BF – Rozdział 4

 



Pomyłka


     Życie większości ludzi nie jest usłane różami. Zazwyczaj pojawiają się na ich drodze przeszkody lub popełniane są błędy. I nieważne, jak bardzo chciałoby się cofnąć czas, taka opcja po prostu nie istnieje. 

     Od zawsze starałem się nie rozpamiętywać przeszłości. Próbowałem przejść do porządku dziennego nad wszystkimi złymi rzeczami, które mi się przytrafiały, i nad popełnianymi przeze mnie błędami. Patrzyłem na nie jako na rodzaj życiowych lekcji i doświadczeń, ale to, co przeżyłem dzisiejszej nocy, sprawiło, że naprawdę zapragnąłem po raz pierwszy móc cofnąć się w czasie. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, bym aż tak bardzo tego pragnął.

     Wpadające do pokoju promienie słońca przebiły się przez moje zamknięte powieki, mało delikatnie wyrywając mnie ze snu. Wymamrotałem pod nosem niewyraźne przekleństwo i zmarszczyłem twarz, czując zawroty głowy, które obezwładniły mnie niemal natychmiast po odzyskaniu świadomości. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do mnie, że rozdzierający ból głowy jest konsekwencją nadmiernej ilości alkoholu, który wlałem w siebie poprzedniego wieczoru. 

     Wziąłem głęboki oddech i zdając sobie sprawę, że leżę pod przykryciem na miękkim łóżku, zmieniłem pozycję, odwracając się od światła. Nagle poczułem ostry ból promieniujący od dolnej części ciała w górę kręgosłupa. Oniemiałem, uświadamiając sobie, że coś jest ze mną zdecydowanie nie tak. Pamiętałem o piciu… To niemożliwe, żebym w konsekwencji czuł na całym ciele ból przypominający zakwasy po intensywnych ćwiczeniach. Nie trenowałem przecież całą noc na jakiejś siłowni… Po sposobie, w jakim koc przylegał do mojej skóry, zorientowałem się, że jestem pod nim kompletnie nagi. Co więcej, mój tyłek...

     Czułem się tam obolały. Zarejestrowałem ostry ból i wilgoć między pośladkami. Otworzyłem oczy. Serce waliło mi z przerażenia. Nieznany mi kremowy sufit wyraźnie wskazywał na to, że nie jest to moja sypialnia. 

     Nikłe wspomnienia powoli napływały do mojego umysłu. Zerknąłem w bok, modląc się z całego serca, żebym się mylił. 

     Niestety.

    Moim oczom ukazały się nagie, szerokie, pięknie umięśnione, męskie plecy. Na gładkiej, złocistej skórze zauważyłem kilka śladów po zadrapaniach. Dolna część śpiącego obok mnie mężczyzny była przykryta tym samym kocem, który okrywał również mnie! Jeden rzut oka wystarczył, bym poczuł się tak, jakbym miał zemdleć. I choć widziałem tylko plecy, z przerażeniem stwierdziłem, że wydają mi się znajome. 

     Pamięć usłużnie podsunęła mi gorące obrazy ubiegłej nocy, a do widoku zmysłowych pieszczot dołączyła niskie jęki. Mógłbym się zastrzelić, kiedy dotarło do mnie, co i z kim robiłem po wczorajszej imprezie. 

     Byłem tak pijany, że lekkomyślnie przespałem się z...

    – Hmmm… – Młody mężczyzna zaczął się poruszać.

    Błyskawicznie wyskoczyłem z łóżka, ignorując pulsujący w całym ciele ból, który zawładnął mną tak gwałtownie, że niemal ugięły się pode mną nogi. Następnie chwyciłem leżące obok łóżka ubrania i… 

    Gdy zobaczyłem jasnoniebieską koszulę, która została niechlujnie rzucona obok mojej, omal nie oszalałem.

     Cholera!!! Dlaczego on?!?!?!

     Rozejrzałem się i dostrzegłem drzwi, które – jak się domyśliłem – prowadziły do łazienki. Skierowałem się w tamtą stronę, a po wejściu do środka spojrzałem w duże lustro. Zestresowany, bezwiednie zacisnąłem usta, gdy zauważyłem, że mam je zaczerwienione i spuchnięte. Blada skóra na moim ciele, zwłaszcza po bokach szyi i na klatce piersiowej, pokryta była różowymi znakami, które znalazły się tam jakby dla potwierdzenia, że to, co wydarzyło się poprzedniej nocy, nie było tylko snem.

