HTSLMBH – Rozdział 4




Facet, którego Bóg nienawidzi

  

   Po raz kolejny rozległ się grzmot.

     Dzisiejszego poranka, mimo że na niebie wzeszło już słońce, ciągle jeszcze było ciemno. Szare chmury szczelnie pokrywały niebo nad miastem, a w oddali unosiła się złowieszczo wyglądająca skłębiona masa i wiadomo było, że za chwilę lunie deszcz. Aura była równie przygnębiająca jak samopoczucie Techno. Zaraz po tym, jak mężczyzna postawił stopę za progiem, ujrzał uśmiechniętego przystojniaka, który ewidentnie na niego czekał.

     Jest tak cholernie ponuro, więc dlaczego jego uśmiech jest tak jasny i piękny?

     – Dzień dobry, P’No.

   – Jak to się stało, że tu jesteś? – padło ciche pytanie Techno, który nie był gotowy na spotkanie z juniorem. 

     Celowo – wbrew wczorajszej obietnicy – senior nie zadzwonił do niego z prośbą o przyjazd i planował poprosić sąsiada, by ten podwiózł go na przystanek autobusowy. Niestety, tuż za drzwiami powitał go widok wysokiego młodzieńca, którego wcale nie powinno tam być.

     – Ai’Nic powiedział, że rozbił twój motocykl, więc poprosił mnie, żebym w ramach rekompensaty zawiózł cię do pracy.

     Ten drań powinien był najpierw zapytać mnie, czy w ogóle potrzebuję pomocy jego przyjaciela.

     W tej chwili Techno naprawdę miał ochotę uderzyć brata, myśląc o przysłowiu mówiącym, że dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. Technic chciał dobrze, ale przez to on nie ma teraz najmniejszej szansy na ucieczkę, bo szeroki uśmiech ukazujący uroczy dołeczek w kąciku ust i jasne, pełne nadziei, wpatrzone w niego oczy sprawiały, że nie mógł odmówić.

     – Masz mój plecak?

     – Tak, ale nie przy sobie. Oddałem go do pralni, bo był brudny.

     – Co?! A co z moimi rzeczami? – Techno podniósł głos, pamiętając, że były tam potrzebne mu w pracy dokumenty. Mógł za to winić tylko siebie, bo nie powinien tak szaleńczo się spieszyć i go zapomnieć. Ale kto by się nie spieszył? Przecież ten dzieciak pocałował go i wyznał mu uczucia! 

   – Są tutaj. Przełożyłem je do mojej torby i przywiozłem, byś mógł jej używać… Nie masz nic przeciwko? – zapytał z wahaniem przyjaciel jego brata, mając przy tym minę winowajcy. Techno, który miał zamiar wybuchnąć na wieść o tym, że Kengkla dotykał jego własności, zatrzymał się i powoli potrząsnął głową.

     – W porządku.

     Nie mogę narzekać. Wystarczy spojrzeć na tę twarz. Wygląda jak smutny szczeniaczek. Nie mogę mu powiedzieć złego słowa!

     – Co za ulga…

     Jeśli ci ulżyło, to przestań się tak uśmiechać! Nawet mężczyzna może się na to nabrać!

   Techno odwrócił głowę, gdy w umyśle wyświetliły mu się obrazy ubiegłego wieczoru, a sekundę później jego oczy mimowolnie skupiły się na ustach, które potrafiły tak cudownie całować. 

     – Phi…

     – Hej! Nie zbliżaj się! – Gdy tylko junior do niego podszedł, Techno natychmiast się cofnął, a strach w jego oczach sprawił, że Kengkla też się zatrzymał.

  – Przepraszam, Phi. Po prostu... masz trochę potargane włosy. – Młodzieniec wyglądał na skonsternowanego, ale delikatnie dotknął włosów seniora. Głaskany po nich Techno patrzył z powątpiewaniem na jego dłoń.

     Nie wiem, dlaczego się boję, ale jeśli on mnie dotyka, mam wrażenie, że... coś musi się stać.

     – Już w porządku?

    – Jeszcze nie, wciąż są w nieładzie – odpowiedział grzecznie Kengkla, nie podchodząc bliżej. Jednak bez względu na to, co robił, włosy seniora wciąż nie dawały się wygładzić. Techno próbował uchwycić swoje odbicie w szybie samochodu, ale nie udało mu się nic dostrzec.

     – Może ja sam się tym później zajmę? – Mężczyzna odsunął się.

     – Yyyyy…

     Zaczynamy.

     Zaskoczony Techno ujrzał smutną twarz juniora, który zniechęcony kontynuował:

    – Wiem, że nie chcesz być blisko mnie przez to, co zrobiłem wczoraj, ale obiecuję, że to się już nie powtórzy. – Jego miękki i głęboki głos, w którym brzmiał bezbrzeżny smutek, sprawił, że mężczyzna próbujący trzymać go na dystans mocno zacisnął szczękę.

     – Proszę, pozwól mi, Phi.

     – Dobrze.

     Wrrrrrrrrrrrrrr. Nienawidzę siebie!

    W tym momencie Techno miał ochotę się rozpłakać, ale zamiast tego skinął głową i na powrót przysunął się do wysokiego juniora, schylając się trochę, by ten łatwiej mógł poprawić mu włosy. Pomyślał, że wystarczy wstrzymać oddech, a niedługo będzie po wszystkim i jak zwykle… się pomylił.

     Jego ręka jest taka duża.

     Tak, przystojny facet o dużych dłoniach. Kengkla dotykał ciemnych włosów, delikatnie je głaszcząc. A gdy smukłe palce powoli się poruszały, pocierając skórę jego głowy, Techno poczuł się tak niesamowicie dobrze.

     – Myślę, że niespokojnie spałeś, Phi. Dlatego są takie rozczochrane – zgadywał żartobliwie chłopak. Serce Techno zadrżało, ponieważ oddech juniora muskał mu włosy. Każdą komórką czuł jego bliskość. Mógł tylko opuścić głowę, bo nie chciał, żeby ten dzieciak o tym wiedział, ale jego twarz płonęła.

   Nie był pewien, czy mu się tylko wydawało, ale natychmiast, gdy Kengkla go dotknął, poczuł rozchodzące się po całym ciele ciepło.

     – Skończyłeś?

     Nie bądź taki roztrzęsiony!

     Serce Techno coraz silniej biło mu w piersi, więc mężczyzna mógł jedynie bezgłośnie pomstować nad sobą samym, nie będąc w stanie podnieść wzroku. Pozwalał juniorowi przejeżdżać palcami po włosach i delikatnie je czochrać. Czy aby na pewno przygładzać? Wydawało się, że na widok pochylonej głowy i coraz bardziej czerwonych uszu Kengkla nie mógł powstrzymać się od delikatnego pieszczenia mu karku.

     – Ostatnio wyglądasz bardziej blado.

     – To dlatego, że dużo rzadziej gram w piłkę w słońcu. 

    Rok po ukończeniu studiów skóra byłego kapitana drużyny piłkarskiej, który zwykle był tak mocno opalony jak inni uprawiający sporty na świeżym powietrzu, stała się o wiele jaśniejsza. I choć wciąż nie była tak gładka jak u dziewczyn czy chłopaków, którzy zawsze o nią dbali, to wyglądała atrakcyjnie. Kengkla czule pogłaskał go po szyi.

     – Kla, skończyliśmy?

     Młodzieniec na chwile zamarł, po czym… 

     OBJĘCIE.

     – Hej! 

     Ciepłe ramiona otoczyły jego talię. Techno krzyknął głośno, podczas gdy atrakcyjna twarz przytuliła się do jego ramienia, a głęboki i miękki głos wyszeptał:

     – Lubię cię tak bardzo, Phi, że nie wiem, co teraz zrobić.

     – Eee… Kla... Myślę…

     Techno był oszołomiony i nie potrafił wydusić z siebie nic więcej. Stał nieruchomo, zapominając, że powinien odepchnąć swojego juniora. Natomiast Kengkla spojrzał w górę, uśmiechnął się i…

     POCAŁUNEK.

     Chłopak delikatnie dotknął ustami jego szyi.

     – Przepraszam, ale nie mogę dotrzymać słowa, Phi. Kiedy jestem blisko ciebie, po prostu nie potrafię się kontrolować. – Chłopak odsunął się, ale pozostawił uczucie ciepła na jego szyi. A co najważniejsze, to wyznanie sprawiło, że mężczyzna uważający się za nieatrakcyjnego naprawdę się wzruszył. 

    Techno poczuł, jak jego twarz staje się coraz bardziej gorąca. Nie wiedział, co robić. Jedyne, o czym był przekonany, to fakt, że nie potrafił spojrzeć w te piękne oczy. 

     Co się ze mną dzieje? Co się dzieje? Co się dzieje?!

     To pytanie odbijało się echem w jego głowie, ale nie był w stanie na nie odpowiedzieć. Mógł jedynie mocno zaciskać palce na markowej torbie, którą pożyczył mu Kengkla, ponieważ naprawdę się bał.

     Bał się własnego serca.

     Nie, nie, nie. Nie! Nie możesz być taki emocjonalny. Type, jak czujesz się, kiedy Tharn się z tobą pieprzy? Czy to jest to samo, co ja czuję teraz?

     Wyglądało na to, że Techno, który jeszcze niedawno upierał się, iż Kengkla jest jedynie przyjacielem jego brata, powoli zaczął zmieniać zdanie. Nie miał przecież pojęcia, że wszystko to zostało zaplanowane.

     Bum-bum, bum-bum, bum-bum!

     Pieprzone serce! Czy możesz bić ciszej?


   Również dzisiaj współpracownicy Techno patrzyli na obraz, który nie różnił się niczym od tego z ostatnich dwóch dni. Obserwowali dziwne działania juniora, zastanawiając się, co właściwie w niego wstąpiło. Ich młodszy kolega położył dłoń na klatce piersiowej i raz za razem uderzał głową o biurko. Nie mogąc już tego znieść, kobieta siedząca obok postanowiła interweniować.

     BUM!

     – Auć! P’Pum, to boli!

     – Co jest z tobą nie tak? Dlaczego ciągle walisz głową w stół? Chcę spokojnie pracować, rozumiesz? A co z twoją robotą? Skończyłeś? – Kiedy seniorka zapytała o jego pracę, Techno zbladł i kręcąc powoli głową, patrzył na papiery rozsiane na biurku. 

     Co jest nie tak z moim sercem?

     Podczas gdy Techno gapił się na dokumenty, które miał do zrobienia, jego umysł wciąż wracał do tego, co wydarzyło się dziś rano.

     Ten ciepły uścisk, oddech na jego ramieniu, pocałunek, który wypalił mu ślad na szyi i – co ważniejsze – te błyszczące oczy i piękny głos.

     Lubię cię.

     – Muszę iść do toalety. – Techno gwałtownie wstał, chwycił swój telefon i szybko odszedł, a jego koledzy popatrzyli na siebie ze zdumieniem.

     – Czy on myśli, że jest w liceum? Dlaczego zgłasza nam pójście do toalety? 

     Wszyscy wzruszyli ramionami, ponieważ zaczynali przyzwyczajać się do dziwacznego zachowania ich juniora, aczkolwiek nie tracili nadziei, że wkrótce mu się polepszy.

     W tym samym czasie Techno po wyjściu z biura stał na korytarzu, wybierając czyjś numer. 

     Numer osoby, która mogła mu pomóc.

     [Hej, co jest?!]

     – Ai’Type! Musisz mi pomóc! Pomóż mi!

     Jego rozmówcą był jego najlepszy przyjaciel.

     Tiwat zaspanym głosem krzyczał do słuchawki, a Techno w najmniejszym stopniu się tym nie przejmował.

     [Co się z tobą dzieje? ZIEW. Po prostu mi powiedz!]

     – Ai’Type, jest prawie południe, a ty wciąż śpisz?! – zapytał gniewnie Techno. On tu był w rozterce, a jego kumpel smacznie sobie spał. Wyglądało jednak na to, że sposób, w jaki przyjaciel się wydzierał, i desperacja w jego głosie sprawiły, że Type się obudził.

     [Tharn był dziś w nocy nienasycony. Zanim zasnęliśmy, już prawie świtało, a że dziś mam zajęcia dopiero po południu, to mogę odespać. W każdym razie co się dzieje?]

      Type był jego najlepszym przyjacielem od czasów liceum. Chodzili też na ten sam uniwersytet, a teraz Tiwat był na studiach podyplomowych. Po tym, jak rozmówca postawił mu to pytanie, Techno natychmiast zadał mu własne. 

     – Hej! Mogę cię o coś zapytać? Co czułeś, gdy Tharn zaczął cię podrywać? 

     [Chciałem go skopać!]

     – Co?! – wyrwało się zaskoczonemu Techno, gdy usłyszał gniewną odpowiedź Type’a.

     [Nie udawaj, że nie znasz mojej historii. Wiesz przecież, że nienawidzę gejów. Myślisz, że tak po prostu się zgodziłem? Między Tharnem i mną zaczęło się od seksu. Jeśli pytasz, co zrobił, żeby zdobyć moje serce, to nawet nie wiem... Może dobrze się mną zaopiekował? Dlaczego o to pytasz? Czyżby ktoś próbował cię poderwać?]

     Jego domysły były tak trafne, że nie było co zaprzeczać.

     – Tak... – odpowiedział z wahaniem ’No.

     [Sugeruję więc, żebyś... świętował!]

     – Co? – Techno najwyraźniej poczuł się oszołomiony, a jego przyjaciel zaczął się śmiać.

     [Ktoś się za tobą ugania. Podrywa cię. Człowieku, powinieneś to uczcić! Nie jesteś taki zły! Nareszcie! Po 23 latach bycia kompletnym frajerem! To świetnie! Jak wygląda?]

     – Zabójczo.

     [Więc się nie zastanawiaj! Może w tym życiu nie znajdzie się już nikt inny, kto by na ciebie poleciał.]

     – Kurwa! – przeklął Techno, słysząc, jak Type nie przestaje się śmiać. 

     [Dlaczego? Nic nie czujesz?]

     Urocza twarz juniora nagle pojawiła się w jego umyśle.

     – To nie tak, że nic nie czuję – wyznał cicho.

     [W takim razie nie ma problemu. Jeśli cię nie odrzuca, to po prostu się zgódź. To wszystko. Proste. Dlaczego musisz mnie o to pytać? Idiota!]

  Jego przyjaciel najwyraźniej był rozbawiony, podczas gdy Techno wciąż zszokowany był sugestią powiedzenia „tak”.

     – Co? Chcesz, żebym się zgodził?

     [Jasne, a czemu nie?]

   – … – Techno nie potrafił nic powiedzieć. Patrzył w górę, przewracając oczami po otrzymaniu odpowiedzi, której tak naprawdę wcale nie chciał usłyszeć. Wolałby posłuchać przyjaciela, który doradziłby mu, jak powiedzieć temu dzieciakowi „nie” zamiast „tak”. 

     [Hej, coś jeszcze? Tharn właśnie do mnie dzwoni. Myślę, że to moja pobudka. Nie zapomnij przedstawić mi tej dziewczyny!]

     – Hej! Ai’Type! Ai’Type! – Przyjaciel zdążył się już rozłączyć, ale Techno wciąż krzyczał do słuchawki w reakcji na słowo „dziewczyna”.

     Cholera! To nie jest dziewczyna. To facet tak jak my!

    Techno nie mógł zrobić nic poza wykrzyczeniem tych słów w swoim wnętrzu, ponieważ nie zdołał podać Tiwatowi wszystkich szczegółów. Natychmiast po raz kolejny wybrał numer przyjaciela, ale Type nie odebrał. Może wciąż rozmawiał ze swoim chłopakiem? W tym czasie Techno przemyślał to jeszcze raz i zawstydził się, bo miałby przyznać się do tego, że jest podrywany przez faceta i nadal nie potrafi zdobyć żadnej dziewczyny. Mimo że nigdy nie był uprzedzony do homoseksualistów, nie mógł się z tym pogodzić.

     Miał wielu przyjaciół – gejów, ladyboyów, lesbijki – ale kiedy leciał na niego facet, nie wiedział, co robić.

     – Type powiedział mi kiedyś, że... Tharn nauczył go, że płeć nie ma znaczenia, jeśli chodzi o miłość. Ale dlaczego, kiedy w końcu ta miłość przychodzi do mnie, to musi być to akurat facet? – Techno przykucnął i schował głowę w dłoniach, ponieważ nie miał pojęcia, jak powinien się zachować. Zawsze wierzył, że nawet jeśli jego przyjaciele są gejami, to on nie był jednym z nich. Ale…

     – Nie, nie mogę pozwolić, by ten dzieciak popełnił z mojego powodu taki błąd!

     Chociaż czuł się z nim tak dobrze, wmówił sobie, że ze względu na przyszłość juniora nie może zostać jego chłopakiem. A żeby do tego nie dopuścić... Być może będzie musiał – jeśli zajdzie taka potrzeba – zachować się bezdusznie. Podjąwszy tę decyzję, poczuł się odrobinę lepiej. Chyba.

     – Zaczynamy, Techno!


     Lał deszcz. Słychać było huk grzmotów. 

     Cholera! Mam przejebane.

    Techno zacisnął zęby, patrząc na ciemne burzowe chmury. Niebo bezlitośnie dudniło i raz za razem pojawiały się na nim błyskawice, a ulewny deszcz zacinał bez końca. Ale nawet burza nie była w stanie zmusić go do pozostania w budynku, ponieważ zdawał sobie sprawę, że jeśli tam zostanie, osobnik, który wysłał mu wiadomość, że zamierza go odebrać, na pewno zdąży go dopaść. Tak więc po tym, jak chwycił swoje rzeczy, opuścił biurowiec i przedzierał się przez deszcz, by dojść do przystanku, przy którym wciąż... nie było żadnego autobusu!

     – Kiedy Tajlandia będzie miała autobusy, które będą przyjeżdżać na czas? Cholera! – Techno przeklął gniewnie, ponieważ czekał już od ponad 30 minut. Niebo jeszcze bardziej pociemniało, a wiatr i burza nie zamierzały ustać. Mimo że ruch na drodze był duży, to nie tworzyły się żadne korki, jednak autobus, na który czekał Techno, nadal się nie pojawiał.

      – Kiedy wreszcie przyjedzie? – mruknął i wychylił się, by spojrzeć na drogę.

     Plusk!!!

     Czy Bóg aż tak mnie nienawidzi?

     Niespodziewanie przez kałużę przed przystankiem bardzo szybko przejechało jakieś auto, rozpryskując brudną wodę i mocząc nią całego Techno. Mężczyzna ze złości mocno zacisnął powieki, wycierając wściekle twarz.

     – Pierdol się!

   Mimo że zazwyczaj był bardziej cierpliwy niż jego najlepszy przyjaciel, to tym razem eksplodował, krzycząc, klnąc i pokazując kierowcy środkowy palec. Nie przejmował się w tej chwili już niczym. Przeklinał z zapamiętaniem, ponieważ dosłownie calusieńki był przemoczony.

     – Niech to szlag!

   Techno zwyczajnie się wściekł, bo nie mógł nic z tym zrobić. Zdecydowanie nie miał jak wziąć taksówki i nie był pewien, czy zostanie wpuszczony do autobusu. Wyglądał jak podtopiony… Chociaż być może Bóg wcale go tak bardzo nie nienawidzi, skoro w oddali wreszcie widać było nadjeżdżający autobus...

     – P’No!!!

     Bóg najwidoczniej jednak bardzo mnie nienawidzi.

    Samochód z symbolem czterech srebrnych pierścieni podjechał pod przystanek autobusowy. Po tym, jak się zatrzymał, szyba zjechała w dół, a kierowca głośno zawołał jego imię. Wycierający rękawem twarz mężczyzna był mocno zaskoczony.

     – Kengkla!

     Techno odwrócił się.

     – P’No.

    Gdy tylko usłyszał swoje imię, zaczął pospiesznie uciekać. Wciąż słyszał za sobą ten głos, ale ponieważ postanowił być nieczułym, bezdusznym i okrutnym, musiał przecież zwiać przed tymi błagającymi oczami. Ale…

     – Phi! P’No! 

     – Hej, oszalałeś? Nie możesz tak po prostu zostawić tam swojego samochodu!

  Techno odwrócił się w stronę głosu. To, co zobaczył, wprawiło go w absolutne osłupienie, zaimponowało mu i zdenerwowało go jednocześnie. Kengkla pobiegł za nim, zostawiając swoje warte kilka milionów auto.

     Porzucenie samochodu na przystanku autobusowym było wystarczająco okropne, nie wspominając o tym, że chłopak zostawił go z włączonym silnikiem i kluczykiem tkwiącym w stacyjce. To było czyste szaleństwo!

     CHWYT.

     Podczas gdy oszołomiony Techno tępo rozglądał się dookoła, Kengkla dogonił go i chwycił za ramię.

    – Dlaczego przede mną uciekasz? Wsiadaj do auta, bo się rozchorujesz! – wykrzyknął moknący w deszczu chłopak, patrząc na niego z wyraźną troską w oczach.

     [Trąbienie]

   Hałaśliwy dźwięk klaksonu sprawił, że Techno po raz kolejny pomyślał, że Bóg musi go bardzo nienawidzić.

     O! Autobus, na który czekałem!

     Kierowca znów głośno zatrąbił, a gdy nie zobaczył na przystanku żadnego pasażera, wykrzyknął coś wściekle pod adresem właściciela pozostawionego samochodu, który nic sobie z tego nie robiąc, trzymał ramię wysokiego faceta i patrzył na niego pełnymi zmartwienia oczami.

     – Kla. Twój samochód.

     – Proszę, Phi, pojedziesz ze mną? Nie chcę, żebyś się rozchorował. 

     Przenikliwe spojrzenie sprawiło, że Techno zacisnął szczękę, ponieważ... nie mógł go znieść.

     – Cholera! Powinieneś najpierw pomyśleć o sobie!

     Nie mogę być facetem bez serca! 

    Techno zaklął głośno, po czym pociągnął przyjaciela brata w kierunku jego auta. Obaj byli przemoczeni do suchej nitki i Kengkla martwił się, że nawet tak zdrowy facet jak Techno może zachorować.

     Mężczyzna był za to przekonany, że z całą pewnością nie zachoruje tak łatwo, ale elegancki Kengkla jak najbardziej mógł. W końcu wsiadł do luksusowego auta, nie zastanawiając się nad tym, skąd junior wiedział, gdzie go szukać. 


     Piękny samochód zaparkował w centrum miasta, przy budynku mieszczącym luksusowe apartamenty, gdyż jego właściciel namówił swojego seniora, by wziął prysznic, zmienił ubranie i poczekał u niego, aż ustanie deszcz. To było lepsze niż utknięcie na dobre w korku podczas próby dotarcia do domu znajdującego się na przedmieściach.

  Tak więc Techno podążał teraz za przemoczonym, przystojnym chłopakiem do szykownego apartamentu. Zbyt luksusowego jak na typowego studenta uniwersytetu.

     On jest po prostu idealny. Może nawet bogatszy od Tharna.

     Przystojny, inteligentny, miły, z luksusowym samochodem i nadziany.

     Te myśli sprawiły, że Techno westchnął. Spojrzał na młodzieńca, który delikatnie przygładzał wilgotne włosy. 

    To było takie... seksowne.

     Chwileczkę! Co ty sobie właśnie myślisz? Seksowne? Zwariowałeś? Techno?!

     Senior potrząsnął głową, próbując odgonić dziwną myśl, która nieoczekiwanie się w niej pojawiła.

     – Mieszkasz tu sam?

     Pytanie sprawiło, że Kengkla uśmiechnął się smutno, po czym skinął głową.

     – Tak. Zostałem wyrzucony z domu, kiedy byłem na pierwszym roku.

   Techno zamilkł i potarł czoło, zdając sobie właśnie sprawę, że znajduje się w mieszkaniu swojego chłopaka.

     Chłopaka? Hej! On jest jak mój młodszy brat!

     Pokręcił głową, podczas gdy gospodarz poszedł po ręcznik i ubrania na zmianę.

    – Najpierw ty możesz wziąć prysznic, Phi. Proszę. Myślę, że te ubrania będą na ciebie pasować. 

  Mężczyzna zamierzający uciec przed swoim juniorem skończył, otrzymując od niego pomoc. Uśmiechnął się.

     – Dzięki, Kla. Gdybyś nie przyjechał, to nie wiedziałbym, co robić.

     – Nie ma za co. Mogę zrobić dla ciebie wszystko. – Szczery uśmiech sprawił, że Techno poczuł ból.

     Czy ja naprawdę mogę skrzywdzić tak dobrego dzieciaka jak on?

     ’No najchętniej przyłożyłby samemu sobie. Kengkla nie wspomniał nawet słowem o jego ucieczce i zamiast tego troskliwie się nim zaopiekował. W jednej chwili Techno poczuł, jak ogarnia go poczucie winy. 

     – W takim razie pójdę wziąć prysznic. 

     – Dobrze. Ale zamek jest zepsuty. Nie da się zablokować drzwi.

     – Spoko, dzięki!

   Techno skinął głową, po czym – niczego nie podejrzewając – wszedł do łazienki. Brał prysznic z kolegami z drużyny, więc kto narzekałby na cokolwiek w tak luksusowym pomieszczeniu?

     Oczywisty fakt, że gość nie podejrzewał juniora o żadne ukryte zamiary, sprawił, że ten uśmiechnął się nikczemnie, patrząc na znikającego za drzwiami mężczyznę.

     BUM.

     Techno znalazł się w łazience, a stojący z ręcznikiem na szyi młodzieniec nie ruszył się z miejsca. Po chwili przyklęknął, otworzył markową torbę, którą pożyczył swojemu chłopakowi, i sięgnął do jej dna. Nie zajęło mu zbyt długo wyjęcie z niej małego kwadratowego przedmiotu będącego… urządzeniem GPS.

     – Hahaha! – Bystre oczy zabłysły jeszcze jaśniej, gdy Kengkla odstawił torbę i poszedł do sypialni. Zanim jeszcze pojechał po Techno, zdążył odebrać z pralni jego stary plecak. Otworzył go teraz i umieścił w nim GPS, dbając o to, by był niewidoczny, a następnie odłożył plecak z powrotem. 

    Powodem, dla którego Kengkla nie oddał mu go od razu, wcale nie były dobre intencje. Po sprawdzeniu zawartości przekonał się, że w środku było naprawdę wiele różnych rzeczy, w tym nawet rachunki z zeszłego roku. Najwidoczniej Techno należał do facetów, którzy nie zawracali sobie głowy robieniem porządków. Kengkla zaniósł plecak do pralni i poprosił pracującą tam kobietę o rozcięcie dna, by móc bez wysiłku i niezauważalnie umieścić w nim nadajnik.

     To było wszystko. Teraz Techno nie będzie mógł już przed nim uciekać. Oczywiście Kengkla od początku planował zabrać go do swojego apartamentu.

     – Dzięki Bogu, że pada! – Student uśmiechnął się, myśląc o mokrej koszuli przylegającej do piersi jego seniora. Chłodne powietrze sprawiało, że sutki Techno wyraźnie stwardniały. Szczerze mówiąc... chciał ich posmakować.

     – Och, zmarzłem. Powinienem wziąć z nim rozgrzewający prysznic – powiedział cicho do siebie.

    Chwycił ręcznik, po czym skierował się do łazienki, w której był mężczyzna niemający pojęcia, że znalazł się w pułapce. Kengkla bardzo mądrze rozebrał się jeszcze przed wejściem i jedynie owinął wokół bioder ręcznik. Zrobił to celowo. Nie zamierzał tracić czasu na zdejmowanie tam ubrań, słusznie zakładając, iż Techno mógłby oznajmić, że skończył już prysznic, i uciec mu sprzed nosa. 

     – Świetnie się spisałeś, Ai’Nic, przyjacielu.

     To Kengkla poprosił go o kłamstwo w sprawie wypadku, choć w rzeczywistości Technic zaparkował motocykl brata u swojej dziewczyny.

   – Nie, to właściwie nie przyjaciel tylko młodszy brat mojej żony – poprawił się Kengkla przed otwarciem drzwi łazienki.


      Po latach prezentowania anielskiej wręcz cierpliwości dziś dopadnie wreszcie swoją ofiarę.




Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma



Poprzedni 👈             👉 Następny 



Komentarze

Popularne posty