HTSLMBH – Rozdział 12


 

Kiedy Type wie


    – Uspokój się, Ai’No. Napij się wody.

    W tej chwili atmosfera w mieszkaniu Tharna i Type’a nie tylko odbiegała od sielankowej, ale była nieprzyjemna i deprymująca. Były kapitan drużyny piłkarskiej płakał tak mocno, że aż trzęsły mu się ramiona. Łzy strumieniami spływały po policzkach, a twarz, którą wcześniej można było uznać jedynie za przeciętną, stała się brzydka.

    W tym momencie żaden z jego przyjaciół nie odezwał się ani słowem. Obaj panowie tylko bezradnie na siebie patrzyli. 

    Type nigdy – z wyjątkiem jednego razu – nie widział, żeby Techno płakał. Na ostatnim roku widział jego łzy, kiedy nie udało mu się wprowadzić drużyny do półfinału, co było jego marzeniem od najmłodszych lat. Po tej porażce pocieszał kolegów, więc nikt nie miał pojęcia, jak bardzo on sam czuł się zraniony. Nikt z wyjątkiem Type’a. Techno nie pokazał smutku nikomu i poczekał, aż członkowie drużyny rozeszli się do domów. Gdy zostali przy nim tylko dwaj przyjaciele będący w tej samej drużynie co Techno – Type i Champ, ich kapitan pozwolił sobie na pokazanie łez. Wybuchnął wtedy płaczem, na zmianę klnąc i użalając się nad sobą z powodu zawiedzionych nadziei.

    Płakał nad pogrzebanym na zawsze marzeniem. To był pierwszy i jedyny jak dotąd raz, kiedy chłopak z południa widział go płaczącego, a dziś zobaczył to ponownie.

    Aczkolwiek tym razem było o wiele gorzej niż poprzednio... 

    Wtedy jedynie płakał i bluzgał (głównie na rywali) i po krótkim czasie udało mu się nad sobą zapanować. Techno znów stał się twardzielem, któremu ufali koledzy z drużyny. Tym razem było zupełnie inaczej. 

    Jego niezawodny przyjaciel płakał jak szaleniec, nie przejmując się nikim i niczym, a jedynym, co w kółko powtarzał, było: 

    – To boli, Ai’Type... To naprawdę boli. Tak cholernie boli!

    Chlip… chlip…

    Wodospad spływający mu po policzkach nie zamierzał wyschnąć. Type, który cały czas nie odrywał od niego wzroku, zaoferował mu chusteczkę, ale... Techno jej nie przyjął. 

    – Eeeeehehe, Eeeeehehe… Kurwa, to tak boli. 

    Techno, wciąż z opartymi na kolanach łokciami, siedział na kanapie, chowając głowę w dłoniach, które były już całkiem mokre. Ale nie potrafił przestać. Im częściej wracał myślami do słów Kengkli, które odkrywały ogrom jego kłamstw, tym bardziej bolało go serce.

    To było nie do zniesienia. Bolało tak bardzo, że nie mógł wydusić z siebie ani jednego sensownego zdania. Tak bardzo, bardzo bolało, że...

    PAC!

    – Auuuć! Hej! Dlaczego mnie uderzyłeś?

    Zanim Techno zalał im całe mieszkanie, dłoń Type’a z impetem spadła na jego głowę. Lamentujący osobnik spojrzał na przyjaciela, który ewidentnie zacierał ręce. Type popatrzył mu w oczy i uśmiechnął się bez cienia współczucia. W tym czasie jego chłopak, który nijak nie mógł pomóc gościowi, uśmiechnął się jedynie przepraszająco, próbując wzrokiem dodać mu otuchy. 

    – Wystarczy?

    – N... N…

    Techno z całego serca pragnął w tej chwili zaprzeczyć. Chciał sobie jeszcze popłakać. Ale kiedy spojrzał w oczy przyjaciela, natychmiast zamknął usta i opuścił wzrok. Wyglądało na to, że ból głowy sprawił, iż łzy przestały płynąć, więc Type po raz kolejny zaoferował mu chusteczkę.

    – Wytrzyj twarz!

    – Dziękuję.

    Przysięgam, że nigdy się ciebie nie bałem, od pierwszego roku aż do teraz... Naprawdę. Wcale się nie boję.

    Techno, który nigdy nie bał się swojego najlepszego przyjaciela (?), przyjął chusteczkę z jego rąk i posłusznie wytarł twarz. Nie mógł jednak nawiązać z nim kontaktu wzrokowego, ponieważ odnosił wrażenie, że Type chętnie by go zabił. 

    – Już dosyć się napłakałeś? 

    – A jeśli powiem, że nie...? – Gość podniósł głowę. 

    – Jeszcze raz ci przyłożę. 

    SZOK.

    Gdyby to było możliwe, Techno krzyknąłby mu w twarz coś w stylu: „Kurwa, to cholernie wredne”, ale nie mógł tego zrobić z powodu wbitych w niego oczu. Porywczy wcześniej Type posiadał co prawda więcej cierpliwości, ale Techno nie zapomniał o jego wybuchowym temperamencie.

    – Nie będę już płakał! 

    Nie boję się go, naprawdę.

    Wyglądało na to, że Type zaaprobował tę odpowiedź, ponieważ uśmiechnął się, po czym chwycił szklankę z rąk Tharna i włożył ją w dłoń Techno.

– Wypij to! – rozkazał. 

Techno wypił. Nie zamierzał kłaść tu głowy pod topór. Nie chciał zostać zabity. 

Type skinął głową z zadowoleniem i wziął od niego pustą szklankę, podczas gdy mężczyzna ze złamanym sercem patrzył na niego z wyraźnym niepokojem. Techno nie zważał na to, że smarki niemal spływały mu do ust. 

    – Czy teraz czujesz się lepiej, Ai’No?

    STOP.

    Techno odwrócił się i spojrzał na swojego porywczego przyjaciela.

    – Martwisz się o mnie?

    – Nie bądź taki durny! Jesteś moim przyjacielem! Oczywiście, że się o ciebie martwię! 

    Type potrafił być gruboskórny. Wobec juniorów nigdy w ten sposób się nie zachowywał, ale przy najbliższym przyjacielu nie musiał się hamować. 

    Techno chciał się uśmiechnąć, ale nie mógł. Poczuł się jednak odrobinę lepiej, wiedząc, że przyjaciel się o niego troszczy. Przecież to u niego znalazł schronienie. 

    Patrząc na wyraz oczu beksy, chłopak z południa głęboko westchnął, po czym poklepał go mocno po ramieniu.

    – Jesteś moim przyjacielem, Ai’No. Jeśli nie mi miałoby na tobie zależeć, to komu? Zależy mi na tobie tak samo jak tobie na mnie. 

    Techno chciał nadal patrzeć z uznaniem na swojego przyjaciela, ale Type przyłożył mu do twarzy kolejną chusteczkę.

– Po prostu wytrzyj łzy! I wysmarkaj nos! Wyglądasz okropnie!

    Techno zrobił, co mu kazano, a Type spojrzał na swojego chłopaka. Widać było, że poczuł ulgę z powodu zatamowania łez Techno, więc mogli teraz porozmawiać. Tiwat koniecznie chciał wiedzieć, dlaczego jego przyjaciel tak rozdzierająco płakał. 

    Po tym, jak zapłakana twarz została doprowadzona do porządku, Type po raz kolejny ciężko westchnął, po czym zaczął:

    – Co się dzieje? Powiedziałeś, że ktoś cię oszukał. Czy to był Kengkla?

    – Hej! Jak to? Wiesz? 

    Techno otworzył szeroko oczy, wlepiając wzrok w swojego najlepszego przyjaciela, który klepnął się dłonią w czoło i krótko rzucił: 

    – Wiem!

    Type odwrócił się z powrotem do Tharna.

    – Mówiłem ci! Ten dzieciak chce Techno! Jego oczy są takie jak twoje wtedy, kiedy chcesz zaciągnąć mnie do łóżka.

    – Ai’Type! Nigdy nie robię tego tak otwarcie! Jestem o wiele bardziej subtelny. – Jego mieszanej rasy chłopak potrząsnął głową, próbując odciąć się od podobnych zarzutów, ale Type obnażył zęby i stanowczym głosem uciął: 

    – Uwierz mi! Są dokładnie takie same! 

    Następnie Type zwrócił się z powrotem do swojego najlepszego przyjaciela:

    – Jak długo się z nim zadajesz?

    Właściwie Techno chciał zapytać, skąd przyjaciel w ogóle o tym wie. Przecież dopiero co poznał go w centrum handlowym. Ale kiedy spojrzał na jego minę i milczącego Tharna, pomyślał, że powinien opowiedzieć wszystko, bo Type mógł pomóc mu rozwiązać ten problem.

    – Półtora miesiąca.

    – Półtora miesiąca? – Tiwat był na tyle bystry, że szybko dodał dwa do dwóch. Zmrużył oczy, bo półtora miesiąca temu...

    – Od dnia, w którym razem piliśmy?

    – Tak.

    Type gapił się na Techno, jakby nie mógł uwierzyć w to, co właśnie usłyszał. Chwilę później potarł skronie i mruknął:

    – Zrobiłem wszystko, co należało. Odwiozłem cię do domu. Poczekałem, aż wejdziesz do środka i nadal nie byłeś bezpieczny? 

    Dlaczego to społeczeństwo jest takie okrutne? Jeśli taki brzydal jak Techno...

    Techno zamierzał właśnie zaprotestować. Przecież ten dzieciak skłamał, by zdobyć takiego brzydala jak on. Ale kiedy pomyślał o słowie „skłamał”, znów zrobiło mu się smutno.

    – Przestań! – rzucił natychmiast Tiwat. – Jeśli jeszcze raz się rozpłaczesz, wykopię cię stąd bez wahania. 

    STOP.

    Techno milczał. Już od pierwszego dnia ich znajomości doskonale wiedział, że nie miałby w starciu z nim najmniejszej szansy. 

Kiedyś Type miał problem w związku z Tharnem. Kiedy zerwali, był poważny i smutny, ale Techno nigdy nie widział, żeby Type płakał. Był po prostu zdeterminowany, by odzyskać swojego ukochanego. W tamtym czasie Techno naprawdę go szanował i podziwiał, ponieważ nie tylko rozwiązał problemy swojego chłopaka, ale także ludzi powiązanych z ich związkiem. Więc jeśli ktoś mógł mu pomóc, to tym kimś był właśnie Type.

    – Więc co się stało? – zapytał spokojnie Tharn, gdy Techno po raz kolejny wbił wzrok w podłogę. 

    – Tamtej nocy byłem pijany i poszedłem do pokoju mojego brata. Kengkla tam był, więc... uprawialiśmy seks.

    – Wyglądało na to, że to ty zacząłeś, co? – Type nie mógł się powstrzymać od wyrażenia opinii.

    Techno przytaknął.

    – Zgadza się! Wierzyłem, że to byłem ja. Molestowałem go… Musiałem zostać jego chłopakiem po tym, jak zabrałem mu dziewictwo.

    Słuchający go Type potrząsnął głową.

    – Czyś ty oszalał? Nie ma mowy! No co się tak gapisz? Dałeś się nabrać!

    – Hę? 

    Techno był zszokowany, podczas gdy jego przyjaciel zaczął na głos analizować sytuację.

    – Facet o takim wyglądzie miałby być prawiczkiem? Nie kupuję tego! Spójrz na twarz Tharna. Pierwszy raz uprawiał seks, gdy miał czternaście. Kiedy mnie poznał, miał lat osiemnaście, niemałe doświadczenie i był w tym bardzo dobry. A teraz pomyśl o twarzy Kengkli. Podejrzewam, że musiał spać z ponad dziesięcioma dziewczynami, a kto wie czy nie z dwudziestoma. Myślę, że uprawiał seks od trzynastego lub czternastego roku życia. 

    Ten argument sprawił, że Techno zamknął usta, słuchając, dopóki jego przyjaciel nie skończył. Następnie były kapitan kontynuował, zdradzając wszystkie szczegóły. 

    Snuł więc swoją opowieść, ale patrzący na tę historię z własnego punktu widzenia Type słyszał zupełnie coś innego niż to, co padało z ust spowiadającego im się przyjaciela. 

    – Czerwona ramka w jego pokoju? Zwariowałeś? To było bardziej niż oczywiste! Chciał, żebyś to zobaczył!

    (…)

    – Co? Był chory, ale uprawiał z tobą seks? Pieprzyć go! Chłopie! Jeśli masz wysoką gorączkę, to myślisz o seksie? Kiedy byłem chory, Tharn nawet o tym nie myślał, a kiedy on zachorował, musiałem zabrać go do szpitala. Nikt nie myśli wtedy o seksie!

    (…)

    – Zadzwonił do ciebie, że jego rodzice się rozwodzą, w dniu, w którym miałeś wycieczkę? Co za korzystny zbieg okoliczności!

    (…)

    – No wiesz! Jego mama się pojawiła, a ty nadal mu ufałeś? Dlaczego z nią nie porozmawiałeś? Myślę, że powodem, dla którego nie była zdziwiona twoim widokiem, jest bez wątpienia fakt, że widywała tam już innego faceta. Pewnie zdążyła się przyzwyczaić! 

    Wyglądało na to, że wszystko było do góry nogami! Techno był oszołomiony.

    – Tego dnia w centrum handlowym poczułem się dziwnie, Ai’No. Gdy spojrzałem mu w twarz… Sposób, w jaki na nas patrzył, nie był przyjazny. Na dodatek, mimo że nie został nam przedstawiony jako twój chłopak, to jednak… Sposób, w jaki zbliżył się do ciebie, dotknął cię. Zupełnie jakby chciał pokazać, że cię posiada. Że do niego należysz. Ale nie zdziwiło mnie, że tego nie zauważyłeś. Nigdy nie widziałeś. Czasami, kiedy beształem Tharna, pytałeś mnie, dlaczego to robię. 

    Istotnie Techno zastanawiał się nad powodem. Teraz zrozumiał. Tharn zawsze starał się zadowolić swojego chłopaka, ale Type dokładnie wiedział, o co mu chodzi.

    – To znaczy, że cały czas byłem oszukiwany? – Techno stawał się coraz bledszy, a kiedy spojrzał na Tharna, na potwierdzenie ujrzał skinienie głowy. 

    – Tego dnia widziałem, jak na ciebie patrzył. Wyraźnie cię cenił. Więc zależało mu na tobie, Ai’No. 

    – A co ty tu upiększasz? Wyglądał raczej jak pies pilnujący swojej własności! – warknął Type, na co Tharn spokojnym głosem zapytał: 

    – Ten chłopak cię okłamał, Ai’Techno. Ale czy jesteś pewien, że cię nie kocha?

    OSZOŁOMIENIE.

    Pytanie, na które ’No nie znał odpowiedzi. 

    – Nie wiem.

    W tej chwili Techno nie wiedział nic. Patrzył tylko na swoje stopy i wyglądało na to, że za chwilę znów się rozpłacze.

    Type westchnął głęboko, po czym pokrzepiająco poklepał go po ramieniu.

    – Kochasz go?

    Po raz kolejny Techno poczuł się oszołomiony. Jego ramiona były napięte, gdy mocno ściskał obie dłonie. Zamknął oczy, jakby nie chciał zaakceptować prawdy. Prawdy dotyczącej swoich uczuć. Zakochał się w nim. Zdążył mu już oddać swoje serce. A teraz okazało się, że ta miłość była tylko kłamstwem. Jednak Techno był pewien, więc nie zawahał się odpowiedzieć: 

    – Tak, kocham go. Kocham go tak bardzo.

    Tak, naprawdę go kochał. Z całego serca. To dlatego rzucał wszystko i pędził do niego. Techno kochał go tak bardzo, że teraz czuł przejmujący ból. 

    Wyglądało na to, że jego odpowiedź nie była całkiem niespodziewana, bo Type powoli skinął głową, zastanawiając się, jak rozwiązać ten problem.

    Chodziło o to... 

    Techno nie był przystojny, ale był taki miły. Miał super charakter. Zawsze można było na niego liczyć. Wszyscy go kochali i szanowali. Taaak. Ale nikt nie uważał go za kogoś więcej niż seniora, przyjaciela czy juniora. Techno był po prostu Techno. Nie był żadnym adonisem, więc jako podmiot czyichś uczuć stanowił nieoczekiwany widok. Type zwykł wierzyć, że Techno nigdy tak naprawdę nikogo nie lubił. No owszem, kiedy dostawał kosza, był smutny przez dwa dni, po czym natychmiast o tym zapominał i wracał do gry w piłkę nożną. Jedyna najważniejsza dla niego rzecz. Taki właśnie był Techno. Jeśli dziewczyna mówiła „nie”, nie latał za nią, nie przekonywał… To znaczyło, że wcale aż tak bardzo jej nie lubił. Tak więc nikt nie próbował podrywać Techno czy poważnie go traktować. Nie nadawał się na bohatera romansu. Ale ten dzieciak…

    Kengkla był kimś z zewnątrz. Bogaty, z niesamowicie drogim samochodem i – jeśli wierzyć Techno – z luksusowym apartamentem. Miał wszystko, czego można sobie zażyczyć, łącznie z oszałamiającym wyglądem. Mógł więc flirtować z każdym bez względu na płeć. A nawet nie flirtować, bo z pewnością nie musiał się nawet tak wysilać. Niewątpliwie wszystkie dziewczyny rzucały mu się na szyję, mógł więc przebierać w nich jak w ulęgałkach. Poza tym nawet jeśli Type bardzo lubił Techno, to obiektywnie na niego patrząc, nie widać było, żeby był taki słodki. Jeśli Kengkla chciał przespać się z facetem, mógł bez trudu znaleźć kogoś przystojniejszego czy uroczego.

    A jeśli lubił kogoś o umięśnionej sylwetce tak jak Tharn u niego… Nie, Techno nie posiadał żadnych mięśni. Szczerze mówiąc, Techno nie był zbyt atrakcyjny, zarówno dla dziewczyn, jak i facetów. Dlaczego więc ktoś zdecydował się wymyślać niestworzone historie tylko po to, by go zdobyć?

    Jeśli Kengkla chciał tylko seksu, to ich historia powinna była zakończyć się na tej jednej nocy. Nie, ten chłopak nie chciał tylko seksu. Chciał Techno. 

    Po tym, jak Type wysłuchał historii przyjaciela, pomyślał, że Kengkla precyzyjnie wszystko zaplanował. Czy tak dobrze zorganizowany facet chciałby po prostu oszukać Techno? Po co tyle zachodu?

    Nie ma mowy!

    Kengkla nie chce tylko ciała Techno. Chciał, żeby ten się zaangażował. No i jego plan wypalił. Techno całkiem poważnie się w nim zakochał. 

    Type zawsze taki był. Kiedy był spokojny, potrafił czytać w ludziach jak zawodowiec. Kilka lat temu miał doświadczenie z kimś naprawdę dobrym w aktorstwie, więc musiał poprawić swoje umiejętności. Udało mu się go przejrzeć. Po tym wydarzeniu stał się jeszcze bardziej spostrzegawczy i zwracał uwagę na najdrobniejsze gesty. Nie chciał ponownie dać się oszukać. Tak więc dla Type’a było jasne, że Kengkla naprawdę kochał Techno.

    Czy powinienem mu o tym powiedzieć?

    Type popatrzył na swojego beznadziejnie wyglądającego przyjaciela, po czym nieznacznie się uśmiechnął. Widząc wyraz jego twarzy, Tharn potrząsnął głową. Było jasne, że Type miał już kilka pomysłów.

    – A co, jeśli przeprosi? Co zamierzasz zrobić?

    – Ja... nie wiem. – Głos Techno brzmiał rozpaczliwie. 

    – A jeśli naprawdę cię kocha? Co wtedy?

  – Wykluczone! – głośno zaprotestował podmiot uczuć pewnego studenta, spojrzawszy z niedowierzaniem w twarz przyjaciela. – Czy ty okłamałbyś w taki sposób osobę, którą kochasz? On mnie oszukiwał. Kłamał jak z nut. Nigdy nie powiedział mi prawdy. Chce ode mnie tylko seksu!

    Techno, jeśli on chciałby wyłącznie seksu, to nie musiał posuwać się tak daleko. Ale to całkiem dobrze, że w tej chwili w to wierzysz.

    Facet z południa skinął głową, patrząc na wściekłego przyjaciela, i zapytał:

    – A jeśli on naprawdę cię kocha?

    – Ale kłamał… 

    Tym razem odpowiedź Techno była cichutka, a w jego oczach wyraźnie rozbłysła nadzieja. 

    Niedobrze! 

    Type zapragnął przyłożyć mu w ten jego durny łeb! 

    Przyjaciel został oszukany przez przystojnego, bogatego dzieciaka. A teraz wyraźnie widać, że wybaczyłby mu natychmiast, gdyby ten smarkacz powiedział, że go kocha!

    O nie! 

    Na tę myśl Type złośliwie się uśmiechnął, po czym kontynuował:

    – Nie wiem, czy on naprawdę coś do ciebie czuje, czy nie. Ale pomyśl o tym… Zostałeś zrobiony w balona. Chyba nie masz zamiaru mu uwierzyć, jeśli wyzna, że cię kocha, co? Jeśli mu uwierzysz, to będziesz zwyczajnym idiotą! Przecież może mówić, co tylko zechce. Mówił cały czas, a ty łykałeś wszystko, co ci wciskał! Jeśli nie będzie potrafił ci tego udowodnić, nigdy nie dowiesz się, czy jego uczucia są prawdziwe! Cóż, może będzie próbował się z tobą pogodzić i nadal uprawiać seks, kto wie? Ale mój przyjaciel nie będzie taki głupi, żeby znów dać się nabrać, prawda? 

    Po tym, jak skończył, uśmiechnął się jak najprawdziwszy anioł.

    Techno milczał.

    Czy mogę znowu uwierzyć Kengkli?

    – Co powinienem zrobić? 

    To pytanie sprawiło, że Type szeroko się uśmiechnął. Uśmiechem, z którym uśmiech Kengkli nie mógł się nawet równać! 

    Oszukałeś mojego przyjaciela, więc zobaczmy, jak to się potoczy!

    – Musisz być silny. Nie miej miękkiego serca. Nie wierz w to, co mówi, dopóki tego nie udowodni! 


***


 To, co powiedział jego przyjaciel, odbijało się echem w głowie Techno. Ciągle powracał myślami do tych słów, kiedy po opuszczeniu mieszkania przyjaciół jechał do domu swoim motocyklem. Luksusowy samochód parkujący na podjeździe wyraźnie wskazywał na to, że facet, z którym musiał porozmawiać, wciąż na niego czekał. 


    Techno z trudem uwierzył, że Kengkla tu był. Siedzenie przed domem na przedmieściach nie różniło się niczym od oddawania krwi, ponieważ kiedy chłopak podszedł bliżej, Techno na jego ramionach i szyi wyraźnie dostrzegł ślady po ukąszeniach komarów. W jednej chwili zrobiło mu się go żal. 

    – Phi! 

    Zachowuje się jak smutny dzieciak. Nie daj się nabrać, Techno! 

    W jego głowie pojawiły się słowa przyjaciela nakazującego mu nie dać się zmiękczyć. 

    Techno spojrzał gniewnie na Kengklę, potrząsnął głową i odszedł.

    CHWYT.

    – P’No, proszę, posłuchaj mnie.

    – Nie!

    Techno powtarzał sobie, że Kengkla go okłamał, więc nie może mu ufać. Strzepnął więc z siebie jego rękę i nie racząc go obdarzyć nawet spojrzeniem, skierował się w stronę schodów. Type wyraźnie ostrzegał, żeby nie ułatwiał mu zadania, nawet jeśli będzie wyglądał na przybitego i opuszczonego dosłownie przez wszystkich. 

    Prawdę powiedziawszy, Techno, gdy tylko się uspokoił, naprawdę chciał wysłuchać jego wyjaśnień, ale Type wyraźnie mu zabronił. Był pewien, że Kengkla znów skłamie. Były kapitan, który zawsze ufał swojemu konsultantowi, pomyślał, że przyjaciel z całą pewnością ma rację. Nie wolno mu nawet spojrzeć w twarz tego chłopaka. W żadnym wypadku nie powinien widzieć pełnych zmartwienia, żalu i poczucia winy oczu. Posłuszny poradom przyjaciela Techno wbił wzrok w stopy i ozdobił twarz wymuszonym uśmiechem. 

    Jak mogłem mu wierzyć? I to od ponad miesiąca?! 

    – Phi, posłuchaj mnie. Błagam, daj mi szansę wyjaśnić. Naprawdę cię kocham. Zrobiłem to wszystko, bo cię kocham.

    PFFFF!

    – Zakochani ludzie tak po prostu się okłamują, Kla?

    Podczas gdy młody człowiek z niepokojem w sercu próbował coś wyjaśnić, Techno w jednej sekundzie wpadł w złość. Złość jest lepsza od zrozumienia. Nie wolno mu się ugiąć. Uderzył Kengklę mocno w klatkę piersiową i – ku jego oszołomieniu – zaczął na niego krzyczeć. Chłopak co prawda nigdy nie widział go w takim stanie, ale było mu wszystko jedno. Zasłużył sobie na to!

    – Pozwól, że cię o coś zapytam. Czy zakochani ludzie zawsze się oszukują? Kłamią, patrząc partnerowi prosto w oczy? Budują związek na jednym wielkim oszustwie? I ja mam ci po tym wszystkim wierzyć? Wiesz, jak bardzo się o ciebie martwiłem? Potrafisz oddać mi z powrotem to, co wtedy przeżywałem? Chcę to wszystko z powrotem! – Techno gniewnie krzyczał, wiedząc, że nie chce mu już ufać. Nie wierzył już w to, co Kengkla do niego mówił.

    Okłamał go. Tak, był mistrzem gry aktorskiej, bo Techno nawet przez sekundę nie pomyślał, że to część przedstawienia. Jego Wielkiego Planu. Skoro wszystko było kłamstwem, to prawdopodobnie jego uczucia również. 

    – P’No, kocham cię, naprawdę. Zrobiłem to wszystko, bo cię kocham! Uwierz chociaż w to! 

    Kengkla próbował wyznać swoje uczucia, przekonać go, że są prawdziwe, zawsze były. Miał nadzieję, że Techno go wysłucha, ale mężczyzna nie miał zamiaru tego zrobić. Po raz kolejny położył dłonie na jego klatce i odepchnął tak mocno, że Kengkla się zachwiał.

    – Nie wierzę ci!

    – Co mogę zrobić, żebyś mi uwierzył? – W głosie chłopaka pobrzmiewał strach. Na dodatek czuł się zraniony tym, że Techno nie wierzył w prawdziwość jego uczuć. Ukochany mu nie ufał, ale to on sam był tym, który się do tego przyczynił. To on jak głupiec doprowadził do tego, że na zazwyczaj uśmiechniętej twarzy Techno malował się teraz ból. 

    Kengkla rozumiał już powiedzenie: „Jeśli cierpi nasza ukochana osoba, to nas samych boli to najbardziej". Przypomniał sobie przeszywający ból, który poczuł, ujrzawszy łzy i rozpacz Techno. Gdyby wiedział, że tak bardzo go zrani, nie wybrałby tej drogi. Mógłby spróbować w inny sposób zdobyć jego serce. 

    Techno patrzył w oczy Kengkli i rzucił mu wyzwanie:

    – Udowodnij to!

    – Udowodnić?

    – Tak! – warknął Techno. – Udowodnij mi swoją miłość!

    Techno, który dotąd unikał kontaktu wzrokowego, bez najmniejszego wahania spojrzał teraz prosto w oczy chłopaka.

    – Spraw, by taki głupiec i naiwniak jak ja uwierzył, że naprawdę mnie kochasz. Jesteś naprawdę dobry w przekonywaniu. Spraw więc, żebym uwierzył w twoje szczere uczucia. Możesz to zrobić, prawda?

    To były proste słowa, które raniły chłopaka do żywego. Trafiały jak pociski, ponieważ w oczach Techno był jedynie kłamcą i nieważne, jak bardzo będzie się starał, jakimi słowami wyjaśniał. Techno nie będzie wnikał, co było prawdą, a co kłamstwem. Dla niego absolutnie wszystko było oszustwem. 

    Techno nie wierzył nawet w prawdziwość jego uczuć. Stawiał pod znakiem zapytania miłość, którą Kengkla czuł do niego od trzech długich lat. 

    Ale jego miłość nie była kłamstwem. To uczucie było prawdziwe. 

    Słowa mężczyzny sprawiły, że ramiona Kengkli opadły.

    Co będzie, jeśli nie uda mu się go przekonać i ukochany przez resztę życia będzie uważał go za kłamcę? Jak ma mu udowodnić, że naprawdę go kocha?

    Zdecydowany nie okazywać litości Techno potrząsnął głową i rzucił: 

    – Jeśli nie potrafisz tego udowodnić, to nie masz po co wracać. 

    Tak! Tak właśnie powinno być. Gdyby Techno nie darzył go uczuciem, mógłby wzruszyć ramionami i przymknąć oko na kłamstwa. Ale on naprawdę go pokochał, nie mógł mu więc tak po prostu wybaczyć.

    Gdyby nie było miłości, to teraz nie odczuwałby tak ogromnego bólu. Type wyraźnie mówił mu przecież, że bez udowodnienia prawdziwości uczuć nie powinien w żadnym wypadku wybaczać. 

    – To wszystko. Myślisz, że potrafisz to zrobić?

    Techno nie był już naiwnym mięczakiem (przynajmniej chwilowo). Był twardy i zimny jak głaz – dokładnie tak, jak radził mu Tiwat. 

    Po tym, jak uznał wymianę zdań za zakończoną, zamknął za sobą drzwi, podczas gdy Kengkla wciąż przed nimi stał. 

    Chociaż młodzieniec potrafił sprawić, że wszyscy wierzyli w jego słowa, a nawet kłamstwa, nie miał pojęcia, jak sprawić, żeby Techno uwierzył w prawdę. Nie wiedział, jak udowodnić mu swoją szczerą miłość.

    – Naprawdę cię kocham, Techno. Naprawdę. – Chłopak czuł się beznadziejnie. 


***


    – Właściwie wystarczyło powiedzieć Techno, żeby porozmawiał szczerze z tym dzieciakiem, a wszystko byłoby dobrze. Przecież go kocha! Podejrzewam, że obaj się kochają. 

    Tharn, wysłuchawszy ponadgodzinnej rozmowy swojego chłopaka z przyjacielem, przygotowywał kolację. Zastanawiał się, dlaczego Type właśnie tak mu poradził. Tiwat posłał mu spojrzenie poważnych i rozgniewanych oczu.

    – Pfff! Ale wtedy nie będzie żałował tego, co zrobił. 

    Tharn nie mógł się powstrzymać od dreszczy, które przeleciały mu po plecach. Kiedy jego partner brał coś na poważnie, nikt nie był w stanie go powstrzymać.

    – Jeśli Techno tak łatwo pogodzi się z tym dzieciakiem, Kengkla weźmie go za pewnik. Jeśli nie sprawię, że pożałuje swojego czynu i nigdy więcej nie będzie chciał kłamać, pomyśli, że może zrobić wszystko, bo Techno i tak do niego wróci. Że wybaczy mu, cokolwiek się stanie. Jeśli mają zostać razem, trzeba sprawić, by ten dzieciak raz na zawsze przestał kłamać. Musi przejść mu wszelka ochota na najdrobniejsze nawet kłamstewko. I jeszcze jedno... – Type zatrzymał się i uśmiechnął do swojego chłopaka. – Jestem wściekły! Potrafią się pieprzyć, ale nie mają pojęcia, jak bez mojej pomocy rozwiązać swój problem. Oczywiście pomogę, ale to trochę trudne. To wszystko.

    Po usłyszeniu tych słów Tharn pomyślał o swojej własnej historii sprzed kilku lat. Podszedł więc do ukochanego i objął go w talii. 

    – Przepraszam. Nie powinienem być wtedy taki głupi.

    – Bądź mądry, Tharn. Twój chłopak jest mądry, więc ty też musisz taki być. 

    Tharn zauważył, że w jednej chwili w oczach Type’a zapaliło się jasne światło, którego nie sposób było nie zauważyć. 

    – O rany. O czym pomyślałeś, Ai’Type? 

    W głosie Tiwata nie było cienia litości.

    – Zapomniałem, że jest jeszcze jedna osoba, która skrzywdziła mojego przyjaciela... Jego brat.

    Jeśli w tej chwili Technic poczułby nagle dreszcz na plecach, to jego przyczyną byłoby wypowiedziane ze złowieszczym śmiechem postanowienie Type’a. 

    – Zraniłeś mojego przyjaciela, Nong ’Nic. Nadszedł czas, by ci się za to „odwdzięczyć”. 

    Tharn nie odważył się nic powiedzieć. Był w sytuacji, w której nie miał innego wyboru, jak tylko to zaakceptować.



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma



Poprzedni 👈             👉 Następny 


Komentarze

Popularne posty