     Działanie alkoholu całkowicie wyłączyło mój normalny tryb zachowania. Wszystko było zamazane i niewyraźne, ale dobrze pamiętałem, że nie tylko nie sprzeciwiałem się niczemu, co się działo, lecz pragnąłem dotyku, który oferował mi mój partner! Nie był to bynajmniej pierwszy raz, kiedy uprawiałem seks, ale pierwszy raz, kiedy przespałem się z kimś, kogo nie kochałem. Nawet gdybym chciał, żeby to był tylko koszmar, Bóg nie był dla mnie tak łaskawy.

     Lepkie uczucie na dole dodatkowo mnie stresowało, postanowiłem więc szybko wejść pod prysznic, aby spłukać z siebie pozostałości ubiegłej nocy, po czym – nadal zmęczony – założyłem ubranie. Wcale nie byłem zachwycony, wciągając na siebie ciuchy przesiąknięte zapachem alkoholu. Następnie wbiłem wzrok w drzwi. Gapiłem się na nie przez dłuższą chwilę, zanim zdecydowałem się je otworzyć i stawić czoła rzeczywistości.

    – Ai Uea. – Właściciel sypialni wyszeptał moje imię niskim, ochrypłym głosem. Patrzyłem bez słowa na wysokiego, pięknie umięśnionego faceta z ręcznikiem owiniętym wokół bioder. Siedział na łóżku, wpatrując się we mnie wzrokiem, którego nie potrafiłem rozszyfrować. Odwróciłem twarz. Byłem tak rozwścieczony, że nie chciałem na niego patrzeć.

    Na dłuższy czas w pokoju zapadła cisza, zanim King w końcu ją przerwał.

    – Jak dobrze... pamiętasz ostatnią noc, Ai Uea?

    – Ledwo i nie chcę pamiętać – padła moja natychmiastowa odpowiedź, po której ruszyłem do wyjścia. King podniósł się z łóżka, podszedł do mnie szybkim krokiem i złapał za nadgarstek.

    – Dokąd idziesz?

    – Wracam do siebie. 

    – Nasze samochody są zaparkowane przy restauracji. Pójdę…

    – Nie przejmuj się – przerwałem, uwalniając się z jego uchwytu, i wyszedłem z sypialni. Rozejrzałem się wokół i dostrzegłem moją torbę, leżącą na kanapie w salonie. Poszedłem po nią i natychmiast skierowałem się do drzwi wyjściowych, ale zanim do nich dotarłem, wysoki facet zablokował mi drogę.

    – Przesuń się! – zażądałem. 

    Nie ruszył się z miejsca, a zamiast tego zapytał: 

    – Ai Uea, jesteś na mnie zły?

    Zachichotałem bez radości, po czym odbiłem piłeczkę: 

    – A jak myślisz?

    – Dlaczego się na mnie wściekasz? Przecież wczoraj wieczorem obaj dobrze się bawiliśmy.

   Przerażające zdanie, które tak po prostu wyszło z jego ust, sprawiło, że z niedowierzaniem spojrzałem mu w twarz. 

    King kontynuował:

    – A może jesteś zły, bo wszedłem do środka bez zabezpieczenia? Przykr…

    – Nie masz pojęcia, dlaczego jestem na ciebie zły! – przerwałem mu. Całe moje ciało trzęsło się, targane tak wielkim gniewem, że nie potrafiłem już kontrolować swoich emocji.

    King mruknął coś w reakcji na mój wybuch i posłał mi puste spojrzenie. 


    – Czy to aż tak wielka sprawa? Po prostu byliśmy ostatniej nocy pijani, ale przecież obaj czerpaliśmy przyjemność z naszego zbliżenia.

    – Obudziłem się, a po otwarciu oczu zorientowałem się, że poprzedniej nocy spałem z facetem, którego nie kocham. Czy oczekujesz, że będę się błogo uśmiechać? Nie jestem taki jak ty, Ai King! Nie sypiam, z kim popadnie. Dla mnie ma znaczenie, z kim chodzę do łóżka!

    Mój głos drżał tak bardzo, że nie byłem w stanie kontynuować. Im więcej mówiłem, tym bardziej czułem, że coś dużego uwięzło mi w gardle. Spojrzałem mu w twarz i biorąc głęboki oddech, by się uspokoić, kontynuowałem:

    – Nie mogę cię winić. Ja byłem pijany, ty byłeś pijany, więc obaj ponosimy odpowiedzialność za to, co się stało. Popełniliśmy błąd. Było, minęło. Nigdy więcej o tym nie mów.

     Zakończyłem rozmowę, po czym – nie patrząc mu w oczy i bez oczekiwania na odpowiedź – podszedłem do drzwi. Szybko chwyciłem klamkę, ale zanim jeszcze postawiłem krok na zewnątrz, dobiegł mnie jego cichy głos: 

    – Wściekasz się tak, ponieważ to akurat ja jestem tym, z którym się przespałeś, prawda?

    – …

    – Gdyby chodziło o kogoś innego, to być może nie zdenerwowałbyś się aż tak bardzo. Jesteś wściekły, bo popełniłeś ten konkretny błąd ze mną, zgadza się?

    – Tak. – Odwróciłem się, żeby spojrzeć na niego, udzielając mu odpowiedzi. Twarz Kinga była zupełnie nieruchoma. Mogłem jedynie zmusić się do słabego uśmiechu, podczas gdy w duszy użalałem się nad samym sobą. – Skoro już wiesz, to przestań o tym mówić.

    – …

    – Nie sprawiaj, że poczuję się jeszcze gorzej, niż już się czuję. 

     Pospiesznie opuściłem jego apartament. Nie chciałem zostawać, a tym bardziej wysłuchać, co miał do powiedzenia. W tej chwili chciałem po prostu wynieść się stamtąd tak szybko, jak to tylko możliwe. Znaleźć się gdziekolwiek indziej, byle nie w towarzystwie Kinga. 


***

     Mój kac wciąż uparcie mnie nie opuszczał, a nerwy napięte miałem jak postronki z powodu ogromnego stresu, który przeżyłem i którego nie potrafiłem od siebie odsunąć. W końcu mdłości tak bardzo się nasiliły, że stojąc obok kanału na poboczu drogi, zwymiotowałem, wypluwając wszystko, co miałem w żołądku i dysząc ciężko z wyczerpania.

    W palącym upale późnego poranka coś spływało mi po policzkach. Wmawiałem sobie, że to zapewne krople potu, mimo że uczucie pieczenia wokół oczu wyraźnie wskazywało na to, że się oszukuję.

     Gdyby to był koszmar, to wkrótce zbawiennie obudziłbym się, by wrócić do normalnego życia. Jednak nie były to senne majaki, więc nie było mi dane wyrwać się z tego okropnego uczucia. Byłem zły na Kinga za to, że nie potrafił się powstrzymać. Ale wściekałem się też na samego siebie, ponieważ dobrze wiedziałem, że to ja byłem przyczyną nocnych wydarzeń. Nie mogłem zrzucić całej winy na partnera. Gdybym tyle nie wypił, to King nie musiałby zaciągnąć mnie do domu. A gdybym pozwolił mu wyjść z sypialni i nie błagał, by ze mną został, ten szalony incydent nigdy by się nie wydarzył. 

     Gdybym tylko tak bardzo nie bał się ciemności...

   Mój wzrok zaczął zamazywać się z powodu napływających ciągle łez. Zamknąłem oczy i pozwoliłem im spływać. Byłem zbyt wyczerpany, by być zdolnym do jakichś energiczniejszych działań. Moje życie było wypaczone i pełne w kółko powtarzających się przeszkód i błędów. 

    Dopiero dziś uświadomiłem sobie, że być może największym błędem mojego życia był fakt przyjścia na świat. Chwilę zajęło mi zapanowanie nad wzburzonymi emocjami i zaniechanie użalania się nad sobą. Zdecydowałem się kupić sobie filiżankę kawy, aby złagodzić kaca, i zadzwoniłem po taksówkę, która dowiozła mnie do restauracji, w której odbyła się wczorajsza impreza. Po dotarciu na miejsce bez ociągania wsiadłem w samochód, by wrócić do swojego mieszkania. Byłem tak nieludzko zmęczony. Głowa nie dawała o sobie zapomnieć, a dodatkowo czułem ból w całym ciele, natomiast w żołądku miałem pustkę. Po drodze do domu zatrzymałem się w sklepie spożywczym, by kupić trochę gotowego jedzenia, bo w mieszkaniu nie miałem zbyt dużo zapasów, aczkolwiek wyraźnie czułem, że opuścił mnie apetyt. Po dotarciu na miejsce zmusiłem się, by spożyć niezbyt obfity posiłek, wziąłem środek przeciwbólowy, po czym położyłem się do łóżka i szybko zasnąłem.


     Kiedy się obudziłem, niebo na zewnątrz zmieniało kolor na pomarańczowy, co oznaczało, że słońce zaczynało już zachodzić. Usiadłem na łóżku i wpatrywałem się tępym wzrokiem w leżący na biurku, wyłączony od wczoraj telefon. Wstałem po niego i włączyłem, żeby zobaczyć, co mnie czeka. Na ekranie ukazało się mnóstwo nieodebranych połączeń i nieprzeczytanych wiadomości. Tradycyjnie większość z nich pochodziła od mamy i Phi Poka. Ta pierwsza domagała się pieniędzy na dodatkowe zajęcia mojej siostry, natomiast mój ex nadal truł o tym, że chce do mnie wrócić i pozostać ze mną na zawsze…

    Ale między natłokiem SMS-ów od dwóch wyżej wymienionych osób ujrzałem również wiadomości i nieodebrane połączenia od Kinga.

    [Ai Uea, proszę, odbierz.]

    [Odezwij się, proszę. Chcę wyjaśnić naszą sytuację.]

     Wpatrywałem się w nie pustym wzrokiem, nie wiedząc, co ja właściwie tak naprawdę czuję. Chciałem uciec od rzeczywistości tak daleko, jak się tylko da, względnie zasnąć, żeby nie musieć zajmować się tymi problemami. Jednak wiedziałem, że to niemożliwe, w końcu musiałem żyć dalej, więc nie pozostawało mi nic innego jak tylko pogodzić się z tym, co się wydarzyło.

     Ale jeszcze nie teraz. 

     Wyłączyłem telefon i odłożyłem go na poprzednie miejsce. Ciągle jeszcze nie chciałem wiedzieć, co tak dokładnie dzieje się w moim wnętrzu. Nie chciałem rozpoznawać subtelnych sygnałów. W tej chwili potrzebowałem czasu, by nabrać sił. Musiałem wzmocnić się na tyle, by nie okazywać słabości.

     A kiedy nadejdzie czas, wrócę, by stawić temu czoła.

     Weekend dobiegł końca. Leżałem spokojnie, gapiąc się głównie w sufit, a gdy w poniedziałek rano zadzwonił budzik, nie spieszyłem się z wzięciem prysznica i przygotowaniem do wyjścia do pracy. Pozwoliłem, by czas płynął, zanim po spędzeniu w pościeli kolejnych dziesięciu minut z ociąganiem wstałem z łóżka. Poczłapałem do łazienki, po czym w ślimaczym tempie wykonałem moją codzienną, poranną rutynę. Telefon nadal był wyłączony, ponieważ chciałem odciąć się od świata zewnętrznego. Ten zabieg nie pomógł mi co prawda w rozładowaniu stresu, ale chwilowo pozwolił uciec od rzeczywistości. Dopiero w drodze do pracy ponownie włączyłem komórkę. Jeden rzut oka wystarczył, by dostrzec nieodebrane połączenia i wiadomości od Kinga. Co za uparty facet!

     Telefon zawibrował.

    Byłem zaskoczony, bo włączyłem go niespełna dwie minuty wcześniej, a tu już rozległo się nieznośne brzęczenie. Bezwiednie zacisnąłem zęby, gdy zobaczyłem imię osoby, która do mnie zadzwoniła. King nadal nie zaprzestał prób, by ze mną porozmawiać, podczas gdy ja w najmniejszym stopniu nie miałem ochoty na mniej lub bardziej uprzejmą konwersację z natrętem. Pozwoliłem, by telefon nadal wibrował, podczas gdy moja stopa zmniejszyła nacisk na pedał gazu, w wyniku czego samochód wyraźnie zwolnił. 

    W taki poniedziałkowy poranek ruch był naprawdę duży, więc jeśli się zdarzy, że dotrę do pracy później niż zwykle, nie będzie w tym nic dziwnego. I istotnie. Dotarłem do biura kwadrans przed dziewiątą, co oznaczało piętnastominutowe spóźnienie. Odkąd zacząłem tu pracować, nigdy się nie spóźniałem, więc mogłem sobie pozwolić na to, żeby myślano, iż utkwiłem w jakimś gigantycznym korku, ewentualnie że w drodze do firmy zepsuł mi się samochód. Nikt nie musiał wiedzieć, że celowo opuściłem dom później niż zwykle, ponieważ nie chciałem mieć wolnego czasu przed rozpoczęciem pracy.

     Nie miałem ochoty na rozmowę z Kingiem.

     Wziąłem w dłoń identyfikator, by zarejestrować godzinę rozpoczęcia pracy, a w drodze do mojego działu grzecznie pozdrawiałem mijające mnie osoby. Musiałem mieć nieprzyjazny wyraz twarzy, bo nawet Phi Pong, który zawsze podchodził do mnie, gdy przechodziłem obok, tym razem nie odważył się na pogawędkę. Kiedy dotarłem do biurka, wszyscy zatopieni byli już w pracy. Podczas gdy zająłem miejsce, siedzący za mną, odwrócony tyłem przekręcił krzesło, żeby na mnie popatrzeć. Mimowolnie spojrzałem wprost w oczy Kinga i w jednej chwili powietrze wypełniło się uczuciem nagłego niepokoju. Bystre, błyszczące oczy wpatrzone były we mnie zupełnie nieruchomo, podczas gdy na twarzy ich właściciela nie było najmniejszej oznaki jego zwyczajowych przekomarzanek. Patrzył na mnie z niepodobną do niego powagą. Odwróciłem głowę, bo moje emocje znów zaczynały szaleć. 

    – Dlaczego się spóźniłeś? – Jade odwrócił się, by mnie szturchnąć.

    – Późno się obudziłem – odpowiedziałem krótko.

    Zamrugał kilka razy, najwidoczniej zdziwiony niecodzienną jak na mnie przyczyną, po czym dorzucił kolejne pytanie: 

    – Jesteś chory?

     Włączyłem komputer, jednocześnie kręcąc przecząco głową. Jade zdawał się rozumieć, że w tej chwili nie byłem w nastroju na pogawędkę, więc bez dalszej zwłoki wrócił do pracy. Westchnąłem ciężko, patrząc na świat matowym spojrzeniem. 

    Nie chciałem się do tego przyznać, ale zdecydowanie wolałem naszą wcześniejszą relację z Kingiem. Po stokroć wolałbym, żeby ciągle mi dokuczał, niż miałbym czuć się tak niezręcznie jak obecnie. Wcześniej mogłem przynajmniej bez skrępowania patrzeć mu w twarz. Teraz wszystko między nami zostało zrujnowane. 

     Cały ranek siedziałem cicho przy biurku, do nikogo się nie odzywając, a oczy wlepione miałem w ekran komputera. Koledzy zdawali się wyczuwać moje nietypowe emocje, bo żaden nie próbował ze mną rozmawiać. Ale nie tylko moje zachowanie było inne. Mężczyzna, z którym spędziłem piątkową noc, również był wyciszony. Nie słychać było, by brał udział w rozmowach ani żeby z kimkolwiek się przekomarzał. Zazwyczaj wykorzystuję przerwę obiadową, by zjeść w towarzystwie Jade’a i Kinga, a obecnie i Maia. Dzisiejszy dzień również w tej kwestii odbiegał od normy. Nie byłem w nastroju do prowadzenia rozmowy z kimkolwiek, więc kiedy Jade zapytał mnie, co chcę zjeść dziś na lunch, odpowiedziałem, że zamierzam zamówić posiłek z dostawą do biura. Jade postanowił dotrzymać mi towarzystwa, natomiast King wyszedł na lunch z Maiem.

     Wyraźnie wyczuwałem spojrzenia, jakimi obdarzał mnie podczas pracy wysoki facet siedzący z tyłu, ale udawałem skupienie, dopóki wraz z Maiem nie opuścił biura. Natychmiast po ich wyjściu odetchnąłem z ulgą. Cały czas byłem tak napięty i zdenerwowany, że miałem wrażenie, że oszaleję. Jak długo mogłem to jeszcze wytrzymać?

   Dziesięć minut później zamówione przeze mnie jedzenie zostało dostarczone do biura. Zdecydowałem się na bento (japońskie pudełko z jedzeniem) zawierające grillowaną w japońskim stylu makrelę z solą. Podszedłem do długiego stołu na tyłach biura, by zjeść posiłek wspólnie z Jadem, który zajął miejsce obok. Przez chwilę w milczeniu jedliśmy lunch, zanim mój zmartwiony przyjaciel się nie odezwał: 

    – Ai Uea, czy na pewno wszystko w porządku?

    – Dlaczego pytasz?

    – Cóż, widzę, że jesteś dziś niesamowicie cichy. Boli cię głowa? – Widząc troskę w jego oczach, poczułem się tak, jakby coś utknęło mi w gardle.

    – Nie – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

    Jade przez chwilę milczał, po czym zmienił temat na jeszcze bardziej krępujący.

    – I? Dokąd King podrzucił cię w piątek? Wiedział, gdzie mieszkasz? 

     Po usłyszeniu tych niewinnie brzmiących pytań ręce, w których trzymałem sztućce, w jednej chwili zamarły, podczas gdy pytający wpatrywał się w moją twarz, czekając na odpowiedź. Z całej siły symulowałem spokój i mimo szalejących w moim wnętrzu emocji bezczelnie skłamałem chłodnym tonem: 

    – Podrzucił mnie do mojego domu.

    – Ach, ok. Martwiłem się, czy znał drogę – kontynuował mój przyjaciel, podczas gdy ja czułem się coraz bardziej niezręcznie. 

    Zdaje się, że Jade zauważył różnicę w moim zachowaniu, bo odłożył sztućce, po czym odwrócił głowę w moim kierunku i poważnym tonem zapytał: 

    – Pytam jak najbardziej serio. Czy coś jest nie tak?

    Zamknąłem oczy, próbując ukryć zmieszanie. Część mnie chciała mu wszystko wyznać, by znaleźć pocieszenie. Jade był jedyną osobą, której mogłem się zwierzyć. W moim życiu nie istniał nikt inny, na kim mógłbym całkowicie polegać i komu bezapelacyjnie ufałem. Ale inna część mnie…

    – Nic mi nie jest.

    – Jesteś pewien?

    – Tak. Dzięki za troskę. – Posłałem mu wymuszony uśmiech, po czym poklepałem lekko po ramieniu i wstałem, zabierając ze sobą w połowie opróżnione pudełko, by po drodze do biurka wyrzucić je do kosza w kuchni. 

    Kiedy zauważyłem zaniepokojone spojrzenia Jade’a, które za mną podążały, poczułem się nieco winny. Okłamałem przyjaciela, niezależnie od tego, jak bardzo chciałem podzielić się z nim tym, co przeżyłem. Zarówno King, jak i ja byliśmy jego najlepszymi przyjaciółmi. Wiedziałem, że zawsze martwił go fakt, że my dwaj nie potrafiliśmy nawiązać przyjacielskich relacji. Zazwyczaj starałem się nie okazywać niechęci, którą czułem do Kinga, by nie obarczać Jade’a większym stresem.

  Miniony incydent nie był przecież niczym, co należałoby zachować w pamięci, więc nie było potrzeby, by komukolwiek o nim opowiadać. 

     Po południu nadal spokojnie pracowałem przy swoim biurku, a King nie rozpoczął ze mną rozmowy. Ale po wyrazie jego twarzy i oczu nie sposób było się nie domyślić, że humor raczej mu nie dopisuje. W miarę upływu czasu fatalny nastrój Kinga stał się tak widoczny, że jego młodszy kolega podszedł do Jade’a i cichutko zapytał, co dzieje się z seniorem. Dostrzegłem, że na ustach przyjaciela pojawił się wymuszony uśmiech, do którego dołożył wzruszenie ramion na znak, że nie ma pojęcia. Prawdopodobnie byłem jedyną osobą, która znała przyczynę jego mało przyjaznego zachowania, ale nie zamierzałem nikomu rozjaśniać w głowie. 

     King chciał wyjaśnić to, co między nami zaszło, ale dla mnie sprawa została odhaczona jako zamknięta już w momencie, gdy opuściłem jego mieszkanie.

    – Hej, możesz zrobić mi ksero? – Akurat stałem przy kopiarce w biurze na tyłach działu, gdy pospieszył do mnie Jade i włożył mi do ręki kartkę papieru.

    – Ile kopii potrzebujesz?

    – Dziesięć. Och, Ai Uea, czy twoja broszura jest już gotowa?

    – Nie – odpowiedziałem, wkładając papier do fotokopiarki.

    Jade przysunął się bliżej i zapytał: 

    – Czy chcesz pomocy Maia? Skończył zadanie, które mu dałem, więc jest akurat wolny. 

    – Nie, dzięki. Zostało tylko kilka stron – odmówiłem grzecznie.

    Jade milczał przez chwilę, po czym podjął: 

    – To dobrze, że mamy Maia, prawda? Jest pracowity i niesamowicie pomocny. – Mój przyjaciel pozwolił sobie na komplement pod adresem naszego stażysty. Kiwnąłem głową, potwierdzając, że jestem tego samego zdania. 

    – A co ty o nim sądzisz? 

    – Jest dobry w swojej pracy – powiedziałem.

    – I? 

    – I przystojny. W dodatku jest dobrze wychowany – odpowiedziałem szczerze. Musiałem przyznać, że na początku byłem dość zaniepokojony tym, że Mai zbliżył się do mojego przyjaciela, ale w ciągu tych dwóch tygodni, podczas których dokładnie obserwowałem jego zachowanie, zdążyłem przekonać się, że ten chłopak wcale nie udawał grzecznego i łagodnego. On faktycznie taki był.

    – Tak, racja, jest niemal idealny. Ktokolwiek dostałby go jako chłopaka, stałby się podmiotem zazdrości wszystkich wokół. Nie sądzisz? – Jade wyglądał na zadowolonego, że skomplementowałem stażystę znajdującego się pod jego nadzorem. 

     W oczach mojego przyjaciela dostrzegłem jakiś błysk i coś w rodzaju nadziei. 

    – Tak, zdecydowanie. Ten, któremu uda się go zdobyć, będzie cholernym szczęściarzem – stwierdziłem, myśląc równocześnie, że jeśli chodzi o Maia, to najprawdopodobniej chciałby, żeby był to stojący przede mną facet. 

    – I… co by było, gdybyś to ty dostał takiego chłopaka jak on? – dopytywał się dalej Jade.

    – Byłoby wspaniale. Nie wygląda na dwulicowego palanta. Wydaje się szczery. – Podniosłem z urządzenia papier, o którego skserowanie poprosił mnie Jade. Gdy tylko lepiej przyjrzałem się temu, co było na nim napisane, natychmiast zmarszczyłem brwi.

    – Ale...

    – Tak?

    – Skończyłeś już kopiować? Ja też chciałbym zrobić ksero. – Zanim zdążyłem dokończyć swą wypowiedź, zza naszych pleców odezwał się głęboki, lekko ochrypły głos, w którym nie brzmiało niestety zadowolenie. Wyczuwając intensywne spojrzenie, bezwiednie napiąłem się, gdy tylko King zaczął zmierzać w moim kierunku.

    – Hej, Ai King, kiedy się tu zjawiłeś? – padło pytanie Jade’a, na które nowo przybyły nie zwrócił nawet uwagi.

    – Więc? Skończyłeś? Jeśli tak, to pozwól mi jej użyć. 

    – Jak najbardziej. Skończyliśmy. Idziemy. Chodźmy, Ai Uea. – Jade zdawał się wyczuwać zagęszczoną atmosferę, która szybko wypełniła pomieszczenie, więc pospiesznie chwycił mnie za ramię i pociągnął z powrotem do naszych biurek. Zacisnąłem jedynie zęby, gdy usłyszałem z tyłu głębokie westchnienie, po czym natychmiast pospieszyłem za Jadem. 

    – To twoje. – Wręczyłem mu dokument, o którego skopiowanie mnie prosił. 

    – Dzięki. – Przyjaciel odebrał go z mojej ręki i już miał zamiar odejść do swojego biurka, ale szybko złapałem go za ramię.

    – Ai Jade.

    – Tak?

    – Interesują cię tego typu rzeczy?

    – Co?

    – Nie bierz tego. To nie ma akceptacji *FDA, niebezpiecznie jest zażywać ten środek. 

* FDA (Food and Drug Administration), czyli Agencja Żywności i Leków to amerykańska agencja rządowa zajmująca się regulowaniem i nadzorowaniem sprzedaży m.in. żywności, leków, suplementów diety i urządzeń medycznych na terenie Stanów Zjednoczonych.

    – Myślę, że jeśli masz problem, spróbuj skonsultować się z lekarzem – przemówiłem z niepokojem, próbując na niego wpłynąć. Jade wyglądał na zakłopotanego, zupełnie jakby nie rozumiał, co mówię, więc wymownie zerknąłem na dokument w jego ręce, zanim puściłem jego ramię i odwróciłem się, by odejść.

   Jade był jeszcze młody i moim zdaniem zawsze wyglądał na zdrowego człowieka, ale kiedy zobaczyłem, że skserował broszurę leku poprawiającego potencję seksualną, zdałem sobie sprawę, że mógł mieć w tej dziedzinie mniejsze lub większe kłopoty. 

     Co w końcu można powiedzieć o czyimś zdrowiu, jedynie na niego patrząc? 

     Wróciłem do biurka, aby kontynuować pracę, i wstałem z krzesła ponownie, gdy zegar wskazywał już godzinę 16:00. Miałem zamiar udać się do toalety, ale gdy tylko podniosłem się z krzesła, Jade natychmiast zapytał: 

    – Dokąd idziesz?

  – Do toalety. Zaraz wracam – odpowiedziałem cicho, ponieważ nie chciałem, by osobnik z tyłu usłyszał, że zamierzam tam pójść. Ubikacje znajdowały się poza biurem naszego działu.

     Kończyłem właśnie myć ręce, gdy ujrzałem wysokiego, stojącego w drzwiach faceta, z którym w ogóle nie chciałem rozmawiać. 

    – Porozmawiajmy, Ai Uea. – King nie czekał na moją odpowiedź, tylko złapał mnie za nadgarstek i wyciągnął na zewnątrz. Próbowałem wyrwać rękę, ale on tylko zacieśnił uchwyt. W końcu nie pozostało mi nic innego jak się poddać i pójść z nim.

    – Co? – zapytałem, gdy tylko zatrzymaliśmy się na schodach przeciwpożarowych. King zamknął drzwi, po czym odwrócił się, by spojrzeć mi w twarz, i jednocześnie uwolnił moją rękę. W jego oczach wyraźnie odbijało się zdenerwowanie. 

    – Myślę, że musimy porozmawiać.

    – Nie mamy o czym.

  – Jak długo będziesz mnie unikać?! – Głęboki głos podniósł się i dało się w nim usłyszeć niezadowolenie. King zagrodził mi drogę. Na jego przystojnej twarzy, która była w stanie oczarować każdą kobietę, malowała się teraz furia.

    – Tak, wiem, że jestem kretynem. Upiłem się i nie potrafiłem powstrzymać, a na domiar złego nie użyłem prezerwatywy. Próbowałem cię przeprosić, ale ty po prostu mnie unikasz.

    – Okay, przeprosiny przyjęte. Jest ci wybaczone. Ja też muszę przeprosić, bo po części to też była moja wina. Po prostu o tym zapomnijmy. – Próbowałem odejść, ale King po raz kolejny złapał mnie za nadgarstek tak mocno, że skrzywiłem się z bólu. – Puść moją rękę, Ai King!

    – Skoro nie zachowujesz się normalnie, jak miałbym pozwolić ci odejść?

    Nie tylko zignorował moją prośbę, ale przyciągnął mnie bliżej siebie. 

    – Czego ty chcesz? Zazwyczaj nie przebywamy zbyt często we własnym towarzystwie. Czy obecny stan tak bardzo różni się od tego, jak było wcześniej? 

    – Tak. Jest inaczej, bo teraz nawet na mnie nie patrzysz!

    Wściekłość w jego głosie sprawiła, że serce zaczęło mi niepokojąco walić. Oczy płonęły mu ze złości i nie było w nich nawet śladu po zazwyczaj przyjaznym facecie. 

    – Po prostu powiedz mi, co chcesz, żebym zrobił, Ai Uea. Jeśli czujesz się niekomfortowo, możemy przeprowadzić badanie krwi, ale proszę, przestań mnie unikać. Jeśli nadal będziesz to robić, obaj będziemy czuć się z tym źle. – Wysoki mężczyzna głośno odetchnął i zastygł w miejscu. 

    Zerknąłem wymownie w dół na uwięziony nadgarstek i powoli wyjąłem rękę z jego dłoni, po czym płaskim głosem przemówiłem:

    – Ai King, czy wiesz, dlaczego cię unikam?

    – ...

    – Ponieważ im dłużej na ciebie patrzę, tym bardziej staję się zły na samego siebie. – Podniosłem wzrok, by spojrzeć mu w oczy, w których widać było mnóstwo trudnych do odczytania emocji, ale w tej chwili...

     Byłem tak potwornie wyczerpany.

    – Jedyne, czego chcę – kontynuowałem – to zakończyć tę sprawę, bez konieczności jej roztrząsania. Już mnie przeprosiłeś. Proszę, przestań mnie męczyć i o tym wspominać, żebym mógł jak najszybciej zapomnieć.

     Kiedy skończyłem mówić, otworzyłem drzwi przeciwpożarowe i nie odwracając się, odszedłem z powrotem do biura, zostawiając Kinga samego na schodach. 

    Spojrzałem na prawy nadgarstek i dostrzegłem słabe, czerwone plamy będące pozostałością po jego chwycie. Nagle w gardle zrobiło mi się sucho, a oczy zaczęły piec, zupełnie jakbym miał zacząć płakać. Zamrugałem kilka razy, po czym biorąc głęboki oddech, z niewzruszoną twarzą wróciłem do swojego biurka.

   Nie potrafiłem cofnąć się, żeby cokolwiek naprawić, ale przynajmniej dam sobie czas, który będzie w stanie wszystko wyleczyć. Kiedy minie go wystarczająco dużo, być może poczuję się na siłach, by zaakceptować ten błąd i w końcu powrócić do normalności.

   

  Mogłem mieć tylko nadzieję, że ten dzień wkrótce nadejdzie.



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma



Poprzedni 👈             👉 Następny 



Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty