, a Boom nigdy nie powiedział niczego, co wskazywałoby na jego romantyczne intencje. Nie miałem pojęcia, co o tym myśleć. Ostatnio nie zwracałem na takie rzeczy uwagi, ponieważ nie myślałem o znalezieniu sobie kogoś innego.

    – Jade, dlaczego jesteś tu dzisiaj tak wcześnie? Wypadłeś z łóżka o świcie? – King wszedł do działu, więc przemyślenia szybko wywietrzały mi z głowy. 


    – Nie mieszkam już w Lat Krabang. Przypominam ci na wypadek, gdybyś zapomniał – podpowiedział usłużnie Jade.

    Zwykle przyjeżdżał do biura później niż my, ponieważ mieszkał dość daleko stąd. Jednak ostatnio Mai kupił nowe mieszkanie w okolicy Khlong Toei, ponieważ znajdowało się bliżej biur. Dojazd do pracy zajmował tylko około 20 minut, więc teraz Jade każdego dnia zjawiał się w biurze wcześniej. 

    – Racja. – Mówiąc to, King spojrzał na mnie i podał mi szklankę mrożonej americano.

    – Proszę, twoja kawa.

    – Dzięki.

    – Hej! A co z moją? – zaprotestował Jade.

    – Jesteś moją żoną? Niby dlaczego miałbym ci ją kupować? Poproś o to Maia. 

    Dłoń Kinga popchnęła delikatnie głowę pytającego, zanim jej właściciel odwrócił się, by promiennie się do mnie uśmiechnąć.

    – To wyłącznie twój przywilej, Ai Uea.

    – Spróbuj tylko kupić kawę komuś innemu, a zobaczysz! – rzuciłem mu udawane, groźne spojrzenie. King roześmiał się, położył dłoń na moim ramieniu i lekko je ścisnął.

    – Dlaczego jest pan zazdrosny, Khun Anon? – zapytał czułym głosem.

  – Flirtujcie sobie, ile chcecie. Nie przejmujcie się mną. Jestem przecież tylko powietrzem – powiedział Jade z taką wściekłością w głosie, że nie mogłem już dłużej wytrzymać i musiałem wybuchnąć śmiechem.

    – Dokładnie tak się czujemy, gdy jest przy tobie Mai. 

    Usłyszawszy te słowa, zdezorientowany Jade kilkakrotnie zamrugał i dosłyszałem, jak mamrocze do siebie: „Naprawdę”?

    – A tak przy okazji, czy twój mężulek zabiera cię dziś dokądś, by świętować dzień zakochanych? – rzucił pytanie King.

    – Owszem, zarezerwował stolik, ale nie chciał mi powiedzieć gdzie. Twierdził, że jeśli mi powie, to nie będzie już niespodzianki. Nie mam nic przeciwko. Cokolwiek zechce. Mogę zjeść wszystko. – Mimo że Jade silił się na swobodę, nie potrafił ukryć błyszczącego w oczach podekscytowania. Często się zdarza, że ci, którzy mieli kogoś w swoim życiu, byli podekscytowani dniem, w którym mogli świętować ich miłość. Nawet ja, mimo że nie uważałem się za romantycznego, nie mogłem przestać czuć radosnego oczekiwania. 

    – Tak, my też będziemy świętować, prawda? – King odwrócił się do mnie i mrugnął.

    W milczeniu uciekłem wzrokiem, unosząc kąciki ust w lekkim uśmiechu. Ten dzień powinien być czymś specjalnym. King mógł o tym nie wiedzieć, ale ja sam nie mogłem doczekać się wieczoru. 

    Moja dzisiejsza praca nie była zbyt pilna, mogłem więc spokojnie i bez żadnej presji się nią zająć. Po południu mój telefon piknął, powiadamiając o przychodzącej wiadomości. Podniosłem go, by spojrzeć na wyświetlacz i uśmiechnąłem się lekko, gdy ujrzałem, że był to SMS od Tonkhao. Naklejka z życzeniami wesołych walentynek.

