KP – Special Porsché



Special: Porsché


       „Musisz zrezygnować. Nie wiem, czy to miało coś wspólnego z twoją pracą, ale nie mogę już tego znieść. Nigdy nie jesteś szczęśliwy, kiedy wracasz do domu. Idź tam i rzuć w cholerę tę robotę!”

       Dokładnie te słowa wypowiedziałem pod adresem brata. To było to, co czułem. Porsche już od jakiegoś czasu nie był szczęśliwy. Ale kiedy ostatnio wrócił do domu, jego stan wydawał się być dużo gorszy niż wcześniej. Brat, którego dotąd znałem, nie bał się nikogo, był pewny siebie, fantastyczny. Ale ten człowiek zniknął, gdy tylko postawił stopę w mafijnej posiadłości i podjął się unieszczęśliwiającej go pracy.

       – Proszę zatrzymać się tutaj. – powiedziałem do taksówkarza, wskazując na dużą bramę rezydencji.

    Posesja wraz z olbrzymim domostwem wyglądała tak luksusowo, że w mojej głowie pojawiło się wielkie „WOW! IMPONUJĄCE!”. No tak, brat zatrudniony w mafii to było coś, co zdecydowanie odbiegało od standardów. Został ochroniarzem faceta o imieniu Kinn – gościa, który włamał się do naszego domu. Ten mężczyzna wyglądał zupełnie tak, jakby oszalał na punkcie władzy. Mój brat prawdopodobnie był w tak olbrzymim stresie i poddawano go takim naciskom, że nie był już taki sam, jak kiedyś...

      Zapłaciłem za przejazd i wysiadłem z taksówki. Przez chwilę wpatrywałem się w dużą bramę rezydencji, po czym wziąłem głęboki oddech. Nie mogłem już dłużej patrzeć na znajdującą się w tak opłakanym stanie najbliższą mi osobę. Cokolwiek ma się stać, niech się stanie. Nie ma co dłużej zwlekać. Jeżeli przyjdzie mi dzisiaj umrzeć, to niech tak będzie. Jestem młodszym bratem odważnego Porsche, nie boję się niczego. To tylko mafia… Po prostu wejdę tam i będę z nimi negocjował, ponieważ nie mam zamiaru stracić starszego brata. Zostało nas przecież tylko dwóch. Jeśli coś mu się stanie... Co bym wtedy zrobił? Nie miałem zamiaru bezczynnie czekać na nadejście tego dnia! Nacisnąłem gwałtownie dzwonek, podczas gdy stukałem stopą, wyglądając przy tym na tak niewzruszonego, jak to tylko możliwe.

        Heh!!! Jesteście tylko mafią, nie myślcie, że możecie tu prezentować swoją olbrzymią władzę. Zawsze mogę zgłosić was na policję

       Co tak długo trwa? Czy ktoś wreszcie przyjdzie i otworzy te cholerne drzwi? Nie przestawałem naciskać dzwonka. Już od dawna znałem miejsce pracy brata, ponieważ potajemnie go kiedyś śledziłem. Nie zamierzałem mu przeszkadzać, żeby nie wyjść na dzieciucha, ale teraz informacja, gdzie pracuje, okazała się bardzo pomocna. 

         Jestem o wiele bardziej dojrzały, niż myślisz bracie i dzisiaj zamierzam ci to udowodnić. Potrafię ochronić cię przed mafią!!! Nie wydaje mi się, żebyś znał Porsché wystarczająco dobrze. Jestem Porsché Patchya, młodszy brat Porsche. Możesz mnie nie znać, ale lepiej módl się, żebyś mnie nie poznał. Hehe! 

       Ughhhhhhhh!!!! Rezydencja była ogromna, ale wciskałem dzwonek tak wiele razy, że palec zaczynał mnie już boleć. Czy oni nie zastanawiają się kto tak nieustannie drynda? Gdybym to był ja, już dawno stałbym pod bramą i darł gębę na natręta. Czekałem na jakiś znak życia i klnąc w myślach, wyładowywałem frustrację. Kątem oka zauważyłem luksusowy samochód z włączonym kierunkowskazem, który skręcił na podjazd przed posiadłością, podczas gdy duża brama powoli zaczęła się otwierać. Błyskawicznie podjąłem decyzję, nie mając zamiaru pozwolić, by taka okazja przeszła mi koło nosa. 

– Stop!!!!!! – rozłożyłem ręce i szybko wskoczyłem przed skręcający samochód, po czym zamknąłem oczy. 

   Ciszę przerwał długi dźwięk klaksonu, który wwiercał mi się w uszy. Kierowca był najprawdopodobniej głuchy, bo już dawno by przerwał. Dlaczego, do cholery, musi tak długo trąbić? W jednej chwili usłyszałem odgłosy, zarówno przede mną, jak i z tyłu. Wszystko stało się tak szybko, że mogłem tylko stać tam z szeroko otwartymi oczami. Jedyne co kazał mi zrobić mój instynkt, to podnieść obie ręce nad głowę.

– Co tu się dzieje? 

Grupa ubranych na czarno mężczyzn wyskoczyła z samochodów, a inna wybiegła z rezydencji. W mgnieniu oka zostałem otoczony przez ochroniarzy z wycelowaną w moim kierunku bronią. Oni… Oni… Celowali we mnie… Mieli broń! Broń!!! Jeszcze przed chwilą moje serce płonęło odwagą, a usta mówiły, że wcale się nie boję. Teraz nogi były tak słabe, że w jednej chwili zrozumiałem co oznacza „trząść się jak galareta”. Byłem bliski upadku... 

        Bracie!!!!!!! Pomóż miiiiiiiiiii!!!!!!

       – Czy wy już zwariowaliście? – oburzył się ktoś znajdujący się w samochodzie.

Mój umysł był pusty, w uszach dzwoniło i wyraźnie czułem narastające zawroty głowy, zupełnie jakbym za chwilę miał zemdleć.

– ....

Wszystko zatrzymało się w momencie, gdy ten mężczyzna przemówił. Za jego słowami kryła się moc, która dosłownie przyprawiła mnie o dreszcze. Wszystkie pistolety zostały natychmiast opuszczone.

– To jest uczeń szkoły średniej, a nie żaden groźny gangster. Następnym razem, zanim podejmiecie jakieś absurdalne działania, zróbcie najpierw użytek z waszych mózgów.

       Słysząc przyprawiający o dreszcze głos, który zdawał się paraliżować moje ciało, z całej siły próbowałem się uspokoić i przynajmniej w minimalny sposób powrócić do zmysłów. Poklepałem się nieznacznie, upewniając się, że wciąż jeszcze żyję.

– Dziecko, czy ty nie boisz się śmierci? Co może być powodem, abyś bez zastanowienia rzucał się w ten sposób przed koła samochodu? 

Spojrzałem na człowieka, który do mnie mówił. Gdy stanął naprzeciw mnie, zauważyłem, że miał wysoką sylwetkę i emanował aurą siły i władzy. Na jego widok ucieszyłem się, ale również poczułem strach. 

– Ja… 

Przecież on tylko przede mną stał, a mój organizm reagował jakimś dziwacznym napięciem. Nogi drżały i usta też były poza kontrolą. Wyraźnie usłyszałem, jak zadzwoniły o siebie moje zęby. Było zupełnie tak, jakbym znajdował się na biegunie, wystawiony na arktyczne temperatury. 

Wysoki mężczyzna w średnim wieku, wyróżniający się siłą i autorytetem, wyglądał przyjaźnie, ale jego oczy wyraźnie wskazywały na to, że jest kimś, kogo należy szanować.

– Więc, dziecko, kim jesteś? 

       Próbowałem uspokoić nerwy i zepchnąć w głąb świadomości moje obawy. Sądząc po wyglądzie tej osoby, miałem przed sobą szefa mafii. Przynajmniej wydawało mi się, że to on, bo nie byłem tak do końca tego pewien. Jedynym członkiem mafii, którego poznałem, był Kinn lub Kan, czy jak mu tam. 

– Ten dzieciak przyszedł tu i przez długi czas bawił się dzwonkiem, Khun Korn. 

        Hej! Nie bawiłem się! Próbowałem dostać się do środka. Chciałem, żeby mi ktoś otworzył! Cholera! Więc słyszeliście, jak naciskałem, ale nie chcieliście mnie wpuścić!!! Powinienem wam przyłożyć. 

        Odwróciłem się i rzuciłem okiem na osobnika, który to powiedział. A gdy tylko zobaczyłem, że jest uzbrojony, moje agresywne myśli natychmiast się rozwiały.

– Więc, czego potrzebujesz, chłopcze? Masz tu jakiś interes? – mężczyzna przemówił do mnie swobodnym tonem, dzięki czemu poczułem się mniej wystraszony.

– Ja...

– Jestem właścicielem domu, do którego próbowałeś się dostać. – dodał szybko, słysząc, jak się jąkam, po czym włożył ręce do kieszeni.

– Jestem… Moim bratem... To znaczy... Jestem młodszym bratem Porsche. – w moim głosie mieszał się strach z odwagą. 

– ....

Mężczyzna pozostał nieruchomy. Przez sekundę jego twarz wyglądała tak, jakby usłyszał właśnie jakąś szokującą wiadomość, po czym znów się uśmiechnął.

– Oh, jesteś młodszym bratem Porsche? Nic dziwnego, że wyglądasz tak znajomo.

– Zna pan mojego starszego brata, prawda?

– Oczywiście. To ja osobiście go zatrudniłem.

Gdy tylko usłyszałem odpowiedź, od razu poczułem, że przestaje mi grozić niebezpieczeństwo. Zebrałem ponownie całą swoją odwagę:

– Więc to pan… – powiedziałem, wzdychając.

       Czyli to ten starszy mężczyzna mógł być tym, kto do tego stopnia naciskał na Porsche, że zachowywał się tak dziwnie. On rzeczywiście wyglądał jak ktoś, kto był dobry w wywieraniu na ludziach presji. Hmmm... Teraz Porsché ma zamiar odegrać się na nim za brata!

– Tak, czy chcesz wejść do środka? Nie wiem, czy Porsche już wrócił do domu.

– Chwilę! – oparłem dłonie w talii i spojrzałem na niego ze złością. Chciałem przekazać mu, że chodzi mi o interesy i nie wpadłem tutaj w celach towarzyskich. Nie przyszedłem tu jako sojusznik, ale jako wróg! Hehe.

– Hmm… – spojrzał na moją reakcję i posłał mi uśmiech.

        Nie wiem, z czego się śmiejesz! Lepiej uważaj, żebym nie powyrywał ci wszystkich włosów!

– Przyszedłem tutaj, aby negocjować.

Szef mafii w odpowiedzi jedynie uniósł w górę brwi. 

– Nie chcę, żeby mój brat tu dłużej pracował... – powiedziałem to najbardziej stanowczym i poważnym tonem, na jaki tylko mogłem się zdobyć, ale on nie przestawał się uśmiechać!

– Obaj jesteście tacy sami – mężczyzna potrząsnął głową, ale nie wyglądał ani trochę na speszonego.

– Co ma pan na myśli?

– Jaki jest powód, dla którego nie chcesz, żeby Porsche tu pracował?

– Nie chcę, żeby mój brat był zestresowany i cały czas znajdował się pod presją. Musi pan być kimś, kto posiada szaloną moc, bo kiedy tylko brat wraca do domu, za każdym razem wygląda na przygnębionego. 

Z rękami w talii przechadzałem się przed mężczyzną, nie obawiając się ani jego, ani podwładnych, którzy otaczali teren.

– Miej trochę manier... Czy wiesz, z kim rozmawiasz? – ostrzegł mnie szorstkim głosem jeden ze strażników. Wyglądał równie przerażająco jak jego szef, ale nie był tak przyjazny jak on.

        Nie myśl sobie, że Porsché będzie się bał!!! Heh! Nie boję się ciebie!!!

– Więc, co...

       Co czyni cię tak ważnym? Poważnie, pozwól, że zapytam, czy gdybyś miał dzieci, to wysłałbyś je do pracy w tak niebezpiecznym zawodzie? 

Jestem bratem, dlatego nie bałem się nikogo. Nawet w tej chwili, mimo że serce waliło mi w piersi, byłem gotów do walki.

– A co jest nie tak z Porsche? Dla mnie wygląda normalnie. 

Jeśli się nie myliłem, starszy mężczyzna przyjaźnie na mnie patrzył. W jego oczach nie było ani krzty złości. To było dziwne. Gdybym to ja był szefem mafii, to byłbym nieźle wkurzony, gdyby jakiś dzieciak zjawił się przed moim domem i w ten sposób się do mnie zwracał.

       A co mnie to obchodzi! Założę się, że pewnie bał się determinacji, która w tej chwili we mnie płonęła. Byłem zdecydowany, by walczyć o brata, którego tak bardzo kochałem. Założę się, że ci faceci bali się człowieka zwanego Porsché, który stał w tym momencie przed nimi. Hehe. Niech wiedzą, z kim zadzierają!

– Normalnie jakiś nawiedzony ten dzieciak. Co za punk! – inny mężczyzna, wyglądający jak numer dwa w mafijnej hierarchii, cofnął rękę i wyglądał, jakby miał zamiar uderzyć mnie w twarz.

Szybko zamknąłem usta, nastawiając się na cios, który miał nadejść.

– Chan, bądź uprzejmy się uspokoić – numer jeden postanowił interweniować. 

– Ech… Czy coś cię niepokoi? Co jest nie tak z Porsche?

– To ja powinienem zapytać, co zrobiłeś mojemu bratu!?

– Twój brat jest tak uparty, że nawet ja nie odważyłbym się nic powiedzieć. Haha – odparł, radośnie chichocząc. 

– Kłamca!! Mój brat jest tak chory, że musi brać leki. Na dodatek był tak zestresowany, że przez chwile odniosłem wrażenie, że ma zamiar popełnić samobójstwo!! Nie mogę znieść jego widoku w tak tragicznym stanie. Przecież masz masę ochroniarzy, nic się nie stanie, jeśli zwolnisz go z obowiązku pracy dla ciebie. Przecież to, że Porsche odejdzie, nie oznacza, że od razu stracisz życie. 

– Ech… Jeśli nie jest zadowolony lub coś go trapi, to niech przyjdzie porozmawiać ze mną... Gwarantuję, że zajmę się nim tak, jak gdyby był częścią mojej rodziny. Masz na to moje słowo. – Szef mafii podszedł do samochodu, skrzyżował ręce i oparł się o maskę.

       Akurat! Ty żądny władzy mafiozo!

       – Szefie wejdźmy do środka. Zmarnowaliśmy już dużo czasu. 

– Marnowanie czyjego czasu? Musisz mi obiecać, że nie zmusisz mojego brata do pracy dla ciebie. Rozumiem, że on jest zdolny, zaradny, fajny i ma styl. Mężczyźni z mojej rodziny są przepełnieni odwagą, która w każdym obudziłaby strach. Wiem, jak bardzo chcesz go mieć jako ochroniarza, ale przykro mi. Przepraszam, ale mój brat jest jedynym, który mi pozostał i zamierzam się nim zaopiekować. 

Starzec potrząsnął miękko głową, jakby właśnie usłyszał coś zabawnego.

– Ech… Bądź pewien, że porozmawiam z Porsche.

– Musisz mi obiecać, że nie będziesz zmuszał go do pracy tutaj. Że pozwolisz mu odejść. 

–... Jak masz na imię? 

Starzec zignorował to, co powiedziałem wcześniej.

– Dlaczego chcesz wiedzieć?

       Podczas gdy próbowałem nakłonić mafioza do dania mi słowa, a on ciągle się od tego uchylał, pod bramę podjechał luksusowy super samochód i zaparkował z tyłu.

Po chwili niecierpliwy kierowca zatrąbił. Wrrrr!!!! 

       Co ty, do cholery, robisz, trąbiąc jak oszalały? 

– Chcesz najpierw wejść do środka? – padło po raz kolejny zaproszenie.

– Dlaczego miałbym wejść? Ani mój brat, ani ja nie postawimy już stopy w tym domu.

– Tato, czy coś jest nie tak? – tajemniczy głos, który się rozległ, spowodował, że wszyscy odwrócili się w tym samym kierunku. 

Jak tylko odwróciłem się, aby zobaczyć, kto mówi, natychmiast zrozumiałem.

– Kim, wróciłeś synu?

Syn? Syn?! To jest jego syn?! Spojrzałem na dużą rezydencję i na osobę zwaną Kimem i tylko jedna myśl była w moim umyśle. JESTEM–TAKI–PIJANY. 

– Co się stało tato? Oh! – Kim odwrócił się, by podejrzliwie na mnie spojrzeć.

     Cholera! Kurwa! Shit! Shit! Shit! To prawda! Znałem tego dupka i mieliśmy już wcześniej problemy, które nie zakończyły się zbyt dobrze. Ale nigdy, przenigdy nie myślałem, że wpadnę na niego akurat tutaj...

– ..... 

Stałem oszołomiony, a moje ciało po raz kolejny zupełnie zdrętwiało. Część mnie z wysiłkiem próbowała uwolnić się od paraliżującej niemocy. To było tak, jakby mój umysł był w konflikcie.

– Ekhm… O co mnie wcześniej pytałeś? – starałem nie skupiać się na Kimie, bo całym sobą nienawidziłem jego twarzy.

       Zrobił mi tyle strasznych rzeczy. Hmmmm!!! Wiem, dlaczego mój brat był chory, zestresowany i przygnębiony! To dlatego, że pracował dla ojca Kima. Prawdopodobnie nie wytrzymał nacisków i zupełnie popadł w depresję. A co do tego staruszka, to pewnie nie różnił się od swoich dzieci! Hmmm!!! Im więcej o tym myślałem, tym bardziej pragnąłem zemsty! Czy powinienem go zabić już teraz?

– Zadawałem ci wiele pytań, ale chciałbym wiedzieć, jak masz na imię i czy chcesz wejść do środka?

– N... Nie! Musisz mi dać słowo, stary człowieku, że nie pozwolisz mojemu bratu już tu pracować.

Wziąłem bardzo głęboki oddech, wyprostowałem się i napiąłem klatę, próbując zademonstrować wszystkim moją stanowczość i siłę.

– Kogo nazywasz starym człowiekiem? – Kim mocno zmarszczył brwi, patrząc na mnie, a potem na ojca. 

– Tato! Znasz tego dzieciaka? – wskazał na mnie.

       Tego dzieciaka? Dzieciaka? Sam jesteś dzieciakiem... Kim!!!

       – Jeszcze go nie znam, ponieważ mimo tego, że pytałem, nie zechciał zdradzić mi, jak się nazywa.

Starzec uśmiechnął się.

– W takim razie... Chcesz, żebym przedstawił cię mojemu tacie?

Kim złośliwie się uśmiechał, podchodząc coraz bliżej, podczas gdy ja automatycznie się cofałem. 

– Nazywa się Porsché...

       Cofnij się! 

       Z każdym wypowiedzianym słowem był coraz bliżej, a ja robiłem krok do tyłu. 

– Uczy się w międzynarodowej szkole.

– Naskarżę na ciebie mojemu bratu! Cholera, Kim!!! Prosisz o to, żebym cię pobił!!!

– Ma siedemnaście lat.

Błagałem w myślach, żeby się odwrócił i odszedł, a jeszcze bardziej miałem ochotę przyłożyć mu w twarz. 

       Dam ci klapsa!

– Uczy się w klasie 5/2.

Przełknąłem, gdy poczułem, jak strach powraca. Nie miałem gdzie się cofać, bo za plecami czułem już ścianę. Oczy wszystkich były wlepione we mnie i Kima, a najmocniej czułem na sobie wzrok staruszka, który nadal stał tam z uśmiechem na twarzy. Czy on nie będzie próbował zatrzymać własnego dzieciaka???!!! Skrzywdzenie kogoś nieletniego gwarantuje pobyt w więzieniu!

– Wystarczy Kim. To jest brat Porsche... Aaaaa i Chan, nie mów Porsche o tym wszystkim, bo inaczej znowu wpadnie w szał. Zaoszczędzi mi to bólu głowy.

Moje uszy nie chwytały chwilowo żadnych dźwięków, nie słyszałem niczego wokół mnie, ponieważ skupiony byłem tylko na krwiożerczym sposobie, w jaki Kim patrzył na mnie.

– Co ważniejsze…!!!

    Ważniejsze? O co ci chodzi? Zacząłem się pocić i czuć się niespokojnie. Moje ciało zaczęło dziwnie płonąć.

– Lepiej natychmiast przestań!!! – wykrzyczałem mu w twarz.

       Jesteś skurwielem!

Zamknąłem oczy i z całej siły przyłożyłem mu kopa.

– Co ty, do cholery, robisz!!!?

Pięciu ochroniarzy natychmiast mnie unieruchomiło. Co do Kima, leżał na ziemi, a jego ręce zakrywały krocze, podczas gdy grupa zszokowanych strażników podbiegła, aby pomóc mu wstać.

– Jesteś odważny!!! Jak śmiałeś zrobić coś takiego mojemu szefowi! – jeden ze strażników zamachnął się, by uderzyć mnie w twarz, podczas gdy planowałem, w którą stronę mam się uchylić. 

– Stop! NON! Nie!!! Nic mu nie rób!!! Natychmiast go puśćcie!

Pięść zatrzymała się w powietrzu, a facet o imieniu Non dosłownie gotował się z wściekłości. 

        – Szefie, weźmy Kima i ruszajmy do środka... Reszta z was niech zajmie się tym chłopcem. Ale upewnijcie się, że nie spadnie mu włos z głowy! – mafijny numer dwa wydał dyspozycje surowym głosem, na co reszta strażników grzecznie się ukłoniła.

Mój strach został nagle zastąpiony odwagą, która jak się okazało, jednak mnie nie opuściła.

– Człowieku, myślałem, że jesteście odważniejsi... Jeśli jesteście tacy pewni siebie, to podejdźcie!!! – wykrzyczałem pod adresem Kima i Nona.

Chwilę później chwycono mnie pod ramiona, a moje nogi zawisły w górze i mogły tylko bezowocnie młócić powietrze. Krzyczałem głośno, przeklinając wszystkich naokoło.

– To wszystko, co potraficie? Mafiozi podrzędnej kategorii!!! Nie wiecie z kim macie do czynienia!!! Porsché!!! Nazywam się Porsché! Lepiej to zapamiętajcie!!!

Hehe. Gdy darłem się tam co sił w płucach, poczułem w sobie dziwne niespokojne uczucie. Zupełnie jakby moje serce nakazywało mi, żebym przestał, ale mózg nalegał, żebym był odważny i zagrzewał mnie do walki!!! To było mylące, ale po chwili zrezygnowałem z dalszej pyskówki. 

       Porsché, jeśli nie jesteś wystarczająco odważny, to zamknij gębę. Arrgh..... Kocham cię bracie, ale to wszystko, co mogłem dzisiaj zrobić. A co do was, gangsterzy… Zapamiętam to sobie i kiedyś na pewno wam się za to wszystko odwdzięczę!!!



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka


Poprzedni 👈             👉 Następny 




Komentarze

Popularne posty