LITA 1 [P&R] – Rozdział 16 [18+]

 




Ojcostwo, mężostwo [18+]


    – Huh, ach, ach… 

       W panującej ciszy wyraźnie słychać było szum klimatyzatora. Leżący na długiej kanapie młody mężczyzna przygryzał wargę, by stłumić krzyk z całej siły pchający mu się na usta. Na uroczej twarzy wypisane były intensywne emocje. Jedna z jego dłoni spoczywała luźno na głowie, a druga wczepiona była we włosy mężczyzny, który pieścił jego klatkę. Chłopak wił się z przyjemności, gdy czubek języka ocierał się o jego jasny sutek. Czując, jak narasta w nim podniecenie, Rain zacisnął obie pięści w miękkich włosach Phayu. 

– Phi... Ach… nie liż... to za dużo… – Ochrypły głos z trudem wydobywał mu się z gardła, podczas gdy oczy patrzyły na mężczyznę, który wciąż flirtował z jego klatką piersiową. Serce Raina przyspieszało, a oddech z sekundy na sekundę stawał się coraz cięższy.

– Muszę koniecznie nauczyć cię różnicy między ojcem a mężem.

– Huh, mój ojciec nigdy nie dotykał moich sutków, Phi... to kiepski argument. – Jasna dłoń klepnęła partnera w ramię, a następnie lekko je uszczypnęła. Phayu nie zwrócił na to najmniejszej uwagi, tylko jeszcze energiczniej zajął się dostarczaniem przyjemności leżącemu pod nim chłopakowi. Dmuchnął gorącym powietrzem na wilgotny od śliny, sterczący sutek, by po chwili znów krążyć wokół niego językiem. Kilka sekund później z ust Raina wyrwał się okrzyk będący odpowiedzią na delikatnie zaciskające się zęby, które później przeniosły się na drugi guziczek.

– Czy wiesz, że kiedy cię uczę, powinienem upewnić się, że przyswoisz sobie wiedzę? Musisz dogłębnie zrozumieć jej istotę i jestem gotów poświęcić na to mnóstwo czasu. 

       Phayu przesunął się, by spotkać się z jego oczami, złośliwie się przy tym uśmiechając. Rain zamierzał zaprotestować, ale tym razem pokonał go wyraz tej niesamowicie pięknej twarzy. Jego facet patrzył na niego tak, jakby miał zamiar połknąć go całego i nie zostawić nawet kosteczki! Spojrzenie Phayu było tak intensywne, że przyprawiało go o drżenie. Mężczyzna pochylił się i złożył na jego ustach mocny pocałunek, po czym na chwilę się od nich oderwał, by zmysłowo przejechać po nich językiem i bez ociągania wsunąć go do wnętrza. Rain przyjmował wyrafinowane pieszczoty, czując, jak jego ciało zaczyna płonąć. 

       Phayu na chwilę się odsunął i szybkim ruchem ściągnął ze swojego chłopaka wielką koszulkę, którą podwinął mu wcześniej aż pod szyję, a która teraz poszybowała gdzieś za sofę. Oczom mężczyzny ukazała się blada skóra usiana różanymi znakami, które pozostawił mu na niej ubiegłej nocy. 

      Młodzieniec oblizał drżące usta. Widząc to, Phayu natychmiast do nich powrócił. Delikatnie się z nimi drażnił, a kiedy Rain szerzej je otworzył, mężczyzna chwycił jego język i z pasją zaczął go ssać. Ten chłopak był tak uroczy, a on tak bardzo go pragnął. Chciał nauczyć go więcej, chciał odkryć przed nim świat rozkoszy, ale najpierw należała mu się lekcja nazewnictwa. 

– Mąż... Mąż! – Rain zgodził się nazywać go tak, jak sobie tego zażyczył, a w jego głosie wyraźnie słychać było pragnienie.

Jednak tym razem Warainowi najwidoczniej udało się obudzić prawdziwego demona. 

– Zadzwonię do twoich rodziców i powiem im, że dzisiaj nie wrócisz! Nie ruszysz się stąd na krok! Chwileczkę!

      Potem Phayu powrócił do zadawania słodkich tortur chłopakowi, który bezczelnie sprowokował go kilka razy, nazywając ojcem. Tym razem nie miało znaczenia, czy Rain nazwie go daddy, czy mężem, chociaż dla chłopaka oba wyrażenia miały to samo przesłanie, niemające nic wspólnego z synowskimi uczuciami. Phayu nie zamierzał mu odpuścić, miał zamiar siać „spustoszenie” aż do momentu, gdy partner przestanie go drażnić i nie będzie miał siły wydawać z siebie żadnych okrzyków, które mogłyby go sprowokować!

Po raz kolejny Rain pomyślał, że założył sobie pętlę na szyję, a ta pętla nosiła imię Phayu… 

– Ach mąż, mój mąż. – Teraz chłopak nazywał kochanka swoim mężem. Wiedział, że kiedy ich zbliżenie się zakończy, będzie płonął ze wstydu. Ale… było za późno… – Ach! 

       Rain potrząsnął głową, gdy duża dłoń sięgnęła w dół, zaciskając się na jego stwardniałym członku, który prężył się pod cienkim materiałem bokserek. Po dopiero co rozkwitłym ciele przebiegły dreszcze, podczas gdy krew zdała się kumulować w najwrażliwszym miejscu, w którym czuł teraz pieszczoty. Całe ciało chłopaka reagowało silnie na każdy dotyk kochanka. Bez względu na to, gdzie Phayu całował, dotykał, gdziekolwiek zabłądził, Rain spontanicznie reagował na każdy gest. Teraz również… Z napiętymi mięśniami desperacko poruszał biodrami w nadziei na rozładowanie napięcia, ocierając się twardą męskością o dłoń, która zadawała mu słodkie tortury. Phayu zacisnął zęby i jednym ruchem ściągnął bokserki ze szczupłych bioder doprowadzającego go do szaleństwa chłopaka. Tym razem światło z zewnątrz wyraźnie ukazywało nagą sylwetkę, nie pozostawiając miejsca wyobraźni. Mężczyzna gorącym spojrzeniem wodził po niej od stóp do głów, podczas gdy zrozpaczony partner próbował zasłonić się dłońmi. 

– Nie! Pozwól mi patrzeć. – Kochanek złapał go za nadgarstki, a chłopak zacisnął zęby, żeby nie jęknąć.

Nie do wiary! Phayu tylko patrzył, a on dokładnie czuł, jak niewidzialna ręka głaszcze całe jego ciało… Wyraźnie czuł pocałunki na skórze, mimo że jego facet nie wykonał najmniejszego gestu. Chłopak pokrył się gęsią skórką i drżał na całym ciele.

– Tak… – Z gardła Raina wydobył się urywany szept.

       Nie mógł zrozumieć, dlaczego był tak zakłopotany, wiedząc, że przecież ubiegłej nocy Phayu dokładnie sobie wszystko obejrzał. Ale wyraz intensywnej żądzy w oczach mężczyzny sprawiał, że myśli się rozwiały i teraz potrafił jedynie czuć. 

Nieśmiałość jego połówki wyraźnie uruchomiła dziwny przełącznik w mężczyźnie, który odrzucił na bok wszelką kontrolę. 

Szybko.

– Hej! P’Phayu!

Nagle Warain został odwrócony na brzuch, a Phayu podciągnął mu biodra w górę, zmuszając go do ugięcia kolan. W ten sposób wąska szparka między jego pośladkami stała się doskonale widoczna dla oczu partnera. Jak Rain miałby się nie szamotać w obliczu tak zawstydzającej sceny? 

– Och! Nie. P’Phayu. Nie... Ach… 

       Zanim zdążył uciec, jego oczy jeszcze bardziej rozszerzyły się w szoku. Silne ręce unieruchomiły mu biodra i chwilę później poczuł wilgotne ciepło języka, który przylgnął do pierścienia wokół dziurki. Rain wczepił się w poduszkę i głośno jęcząc, drżał na całym ciele. Próbował protestować, ale znajdujący się za nim mężczyzna nie zamierzał słuchać, a zamiast tego najpierw polizał delikatną skórę, by po chwili wepchnąć czubek języka do środka. Rain zamruczał, potrząsając głową w przód i w tył i wstrzymując oddech. Z oczu potoczyły mu się łzy, kiedy pozbawiony tchu z drżeniem przyjmował pieszczoty. Jego smukłe nogi mimowolnie szeroko się rozłożyły, a wąskie biodra wypchnęły w górę w odpowiedzi na nieustający atak gorącego języka. Nigdy nie przypuszczał, że Phayu będzie go tam lizał! Nie był w stanie powstrzymać się od wychodzenia naprzeciw pieszczotom i bezwstydnie poruszał biodrami w rytm penetrującego jego dziurkę języka. 

– Wciąż… gotowy. Zastanawiam się, czy to przez ostatnią noc – wyszeptał Phayu, powodując w nim jeszcze większe zakłopotanie.

– Bo to prawda, ach! Phi!

       Rain był zaskoczony, gdy smukłe palce kochanka bez zapowiedzi wepchnęły się głęboko w niego, powodując, że chłopak z całej siły zacisnął dłonie na kanapie. 

Phayu zaczął poruszać palcami, kołysząc jego ciałem, zanim przyspieszył rytm, słuchając podniecających jęków znajdującego się pod nim partnera, który sprawiał, że jego żądza stawała się niemal nie do zniesienia. Mimo to Rain nie przyspieszał, dopasowując się naturalnie do tempa narzucanego przez kochanka. Mężczyzna przesuwał się w górę, obsypując pocałunkami jego pośladki, powoli przechodząc do talii, wspiął się po kręgosłupie i polizał skórę szyi. Chłopak odwrócił głowę i spojrzał na partnera, który klęczał za nim i pozwolił, by zetknęły się ich usta. Czując trafiające nieubłaganie w jego czuły punkt palce i ocierającego się o niego gorącego penisa, Rain pomyślał, że oszaleje, jeśli nie poczuje go głęboko w sobie. 

– Phi... wystarczy... Ja... nie wytrzymam... Phiiii!

Młodzieniec głośno jęczał między pocałunkami i chaotycznie poruszał biodrami, drżąc przy tym na całym ciele. 

– Ach, więc nie, ach, Phi!

Phayu przytulił się do jego pleców i głębokim głosem rozkazał: 

– Nazywaj mnie mężem! 

Ton głosu był tak intensywny i nabrzmiały naciskiem, że w normalnych warunkach Rain natychmiast uległby żądaniu, ale tym razem jedynie energicznie potrząsnął głową.

– Nie. – I mimo że po zaprzeczeniu nastąpiła spodziewana kara, Rain powtórzył to samo: – Daddy.

– Rain! – Mężczyzna, któremu nie podobało się to miano, wykrzyknął reprymendę, a w jego głosie, oprócz groźby, wyraźnie słychać było zwierzęcą żądzę. W jednej chwili wyciągnął palce z wnętrza, ale nie pozwolił Rainowi odpocząć. Natychmiast chwycił jego wąską talię, po czym wepchnął nabrzmiałego do granic możliwości, pulsującego kutasa jednym płynnym ruchem w nawołującą go miękkość, która zakołysała się, a jej właściciel wydał z siebie głośny krzyk. 

       Oszalały z pożądania, nakręcony do granic mężczyzna chciał jedynie z całej siły uderzać bezlitośnie we wnętrze Raina, ale jego zabiegi wcale nie były karą dla tego odważnego i zmysłowego chłopaka. Gdy nadeszło intensywne ciepło, Rain zatopił twarz w poduszce sofy, wysoko unosząc biodra. Chciał czuć głęboko w sobie każde silne pchnięcie, które stymulowało jego wrażliwy punkt, rozsyłając dreszcze wzdłuż kręgosłupa i przyprawiając o drżenie nóg. Półprzytomnie pomyślał, że nigdy by nie przypuszczał, że ten mężczyzna może go tak niepohamowanie pragnąć i że to właśnie on będzie potrafił wywołać w nim tę żądzę. Jego własne podniecenie nie ustępowało pola temu, którym ogarnięty był Phayu.

       Kochanek bezlitośnie się z nim droczył. Z nieludzkim opanowaniem zaprzestał szaleńczych pchnięć, a zamiast tego wciskał się mocno na całą długość, by powolutku prawie się wysunąć i znów szybko i silnie wbijać na powrót. Mocne pchnięcia przeplatane były powolnym cofaniem się… Oszalały z pożądania Rain wił się pod nim, próbując wymusić początkowe szaleńcze tempo. 

– Ugh! Ach! P’Phayu… – wydusił. – Nie drażnij się... nie. Proszę… Szybciej. – Rain błagał, ale druga strona zamierzała najpierw dokończyć naukę.

– Mówiłem ci, że masz mnie nazywać mężem!

– Nie. – Warain, który nie mógł znieść tych subtelnych tortur, potrząsnął energicznie głową, robiąc się czerwony na twarzy, kiedy z całych sił walczył z instynktem popychającym go do intensywnych reakcji. Z odwróconą głową patrzył na swojego kochanka i widział jego ostre spojrzenie, które wyraźnie wskazywało na barbarzyństwo. Ten facet był gotów ukarać go za niezadowalającą wypowiedź, chociaż ta kara była nagrodą dla Raina, który pragnął jedynie rozładowania gigantycznego napięcia, akceptując każdy sposób, w jaki Phayu to zrobi. Pragnął tego mężczyzny całym sobą, a chwilowa przerwa wcale nie ostudziła jego żądzy. Rain od początku miał odpowiedź na udzielaną mu lekcję.

– P’Phayu, słuchaj... Ja… – Nie dokończył, bo Phayu zaatakował jego usta. Po chwili Rain odsunął głowę. Mrużąc swoje piękne oczy, spojrzał na kochanka i słodkim, drżącym, wypełnionym pożądaniem głosem wyszeptał: – Słowo „daddy” nie oznacza dla mnie ojca. Nigdy nie byłeś i nie będziesz dla mnie ojcem. – Dla podkreślenia tych słów zakołysał biodrami, czując w sobie twardą męskość.

       Phayu był... oszołomiony. Nie był głupcem, bezbłędnie zrozumiał, co Warain powiedział, a żadne z uczuć malujących się na twarzy jego seksownego chłopaka w niczym nie przypominało synowskich. Rain przełknął ślinę, odważnie patrząc w przepełnione uczuciem oczy, w których początkowe niezadowolenie przerodziło się w gwałtowną żądzę. 

       Daddy nie oznacza ojca.

– Szkoda, zły chłopcze!

– Nie jestem... Ach! P’Phayu, poczekaj chwilę... Czekaj, ooooch…

       Nabrzmiały penis znów zaczął się w nim poruszać, powodując, że Rain mocno przytulił się do poduszki, a jego drobne biodra przytrzymywane były przez duże, silne dłonie. Mężczyzna narzucił szaleńcze tempo, raz za razem wbijając się w niego na całą długość. 

       Nareszcie!

Jęki odbijały się echem po całym salonie, podczas gdy mężczyźni nurzali się w intensywnej rozkoszy, czując, jak od wysiłku po ich ciałach spływa pot. Tym razem oczy Raina pozostawały suche, a w ich głębi malowało się wyłącznie pożądanie. 

– Phi... Taaak… Tam… Phiiii! – Phayu przesunął dłoń, by zacisnąć ją na twardym członku Raina, poruszając nią w rytm narzucony przez biodra. Chłopak poddał się targającym nim uczuciom, nie czując niezręczności czy zakłopotania. Wsłuchiwał się w dźwięk uderzania ciała o ciało i jęków kochanka, które wzbudzały w nim jeszcze więcej emocji.

      Odwrócił się, by spojrzeć na osobę znajdującą się za nim, a jego serce przeskoczyło o jedno uderzenie. Silne ciało, oblana potem twarz, włosy zaczesane do tyłu, a wszystko to działo się dlatego, że... P’Phayu go chciał. Pragnął go!

Po raz kolejny Rain w zamroczeniu wykrzyczał:

– Tatusiu... Tatusiu...

Szybko.

       Phayu odwrócił drobną postać, kładąc ją na plecach, i wcisnął się z całej siły z powrotem w ciasny kanał. Patrząc na targanego silnymi emocjami partnera, mężczyzna zacisnął obie dłonie na jego biodrach, unosząc je w górę. Ostra, męska twarz przycisnęła się do zarumienionego policzka, a gorący oddech owiał skórę.

– Jeśli jeszcze raz nazwiesz mnie tatuśkiem... na pewno cię rozerwę! Przebiję na wylot!

Mężczyzna głośno wypowiedział te słowa, ale młody człowiek, który nigdy nikomu nie odpuszczał, nie przejął się groźbą, wyraźnie czując kolejne fale pożądania. 

– Daddy… Ach… 

       To wszystko… 

Wysoka postać z niespożytą energią wbiła się znów w swojego prowokatora, spełniając rzucane wcześniej pod jego adresem erotyczne groźby. Rain mógł tylko trzymać się jego ramion, przyjmując każde mocne pchnięcie i wychodząc naprzeciw silnym biodrom. Odrzucił wszelkie hamulce i poddawał się nawałnicy, która wzięła w posiadanie jego ciało. Słuchał odgłosów zderzających się ud, czuł coraz wyższą temperaturę w pokoju, a do jego uszu docierały jęki i krzyki wyrywające się z ust ich obu. Zanim jeszcze silne spazmy potężnego orgazmu zaczęły wstrząsać nim całym, Warain wtulił się w szerokie ramiona kochanka i wyszeptał: 

– Mąż... Mąż… Mąż!!!

***

       Poranne słońce przedostało się przez zasłony do obszernej sypialni, oświetlając małą postać, wciąż śpiącą spokojnie na dużym łóżku. Właściciel domu, ubrany w garnitur i gotowy do wyjścia do pracy, wyszedł z łazienki. Bystre oczy skierowały się wprost na uśpionego w jego łóżku młodego mężczyznę, a jego przystojną twarz ozdobił uśmiech.

       No cóż, to on go sprowokował.

       Nie mogę uwierzyć, że do tego stopnia straciłem kontrolę. – Serce mężczyzny głośniej zabiło na samą myśl o tym, w jaki sposób jego seksowny chłopiec z ufnością odpowiadał na wszystkie jego działania. Zdaje się, że nieźle go wymęczyłem – pomyślał ze skruchą, bo była to już kolejna noc z rzędu, którą spędzili na seksualnych przyjemnościach. Jego Deszczyk wpadł wczoraj na nieposkromioną, szalejącą burzę z piorunami. Czy on oddycha?

– Deszcz.

Chłopak nie tylko nie obudził się, ale nawet nie drgnął. 

– Rain.

       Phayu usiadł na materacu i wyciągnął rękę, by delikatnie pogłaskać go po włosach, po czym pochylił się i po złożeniu pocałunku na jego czole wyszeptał: 

– Idę do pracy.

       Bardzo pragnął pozostać u boku swojego Uparciuszka. Wzięcie wolnego dnia w zasadzie nie stanowiłoby problemu, jednak akurat dzisiaj było, niestety, niewykonalne. Niech to szlag! Pomyślał o nieprzekraczalnym, ważnym terminie. Akurat dzisiaj musiał pomaszerować do pracy… Ale chociaż może uda mu się wcześniej wrócić? Gdyby wiedział, że Rain sprowokuje go do tego stopnia, wybrałby inny dzień na ich seks maraton i poprosiłby o dzień wolny. Komu chciałoby się pracować, gdy jego chłopak leżał wyczerpany w łóżku?

– Aha… – Zaspany student dał radę poruszyć głową… Ale tylko głową.

Próbował teraz unieść ciężkie powieki, wyglądając przy tym niesamowicie słodko i zabawnie.

– Dobrze się czujesz?

– Huh, nie mogę się ruszyć, nie mam siły, Phi… Ach, i głosu też nie mam – wychrypiał zbolałym tonem, próbując grać na współczucie. Jednak sprawca wczorajszych „zbrodni” pozwolił sobie na prychnięcie i wkładając w głos udawane oburzenie, zapytał: 

– Kto ci to zrobił? Ukarzę go za ciebie!

       Rain chciałby otworzyć oczy, by móc z nim porozmawiać. Ale był naprawdę bardzo zmęczony i zdezorientowany. 

– Nie trzeba, Phi. Byłem bardziej niż chętny. Ale teraz nie mam siły, by zmierzyć się z konsekwencjami. 

        Wczorajsza noc nie była stylową imprezą. Trafniej byłoby nazwać ją bitwą, a Rain zginął na jej polu! Phayu nie mógł się zatrzymać. Na myśl o facecie, który nie brał jeńców, skonany Warain z wysiłkiem otworzył jednak oczy, by na niego spojrzeć. Jego przystojniak przysunął się bliżej i czule go przytulił.

– Przykro mi, Rain.

   Jeszcze chwilę wcześniej chłopak miał ochotę z całego serca go przekląć, ale gdy usłyszał przeprosiny tego nienasyconego faceta, natychmiast mu wybaczył. Szczerze mówiąc, właściwie nie był na niego zły, ponieważ doskonale zdawał sobie sprawę, że bezlitośnie go prowokował. Za każdym razem, gdy widział, że jego mąż staje się delikatniejszy, po raz kolejny nazywał go tatusiem, doskonale wiedząc, że może spodziewać się gwałtownego odzewu. I się nie mylił. Jego prowokacje dawały się przeliczyć na imponującą liczbę wczorajszych orgazmów i obolałe ciało dzisiejszego ranka. 

– Ech, nie jestem na ciebie zły. Phi, nie idziesz do pracy?

Phayu spojrzał w zaspane oczy partnera i wycisnął pocałunek na czubku jego nosa.

– Tak, za chwilę idę. Chcesz, żebym ci coś kupił w drodze powrotnej?

Rain potrząsnął głową.

– Nie, wszystko w porządku. Niczego nie potrzebuję.

       Patrząc na skonanego śpiocha, Phayu miał zamiar wstać, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że powinien dać mu odpocząć. Ale czy można było go winić, że marzył teraz o tym, by położyć się obok i przytulić swojego chłopca? Po chwili jednak ucałował delikatny policzek, po czym niechętnie wstał. Zanim wyszedł z pokoju, dobiegł go cichy głos:

– P’Phayu?

– Tak? – Wysoka postać odwróciła się i zobaczyła uroczą osobę, która uśmiechała się i patrzyła na niego oczyma szczeniaczka.

– Nie potrzebuję niczego, ale... Chciałbym, żebyś szybko wrócił.

       Cholera, czy to było złe, że zawrócił, żeby ucałować raz jeszcze aroganckiego chłopca, który teraz stał się jego zboczonym chłopakiem? To określenie było jak najbardziej na miejscu, bo szczeniaczek wciąż wystawiał twarz do pocałunków, którymi on go obsypywał, skutecznie odwlekając wyjście do pracy.

       Po ostatnim długim pocałunku, w którym splotły się ich języki, Rain oparł się na silnym ramieniu.

– Już cię nie zatrzymuję, Phi, idź, a ja sobie pośpię. – Rain chwycił za kołdrę, żeby się przykryć, kończąc tym scenę pożegnania. 

      Już sobie idę. Skoro po naszej zabawie twoje ciało się tego domaga, to powinienem dać ci czas na porządny odpoczynek i regenerację.

       Phayu nie mógł powstrzymać się od głośnego śmiechu i ponownie przytulił swojego Słodziaka, dorzucił pocałunek w czoło, po czym wygładził kołdrę i wyszedł. 

***

       Saifah powiedział, że martwi się o Raina, a Phayu stwierdził, że nie tylko robi to samo, ale też wydaje się całkiem zagubiony. Na tę myśl przystojny architekt pokiwał z politowaniem głową. Kto by pomyślał, że wpadnie w dziurę, którą sam wykopał? W dodatku wpadał w tę czeluść i był tak rozleniwiony, że nie miał ochoty szukać drogi, by się z niej wydostać. 

       A tak przy okazji. Czy kiedy wrócę do domu, to zostanę zbesztany? – Jeden rzut oka na komórkę wystarczył, by Phayu bardziej optymistycznie spojrzał na rysującą się przed nim perspektywę powrotu. – Mój zadziorny chłopak znów mnie obraża, no cóż... Pieprzyć to. 

[Tatusiu, nie musisz kupować nic do jedzenia...]

– Wygląda na to, że się nie boisz, zły chłopcze – wymruczał mężczyzna, kiedy około godziny szóstej wyszedł z biura i sprawdził wiadomości. Informacja od jego chłopaka nie byłaby niczym szczególnym, gdyby nie dorzucił: „daddy”. 

    Daddy nie oznacza ojca. 

       Phayu pomyślał, że koniecznie chce posiąść serce i duszę tego zadziornego juniora… I jest to raczej pilne.

       Cały dzisiejszy dzień martwił się o to, jak Rain sobie radzi, i czuł się winny, że wykorzystał jego entuzjazm, w znikomym stopniu troszcząc się o delikatność. No owszem, zdaje się, że ten smarkatek sam go prowokował, ale to on jest tym doświadczonym i powinien wykazać się opanowaniem.

       Haha! Akurat!

    Wczorajsze igraszki z jego słodkim chłopakiem nosiły znamiona ocierające się o definicję hardcore, a dzisiaj jak na złość naprawdę nie miał czasu, żeby się o niego zatroszczyć. Czynił sobie wyrzuty do momentu, kiedy otrzymał zdjęcie zrobione w zagraconym domowym biurze. Bezczelny młodzieniaszek siedział w jego fotelu, z nogami na biurku, trzymając w dłoniach książkę, którą Phayu w wolnych chwilach kazał mu czytać, i domagał się pochwały! 

Architekt poczuł się szczerze rozbawiony. 

W jednej chwili targające nim poczucie winy zelżało, bo skoro jego niegrzeczny chłopak okupował biuro, to chyba nie czuł się aż tak źle. Twarz Raina ze zdobiącym ją uśmiechem wyglądała czarująco. Phayu szybko zadzwonił do warsztatu, organizując sobie zastępstwo, po czym wsunął telefon do kieszeni i wsiadł na ukochany motocykl, z którego korzystał w najbardziej pracowite dni.

Bez ociągania i z radosnym oczekiwaniem skierował się prosto do domu… Do swojej uroczej żony. Bezczelnego chłopca.

„Chłopiec” nie oznaczał „syna”.


***

    – Jutro? Tak, jutro jestem wolny. 

       Leżący na brzuchu na kanapie Warain kołysał w powietrzu nogami podczas telefonicznej rozmowy ze swoim najlepszym przyjacielem, który zapraszał go właśnie na kolację. Gdy tylko usłyszał odgłos motocykla, jego oczy rozszerzyły się, po czym błyskawicznie pożegnał się ze Skyem i rzucił komórkę na ziemię. Następnie szybkim krokiem ruszył na zewnątrz.

– P’Phayu!

Szybko.

– Hej, jesteś człowiekiem czy małpą?

       Widząc, że jego olbrzym kieruje się w stronę drzwi, Rain przebiegł trawnik i z impetem wskoczył mu w ramiona. Obiema rękami objął go za szyję, a nogi zahaczył w talii, by w razie upadku wylądować na nim. Phayu jedynie lekko się zakołysał, łapiąc swój słodki ciężar i zacieśniając uchwyt, a następnie z rozbawieniem zmarszczył nos. 

       Rain ozdobił twarz chytrym uśmiechem i zdejmując ręce z szyi partnera, położył je na jego policzkach. Następnie z uczuciem spojrzał mu w oczy i znaczącym, niskim głosem wyszeptał słowa, które sprawiły, że jego facet poczuł się kompletnie oszołomiony: 

– Żoną! – A po chwili poprawił się: – Eeee… Znaczy, jesteś tatusiem.

       Phayu zaśmiał się głośno i w nagrodę za tę bezczelność zamknął mu usta pocałunkiem, po którym chłopak ledwo był w stanie oddychać, a serce głośno mu zabiło. Spanikowany Rain pomyślał z przekąsem, że to gorące uczucie na policzkach to niewątpliwie wiśniowe rumieńce. 

       Jak ten facet potrafił go tak kusić? Przecież ledwo zwlókł się z łóżka po ich wczorajszej orgii. 

– O, twój mąż doskonale cię usłyszał. – W głowie architekta kołatała się jedna myśl:

       Naprawdę nie powinienem chcieć znów cię wziąć, skoro minęło ledwie kilka godzin od kiedy bezlitośnie wymęczyłem cię w łóżku!

       A nieustraszony student z zawstydzeniem ukrył twarz w silnych ramionach, gdy tylko zrozumiał uczucia przekazane w tym zdaniu przez męża.

      To był tak uroczy gest, że Phayu mocniej go do siebie przytulił, po czym przycisnął nos do jego skroni i czule pocałował płonący policzek.

– Jak tam, niegrzeczny chłopcze? Nie czujesz bólu? – Wielkie dłonie ścisnęły krągłe pośladki.

Zaskoczony Rain głośno wciągnął powietrze.

– Nie ściskaj za mocno, Phi... To podniecające… 

Ostatnie, wypowiedziane miękkim głosem zdanie sprawiło, że architekt szeroko się uśmiechnął i zapragnął starannie wycałować swoją żonę. Ledwo jego usta dotknęły delikatnej skóry…

– Ekhm… Ekhm.

Och! 

       Nagle do uszu kochanków dobiegł teatralny kaszel. Zaskoczony Rain odwrócił się, by spojrzeć w kierunku, z którego dochodził dźwięk, i natychmiast spłonął szkarłatnym rumieńcem. 

– Starszy bracie… Nie, żeby to było konieczne, ale pragnę ci przypomnieć, że ja również tu mieszkam. 

P’Saifah!

– P’Phayu, puść mnie. – Chłopak, który jeszcze chwilę temu z taką lubością się do niego tulił, próbował teraz wywinąć się z silnego uścisku. Nie miał jednak odwagi zbyt mocno się wiercić, żeby nie wylądować tyłkiem na ziemi. Natomiast jego facet nawet nie myślał o tym, by rozluźnić uścisk ramion. Zamiast tego zwrócił się do bliźniaka: 

– Aha, słuszna uwaga. To kiedy się wyprowadzisz?

– Oj, nie bądź dupkiem, ten dom jest w połowie mój – powiedział Saifah donośnym głosem, zanim zaśmiał się na widok „szwagra”, który spoglądał w dół, z głową wtuloną w silne ramiona jego bliźniaka. Ach, ten młodzik opętał mu brata. Zdaje się, że niepotrzebnie się o niego martwił, bo – jak widać – doskonale sobie radził. 

– Możesz mnie ignorować, Rain. Traktuj mnie jak powietrze.

   Gdyby te słowa padły z ust Phayu, Rain podejrzewałby ironię. W ustach jego brata zabrzmiały szczerze i wspaniałomyślnie. Nieźle, każe mu się nie przejmować i robić co chce, ale... kto by się odważył?

– Pogoda nie powinna wchodzić sobie nawzajem w paradę, Saifah – padło ze strony brata.

(Przypis tłumacza: dla przypomnienia, Phayu oznacza burzę, a Saifah – grzmot; komentarz dotyczący pogody)

– Kto dał burzy prawo do robienia takich słodkich rzeczy z deszczem jeszcze przed wejściem do domu?

Po tym pytaniu Phayu spojrzał na chłopaka w swoich objęciach.

– Cóż, moja żona wybiegła mi na spotkanie. Nie mogła się doczekać, aż wejdę do środka.

       Niech to szlag! Chętnie przyłożyłbym temu cholernemu narcyzowi. Ale jak tu się kłócić, skoro... rzeczywiście wyleciałem z chałupy i skoczyłem mu w objęcia, chcąc się przytulić…? Ech…

       Saifah roześmiał się, ale postanowił nie drażnić chłopaka, który i tak wyglądał już na mocno zakłopotanego. Zamiast tego wszedł do domu, pozwalając bliźniakowi i jego żonie spędzić razem czas. W końcu był to ich miesiąc miodowy, czyż nie? Pomyślał nawet, że w tym czasie przenocuje u swojej sympatii. To doskonała wymówka, a jego połówka z pewnością nie będzie miała nic przeciwko. Z tą myślą Saifah postanowił zniknąć im później z pola widzenia.

       – P’Phayu, uwolnij mnie.

– Ach? Sam przecież na mnie skoczyłeś.

– Phi… – Rain spojrzał na radośnie uśmiechniętą twarz, otworzył usta, a po chwili je zamknął. Pozwolono mu jednak stanąć na dwóch sprawnych nogach, a Phayu położył mu ręce na ramionach.

– Jadłeś już coś?

– Tak, Phi. Widziałeś chyba moją wiadomość. Pisałem, że nie musisz kupować mi posiłku. Nic nie kupiłeś, prawda? – Kiedy mężczyzna zmienił temat, chłopak pozbył się nieśmiałości i był w stanie bez skrępowania z nim rozmawiać. – Phi, poszedłem na spacer, zwiedziłem okolicę i dotarłem do dwóch alejek, przy których był targ. Potem byłem zbyt głodny, więc kupiłem sobie cztery lub pięć rzeczy. Cóż, mam też ugotowany ryż.

       Rano był zmęczony, ale kiedy około południa się obudził, czuł się wypoczęty. Zjadł proste śniadanie, które przygotował mu Phayu, i wyraźnie poczuł, jak wraca mu energia. Nie zawracając sobie głowy konwenansami, zwiedził cały dom, poczytał architektoniczną lekturę w biurze Phayu, czując tam zapach kochanka, po czym zaczął się nudzić… Poszedł więc do sklepu Seven Eleven kupić jakieś przekąski, pospacerował po rynku, kupił tam kilka smakołyków i obładowany zakupami wrócił do domu Phayu…

       Wchodząc do kuchni, Rain spotkał kolejnego domownika. Saifah właśnie wkładał do ust jedzenie. 

– Mogę z wami zjeść? – zapytał z nadzieją młodszy z bliźniaków z pełnymi ustami. Zignorował wwiercające się w niego spojrzenie brata, który najwidoczniej chciał spędzić czas tylko ze swoim chłopakiem.

       Jak to? Czy ludzie nie mogą być głodni?

– Tak, jasne, P’Saifah. Nakupiłem całe mnóstwo. O! I jest gotowany ryż. 

Saifah nabrał ryżu do ust, szybko przełknął, po czym stwierdził z aprobatą: 

– Masz dobrą żonę, Phayu. – Zdawało się, że bliźniak użył odpowiednich słów, bo jego komentarz wyraźnie wprowadził brata w dobry nastrój.

Tym razem przy stole jadalnym siedziała więc nie tylko para kochanków, ale również brat Phayu, który z entuzjazmem prowadził ożywioną konwersację. Widać było, że dobrze sobie z tym radził. Rain chętnie słuchał jego opowieści, zwłaszcza kiedy ten trzepnął brata w ramię i rzucił: 

– No cóż, czy wiesz, że P’Pakin wyznaczył datę następnego wyścigu?

– Widziałem wiadomość dziś po południu – brzmiała odpowiedź Phayu. 

– Wyścigi? Wyścigi? Phi? – Rain spojrzał z zaciekawieniem na młodego architekta. 

– Tak, to wydarzenie, na które wbiłeś na waleta, Rain. 

– Ach, to wydarzenie… – Chłopak wciąż pamiętał, jak musiał uciekać przed ochroną, i lanie, które otrzymał potem od Phayu. Ale gdyby nie te wyścigi, nie byłoby go tutaj…

– Może zabierzesz ze sobą Raina?

– Huh?! – Zaskoczony chłopak spojrzał na Saifah, który donośnym głosem kontynuował: – To zabawa dla miłośników prędkości. Odbywa się w środku miasta, a organizatorzy i uczestnicy są bardzo wpływowi. Tak więc nic nie może pójść źle, a impreza trwa dwie godziny. Phayu jest mechanikiem, który będzie musiał udać się tam o wpół do pierwszej i wraz z ekipą dopilnować, żeby od strony technicznej wszystko gładko poszło. Mówię to na wypadek, gdybyś chciał to zobaczyć, Rain.

       Z początku nie planował się tam wybrać, ale bardzo chciał zobaczyć Phayu i spędzić czas w jego towarzystwie, odwrócił się więc bez słowa, by spojrzeć na mężczyznę obok.

– Tam aż roi się od złych ludzi. – Phayu potrząsnął głową.

– Jeśli ty go przyprowadzisz, to nie będzie żadnych problemów. Ci dranie to tylko aroganccy, bogaci chłopcy, którzy myślą wyłącznie o tym, żeby się popisać. Żaden z nich nie będzie takim głupcem, żeby z czymś wyskoczyć i zaryzykować otrzymanie bana. Sam wiesz, że P’Pakin najbardziej nienawidzi problematycznych ludzi. Nieważne, jak bogaci są ich rodzice. A jeśli chodzi o ciebie, bracie, to jesteś jego ulubionym mechanikiem i nikt nie śmiałby tknąć nawet palcem ani ciebie, ani twojego chłopaka. – Saifah powiedział to z wielkim naciskiem.

       A tak na poważnie, to chciałbym się tam wybrać. 

Rain spojrzał wyczekująco w twarz Phayu, który wyraźnie zastanawiał się nad odpowiedzią na nieme pytanie chłopaka.

– To twój świat. Nie chcesz, żeby go zobaczył? – Saifah uniósł brwi, na co Rain chwycił ramię jego brata. 

– P’Phayu? 

Nic więcej nie powiedział, a zamiast tego patrzył na Phayu wyczekującym wzrokiem...

– Dobrze, wezmę cię ze sobą. Ale nigdy więcej już się tam nie zakradaj, a jeśli ktoś zapyta, kim jesteś, powiedz tylko, że żoną P’Phayu.

Słuchając tej małżeńskiej rozmowy, najlepiej bawił się Saifah, który na jej zakończenie wybuchnął głośnym śmiechem.

Rain również wyszczerzył zęby w uśmiechu. 

       Z początku nie chciałem iść. Ale teraz... Nie mogę doczekać się, kiedy ten dzień nadejdzie…



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma


      

Poprzedni 👈             👉 Następny 



Komentarze

Popularne posty