    Jeśli chodzi o moją rodzinę. No cóż… Od pamiętnego incydentu nigdy więcej się z nimi nie skontaktowałem, ale nadal co miesiąc wysyłałem mamie część mojej pensji. Uważałem, że nawet jeśli nie chciała mnie urodzić, to i tak mnie wychowała. Jedynie tyle mogłem dla niej zrobić. Nie uważałem tego za okazywanie wdzięczności. Był to mój obowiązek jako jej syna, a może raczej sposób na obronę przed pojawieniem się poczucia, że jestem jej cokolwiek winien. Robiłem to dla własnego spokoju.

    Nie kontaktowałem się z nią, a ona również nigdy do mnie nie zadzwoniła. Jednak jakiś czas temu kazała Tonkhao poprosić mnie o pieniądze na przybory szkolne. Domyśliłem się, że pewnie była zbyt dumna lub nie miała dość odwagi, by zadzwonić i samej o to poprosić. Od dawna wiedziałem, że lwia część pieniędzy, które dawałem niejako na wydatki dla siostry, wydawana była na coś innego. Mimo że o tym wiedziałem, to i tak je jej przekazywałem. Wysyłałem również kieszonkowe Tonkhao, chociaż zapewniała, że obecnie nie ma żadnych problemów. Gdyby kiedykolwiek potrzebowała wsparcia finansowego, to sama mi o tym powie.

    Byłem roztargniony, myśląc o tamtym dniu, kiedy moja siostra zadzwoniła, by powiedzieć, że atmosfera w domu nie była zbyt dobra. To dlatego, że od kiedy pokłóciłem się z mamą, znaleźliśmy się na celowniku sąsiadów, więc zarówno ojczym, jak i moja rodzicielka stali się tematem plotek i przez to częściej się ze sobą kłócili. Słuchałem i nic już do nich nie czułem. Plotki były wynikiem ich własnych działań.

    To, z czym musieli się teraz zmierzyć, było z pewnością o wiele mniejszym psychicznym obciążeniem niż to, z czym ja musiałem zmagać się przez wiele lat.

    Tonkhao powiedziała, że jest jej przykro, iż nie wiedziała, co zrobił mi jej ojciec. Dowiedziała się wszystkiego, gdy kiedyś wróciła do domu i przypadkowo usłyszała kłótnię rodziców. Czuła się z tego powodu tak okropnie, że nie chciała tam wracać. 

    To było dziwne, że potrafiłem słuchać jej słów z takim spokojem, jakby nie dotyczyły mojej własnej rodziny. Moje serce musiało stać się naprawdę odrętwiałe.

    Odetchnąłem, próbując przestać myśleć o minionych sprawach i w odpowiedzi również wysłałem siostrze walentynkową naklejkę. Dla mnie od teraz istniały tylko Tonkhao oraz moja ciocia. Tylko je uważałem za swoją rodzinę. Mogłem wyglądać na niewdzięcznego, ale uważałem, że oddałem mamie wystarczająco dużo. Teraz mogłem robić to, co mnie pocieszy.

    – Z kim piszesz? – usłyszałem cichy, głęboki głos nad moją głową.

    Spojrzałem na Kinga, który kładł dokument na moim biurku, i odrzekłem: 

    – Z siostrą.

  – Nic dziwnego, że wysłałeś jej tak słodką naklejkę. Nigdy takiej od ciebie nie dostałem. – Zamarkował smutną minę. 

    – Wracaj do roboty – powiedziałem z rozbawieniem, machając ręką, by zagonić go z powrotem do biurka. King roześmiał się i bez sprzeciwu odszedł.

    Ding!

[Z kim świętujesz walentynki??? Z Phi Kingiem?]

    Pytanie mojej siostry sprawiło, że odwróciłem się, by spojrzeć na faceta, którego imię właśnie wymieniła, a który pracował tuż obok. Nie mogłem nie pomyśleć o dniu sprzed dwóch miesięcy, kiedy Tonkhao po raz pierwszy go spotkała. Tego dnia zapłacił za posiłek i kupił jej przekąski. Nie wiedziałem, czy King jeszcze kiedyś przekupywał moją siostrę, ale ona oczywiście w pełni go popierała. Niemal codziennie pytała mnie, kiedy zgodzę się zostać jego połówką. Widocznie skoro wciąż mu nie uległem, zaczął urabiać członka mojej rodziny. Ten facet był naprawdę przebiegły.

    [Naprawdę tak bardzo go wspierasz?]

    [Tak, Phi King wydaje się bardzo cię lubić. Zdecydowanie musi dbać o mojego starszego brata. Powinieneś go zaakceptować. Czekałam na to tak długo, że teraz jestem już zmęczona.]

    Ta wiadomość od mojej siostry sprawiła, że znów się odwróciłem, a na twarzy pojawił mi się tajemniczy uśmiech. 

    Tak. To prawda. Nadszedł już czas.

    – Koniec pracy! Wychodzimy! Wstawaj, wstawaj, wstawaj! – ponaglał Jade, gdy zegar na ekranie komputera wskazał godzinę piątą trzydzieści. Mój najlepszy przyjaciel wyłączył laptopa i wrzucił swoje rzeczy do plecaka tak szybko jak błyskawica, a przez trzymany w dłoni telefon rozmawiał ze swoim chłopakiem.

    Z tego, co usłyszałem, wyglądało na to, że Mai czekał już, by odebrać go sprzed biurowca. Dlatego Jade nie tracił czasu nawet na pożegnania, tylko po prostu zabrał swoje rzeczy i zwiał z biura. To samo zresztą zrobili również inni pracownicy, którzy rozeszli się bez ociągania.

    – Uea, pozwól mi przetestować ten kod przez chwilkę. Już prawie skończyłem. Potrzebuję najwyżej pięciu minut – zwrócił się do mnie King, gdy wyłączałem komputer.

    – Jasne, skoczę w tym czasie do toalety.

    – Dobrze, dobrze. Spotkajmy się przed windą. 

    Wziąłem swoje rzeczy i skierowałem się w stronę łazienek, a kiedy stamtąd wyszedłem, spojrzałem na front działu i ujrzałem, że ktoś tam węszy. Poszedłem sprawdzić, a kiedy dotarłem, z zaskoczeniem ujrzałem Booma, z którym rozmawiałem dziś rano.

    – Khun Boom – zawołałem cicho i ujrzałem, że wygląda na zaskoczonego. 

    – Khun Uea.

    – Umówił się pan tu z kimś? – zapytałem z zaciekawieniem.

    Pracujący w terenie przedstawiciele handlowi zwykle nie przychodzili do firmy, z wyjątkiem sytuacji, gdy zostali poproszeni przez szefa bądź potrzebowali coś załatwić, ale on był tu już przecież dziś rano. Co więcej, nie znał chyba zbyt dobrze osób pracujących w dziale IT. No i w międzyczasie większość kolegów poszła już przecież do domu.

    – Nie. Przyszedłem zobaczyć się z panem. – Jego twarz lekko poczerwieniała, gdy na mnie spojrzał. 

    Przystopowało mnie. Natychmiast pomyślałem o porannych słowach Jade’a i wszystko do mnie dotarło. Cóż, to był chyba pierwszy raz, kiedy mój przyjaciel uczynił słuszne założenie, nawet jeśli ostatecznie się z niego wycofał. 

    – Dlaczego? – zapytałem, mimo że zdążyłem zrozumieć jego zamiary.

    – Dzisiaj są walentynki. – Głos lekko mu zadrżał i spostrzegłem, jak bierze głęboki oddech, zanim wyrzucił z siebie resztę. – Chcę powiedzieć, że pana lubię, Khun Uea. Właściwie to jestem pod pana wrażeniem już od pierwszego spotkania, więc... Chciałem, żeby pan o tym wiedział.

    Po jego słowach zapadła cisza. 

    Pomimo wyraźnej troski malującej się w jego oczach wpatrywał się w moje z niespodziewaną determinacją. A ja musiałem odwrócić wzrok, ponieważ poczułem się winny.

    – Naprawdę mi przykro, Khun Boom – powiedziałem po chwili. – Dziękuję za uczucia, którymi mnie pan darzy, ale mam już chłopaka.

    – Rozumiem. – Spostrzegłem jego wymuszony uśmiech.

    Ja też nie bardzo wiedziałem, jak zareagować. Zwykle gdy musiałem komuś odmówić, nie obchodziło mnie to aż tak bardzo. Domyślałem się bowiem, że tamci adoratorzy nie traktowali mnie poważnie, ale Boom był przyzwoitym człowiekiem i wyglądało na to, że naprawdę musiał zebrać się na odwagę, zanim był w stanie wyznać mi dziś swoje uczucie. Dlatego właśnie poczułem się nieco winny.

    – Naprawdę mi przykro, Khun Boom.

    – W porządku. – Uśmiechnął się do mnie, przeprosił i szybko odszedł. 

    Moje oczy podążały za jego znikającą sylwetką. Westchnąłem ciężko i miałem nadzieję, że pewnego dnia spotka tę właściwą osobę.

    – Ai Uea – usłyszałem niski głos, czując równocześnie ciepły dotyk dłoni na mojej talii. 

    – Od kiedy tu jesteś? – zapytałem, popychając rozmówcę z powrotem do biura działu i zamykając drzwi.

    – Od kiedy zacząłeś rozmawiać z tym przedstawicielem handlowym – odpowiedział bez ogródek King. Jego twarz była tak nieruchoma, że nie mogłem odgadnąć, o czym myśli.

    – Jesteś zazdrosny? – zapytałem z uśmiechem.

    – Jak cholera. Ale kiedy usłyszałem, co mu odpowiedziałeś, poczułem się zaciekawiony. – Głos zmienił mu się w przebiegły, a kiedy przysunął głowę bliżej, poczułem jego ciepły oddech. 

    Te przeszywające, bystre oczy błyszczały znacznie bardziej niż zwykle. Przez chwilę z zakłopotaniem wpatrywałem się w przystojną twarz, zanim zdałem sobie z czegoś sprawę. Jeśli był tu już podczas mojej rozmowy z Boomem, oznaczałoby to, że...

    – Słyszałem, jak powiedziałeś mu, że masz już chłopaka – potwierdził moje przypuszczenie. 

    Dłoń, która spoczywała na mojej talii, przeniosła się na plecy, a silne ramię szybko mnie objęło. Rozejrzałem się w panice. Jednak gdy zobaczyłem, że King i ja jesteśmy jedynymi obecnymi tu osobami, mój zamiar odsunięcia się od niego natychmiast się ulotnił.

    – Więc… Chyba się nie przesłyszałem, prawda? – zapytał powoli niskim, ciepłym głosem z żartobliwą nutą. Oddech nieznacznie pachniał mu miętą, a jego bliskość sprawiała, że moje serce zaczęło głośno walić.

    – Nie. – Mimo że serce mi dudniło, udzieliłem mu krótkiej odpowiedzi, zachowując przy tym spokojną twarz.

    – Kiedy znalazłeś sobie chłopaka?

    – Jakiś czas temu. – Uniosłem lekko kąciki ust, spoglądając w górę, by zatopić wzrok w pięknych oczach stojącego przede mną mężczyzny. Gdy usłyszał moje słowa, jego pełne usta ułożyły się w zalotny uśmiech, a w oczach zalśniło zadowolenie.

    – Co to za jeden? 

    Uśmiechnąłem się lekko, a kiedy King zobaczył, że tylko się uśmiecham, nic nie mówiąc, przysunął twarz bliżej.

    – Co robisz? – Szybko zakryłem mu usta dłonią, zanim nasze wargi się zetknęły. Mimo że poza nami nikogo nie było, to jednak nadal wisiały tu kamery.

    – Całuję cię. – Jego dłoń chwyciła mój nadgarstek i King, nie odrywając wzroku od moich oczu, pocałował dłoń, która zakrywała mu usta. W jednej chwili moja twarz zapłonęła.

    Cholera!

    – Nie chciałeś mi tego zdradzić, więc sam muszę poszukać odpowiedzi. 

    Jego oczy błyszczały tak bardzo, że niemal nie miałem odwagi w nie patrzeć. Nieświadomie zacisnąłem mocno usta. Serce waliło mi tak, że wyraźnie je słyszałem. To był naprawdę pierwszy raz, kiedy tak bardzo się zarumieniłem. 

    Chwilę później usłyszałem gorący szept: 

    – Więc kto jest twoim chłopakiem, Ai Uea? Powiedz mi, proszę. 

    Starałem się powstrzymać uśmiech, gdy rzeczowym głosem odpowiadałem: 

    – Ktoś, z kim zjem dziś walentynkową kolację.

    Gdy skończyłem mówić, jego uśmiech jeszcze bardziej się rozjaśnił, a w błyszczących oczach kryło się mnóstwo uczuć. Staliśmy teraz nieruchomo, nie odrywając od siebie wzroku. Żaden z nas nic nie powiedział. Mieliśmy na twarzach uśmiechy, których już dużej nie dało się ukryć. 

    – Te walentynki są tak cholernie dobre.

    King chwycił moją dłoń. Długie, smukłe palce prześlizgnęły się przez przestrzeń między moimi i nasze dłonie splotły się ze sobą. Zacisnąłem swoją w odpowiedzi na jego dotyk, a ciepło rozeszło się po całym moim ciele, docierając do serca. 

    Byłem niewytłumaczalnie szczęśliwy.

    – Spędź u mnie noc – powiedział cicho King, a po spojrzeniu w jego oczy znów poczułem, jak płoną mi policzki. – Proszę, moja ukochana połówko.

   – Mhm. – Zgodziłem się cicho, patrząc mu w oczy, które błyszczały, jakby w środku był miniaturowy wszechświat.

    Sądząc po jego spojrzeniu, domyśliłem się, że czeka nas długa noc, ale to nie miało znaczenia. Następnego dnia była sobota. Mogliśmy obudzić się tak późno, jak chcieliśmy. W ten szczególny dla nas dzień ja również nie chciałem wcześnie kłaść się spać.

    – Zjedzmy więc kolację. – King uśmiechnął się szeroko, gdy ramię w ramię zmierzaliśmy na zewnątrz.

    Zerknąłem na profil przystojnego mężczyzny, który mocno trzymał mnie za rękę i wróciłem myślami do początków naszego związku. Z kogoś, z kim się nie dogadywałem i kto mnie irytował, doprowadzał do kłótni niemal za każdym razem, gdy ze sobą rozmawialiśmy i z kim nie zamierzałem się wiązać, King stał się tym, kogo chciałem trzymać za rękę i pozostać u jego boku. 

    – Wpatrujesz się w moją twarz? – Niski głos osoby, która niedawno stała się moim chłopakiem, zabrzmiał kpiąco. 

    Zaśmiałem się gardłowo, ale ani się nie przyznałem, ani nie zaprzeczyłem.

    Nie miałem pojęcia, co przyniesie przyszłość. Być może będziemy musieli stawić czoła wielu przeszkodom, na przykład rodzinie Kinga. Wciąż obawiałem się, że mogę nie zostać przez nich zaakceptowany, ale wierzyłem w mojego partnera. I tak długo, jak King będzie trzymał mnie za rękę, ja również nigdy nie puszczę jego dłoni. 

    Zawsze nieuchronnie zawodziłem się w moim życiu na miłości, więc nie śmiałem już wierzyć, że będę miał szczęście znaleźć kogoś, kto mnie pokocha i zostanie przy mnie do końca życia. Ale w tym momencie, w tej sekundzie byłem przekonany, że nareszcie spotkałem tego, kogo zawsze szukałem. 

    I czułem, że naprawdę mam niesamowite szczęście. 


KONIEC


Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma


P.S. 

To jeszcze nie jest koniec. Przed nami pięć rozdziałów specjalnych! 



Poprzedni 👈             👉 Następny 


 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty