BF – Rozdział 3

 



Poza kontrolą [18+]


     Moja definicja dobrego początku dnia to obudzić się w momencie, gdy zadzwoni budzik, nie czując przy tym zbytniego zmęczenia i nie pragnąc na powrót zasnąć. Bez wielkich korków dojechać do pracy i nie czekać w zbyt długiej kolejce po kawę w kawiarni na parterze.

    I… po dotarciu do celu nie widzieć jako pierwszej twarzy pewnego osobnika. 

    – Dzień dobry. – Niski i lekko chrapliwy głos, którego nie chciałem usłyszeć, przywitał mnie, gdy wchodziłem do biurowca. Ubrany w jasnoniebieską koszulę i ciemnoszare spodnie King dogonił mnie przy wejściu do budynku, w którym mieściła się nasza firma. Na zewnątrz nie było jeszcze zbyt wielu ludzi. Dlaczego więc musiałem trafić akurat na niego jako pierwszego spotkanego tu pracownika? Moje szczęście wyczerpało się, ledwo zaczął się dzień. 

    – Dlaczego tak pędzisz? Czyżbyś mnie unikał?

     Jako że King ma dłuższe nogi ode mnie, bez problemu udało mu się mnie doścignąć. Jego bystre oczy błyszczały radością, podczas gdy ja bez ociągania zmierzałem w kierunku wind, przy których utworzyły się już kolejki. Patrzyłem na wyświetlacz nad drzwiami, na którym zmieniały się numery pięter, nie zwracając uwagi na mężczyznę obok mnie.

    – Nawet mi nie odpowiesz. Masz zimne serce. 

    – Zamknij się. O czym ty tak wcześnie trujesz? – wymamrotałem mało uprzejmie, wpatrując się w niego z irytacją.

    – Po prostu jak zwykle przywitałem się z przyjacielem – ciągnął King, ignorując to, co powiedziałem. I kładąc łokieć na moim ramieniu, opuścił głowę, po czym niskim, ochrypłym głosem kontynuował: 

    – Jak możesz oczekiwać, że nie przywitam się z takim przyjacielem jak ty, skoro mamy za sobą wspólne nocne przeżycia?

    Jego głos brzmiał tak fałszywie, że nie sposób było mu zaufać.

    Odwróciłem się do niego i chłodno zapytałem:

    – O jakich przeżyciach mówisz?

    – O naszym doświadczeniu przerwy w dostawie prądu, gdy pracowaliśmy w nadgodzinach w ubiegłym tygodniu. – King spojrzał na mnie, unosząc brwi. – A co? O czym pomyślałeś? 

    – O niczym!

    – Czyżby?

    Gdy zobaczył, że krzywo na niego patrzę, uśmiechnął się i przysunął głowę jeszcze bliżej mnie. Inteligentne oczy zalśniły rozbawieniem, podczas gdy łagodnie wymruczał: 

    – A co pan sobie pomyślał, panie Anon? Czy może chciałby pan przeżyć ze mną inny rodzaj doświadczenia?

    – Jest już wystarczająco źle tak, jak jest. Oszczędź mi kolejnych wspólnych doświadczeń – odpowiedziałem, nie dbając o jego uczucia, i jednocześnie – chcąc sobie ulżyć – odsunąłem się, strącając jego ciężki łokieć ze swojego ramienia.

– Och, Ai Uea. Jesteś tak cholernie wredny.

     Udawał, że ma pretensje, ale nie bardzo mnie to obchodziło. King był tylko przyjacielem mojego najlepszego przyjaciela, co wcale nie oznaczało, że automatycznie stawał się również moim. On i ja zatrudnieni byliśmy w tej samej firmie, sporadycznie ze sobą współpracując, a ja nie chciałem mieć z nim jeszcze bliższych kontaktów niż te, które miałem.

     Prawdę powiedziawszy, zdążyłem się przekonać, że gdyby nie brać pod uwagę jego flirciarskich nawyków, to był całkiem porządnym facetem. Poważnie podchodził do pracy, biorąc za nią odpowiedzialność i nie zwalając swoich zadań na kolegów. Musiałem przyznać, że był również hojny i zawsze pomagał innym. Mimo to nie chciałem zaprzyjaźnić się z osobą, która przez cały dzień nieodmiennie działała mi na nerwy. Był obrzydliwym flirciarzem z własnego wyboru.

    – Hej, co do tamtej nocy...

    – Hmm… – powiedział ktoś zza moich pleców słodkim, cichym głosikiem.

    Odwróciłem się i ujrzałem ładną kobietę w profesjonalnej bluzce i ładnej spódnicy. Jej policzki były mocno zarumienione, więc pomyślałem, że być może nałożyła na nie za dużo różu i stąd ich intensywny kolor. 

    – Dzień dobry, Phi King. Dzień dobry, Phi Uea. – Złożyła ręce w pozdrowieniu. 

    Odpowiedziałem na powitanie w ten sam sposób, a po chwili zmarszczyłem brwi, usiłując przywołać w pamięci jej imię. Wiedziałem jedynie, że była nowym pracownikiem, ale za nic nie mogłem sobie przypomnieć, jak się nazywa.

    – Dzień dobry, Nong Mint – odpowiedział grzecznie osobnik obok. 

    Gdy tylko go usłyszałem, natychmiast przypomniałem sobie, że dziewczyna pracuje w księgowości.

    – Dopiero co przyszłaś? – przyjaźnie zapytał King. 

    – Nie, jestem tu już od jakiegoś czasu. Po prostu zeszłam po kawę – odpowiedziała, jednocześnie nieśmiało na niego zerkając. Wyglądało na to, że należała do grona dziesiątek dziewczyn w firmie, które zakochały się w przystojnej twarzy Kinga. Jak jego wygląd mógł zwieść aż tak wiele osób?!

    – Tydzień temu poprosiłam Phi Jade’a, żeby przekazał ci moje brownies. Czy je zjadłeś? – zapytała.

    Przewróciłem oczami, gdy tylko usłyszałem odpowiedź tego wiecznego flirciarza. 

    – Oczywiście. Były dobre.

    – Dziękuję. Jeśli ci smakują, to chętnie zrobię dla ciebie jeszcze trochę. – Jej oczy natychmiast zalśniły.

    – Och, nie chcę robić ci kłopotu. – King podarował jej czarujący uśmiech. 

     Odchrząknąłem, bo doskonale pamiętałem dzień, w którym mój najlepszy przyjaciel zabawił się w jej posłańca, a King po wzięciu kilku kęsów oddał mu resztę brownies, narzekając, że są za słodkie. Ale teraz, słysząc, że wielbicielka chce upiec mu kolejne, nie odrzucił jednoznacznie jej propozycji.

     Co to za facet?! Mówił, że nigdy nie związałby się z nikim z tej samej firmy, a jego czyny zdecydowanie przeczyły słowom. Jeśli nie był podrywaczem, to jak powinienem go nazwać? 

    – Hej, Ai Uea, winda już jest. Dokąd idziesz? – zawołał za mną King, kiedy odchodziłem. Skierowałem się do kawiarni, nie odwracając się nawet, by odpowiedzieć. Nie chciało mi się słuchać jego flirtu. Irytujące!

    Kiedy wróciłem do windy z filiżanką americano w ręku, zmarszczyłem brwi, ujrzawszy przed nią wysokiego faceta, który powinien był udać się do biura dziesięć minut wcześniej, a nadal stał w tym samym miejscu. Gdy tylko się zatrzymałem, King podszedł bliżej i bez mojej zgody znowu położył rękę na moim ramieniu.

    – Zostaw. – Poruszyłem się, by ją strząsnąć, i odsunąłem się, chcąc zachować między nami pewien dystans. 

    Zachichotał, ale pozwolił mi tam stać, dopóki nie otworzyły się drzwi windy. Jako że byłem na przodzie kolejki, nie chcąc nikogo blokować, ustawiłem się przy tylnej ścianie kabiny. Po wejściu do środka King zatrzymał się tuż przede mną, a potem odwrócił i cofnął tak bardzo, że niemal przyparł mnie do ściany. W windzie nie było aż tylu ludzi, żeby musiał się tak do mnie przyciskać. Istniał więc tylko jeden powód, dla którego to zrobił. Znów zamierzał działać mi na nerwy!

     Walnąłem go w plecy, ale nawet nie drgnął. Wręcz przeciwnie, przesunął się jeszcze bardziej w moją stronę i pozwolił mi się okładać pięściami, dopóki winda nie dotarła na piętnaste piętro, gdzie znajduje się nasze biuro. Wyszedłem z kabiny, krzywo na niego zerkając, ale w odpowiedzi ujrzałem jedynie kpiący uśmieszek. Wcale nie poskąpiłem siły, waląc go po plecach. Dlaczego więc wciąż się cieszył?

    Czyżby był masochistą?

     Zeskanowałem swój identyfikator, żeby zarejestrować czas rozpoczęcia pracy i podążyłem za witającym się z kolegami z innych działów Kingiem. Był w tym podobny do Jade’a. Obaj byli jednakowo przyjacielscy, z łatwością nawiązujący kontakty, więc znali wiele osób. Jeśli chodzi o mnie, to poza kolegami z działu IT prawie nie rozmawiałem z innymi pracownikami. Nie byłem dobry w nawiązywaniu znajomości. W dodatku domyślałem się, że mój obojętny wyraz twarzy sprawiał, iż większość ludzi z firmy postrzegała mnie jako dość nieprzyjaznego. Jednak prowadzenie tak spokojnego życia jest na swój sposób dobre. Im więcej osób znasz, tym bardziej skomplikowana i chaotyczna jest twoja egzystencja. Podszedłem do biurka i zobaczyłem na nim szklankę z sokiem. Musiała pochodzić od kogoś, kto próbował mnie poderwać. Odsunąłem ją jak najdalej, zanim włączyłem komputer, by przygotować się do pracy, tak jak robiłem to każdego dnia. Zegar na ścianie wskazywał, że zbliża się czas jej rozpoczęcia. Zerknąłem na biurko Jade’a i ze zdziwieniem zarejestrowałem brak śladów jego obecności. Mój przyjaciel zwykle docierał do biura mniej więcej o tej samej porze co ja. Zwłaszcza ostatnio. Odkąd codziennie przyjeżdżał samochodem z Maiem, zjawiał się tu nawet wcześniej, ale dzisiaj jeszcze go nie było.

    Chyba nie zachorował?

    Akurat zastanawiałem się, czy nie powinienem do niego zadzwonić, gdy jego wysoka sylwetka pojawiła się w drzwiach. Przyjaciel z lekko rozczochranymi włosami wyglądał nie tylko na zmęczonego, ale również na sfrustrowanego.

    – Co się dzieje, Ai Jade? Spóźniłeś się, bo wyjątkowo twój chłopak nie mógł przywieźć cię do pracy? – odezwał się King.

    – To dlatego, że Skytrain był nieczynny!

      Jade westchnął głośno, jednocześnie z trzaskiem kładąc na biurku swoją torbę. Spojrzałem na krople potu na jego twarzy i podsunąłem mu szklankę z sokiem, żeby mógł ugasić pragnienie. Przyjaciel wziął duży łyk, jednocześnie wachlując kołnierzem, by odrobinę się ochłodzić. 

    – Jade, gdzie jest dzisiaj Nong Mai? Jak to się stało, że go nie widzę? – Phi Fai, nasza przełożona z Działu Wsparcia IT, wpatrywała się w drzwi. 

    – Poszedł na uniwersytet, Phi. Będzie tu po południu.

    – Och, dobrze. Myślałam, że jest chory. Gdyby tak było, to nasze dzisiejsze spotkanie byłoby zrujnowane – powiedziała z lekką ulgą Fai.

     Słysząc tę uwagę, zerknąłem na stojący na biurku kalendarz i zdałem sobie sprawę, że dziś jest ostatni piątek miesiąca. Zgodnie z naszą tradycją każdego roku, gdy w oddziale pojawiał się nowy stażysta, wszyscy składali się na jego przyjęcie powitalne i pożegnalne. Zazwyczaj organizujemy imprezę w piątek, byśmy mogli w pełni cieszyć się zabawą, nie martwiąc o to, że następnego dnia nie obudzimy się na czas. Naszą stałą miejscówką była pobliska restauracja.

     Pracownicy zatrudnieni w moim dziale z poświęceniem oddają się zabawie, ponieważ ich motto brzmi: „Pracuj ciężko w czasie przeznaczonym na pracę. Baw się intensywnie, kiedy przychodzi czas na zabawę”. Ta sentencja jest jak najbardziej prawdziwa, szczególnie jeśli chodzi o jedzenie i picie – zamawiają tyle, ile chcą. Ponadto tak się złożyło, że od poprzedniego wspólnego wyjścia minęły już miesiące, więc wyglądało na to, że znaczna część pensji każdego z nas zostanie wydana na opłacenie dzisiejszej imprezy.

     Po południu gwiazda wieczoru pojawiła się w biurze. Ubrany w studencki mundurek Mai witał się ze wszystkimi, składając ręce i obdarzając nas delikatnym uśmiechem. Na przedramieniu przewieszoną miał przejrzystą reklamówkę z dwoma dużymi pudełkami pączków Crispy Creme. Zauważyłem, że oczy Jade’a zaiskrzyły się na ten widok i bez przerwy śledziły przyniesione przez stażystę słodycze. Jade uwielbia pączki tej marki, a Mai nie poskąpił pieniędzy na ich zakup. Przypadek?

     A może stażysta wiedział, że mój przyjaciel je lubi i dlatego je przyniósł? 

    – Pamiętałem, że je lubisz, Phi Jade. Proszę, częstuj się. 

     Kąciki ust powędrowały mi w górę, gdy usłyszałem słowa Maia. Tak więc okazało się, że podopieczny mojego przyjaciela przyniósł je specjalnie dla niego, ale zadbał, by wyglądało to bardziej subtelnie. 

    Pracownicy odeszli od swoich biurek i otoczyli pudełka, podczas gdy ja kończyłem pilny projekt, nie mając czasu, by skorzystać z zaproszenia. Czyjaś biała dłoń postawiła na moim biurku talerz z pączkiem i małym widelcem. Spojrzałem w górę i ujrzałem lekko uśmiechającego się do mnie stażystę.

    – Proszę, Phi Uea, smacznego.

    – Dzięki – odpowiedziałem krótko, po czym z uprzejmości podniosłem widelec i włożyłem do ust kęs, który oddzieliłem od apetycznie wyglądającego deseru. Chwilę później oparłem podbródek na dłoni, obserwując, jak student zmierza wprost do spożywającego smakołyki Jade’a. Czyżby było to celowe działanie i próba przekupienia mnie, aby ułatwić sobie dostęp do mojego przyjaciela? 

     Co za przebiegły chłopak!

    Ostatni piątek miesiąca był dniem, w którym otrzymywaliśmy pensje. Nie miałem dziś zbyt wiele pracy, więc mój dzień mógłby być całkiem niezły, gdyby nie wiadomości, które otrzymywałem niemal co pięć minut przez LINE. 


    [Dlaczego mi nie odpowiadasz?]

    [Uea, kiedy do mnie oddzwonisz?]

    [Czy nie możemy po prostu przeprowadzić uczciwej rozmowy?]

    [Zrozumiałem swój błąd. Czy możesz dać mi jeszcze jedną szansę?]

    [Uea, odpowiedz mi.]

     Westchnąłem ciężko, po czym otworzyłem aplikację i wyłączyłem powiadomienia z chatu mojego byłego partnera, żeby nie musieć się więcej irytować. Mój ex jest synem znanego polityka. Poznałem go kilka miesięcy temu na weselu naszej wspólnej starszej znajomej. Phi Pok podszedł do mnie wtedy i po krótkiej rozmowie poprosił o mój identyfikator Line. Wyglądał całkiem przyzwoicie i grzecznie się zachowywał, więc nic nie stało na przeszkodzie, by spełnić jego prośbę. Po dwóch miesiącach rozmów i spotkań zapytał, czy zostanę jego chłopakiem. Nasz związek całkiem nieźle się rozwijał, a Phi Pok był miły i dobrze mnie traktował. Jednak po upływie kolejnych dwóch miesięcy dowiedziałem się, że zdradza mnie z modelką. W konsekwencji zerwałem z nim, aczkolwiek nie wydawał się być tym zbyt zmartwiony, ponieważ prawdopodobnie nigdy nie myślał o mnie jako o partnerze, z którym chciałby zbudować stały związek. Przyszłość pokazała jednak, że nasze rozstanie nie będzie tak bezproblemowe. Dwa tygodnie temu napisał do mnie wiadomość, w której prosił o pozwolenie na powrót, a gdy nie wyraziłem na to zgody, zaczął do mnie wydzwaniać i wysyłać dziesiątki wiadomości. Nie pozostało mi nic innego jak tylko zablokować jego numer telefonu i identyfikator Line. Niestety, moje działanie nie odniosło zamierzonego skutku, ponieważ przeszedł do nękania mnie na innych portalach społecznościowych. Najgorsze było jednak to, że zwracał się do moich przyjaciół z prośbą o wpłynięcie na mnie i przekonanie do zmiany decyzji.

     Nie chciałem sprawiać kłopotu nikomu ze znajomych, więc zmuszony byłem go odblokować i znosić te wszystkie przykrości. Na szczęście, kiedy jeszcze umawialiśmy się na randki, nigdy nie przyprowadziłem go do mojego mieszkania. Podejrzewam, że w przeciwnym razie nie zawahałby się, by utrudniać mi życie również i tam. Kto wie, być może został rzucony przez swoją nową podrywkę i dlatego próbował na wszystkie możliwe sposoby mnie odzyskać. Uparcie nie odczytywałem jego wiadomości, czekając, aż znajdzie sobie nową kobietę, dzięki czemu zaistnieje szansa, że przestanie mnie męczyć.

     Po skończonej pracy wrzuciłem swoje rzeczy do plecaka, a następnie pojechałem do restauracji, w której urządzaliśmy przyjęcie powitalne dla Maia. Udając się tam, zabrałem ze sobą trzech kolegów z mojego działu, którzy potrzebowali podwózki. Po dotarciu na miejsce zająłem się telefonem, pozwalając innym zamówić jedzenie. Ku mojemu zmartwieniu liczba nieprzeczytanych wiadomości od Phi Poka sięgnęła już prawie tysiąca. Na Line widniały również nowe wiadomości od mamy, na które patrzyłem nieco oszołomiony. Stuknąłem palcem w chat, żeby sprawdzić, co pisze, i niekontrolowanie ściągnąłem twarz.

    [Dostałeś dzisiaj pensję, prawda? Przelej część na moje konto.]

    [Tonkhao chce wziąć udział w zajęciach z rysunku.]

    [Wyślij 3 000 bahtów, by pomóc w opłacie.] 

    Znowu ja?

     Zdenerwowany mocno zacisnąłem dłoń na smartfonie. Nigdy nie miałem uprzedzeń co do mojej przyrodniej siostry, która urodziła się ze związku matki z ojczymem, byłem przecież jej bratem. Tonkhao była wesołą, dobrze wychowaną licealistką i miłą dziewczyną, ale nie rozumiałem, dlaczego moja matka nieodmiennie żądała, bym pomagał w opłacaniu jej czesnego czy innych wydatków, mimo że mój ojczym był przecież całkiem dobrze sytuowany. Zarabiałem co prawda wystarczająco, ale spłacałem równocześnie hipotekę za mieszkanie. 

    [Dlaczego nie zapytasz wujka Sorna o pokrycie opłat związanych z czesnym i lekcjami rysunku mojej siostry? Dlaczego znowu ja mam za to płacić?]

    [Jak myślisz, ile kosztuje każdego roku czesne Tonkhao? Myślisz, że jest tanie? Poza tym trzeba zapłacić nie tylko za lekcje rysunku, ale i zajęcia mające przygotować ją do egzaminu na studia. Twój tata ma dosyć wydatków. Czy nie możesz po prostu pomóc rodzicom?] 

     Odpowiedź mojej mamy sprawiła, że wymuszony uśmiech z najwyższym trudem pojawił się na moich ustach. W rzeczywistości przesłanie jej takiej kwoty nie było dla mnie żadnym problemem, ale tym, co sprawiało, że było mi tak nieprzyjemnie, był fakt, że ja nigdy nie otrzymałem od niej czegoś podobnego. Tonkhao miała to szczęście, że była rozpieszczana przez rodzicielkę. Mama dbała o to, by jej córka dostawała wszystko, co zechce, choć mnie nigdy nie traktowała w ten sposób. Nie obchodziły ją moje pragnienia ani to, co lubiłem. Ja również interesowałem się rysowaniem i chciałem to robić. Pragnąłem kontynuować naukę w programie artystycznym, ale mama nigdy nie była zainteresowana tym, by mi to umożliwić. Zamiast tego zmusiła mnie do skończenia kierunku naukowo-matematycznego. Kiedy byłem w jedenastej klasie, chciałem brać dodatkowe lekcje, by przygotować się do egzaminu wstępnego na uniwersytet, ale nie była gotowa, by je sfinansować. Nie dała mi również zgody na dodatkowe lekcje rysunku, które miały przygotować mnie do egzaminu wstępnego na architekturę. Nigdy, w najmniejszym nawet stopniu nie wspierała mnie ani emocjonalnie, ani finansowo. Dla niej moje lekcje dodatkowe były stratą pieniędzy, jak to sama nazwała. A teraz moja siostra otrzymywała wszystko to, czego ja kiedyś pragnąłem, a nigdy nie było mi dane uzyskać. 

     To, co w moim przypadku nazwane zostało stratą pieniędzy, dla Tonkhao otrzymało w opinii matki miano „konieczności”. 

     Byłem w jej życiu tylko pasożytem.

    Wyłączyłem telefon, chwyciłem stojącą przede mną butelkę z piwem, a po napełnieniu szklanki wypiłem jej zawartość, nie odrywając ust od szkła. 

    – Co ty tak duszkiem? Ochłoń. Jeszcze nic nie jadłeś. Nie spiesz się z piciem alkoholu. – Jade chwycił mój nadgarstek, gdy chciałem zrobić sobie dolewkę.

    – Chcę pić!

    – Na pusty żołądek? Nawalisz się w mgnieniu oka. Wyluzuj. Po prostu…

    – Pozwól mu. Jak wejdziesz mu w drogę, to rzuci ci tak złe spojrzenie… – wpadł mu w słowo siedzący obok niego i Maia King, po czym natychmiast przerwał, gdy zauważył mój wzrok wbity w jego twarz. – O! Widzisz? Teraz będę potrzebował czasu, żeby dojść do siebie.

    – Zamknij się! – wykrzyknąłem z irytacją, jednocześnie wlewając do gardła piwo ze szklanki, którą zdążyłem w międzyczasie napełnić lewą ręką. Jade westchnął, zanim puścił mi prawą, i zwrócił się do Kinga.

    – A co z tobą? Zamierzasz dziś wieczorem porządnie się napić?

    – Dlaczego pytasz? Boisz się, że będziesz musiał taszczyć mnie do domu jak ostatnio?

    – Do cholery, tak! Poprzednio nie byłeś w stanie prosto chodzić. Gdybym pozwolił ci wrócić do domu samochodem na własną rękę, a ty byś kogoś potrącił, to co by było?

    – Spokojnie, zamierzam zachować umiar. Mam plany na później.

     Złapałem spojrzenie unoszącego brew Jade’a i wiedziałem, co oznaczają „plany” Kinga. Prawdopodobnie ma zamiar wyskoczyć do baru z jakąś dziewczyną.

    Słuchałem toczącej się przy stole rozmowy, jednocześnie w milczeniu kontynuując wychylanie szklanek w otoczeniu wesołych kolegów. Im więcej czasu upływało, tym bardziej wszystkim dopisywały humory. Mai – zachęcony przez seniorów, łącznie z wiodącym prym Jadem – został namówiony do śpiewu. Gdy tylko usłyszałem piosenkę, którą wybrał, natychmiast zerknąłem na siedzącego obok mnie przyjaciela. Tekst utworu Bedroom Audio „Mai Bok Thoe” („Nigdy ci tego nie powiedziałem”) wyraźnie wskazywał na to, co i komu chciał przekazać Mai. 

    – Twierdziłeś, że nie potrafisz zbyt dobrze śpiewać. Jesteś takim kłamcą! – wykrzyknął Jade, gdy wysoki stażysta zajął z powrotem swoje miejsce.

    Mai uśmiechnął się szeroko i z wyraźnym przesłaniem w oczach odpowiedział pytaniem: 

    – Podobało ci się, Phi?

    – Oczywiście! Tak pięknie zaśpiewałeś. Prawda, Ai Uea? Mai jest wspaniałym piosenkarzem, zgadza się? – Jade nieprzerwanie szturchał mnie łokciem, domagając się potwierdzenia. 

    – Tak, świetnym – udzieliłem krótkiej odpowiedzi.

     Przyjaciel wydawał się być tak zadowolony, jakby komplement dotyczył jego samego. Wiedziałem, że Jade odnosił się do Maia bardzo czule, ponieważ jego podopieczny był uprzejmy i wydajny w swojej pracy, ale mój przyjaciel chyba nadal nie miał pojęcia, że Mai nie patrzył na niego w sposób, w jaki junior powinien patrzeć na swojego przełożonego. Jeśli chodziło o te sprawy, był mało domyślny. 

     Wokół mnie uczestnicy imprezy doskonale się bawili, słychać było ich śpiew i wybuchy śmiechu. Nie sposób było zliczyć, ile razy Phi Bas i Phi Fai wychodzili, by zatańczyć przed nami. Roześmiany Jade dołączył do innych i również na zmianę wychodził śpiewać i tańczyć. 

     Wszyscy – z wyjątkiem mnie – świetnie się bawili. Czułem się okropnie i nie miałem ochoty cieszyć się tą imprezą wspólnie z nimi. Przepłukałem gardło tyloma szklankami napoju o bursztynowej barwie, a nadal nie mogłem pojąć, dlaczego moje życie jest tak dziadowskie. W dzieciństwie nigdy nie czułem się kochany przez rodzinę, więc spodziewałem się, że gdy dorosnę, znajdę kogoś, kto mnie takim uczuciem obdarzy. Oczekiwałem miłości w każdym związku, w którym byłem. Tęskniłem za miłością, stałością i szczerością, ale raz po raz spotykał mnie zawód. Zupełnie jakby ktoś rzucił na mnie klątwę, chcąc na zawsze mnie unieszczęśliwić.

     Czy ten świat nie jest dla mnie zbyt podły?

    – Pijesz, jakbyś miał złamane serce. Co się dzieje, panie Anon? Czyżby znowu ktoś cię zostawił? – zapytał King, próbując przekrzyczeć hałas. Jego bystre oczy wpatrywały się w wysoką sylwetkę siedzącego w naszym towarzystwie stażysty.

    – Odpuść mu na jeden dzień.

    – Co?

    – Proszę cię, żebyś im nie przeszkadzał, zgoda? 

      Odwróciłem się i łyknąłem piwa, natomiast King ze wzruszeniem ramion powrócił do pogawędki z Maiem. Nie słyszałem, o czym rozmawiali, ale prawdę powiedziawszy, czułem się tak zmęczony, że było mi wszystko jedno. W głowie zaczęło mi się coraz bardziej kręcić. Odurzający efekt morza alkoholu, który w siebie wlałem... Nie należę do zbyt odpornych na procenty facetów, w przeciwieństwie do Jade’a mogącego pochłonąć imponujące ilości alkoholu i nie być przy tym wstawionym. Osiągnąłem już mój limit. Normalnie piję bez przekraczania tej granicy, ale dzisiejszy wieczór stanowił wyjątek. Miałem dość! Dość nękającego mnie Phi Poka, dość uważającej mnie za dojną krowę matki. Nie potrafiłem poradzić sobie z chandrą i nie wiedziałem, jak wyrzucić z siebie negatywne emocje, sięgnąłem więc po alkohol. Od piwa przeszedłem do wychylania likierów. Piłem bez przerwy. Nie mogłem ani nie chciałem się powstrzymać.

    – Chyba już za dużo wypiłeś, Ai Uea – powiedział King, wyjmując mi z dłoni kieliszek. Nawet nie wiedziałem, kiedy zdążył się tak blisko przysunąć. 

    – Nie przeszkadzaj mi! – Odebrałem mu szkło i szybko wlałem trunek do gardła. Słyszałem, jak mówi coś z wyraźnym niezadowoleniem, ale świadomość zaczęła mnie już powoli opuszczać, więc nie bardzo potrafiłem wyłapać sens tego, o czym marudził. 

     Miałem wrażenie, że mimo nakładających się na siebie głosów powoli zaczęła opadać na mnie ciemność. Zupełnie jakby przygasły światła, a dźwięk głosu Jade’a napływał gdzieś z daleka. Usłyszałem coś o taksówce. Zarejestrowałem, że ktoś delikatnie mnie podnosi i pomaga wstać. Poczułem w nosie zapach mięty zmieszanej z alkoholem oraz przyjemny zapach czyjegoś ciała. Było mi z tym kimś tak dobrze, że bez oporu pozwoliłem mu się trzymać. Po tym wydarzeniu na długi czas odpłynąłem w sen.


     Oprzytomniałem dopiero, gdy delikatnie wyciągnięto mnie z samochodu. 

    Czułem się całkowicie oszołomiony. Próbowałem otworzyć oczy, ale powieki ciążyły mi jak kamień. Trwało dość długo, zanim udało mi się odrobinę je unieść i spostrzegłem, że znajduję się przed nieznanymi sobie drzwiami. Chwilę później usłyszałem dźwięk odblokowanego kartą magnetyczną zamka, po czym zostałem ostrożnie wprowadzony do ciemnego jak smoła pokoju.

    – Kim jesteś? – zapytałem chrapliwym głosem wydobywającym się z wysuszonego gardła. Dzięki otaczającej mnie zewsząd ciszy, moja świadomość pomalutku zaczęła powracać. 

    – Obudziłeś się? Jesteś kompletnie zalany, wiesz o tym?

    Czyjś niski, znajomy głos brzmiał bardziej przeciągle niż zwykle. Serce waliło mi w piersi, kiedy zaprowadzono mnie do kolejnego ciemnego pomieszczenia. Mój instynktowny strach sprawił, że mocno chwyciłem koszulę podtrzymującego mnie faceta. 

    – Będziesz spał w sypialni, a ja prześpię się na kanapie.

    – …

    – Cholera!!! Czuję się kompletnie oszołomiony – usłyszałem niski głos tuż przy swoim uchu. Zdaje się, że mężczyzna mówił coś jeszcze, ale nie byłem w stanie wychwycić sensu, ponieważ wsłuchując się w tembr głosu, zwróciłem uwagę na jego dłoń, która próbowała uwolnić poły koszuli z mojego uścisku. 

    – Ai Uea, puść!

    – Dokąd… chcesz iść? – zapytałem ze strachem, bo w pomieszczeniu słychać było tylko cichy pomruk klimatyzacji, a przez otaczające ciemności nie byłem w stanie niczego dostrzec. 

    – Kropnąć się spać. Ty też powinieneś.

    Skutecznie uwolnił się z mojego uchwytu i lekko pchnął mnie do tyłu, powodując, że opadłem na łóżko. Mimo zawrotów głowy zebrałem wszystkie siły i pociągnąłem go za ramię tak, że wylądował na mnie. Czułem ciężar leżącego na mnie mężczyzny i usłyszałem ciche przekleństwa, ale kiedy usiłował wstać, uniemożliwiłem mu to, obejmując go ciasno i niemalże wtapiając się w jego umięśnioną sylwetkę. 

    – Nie – wymruczałem. Na samą myśl o tym, że mógłby zostawić mnie tu samego, poczułem przerażenie i przelatujący mnie dreszcz. Po tym, jak nie usłyszałem odpowiedzi, po raz kolejny chwyciłem go za koszulę, zaciskając dłonie na jej materiale znajdującym się na plecach.

    – Nie odchodź... Boję się...

    – Ai Uea, przestań.

    Gniewny głos, który do mnie dotarł, nie wywołał we mnie strachu. Jedyne, czego się bałem, to pozostania samemu w ciemnym pokoju. Puściłem jego koszulę i zarzuciłem mu ręce na szyję, mrucząc wielokrotnie te same błagalne słowa.

    Kiedyś często zostawałem w ciemnościach sam. Nie chciałem przeżywać tego już nigdy więcej.

    – Trzymaj... mnie, proszę – wymruczałem miękko, niemal pieszcząc ustami jego ucho, i jednocześnie przylgnąłem do niego jeszcze ciaśniej. 

    – Ai Uea, przestań. Puść!

    – Nie... Nie... – odmówiłem natychmiast, nie zamierzając wypuścić go z objęć. 

    Nie mogłem być teraz sam. Chciałem, żeby był przy mnie, żeby mnie trzymał i pocieszał.

    – Przytul... Nie zostawiaj mnie.

    Ciężki oddech był idealną odpowiedzią. Zapach alkoholu stał się bardziej wyraźny, gdy obniżył głowę, by wyszeptać:

    – Czy ty próbujesz mnie uwieść? – usłyszałem jego drżący z emocji głos. Było w nim coś, co niemalże natychmiast sprawiło, że w żołądku poczułem uderzenia setek motylich skrzydełek. Omal nie jęknąłem. – Ai Uea, proszę, pozwól mi odejść. Moja powściągliwość ma swój limit, wiesz o tym, prawda?

    – Przytul mnie, proszę – mruknąłem, trzymając go tak blisko, że między naszymi ciałami nie było prawie żadnej przestrzeni. I chociaż w tej chwili przez okno dostało się do środka rozpraszające ciemność światło księżyca, nie zmieniłem zdania. Miękki dotyk z mojego policzka po chwili przesunął się w dół, na szyję. Niemal natychmiast poczułem, jak moja męskość zesztywniała i stała się gorąca. Oddychałem coraz ciężej, wiercąc się na materacu, zupełnie jakby miało mi to pomóc w rozładowaniu napięcia. Równocześnie coś twardego zaczęło na mnie napierać. Uniosłem się, biodrami ocierając się o jego biodra.

    – Jeśli nadal będziesz mnie tak uwodzić, nie pozwolę ci zmienić zdania.

    Ochrypły, pełen pożądania szept dał się słyszeć tuż przy moim uchu. Resztka świadomości wyraźnie mówiła mi, że to było ostatnie ostrzeżenie. Kompletnie ignorując podszepty wewnętrznego głosu, lekko otworzyłem oczy, by spojrzeć na leżącego na mnie mężczyznę. Alkohol obudził we mnie instynkt, z którym nie byłem w stanie walczyć i który całkowicie przejął nade mną kontrolę.

    – Nie odchodź.... Trzymaj mnie, proszę. Zostań. Hmmm?

    Na wargach poczułem palącą namiętność w połączeniu z nieoczekiwaną czułością. Poczułem ciepło i wilgoć ust oraz wydobywający się z ich wnętrza zapach alkoholu, którego smak był również na jego języku. Duże dłonie ściskały i pieściły mnie, sunąc po moim ciele, budząc obezwładniające pożądanie i pozostawiając ogień wszędzie tam, gdzie się przesuwały. Niski, przeciągły jęk, który wyrwał mu się z gardła, spotęgował żar, który mnie rozpalał. Początkowe pożądanie stawało się coraz bardziej intensywne, wyrywając jęk także z moich ust. Mój oddech jeszcze bardziej przyspieszył. Łapczywie chwytałem powietrze, podczas gdy gorące dłonie zdawały się parzyć mi skórę. Poczułem ich dotyk na moim członku. Iskry rozeszły mi się po całym ciele, a mężczyzna nie ustawał w pieszczotach.

    Z naszych ust wyrywały się głośne jęki, które mieszały się z chrapliwymi oddechami i odgłosami mokrych pocałunków. Wszystkie te dźwięki odbijały się echem w moich uszach. Wokół panowała ciemność, a ja byłem pobudzany i zaspokajany. Odwzajemniałem się z równym zapałem i z równie silną żądzą. Pieściłem i byłem pieszczony. Moja świadomość mogła być nieco zamazana, ale uczucia były niesamowicie wyraziste. Czułem je każdą komórką. 

     Chciałem tulić się do tego mężczyzny i tęskniłem za jego dotykiem tak bardzo, że w mojej głowie nie było miejsca na cokolwiek innego. Wszystkie myśli już dawno uleciały, pozostawiając jedynie wciąż rosnące pożądanie. Nie chciałem, by moje doznania się skończyły. 

    Doświadczałem ich jeszcze bardzo długo… A ostatnią rzeczą, jaką zapamiętałem, było cudowne uczucie unoszenia się w przestworzach, zanim zapadłem w spokojny sen.




Tłumacz: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma



Poprzedni 👈             👉 Następny 


Komentarze

  1. Hej, bardzo dziękuję za ponowne udostępnienie BF (uwielbiam!). Chciałam jednak zgłosić, że zamiast rozdziału 2 jest rozdział 3 podwójnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, do rozdziału 2 można było wejść stąd lewą strzałką, ale istotnie w spisie rozdziałów był błędnie podlinkowany. Już poprawiłam. Dziękuję ❤️🌷

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty