KP – Rozdział 15 [18+] !

 



 Ostrzeżenie! [seks, narkotyki, przemoc, gwałt]


 Instynkty [18+] 


    – Wy jesteście tylko dziadowską bandą słabeuszy. Nawet coś tak prostego, jak wciągnięcie go do samochodu, okazało się być poza granicami waszych możliwości – wykrzyknął wściekłym głosem młody mężczyzna.

    – Skąd miałem wiedzieć, że będzie jechał tak wolno? Planowałem ostro się przed niego wciąć, żeby stracił kontrolę nad motocyklem. Wtedy po prostu bym go podniósł i wsadził do samochodu. Kto mógł przypuszczać, że będzie się tak ślimaczył? – bronił się nieudolny porywacz.

    Spojrzał na młodego mężczyznę, który właśnie go obraził. W rzeczywistości zamierzał uderzyć i zranić swój cel, zanim jeszcze wciągnie go do auta. Nie wiedział, co do cholery, było nie tak z jadącym w żółwim tempie motocyklistą, który wykazał się niezłym refleksem.

– Pomyślałeś o zrobieniu czegoś tak głupiego? Nic innego nie zaświtało ci w głowie? – dolał oliwy do ognia drugi.

    Stanęli naprzeciw siebie mocno wkurzeni, z wściekłością płonącą w oczach. Sytuacja błyskawicznie się zaostrzała i w każdej chwili mogła przerodzić w walkę na pięści.

– Heh! Szef wysłał was obu właśnie dlatego, że znał już jego możliwości. Myślicie, że tak łatwo udałoby się go porwać na przykład mnie? – dało się słyszeć trzeci rozbawiony głos, podczas gdy tamci dwaj złapali się już za kołnierze. Wyglądali tak, jakby zamierzali rozerwać się na strzępy i udałoby im się to, gdyby nie interwencja innych obecnych.

    – Jest tak głośno, że słyszę was przed domem. – padła ostra reprymenda ze strony wysokiego, swobodnie ubranego mężczyzny, który właśnie wszedł do pokoju.

Wszyscy obecni natychmiast zamarli.

 

    – Dobry wieczór, szefie.

Mężczyźni, znajdujący się w pomieszczeniu, grzecznie pozdrowili przybysza, który usiadł na kanapie i zapalił papierosa.

– Wy jesteście naprawdę inni… – chytry wyraz jego twarzy poprzedziły lodowate słowa.

Wystarczyło samo spojrzenie na chlebodawcę, względnie usłyszenie jego głosu, by poczuć przebiegające po kręgosłupie dreszcze.

– Cóż, ci idioci są zajęci robieniem Bóg wie czego. A może wolisz poczekać aż Kinn z nim skończy, zanim uda nam się do niego dotrzeć? – rzucił do szefa ubrany na czarno facet.

– Psssst… Nie bądź taki głośny. Porsche nie jest żadnym zwykłym celem. I zdaję sobie sprawę z tego, że nie będzie łatwo tak po prostu go porwać. – szef wypuścił pióropusz dymu, który uniósł się w powietrze.

– Mówię ci, jeśli będziemy czekać dłużej, to Kinn będzie tym, który weźmie go pierwszy!

– Nie mam zamiaru czekać, aż do tego dojdzie. Muszę dostać go przed Kinnem. Im bardziej Kinn go pragnie, tym bardziej ja go chcę. Milion razy bardziej!

Na ustach mówiącego ukazał się grymas, kiedy pomyślał o przystojnym, śmiałym mężczyźnie, który przyciągał uwagę nie tylko jego, ale i jego wroga.

– W takim razie musimy szybko uderzyć. – warknął ubrany na czarno młody człowiek.

    Nienawidził tego faceta bardziej niż kogokolwiek innego i jedyne czego chciał, to możliwość usunięcia go z tego świata!

– Czy masz jakiś inny powód, aby mnie poganiać, oprócz twojej zajadłej nienawiści? – zwęził podejrzliwie oczy jego zwierzchnik.

– Heh, spróbuj to tak zostawić. Widziałeś, jaki był zaradny. W dniu, w którym zastawiliśmy zasadzkę przed strzelnicą. Czy to nie on zabił dwóch twoich ludzi?

    Ówczesna realizacja planu miała posłużyć ich szefowi do bliższego przyjrzenia się mężczyźnie, o którym mówiono, że jest doskonale wykwalifikowany.

– Haha... Wyróżnia się istotnie niezłymi umiejętnościami, a na dodatek jest przystojny. Wcale mnie nie dziwi, że Kinn tak bardzo chce go zdobyć!        

    Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, dlaczego zajadły, stojący przed nim mężczyzna jest tak zdeterminowany, aby pozbyć się faceta o imieniu Porsche.

– Jeśli zostawisz to tak jak jest, to firmy i dokumenty, które tak bardzo pragniesz mieć, będą jeszcze trudniejsze do zdobycia. Ten ochroniarz cieszy się zaufaniem zarówno Kinna, jak i Khun Korna. Można więc w przyszłości zapomnieć o franczyzie, czy nowych trasach przerzutów. W ogóle o wszystkim. – odpowiedział prowokująco podwładny, wymieniając kolejne powody.

    Próbował przekonać siedzącego przed nim szefa, aby pozbył się ciernia w jego boku, ponieważ nie miał już sposobu, aby zbliżyć się do niezbędnych dokumentów. Zwłaszcza gdy widział, że zarówno Khun Kinn, jak i Young Master nieustannie wzywali Porsche i mieli o nim doskonałą opinię. Było jasne, że nowy ochroniarz może sprawić, że on sam nie będzie już najbardziej zaufanym pracownikiem dla członków rodziny Major.

    – Wieeem... Ciągle poruszasz temat naszych spraw. Ty musisz naprawdę nienawidzić tego faceta i tego, że Kinn najwyraźniej zawiesił na nim oko. – szef wydawał się być odrobinę tym faktem rozbawiony.

    Chciał Porsche, bo wydawał mu się szalenie zajmujący, a to, że interesował się nim Kinn, wzmagało pragnienie, by go posiąść. Wiedział też, że stojący przed nim ochroniarz rodziny Major nie był lojalny wobec swojego obecnego szefa.

– Cokolwiek masz zamiar zrobić, powinieneś się pospieszyć. Nie mów, że cię nie ostrzegałem.

– Mmmmm.... Drżę na samą myśl o tym, jak bardzo chcę Porsche. Chcę, żeby Kinn znów zbierał wyłącznie resztki po mnie. To jest dopiero zabawa!

    Nic nie sprawiało mu większej satysfakcji niż seks z facetami, którzy podobali się Kinnowi, zanim jeszcze ten zdążył ich wziąć. Na razie nie planował robić nic drastycznego, a czekając na odpowiedni moment, czerpał przyjemność ze skradania się za przystojnym ochroniarzem i dopieszczania planu.


– Porsche –

    – Nie masz planów, by gdzieś dzisiaj wyjść, Young Master?

    Westchnąłem ciężko, bo doskonale było widać, że Tankhun był w złym nastroju. Skarżył się, ponieważ ośmieliłem się nie wykonać zrodzonego w jego durnym łbie polecenia. Pomyleniec nalegał mianowicie na to, bym schwytał Vegasa i zamknął go w szopie. Kto byłby w stanie zrobić coś takiego? Na dodatek Vegas był dla mnie właściwie całkiem miły. Cholera!!!

– Nigdzie się dziś nie wybieram! Będę oglądał mój serial! Mam zły humor! – fochnął się najstarszy syn mafii.

    Z mało radosnymi minami siedzieliśmy więc na kanapie, czekając by Tankhun wybrał kolejną denną serię.

– Ale świat na zewnątrz jest o wiele fajniejszy niż twoja seria... – powiedziałem, patrząc na ponurych przyjaciół. Pol wyglądał zupełnie tak, jakby miał się rozpłakać, a Arm ciągle szturchał mnie łokciem, próbując zachęcić do przekabacenia Tankhuna.

– Jestem zmęczony!!! Nadal boli mnie głowa od tego wieczoru, gdy uderzyłem nią w krawędź fontanny.

    Cholera! Że też nie przyłożyłeś mocniej. Ty udałbyś się w zaświaty, a ja mógłbym wreszcie odetchnąć, zamiast niańczyć idiotę.

– Ale już zaplanowałem, że dziś wieczorem znów zabiorę cię do Thong Lor. Gwarantuję, że będzie zabawniej, niż wtedy, kiedy wyszliśmy ostatnio!

    Zamierzałem spróbować wszystkiego, co tylko mogłem, aby nie musieć tkwić w tej piekielnej dziurze.

– Nie! Zamierzam oglądać mój serial. Nie będę słuchał tego, co mówisz, Porsche. Jesteś nielojalny. Vegas przyszedł tu sam, a żaden z was nie był w stanie złapać go, tak jak chciałem, włączając w to ciebie. Ktoś mógł zdobyć się na to, żeby go chociaż spoliczkować!

Ten idiota ciągle mnie beształ, strojąc przy tym durne miny. Niby jak miałem trzepnąć w głowę Vegasa tak by ten się nie zorientował? To było takie głupie…

– Ależ, Young Master, Vegas nie zrobił przecież nic złego... Nie możesz oczekiwać, że zaatakujemy go na terenie posiadłości. – wyraziłem swoją opinię.

Nabzdyczony Tankhun odwrócił się i chwycił moją rękę, wyciągając z pokoju.

    Co jest, kurwa?!

– Young Master, dokąd mnie zabierasz?

Nie puszczając mojego nadgarstka Tankhun skierował się na drugie piętro, do pomieszczeń Kinna.

– Co jest? – zdziwił się młodszy brat, spoglądając na nas sprzed ekranu swojego komputera.

Zarówno Kinn, jak i obecny w salonie Pete, sprawiali wrażenie zdezorientowanych niespodziewaną wizytą.

– Zabieraj tego gościa z powrotem! – Tankhun pchnął mnie do przodu. Omijając wzrokiem Kinna, spojrzałem na faceta, który o mało nie przyczynił się do tego, że wylądowałem nosem na dywanie.

– Posiadanie go w pobliżu było takie zabawneee!!! Ale on mnie nie posłuchał! Nie przyłożył Vegasowi. A teraz chcę obejrzeć mój serial. Ten facet tylko by mi marudził. Kiedy Pete ogląda ze mną programy, jest o wiele bardziej zaangażowany niż on!

    Pete był wyraźnie zaskoczony, bo z szeroko otwartymi oczami zapamiętale potrząsał głową.

– Haha... Doskonale się składa. Ostatnio... istotnie chciałem go z powrotem.

    Kinn posłał mi intensywne spojrzenie, które wysłało dreszcze w dół mojego kręgosłupa.

– Ależ Young Master, nie chcesz już, żebym pokazał ci nocne rozrywki? Przecież lubisz się zabawić. – szybko zaprotestowałem.

    Cholera!!! Nawet jeśli przebywanie w pobliżu Tankhuna doprowadzało mnie do szaleństwa, to było to o wiele bezpieczniejsze, niż obcowanie z jego bratem, w którego towarzystwie czułem się coraz bardziej niespokojny.

    – On ma rację, Khun Tankhun. Myślałem, że podoba ci się twoje, wypełnione ekscytacją i przygodą, życie, które otworzył przed tobą Porsche. – Pete spojrzał jednocześnie na Kinna w poszukiwaniu pomocy.

– Ughhh!!! Kiedy będę chciał wyjść, to wtedy przyjdę, żeby cię zaprosić. Ale w tej chwili jestem na ciebie zły! Cholera!!! Oddaj walkie–talkie. – Tankhun wyciągnął do mnie otwarte dłonie, na co w odpowiedzi potrząsnąłem głową.

– Nie ma mowy, że mam zostać z Kinnem! Nie taka była umowa!

– Pete, wracasz do swojego starego szefa. Chcę wiedzieć, jaki rodzaj ekscytacji i przygód przyniesie mi Porsche. – powiedział uśmiechnięty Kinn.

Pete zawahał się, zanim zacisnął usta i podszedł, by stanąć u boku Tankhuna.

– Robię to dla ciebie, Khun Kinn.

– Oddaj mi walkie–talkie! No, już!

    Widząc, że się nie ruszam, Tankhun sięgnął do mojej kieszeni i zabrał mi to piekielne urządzenie.

– Young Master! Następnym razem, jeśli Vegas się tu pojawi, to go dla ciebie spoliczkuję.

    Próbowałem negocjować, mając nadzieję się z tego wyplątać. Nie chcę tu być!!! Teraz kiedy znałem preferencje Kinna, chciałem opuścić na zawsze ten dom!!!

– Już za późno! Chodźmy Pete! Dzisiaj zamierzam świętować twój powrót. Będziemy oglądać seriale do białego rana!

Tankhun złapał zrozpaczonego Pete'a za rękę i wyciągnął z pokoju.

Gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły, obracałem się na lewo i prawo, nie wiedząc, co robić. Spojrzenie zwężonych oczu Kinna sprawiło, że się wzdrygnąłem. Bałem się, że coś knuje. Jeśli istotnie leci na atrakcyjnych, znajdujących się w pobliżu chłopaków, to co ja miałem, do cholery, zrobić? Przecież przyjdzie mi teraz nieustannie przebywać w jego pobliżu. Czy on będzie próbował mnie zgwałcić!!!?

– Co, do cholery, jest z tobą nie tak...? – Kinn uśmiechnął się do mnie, zanim zwrócił swoją uwagę z powrotem na ekran komputera.

Nic nie powiedziałem. Skoro nie miał dla mnie żadnego zadania, to równie dobrze mogłem poczekać na zewnątrz. Moje bezpieczeństwo będzie najwyższym priorytetem, więc nie pozostaje mi nic innego jak tylko z całych sił go unikać.

– A dokąd ty się wybierasz? – usłyszałem głos, zanim moja ręka dotknęła klamki. – Kto pozwolił ci odejść?

– Ja... mam dość stania! Chcę usiąść!

– Przecież stoi tu wygodna kanapa. Po co miałbyś wychodzić na zewnątrz?

– Mam usiąść na twojej świętej kanapie? Przecież to obszar niedostępny, prawda? – powiedziałem, wciąż zwrócony w stronę drzwi. Czułem, jak gęsia skórka rozchodzi się po całym moim ciele, zupełnie jakby coś zbliżało się do mnie od tyłu.

– Nie musisz być w tej kwestii taki grzeczny. Przecież nie tylko już na niej siedziałeś, ale bez problemu spędziłeś na niej całą noc, odsypiając pijaństwo. – dał się słyszeć zza pleców jego zimny głos.

    Moje serce zaczęło walić szybciej, a na ciele czułem nieprzyjemne dreszcze. Odwróciłem się, by stanąć z nim twarzą w twarz, równocześnie mocno go od siebie odpychając, by zwiększyć dystans między nami. Byłem ostrożny, ponieważ wiedziałem już, jak bardzo lubił zachodzić mnie od tyłu.

– Co, do cholery, jest z tobą nie tak...? – lekko się potknął i patrzył mi w twarz ze zmarszczonymi brwiami.

– Chcę posiedzieć na zewnątrz. – powiedziałem, próbując otworzyć ponownie drzwi, a on skutecznie zablokował mój manewr.

– Jeśli ci tego nie powiem, to nie wolno ci opuszczać tego pokoju!

    To był kolejny raz, kiedy poddałem się presji tego spojrzenia. Patrzyłem na jego spokojną twarz, gdy znów się do mnie zbliżył. Cofałem się, aż poczułem za plecami twardą ścianę, z niepokojem myśląc, że znów zostałem zapędzony do narożnika. Próbowałem odwrócić wzrok, ale Kinn położył ręce po obu stronach, aby przyprzeć mnie do ściany.

– Co ty robisz? Puść mnie!

Przyznam, że byłem ostrożny, obawiając się kolejnego ruchu. Moje serce biło tak szybko, jakby miało wyskoczyć mi z piersi. Jeśli mnie złapie i zgwałci, to co zrobię? W tej chwili przysunął się do mnie tak blisko, że jego twarz nieomal dotykała mojej.

– Co jest nie tak? Unikasz patrzenia na mnie. – zapytał, powodując kolejne dreszcze.

    Zaraz, a dlaczego miałbym się bać, że chciałby mnie zgwałcić? Gdyby czegokolwiek spróbował, bez problemu skopałbym mu przecież dupsko! Co miałoby być w tym trudnego?

– Puść mnie. Jeśli czegokolwiek spróbujesz, to wdepczę cię w glebę! – zagroziłem mu, odpychając jego klatę.

– Czy ty się mnie boisz? – kontynuował z szelmowskim uśmiechem.

Zamknąłem oczy i z opuszczoną głową ponowiłem próbę, by go odepchnąć. Co on, do cholery, jadł? Skąd ma tyle siły!!!? Bez problemu odpierał moje próby. Nawet nie drgnął, mimo że na moich ramionach, od natężonego wysiłku, zaczęły ukazywać się żyły.

– Czego miałbym się bać...? Odejdź! Albo skopię ci dupę!!!

    Czułem jego ciepły oddech tuż przy moim policzku. Nie patrzyłem na niego. Czy nie daję rady dlatego, że mam zranione ramię? Czy to było powodem, że nie byłem w stanie naciskać wystarczająco mocno, by go odepchnąć? Niewzruszony Kinn złapał mnie nagle za nadgarstek i z dziecinną łatwością pociągnął w stronę sofy. Szybko popchnął w dół, nakazując usiąść.

– Co ty, kurwa, robisz? – krzyknąłem, próbując się podnieść, ale ręka na moim ramieniu skutecznie trzymała mnie w pozycji siedzącej.

– Usiądź prawidłowo. A może chcesz, żebym położył się na tobie??!!! Siadaj!

Jego słowa sprawiły, że przestałem się opierać. Stał obok i bez problemów był w stanie spełnić swoją groźbę. Wciąż trzymając mnie jedną ręką, drugą po coś sięgnął.

– Puść! – bezskutecznie próbowałem się uwolnić.

– Siedź spokojnie. Jak myślisz, co ja próbuję zrobić? – zapytał Kinn, wyjmując apteczkę i kładąc ją na szklanym stole. Kiedy mnie puścił, od razu spróbowałem wstać, ale złapał mnie za nadgarstek i szarpnął do tyłu.

– Jeśli się nie uspokoisz, to cię zwiążę. Jeśli mi nie wierzysz, to śmiało, spróbuj! – wyzywająco na mnie spojrzał.

Poddałem się i usiadłem.

– Co zamierzasz zrobić? – oparłem się plecami o sofę. Dosłownie czułem się tak, jak kobieta, mająca stracić dziewictwo. – Tylko spróbuj mi cokolwiek zrobić, to nie rozpoznasz w lustrze własnej twarzy!

– Przysuń się. – powiedział, chwytając moje zranione ramię, po czym przyciągnął mnie bliżej.

– Dupek!!! To boli!!!

– Przestań się szarpać, to nie będzie bolało. Jesteś taki trudny!!! Chciałem tylko oczyścić twoją ranę. – Kinn potrząsnął głową i podtrzymując moje ramię, otworzył apteczkę, aby wyciągnąć waciki i alkohol.

– Co ty robisz?

– Nie wierć się. Przecież już ci mówiłem, że chcę opatrzyć twoją ranę.

– Nie ma takiej potrzeby. Mogę to zrobić sam! – krzyknąłem.

– A ja chcę się tym zająć. Jeśli nadal będziesz się opierać, to wiesz, co się stanie, prawda? – zagroził Kinn, zanim przestał mnie przytrzymywać, by otworzyć buteleczki z lekarstwami. – Nie próbuj znowu wstawać. Albo wyleję cały pojemnik alkoholu wprost na ranę! Podniósł jedną nogę i umieścił ją na mojej, aby odciąć mi drogę ucieczki. Próbowałem się uwolnić, ale za każdym razem, gdy ją spychałem, on po prostu umieszczał ją z powrotem tam, gdzie była.

– Puść mnie.

– Porsche! Właśnie zamierzam oczyścić twoją ranę. Przestań szaleć jak mała wystraszona dziewczynka… – westchnął, unosząc w górę rękaw mojej koszuli.

    Nawet jeśli nie chciałem, by się o mnie troszczył, nie byłem w stanie się opierać. Mogłem tylko mruczeć ze złością pod nosem, gdy delikatnie pocierał ranę, nasączonym chłodnym alkoholem, wacikiem. Gdybym próbował się opierać, zapewne zwiększyłby nacisk.

– Nie poprawia się? – zapytał Kinn z troską, gdy kolejnym wacikiem, tym razem z jodyną, ostrożnie pocierał ranę.

– A czego oczekujesz, skoro ciągle mnie za nie szarpiesz? – odpowiedziałem gniewnym tonem, marszcząc brwi.

    Kontynuował, mając na twarzy wyraz determinacji i tylko od czasu do czasu pytał, czy wciąż boli. Nie odpowiadałem. Moje przymknięte oczy zastygły, przyciągnięte widokiem przystojnej, anielskiej twarzy. Jego prosty nos, piękne rzęsy i pełne usta idealnie pasowały do reszty proporcjonalnej twarzy i zaczesanych do tyłu włosów. Co za strata dla kobiet. Był taki przystojny… Jak to się stało, że skończył jako gej?

– Na co się patrzysz?

Szybko przesunąłem wzrok, symulując patrzenie na ramię, które owijał teraz bandażem. Dlaczego mówił tak delikatnie? Nigdy wcześniej nie słyszałem, żeby zwracał się do mnie w ten sposób. Moje serce niespodziewanie szybciej zabiło, bo nie miałem okazji zobaczyć tej wersji Kinna.

– Czy już skończyłeś? – zapytałem.

Spojrzał w górę i podarował mi ciepły uśmiech.

– Byłem szybki...

    Uwodzicielskie spojrzenie, jakim mnie obdarzył, sprawiło, że na chwilę się zawahałem, zanim odsunąłem rękę i odepchnąłem jego nogę. Zacząłem wstawać, ale zanim mi się to udało, Kinn, chwytając w pasie, pociągnął mnie w dół. W jednej chwili znalazłem się w pozycji leżącej, czując pod plecami miękką kanapę.

– Cholera!!! – krzyknąłem głośno, gdy przygwoździł mnie do niej całym swoim ciężarem.

– Jeszcze nie skończyłem. Dokąd ci się tak spieszy!!!?

Patrzyłem, jak zbliża swoją twarz do mojej i natychmiast zacząłem świrować, próbując się uwolnić.

– Puść mnie człowieku! Puść mnie!

    Kinn uśmiechnął się, po czym mocno chwycił moje zranione ramię. Czułem, jakby wszystko wokół mnie nagle się zatrzymało. Próbowałem zebrać wszystkie siły, ale wydawało się, że cała moc mnie opuściła. Byłem słaby jak dziecko, kiedy w oszołomieniu patrzyłem na to, co się działo. Kinn powoli przesunął usta w kierunku mojego zranionego ramienia i delikatnie całował skórę obok bandaża. Poczułem na ciele dotyk gorących ust.

    – Wracaj szybko do zdrowia. – powiedział, patrząc na mnie z ciepłym uśmiechem, a ja byłem w kompletnym szoku po tym, co właśnie zaszło. – Skończyłem. – dodał.

A potem, jak gdyby nigdy nic, uwolnił mnie i zajął się wkładaniem środków dezynfekujących z powrotem do apteczki.

    Czułem się tak, jakby mój, całkowicie spustoszony, umysł z ogromnym wysiłkiem powracał do zmysłów. A pulsowanie skóry w miejscu, w którym dotknął jej ustami, wcale w tym nie pomagało i powodowało problemy z oddychaniem. Wróciłem do pozycji siedzącej i przyłożyłem mu mocnego kopa.

– Co ty, kurwa, zrobiłeś!!!!!! – krzyknąłem gniewnie.

    Byłem rozwścieczony tym, jak się wobec mnie zachowywał. Gdyby zrobił to dziewczynie,, to z pewnością rozpłynęłaby się w zachwytach. Ale ja jestem facetem, do jasnej cholery! Chciałem skopać mu dupę. Kurwa! Wściekły wymaszerowałem z pokoju, słysząc dobiegający mnie z tyłu głos pomstującego Kinna. Najwidoczniej był zdania, że nie zasłużył sobie na moją niewdzięczność.

    – Skurwiel!!! Czy ja go o to prosiłem? Cholerny gnojek o samarytańskich zapędach!!!

– Hahaha. O co chodzi z twoją twarzą? – zapytał mnie Pete, gdy wyszedłem do ogrodu, aby zapalić papierosa.

Miał niezły ubaw patrząc na jej ponury wyraz. Czułem niezwykły niepokój, a serce nadal mocno waliło mi w piersi. Nie wątpiłem, że była to reakcja na podstępne zachowanie Kinna.

– Twój szef to taki dupek! – wymamrotałem ze złością, myśląc równocześnie, że jeśli jeszcze raz wytnie taki numer, to obiję mu tę jego przystojną buźkę.

– Hahaha, wyglądasz na wściekłego i nieźle przestraszonego. Znowu chodzi o Khun Kinna? – drażnił się Pete.

– Cholera!!! Pieprzony Kinn! Mam nadzieję, że skończysz bezpłodny, dupku!

– Hahaha, bycie bezpłodnym nie jest takie złe. W jego przypadku akurat nie stanowi różnicy. – Pete kontynuował naśmiewanie się ze mnie.

– Kurwa!!! To wszystko twoja wina, że jestem taki niespokojny i że się go obawiam.

– Khun Kinn nie będzie próbował cię przecież zgwałcić!!! On nigdy nie zrobiłby czegoś takiego komuś, kto nie byłby chętnyyyy.... – Pete przeciągnął ostatnią sylabę i spojrzał na mnie kątem oka.

    Podniosłem nogę i przyłożyłem temu irytującemu facetowi porządnego kopniaka! Kinn nie zrobi nic nikomu, kto nie jest chętny? Bzdury!!! Próbował się do mnie dobierać już wiele razy!

– Nie wierzę ci!

– On tylko się z tobą droczy i żartuje. Przecież ciągle go prowokujesz. Hehe... Po prostu nie daj się nabrać na jego gierki.

Klepnąłem Pete'a w głowę, bo ciągle czułem się nieźle zirytowany.

– A co z tobą? Czy dałeś się kiedyś na nie nabrać?

    Chciałem wiedzieć, czy byłem jedynym, z którym Kinn flirtował, czy też robił to ze wszystkimi innymi znajdującymi się wokół niego facetami. Jeśli wszyscy inni skończyli tak samo, to jestem zgubiony!!!

– Ha! Ktoś z taką twarzą jak moja? Khun Kinn prawdopodobnie by zwymiotował. Poza tym nie spoufala się z ochroniarzami. Ale z kimś takim jak tyyyy. Obaj jesteście szalenie przystojni i młodzi… Może zrobi wyjątek. No nie wiem, nie wiem.

    Ganiałem Pete'a po ogrodzie, próbując go kopnąć. Po chwili przyjaciel, na znak poddania, uniósł w górę obie ręce.

    Tak bardzo lubisz ze mną zadzierać? W takim razie pamiętaj, że kiedyś możesz skończyć z moją stopą w twojej dupie!

Więc chciał powiedzieć, że nikt inny nie musiał przechodzić przez to, co ja? A może jednak? Przecież Pete wcale nie wyglądał tak źle.

    Cholera! Kinn, dlaczego wziąłeś na celownik akurat mnie?

    Te myśli wciąż pojawiały się w mojej głowie.

– Dlaczego to muszę być właśnie ja? Niech cię szlag, Kinn!!! – wymamrotałem, stojąc w głębokim zamyśleniu, podczas gdy pytania wciąż tłukły się w moim umyśle.

– Nie wiesz, jaki jesteś słodki, szczególnie kiedy jesteś pijany, chłopie… Hehe. – Pete nie odpuszczał. Ponownie rzuciłem się za nim w pogoń. Nie wiedziałem, co się dzisiaj z nim działo. Stanowczo miał zbyt dużą radochę, bawiąc się moim kosztem. Ale co, do cholery, mam zrobić z moim życiem?! Nie chcę, żeby Kinn dobrał mi się do tyłka! Będę go bronił za wszelką cenę!

    Kinn nie przywoływał mnie przez resztę nocy. Prawdopodobnie poszedł już spać.

    Mam nadzieję, że umrzesz we śnie!

    Przeklinałem go w myślach, siedząc poza jego pokojem, zabijając czas grą na komórce i wstając od czasu do czasu, by spędzić czas z Pete'em, Polem i Armem.

    Wczesnym rankiem Kinn okazał się żywy, kładąc tym samym kres moim marzeniom. Przywołał mnie, jakbym był jego niewolnikiem i poprosił o wykonanie mało męskich zadań, takich jak porządkowanie dokumentów, czy przyniesienie napojów i przekąsek. Starałem się nie zlecać tego innym, chętnie udając się do kuchni, by choć na chwilę zniknąć z jego otoczenia. Unikałem przebywania z nim sam na sam, jak tylko było to możliwe. Nawet kiedy się zbliżał, znajdowałem powód, żeby się ulotnić. Byłem zdecydowany utrzymać między nami dystans. Nieodmiennie reagował śmiechem na moje wysiłki, ale wydawał się nie być w najmniejszej mierze na mnie wściekły. Cholera! Dlaczego muszę zachowywać się tak nerwowo i bać się przez cały czas?!

    Jeśli zbytnio się spoufali, to po prostu wytrzesz nim podłogę, Porsche!


Niedziela

    Praktycznie wszyscy z rezydencji znajdowali się dziś w luksusowym hotelu położonym w samym sercu miasta. Kinn powiedział mi, że odbywa się tam duża impreza na powitanie wszystkich nowych międzynarodowych klientów i partnerów biznesowych. Mieli w planach jakieś joint venture, którego szczegółów nie zapamiętałem. Khun Korn zorganizował wytworny bankiet połączony z obiadem, w dużej sali konferencyjnej, na pierwszym piętrze tego luksusowego hotelu. Podano wiele pysznych potraw, wraz z napojami, głównie z wysokiej jakości importowanego alkoholu. Wszyscy byli ubrani w eleganckie smokingi, więc ja także wystąpiłem w zbroi, która krępowała moje ruchy. Miałem na sobie białą koszulę z długimi rękawami, czarny smoking oraz błyszczące buty. Widząc, że podejmowani byli tu wpływowi zagraniczni goście, zdecydowałem się zaczesać moje włosy do tyłu, za co zbierałem teraz żartobliwe komentarze od Pete’a, Arma i Pola.

    – Oh, wowwww.... Tylko dlatego, że ułożyłeś dziś włosy, wszystkie obecne tu ślicznotki odwracają za tobą głowy. – droczył się Pol.

Istotnie czułem na sobie spojrzenia córek różnych, obecnych na bankiecie, biznesmenów.

– Nie tylko młode i starsze kobiety pożerają go wzrokiem. Również niektórzy faceci patrzą na niego jak na smakowity kąsek. – Pete wskazał wzrokiem na szczupłego młodego mężczyznę, który intensywnie się na mnie gapił. Niestety, nie grałem w tej samej lidze.

– Nie chcę tego! – odpowiedziałem natychmiast.

– Nie jego. Tamten gościu wskazuje cię ręką.

    Spojrzałem przez ramię i ujrzałem, gniewnie gapiącego się na mnie, Kinna. Gestem nakazał mi do siebie podejść. Zostawiłem przyjaciół i poszedłem w jego stronę.

– Co? – zapytałem łagodnie.

Rozmawiał z zagranicznymi klientami, a obok niego znajdowali się również Khun Korn, Kim i nieprzypominający już kolorowej papugi, Tankhun.

– Podążaj za mną ostrożnie. Nie sprawiaj żadnych kłopotów – rozkazał Kinn.

Co? Jakie kłopoty miałem sprawić tym razem? To przecież nie jest tak, że nad nim nie czuwałem. Obserwowałem go z odległości, tak jak inni ochroniarze, rozproszeni po całym pomieszczeniu.

– Dobrze. – powiedziałem lekko zdenerwowanym tonem.

    Wycofałem się nieco, ale zgodnie z poleceniem, podążałem za nim w niewielkiej odległości. Pete powiedział mi, że nie wolno nam było jeść żadnej z potraw, które były tu serwowane. Nawet jeśli będziemy głodni, musimy poczekać na posiłek do końca bankietu. Khun Korn miał zamiar zamówić jedzenie specjalnie dla ochroniarzy. W tej chwili wszystko co mogłem zrobić, to po prostu badać teren i upewniać się, że nie czai się tu żadne niebezpieczeństwo. Skrycie marzyłem o tym, żeby ktoś wyciągnął broń i zastrzelił Kinna, wnosząc trochę emocji do panującej na bankiecie nudy. Hehe.

    – Porsche... Wyglądasz dziś olśniewająco. – usłyszałem w pobliżu znajomy głos. Odwróciłem się i grzecznie się uśmiechnąłem.

– Dobry wieczór. – przywitałem się z nim uprzejmie.

Smoking Vegasa ładnie się na nim prezentował i wyglądał prawie równie dobrze, jak ten, który miał na sobie Kinn.

– Jadłeś już coś? – zapytał mnie na swój wesoły i grzeczny sposób.

– Och... owszem, zjadłem coś. – odpowiedziałem grzecznie z pozbawioną wyrazu twarzą. Wcześniej podkradałem czekoladki, które były w pokoju Kinna.

– Chciałbyś tu czegoś spróbować? Może ci to przynieść? – uniósł w górę swój talerz. „To” wyglądało jak rodzaj hors d'oeuvres (przekąski) i było umieszczonymi w szklance kawałkami krewetek na patyczkach. Potrząsnąłem w odpowiedzi głową. Jeśli zjadłbym tu cokolwiek, Kinn rozerwałby mnie na strzępy.

– Dlaczego? Czyżby brat zakazał?

    Przytaknąłem w odpowiedzi, przypominając sobie, że miałem nie sprawiać kłopotów. Ale w rzeczywistości, to nie było tak, że Kinn mimochodem o tym nadmienił. On po prostu powtarzał swoje ostrzeżenie zarówno, gdy byliśmy jeszcze w jego pokoju, jak i później w samochodzie, a nawet po dotarciu go hotelu.

    „Nie sprawiaj kłopotów. Nie sprawiaj żadnych kłopotów. Nie rób scen. Zachowuj się należycie.” Powtarzał w kółko tę samą śpiewkę. Nawet przed chwilą nie omieszkał tego zaakcentować. A czy on myśli, że to ja sprawiam kłopoty, czy co?!

    – Hej, tata cię woła – usłyszałem głos Macau, który posłał mi gniewne spojrzenie, zwracając się do brata.

– Tak, już idę... Porsche, czy będziesz patrolował okolice? Wrócę później, by spędzić z tobą trochę czasu.

– Okay. – odpowiedziałem.

    Uśmiechnął się szeroko, zanim odszedł ze swoim młodszym bratem. Dzisiaj oba klany, zarówno Major, jak i Minor, prezentowały wszystkim przyjazne twarze, dodając na nich uśmiechy. Ale cały bankiet wyglądał dość sztucznie. Wszyscy ledwo jedli i pili, a od samego patrzenia na zebrane towarzystwo czułem się nieswojo.

    – O czym rozmawiałeś z Vegasem? – podążając za głosem, odwróciłem się i byłem zaskoczony widząc zmarszczonego Kinna, śledzącego kuzyna wzrokiem.

– Nie twój interes! – odszczeknąłem.

– Trzymaj się z daleka od klanu Minor. I nie...

– Nie stwarzaj problemów i kłopotów. Wiem. – wyrecytowałem, wpadając mu w słowo.

    Uśmiechnął się z zadowoleniem.

– Dobrze. I upewnij się, że patrzysz na mnie! Nie rozpraszaj się patrzeniem na innych. – powiedział, po czym odwrócił się, aby przywitać kolejnych gości.

    Za kogo ty się, do cholery, uważasz? Dlaczego mam się do ciebie kleić? Mam obserwować wszystko, co robisz?!

Szedłem za Kinnem przez kilka chwil, gdy podszedł do mnie jeden z kelnerów.

– Proszę pana, ktoś przysyła panu tego drinka – wskazał na stojącą na tacy szklankę whiskey.

Wzdrygnąłem się i rozejrzałem. Nie było nikogo, kto patrzył w moją stronę, ale nie byłem pewien, czy powinienem pić. Czy to właściwe?

– Chy... Chyba. Ja… – spojrzałem na plecy Kinn'a, podającego na powitanie rękę starszemu panu, podczas gdy kelner wyciągnął w moim kierunku dłoń ze szklanką.

– Proszę, po prostu to przyjmij. Taka ilość powinna być w porządku.

    Zawahałem się. Założyłem, że kelner wiedział, że pracuję jako ochroniarz, bazując na komentarzu, który właśnie zrobił. W głębi duszy naprawdę chciałem spróbować tego drinka. Tego drogiego, importowanego, drinka.

– Wypadałoby to przyjąć z uprzejmości – powtórzył kelner, próbując mnie przekonać.

– W porządku. – odwróciłem się w stronę ściany i szybko wlałem w siebie zawartość pełnej do połowy szklanki.

– Ach...!

    To było mocne. Zmrużyłem oczy od silnego zapachu alkoholu i palącego uczucia, które rozlało się w moim gardle. Chwilę później poczułem się lepiej.

– Proszę przekazać temu komuś moje podziękowania. – powiedziałem kelnerowi, gdy odstawiłem naczynie na tacę. Omiotłem spojrzeniem salę, próbując odgadnąć, która z kobiet mnie nim uraczyła, ale żadna nie patrzyła w moim kierunku.

    Ujrzałem Kinna, który, od czasu do czasu, odwracał się, żeby na mnie spojrzeć. Na szczęście nie widział, że się napiłem, bo pewnie przyłożyłby mi, nie bacząc na fakt, że znajdujemy się na bankiecie. Złapałem wzrok uśmiechającego się Vegasa, który pomachał do mnie ręką… Odwzajemniłem się grzecznym uśmiechem. Ten facet miał naprawdę doskonałe maniery.

Podążałem za Kinnem jeszcze przez chwilę, kiedy ten sam kelner wrócił z kolejną szklanką.

– Jeszcze jedna, proszę pana… – podał mi szklankę z whisky. Wskazałem na siebie ze zdziwieniem.

– Kto mi je przysyła? Możesz mi powiedzieć?

– Nie wiem kto je zamawia. Ale proszę się napić. Będę blokował widok.

Kelner wiedział, co robi. Jak tylko podał mi drinka, stanął, zasłaniając mnie przed wzrokiem innych.

– Jesteś pewien, że to dobry pomysł? Gdyby mój szef się dowiedział, pewnie by mnie zabił.

    Miałem niewielkie poczucie winy, że wypiłem pierwszą szklankę. Nie czułem się źle z powodu zakazów Kinna, ale z szacunku dla Khun Korna.

– Chcesz odrzucić uprzejmość ofiarodawcy?

Szybko sprawdziłem co u Kinn'a, a gdy ujrzałem go zabawiającego gości, znów za jednym zamachem opróżniłem szkło. Whiskey smakowała naprawdę doskonale. Pomyślałem, że dwa drinki z pewnością mi nie zaszkodzą, bo przecież nie upijałem się tak łatwo. Odstawiłem puste naczynie na tacę i zwróciłem się do kelnera.

– Hej! Nie przynoś mi ich już więcej... I prześlij moje podziękowania temu, kto je przysyłał.

    Facet skinął w odpowiedzi głową i odszedł. Podążyłem za nim wzrokiem, po czym odwróciłem się i przeniosłem uwagę na Kinna. Zmniejszyłem dystans między nami, a następnie dla zabawy kilka razy go okrążyłem. Kinn najwidoczniej to zauważył, bo spoglądał w moją stronę, uśmiechając się z satysfakcją. Włożyłem trochę wysiłku w swoją pracę, bo inaczej mogliby mi nie zapłacić, a zbliżał się już prawie koniec miesiąca.

Nagle Kinn odsunął się od rozmówców i łagodnie wyszeptał:

– Jesteś głodny...?

W tym momencie poczułem, że kręci mi się w głowie. Wpatrywałem się w Kinna ze zmarszczonymi brwiami. Potrząsnąłem głową, żeby pozbyć się podwójnego obrazu.

– Czy wszystko w porządku...? – zaniepokoił się.

– Tak. Światło mnie oślepiło.

    Pomyślałem, że jedynym powodem, dla którego tak widziałem, było to, że światło z estrady zaświeciło mi prosto w oczy.

– Myślałem, że jesteś tak głodny, że mrużysz oczy. – wyjaśnił uśmiechnięty Kinn.

Doszedłem do siebie i nie miałem problemu z widzeniem, więc zwróciłem się do niego zirytowanym tonem.

– A jeśli byłbym głodny, to pozwoliłbyś mi jeść?

– Nie, poradziłbym ci, żebyś to powstrzymał.

    Gdy tylko się odwrócił, wymamrotałem bezgłośnie „skurwiel”, po czym wróciłem do patrolowania terenu. Ledwo zrobiłem krok, a zawroty głowy natychmiast wróciły. Tym razem nie byłem w stanie utrzymać prostej pozycji. Na szczęście stałem blisko stołu, którego użyłem, by się na nim wesprzeć. Dobrze, że nie upadłem na podłogę, więc nie zauważył tego nikt, oprócz Pete'a, który zmierzał w moją stronę.

    – Wszystko w porządku, człowieku? – przyjaciel podszedł, by mi pomóc.

– Nic mi nie jest. Trochę mi się kręci w głowie od tych wszystkich świateł.

Zawrót głowy przychodził i odchodził falami. W tej chwili znowu zniknął. Wiedziałem, że nie byłem pijany, bo czułem się inaczej niż wtedy, kiedy byłem na rauszu. Poza tym wypiłem przecież dwa drinki i daleko było mi do nietrzeźwości. A może złapałem jakąś chorobę?

– Chcesz usiąść? – zapytał Pete zmartwionym tonem.

– Nie, nie. Pójdę do łazienki. Możesz kryć mnie przed Kinnem? Zaraz wracam. – powiedziałem Pete'owi i szybko odszedłem.

    Nagły zawrót głowy zniknął, ale został zastąpiony czymś zupełnie innym. To było palące uczucie z wewnątrz, które sprawiało, że czułem się niekomfortowo. W jednej chwili spanikowałem. Szybko wszedłem do kabiny i zamknąłem za sobą drzwi. Usiadłem na desce klozetowej i próbowałem zapanować nad zalewającymi mnie dziwnymi doznaniami. Zawroty głowy zameldowały się z powrotem, powracając z dodatkowym towarzystwem. Było nim uczucie podniecenia i nieposkromionej tęsknoty za tym, żeby się uwolnić. Nie zdawałem sobie sprawy, jak to się stało, ale ze zdziwieniem spostrzegłem własną dłoń pocierającą krocze. Oddychałem ciężko i czułem nieznośne gorąco. Było mi nieswojo i bolało mnie całe ciało. Nagle w moim umyśle błysnęło wspomnienie tego, co stało się w łazience między mną i tamtą dziewczyną. Dziewczyną, z którą przeszedłem prawie całą drogę, by w decydującym momencie, zostać sam na sam z palącą żądzą.

    Jej obraz zbladł i nagle zastąpił go obraz Kinna. Zalały mnie żywe wspomnienia pocałunków, kiedy pijany leżałem pod nim, rozkoszując się cudownym uczuciem, które pozostawiały jego gorące usta. Wspomnienie sprawiło, że poczułem się tak dobrze, że nawet nie potrafiłbym tego opisać. Przygryzłem mocno wargę, starając się o nim nie myśleć. Moje ciało pokryte było potem i wyraźnie czułem, jak płonę. Nie mogłem się powstrzymać i całkowicie bez udziału mojej woli, sięgnąłem do zapięcia spodni. Planowałem po prostu sam sobie pomóc, by pozbyć się tego dręczącego uczucia, które wymazało we mnie wszystkie inne doznania. Chciałem się uwolnić i przestać czuć to bolące, targające mną napięcie. Ale nie zdążyłem zrealizować moich zamiarów, bo nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi mojej kabiny. Chciałem wyżyć się na intruzie, ale znów poczułem zawroty głowy, przez które pojawiły się też zaburzenia wzroku.

    – Ktokolwiek tam jest, niech wyjdzie!!!

– Myślę, że powinniśmy się po prostu włamać.

Głosy dwóch osób dudniły w tle, nie byłem jednak w stanie wyłapać sensu ich słów. Świat w mojej głowie nie przestawał wirować, a po chwili drzwi się otworzyły. Próbowałem się przeciwstawić, ale zostałem bezceremonialnie wywleczony na zewnątrz. Wyraźnie szwankował mi nie tylko wzrok, ale również moje postrzeganie było zaburzone i brakowało tu i tam kilku części. Nie miałem siły walczyć, bo cała moja energia i skupienie poświęcone były myśli o uwolnieniu się od palącej, wręcz zwierzęcej żądzy. Niejasno zorientowałem się, że wprowadzono mnie najpierw do windy, a później znalazłem się w jakimś pokoju. Potem rzucono mnie z impetem na łóżko i usłyszałem głosy, nie do końca rozumiejąc, o czym mówiły.

    – Szef pojawi się niedługo? Ten facet wygląda, jakby nie mógł się pohamować. Co mu daliście?

– Pierwszy drink to środki nasenne, a drugi coś o podobnym działaniu do Viagry... Był tak łatwy do oszukania, że aż wstyd. Jak tylko zobaczył alkohol, oczy zaczęły mu się świecić. Hahah.

– Dlaczego nie trzymałeś się tylko tabletek nasennych? W ten sposób wszystko poszłoby o wiele łatwiej.

– Hej! To nie ja! Szef chciał, żeby on też się dobrze bawił. Jeśli by tylko spał, to gdzie w tym przyjemność?

– To dlaczego nie porwałeś go, kiedy był przytomny i trzeźwy? Gwarantuję, że byłoby o wiele zabawniej.

    Zignorowałem głosy, zajęty powstrzymaniem poczucia mrowienia, które zdawałem się czuć w każdej komórce. Nie byłem w stanie oprzeć się temu, jak bardzo czułem się pobudzony. Sięgnąłem do zapięcia spodni, ale wielka dłoń zatrzymała mnie, nie pozwalając się ich pozbyć. Dlaczego powstrzymują mnie od dotykania własnego ciała??? To uczucie wzmagało się z sekundy na sekundę. To były tortury! Kurwa!!! Mój umysł nie był w stanie ogarnąć ani tego, co czułem, ani co robiłem. Straciłem kontrolę nad zmysłami. Pozostało tylko jedno ogromne, palące pożądanie.

    – Chwileczkę. Mój szef chce się z tobą zabawić.

    Zrozumiałem słowa, ale nie łapałem ich znaczenia, bo mój mózg był absolutnie pusty. Mimo tego instynkt podpowiadał mi, że znalazłem się w poważnym niebezpieczeństwie. Jaki szef? Jakiej zabawy? Czy byłem odurzony? Co się ze mną dzieje? I co mam teraz zrobić....? Nie wiem, ile czasu minęło i czy rzeczywiście zemdlałem, ale teraz znów kręciłem się na łóżku. Chwilę później krępujące mnie ręce zostały odsunięte i wtedy poczułem ciężar kogoś, kto znalazł się na mnie, wgniatając moje niespokojne ciało w materac. Próbowałem wyregulować wzrok tak, aby rozpoznać, kim jest ten człowiek, ale jedyne co widziałem to czarny smoking. W powietrzu uniósł się zapach drogich perfum. Był tak silny, że zmarszczyłem nos.

    Powoli otworzyłem oczy, ale nie wiedziałem, czy rzeczywiście widzę postać, która dręczyła mój umysł. Mężczyznę, którego w tej chwili pragnąłem najbardziej.

– Kinn czy to ty....? – spytałem miękko. – Auć!

Znajdująca się nade mną postać, wymierzyła mi tak silny policzek, że poczułem, jak moja twarz się odwróciła, a na jej powierzchni pojawił się ostry ból. Po chwili uczucie odrętwienia objęło całą głowę. Usłyszałem zimny, bezlitosny głos.

– Nigdy nie wymawiaj tego imienia, gdy jesteś ze mną! – próbowałem rozpoznać sens usłyszanego przed chwilą zdania…

    Jeśli..., jeśli nie jesteś Kinnem, to kim do cholery jesteś? 

W tym momencie nie byłem w stanie zrozumieć niczego więcej. Im mocniej bolało, tym bardziej reagowałem na mojego dręczyciela. Mrowiące pożądanie coraz silniej odpowiadało na odczuwany ból. Jak to się działo? Ból mnie podnieca?

– Ślady na twojej szyi... On je pewnie zrobił. Nie martw się. Usunę je.

    Poczułem dotyk nosa, który zatopił się w mojej szyi. Jego usta ssały i wgryzały się w nią tak intensywnie, że czułem wszędzie promieniujący ból. Ból, który odbijał się echem w moim udręczonym ciele, wzmacniając odczucie przyjemności. Czułem cierpienie i pozwalałem na to z taką łatwością. To było dokładnie to, co zrobił mi kiedyś Kinn.

    Kinn…. Przygryzłem mocno wargi i wygiąłem ciało w górę, czując rozkosz brutalnych pocałunków i ugryzień pozostawianych na mojej szyi. Nie było sposobu, żebym mógł oprzeć się napierającym ze wszystkich stron doznaniom.


– KINN –

       – Znalazłeś go? – zapytałem Pete'a ze złością. 

Prawdopodobnie wyglądałem w tej chwili na nieziemsko zirytowanego. Ci pieprzeni ochroniarze! Za każdym razem, gdy tylko opuszczaliśmy mury posiadłości, sprawiali masę problemów. Ten kretyn zniknął mi z pola widzenia już prawie pół godziny temu. Pete szybko podbiegł do mnie, wręczając mi czarną komórkę.

       – Nigdzie go nie ma, Khun Kinn. Nawet w palarni. To wszystko, co udało mi się znaleźć. Telefon leżał na podłodze w łazience.  Pete, Arm i Pol wyglądali na równie zmartwionych i zaniepokojonych jak ja. Ugh! Czemu ten idiota jest tak dobry w tworzeniu problemów? 

       Przecież w kółko cię ostrzegałem i przez cały czas starałem się mieć w zasięgu wzroku. I po co? W końcu i tak skończyło się na tym, że zniknąłeś. 

       Porsche zawsze potrafił przykuć moją uwagę, teraz także. Sprawiał, że byłem zły i czułem się, jakbym miał za chwilę oszaleć. Od strzelaniny, nieustannie się o niego martwiłem, tak jak wtedy, gdy bez zastanowienia wszedł na linię ognia. Istniało przecież ryzyko, że przyjaciele zmarłych lub rannych będą chcieli się na nim zemścić. Bałem się, że w końcu go zamordują. 

       A co on teraz robi? Nagle, tak po prostu sobie znika. 

       – Nie ma go tutaj, Khun Kinn.

    Kazałem wszystkim rozproszyć się po całym piętrze, by go poszukać. To, że znaleźli jego porzuconą komórkę, było naprawdę podejrzane. Miałem poczucie, jakbym zaczął tonąć. Wiedziałem, że stało się coś złego. Były tylko dwa powody, dla których mógł tak bez śladu zniknąć. Albo wpadł w zasadzkę i został porwany, albo Klan Minor zdecydował się go przekupić. Widziałem przecież, że zbliżył się ostatnio do Vegasa. Nie było w tym nawet nic dziwnego, ponieważ ktoś tak zręczny i zaradny jak on, wcześniej czy później musiał zwrócić na siebie uwagę konkurencji. Jednak najbardziej obawiałem się, że myśl o porwaniu, mogłaby okazać się faktem. 

       – Nagranie z kamer bezpieczeństwa z wejścia do holu jest gotowe, sir. – Pete podbiegł do mnie, wzywając do obejrzenia. 

Szybko poszedłem za nim.

– Wszystkie kamery zostały uszkodzone, Khun Kinn. Technik próbuje odzyskać pliki.

       Czułem się coraz bardziej niespokojny, ponieważ wszystko wskazywało na to, że moje pierwsze założenie staje się rzeczywistością. Dlaczego wszystkie kamery miałyby przestać działać akurat dzisiaj? Strapiony spojrzałem z niepokojem na Pete'a. A może właśnie ktoś próbuje pobić Porsche na śmierć? Ughhh!!!

       – Niech no zobaczę! 

    Ochroniarz Tankhuna, Arm, był specjalistą obsługującym system bezpieczeństwa naszej rezydencji. Przesunął się, aby spojrzeć na ekran komputera i zaczął coś pisać. Nie spieszył się z tym, podczas gdy ja niespokojnie rozglądałem się wokół, na zewnątrz zachowując neutralny wyraz twarzy. Uśmiechałem się nawet do mijających mnie gości, mimo że w mojej duszy szalał najprawdziwszy huragan pogmatwanych uczuć. Co prawda bankiet jeszcze się nie skończył, ale zamiast udzielać się towarzysko, zmuszony byłem go opuścić, by odnaleźć tego niesfornego faceta. 

    Jeśli zniknąłeś z imprezy wyłącznie po to, żeby zabawić się gdzieś na boku, wywołując jednocześnie ten chaos, to możesz być pewien, że zostaniesz surowo ukarany, Porsche!

       – Udało mi się odzyskać nagrania z dwóch kamer, Khun Kinn. – usłyszałem podekscytowany głos Arma. 

Kanały były albo zaciemnione, albo wyświetlały wyłącznie niewyraźne obrazy. Dotyczyło to wszystkich kamer znajdujących się na tym piętrze oraz w windzie. Spojrzałem na wyraźne nagrania.

– Przewiń o trzydzieści minut do tyłu – rozkazałem Armowi, który natychmiast nacisnął odtwarzanie. 

    Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że ujrzę cokolwiek przydatnego, ponieważ obrazy obejmowały wyłącznie to, co działo się wewnątrz hotelu. A Porsche został prawdopodobnie stąd wywleczony i w tej chwili znajduje się już zupełnie gdzie indziej. Kto wie, jak daleko udało im się dotrzeć. 

– Shit... Kurwa, co to jest? – Arm wpatrywał się w ekran w kompletnym szoku. 

    Byłem w równym stopniu zaskoczony. Obraz, który ukazał się moim oczom, przedstawiał ubranych na czarno facetów, wlokących za ramiona nieprzytomnego Porsche. Widać było, że udali się w kierunku wind. Przenieśliśmy wzrok na obraz z kamery zainstalowanej w jednej z nich i udało nam się zobaczyć, jak mężczyzna nacisnął przycisk ósmego piętra, a po chwili sceny, na których go z niej wyniesiono. Nie czekaliśmy na dalszy ciąg, tylko błyskawicznie udaliśmy się w kierunku windy, by jak najszybciej dotrzeć na odpowiednie piętro. Czułem się niesamowicie zdenerwowany i mogłem tylko mieć nadzieję, że Porsche nadal żyje. 

       – Khun Kinn, twój ojciec cię wzywa! – odwróciłem się, słysząc głos Big'a, który zmierzał w moim kierunku.

– Dokąd idziesz, Khun Kinn? – zapytał zdezorientowany ochroniarz.

Nie odpowiedziałem, skupiając się na numerach pięter wyświetlających się nad windą, podczas gdy nerwowo oczekiwałem, aż wreszcie ona do nas dotrze.

– Khun Korn pana wzywa, proszę pójść ze mną, sir. 

Big chwycił mnie za ramię, próbując pociągnąć z powrotem na bankiet.

– Puść mnie, Big!!! Dokądkolwiek chcesz pójść, mnie w to nie mieszaj. – wyrwałem rękę z jego uścisku. 

   Zdenerwowanie i niepokój o losy Porsche sprawiły, że wszystkie inne emocje zostały wyparte. Martwiłem się wyłącznie o to, co się z nim dzieje. Dla mnie liczył się w tej chwili tylko i wyłącznie on. Pragnąłem go za każdym razem, gdy ujrzałem jego sylwetkę. Pociągał mnie nie tylko jego wygląd, bo biorąc pod uwagę sposób, w jaki na mnie działał, podejrzewałem, że zaczynałem go lubić. Nawet ten jego zirytowany wyraz twarzy i nieustanne sprzeciwy nie wydawały mi się odpychające. 

– Khun Kinn!

Nie słuchałem już żadnych głosów. Razem z ochroniarzami ominąłem Biga i wszedłem do windy, szybko naciskając guzik ósmego piętra. Wszyscy wyglądali na tak samo martwiących się o ich przyjaciela, jak ja.

– Myślicie, że coś mu się stało? – Arm, nieustannie kręcił się w tę i z powrotem, nie mogąc spokojnie ustać w miejscu. 

    Pete powiedział mu, żeby przestał się wiercić, wskazując oczami w moim kierunku, co wydawało się zadziałać, bo nieco się uspokoił. Niecierpliwie obserwowałem zmieniające się cyfry, życząc sobie, żeby winda natychmiast znalazła się na ósmym. Gdy tylko drzwi się otworzyły, ujrzeliśmy ubranego na czarno mężczyznę, który na nasz widok biegiem rzucił się w stronę wyjścia awaryjnego. 

Wszyscy, łącznie ze mną, błyskawicznie rzucili się za nim w pogoń. Powoli to tajemnicze zdarzenie zaczynało się wyjaśniać. Pete i ja zatrzymaliśmy się przed jednym z pokoi hotelowych, którego drzwi okazały się szeroko otwarte. Obaj, bez wahania, weszliśmy do środka. 

       – Ughhh. 

    Po usłyszeniu znajomego głosu poczułem olbrzymią ulgę na myśl o tym, że jego właściciel wciąż żyje. Powoli, przechodząc obok łazienki, skierowałem się w głąb pokoju, aż moje stopy zatrzymały się w miejscu, z którego miałem widok na Porsche. W osłupieniu ujrzałem go rozłożonego na dużym łóżku. Nie miał na sobie nic poza czarnymi bokserkami. Całe jego ciało pokryte było siniakami, purpurowymi malinkami i śladami po miłosnych ukąszeniach. Szyja i klatka były dosłownie nimi usiane! Porsche wiercił się niespokojnie na łóżku, zupełnie jakby odczuwał ból. Przyjrzałem mu się uważniej i zmarszczyłem brwi, kiedy dotarł do mnie stan, w jakim się znajdował. 

       – Porsche! Co się z tobą dzieje...? – zapytałem w szoku.

Myślałem, że został pobity, ale to...

– Pom.... Pomóż mi. – dotarł do mnie jego ochrypły głos. 

Usiadłem na brzegu łóżka i sięgnąłem, by podciągnąć go do góry. Kontynuowałem oglądanie jego ciała. Dekoracje z ugryzień i malinek miał również na policzkach. Wpatrywałem się w niego w absolutnym szoku, nie mając pojęcia, co powinienem zrobić.

– K... Kinn, czy to ty... – przygryzł wargę, wydając z siebie jęk. 

– Tak! To ja. Kto ci to zrobił, Porsche?

Serce mi zamarło. Nigdy nie przypuszczałem, że kiedykolwiek zobaczę go w takim stanie.

– Ja... nie wiem. Odurzyli mnie... Nie pamiętam… Pomóż mi…

Jego usta drżały i sprawiał wrażenie, że każde słowo przychodziło mu z trudem, jakby coś w sobie powstrzymywał. Spojrzałem w dół w kierunku jego bokserek i zauważyłem nabrzmiałego członka, prężącego się pod materiałem, na którym wyraźnie widać było przesiąkniętą wilgocią plamę. 

       Nie mogłem uwierzyć!!! Ci faceci podali mu afrodyzjak!!!

       – Pete, wyjdź i poczekaj na zewnątrz – rozkazałem. 

Pete rzucił swojemu przyjacielowi spojrzenie, zanim zacisnął usta i zamknął za sobą drzwi.

– Co się z tobą stało? – zapytałem.

– Pomóż mi... Pomóż…

Położył głowę na moim ramieniu i miękko jęknął. Otwartymi ustami łapczywie nabierał powietrza, które przy każdym wydechu łaskotało moją szyję, wysyłając po całym ciele podniecające dreszcze. Maleńkie ukłucia przelatywały wzdłuż mojego kręgosłupa. 

– Zna… Znajdź mi kobietę lub… kogokolwiek. Dłużej… Nie wytrzymam.

    Podniósł głowę i spojrzał mi w twarz sennym spojrzeniem, wydając z siebie kolejny miękki, gardłowy jęk. Z całych sił starałem się powstrzymać narastające we mnie podniecenie, kiedy widziałem, z jakim pożądaniem spogląda wprost w moje oczy. 

– Gdzie mam ci tu znaleźć.... – Wziąłem głęboki oddech, próbując się uspokoić, po czym przygryzłem wargę, żeby powstrzymać jęk, który próbował mi się wyrwać. Położył ręce na mojej klatce piersiowej, delikatnie ją gładząc. Poczułem tak silny dreszcz, że powstrzymywany dźwięk o mało nie wyrwał mi się z gardła.

– Proszę. Proszę... Możesz mnie zabrać do salonu masażu... – jego wargi pieściły mi uszy, gdy szeptał do nich drżącym głosem, rozsyłając po moim ciele kolejne ciarki. Mocno zacisnąłem usta, chaotycznie myśląc, że jeszcze nigdy nie wydawał mi się aż tak pociągający. Efekty działania podanych mu, pobudzających tabletek musiały być nieziemsko silne.

– Dlaczego nie pomożesz sobie sam? Wyjdę i poczekam na zewnątrz. – podsunąłem niechętnie, z całej siły pragnąc przy nim zostać. 

       Pomimo tego, jak bardzo był pobudzony i jak bardzo napalony byłem w tej chwili ja, nie miałem zamiaru posiąść kogoś, kto tego nie chciał. Czułem, jak moje serce boleśnie tłucze się o żebra, a do płuc dociera coraz mniej powietrza. Zawsze korzystałem z okazji, żeby go dotknąć czy pocałować, ale nigdy, bez wyraźnego przyzwolenia, nie ośmieliłbym posunąć się dalej. Z wściekłością pomyślałem o skurwielach, którzy go do tego stanu doprowadzili, zamierzając w tak podły sposób wykorzystać. 

– Proszę... Już za późno. Nie mogę… Nie mogę już pomóc sobie sam… – usłyszałem jego udręczony głos, kiedy zawisł na mnie całym ciężarem ciała.

    Coraz trudniej było mi się oprzeć tej wielkiej pokusie, ciasno do mnie przylegającej i trzymającej swoje wargi na moim uchu… Tak bardzo tęskniłem za tym, żeby poczuć je na moich ustach… 

– Czego ode mnie oczekujesz...? Jesteśmy tu tylko ty i ja… Nie dotknę cię, zwłaszcza w takim stanie. Jesteś przecież… Mhm!

       Nie zdążyłem dokończyć zdania, kiedy poczułem rękę na szyi i Porsche przyciągnął moją twarz, aby mnie pocałować. Na sekundę skamieniałem, ponieważ nieoczekiwanie ziściło się moje pragnienie sprzed kilku chwil. A potem bez ociągania przyjąłem zaproszenie i objąłem jego wargi, z zapałem całując. Położyłem rękę na jego twarzy, by czule pieścić ją opuszkami palców i jednocześnie ssałem i delikatnie przygryzałem te czerwone, miękkie usta, delektując się ich cudownym smakiem. 

– Mmmm. 

       Jęki przyjemności, dobywające się z jego gardła jeszcze bardziej mnie pobudzały. Otworzył usta, żeby złapać oddech, a ja natychmiast skorzystałem z okazji, żeby wsunąć do nich mój język i spleść go z jego. Już po chwili badały się one nawzajem i żadna ze stron nie wycofywała się z tej podniecającej gry. Doświadczałem niesamowitej przyjemności, kiedy pozwalaliśmy sobie wzajemnie penetrować nasze usta, delektując się ich smakiem. Usłyszałem cichy jęk, kiedy delikatnie przygryzłem miękki język, a po chwili poczułem, jak Porsche drży w moich ramionach. Nie można było zaprzeczyć, że ten facet potrafił doskonale całować. Pocałunki trwały jeszcze jakiś czas, zanim z zadowoleniem oderwałem się od jego ust, by zbliżyć nos w stronę policzka i przesunąć po nim wargami. Prześlizgnąłem się w dół, subtelnymi pocałunkami zjeżdżając aż do szczęki. Lizałem ją, czując na języku upajający smak jego skóry, aż dotarłem do szyi, by przez chwile tam pofiglować. Uniosłem głowę w górę i poczułem ukłucie rozczarowania, widząc ślady zakrywające te, które sam mu na niej zostawiłem. Natychmiast obudziło się we mnie pragnienie, by przykryć obce znaki swoimi.

        Postanowiłem go naznaczyć, żeby nie było wątpliwości, że należy wyłącznie do mnie. Przyssałem się mocno do jego szyi, pokrywając ją krwistymi znakami i z zapałem wgryzałem się w gładką skórę, odciskając swoje piętno. Wściekłość na tego, który ośmielił się go dotknąć, sprawiła, że silnie ozdabiałem jego ciało malinkami i śladami zębów. Kontynuowałem mój podbój, aż do chwili, gdy usłyszałem syknięcie i poczułem miękkie uderzenia w plecy. Ułożyłem go wygodnie na łóżku. Nie musiałem używać siły, ponieważ ochoczo poddawał się każdemu gestowi z mojej strony, nie stawiając najmniejszego oporu. Wykorzystałem nową pozycję, by podbić kolejne miejsca na jego ciele. Pozostając w rejonach szyi i pozostawiając miłosny szlak, powoli zmierzałem w kierunku podbródka. Porsche prężył się z satysfakcją, czując na skórze mój język, dotrzymując mi kroku i wijąc się pod najlżejszym nawet dotykiem. To musiał być efekt działania silnego narkotyku, ponieważ jego ręce nie przestawały pieścić moich pleców przez marynarkę smokingu. 

       Czułem, jak gładzi moje mięśnie i przy każdej silniejszej pieszczocie, wbija w nie paznokcie. Odsunąłem się, by objąć gorącym spojrzeniem podnieconego mężczyznę, patrząc na jego nabrzmiałe usta, które łapczywie chwytały powietrze. Spoglądał na mnie zamglonym wzrokiem, krzywiąc się w reakcji na przerwanie pieszczot, na co odpowiedziałem nikczemnym uśmiechem, który objął całą moją twarz. Sięgnąłem do guzików koszuli…

       – Nie zrobię nic nikomu, kto nie da mi przyzwolenia.... – Powiedziałem, wpatrując się w leżącego pode mną, trawionego palącym pożądaniem, faceta. 

Mimo że absolutnie nie miałem ochoty w tym momencie przerywać, chciałem wyraźnej zgody. Nie miałem zamiaru robić niczego wbrew jego woli, nawet jeśli widać było, że był spragniony i tęsknił za zaspokojeniem.

– Wiem, ale nie mogę już tego znieść... – Porsche skręcał się z pożądania, nad którym nie był w stanie zapanować. Przyznaję, że widząc jego stan, byłem tak pobudzony, że praktycznie zapomniałem o tym, dlaczego się tu znajdował i kto był za to wszystko odpowiedzialny. Nie chciałem o tym myśleć.

– Jeśli chcesz, żebym to zrobił, to zrobię. Ale jeśli powiesz mi, żebym przestał, to nie posunę się już dalej. Twoja decyzja.

Mówiłem te słowa, równocześnie ściągając marynarkę i będąc pewnym odpowiedzi. Odrzuciłem ją na podłogę i rozpiąłem do końca guziki koszuli. 

– Mhm... Zrób... Po prostu zrób to. 

       Jęknął, sprawiając, że z uśmiechem pochyliłem się, aby namiętnie go pocałować. Nasze języki znów wzajemnie się pieściły, jednocześnie dając i biorąc przyjemność. Przesunąłem dłoń w stronę jego jędrnej klatki piersiowej i docierając do celu, mocno zacisnąłem opuszki palców na sterczących, ponętnych sutkach. Ten facet był tak seksowny, że samo patrzenie na zwijające się z rozkoszy ciało, doprowadzało mnie do szaleństwa. 

– Mmmm... Ughh. – nie hamował swoich jęków, dodając paliwa do mojego, płonącego pożądaniem, ciała. 

       Wygiął się w łuk, dysząc w wyniku zalewającego go pragnienia i ponaglając mnie do dalszych pieszczot. Przesunąłem twarz niżej, docierając do klatki piersiowej i krążyłem wokół jego sutków, dopóki nie usłyszałem, jak z ust wyrywa mu się moje imię. Zareagowałem natychmiast i silnie przyssałem się do różowego, nabrzmiałego sutka, wyrywając z jego gardła kolejny jęk rozkoszy. 

– Ah… Mmmm… Tak… – usłyszałem chrapliwy głos.

       Czułem, jak ciało pode mną reaguje na dotyk i przyjemność wzmaga się z każdą sekundą, posuwając go w kierunku ekstazy. Gdziekolwiek mój język, usta czy ręce nie docierały, on jęczał, drżał z przyjemności i wyginał się, by być jak najbliżej mnie. Przyciągał moją głowę do swojego podnieconego ciała, ponaglając do kolejnych pieszczot. Chciałem przyspieszyć, ponieważ nie mogłem się już doczekać, by zanurzyć się w jego gorącym ciele. Szybko odpiąłem pasek spodni, kontynuując całowanie pokrytego gęsią skórką, drżącego mężczyzny. Pocałunkami zszedłem w dół jego brzucha z zamiarem pozostawienia moich znaków na tym jędrnym sześciopaku, a po chwili odrywając usta, sięgnąłem do bokserek i jednym ruchem je ściągnąłem.

       Wbiłem zachłanny wzrok, podziwiając jego dumnie sterczącego członka, podczas gdy Porsche wypychał w górę biodra, bezgłośnie prosząc o dotyk. Wyciągnąłem rękę i objąłem tę nabrzmiałą męskość, a kiedy pochyliłem się, by znów całować jego twardy brzuch, poczułem, jak wczepia się w moje ramiona. Posuwistymi ruchami pieściłem pulsującego kutasa, czując, jak odpowiada na każde posunięcie, kręcąc biodrami i szaleńczo dysząc. Jego długość i obwód wypełniały moją dłoń, podczas gdy ja nadal naznaczałem sześciopak, wariując, gdy pod ustami napinały się jego mięśnie. Nie przestawałem posuwać go dłonią, czując, jak wbija paznokcie w moje ramiona i rzuca głową na poduszce. Słuchałem jego słodkich jęków i nakręcony patrzyłem na ogarniętego szaleńczą żądzą kochanka. 

       – Ja... Ja... Nie mogę… Ja już... – jęczał głośno, z całej siły orając paznokciami moje plecy. Uczucie bólu jeszcze bardziej mnie nakręcało, a dreszcze przelatywały falami po moim ciele. Wyprostowałem się i spojrzałem na tego podnieconego do granic faceta. Szybko pozbyłem się spodni i złapałem nasze członki w dłonie, by pieścić je w tym samym rytmie. Moje oczy skupione były całkowicie na nim. Czy on wie, jak bardzo podnieca mnie widok jego nagiej sylwetki i niekontrolowanych ruchów? 

– Ah... Mmm... Ja... Zaraz... Ja… Już…

Patrzyłem na oszalałego z pożądania faceta, który z krzykiem wytrysnął ciepłą spermą, mocząc nią moją rękę i swój brzuch. Był spocony, miał zaróżowione policzki i drżał na całym ciele… Był piękny…

       Dostosowałem pozycję, ponieważ mój własny, boleśnie stwardniały kutas czuł się ciężko, leżąc w mojej dłoni… Patrzyłem na wznoszącą się i opadającą klatkę piersiową oraz otwarte usta Porsche. Czy on wie, jaki jest seksowny i jak silnie na mnie działa? 

– Czy ten facet poszedł z tobą na całość? – wycedziłem. 

– N… Nie... Pre… Prezerwatywa… W kieszeni spodni…. – Porsche wskazał na skłębione na podłodze ubranie. 

Zmarszczyłem brwi i odpowiedziałem:

– Nie mogę użyć twojej. Będzie za ciasna.

Spojrzałem na twardą męskość Porsche. Jego penis był mniejszy od mojego, ale nadal ponadprzeciętny w porównaniu do tajskich mężczyzn. Sięgnąłem do kieszeni mojego smokingu, aby wyciągnąć prezerwatywę i rozerwać ją zębami.

– Nie wejdę w ciebie bez zabezpieczenia… Załóż mi ją… 

Zmarszczyłem brwi, słysząc jego komentarz.

       Nie mów mi, że chcesz mnie zerżnąć, Porsche!!!

       – Haha..... Przykro mi, ale nie możesz mnie wziąć. To ja zawsze jestem topem. – odparłem i szybko odwróciłem go, powodując, że z jego gardła wyrwał się głośny okrzyk. Błyskawicznie założyłem prezerwatywę. 

– Nie, nie tak... Uhmm... Pozwól mi... To zrobić... – jęknął.

       Złapałem go w pasie i podniosłem tak, by wylądował na czworakach, potem przesunąłem się, by znaleźć się z tyłu i użyłem kolan, aby rozłożyć mu nogi. Moje palce schodziły w dół, sunąc po kręgosłupie. Po dotarciu do celu stwierdziłem, że między jego pośladkami nie było żadnych śladów wilgoci, co wyraźnie wskazywało na to, że nikt go nie wziął. Poczułem ogromną ulgę, po czym delikatnie potarłem dwoma palcami jego dziurkę. Nagle spiął się, ale nie wyglądało na to, żeby jego ciało było w stanie oprzeć się pieszczotom.

– K… Kinn. N... Nie... Ach... – zaprotestował. 

       Było za późno… To on zainicjował zbliżenie i to on na nie na początku nalegał, ale teraz to ja nie mogłem pozwolić, aby taka okazja przeleciała mi koło nosa. Obie ręce Porsche zacisnęły się na prześcieradle, gdy pomalutku wsuwałem w niego palec. Już samym czubkiem dokładnie wyczułem, jak bardzo jest ciasny. Przygryzłem mocno wargę, zanim zastosowałem większy nacisk, wpychając palec głębiej.

       – Mmm... To już… Poczujesz się dobrze.... Nie bądź taki spięty... Porsche. – powiedziałem, po czym pochyliłem się, aby pocałować jego plecy.

Jedną ręką chwyciłem mocno jego talię i przesuwałem usta w górę, w kierunku ponętnej szyi. Przekręcił głowę na bok i jęknął, więc skorzystałem z okazji, aby zmienić pozycję tak, by dosięgać jego ust. Palcem wskazującym kontynuowałem podbój jego tyłka, poruszając się okrężnymi ruchami w otulającym go kanale, by rozluźnić mięśnie i rozszerzyć otwór. 

– Uh... Mmm – jęknął, zanim przejechałem mu językiem po wargach, po czym wsunąłem go do wnętrza ust, w których powitał mnie jego język.

       Powoli wsunąłem drugi palec, na co natychmiast się napiął.

– Ach... Kinn... To boli... Nie chcę... Kinn. – odsunął się od moich ust, by wydać z siebie jęk. 

       Słuchanie jak jęczy moje imię, sprawiło, że uśmiechnąłem się z satysfakcją. Zawsze, kiedy to robił, nieodmiennie podsycał moje palące pożądanie coraz bardziej i bardziej. 

       Ręką, którą go podtrzymywałem, sięgnąłem po jego, wciąż wyprostowanego i sztywnego, członka. Chwyciłem go i rytmicznie posuwałem, aby odwrócić uwagę od poruszających się w jego ciasnym tyłku palców. Chciałem, żeby zapomniał o bólu i pozwolił mi się rozszerzyć, by przygotować jego słodki tunel na mającą nadejść penetrację.

– Ach... Uch... – jęknął, zakopując głowę w poduszce, zagryzając ją w reakcji na intensywne doznania szalejące w całym jego ciele. Patrząc na niego, zacząłem tracić kontrolę. Szybko zabrałem palce, ponieważ pragnienie, by go posiąść, nie dało się już dłużej kontrolować. Było tak silne jak jeszcze nigdy dotąd. 

– N... Nie... Kinn... Nie... 

       Potrząsał głową, więc zagryzłem mocno wargi powoli pocierając główką mojego pulsującego penisa wokół jego wejścia, aby przygotować go na ból, który miał nadejść wraz z pierwszym pchnięciem. Sądząc po tym, jak wyglądał i jak bardzo się spinał, domyślałem się, że będę jego pierwszym. Wyprostowałem się, po czym splunąłem na mój członek i ręką rozprowadziłem ślinę, by go nawilżyć. Żałowałem, że nie mam żelu, aby sprawić, by leżący pode mną mężczyzna poczuł się tak komfortowo, jak to tylko było możliwe. Niestety ślina będzie musiała wystarczyć. Wiedziałem, jak trudny i bolesny będzie dla niego ten pierwszy raz. Porsche najprawdopodobniej będzie zszokowany intensywnością bólu, ale nie mogłem się już powstrzymać. Powoli zacząłem się w niego wsuwać. 

– Uchhhh... To boli! – Zacisnął pięści i uderzył nimi w łóżko. 

Poczułem, że nie będzie łatwo wsunąć się w jego tyłek.

       – Nie napinaj się... Po prostu się rozluźnij... Zrobię to powoli. – Podniosłem rękę, którą go obejmowałem i delikatnie masowałem jędrne pośladki. Pomalutku, przez kolejnych kilka minut, wsuwałem w niego swoją męskość. 

– Nie chcę już tego robić... Boli... To boli…

– Porsche... Nie napinaj się tak. Spróbuj się odrobinę rozluźnić, nie będzie cię tak bolało, wszedłem zaledwie samym czubkiem. Sprawisz, że spuszczę się zbyt szybko...

       Chwyciłem spazmatycznie powietrze, czując na całym ciele rozkoszne dreszcze. Wsunąłem dopiero główkę, a przyjemność już była nieziemsko przytłaczająca. Chciałem po prostu rzucić się na niego całym ciałem i wbić w jego tyłek pełną długość, ale wiedziałem, że nie wolno mi tego zrobić. Nieludzkim wysiłkiem starałem się przygasić szalejące we mnie płomienie żądzy, która nieubłaganie pchała mnie do przodu. Znów splunąłem na swoją męskość, żeby łatwiej było mi ją wsunąć i tym razem pchnąłem mocniej, by znaleźć się w środku.

– Uhhhh... To boli... Nie mogę sobie z tym poradzić...

              Zatrzymałem się, pozwalając mu przyzwyczaić się do wypełniającego jego otwór penisa. Pochyliłem się, by pocałować go w policzek, gdy odwrócił twarz na bok, aby poradzić sobie z napierającą na niego męskością.

– Nie napinaj się, dobrze? Żeby cię nie bolało. – szepnąłem mu miękko do ucha, po czym złożyłem na nim pocałunek. Po chwili mocno się szarpnął, gdy wbiłem się w niego na całą długość. 

– Fuck!... Kinn!!! – zacisnął pięść i mocno uderzył nią w łóżko, zanim sięgnął ustami, by mnie pocałować i z całej siły zacisnąć zęby na mojej wardze. Poczułem ostry ból, a po nim, przebiegający po moim ciele, dreszcz pożądania. Podobało mi się to... Jego agresywny pocałunek sprawił, że odrobinę wycofałem biodra, by na powrót wbić się w jego wnętrze. Czułem się tak cudownie. Był ekspertem w nakręcaniu mnie!

– Jesteś ciasny jak cholera... Boli… Mmmmm – jęknąłem, odrywając zranione usta od pocałunku.

Ahhhh...

       Był tak ciasny i ciepły w środku. Przyjemność była większa, niż potrafiłem wytrzymać, więc chcąc dać ujście intensywnym, zalewającym mnie doznaniom, mamrotałem cokolwiek, nie potrafiąc milczeć. 

– Ach... Mmmm... Porsche... To jest tak kurewsko dobre… Porsche... Ach... Porsche – jęczałem gardłowo, wijąc się i czując wszechogarniającą ekstazę.

      Doświadczałem olbrzymiej satysfakcji, podczas gdy jego ciało tak ciasno obejmowało mojego członka, że chciałem na zawsze zatrzymać to uczucie, życząc sobie, żeby ta noc nigdy nie przeminęła. Zwróciłem oczy na tatuaże znajdujące się na jego lewym ramieniu i poczułem ukłucie bolesnej żądzy, która sprawiła, że zacząłem szaleńczo wsuwać i wysuwać się z jego dziurki. Ten facet podniecał mnie do obłędu! Nawet nie rozumiałem, dlaczego tak się dzieje, bo przecież normalnie pociągali mnie mężczyźni o jasnej karnacji, z gładką, pozbawioną tatuaży skórą. Ale dziary na jego ciele sprawiały, że Porsche wydawał mi się jeszcze bardziej seksowny... Kurwa!!! On tak umiejętnie wzmagał moje pożądanie i równocześnie tęsknotę za spełnieniem. 

       Odgłosy naszych uderzających o siebie ciał były tak samo głośne, jak jęki wydobywające się z naszych gardeł. W podnieceniu słuchałem jego tonów, z satysfakcją dostrzegając, że był już bardziej zrelaksowany niż wcześniej. 

– Aaaach... Ki... Kinn. To boli...

Przygryzł mocno wargę i odwrócił głowę, by spojrzeć mi w twarz pełnymi emocji oczami. 

       Czy on nie wie, jak bardzo mnie kręci? 

       Wszystko w tym mężczyźnie wywoływało we mnie intensywne emocje. Pchnąłem jeszcze mocniej, głębiej i szybciej. Nie czułem zmęczenia, podniecenie dodawało mi nieludzkich sił. Moje ręce głaskały jego plecy i ramiona, a szczególnie miejsce, w którym znajdował się tatuaż.

– Ahh.

       Wbijałem się mocno w jego ciasny tyłek, utrzymując szaleńcze tempo. Podtrzymywałem go w pasie, aby był podparty kolanami. Musiałem go trzymać, aby nie upadał do przodu, kiedy z impetem go penetrowałem.

– Czy ty… Ach… Jesteś blisko? Ach... Porsche… – zapytałem go, ponieważ mogłem poczuć jego zaciskający się na moim członku kanał. Jeszcze bardziej zwiększyłem prędkość i siłę moich pchnięć, ponieważ dokładnie czułem, że obaj jesteśmy już bliscy końca. 

– Ach Kinn… Tak… Blisko… Oooch… Kinn!! – jęczał. 

Samolubnie zwiększyłem tempo, serwując mu szaleńczą jazdę, którą tak bardzo lubiłem, powodując, że dyszał, poruszając się do tyłu i przodu z impetem moich pchnięć. Urywane jęki, które z siebie wydawał, były tak niewyraźne, że prawie nie rozumiałem, co mówił.

– Mmmmm.... Porsche… Ciasno... Jesteś taki… Kurewsko ciasny... Cudowny…

       Kontynuowałem uderzanie w jego kanał, skupiając się na konkretnym punkcie. Za każdym razem, kiedy precyzyjnie w niego trafiałem, Porsche szarpał się i wydawał z siebie głośne jęki. Każde mocne pchnięcie, zakończone trafieniem w czuły punkt, powodowało u niego tak silne konwulsje, że było to wręcz przerażające. Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby ktoś tak intensywnie przeżywał ekstazę. 

– Uh... Ahhhh.

       Po chwili poczułem, jak jego ciało napięło się, po czym Porsche z krzykiem przeżył swój kolejny orgazm. Nie musiałem nawet dodatkowo stymulować penisa, doszedł wyłącznie dzięki penetracji. Patrząc, jak jego ciało wstrząsane jest silnym orgazmem, kontynuowałem szaleńcze tempo moich mocnych pchnięć, by prawie natychmiast poczuć nadchodzące zakończenie. 

– Ahh... Sss... 

       Jeszcze kilka razy wszedłem do środka na całą długość i znieruchomiałem, czując, jak zostałem wciągnięty w wir wstrząsającego mną orgazmu. Moje ciało niekontrolowanie drżało, a w głębi czułem pulsowanie. Pozostałem w nim, delektując się rozkoszą i doznając przyjemności, gdy tak ciasno mnie obejmował. Ekstaza była tak silna, że ledwo mogłem znieść napierające na mnie gigantyczne fale doznań... 

       Po chwili wysunąłem się z jego tyłka, zdjąłem zużytą prezerwatywę, wyrzuciłem ją, po czym założyłem nową. Przewróciłem go na plecy, zanim pochyliłem się, żeby go pocałować. Jego ciało pozostało nieruchome, podczas gdy on odwrócił głowę, by wyszeptać: 

– Pozwól mi… Odejść...

– Jeszcze nie skończyłeś. Spójrz na swojego penisa, znów jest twardy jak skała. Sięgnąłem, aby chwycić jego nabrzmiałą męskość, na co zareagował drżeniem. Wyraźnie widziałem, że mój dotyk sprawiał mu przyjemność. 

       Zignorowałem więc jego poprzedni protest i całkowicie odsunąłem na bok powód, dla którego był dzisiaj w stanie przeżywać tak silne doznania. Właściwie to chciałem podziękować draniowi, który go odurzył. Co to była za pigułka? Jej efekty były tak kurewsko silne! Wygląda na to, że spędzę tu całą noc, pomyślałem, patrząc na podnieconego Porsche. Tego nie da się skończyć w jednej czy dwóch rundach. 

       W końcu udało mi się ciebie posmakować, Porsche. Jesteś nawet lepszy niż się spodziewałem...



Tłumacz: Juli.Ann

Korekta: Baka


Poprzedni 👈             👉 Następny 




Komentarze

Popularne posty