LITA 1 [P&R] – Rozdział 13
Kara
Gorące rumieńce mogą pojawiać się z wielu powodów. Rain zdążył się już nauczyć, że niejednokrotnie kiedy znajdował się blisko P’Phayu, jego twarz nabierała barwy dojrzałego pomidora. Tym razem jednak przyczyną jego rumieńców była przyprawiająca go o dreszcze... gorączka.
Tak, nie przyssał się do ust P’Phayu, stając się wściekle czerwony z pożądania, miał gorączkę!
– Huh, szaleństwo – wymruczał, podciągając kołdrę, by przykryć ramiona. Było mu na przemian gorąco i zimno, a w mięśniach czuł nieznośny ból. Nie wiedział nawet, skąd wziął energię, by dojechać do domu po nocy spędzonej w ramionach P’Phayu. Natychmiast, gdy tylko znalazł się w swoim pokoju, padł na łóżko jak kłoda.
Było bardzo źle.
Myśli skulonego pod okryciem młodego mężczyzny popłynęły w stronę przystojnego architekta. Czy P’Phayu wie, że wróciłem do domu?
Mimo że nie chciał zachowywać się dziecinnie, to jednak tęsknił za kimś, kto od jakiegoś czasu nieustannie zaprzątał jego myśli, i z tego wszystkiego chciało mu się płakać. Był co prawda dorosły, ale choroba sprawiła, że jego umysł podsuwał mu obrazy mężczyzny, z którym chciałby teraz być. Ale to on był przecież tym, który bez słowa uciekł z jego domu…
– Rain, weź lekarstwa i idź spać – usłyszał od zaniepokojonej mamy, która została jeszcze chwilę przy jego łóżku.
Odpływając w objęcia Morfeusza, nie zdawał sobie sprawy, że po tym, jak wyciszył wczoraj wszystkie dzwonki na telefonie, ekran wskazywał właśnie ósmą przegapioną rozmowę oraz dwudziestą wiadomość na Line.
***
– Bardzo panu dziękuję.
– Naprawdę się martwiłem.
– O kogo tu się martwić? Mój niewdzięczny syn najwyraźniej zapomniał o wpojonych mu manierach. Jestem panu winna podziękowanie za naprawę samochodu, a pan dodatkowo traci czas na odwiedzanie chorego pacjenta. Jeszcze raz dziękuję.
– Nie szkodzi, to dla mnie przyjemność.
Dlaczego brzmi to tak znajomo?
Rain nie wiedział, jak długo spał, ale obudził się, gdy usłyszał głosy dwóch znajdujących się w pobliżu osób. Jego oczy były wciąż zaczerwienione od gorączki, a on dodatkowo je przetarł, bo miał wrażenie, że widzi szerokie plecy i znajomą fryzurę.
Mam halucynacje – pomyślał półprzytomnie. – Czy P’Phayu naprawdę pojawił się w mojej sypialni?
Zastanawiał się, czy ciągle jeszcze śpi. Osłabiony chłopak zapewne znów odpłynąłby w sen, gdyby dokładnie w tym momencie ktoś nie zamknął za sobą drzwi, a potężnie zbudowany mężczyzna nie odwrócił się w jego stronę. Wtedy ujrzał znajome oczy i usta. Nie było wątpliwości, że ta piękna, pozbawiona zarostu twarz należała do P’Phayu!
– Phi, jak się tu dostałeś? – Chory ze zdumieniem usłyszał własny zachrypnięty głos. Poczuł się bezsilny, patrząc, jak ostre spojrzenie gościa mknie w jego stronę, a wysoka sylwetka przysuwa się bliżej krawędzi łóżka. Rain pomyślał, że ta postać wydała mu się w tej chwili niesamowicie przytłaczająca. Wypełniała sobą cały pokój.
– Twoja matka pozwoliła mi wejść.
– Moja mama? – Młodzieniec zakaszlał. – Ale Phi... dlaczego znalazłeś się tutaj? – zapytał oszołomiony pacjent.
Trawiony gorączką umysł nie pamiętał w tej chwili, że jego właściciel ulotnił się bez pożegnania z domu Phayu. Zamiast tego skupił się na człowieku, którego tak bardzo pragnął ujrzeć. Tak naprawdę chciał mu się wyżalić, że boli go głowa i wszystkie mięśnie, nawet te, o których istnieniu nie miał pojęcia. Ale jedyne, co mu przyszło do głowy, to zapytać przystojnego architekta o powód wizyty.
– A co? Nie wolno mi tu być?
Dlaczego on brzmi tak sztywno i lodowato?
– P’Phayu, dlaczego na mnie krzyczysz?
– Och, bo najwidoczniej nie chcesz, żebym tu przychodził!
– Nie, nie. To nie tak. – Rain potrząsnął bolącą głową. Patrzył zdenerwowany na niewróżący nic dobrego wyraz twarzy Phayu. Ten facet wygląda na niezadowolonego! Co jest? Jeszcze wczoraj senior mył mu włosy, przytulał i głaskał po plecach… Całował. Teraz na jego obliczu szalała prawdziwa burza chmurnych emocji.
Wyciągnął rękę, by chwycić ramię gościa, ale ten cofnął się o krok.
– Więc dlaczego ode mnie uciekłeś, Rain?
– Nie, nie uciekłem – próbował się usprawiedliwić chłopak. Jednak tylko dolał oliwy do ognia, bo na twarzy Phayu wyraźnie malowała się wściekłość, co dokładnie było widać po zaciśniętych ustach i zmrużonych oczach. Rain nie znał myśli, która kołatała się w głowie seniora:
Gdyby nie był chory, to całkiem prawdopodobne, że ten niesforny chłopak dostałby lanie, aż zdrętwiałby mu tyłek!
– Nie uciekłeś? – Głos, którym architekt powtórzył pytanie, sprawił, że po kręgosłupie chorego przebiegły dreszcze. – Jeśli nie zwiałeś, to dlaczego nie odpowiadałeś na moje wiadomości i telefony? Czy wiesz, jak bardzo martwiłem się dziś rano? Zorientowałem się, że masz gorączkę, ale nie chciałem cię budzić. Uważałem, że będzie lepiej dać ci się wyspać, ale kto by uwierzył, że zgubi mnie jedna godzina pracy i pewien student zniknie z mojego domu? Bez względu na to, ile razy do niego dzwoniłem czy wysyłałem wiadomości, byłem ignorowany. Rain, jak mogłeś prowadzić w takim stanie samochód?! Gdybyś uległ wypadkowi, to myślisz, że jak ja bym się wtedy czuł? – Mówiąc te słowa, Phayu nawet nie podnosił głosu. Nie musiał… Każde słowo bezlitośnie trafiało w cel.
– P’Phayu...
– Rain, nie obchodzą cię moje uczucia, prawda? – Po usłyszeniu tego pytania chłopak poczuł, że po jego policzkach spłynęły łzy.
– Przepraszam, przepraszam. P’Phayu, proszę, nie bądź na mnie zły. Przepraszam.
Wilgoć na jego policzkach sprawiała, że Rain przedstawiał naprawdę żałosny widok, który bez wątpienia mógłby zmiękczyć każdego. Każdego z wyjątkiem Phayu.
Kiedy mężczyzna obudził się rano, od razu zorientował się, że junior ma gorączkę. Mówił prawdę. Pozwolił mu spać, natomiast później zamierzał go obudzić i podać lekarstwa. Nieszczęśliwym trafem otrzymał telefon o pilnym zleceniu, którym niezwłocznie musiał się zająć. Kto by uwierzył, że niedługo później sypialnia okaże się pusta? Zaniepokojony wyszedł na zewnątrz i ujrzał, że zniknął również samochód. Martwił się, że Rain jest na niego zły przez to, co zrobili wczoraj wieczorem. Nie chciał jednak pozwolić mu na ucieczkę. Nigdy nie pozwoliłby, żeby odszedł bez naprawienia sprawy. Musiał przyznać, że kiedy nie powiodły się próby nawiązania kontaktu, jego początkowe zmartwienie w mgnieniu oka przerodziło się w szalejący niepokój. Obawiał się, czy nie przytrafiło mu się coś złego. Mężczyzna ani przez chwilę nie zawahał się, by wtargnąć do rodzinnego domu swojego młodego kochanka. Tak bardzo bał się o Raina, że niestraszni mu byli nawet jego rodzice. Ulga, którą poczuł, przekonując się, że chłopak bezpiecznie dotarł do domu, nieomal ścięła go z nóg. Przez chwilę martwił się, czy uda mu się przedstawić z jak najlepszej strony i pozytywnie wpłynąć na rodziców studenta, by pozwolili mu wejść do jego sypialni. To zadanie okazało się dziecinnie łatwe, ale teraz – znalazłszy się przy łóżku pacjenta – był… zły.
Zmartwienie i niepokój ulotniły się w mgnieniu oka, gdy do jego uszu dotarło wypowiedziane zachrypniętym głosem pytanie, co on tam robi. Jak Rain mógł w ogóle o to pytać? I co ważniejsze: kto pozwolił mu uciec?
– Phi, przepraszam, nie pomyślałem o twoich uczuciach. Dziś rano byłem zawstydzony. Tak bardzo zawstydzony, że nie wiedziałem, jak mam się zachować. Miałem gorączkę i czułem się obolały. Jeśli odwlekałbym powrót do domu, to nie dałbym rady o własnych siłach do niego dotrzeć. Zasnąłem od razu, jak się tu znalazłem. Nie wiedziałem, że dzwoniłeś, bo wczoraj wyciszyłem telefon. Proszę, nie gniewaj się na mnie, P’Phayu.
Patrząc w nieprzejednaną twarz gościa, poczuł się jeszcze słabiej. Złapał rękę seniora i potrząsając nią z błagalnym wyrazem twarzy mokrej od łez, miał nadzieję zmiękczyć jego serce. Wyraźnie widział, że złość Phayu była jak najbardziej prawdziwa. Mniej więcej w tym czasie nad słuchającym go mężczyzną przetoczyła się burza.
– P’Phayu... – błagał Rain, po czym uwolnił rękę i zakrył nią usta. Głośny kaszel, a także udręczony wyraz twarzy juniora sprawiły, że mężczyzna usiadł na łóżku. Natychmiast wyciągnął ręce, objął pacjenta i przycisnął go do piersi.
– Nie znikaj już nigdy więcej.
Czując kojący, ciepły uścisk, Rain przytaknął, a głowa opadła mu na silne ramię. Poczuł ulgę, że Phayu już go nie odpycha, tylko delikatnie przytula. Wyczuwając temperaturę wyższą niż rano, architekt pogłaskał włosy Raina i złożył pocałunek na czubku jego głowy. Po chwili uspokoił się, szczególnie, że miał już pewność, że chłopakowi naprawdę nic nie jest. Jeśli chodzi o chorego… Ochoczo poddawał się dotykowi dłoni delikatnie głaszczącej mu plecy, podczas gdy silne ramię obejmowało jego talię.
– Jak mam ukarać mój Deszcz?
– Hę? – Szczupły chłopak z niedowierzaniem podniósł głowę i napotkał przerażający wzrok. – Ukarać? – powtórzył drżącym głosem, czując gęsią skórkę i dreszcz, który przeleciał mu po kręgosłupie.
– Tak, trzeba ukarać osobę, która sprawiła, że szalałem z niepokoju. – Złowrogi uśmiech powrócił na oblicze mężczyzny, wywołując niemałe obawy w osłabionym studencie.
– Ale ja jestem chory! – Spróbował wywołać współczucie.
– Tak, dlatego przygotowałem karę, która będzie idealna dla obolałego pacjenta.
Rozbieganymi oczami Rain patrzył na gościa, który sięgnął po coś do tylnej kieszeni spodni. W jego dłoni znalazła się tubka z tajemniczą zawartością.
A cóż to za mazidło? Przecież mam gorączkę, a nie trądzik!
Po chwili jego oczy widocznie się rozszerzyły, kiedy zaświtało mu w głowie, do czego może służyć ta maść.
– Phi, nie mów mi, że to do...
– Mhm, gdzie płonie teraz Rain?
– Nie, nie... Nie chcę. Nie chcę. Nie, nie. – To wszystko, co mógł w kółko powtarzać. Spróbował wyrwać się ze stalowego uścisku, ale w starciu z umięśnionym, wysokim Phayu nie miał, rzecz jasna, żadnych szans.
Cholera! Dziadowska choroba!
Skąd miał wziąć siłę niezbędną do odniesienia zwycięstwa? Mógł tylko w oszołomieniu i panice gapić się na tubkę w dłoni Phayu, który był w tej chwili zupełnie jak przybysz z innego świata. Rain natychmiast zorientował się, co senior miał na myśli, ponieważ jedynym miejscem, które płonęło żywym ogniem, był... jego tyłek.
Jeśli maść ma zostać nałożona dokładnie tam… w rowku, to Rain umrze ze wstydu. To nawet lepiej, że odejdzie z tego świata, bo niby jak miałby patrzeć po czymś takim w twarz Phayu?
– To pomaga, uwierz mi. Skoro to ja przyczyniłem się do tego, że cię tam piecze, to osobiście muszę zająć się uśmierzeniem bólu. Nie mogę pozwolić, żebyś dodatkowo cierpiał, skoro i tak już masz gorączkę. – Architekt odrzucił przykrywającą pacjenta kołdrę.
Ten facet chyba oszalał, żeby roztaczać takie żenujące wizje tym cholernie uprzejmym głosem!
Rain próbował podnieść się z łóżka, ale czy istniała szansa, że Phayu pozwoli mu tak łatwo uciec? Silny mężczyzna bez większego wysiłku jednym ramieniem unieruchomił szczupłe ciało, podczas gdy drugą rękę wsunął pod gumkę spodni od piżamy.
– Och! Nie chcę tego. Phiiiii!!! Nie, nie!!!
– Rain... – Głos seniora był mięciutki jak puch.
Cholera, to przerażające!!!
– Rain. – Kojący głos znów dobiegł do uszu Raina. – Jeśli narobisz hałasu, to twoja matka znajdzie się tu szybciej, niż mógłbyś pomyśleć. Nie chcesz, żeby widziała... – Zawiesił głos i patrząc w twarz chłopaka, wyraźnie skinął w kierunku jego tyłka.
Rain natychmiast ucichł i desperacko wyszeptał:
– Nie, P’Phayu. Nie. Błagam.
– Czy będziesz grzecznym chłopcem i pozwolisz mi zaaplikować lek?
– Ale...
– Mam zdjąć ci spodnie, czy sam je ściągniesz?
A cóż to za wybór? Tak czy siak, za chwilę będzie tu świecił gołym tyłkiem! Ten Phayu to naprawdę mściwy facet! Dlaczego Rain nie został w jego łóżku? Chory chciał płakać, krzyczeć, a najchętniej puścić wiązankę soczystych bluzgów. Niech to szlag! Phayu zabronił mu kląć! Spolegliwie wsunął więc kciuki pod gumkę piżamy, a następnie miękkim szeptem zwrócił się do mężczyzny:
– Och... Możesz się odwrócić, Phi?
Phayu odrobinę się wycofał, ale tylko na tyle, by umożliwić mu ściągnięcie spodni. Chwilę później jego dłoń spoczęła w odpowiednim miejscu. Tylko facet, który przewyższał Raina uporem, mógł bezkarnie skłonić go do striptizu. Chłopak zacisnął zęby.
– Nie patrz.
– Jeśli nie będę patrzył, to jak miałbym posmarować, gdzie należy…?
– W takim razie sam to zrobię. – Zażenowany Rain próbował się targować, zakrywając dłonią dostęp do dziurki.
– Odważysz się sam zastosować maść? Jesteś pewien, że sobie poradzisz? – W reakcji na uniesione pytająco brwi Phayu i jego powątpiewający głos Rain znieruchomiał. Wrócił myślami do chwili, kiedy dzisiejszej nocy użył tej części ciała w zupełnie innym celu niż dotychczas. Płonąc ze wstydu, energicznie pokręcił głową, dając do zrozumienia, że nie ma odwagi. Phayu z wysiłkiem stłumił rozbawienie, po czym pokiwał palcem w prawo i w lewo, nakazując mu szerzej rozłożyć nogi.
– Phi…!
– Liczę do trzech. Jeśli powiem trzy, to nie okażę ci miłosierdzia.
Serce domagało się od Raina, żeby skamlał o litość. Ale… Phayu nie musiał nawet wypowiedzieć „jeden”. Chłopak zakrył twarz, odsłaniając tajemnice ciała przed mężczyzną, który przez całą ubiegłą noc miał już na nie nieograniczony widok. Mimo płonącego w nim wstydu młodzieniec rozsunął zakrywające oczy palce, by spojrzeć na swoją „pielęgniarkę”.
P’Phayu znów złośliwie się uśmiechał.
– Phi, jak możesz do tego stopnia się ze mną droczyć? – Słysząc wypowiedzianą nieśmiałym głosem skargę, mężczyzna nieznacznie się uśmiechnął.
– Nie, ja się nie droczę. To kara dla upartego, niegrzecznego chłopca.
W tej samej sekundzie, gdy pokryty zimnym żelem opuszek palca delikatnie otarł się o jego ranę, Rain mógłby przysiąc, że... senior nie robi mu na złość. A on sam gotów był już nigdy w życiu nie prowokować go własnym zachowaniem. Gra z tym przystojniakiem niewarta była świeczki!
Po chwili myśli juniora błyskawicznie się rozpierzchły, pozostawiając w głowie wypisane ogromnymi literami pytania:
Co to za lekarstwo-narkotyk? Dlaczego to powoduje, że mój nieposłuszny fiut staje się taki twardy?!
– Wystarczy, Phi. Dość. – Jego drżący głos rozległ się w pokoju. Rain chwycił nadgarstek Phayu i mocno potrząsając głową, błagalnie spojrzał mu w oczy. Zdeterminowany architekt nie zamierzał się zatrzymać.
– Poczekaj chwilę, żeby maść mogła się wchłonąć.
Rain widział, że Phayu wyraźnie czuje się rozbawiony, więc spróbował szybko się wywinąć i zacisnąć nogi.
– Nie... Nie chcę...
Kara Raina powinna się skończyć, zanim Phayu dostrzeże, że chłopak z sekundy na sekundę staje się coraz bardziej podniecony. Kto wie, jak to mogłoby się skończyć. Tak właściwie… Wolałby pozwolić P’Phayu robić to, co mu się podoba, bo w tym czasie...
– Phayu, Rain... Przyniosłam trochę przekąsek... Och, Rain, obudziłeś się? Twój senior jest tu już od godziny. – Rozległo się tuż przed drzwiami.
Warain odetchnął z ulgą, myśląc, że jedna sekunda wystarczyła, by Phayu chwycił kołdrę i błyskawicznie zakrył pacjenta. Na szczęście matka trzymała dużą tacę, więc straciła trochę czasu, nim wkroczyła do pokoju syna. W przeciwnym razie zostałaby skonfrontowana z nieoczekiwanie szokującym widokiem, który mógłby zaprowadzić ją wprost do szpitala.
– Jak się czujesz? Jest ci gorąco? Chcesz, żebym wytarła cię wilgotnym ręcznikiem?
– Nie! – wykrzyknął głośno Rain, ściskając kołdrę jak tarczę. Czuł się nieszczęśliwy. I to wcale nie dlatego, że było mu nieznośnie gorąco, i nie dlatego, że jego ubranie było przesiąknięte potem. Przyczyna jego nieszczęścia i zdenerwowania znajdowała się w rękach Phayu. Były to spodnie od piżamy, które senior chował za plecami.
Jak miałby pozwolić matce odchylić kołdrę? Był przecież pod nią… goły!
– A co z tobą? Wstydzisz się seniora?
– Och... Tak, nie, poradzę sobie, mamo, nie martw się. – Z desperacją ściskający okrycie Rain usłyszał cichy śmiech sprawcy jego katastrofalnego położenia, który najwidoczniej doskonale się bawił!
– Och, pewnie boli go głowa. Mój syn bywa czasem nie do zniesienia. Cóż, Phayu, czy jest coś, czego nie możesz jeść?
– Nie.
– Doskonale.
– Dlaczego mama zapytała o to P’Phayu? – zdziwił się pacjent, zastanawiając się, od kiedy matka patrzy na gościa tak czule. Przecież raczej nie należała do osób wrażliwych na śniade, przystojne twarze. Ale teraz nie dość, że z wyraźną przyjemnością na niego spogląda, to jeszcze pyta o alergie pokarmowe.
– Zaprosiłam twojego seniora na kolację. To taki miły człowiek. Przyszedł sprawdzić, co się dzieje, bo się o ciebie niepokoił. Zatrzymałeś się na noc w domu Phayu i odjechałeś w deszczu z gorączką! Na dodatek niepotrzebnie przysporzyłeś mu zmartwień, nie odbierając telefonu! Powinieneś był natychmiast po powrocie do domu dać mu znać, że bezpiecznie tu dotarłeś. Jesteś niemożliwy! Minimum tego, co mogę zrobić, to zaprosić go na posiłek, tym bardziej, że wybawił cię z kłopotu, naprawiając samochód. Nareszcie mam okazję, żeby chociaż odrobinę wyrazić mu naszą wdzięczność.
Po tej przemowie matce szczęśliwie skończyły się argumenty. Rain wiedział przecież, że paliła się do tego, by osobiście podziękować Phayu, od chwili, gdy dowiedziała się o samochodzie. Ale kto by pomyślał, że tak szybko się spotkają...?
– Wiem. Mamo, nie powinnaś zejść na dół?
– Wyganiasz mnie?
Tak!!!
– Nie. – Chory opuścił głowę, czując, że dziś wieczorem, gdy przyjdzie mu siedzieć obok Phayu, będzie miał bardzo wysoką gorączkę. Pomyślał z ulgą, że przynajmniej jego podniecenie osłabło. Zerknął na mężczyznę i zobaczył, że ten szeroko się uśmiecha.
– Podejrzewam, iż Rain martwi się, że ciocia się przeziębi.
– Akurat! Nie chce, żebym się wtrącała. Nawet nie pozwoli mi się o niego troszczyć.
– Nie sądzę, by Rain myślał w ten sposób, ciociu.
Warain nie rozumiał, dlaczego P’Phayu wdaje się w rozmowę z matką. Przecież ona stąd nie wyjdzie! Na początku było mu zimno z powodu gorączki, ale teraz – nie wiadomo dlaczego – drżał na całym ciele i miał niesamowicie lodowate stopy. Czy ten Phayu zapomniał, że trzyma za plecami jego spodnie? On tu zamarza! I niech przestanie gadać z jego rodzicielką! Wystarczy, żeby odrobinę się przesunęła, a od razu dostrzeże, co senior jej syna ściska w dłoniach.
Poczuł się mocno zaskoczony, gdy gość odwrócił się w jego kierunku i bezgłośnie poruszając ustami, wypowiedział jedno słowo. To wystarczyło…
Warain zamilkł i wyżej podciągnął kołdrę. Nie kłócił się z nikim, nie robił Phayu na złość, bo słowem, które bezdźwięcznie padło z jego ust było: „Kara”.
Mamo, proszę, wyjdź wreszcie z tego pokoju! Błagam!
***
– A więc Phayu, studiowałeś na tym samym wydziale co Rain? Jesteś jego seniorem?
– Tak. Rain jest moim juniorem w Code Line.
Po przespaniu całego dnia aż do kolacji Warain miał dość sił, by – ciągnąc za sobą nogi – zejść do jadalni i grzecznie usiąść przy stole. Spoglądając w lewo i prawo, przysłuchiwał się rozmowie ojca z gościem. Nie rozumiał, co to za fenomen. Ten Phayu potrafi oczarować wszystkich, nawet się nie wysilając. Rodzice jedli mu z ręki! Matka zaprosiła go na kolację, a ojciec sprawiał wrażenie, jakby odnalazł kolejnego syna. Pffff!
Młody człowiek poczuł żarzącą się w nim iskierkę buntu. Miał ochotę powiedzieć ojcu, że ten facet nieustannie się z nim drażni, podpuszcza go i doprowadza do białej gorączki… A już chwilę później w jego sercu rozlało się niespodziewane ciepło. Nie miał odwagi zapytać samego siebie, czy przypadkiem czegoś tu nie udaje.
Jego zadziorne myśli natychmiast się rozwiały.
Skierował uwagę na toczącą się przy stole rozmowę. Ojciec pytał, gdzie Phayu pracuje, jak ta praca wygląda, ile ma rodzeństwa, a później… wtrąciła się matka:
– Rain, słyszałam, że poprosiłeś Phayu, by pouczył cię podczas tej przerwy semestralnej?
Serio? Pouczył czego?!
Chłopak z całych sił próbował zamaskować oszołomienie. Nie był jednak pewien, czy mu się to udało, i miał wrażenie, że patrzy na matkę, jakby była kosmitką. Otrząsnął się odrobinę, gdy usłyszał głos Phayu.
– Rain, czy nie mówiłeś, że chciałbyś przygotować się do drugiego roku? – Senior odbił piłeczkę wprost do studenta.
Ten odwzajemnił mu się jedynie zdumionym spojrzeniem, w którym widniało jednoznaczne przesłanie:
Jakie przygotowania, Phi?
Phayu nie odpowiedział na jego wzrok, tylko spokojnie kontynuował rozmowę z rodzicami.
Jest obrzydliwie złośliwy! A czyj to mąż?
– Dopiero dziś poznałem ciocię i wujka, więc chciałem zapytać o zgodę. W niektóre dni może się zdarzyć, że będziemy musieli zostać do późna. Lepiej będzie, jeśli Rain przenocuje wtedy u mnie, zamiast wracać po nocy do domu. Ale jeśli to się wydarzy, to zadzwonię i uprzedzę, żeby ciocia nie musiała się martwić, zastanawiając się, dokąd poszedł. – Młody mężczyzna wygłosił to uprzejmym tonem, wyraźnie punktując w oczach jego rodziców. Ojciec Raina roześmiał się głośno i machnął ręką.
– Och, musimy być rozważni. Nie chcielibyśmy, żeby ci przeszkadzał. Z jego uporem z pewnością potrafił cię urobić. Może nie wiedziałeś, jak odmówić? Nie pobłażaj mu, możesz go przydusić. Jak było, Krótki, co?
Krótki nie miał siły, by szukać argumentów. Mimo że wyrósł jak na drożdżach, to w oczach ojca na zawsze pozostanie „Krótkim”. Poza tym nigdy nie był na tak wielkiej bani, żeby umknęło mu zadanie Phayu pytania o pomoc w nauce. A najważniejsze… On miałby wymusić cokolwiek na Phayu? On? Na Phayu??? Wolne żarty!
– Masz pracę do wykonania, Phi, i chcesz sobie jej dokładać, ucząc Raina?
– W porządku, to żadne poświęcenie. – Phayu promiennie się uśmiechnął, czym z pewnością do końca zawojował jego rodziców. Po chwili zwrócił się do ich syna, a uśmiech, który mu rzucił, miał zupełnie inne zabarwienie. – Jestem chętny.
Zboczeniec!
Rain miał zamiar głośno zapytać, w czym będzie się kształcił w domu Phayu. Dał sobie jednak spokój. Grzecznie ukłonił się matce, odpowiadając jej, że gorączka się zmniejszyła.
Tym natomiast, co się nie zmniejszyło, było zażenowanie trwające od chwili, gdy po przebudzeniu zobaczył „męża”, który pod pretekstem troski o jego zdrowie wdarł mu się do domu, a na dodatek nie pożałował sobie i dobrał się jego dziurki. Wcierał mu maść… Akurat! Żaden pacjent nie podnieciłby się od zwyczajnego aplikowania leku. Do tego, myśląc o przerwie semestralnej, zdał sobie sprawę, że przepadnie z kretesem, dostając się w ręce niejakiego Phayu, od którego nie mógł się uwolnić. Ten facet mistrzowsko urobił jego rodziców.
***
– P’Phayu, od kiedy zgadzasz się z moją matką? – Rain jako pierwszy przypuścił atak.
Po zakończeniu kolacji Phayu pozostał w jadalni i jeszcze przez chwilę rozmawiał z rodzicami Waraina, po czym wymówił się grzecznie i udał się do chorego, który zmuszony był okupować łóżko.
– Rain, nie reprezentujesz siebie w prawidłowy sposób wobec mnie, wiesz?
– Reprezentuję siebie jako twoją żonę, prawda? – Chłopak pozwolił sobie na odrobinę sarkazmu.
W tym momencie zorientował się, co tak właściwie palnął.
– Eee? Phi, widzę, że doszedłeś do porozumienia z moją matką…
Mężczyzna usiadł w nogach łóżka. Junior, który dotkliwie odczuł skutki wymierzonej mu kary, odetchnął z ulgą, rejestrując dystans. Doskonale wiedział, że nie jest w stanie walczyć dziś z Phayu. Wystarczy wyciągnąć dłoń, a od razu poczułby żądło osy. Lepiej nie drażnić się z gościem.
– Kiedy przybyłem, przyświecał mi również inny od oczywistego cel. – Senior był skłonny chwilowo puścić mimo uszu wyrażenie „żona”.
– Hmm?
– Chciałem przedstawić się twoim rodzicom. Muszę zrobić na nich dobre wrażenie i postarać się o wiarygodność, uzasadniając powód twojego bywania w moim domu. Musiałem podać dorosłym porządną wymówkę, żeby byli zadowoleni. Zamierzam przecież ukraść im syna i zatrzymywać go u siebie na noc tak często, jak się da.
Rain uważnie wsłuchiwał się w jego słowa. Cieszył się, że rodzice polubili jego seniora, ale w głębi duszy obawiał się majaczącej na horyzoncie przyszłej konfrontacji.
– Phi, jak mam powiedzieć mamie i tacie…?
– Cokolwiek myślisz, to powiedz.
– Jak miałbym im powiedzieć, że jesteś moim… – Chłopak zawiesił głos. Opuścił nieśmiało głowę i żeby złagodzić zakłopotanie, z uwagą oglądał ledwo widoczny wzorek na kołdrze.
Jesteśmy teraz mężem i żoną.
Rain pomyślał z zażenowaniem, że to był przecież jego własny, kretyński pomysł, by flirtować z Phayu. Jak ostatni idiota wyobrażał sobie, że będzie to jednostronne uczucie. Planował, że podczas gdy Phayu się zaangażuje, on sam pozostanie niewzruszony. Leciał przecież na laseczki, prawda? Cały ten proces zakończył się inaczej, niż się spodziewał, bo już od jakiegoś czasu wyraźnie czuł, jak bardzo sam się zaangażował.
– Wyrażenie, którego szukasz, by opisać naszą relację, to „senior – junior”.
Słysząc bezbarwny ton głosu mężczyzny, Rain natychmiast zaprotestował:
– Hej! – Po spojrzeniu na niewzruszonego Phayu poczuł, jak boleśnie ściska mu się serce.
– Nasz związek to tylko senior i junior, czyż nie, Rain?
O co chodzi? Czyżby zaprzepaścił szanse u Phayu, kiedy ośmielił się zniknąć z jego domu? Chłopak błyskawicznie przysunął się do mężczyzny i wczepił w jego ramię. Potrząsnął energicznie głową na znak protestu, nie przyjmując do wiadomości tego, co wyszło właśnie z ust seniora. Wysoka postać uniosła brew, jakby chciała zapytać, czy powiedziała coś niezgodnego z faktami. Rain nie chciał ani nie potrafił zaakceptować tego stwierdzenia i panicznie bał się tego, co jeszcze może usłyszeć.
– P’Phayu, nie możesz tak mówić.
Nie podda się, nie ma mowy! Młody człowiek, który uparcie interpretował ich relację jako bliski związek, nie puszczał ramienia mężczyzny, kiedy patrzył na niego z żałosnym wyrazem twarzy. Phayu dodał kolejne miażdżące słowa:
– Minął miesiąc, na który się umówiliśmy, Rain.
Tak, istotnie. Minął już ponad miesiąc, od kiedy ślubował, że zdobędzie jego serce. Ale jedyne, czego był pewien, to reakcji własnego serca. Student nadal trzymał się silnego ramienia jak tonący brzytwy.
– P’Phayu, czy jesteś zły, bo uciekłem dziś rano? Przeprosiłem cię! Już mnie ukarałeś! Phi, nie, nie baw się tak ze mną! – Chłopak bez powodzenia próbował wysilić się na słaby uśmiech, żeby złagodzić ostry ton głosu. Widząc brak reakcji, poczuł, jak opuszcza go odwaga, która zawsze zachęcała go do dalszego działania. Jeszcze do niedawna nigdy się nie poddawał. Teraz czuł się z sekundy na sekundę coraz bardziej bezsilny.
Czy to było wszystko? Czy był jedynym, w którym rozwinęły się uczucia? Co to było w nocy? Nic nieznaczący seks?
– Rain, nie jestem zły, ukarałem cię.
– Więc dlaczego w ten sposób sobie ze mnie żartujesz?
– Nie żartuję, stwierdzam fakty. Taka jest prawda. – Senior uwolnił rękę z uścisku. Wszystko w juniorze wzdrygało się przed usłyszeniem ostatniego, odbierającego mu wszelką nadzieję zdania:
– Rain, zabrakło ci czasu na flirtowanie ze mną.
P’Phayu, czy zamierzasz powiedzieć, że nasza historia... jest skończona?
Tłumaczenie: Juli.Ann
Korekta: Baka/ paszyma
💜
OdpowiedzUsuń💜
Usuń