KP – Rozdział 16 [18+]

 



Rany [18+]


– Porsche –

    – Ahh..Yyyy... – odgłos jęków wypełniał cały pokój hotelowy.

Dyszałem z wyczerpania. Czułem, że moje ciało rozpada się na kawałki za każdym razem, kiedy Kinn wsuwał się we mnie gorącym członkiem. Obrazy w mojej głowie były zamazane i nie byłem w stanie złapać wyraźnej myśli. Zamierzałem stawić opór, ponieważ chciałem, żeby to wszystko wreszcie się skończyło. I mimo tego, że nie mogłem już znieść tego bólu, a co gorsza palącego wstydu, to jednak moje ciało ochoczo reagowało na każde silne pchnięcie, delektując się bezwstydną rozkoszą.

– Aaaa... Ssss...

    Dlaczego się zaciska… Im bardziej się staram... w ten sposób... Oh...

    Moje chaotyczne myśli nakładały się na siebie, podczas gdy ciało z zachwytem wychodziło naprzeciw każdemu ruchowi jego bioder. Rzucałem głową na poduszce, a twarz ozdabiały mi płonące rumieńce. Mrowienie, które czułem, było nie do opisania i wzrastało wraz ze słowami, które Kinn nieustannie w podnieceniu wypowiadał. Jego pieszczący skórę oddech, utrzymywał gęsią skórkę na całym moim ciele. Z wysoko uniesionymi nogami leżałem na plecach, dając mu swobodny dostęp do mojego tyłka. W tej pozycji ciało stawiało mniejszy opór i gdy jego twardy penis z impetem wbijał się w mój ciasny kanał, ból był o wiele mniej dotkliwy.

    Przyznam, że nie bolało tak bardzo, jak za pierwszym razem, ale uczucie to zostało zastąpione drętwieniem, po którym sporadycznie odczuwałem nieznośne pieczenie.

– Auuu....... Kinn... To boli... Auu!

    Nie wiem, ile razy już to powtarzałem, ale moje słowa niczego nie zmieniały, ponieważ Kinn kontynuował rytmiczne posuwanie mnie swoim gorącym kutasem. Po chwili pochylił się, by namiętnie mnie pocałować, na co również zareagowałem pocałunkami. Nasze języki splotły się ze sobą, a jego ciepły i przyjemny zapach sprawił, że poczułem się zrelaksowany i to do tego stopnia, że na krótką chwilę byłem nawet w stanie zapomnieć o bólu.

– Aaach…Mmmm...... Mmmm.

    Jęki, których nie powstrzymywaliśmy, rozbrzmiewały w całym pokoju. Kinn powoli wysunął się, by dopasować pozycję, po czym natychmiast przyspieszył. Mój pierwszy raz z nim, pierwszy z jakimkolwiek mężczyzną, sprawiał mi nieoczekiwanie ogromną przyjemność. Nigdy wcześniej, uprawiając seks z kobietami, nie czułem tak olbrzymiej satysfakcji. Nawet ból, który momentami tak silnie odczuwałem, nie był w stanie przyćmić rozkoszy. Powoli zaczęła mi wracać świadomość, bo najwyraźniej działanie narkotyków zdążyło osłabnąć.

    Kiedy zdałem sobie sprawę z tego co robię, natychmiast zacząłem odczuwać obrzydzenie do samego siebie… Właśnie uprawiałem seks z mężczyzną! Pozwoliłem mu na to, żeby mnie brał raz za razem, podczas gdy ja prężyłem się pod nim, jęcząc z rozkoszy. Powinienem był kontrolować swoje emocje i teraz kiedy efekty odurzenia już prawie zniknęły, przerwać ten maraton. Ale absolutnie nie byłem w stanie zrezygnować z szalejącego we mnie huraganu rozkosznych odczuć.

– De… Delikatniej… Boli mnie brzuch. – jęknąłem, podczas gdy on bez opamiętania, nieustannie wbijał się w moje ciało.

    Poruszał się z taką siłą i impetem, że przesuwałem się do tyłu i do przodu, ocierając plecami o pościel. Energia nie opuszczała go przez całą noc. Nie wiem jak długo trzymał to wszystko w sobie albo co, kurwa, było z nim nie tak? Wyglądał tak, jakby szaleńczo pragnął jednego orgazmu za drugim, bo od bardzo dawna nie uprawiał seksu. Jego usta również nie próżnowały, z zapamiętaniem liżąc, gryząc i ssąc moją skórę. Sięgnąłem do wezgłowia łóżka i mocno się przytrzymałem, żeby w wyniku silnych pchnięć, uniknąć uderzania głową o twarde drewno. Drugą rękę mocno wczepiłem w jego ramię i za każdym razem, kiedy trafił w ten punkt, który dostarczał mi nieopisanej rozkoszy, z całej siły wbijałem mu paznokcie w skórę. Wydawało się, że go to cholernie podkręca, ponieważ wpychał się we mnie jeszcze mocniej i szybciej.

– Sss.... Ah.... Uh. – Próbowałem powstrzymać moje żenujące jęki, ale było to coraz trudniejsze.

    Kinn z widocznym zachwytem przejeżdżał językiem po moich tatuażach.

    – Kinn… Nie tak mocno… Ude… Uderzyłem się w głowę… – zacisnąłem mocno oczy, wiedząc, że na mojej twarzy maluje się niczym niezmącona przyjemność, którą odczuwałem każdą komórką mojego ciała.

    Na moje słowa Kinn zaśmiał się miękko, po czym zwolnił i podniósł mnie z łóżka, zmieniając pozycję. W jednej chwili znaleźliśmy się w pozycji siedzącej, a on wciąż był we mnie. Czułem, że opadam z sił, znajdując się prawie na granicy utraty przytomności. Pozwalałem mu robić ze sobą wszystko, co mu się podobało, łącznie z wypróbowaniem każdej pozycji, na jaką miał ochotę. Siedziałem mu teraz na kolanach z obiema nogami owiniętymi wokół talii. Zwężonymi oczami pożądliwie popatrzył mi w twarz, po czym uśmiechnął się i przyssał do mojej pokrytej krwawymi śladami szyi. Jednocześnie poczułem zaciskające się na pośladkach ręce, którymi unosił w górę moje biodra nabijając na swojego sztywnego penisa. Wszystko we mnie niekontrolowanie drżało. Objąłem go rękami za szyję i wtuliłem w nią głowę.

– Aaaaach…taaak….

Czując gigantyczną przyjemność wymieszaną z pulsującym bólem, uniosłem lekko głowę i ugryzłem go w ramię.

– Sss..... Lubię to... Aaaach… Taaak… – wyjęczał.

    Uświadomiłem sobie, że moje ciało wcale nie próżnowało, unosząc się w górę i opadając w dół, wychodząc naprzeciw twardemu penisowi. Kinn delikatnie przejechał dłońmi po mojej skórze, a ja czując niesamowitą przyjemność, zagryzałem wargi, próbując powstrzymać kolejne jęki. Byłem jednym wielkim kłębowiskiem cudownych emocji, podsycanych bólem, który zdawał się mnie jeszcze bardziej podniecać.

– Aaach… Mmm…

– Tak dobrze……. Jesteś taki ciasny……. Tak cholernie ciasny, że aż mnie boli…... Aach.... – Kinn jęczał z zachwytem.

Mój umysł wzbraniał się przed robieniem tych wszystkich brudnych rzeczy, ale słysząc reakcje Kinna odpowiedziałem narzuceniem jeszcze szybszego rytmu.

– Mo... Mocniej... Uuuch… – docierały do mnie jego głośne jęki.

    Moje ciało odpowiedziało na jego prośbę. Czułem się tak cholernie dobrze. Ten mężczyzna wywoływał we mnie dziwne, nieznane mi uczucia. To było tak, jakby cały mój świat wypełniał się jedną niepohamowaną przyjemnością, usuwając wszystko inne. Z doświadczeniem trafiał wciąż w to miejsce wewnątrz mnie, które za każdym razem potęgowało rozkosz.

– Oochh…… Jesteś pewien, że to twój pierwszy raz…...? To jest tak kurewsko dobre! – powiedział żartobliwie Kinn. Usłyszałem jego jęk, a potem pochylił się do przodu i ugryzł mocno moją klatkę. – Uhh..... Skończę jeszcze szybciej… Aaaach… – Ruchy Kinna były tak silne, że znów musiałem mocno go objąć.

– Auuuaaa.... Kiiiinnn... Nie… nie mogę tego znieść! Przestań, kurwa, gryźć! – wykrzyczałem w momencie, kiedy jego zęby zacisnęły się na moim sutku.

    Cholerny skurwiel!!! Sprawiał, że w każdej części mojego ciała równocześnie czułem ból i zalewające mnie fale rozkoszy. Powinienem zbluzgać go, czując na ciele kolejną serię ugryzień, a zamiast tego wiłem się jak bezwstydnik.

– Aaaaa..... Nie mogę już...... Ahh...... Mmmm. – Kinn jęknął głośno z satysfakcji, zanim ponownie położył mnie na plecach. Nie czekał, aż będę miał szansę krzyczeć na niego za sprawienie mi bólu. Kontynuował silne pchnięcia, rozsyłając dreszcze rozkoszy po całym moim ciele. Poczułem, jak moja głowa znowu uderza o wezgłowie łóżka. Cholera!

– Aaaach… Ahh… Fuck… Mmm – jęczałem, kiedy precyzyjnie trafiał w najbardziej wrażliwy punkt.

    Nadal mocno wbijał się pomiędzy moje pośladki, nie dając mi nawet chwili na złapanie oddechu. Mój umysł opustoszał, podczas gdy ciało zalewane było przez narastające fale gigantycznej przyjemności. Krzyczałem, niepohamowanie drżąc, podczas gdy po raz kolejny tryskałem ciepłą spermą, z trudem chwytając powietrze. Kinn pchnął mocno jeszcze kilka razy, po czym zadrżał targany silnym orgazmem. Poczułem, jak jego pulsujący penis wreszcie się ze mnie wysuwa. Powieki tak nieziemsko mi ciążyły, że nie byłem w stanie utrzymać ich otwartych. Bolało mnie całe ciało. Ale to uczucie nie było nawet porównywalne z poczuciem winy i wstydu, które sprawiały, że chciałem po prostu zemdleć, żeby nie musieć patrzeć mu w twarz. Nie wiedziałem, jak obrzydliwie będę czuł się po przebudzeniu, ale byłem zbyt wyczerpany, żeby stawić czoła czemukolwiek.

– Ufff...... Jestem tak zmęczony, że mógłbym po prostu zemdleć... Tak naprawdę to dobrze, że skończyły się prezerwatywy, bo z pewnością bym ci jeszcze nie odpuścił.

    Poczułem jego ciepły oddech muskający moje czoło, zanim zwinąłem się w kłębek i naciągnąłem na siebie kołdrę. Miałem nadzieję, że wszystko, co wydarzyło się dziś wieczorem, okaże się nieprawdą. Chciałem, żeby był to tylko koszmarny sen, z którego mógłbym się obudzić.

–…

– Podstawiłeś już samochód, prawda Pete? Jeśli ojciec nic nie powiedział, to dobrze. Nie zapomnij o tym, czego kazałem ci się dowiedzieć..... Potrzebuję informacji...

    Poderwałem się lekko na łóżku, słysząc dobiegający z oddali głos. Od stóp do głów czułem nieznośnie pulsujący ból. Zacisnąłem zęby, próbując przypomnieć sobie wydarzenia ostatniej nocy. Ale zanim jeszcze zalały mnie wspomnienia, uchyliłem oczy i ujrzałem znajomą twarz…

    Prawie natychmiast w mojej głowie zaczęły wyświetlać się nocne przeżycia. Czułem się tak, jakbym klatka po klatce, oglądał porno z udziałem dwóch nieziemsko napalonych na siebie facetów. Moja pamięć bezlitośnie podsuwała mi obrazy, a widząc je czułem się oszołomiony i zszokowany. Jedyne, o czym byłem w stanie myśleć, to wymazanie ostatniej nocy z mojego życiorysu. Marzyłem, żeby o wszystkim zapomnieć, ale pamiętałem o każdym, nawet najdrobniejszym, szczególe.

    – Jeśli nadal będziesz patrzył na mnie w ten sposób, to przygotuj się na kolejne rundy.

    Kinn wstał z łóżka, aby przejść na balkon i zapalić papierosa, wypuszczając pióropusz dymu. Miał na sobie biały, hotelowy szlafrok. Mogłem zobaczyć, jak części jego ciała się spod niego wysuwają. Skórę miał pokrytą siniakami i śladami ugryzień, co na nowo przywołało obrazy ostrego seksu, w którym brałem czynny udział. Moje ciało niczym się nie różniło. Ja również byłem ubrany w szlafrok i dokładnie tak jak on, usiany widocznymi śladami po erotycznych ekscesach.

– Moje papierosy... – powiedziałem zgrzytliwym głosem, widząc, że Kinn dobrał się do paczki, znajdującej się w kieszeni moich spodni.

Podniosłem się i oparłem o wezgłowie łóżka.

– Pozwoliłem się poczęstować, bo nie zabrałem własnych. – Powiedział, po czym wyjrzał na zewnątrz.

    To był pierwszy raz, kiedy widziałem go palącego. Obserwowałem każdy jego ruch i nagle poczułem w piersi dziwne drżenie, więc szybko odwróciłem wzrok. Spojrzałem w dół oceniając stan, w jakim się znajdowałem i wydałem z siebie długie westchnienie. Zażenowanie, wstyd i złość napłynęły do mnie w tym samym czasie. Nie wiedziałem, kogo powinienem za to wszystko winić, ale największą wściekłość czułem na siebie, że dałem mu przyzwolenie na te wyczyny. Kinn wykorzystał okazję, dodatkowo naznaczając mnie malinkami, siniakami i śladami po ugryzieniach, zupełnie, jakby chciał odcisnąć na mnie swoje piętno. Pomyślałem, że najbardziej powinienem być teraz wściekły na mężczyznę, który mnie odurzył.

    Nie pozwól mi nigdy dowiedzieć się kim jesteś, skurwysynu! Będę na ciebie polował!

– Co możesz sobie przypomnieć...? – Kinn odwrócił się, by pytająco na mnie spojrzeć.

– ....

Wciąż patrzyłem w dół, nie będąc pewien, o co pyta. Jeśli pytał o ostatnią noc, to pamiętałem wszystko zbyt wyraźnie i czułem się tym kompletnie zdegustowany.

– Miałem na myśli czy pamiętasz kto to był? – dodał szybko Kinn, widząc, jak w niemej reakcji zaciskam pięści na pościeli.

– Nie... – odpowiedziałem zachrypniętym głosem.

Czułem, że moje gardło jest wyschnięte na wiór. Kinn podszedł do lodówki i nalał mi szklankę wody.

– ...

Sięgnąłem po nią, unikając spojrzenia mu w oczy. Patrzenie na niego przywoływało obrazy minionej nocy, których nie chciałem w tej chwili widzieć.

– Heh, myślałem, że jak się obudzisz, wpadniesz w szał i spróbujesz skopać mi tyłek. – powiedział Kinn ciepło się uśmiechając.

    Nie wiedziałem, jak poradzić sobie z emocjami. Nie miałem pojęcia jak się zachować. Bo przecież wina nie leżała po jego stronie. Ja na to pozwoliłem, nawet kiedy wróciła mi świadomość nie wzbraniałem się. Chciałem tego.

– ......

– Czy możesz mi powiedzieć, co się stało? Wszystko, co pamiętasz....

Kinn usiadł obok mnie na brzegu łóżka. Szybko wycofałem się, mimo że całe moje ciało natychmiast zareagowało bólem.

– ...Ktoś przesłał mi przez kelnera dwa drinki… A kiedy dziwnie się po nich poczułem, wyszedłem do łazienki. Po tym nie pamiętam nic. Następnie, kiedy wróciła mi świadomość, ujrzałem kogoś, kto próbował…. mnie zgwałcić. Ale....... Nie wiem... Nie widziałem wyraźnie twarzy.

    Powiedziałem mu wszystko, co mogłem sobie przypomnieć. Dotyk tej osoby był o wiele bardziej brutalny niż dotyk Kinna. Ten kto mnie odurzył zadał mi bolesne obrażenia, zmusił do zrobienia wielu rzeczy i mimo tego, że się przed nimi wzbraniałem, moje ciało reagowało na wszystko, co robił. Czułem się w tamtym momencie okropnie...... Zupełnie inaczej niż kiedy dotykał mnie Kinn... Kiedy on...

– Jak wyglądał? – zapytał Kinn zestresowanym głosem.

Wszystko, co mogłem zrobić, to tylko potrząsnąć głową. Mdłe uczucie wracało, sprawiając, że chwyciłem się za brzuch, czując niespodziewany ból.

– Wszystko w porządku? – zapytał łagodnym tonem i wyciągnął do mnie rękę. Szybko się wycofałem i zmusiłem do zejścia z łóżka.

    – Porsche!

Gdy tylko moje stopy dotknęły zimnej podłogi, poczułem silne drżenie nóg. Byłem tak słaby, jak jeszcze nigdy dotąd. Chwilę później ugięły się pode mną kolana i w jednej chwili upadłem na podłogę czując nieznośnie ostry ból.

– Nie... – Powiedziałem, gestem ręki zatrzymując spieszącego mi na pomoc Kinna.

– Dlaczego tak bardzo krwawisz?

Dotarł do mnie jego zestresowany głos, podczas gdy ze zgrozą patrzył na łóżko. Podniosłem głowę, aby również spojrzeć.

– .....

Zacisnąłem zęby. To był naprawdę przerażający widok. Biała hotelowa pościel była pokryta świeżą warstwą krwi. Spojrzałem na tył szlafroka i tam również ujrzałem czerwone ślady.

– W nocy było odrobinę krwi, ale dlaczego tak bardzo krwawisz teraz? – zastanawiał się Kinn.

Odwróciłem się i spojrzałem na niego z boku, zanim ponownie spróbowałem się podnieść. Znów chciał mi pomóc, ale zdecydowanie go odepchnąłem.

– .....

– Jesteś niezły. – powiedział z uśmiechem z rękami podpartymi w talii, obserwując, jak opieram się na czym popadnie, konsekwentnie zmierzając w stronę łazienki.

    Między pośladkami czułem ciepłą wilgoć, a w nosie metaliczny zapach krwi… Gdy tylko dotarłem do łazienki, szybko zamknąłem za sobą drzwi. Czułem mdłości i skręcało mnie w żołądku. Zalała mnie fala słabości, sprawiając, że nie mogłem już dłużej utrzymać się na nogach. Nigdy nie spodziewałem się, że będę tak bezsilny. Powoli usiadłem na podłodze, w rozczarowaniu opierając głowę na rękach. Spojrzałem w kierunku otwartego kosza na śmieci i ujrzałem wiele zużytych, pokrytych plamkami krwi, prezerwatyw. Nie chciałem liczyć, ile ich było, bo wiedziałem, że ostatniej nocy dobrowolnie brałem udział w kolejnych rundach. Myślenie o tym sprawiało, że czułem ból, złość i nienawiść, zwłaszcza do Kinna. Ale siebie nienawidziłem jeszcze bardziej. Nienawidziłem, ponieważ pozwoliłem na to wszystko, nienawidziłem tego, że reagowałem na moje pragnienie. Nienawidziłem tego, że nieodmiennie moje życie konfrontowało mnie z gównianymi sytuacjami. Wiodłem cholernie deprymujący żywot. Moi rodzice nie żyli, musiałem męczyć się studiując i równocześnie pracując, by utrzymać brata. A teraz przyszło mi stawić czoła również temu. Seks z facetem! Kurwa! Jeśli nie było nic dobrego w moim życiu, to po co mam, do cholery, w ogóle dalej żyć?! Dlaczego miałbym chcieć je kontynuować, borykając się wyłącznie z jego negatywnymi stronami. Szczęście było w moim życiu niemal nigdy niespotykanym gościem.

    – Hej... Pospiesz się i wyjdź. Mam zamiar zabrać cię do lekarza. – Kinn zapukał do drzwi.

    Szczelnie zakryłem rękami uszy, nie chcąc nawet słyszeć jego głosu. Poczułem się jeszcze bardziej przygnębiony. Nienawidziłem swojego ciała, nienawidziłem go tak bardzo, że chciałem chwycić za nóż lub inny ostry przedmiot, żeby zakończyć wreszcie moją gównianą egzystencję. Poza mną nie było pod ręką nikogo, kogo mogłem winić za to, co się stało, ponieważ nie miałem pojęcia, kim był ten skurwiel, który napoił mnie afrodyzjakiem.

    Powoli, z wielkim wysiłkiem udało mi się rozebrać i moim oczom ukazało się pokryte czerwonymi śladami i siniakami ciało. Stanąłem pod prysznicem, próbując zmyć z siebie wszystko, czym czułem się zbrukany. Szorowałem się tak mocno, jak tylko mogłem, dodając jeszcze więcej bólu mojemu udręczonemu ciału. Chciałem pozbyć się wszystkich śladów, które przypominały mi o tym, co się stało. Sięgnąłem za siebie i dotykając delikatnie, opuszkami palców, miejsca pomiędzy pośladkami, poczułem ostry, piekący ból. Był tak intensywny, że w obawie przed kolejnym upadkiem, musiałem oprzeć się o ścianę łazienki. Wziąłem głęboki oddech i zacząłem myć swoje pokryte plamkami krwi ciało. Byłem jednym wielkim kłębowiskiem emocji. To był mój pierwszy raz. Przedtem nawet nie spojrzałem na nikogo tej samej płci. Czułem się tak, jakby pozbawiono mnie honoru. Jak miałbym teraz uprawiać seks z kimś innym, kiedy obraz tego, co się stało ostatniej nocy, na zawsze wypalił się w mojej głowie?

– Porsche, jesteś tam już od jakiegoś czasu. Czy wszystko w porządku...? – zawołał Kinn.

Założyłem szlafrok i otworzyłem drzwi, unikając jego spojrzenia.

– Moje ubrania…

– Wszystko w porządku? Zabiorę cię do lekarza. – powiedział, podając mi schludnie złożone ciuchy.

    Westchnąłem, zastanawiając się, jak długo uda mi się jeszcze nie patrzeć mu w twarz. Chciałem po prostu uciec. Ale wiedziałem, że okoliczności zmuszają mnie do pozostania i zmierzenia się z problemami, które sam na siebie ściągnąłem. Miałem po prostu z pochyloną głową ponieść konsekwencje moich działań… Szedłem za Kinnem, mimo że każdy krok, należał do najtrudniejszych jakie kiedykolwiek stawiałem. Cała dolna połowa mojego ciała czuła się jak sparaliżowana i z ogromnym wysiłkiem zmuszałem się do poruszania nogami. Kinn, od czasu do czasu, odruchowo próbował mnie wesprzeć, ale za każdym razem odtrącałem jego rękę. Nakazał mi zaczekać w hotelowym lobby, ignorując moją chęć samotnego powrotu do domu. Nie słuchał, kiedy mówiłem, że nie mam zamiaru iść do szpitala. Chciałem uciec, ale wiedziałem, że moje ciało odmówi współpracy i z pewnością nie uda mi się wystarczająco szybko opuścić hotelu.

    – Przepraszam za to... – usłyszałem strzępek wypowiedzi Kinna, kiedy regulował rachunek, mając na myśli ślady krwi, które pozostawiłem w pokoju.

Pracownik uśmiechnął się, biorąc kartę kredytową, a następnie spojrzał w moją stronę. Szybko odwróciłem się i marszcząc brwi, spojrzałem w innym kierunku. Robiłem tak też za każdym razem, gdy tylko Kinn się do mnie zbliżał. On jednak znów wyciągnął rękę i po prostu złapał mnie za ramię. Ugh!!! Kiedy tylko wrócą mi siły, przysięgam, że rozliczę się z tymi, którzy doprowadzili mnie do takiego stanu!!!

    Zaczynając od ciebie Kinn!

    Pomimo tego, jak bardzo się wzbraniałem i upierałem, że sam wrócę do domu, z powodzeniem doprowadził mnie do swojego luksusowego sedana. Bezceremonialnie wepchnął mnie na przedni fotel po stronie pasażera, po czym zatrzasnął drzwi.

– Nic mi nie jest... – powiedziałem, patrząc jak płynnie włącza się do ruchu.

– Dupa, a nie nic ci nie jest. Nie bądź taki uparty... Ostatniej nocy zachowywałeś się o wiele grzeczniej. – powiedział, śmiejąc się cicho.

Nie było mi do śmiechu. Żadne z zalewających mnie uczuć nie miało nic wspólnego z radosnym nastrojem.

– Wysiadam! – warknąłem.

– Ja tylko żartuję... – mruknął Kinn, nie odrywając wzroku od ulicy.

Byłem nieziemsko wyczerpany, a sama jego obecność sprawiała, że czułem się jeszcze bardziej winny.

– Porsche! Co ty do cholery robisz? – Kinn błyskawicznie nacisnął hamulec. Polecieliśmy z impetem do przodu, a on złapał mnie za rękę, gdy tylko sięgnąłem do klamki, jeszcze zanim samochód się zatrzymał.

– Puść mnie! Nie chcę nigdzie z tobą iść! – Wykrzyknąłem, próbując się uwolnić.

    Przed chwilą tracąc kontrolę nad swoimi emocjami, wpadłem na ten głupi pomysł, nie chcąc pozostawać z nim w tak ciasnej przestrzeni. Jego zapach, który nieustannie drażnił moje nozdrza, bezlitośnie podsuwał obrazy, z którymi nie chciałem się mierzyć. Kinn mocno trzymał mnie za ramię, nie pozwalając uwolnić się z uścisku. Zatrzymując się na samym środku drogi, spojrzał w moją pełną emocji twarz. Widać było, że jest zdenerwowany, ponieważ natychmiast wcisnął gaz i szybko odjechał.

– Czy ty, kurwa, zwariowałeś?!! Chcesz się zabić? – wykrzyknął gniewnie.

– ......

Bez słowa wpatrywałem się w okno.

– Wiem, że trudno ci to zaakceptować, ale nie możesz zmienić tego, co się stało. Co masz zamiar z tym zrobić? – Kinn westchnął, skupiając się na drodze przed nim.

– Dlaczego nie…!? – wymamrotałem bez zastanowienia.

– Chciałem ci tylko pomóc... – powiedział, uśmiechając się szelmowsko.

    Spojrzałem na niego chcąc go zbluzgać, ale zrezygnowałem, zamiast tego odwracając się w stronę okna. Po chwili Kinn zatrzymał się przed szpitalem. Czułem się niekomfortowo, ból nie pozwalał o sobie zapomnieć, a teraz jeszcze miałem wrażenie jakbym miał gorączkę. Kinn otworzył drzwi, posadził mnie na wózku inwalidzkim i skierował się do pomieszczenia zabiegowego. Westchnąłem, nie mogąc zaakceptować opłakanego stanu, w jakim się znajdowałem.

    – Jesteś coraz cieplejszy... – Kinn delikatnie położył rękę na moim czole.

    Szybko ją odtrąciłem, posyłając mu zirytowane spojrzenie. Co do cholery? Skąd w nim ta rycerskość? Przecież już mnóstwo razy mówiłem mu, żeby utrzymywał dystans. Westchnąłem po raz kolejny, poddając się, bo nie miałem siły, żeby się z nim użerać.

    – Khun Porsche, pokój numer dwa, proszę – pielęgniarka skierowała wózek w odpowiednim kierunku, podczas gdy ten bękart Kinn, dreptał za nami, nie mając przyzwoitości, żeby zająć miejsce w poczekalni.

    Nie miałem najmniejszego pojęcia, co powinienem powiedzieć lekarzowi. Jak mam wytłumaczyć mu to, co się ze mną stało?

– Czy możesz poczekać na zewnątrz? – odwróciłem się w stronę natręta.

– …..

Znów kompletnie mnie zignorował, a zamiast tego przywitał się z lekarzem i zajął miejsce naprzeciw niego.

– Jak się masz Kinn? Powiedz mi, co cię tu sprowadza?

Ewidentnie wyglądało na to, że się dobrze znają. Życzyłem sobie w tym momencie, żeby ziemia otworzyła się pod moimi stopami i wreszcie mnie pochłonęła. Nie do wiary, że ten dupek tak dobrze znał się z lekarzem! Chciałem się stąd wydostać!!!

– Mój przyjaciel. Czy dobrze sobie radzisz? Masz dużo pracy?

– Tak, mam. Ostatnio liczba pacjentów ciągle wzrasta. Hmm... Porsche, zdaje się, że masz gorączkę… Idź się położyć w gabinecie obok, za chwilkę tam będę.

– Nie leź tam za mną. – warknąłem w stronę Kinna, który w odpowiedzi obdarzył mnie uśmiechem.

– Więc, co jest nie tak?

    Spojrzałem na lekarza w średnim wieku, który do pytania dołączył uśmiech. Leżałem na szpitalnym łóżku, czując dziwne zdrętwienie twarzy, ponieważ nie potrafiłem tak po prostu wydusić z siebie wyjaśnienia.

– Hmm…. Kiedy się obudziłem... Eee… krwawiłem z... yyyy.

Chciałem w tej chwili umrzeć. Marzyłem o tym, by lekarz zaaplikował mi jakiś zastrzyk, który wysłałby mnie prosto w zaświaty.

– Okay... Zdejmij spodnie. – zlitował się, nie nalegając na sprecyzowanie miejsca, z którego krwawiłem.

– Hę!? – wydukałem, unosząc ze zdziwieniem głowę.

    Lekarz uśmiechnął się, zanim nakazał pielęgniarce, by pomogła mi w ściągnięciu spodni. Kurwa! Jak miałem na tamtym świecie stawić czoła moim rodzicom? Przez chwilę nawet pomyślałem o tym, że lepiej byłoby, gdybym jednak nie umierał. To była bezapelacyjnie najbardziej żenująca sytuacja w jakiej znalazłem się w całym moim życiu. Patrzyłem, jak lekarz kieruje wzrok na moje krocze i miejsce między pośladkami. Nie byłem w stanie przyglądać się temu, co robi. Odwróciłem spojrzenie i zacisnąłem zęby, czując tak palący wstyd, jak jeszcze nigdy dotąd.

    Niech cię szlag Kinn!!! Najchętniej złapałbym skalpel i odciął ci kutasa. To twoja wina, że muszę się tu kulić ze wstydu!

    – Ojjj… – wykrzyknął lekarz.

Moje serce zamarło, czyżby mój stan był aż tak zły!?

– Ech… Kinn, Kinn! – lekarz potrząsnął głową i kontynuował oględziny, a ja ze zmarszczonymi brwiami czekałem na diagnozę. Po chwili pielęgniarka pomogła mi podciągnąć spodnie.

– Mam zamiar przepisać ci lekarstwa. Chcę, żebyś regularnie je zażywał i upewnij się, że dobrze dbasz o swoje ciało i utrzymujesz je w czystości. To naprawdę bardzo ważne, żeby nie wdało się żadne zakażenie. – powiedział lekarz, po czym wspólnie z pielęgniarką opuścili gabinet, wyprowadzając mnie na zewnątrz, gdzie czekał na nas uśmiechnięty Kinn.

    – Jak on się ma, doktorze?

– Ech..... Kinn – westchnął zagadnięty mężczyzna. – Następnym razem rób to delikatniej. Ciało wokół tego obszaru jest bardzo wrażliwe. Chyba nie muszę ci tego mówić?!

Nie mogłem przestać się marszczyć. Nie wiedziałem, kogo chciałem uderzyć najpierw, lekarza czy Kinna. Ten pierwszy karcąco potrząsał głową, a drugi na chwilę przybrał skruszoną minę, ale nie potrafił zgasić uśmiechu satysfakcji. Palant! Gdybym nie był taki słaby, to bez wahania podniósł bym się i przyłożył mu tym wózkiem inwalidzkim prosto w łeb!

    – Mam zamiar przepisać kilka antybiotyków, środków przeciwbólowych, elektrolitów i tabletek przeciw gorączce. Po krótkim czasie krwawienie powinno ustać. W międzyczasie dużo odpoczywaj i nawadniaj się.

    Wydałem z siebie długie westchnienie. Ciągle jeszcze nie miałem pojęcia, jak mam poradzić sobie z tym, co wydarzyło się w moim życiu. Nie wiedziałem, czy kiedykolwiek będę w stanie to zaakceptować. Wziąłem receptę, podczas gdy Kinn uregulował rachunek i zabrał mnie z powrotem do samochodu. Nalegał na to, aby koniecznie zawieźć mnie do domu. Gdy tylko wsiadłem, poczułem oblewające mnie równocześnie zimno i gorąco, a w mojej głowie nieznośne pulsowanie bólu. Czułem gorący oddech wydobywający się z moich nozdrzy. Odchyliłem się na fotelu i zamknąłem oczy, gdy tylko samochód ruszył z miejsca.

– Nie bądź tak cicho... – ciepły dźwięk głosu Kinna wyrwał mnie ze snu.

– ....

    Spojrzałem na niego, podczas gdy zwrócił na mnie wzrok, odrywając go na chwilę od jezdni. Dostrzegłem w jego oczach niepokój.

– Nie jestem do tego przyzwyczajony. W normalnych warunkach kompletnie byś tu wariował, krzyczał albo próbował mi przyłożyć… Twój osobliwy spokój wydaje mi się naprawdę dziwny.

– .....

    Wiem, że zachowywałem się zupełnie nietypowo, ale w tej chwili nie miałem absolutnie żadnego pojęcia, jak radzić sobie z tym, czego doświadczyłem. We wnętrzu kotłowała mi się masa sprzecznych emocji. A po głowie chodziły rozmaite absurdalne myśli. Przez chwilę wydawało mi się nawet, że chciałbym już nie żyć. Te wszystkie negatywne uczucia żywiłem przede wszystkim wobec siebie. Czułem tak wielką nienawiść i złość, że nie chciałem ich ujawnić, ponieważ w tej sytuacji wydawały mi się całkiem nie na miejscu. Nie chciałem nawet o tym myśleć.

    – Co się stało, to się nie odstanie. Nie możesz cofnąć się w czasie, aby to zmienić. Jedyne co możesz zrobić, to po prostu to zaakceptować. – Kinn powiedział to tak swobodnie, że natychmiast zapragnąłem mu przywalić.

W najmniejszym stopniu nie zgadzałem się z tym, co powiedział. Absolutnie nie zamierzałem tego tak po prostu zaakceptować i zmierzyć się z konsekwencjami największego błędu w moim życiu.

– Kurwa, Kinn, masz ochotę zamienić się miejscami? – odpowiedziałem bezmyślnie.

    Nie jesteś mną. Jak mogłeś powiedzieć coś takiego! Dupek!

– Oh..... Czy to znaczy, że będzie drugi raz? – Kinn radośnie zachichotał.

    Nie było mi do śmiechu!

– Nie! Ty i ja nigdy nie będziemy mieć drugiego razu! Prędzej obaj zginiemy, niż gdyby to, co przeżyliśmy dzisiaj w nocy miało kiedykolwiek się powtórzyć.

    Dupek! Nie pozwolę ci się tak po prostu cieszyć.

Przesunąłem się w fotelu, obracając do niego plecami i wyglądałem przez okno tak długo, aż po raz kolejny zapadłem w sen.

    – Jesteśmy na miejscu...

Głos Kinna znów mnie obudził. Moje oczy ciężko zmagały się z otwarciem powiek. Zobaczyłem, jak otwiera drzwi pasażera, a jego twarz pochyla się w moją stronę. Na policzku poczułem jego oddech…

Szybko go odepchnąłem, na co odpowiedział uśmiechem, po czym delikatnie przejechał opuszkami palców po moim policzku. Po chwili uniósł torbę z lekarstwami.

– Czy wszystko będzie dobrze...? – zapytał, znów próbując wesprzeć mnie, kiedy wygrzebywałem się z samochodu. Natychmiast mu odpyskowałem, złoszcząc się, że znów próbuje przejąć rolę opiekuna.

– Możesz iść do domu. Nic tu po tobie. – chwyciłem leki.

– Czy chcesz może, żebym zamówił ci coś do jedzenia?

    Trzask!

    Tak szybko, jak tylko potrafiłem, wszedłem do domu, zatrzaskując drzwi wprost przed nosem Kinna, aby nie był w stanie nic więcej powiedzieć.

       Zmagałem się ze schodami i ciągle się na nich potykając, dotarłem do sypialni. Palący ból między pośladkami zdawał się promieniować po całym ciele i z każdym krokiem nieubłaganie się wzmagał. Czułem się nieziemsko przygnębiony i nieustannie obwiniałem się, nie potrafiąc nawet na chwilę przerwać gonitwy myśli. Gdy tylko znalazłem się w sypialni, zgodnie z zaleceniem lekarza wziąłem lekarstwa, popijając, stojącą na szafce nocnej obok łóżka, wodą. Nie obchodziło mnie, czy lekarstwa powinny być brane przed posiłkiem, czy po, ponieważ natychmiast po ich zażyciu zwaliłem się jak kłoda na łóżko. Obraz twarzy Kinna nadal wyświetlał się w mojej głowie i nieodmiennie przywoływał uczucie rozczarowania samym sobą.

       Gdyby to Kinn mnie odurzył i zmusił do seksu, to prawdopodobnie leżałby już martwy u moich stóp. Sytuacja wyglądała jednak inaczej i nie mogłem go za to winić. Nadal pamiętałem bardzo wyraźnie, co stało się w hotelowym pokoju. Pamięć usłużnie podsuwała mi słowa, które do niego skierowałem. Przypomniałem sobie, jak bardzo był zszokowany, widząc mnie leżącego na hotelowym łóżku i nie mogłem ani na chwilę zapomnieć, że to ja zainicjowałem to, co nastąpiło później. Znów poczułem olbrzymią falę wstydu, kiedy wspomnienie wyświetliło się w mojej głowie i wyraźnie usłyszałem swoje błagania, by mnie dotknął. Pierwszy pocałunek wyszedł przecież ode mnie, to ja wykonałem krok w jego kierunku. Nienawidziłem siebie tak bardzo, że czułem jakbym miał oszaleć. Gdybym istotnie miał zwariować i uderzyć kogoś w twarz, to prawdopodobnie najpierw uderzyłbym siebie za to, że nie tylko się poddałem, ale że o to prosiłem...

       Nienawiść, którą uprzednio do niego czułem, teraz wielokrotnie się nasiliła. Nie chciałem patrzeć mu w twarz, nie chciałem być blisko niego, nie chciałem, żeby był ze mną w jakikolwiek sposób, nawet w myślach, związany. Jedyne czego chciałem to, by trzymał się ode mnie tak daleko, jak to tylko możliwe. Potrząsnąłem głową, próbując oczyścić ją z wizji tego, co stało się dzisiejszej nocy. Podejmowałem wysiłki, żeby o tym zapomnieć, ale im bardziej się starałem, tym wyraźniejsze stawały się moje wspomnienia. Obraz jego ciała i sposób w jaki patrzył, zdawał się być na zawsze wyryty w mojej pamięci. 

       – Cholera... Wszystko w porządku? 

Wzdrygnąłem się, słysząc znajomy głos i natychmiast otworzyłem oczy. Nawet we śnie obraz twarzy Kinna wciąż mnie nawiedzał. Śniło mi się, że bez opamiętania go okładałem, jednocześnie szukając broni, by móc zastrzelić. Dobrze, że pytanie brata wyrwało mnie z tego koszmaru.

– Och.... Wróciłeś?

Chwyciłem komórkę, by spojrzeć na godzinę. Była piąta po południu. Nie wiedziałem nawet kiedy odpłynąłem w sen.

– Co ty, do cholery, wyczyniałeś? Całe twoje ciało pokryte jest... – Porsché urwał, patrząc na mnie podejrzliwie, na co zareagowałem błyskawicznym podciągnięciem w górę kołdry, aby przykryć znaki rozsiane po całym moim ciele.

– Nic mi nie jest, wdałem się w bójkę. – udzieliłem bratu odpowiedzi zgrzytliwym głosem. Moje gardło było tak suche, że aż bolało.

– Odpocznij sobie... Pójdę podgrzać dla ciebie trochę kaszki ryżowej. – zwrócił się do mnie, gdy po tym, jak przyłożył dłoń do mojego czoła, zorientował się, że mam gorączkę.

       Wydałem ciężkie westchnienie, a gdy tylko drzwi pokoju się za nim zamknęły, spojrzałem w dół, aby ponownie się obejrzeć.

       Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego moje życie musi być taką katastrofą???

       Jeśli Porsché dowiedziałby się o tym, co się stało, to jak by zareagował? Czy byłby w stanie to zaakceptować? Leżąc na łóżku, zacząłem intensywnie zastanawiać się nad poprzedzającymi seks wydarzeniami. Kto jest za to wszystko odpowiedzialny? Kim był ten człowiek? I dlaczego celowo mnie odurzył? Czego właściwie ode mnie chciał? Dlaczego zrobił to wszystko? Musiałem dowiedzieć się kto za tym stał, przysięgając sobie, że nie pozwolę uciec nikomu, kto brał w tym udział. 

       – Jestem. Pamiętaj, żebyś po zjedzeniu nie zapomniał wziąć jakichś leków. Aha, jak widzę, już je masz… – Porsché postawił tacę z posiłkiem i chwycił torebkę z lekarstwami, by sprawdzić jej zawartość. – Z drogiego szpitala, jak widzę. To dobrze! Więc szybko odzyskasz zdrowie. – dodał z uśmiechem. 

– Ale się uwinąłeś. Gdzie to kupiłeś? – zapytałem, przed podparciem o ramę łóżka, przyjmując z jego rąk parującą kaszkę, której smakowity aromat wypełnił pokój.

– Niczego nie kupiłem. Reklamówka z jedzeniem wisiała na klamce drzwi wejściowych. Pomyślałem, że zapomniałeś, że ją zamówiłeś. Wystarczyło tylko podgrzać.

Byłem trochę oszołomiony tym, co właśnie usłyszałem... 

– Naprawdę?

– Tak, po prostu tam była... Nie zamawiałeś tego, bracie? To kto ci to przyniósł? – zapytał podejrzliwie Porsché. 

Odłożyłem łyżkę i oddałem mu miskę z kaszą. 

– Idź, kup mi inną. Nie wiem, do kogo ta należy. – zarządziłem, będąc w zasadzie pewien, że kupił ją Kinn. Nikt inny nie wiedział, że jestem chory i siedzę w domu. 

– Och... Jestem zbyt leniwy, żeby wychodzić. Zjedz to, co podgrzałem. Skoro było na klamce naszego domu, to jest nasze. – powiedział Porsché, nabierając łyżkę kaszki, po czym podmuchał i podsunął mi ją do ust. 

– Nie, nie chcę tego. Jeśli jesteś zbyt leniwy, żeby gdzieś pójść, to po prostu zejdź do kuchni i ugotuj mi nową. – upierałem się, nie chcąc zaakceptować niczego, co pochodziło od Kinna. 

     Nienawidziłem go i nie chciałem mieć z nim nic wspólnego, bez względu na to, co to było!

– Bro, czyś ty zwariował? Wiesz, że nigdy wcześniej nie zajmowałem się gotowaniem. Kto wie, co by wyszło, gdybym spróbował to zrobić. Obaj potrafimy robić w kuchni wyłącznie bałagan. Mielibyśmy szczęście, gdyby udało nam się upichcić jakąś błyskawiczną zupkę.

Porsché był nieźle rozbawiony, realistycznie oceniając nasze umiejętności kulinarne, a raczej ich brak.

– Więc idź i mi ją zrób. – odsunąłem jego rękę z łyżką.

– Jesteś niedorzeczny. Tu już jest pyszne jedzenie, więc po prostu je zjedz... Otwórz dziób! – bezceremonialnie wsunął mi łyżkę do ust, ucinając dalszą dyskusję.

Przeżułem i z najwyższym trudem przełknąłem jedzenie. Najwidoczniej moje kubki smakowe nie funkcjonowały jak należy, ponieważ jedyne co byłem w stanie poczuć, to ciepło, które spłynęło w dół mojego gardła.

– Dobra... Szybko! Otwórz usta, nakarmię cię.

Poddałem się, ale po przełknięciu odmówiłem zjedzenia zawartości trzeciej łyżki. 

– Dość! Już się najadłem. – wyjaśniłem, popijając łyk wody.

– Ledwo dwa kęsy. Bzdury. Tu masz jeszcze jeden, otwórz sezam!!! – brat wcisnął mi do ust kolejną łyżkę, na której znajdował się duży kawałek krewetki.

Z wysiłkiem przeżułem, zanim udało mi się ją przełknąć. 

– Dość!!! Wystarczy! Chyba że koniecznie chcesz, żebym rzygnął ci w twarz. – powiedziałem ze złością.

Poddał się i postawił miskę na podłodze, zanim podał mi moje lekarstwa.

   – Zabijacze bakterii, antybiotyki i elektrolity, środki przeciwbólowe – wymamrotał oglądając etykietki lekarstw, po czym zmarszczył brwi i zapytał:

– Co ci się stało, bracie? Dlaczego masz tu magazyn leków? – pomachał mi torebką przed nosem.

Ugryzłem się w język, zanim zaserwowałem mu nieprawdziwe wyjaśnienie: 

– Zostałem z zaskoczenia pobity. Przypadkowo nadepnąłem komuś na stopę w barze. Nieważne, oddawaj – powiedziałem wyrywając mu z dłoni torebkę. 

Wziąłem każdą pigułkę, popijając wodą, po czym opadłem na poduszkę.

– Ech... Mój brat prawdopodobnie skończy na cmentarzu... W porządku, w porządku. Pójdę wymieszać dla ciebie elektrolity.

       Wiedziałem, że pewnie nie uwierzył w moje kłamstwo, ale przynajmniej nie zamierzał naciskać, by otrzymać prawdziwe wyjaśnienie, sprawiając mi tym nieopisaną ulgę. Kilka chwil później wrócił ze szklanką, w której znajdował się mętny płyn i postawił ją obok łóżka. 

– Nie wiem, co ci się stało, ale jeśli nie masz nic przeciwko temu, by regularnie obrywać w ten sposób, to możesz kontynuować swoją pracę…

Porsché wyszedł z pokoju, marszcząc czoło, a ja wydałem z siebie kolejne ciężkie westchnienie. 

        A czego oczekujesz? Że opowiem ci z detalami o tym, co mi się przytrafiło? 

       Doskonale wiedziałem, że ani jedno słowo na ten temat nie przejdzie mi przez usta. 

Nagle rozległ się dzwonek mojego telefonu. 

– Halo? – postanowiłem odebrać.

[Dlaczego nie przyszedłeś na zajęcia? Pisałem do ciebie smsy i wiele razy dzwoniłem.]

– Jestem chory... W tym tygodniu prawdopodobnie nie będzie mnie na uczelni. Upewnij się, że załatwisz dla mnie zadania.

[Oh... Wszystko u ciebie dobrze?] 

W głosie Tema wyraźnie usłyszałem troskę.

– Tak, tak. Nic mi nie jest... – odpowiedziałem, zanim coś sobie uświadomiłem – Tem, czy możesz powiedzieć Beamowi, żeby znalazł kogoś innego? Nie będę mógł wziąć udziału w rozgrywkach. – dodałem.

Znajdowałem się w takim stanie, że raczej nie miałem szans, aby do przyszłego tygodnia odzyskać pełnię sił. Moja porażka byłaby z góry przesądzona, bo byłem całkowicie pewien, że nie mógłbym się obronić, na dodatek te wszystkie znaki na moim ciele nie zdążą do tego czasu zniknąć. 

[Naprawdę jesteś aż tak chory? Dobra, dobra. Pójdę porozmawiać z Beamem. Gdzie teraz jesteś?]

– W domu. Mam zamiar się zdrzemnąć.

[W porządku, w porządku. Dużo odpoczywaj. Nie martw się o nic. Zadbamy o wszystko.] 

       Rzuciłem telefon na poduszkę obok mnie, zanim powoli znów się położyłem. Gdy tylko zasnąłem, obraz Kinna znów się pojawił, wyrywając mnie ze snu. Bez względu na to, co robiłem i jak bardzo starałem się myśleć o czymś innym, obraz jego twarzy nieustannie krążył w moim umyśle. Było bez znaczenia, ile wysiłku wkładałem w to, żeby nie zasnąć, działanie leków natychmiast odsyłało mnie w krainę Morfeusza, a Kinn odwiedzał mnie tam, nie pozwalając ani na chwilę odetchnąć od jego niematerialnej obecności.


Następnego ranka 

       Obudził mnie dźwięk telefonu, który wibrował od dobijającego się połączenia. Otworzyłem zaspane oczy i sięgnąłem po leżące na poduszce piekielne urządzenie. Zgrzytnąłem zębami, przeklinając w myślach delikwenta, który ośmielił się do mnie dzwonić i rzuciłem okiem na wyświetlający się numer. Oczy rozszerzyły mi się z zaskoczenia. Dobrze pamiętałem ostatnie cyfry… To był bez wątpienia... numer Kinna! Szybko odrzuciłem rozmowę i wyłączyłem komórkę. Byłem zszokowany i wytrącony z równowagi. Kiedy leżałem bezczynnie w łóżku, nieustannie o nim myślałem, a kiedy tylko odpływałem w sen, natychmiast się w nim meldował. Miałem wrażenie, że nie jestem w stanie przed nim umknąć. Sen, z którego właśnie mnie wyrwał, był tak realistyczny, że nie do końca potrafiłem oddzielić rzeczywistość od majaków. Śniło mi się, że trzymałem naładowaną spluwę przy jego głowie i byłem gotów pociągnąć za spust. Jednak równocześnie czułem przytłaczającą mnie rozpacz, a po moich policzkach spływały gorące łzy. Przez chwilę miałem niepohamowaną ochotę, by powrócić do snu i z satysfakcją dokończyć dzieła. Nie będzie mi tu dzwonił nad uchem…

       Spojrzałem na szafkę obok łóżka i spostrzegłem miskę z ryżową kaszką, stojącą na tacy obok leków. Porsché zapewne przygotował mi to przed wyjściem do szkoły. Był już późny poranek, więc z ociąganiem zwlokłem się z łóżka. Mimo pieczenia w wiadomym miejscu i bólu pleców, a w zasadzie prawie całego ciała, czułem się znacznie lepiej niż wczoraj. Chwyciłem papierosa i otworzyłem drzwi prowadzące na balkon. Zapaliłem go i wypuściłem z ust kłąb dymu, czekając, aż uspokoją się moje nerwy. Mimo że ciało zaczęło proces zdrowienia, to moje wnętrze miało się zdecydowanie gorzej niż wczoraj. Oparłem się o barierkę, a mój wzrok zjechał na lewe ramię i wystający spod koszulki fragment tatuażu. Przypomniałem sobie, że Kinn wydawał się nim zafascynowany i ciągle powracał do niego, składając tam pocałunki czy przejeżdżając po nim gorącym językiem…

       Kurwa!!! Ze wstydem zacisnąłem ręce tak silnie, że zbielały mi kostki. Co mam teraz z tym wszystkim zrobić? Co mam zrobić..., gdy go zobaczę? Nawet teraz kiedy byłem sam, nieustannie czułem jego obecność. Przecież gdy zjawię się w pracy, będę musiał znaleźć się u jego boku. Czy będę potrafił to wytrzymać? Jak mam znieść jego obecność? Czy nieodmiennie będą przypominały mi się obrazy minionej nocy? Czy skończę, nienawidząc siebie jeszcze bardziej niż teraz?

       Reszta dnia upłynęła mi na zjedzeniu kilku kęsów i zażywaniu leków. Czas wlókł się powoli, a ja czyniłem wysiłki, by nie zagłębiać się w moich pogmatwanych uczuciach. Powoli zapadał zmierzch. Udałem się na płaski dach domu, na którym nie było niczego poza anteną satelitarną i kilkoma kępkami chwastów. Siedziałem na szczycie trzypiętrowego budynku z nogami zwisającymi z krawędzi, paląc kolejnego papierosa. Nie wiem, ile zdążyłem ich już wypalić…

        Chłodna bryza musnęła moją twarz sprawiając, że spojrzałem w górę, w kierunku nieba. Myśl o rodzicach spowodowała, że poczułem uścisk w klatce piersiowej, a moje serce zaciążyło mi w niej jak kamień. Gdyby tutaj byli, moje życie prawdopodobnie nie wyglądałoby tak jak teraz. Z pewnością nie musiałbym radzić sobie ze wstydem, zażenowaniem i nienawiścią, które zdawały się mnie przytłaczać. Moje serce bolało, gdy tylko powracałem do ostatnich wydarzeń. Jak znajdę drogę wyjścia? Jak mam stawić temu czoła? Jeszcze nigdy w życiu nie czułem się tak słaby.

        Wyczerpanie, które zajęło miejsce zmęczenia oraz nieustanny niepokój wymieszany z bólem promieniującym po całym moim ciele, zdawały się ciągnąć mnie w otchłań, sprawiając, że czułem się tak, jakbym tonął. Miałem wrażenie, że już nic mi nie zostało. Co to, w ogóle, była za cholernie beznadziejna egzystencja? Dorastałem bez wsparcia kochających rodziców. Ale mimo to, zawsze czułem w sobie wystarczająco dużo siły, by móc się podnieść i kontynuować walkę ze wszystkimi przeciwnościami losu. Ale dzisiaj… Nie sądziłem, że byłbym w stanie się podnieść. Nie było sposobu, żebym mógł złagodzić ból mojego serca. Czułem się beznadziejnie słaby i przygnębiony. Bez względu na to, gdzie się nie obróciłem, wszędzie otaczały mnie wyłącznie ciemności, a na horyzoncie nie było widać przysłowiowego światełka, wskazującego mi drogę wyjścia z tunelu. Żadnej nadziei…

        Spojrzałem w dół, a moje serce zabiło nieregularnie. Wyraźnie poczułem, że nie chcę już dłużej znosić życia w tym ciele, ze wszystkimi obrzydliwymi uczuciami, które wszędzie mi towarzyszyły. Ślady, którymi było naznaczone, nieustannie przypominały mi o wszystkim, o czym tak bardzo chciałem zapomnieć. Dlaczego czułem się nagle tak, jakbym chciał, żeby ktoś mnie wspierał i chronił? Czy to mogą być moi rodzice? Chciałem, żeby tu byli, żeby stanęli obok mnie i otoczyli mnie opieką. Czułem się zmęczony całym cierpieniem, z którym zmagałem się, odkąd utraciłem ich oparcie.

       Byłem kimś, kto nie miał już nic. Nawet mój własny honor został mi odebrany. Być może nie było mi przeznaczone dalsze życie na tym beznadziejnie nieprzyjaznym świecie. Przez chwilę poczułem tęsknotę za obecnością rodziców. Chciałem poczuć ich ciepły uścisk, ale jedyne co miałem to wyobrażenie sobie ich kojącego wsparcia. Nagle poczułem silny uchwyt, budzący mnie z moich niebezpiecznych myśli, dzięki któremu błyskawicznie powróciłem do zmysłów.

       – Co ty, do cholery, robisz?! – Porsché krzyknął gniewnie i owijając od tyłu ramiona wokół mojej talii, odciągnął mnie od krawędzi budynku.

– Porsché... – spojrzałem obok, na dyszącego z wysiłku brata, który gniewnie się zmarszczył. 

– Co ty do... diabła robisz?! Czy ty bierzesz pod uwagę innych? – uderzył wielokrotnie w moje ramiona, powodując ból.

– Nie miałem zamiaru nic robić. Wpadłem tu tylko na papierosa.

Powiedziałem mu prawdę, mimo że wcale nie byłem pewien, czy na bardzo krótką chwilę inna myśl nie wydała mi się kusząca. Nie chciałem się nad tym nawet zastanawiać.

– Mhm… Dlaczego przyszedłeś zapalić akurat tutaj? Co by było, gdybyś się poślizgnął i spadł? – łajał mnie brat, podczas gdy siedziałem tam z kamiennym wyrazem twarzy.

        Jak mogłem, choć na sekundę zapomnieć o powodach, dla których musiałem dalej żyć? To wszystko było dla niego, prawda? Dlaczego nagle pomyślałem o czymś tak egoistycznym? Nawet jeśli trwało to wyłącznie tylko chwilę. Szybko przyciągnąłem go do siebie i z ulgą odetchnąłem. Osoba, która zawsze pomagała mi stanąć na nogi, była właśnie tutaj. Nawet gdybym ja sam nie miał już żadnego powodu, dla któregoś warto byłoby żyć, to tak długo jak miałem jego, zamierzałem o niego dbać.

– Przepraszam. – powiedziałem słabo.

– Musisz zrezygnować. Nie wiem, czy to miało coś wspólnego z twoją pracą, ale nie mogę już tego znieść. Nigdy nie jesteś szczęśliwy, kiedy wracasz do domu. Idź tam i rzuć w cholerę tę robotę! 

Uderzył mnie w plecy, równocześnie błagając i zmuszając do rezygnacji. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Jedyne co mogłem zrobić to go pocieszyć, jednocześnie myśląc, że następnym razem muszę być bardziej rozważny, dla niego… Był dla mnie wszystkim…

       Po tym, co się stało, Porsché zaopiekował się mną tak, jak do tej pory ja dbałem o niego. Zamknął drzwi prowadzące na dach i zatrzymał klucz. Próbowałem go uspokoić, że wcale nie myślałem o zrobieniu jakiegoś głupstwa, ale dla pewności zdecydował się przeciwdziałać takiej możliwości. Twierdził, że byłem ostatnio tak zestresowany, że nadszedł czas, abym wreszcie poradził sobie z deprymującym nastrojem. Miał rację. Przez cały dzień próbowałem grać w rozmaite gry i oglądać telewizję, próbując zająć sobie czas i zapomnieć o wszystkim, co się stało.  Wieczorem natomiast, dla odmiany, odwiedzili mnie Jom i Tem.

        – Rany, chłopie! Walczyłeś z jakimś psem? 

Mimo że miałem na sobie koszulkę z długim rękawem i długie spodnie, nie omieszkali zauważyć tu i ówdzie widocznych śladów. 

– Miałem drobne przejścia. Nic mi nie jest. – odparłem niezgodnie z prawdą. 

– Nie jesteś już rozpalony. – Jom położył rękę na moim czole. 

– Dobrze się już czuję.

– Cholera!!! Ostatnio zawsze pakujesz się w kłopoty. Czy wziąłeś już lekarstwa?

Skinąłem Temowi głową. 

– Kolekcja plastrów na twojej szyi wciąż się powiększa, za każdym razem, gdy cię widzę. Zaczynam podejrzewać, że związałeś się z jakimś spragnionym twojej krwi wampirem.

Jom zwęził oczy, obrzucając mnie podejrzliwym spojrzeniem. Nie odpowiedziałem, zamiast tego wlepiając wzrok w ekran telewizora.

– Heh! Jeśli możesz to załatwić, to się tym zajmij. Ale jeśli ściągniesz na siebie więcej kłopotów, to nie przychodź do mnie z płaczem po pomoc. – Tem siedział ze skrzyżowanymi ramionami, uważnie na mnie patrząc.

– Ja nigdy nie płaczę. – pochwaliłem się, podczas gdy kontynuowałem zmianę kanałów, szukając mojej ulubionej kreskówki. 

– Hehe, w porząsiu. Wygląda na to, że czujesz się już lepiej. Planowaliśmy zaprosić cię na drinka do tego nowego baru. Mają dobrą muzykę i mnóstwo bywających tam ślicznotek. Prawdziwe ciasteczka, na które można się pogapić, a może i skosztować. Dlaczego nie dołączysz do nas, aby się trochę wyluzować? Przyda ci się zmiana tapety. – padło ze strony Joma. 

       Więc powodem, dla którego przyszedł w odwiedziny, nie był żaden altruizm. Wcale nie martwił się o mój stan zdrowia, tylko wyraźnie szukał kolesia do kieliszka. Co za kutas!

– Jesteś pewien, że to dobry pomysł? Wygląda na to, że jest jeszcze zmęczony. – padło ze strony Tema.

– Jasne, tego typu rzeczy należy leczyć dźwiękami głośnej muzyki i światłami nocnego życia. Gwarantuję, że po tym wieczorze będzie całkowicie wyleczony.

       Siedziałem tam, zastanawiając się przez chwilę i pomyślałem, że to całkiem dobry pomysł. Byłem już zmęczony wymyślaniem wciąż nowych rzeczy, które mógłbym robić, byle tylko nie myśleć o tym, co mi się przytrafiło. Nie byłem, co prawda, w stanie tak do końca porządnie chodzić i nadal czułem nieznośny ból w niektórych częściach ciała. Ale nieustanne, wręcz obsesyjne myślenie o minionych wydarzeniach, jeszcze bardziej mnie osłabiało. Zdecydowanie lepiej będzie wyjść i się rozerwać. 

– Mhm, wchodzę w to. – odpowiedziałem.

      Wziąłem prysznic i skrupulatnie zadbałem o to, żeby nikt nie pytał o ślady na mojej szyi, zakładając nie tylko koszulę z długim rękawem, ale również golf. Tem i Jom wspomnieli, że ten bar przeznaczony jest dla ludzi z pieniędzmi, więc mimo że ceny były przystępne, to jednak należało się koniecznie bardziej wyszukanie ubrać. 

– Nie będzie ci za gorąco? Dlaczego masz na sobie dwie warstwy ciuchów?

Gdy tylko zszedłem na dół, spotkały mnie ich zdziwione spojrzenia. Nie udzielając odpowiedzi, skierowałem się w stronę wyjścia.

       Nowy bar istotnie znajdował się w pobliżu mojego uniwersytetu i z zewnątrz wyglądał naprawdę bardzo wytwornie, jak typowy lokal dla bogaczy. W środku słychać było muzykę na żywo. Na ścianie widniały promocje na różne drinki i rzeczywiście ceny były o wiele bardziej przystępne, niż można było przypuszczać po otaczającym nas wystroju i atmosferze, która tu panowała. 

– To jest zupełnie nowy bar, człowieku. Dlatego was zaprosiłem, żebyśmy mogli go przetestować – powiedział Jom, po czym odwrócił się, by zamówić drinki. 

Wiele dziewczyn spoglądało na Tema i mnie. Było istotnie tak, jak twierdził Jom, że nieważne dokąd poszliśmy, nieodmiennie przyciągaliśmy ich uwagę.

– Godzina dwunasta. Zakręcę się obok tej laseczki – Jom wskazał wzrokiem na uroczą, drobną dziewczynę. Uśmiechnąłem się do niej, na co odpowiedziała uśmiechem. 

– Spójrz, Porsche czuje się już lepiej. – powiedział Tem, unosząc do ust szklankę z alkoholem.

       Kontynuowaliśmy rozmowę i picie, patrząc, jak bar powoli zaczyna się zapełniać. Zrobiło się nawet tłoczno. Mieliśmy szczęście, że przyszliśmy wcześniej, ponieważ teraz nie było już szansy, żeby dostać wolny stolik. Rozejrzałem się, sprawdzając, czy w tłumie znajdzie się ktoś ciekawy, wysyłając uśmiechy i podnosząc mój kieliszek w kierunku ślicznotek. W końcu kobieta, która nieustannie obrzucała mnie wzrokiem, odkąd wszedłem do baru, podeszła i wzięła moją rękę prowadząc mnie w stronę parkietu. Nie byłem do tego przyzwyczajony, a dodatkowo miałem ewidentne trudności z chodzeniem, lecz skorzystałem z okazji, objąłem jej talię i zacząłem poruszać się w rytm muzyki. 

      Nie minęło wiele czasu, a tak jak się spodziewałem, ślicznotka pociągnęła mnie do męskiej toalety i zamknęła za nami drzwi kabiny. Byłem niezdecydowany, zastanawiając się, czy widziała znaki na mojej skórze, szczególnie te na szyi, bo jednak ubranie nie do końca je zakrywało. Czy byłaby zaskoczona, gdyby je odkryła? Nie miałem czasu, żeby się nad tym zastanawiać, ponieważ złapała mnie za szyję i przyciągnęła do siebie, by namiętnie pocałować. Odpowiedziałem natychmiast, badając językiem jej usta, a moje ręce wsunęły się pod jej bluzkę i zaczęły pieścić skórę. 

       Nagle w głowie wyświetlił mi się wyraźny obraz twarzy Kinna, poprzedzając nakładające się na siebie obrazy tego, co robiliśmy. Odsunąłem się lekko, powodując, że spojrzała na mnie z pytającym wyrazem twarzy.

– To nic... – powiedziałem, patrząc jej w oczy i podjąłem przerwane pieszczoty. 

Z zamkniętymi oczami całowałem miękkie usta, by po chwili wsunąć język do ich wnętrza. Szybko przeniosłem ręce na jej piersi i przykryłem je dłońmi. Niech to szlag! Znów na sekundę rozbłysła mi w głowie wizja Kinna i mnie, kiedy przesuwałem rękami po jego podnieconym ciele. Szybko otworzyłem oczy i odrobinę się wycofałem, pozwalając jej przejąć inicjatywę i poddając się, kiedy całowała mnie tak, jak chciała.

       Pomyślałem, że jeśli coś wydarzy się między nami, to pomoże mi to zapomnieć o tym, czego doświadczyłem z Kinnem. Z tą myślą przyłożyłem usta do jej szyi, aby odrobinę przyspieszyć. Drobne dłonie rozpięły moje spodnie i śmiało sięgnęły do środka. Ja również nie próżnowałem i jedną ręką ściskałem z rozkoszą piersi, podczas gdy druga wślizgnęła się pod majtki.

       – Hm… Nie jesteś podniecony? – wycofała się lekko, wyciągając penisa z moich dżinsów. Zbladłem, bo istotnie nie czułem nic, co jasno było widać po moim opieszałym członku, który nie miał zamiaru obudzić się do życia.

– Umm... Spróbujmy jeszcze raz. 

Pochyliłem się, aby ponownie pocałować jej usta. Tym razem moja ręka, która znajdowała się ciągle pod bielizną, przesunęła się naprzód i dotknęła jej drżącego guziczka. Zacząłem delikatnie poruszać opuszkami palców tam i z powrotem. Drażniłem łechtaczkę okrężnymi ruchami i poczułem na palcach wilgoć, zanim zostałem mocno odepchnięty.

       – Wystarczy... Dosyć!

Dziewczyna spojrzała z rozczarowaniem na mojego kutasa. Westchnąłem zrezygnowany, gdy się ode mnie odwróciła. Czułem się winny, bo w ogóle nie stwardniał.

       Zamknąłem za nią drzwi i usiadłem na sedesie, myśląc o powodach, dla których taki byłem. Ta dziewczyna była przecież całkowicie w moim typie i już dotykałem jej wilgotnego wejścia. Nie było mowy, żebym niczego nie poczuł! Co to za nagły przypływ impotencji?

       Całkiem nieoczekiwanie obraz Kinna na dłużej zagościł w mojej głowie. Zupełnie jakby ukazując mi odpowiedź. Dotyk naszych ciał, smak gorących pełnych pożądania pocałunków, kiedy on… Zalały mnie wspomnienia rozkoszy, którą odczuwałem tamtej nocy i przyjemne uczucie zaczęło obejmować moje uśpione ciało, które wyraźnie budziło się do życia. We wnętrzu poczułem liźnięcia płonącego pożądania, jakiego, przed pamiętną nocą, nigdy wcześniej nie czułem. Pozwoliłem myślom błądzić, ujrzałem jego wykrzywioną rozkoszą twarz i… 

– Cholera! – wykrzyknąłem, ze zgrozą patrząc w dół na moje rozpięte spodnie i twardego, prężącego się penisa, który zareagował na gorące wspomnienia wyświetlające się w mojej głowie.

– Kurwa! – syknąłem przez zaciśnięte zęby, koncentrując się na głębokich oddechach, w nadziei opanowania spontanicznego podniecenia. Nakazałem sobie nie poświęcić mu już żadnej myśli, żeby erekcja powoli zaczęła znikać.

         Co do cholery???!!! Nie byłem w stanie podniecić się, czując bliskość dziewczyny i dotykając jej seksownego ciała, a wystarczyła myśl o tym, co wydarzyło się między mną a Kinnem, żeby moje zdradzieckie ciało stanęło w płomieniach!!! Nie do wiary, że obrazy w mojej głowie tak mocno mnie pobudziły! Kurwa!!! Próbowałem się uspokoić, myśląc o czymś prozaicznym i po długiej chwili, moja męskość wreszcie zaczęła wracać do normalnych rozmiarów. Schowałem nieposłusznego fiuta z powrotem w spodniach.

       Odblokowałem drzwi, aby wyjść z kabiny, ale gdy tylko spojrzałem w stronę umywalki, musiałem się zatrzymać, czując, jak nogi wrastają mi w podłogę, a po całym ciele rozlewa się gorąco. W jednej chwili w łazience zaczęło brakować powietrza. Facet, który cały dzień tkwił w mojej głowie, nie pozwalając na dłużej zająć myśli czymś innym, znajdował się tuż na wyciągnięcie ręki. 

– Kinn. – powiedziałem miękko do myjącego ręce mężczyzny.

       Uniósł głowę tak, aby nasze spojrzenia spotkały się w lustrze i na jego pięknej twarzy powoli ukazał się pełen obietnic uśmiech.

Te huśtawki nastrojów i całe napięcie… Wszystko zniknęło. Czy to wszystko co czułem… To co myślałem o nienawiści do niego i do siebie… Czy to możliwe, że wszystkie te uczucia to wyłącznie strach przed nieznanym, biorący się z mojego zakamieniałego, schematycznego myślenia? Co ja naprawdę czuję…???



Tłumacz: Juli.Ann

Korekta: Baka


Poprzedni 👈             👉 Następny 




Komentarze

Popularne posty