LITA 1 [P&R] – Rozdział 17
Wyścig miłości
W bezksiężycową noc dziesiątki samochodów zmierzały w kierunku ulic miasta, na których w ciągu dnia często tworzyły się gigantyczne korki. Jednak w tej chwili czteropasmowa droga była zaskakująco pusta, zupełnie jakby ktoś ją oczyścił. Dwa samochody blokowały ulicę, ignorując obowiązujące w tym kraju prawa. W użyciu pozostał tylko jeden pas do wjazdu i wyjazdu, na którym przy krawędzi chodnika utalentowany mechanik zaparkował swój motocykl.
– Czy dzisiaj nie będzie dużo ludzi, Phi? – zapytał podekscytowany Rain, patrząc na drogę, na której znajdowało się tylko kilka samochodów.
P’Saifah powiedział, że faktyczna praca zajęła im nie więcej niż trzy godziny. Ale Rain wiedział, że P’Phayu był wieczorem zajęty w warsztacie, a przed północą musiał nadzorować ludzi, którzy ostrożnie ładowali dziesiątki motocykli wyścigowych na kontener, by potem skierować się prosto na tę drogę…
Wielki boss tej imprezy jest zapewne cholernie wpływowy.
– Jeszcze się nie zaczęło, to dopiero ekipa.
Chłopak zsiadł z motocykla i nie mogąc się powstrzymać, wybiegł na środek ulicy, mówiąc, że czegoś takiego nie mógłby zrobić w dzień, bo potrąciłby go samochód. Teraz rozłożył ręce i dziko skakał z podniecenia.
– Zajebiste! To jak posiadanie prywatnej drogi, Phi.
– Tak. I sprawiliśmy, że każdy uczestnik imprezy będzie się tak czuł.
Nagle.
Rain odwrócił się, słysząc odpowiedź, po czym szybko opuścił ręce. Popatrzył w górę, na wielkiego mężczyznę w czarnym jak smoła garniturze, który się do niego odezwał, i nie wiedział dlaczego, ale jedno spojrzenie w parę przenikliwych oczu wystarczyło, żeby jego serce zadrżało ze strachu. Nawet jeśli ten człowiek się do niego uśmiechał, instynkt wyraźnie ostrzegał go, że ten facet jest bardzo niebezpieczny... Bardzo.
– Eee, czy to pan jest organizatorem imprezy?
Rain wyobrażał sobie, że posiadający niesamowitą władzę człowiek, który dla kaprysu był w stanie zorganizować nocne wyścigi, jest kimś w starszym wieku. Osobnik stojący przed nim wcale nie wyglądał na takiego. Jednak jego władcza, brodata twarz, lśniące drapieżnie oczy i usta otoczone gęstym zarostem sprawiły, że z łatwością wyobraził go sobie jako najprawdziwszego mafioso. Chłopak, który drżącym głosem zadał to pytanie, poczuł niesamowicie silną potrzebę, by na wszelki wypadek zrobić krok w tył. Z trudem udało mu się od tego powstrzymać. Nigdy nie sądził, że ktoś taki jak on będzie się bał kogokolwiek już od pierwszego spojrzenia.
– Nie, jestem tylko osobą odpowiedzialną za organizację i gładki przebieg tego wydarzenia.
– P’Chai, witaj.
Rain odetchnął z ulgą, gdy P’Phayu wyszedł na spotkanie i składając ręce, okazał szacunek temu człowiekowi.
Hej! Jest tylko odpowiedzialny? To jak, do jasnej cholery, będzie wyglądał szef tej imprezy?
– Rain, to jest P’Chai, bliski przyjaciel głównego organizatora tego wydarzenia. P’Chai, to jest Rain... Mój chłopak. – Rain szybko podniósł ręce, aby oddać szacunek patrzącemu na niego mężczyźnie, rozumiejąc, że stojący przed nim facet nie jest typem, z którym można żartować.
Wyraz twarzy P’Phayu wyglądał w tej chwili niemalże identycznie! Zazwyczaj przecież żartobliwie nazywał Raina swoją żoną, teraz natomiast na jego twarzy widniała powaga i niepodważalny autorytet.
– Miło mi cię poznać – powiedział uprzejmym tonem mężczyzna o imieniu Chai.
Szybko.
Rain chwycił Phayu za koszulę, czując wyraźnie zabarwiony strachem respekt wobec tego władczego faceta.
– Hahaha! Wygląda na to, że Rain się ciebie boi, P’Chai.
Rain odetchnął z jeszcze większą ulgą, gdy Saifah wysiadł z samochodu i skierował kroki w ich stronę. Za nim szedł bardzo przystojny mężczyzna. Chwilę później serce chłopaka na chwilę struchlało, bo Saifah zbliżył się i przytulił do szyi Chaia, klepiąc jego ramię.
– A z której strony jestem taki straszny?
– Z każdej – powiedział Saifah ze śmiechem, a Rain spostrzegł, że siejący postrach mężczyzna również wydawał się być rozbawiony.
Ugh! Nieważne, jak bardzo przystojny jest ten facet. I tak się go boję…
– A co z szefem?
Aha, prawa ręka bossa – pomyślał Rain, który nie miał najmniejszej ochoty kiedykolwiek natknąć się na jego szefa.
– Dziś nie przyjdzie, jest zajęty.
– Och, skoro jest zajęty, to dlaczego wyznaczył termin imprezy na dziś?
Chai milczał trochę, po czym odpowiedział na pytanie, które zadał sobie również Rain. – Jego chłopiec nagle zachorował.
– Och, rozumiem. – Saifah skinął głową. Rain chciał dowiedzieć się czegoś więcej, ale nie odważył się zapytać. Zaufany człowiek organizatora tej imprezy najwidoczniej zdawał sobie sprawę z tego, że student jest przerażony.
– Przepraszam, muszę spojrzeć na listę gości... Bawcie się dobrze. – Chai grzecznie się pożegnał i z gracją odszedł, zmierzając wprost do strażników, którzy na jego widok złożyli ręce, okazując mu szacunek. Gdy tylko mężczyzna znalazł się poza zasięgiem słuchu, Rain dotknął ramienia Phayu.
– P’Phayu. On jest przerażający.
– Jeśli tak bardzo boisz się P’Chaia, to co będzie, kiedy spotkasz P’Pakina? Nie umrzesz na jego widok, Rain? – Saifah nie omieszkał się z nim podroczyć, zanim odwrócił się, by spojrzeć na towarzyszącego mu mężczyznę.
– Pozwól, że przedstawię ci mojego przyjaciela. To jest Oat, ten, o którym opowiadałem ci, że pomagał Phayu w cięciu modelu podczas drugiego roku. Hej, Rain, masz szczęście go poznać, bo ostatnio nie jest zbyt zajęty.
Rain spojrzał na Oata i musiał przyznać, że młody mężczyzna był bardzo przystojny i o wiele spokojniejszy od bliźniaków. Wyglądał na nieśmiałego i nie wiedział, jak bardzo może się droczyć.
– Witaj, P’Oat, mam na imię Rain.
– Witam. Miło mi cię poznać, słyszałem o tobie od Saifah.
Dlaczego nie od P’Phayu?
– Rzadko się z nim spotykam – odpowiedział chłopak Raina, zupełnie jakby czytał mu w myślach. – Jeśli chodzi o Saifah, to często wyciąga Oata do jakiejś knajpy, żeby się z nim napić. Widzę, że to nadal ten sam przystojniak. Dziś jest tu pierwszy raz po dłuższej przerwie.
– A dawniej? – Rain nie chciał ożywiać ich przeszłości.
– Kiedy ukończył studia, prawie nie startował. Stał się więc niepokonaną legendą, której nikt nie mógł pobić, i tak ustąpił z pierwszego miejsca.
– Czy będziesz się dzisiaj ścigał?
– Prawdopodobnie – odpowiedział Oat na pytanie Saifah.
– Dziś jest wolny, więc czas podjąć wyzwanie.
Rain spojrzał na przyjaciela swojego chłopaka. Wyglądało na to, że Oat był bardzo utalentowany, a niektórzy chcieli rzucić mu wyzwanie. Student słuchał spokojnie przyjacielskiej rozmowy, ale mimo że nie brał w niej udziału, to jednak nie czuł się wykluczony. Stojący obok Phayu głaskał jego ramię, dając do zrozumienia, że nadal jest w jego myślach. Pozwolił więc swojemu facetowi pogadać z przyjacielem, jednocześnie uśmiechając się, bo ich rozmowa przypominała jego własne ze Skyem. W jego oczach P’Phayu był zwykłym człowiekiem, niebędącym poza jego zasięgiem, chociaż studenci czcili go jak boga. Teraz jego wielki partner śmiał się głośno, mówiąc o silniku coś, o czym Rain nie miał zielonego pojęcia. Zwyczajny… ale posiadający mnóstwo talentów. Rain cieszył się z decyzji, żeby tu przyjść... I cieszył się, że może być u boku tego niezwykłego faceta.
***
– Top? Jesteś niesamowity. Od dawna słyszałem plotki o tym wydarzeniu, ale nie udało mi się tu dostać – zwrócił się do młodego mężczyzny jego podekscytowany przyjaciel.
– To było proste, bo mój ojciec jest bardzo blisko z szefem imprezy Khun Pakinem.
Jeszcze pół godziny temu droga była niemalże pusta, z wyjątkiem samochodów personelu zajmującego się zapleczem technicznym. Teraz luksusowe auta o niebotycznej wartości stopniowo wjeżdżały na jej teren. Atmosfera zaczęła się stopniowo podgrzewać, a motocykle wyścigowe zostały ustawione w dwóch rzędach, skąd miały rozpoczynać rywalizację w bitwie prędkości.
Wewnątrz jednego z samochodów wjeżdżających na teren wyścigów znajdowało się dwóch młodych ludzi, których strażnik przepuścił przez bramę wjazdową. Jednym z nich był młody człowiek o imieniu Top, a drugim jego przyjaciel. Pierwszy z nich, syn agenta filmowego, z satysfakcją omiatał teraz wzrokiem nietuzinkową imprezę. Jego ojciec używał pieniędzy i koneksji, a mimo to ponad trzy miesiące zajęło mu uzyskanie dla syna wejściówki na teren wyścigów. Nie było się więc czemu dziwić, że młody człowiek chwalił się odniesionym przez ojca sukcesem. Pieniądze nie wystarczały, by dostać się na tę imprezę, ponieważ bogatemu właścicielowi na nich nie zależało.
– Dziewczyny są naprawdę fajne.
– Huh, ta dziewczyna? Mogę znaleźć taką wszędzie, nie tylko tutaj. Przyszedłem tu, żeby wygrać – powiedział niechętnie Top i skierował swe kroki w stronę linii startowej, z której rozpoczęto już kilka wyścigów. Przypomniał sobie słowa ojca mówiące o tym, że organizator uwielbiał samochody i motocykle wyścigowe. Jeśli uda mu się pokazać Khun Pakinowi, że nie jest jedynie synem bogacza, to droga do zbudowania dobrych relacji nie będzie trudna.
Nie będzie problemu, by wygrać z tymi wszystkimi amatorami.
Arogancki młodzieniec zdążył się już zorientować, że na tych wyścigach nie było profesjonalnych zawodników i każdy, kto dostąpił zaszczytu znalezienia się tutaj, mógł wziąć w nich udział. Większość uczestników to bogaci ludzie, którzy kochali prędkość i szukali w życiu nowych wyzwań. Top był święcie przekonany, iż zwycięstwo ma już właściwie w kieszeni. Nie był nowicjuszem w dziedzinie wyścigów.
Który samochód ma mocny silnik? Kupił już kilka takich do zabawy.
– Och, Top, czy twój ojciec jest naprawdę blisko z Khun Pakinem? Słyszałem, że nie jest łatwo do niego dotrzeć.
– Oczywiście, są bardzo blisko. Wcześniej jadłem lunch z Khun Pakinem. – Im bardziej podekscytowani wydawali się jego przyjaciele, tym głośniej Top się przechwalał, sprawiając, że wiele osób odwracało się, by na nich spojrzeć.
– Jesteś niesamowity.
– Za chwilę pokażę ci moją zajebistość. Wygram.
Powiedział to tak pewnie, że ludzie pracujący przy technicznym zapleczu wyścigów oderwali się od pracy, żeby na niego popatrzeć.
– Więc… czy chciałbyś rywalizować z moim przyjacielem? – Top odwrócił się i spojrzał w twarz zadającego to pytanie mężczyzny o gęstym zaroście.
– Nazywam się Saifah, jestem stałym bywalcem tej imprezy. A ty? Nigdy dotąd nie widziałem tu twojej twarzy.
– Jestem Top, a nie widziałeś mnie, bo jestem tu po raz pierwszy. Khun Pakin mnie zaprosił. – Arogancki mężczyzna użył imienia właściciela imprezy, by zaimponować rozmówcy.
– O wow! Znasz osobiście Khun Pakina? Doskonale.
– Normalka. – Widząc zazdrosne spojrzenia słuchających go osób, gaduła jeszcze bardziej się rozkręcił, a na jego twarzy zagościł grymas wyższości.
Saifah postanowił szybko wkroczyć, zanim ta papla sprawi, że stanie się zbyt znudzony i leniwy, żeby w ogóle z nią gadać.
– Przed chwilą słyszałem, że zamierzasz wystartować w wyścigach. Co ty na to, żeby zmierzyć się z moim kumplem? – Saifah wyciągnął rękę, wskazując swojego najlepszego przyjaciela stojącego tuż obok. Oat zmarszczył brwi i spojrzał w oczy młodszego bliźniaka, zupełnie jakby pytał: „W co ty, do cholery, grasz?” – Nikt nigdy z nim nie rywalizuje. Co ty na to?
Pyszałek odwrócił się, by popatrzeć na swojego kolegę, który rzucił spojrzeniem w przeciwną stronę. Top ponownie zwrócił wzrok na Saifah i jego towarzysza, których ubrania nie pochodziły od znanych projektantów. Mimo ich dobrego wyglądu widać było, że nie należą do elity, więc nie powinni być zbyt aroganccy. Pomyślał, że przecież zwykli ludzie raczej nie dostają się na to wydarzenie.
Czyżby standard tej imprezy był niższy od tego, co słyszałem?
– Dlaczego nikt nie konkuruje z twoim przyjacielem? – Młody mężczyzna wciąż miał wątpliwości.
– Nie stawia pieniędzy tak jak inni, tylko ściga się o godność – odpowiedział Saifah i dodał: – Jesteś tu po raz pierwszy. W zasadzie nikt nie jest chętny do rywalizacji z nowicjuszem, więc idealnie pasuje. Mój przyjaciel nie odmówi wyścigu, a ty będziesz miał okazję zadebiutować. Wygrana dla obu stron.
Zagadnięty mężczyzna milczał jeszcze przez chwilę. Patrząc na ciężko wzdychającego Oata, oszacował swoje szanse i stał się jeszcze bardziej pewny siebie. Nie miał wątpliwości, że uda mu się wygrać tę konkurencję.
– Zgadzam się.
– Chcesz wziąć własny motocykl, czy wybierzesz ten z imprezy? Polecam wybrać ten z eventu. To maszyny zamówione specjalnie przez Khun Pakina na tego typu wyścigi. Nie są dostępne w powszechnym handlu. – Saifah udzielił przyjaznej sugestii, zanim krzyknął na pozostałych.
– Hej!
Stojący przy motocyklach mechanik odwrócił się i spojrzał zadziornie na wołającego. Był nim... Phayu. Saifah parsknął śmiechem, gdy doprowadził przybysza do swojego gładko ogolonego brata bliźniaka. Nikt nie wiedział, że byli rodzeństwem, tym bardziej że ubrany w kombinezon Phayu wraz z innymi mechanikami sprawdzał każdy pojazd, skrupulatnie dbając o to, by nie było żadnych wypadków.
Wzrok Phayu, dokładnie tak samo jak poprzednio Oata, również wydawał się pytać: „W co ty, do cholery, grasz?”. Ale młodszego bliźniaka w tej chwili to nie obchodziło. Przekazał aroganta bratu, który miał za zadanie polecić mu motocykl, a następnie podszedł do najlepszego przyjaciela i stojącego obok niego chłopaka swojego bliźniaka.
– Co to, kurwa, ma znaczyć, Saifah? Co to za gra? – Oat natychmiast otworzył ogień.
– No owszem, gram trochę nieczysto, ale ten chłopak to dupek! Nie lubię jego twarzy od chwili, gdy ją zobaczyłem. Co to za palant? Chwalił się na całą okolicę, że osobiście zna P’Pakina. Jeśli naprawdę go zna, to musi być kimś takim jak ty czy ja i powinien wiedzieć, że szef nie lubi, kiedy wyciera się usta jego imieniem. Hej, byłem w domu P’Pakina wiele razy i nadal nie mogę się pochwalić, że jestem z nim blisko. A ty weź się w garść... Wypieprz go od razu, żeby już tu nie wrócił i nie robił zadymy.
Słuchający tej wymiany zdań Rain zwrócił się do Saifah:
– Ale Phi, czy powinieneś był go okłamywać?
– Hahaha! Jakie kłamstwa? Wcale nie kłamałem.
– Więc naprawdę nikt nie konkuruje z P’Oatem? – Rain pamiętał, że tłum ludzi podchodził, żeby się z nimi przywitać. Saifah zrozumiał więc, co miał na myśli uroczy chłopak jego brata.
– Nie bardzo. Owszem, też widziałem, że bywalcy przychodzili, by przywitać mojego przyjaciela, ale nikt go nie zaprosił do wyścigu. I chcę, żeby to ten arogancki dupek z nim przegrał. Każdy przecież doskonale wie, że jeśli nie chce przegrać, to nie powinien wyzywać Oata. Skoro dzisiaj nie ma zbyt wielu faworytów, to przyda się nieco ubarwić to wydarzenie.
– Phi, nie sądzisz, że ten facet może być w tym naprawdę dobry? Cóż, nie twierdzę, że nie jesteś doskonałym kierowcą, P’Oat... – Rain szybko się wycofał.
– Od lat nie ścigałem się na szosie.
– Więc myślisz, że przegrasz? – Saifah ironicznie uniósł brwi, a Rain zrozumiał, dlaczego młodszy chłopak nie miał szans w starciu z doświadczonym kierowcą. Spojrzenie P’Oata nie zawierało nawet ułamka słowa porażka, a mężczyzna, który jeszcze przed chwilą miał stoicko spokojną twarz, w tej chwili promieniał szaleńczą wręcz chęcią zabawy. Saifah poklepał przyjaciela po ramieniu, a Rain sucho się uśmiechnął. Zdaje się, że tym razem można będzie obejrzeć coś więcej niż tylko rozładowanie stresu.
Znacie zwrot „Zostać tak daleko w tyle, że widzi się tylko tumany kurzu”? No właśnie, taki był efekt. Rain był w niezłym szoku, gdy reklamowany przez bliźniaków mężczyzna w najmniejszej mierze nie zawiódł. Oat pięknie przyspieszył wielkim superbikiem, pozostawiając daleko w tyle zuchwałego rywala, który jeszcze tak niedawno chwalił się swoimi doskonałymi umiejętnościami.
Mądrala – przekonany o tym, że jest w stanie pokonać każdego znajdującego się na terenie tych wyścigów – poniósł sromotną klęskę.
– Hej, oszukałeś mnie, co? – Top zeskoczył z wartego wiele milionów motocykla, z impetem rzucając go na ziemię i dołączając do niego zdjęty w pośpiechu kask, po czym chwycił konkurenta za kołnierz i krzyczał ze złością.
– Jak cię oszukałem? – zapytał Oat głębokim głosem. – Jeśli uważasz, że oszukuję, możesz poprosić o potwierdzenie inspektora nadzoru. Ta trasa ma kamery, by zapobiec tego typu zdarzeniom. Ale powinieneś wiedzieć, że nie gram nieczysto. – Osoba, która wygrała wyścig, nie deptała po przegranym, tylko grzecznie argumentowała, ale druga strona nie wydawała się być zainteresowana słuchaniem.
– W przeciwnym razie jak mógłbym przegrać?!
– Nie masz żadnych umiejętności.
– Co powiedziałeś?!
Poprzednia odpowiedź nie padła z ust Oata, tylko została wypowiedziana lodowatym głosem Phayu. Stojący nieopodal Rain poczuł na ciele gęsią skórkę.
Tak, pamiętam ten ton… Nadchodzi burza.
Phayu odwrócił się, by chmurnym wzrokiem spojrzeć na rozbity motocykl, po czym zmierzył oprycha bezwzględnym spojrzeniem. Wystąpił do przodu i stanął przed nim, mówiąc głośno:
– Jeśli jesteś naprawdę dobry, nie przegrasz, a skoro przegrałeś, to znaczy, że jesteś do bani.
– Ty! – Top wyglądał tak, jakby cała krew napłynęła mu do twarzy. Puścił kołnierz koszuli Oata, a następnie uniósł rękę, aby uderzyć drania, który ośmielił się go obrażać, ale…
Szybko.
Chai w porę złapał jego pięść, a napastnik odwrócił się i spojrzał wściekle na mężczyznę, który wszedł mu w drogę.
– Co ty robisz?
– Na tym wydarzeniu nie będzie przemocy. – Przerażone oczy Raina wpatrywały się w osobnika, który miał zamiar dać pokaz siły, ale zamiast tego został zmiażdżony. Top szybko wyrwał rękę z silnego uścisku. Pamiętał, że to powiernik Pakina, ale dla tak aroganckiego faceta jak on powiernik i podwładny mieli to samo znaczenie.
– Ty bękartowaty niewolniku. – Przegrany wysyczał te słowa w twarz Chaia.
Jedno słowo wystarczyło, żeby zabawna atmosfera imprezy w mgnieniu oka zmieniła się w przerażającą.
(Przypis: Tajlandia nigdy nie była okupowana ani nie miała niewolnictwa kolonialnego, więc jeśli nazywa się kogoś niewolnikiem w Tajlandii, prosi się o całą masę gówna!)
– Co powiedziałeś?! – padło z ust członka ekipy otaczającej miejsce zdarzenia.
– Wy dranie, znam Khun Pakina! Kurwa, spadam stąd, co za popierdolona impreza!
Top rozejrzał się wokół i spostrzegł, że jego przyjaciel zdążył się już wycofać. Postanowił więc szybko zrobić to samo. Nigdy wcześniej nie był tak zawstydzony!
Nie stracę twarzy w ten sposób! Nie odpuszczę!
***
W przypadku imprezy, na której zazwyczaj zjawia się właściciel, z reguły nie przytrafiają się problemy. Owszem, czasem wystąpią drobne konflikty, szczególnie ze strony tych, którzy przegrywają, ale gdy tylko ochrona usunie ich z terenu wyścigów, wszystko natychmiast wraca do normy, a praca nabiera tempa. Teraz ciągle jeszcze dyskutowano o tym, co wydarzyło się przed chwilą, bo każdy mówił o kimś, kto ośmielił się nazwać Chaia niewolnikiem. Przecież absolutnie nikt nie śmiał zadzierać nie tylko z właścicielem imprezy, ale także z jego bliskimi przyjaciółmi.
Teraz twarz Saifah wyglądała niesamowicie, kiedy klasnął w dłonie i powiedział:
– Nigdy bym nie przypuszczał, że spotkam kogoś, kto ośmieli się nazwać P’Chaia niewolnikiem. Jestem przerażony na samą myśl o tym, co stanie się z tym aroganckim dzieciakiem.
– Czy to nie przez ciebie? – spytał sarkastycznie Oat.
– Huh! Nie obchodzi mnie to. Po prostu uznałem, że to zwyczajny, nieokrzesany chłopak, który chciał spróbować czegoś innego. Kto by pomyślał, że nie ma mózgu? Jeśli przychodzisz na to wydarzenie, musisz wiedzieć, kim jest P’Chai... Phi, co zamierzasz zrobić? – Saifah odwrócił się, by zapytać o to mężczyznę, którego twarz zdążyła już odzyskać normalny wygląd.
– To nie ma znaczenia. Tak długo, jak nie było fizycznej napaści, nie jest to sprzeczne z zasadami wyścigów.
Rain natychmiast schował się za Saifah, bo człowiek, który przywołał do porządku Topa, miał wtedy tak bezwzględne oczy, iż student nie miał żadnych wątpliwości, że potrafił nimi zabijać.
Kiedy odwrócił wzrok od Chaia, stwierdził, że jego chłopak z niezadowolonym wyrazem twarzy przykucnął obok wyścigowego motocykla.
– Przepraszam, Phi. Kiedy przyszedłem, pojawił się problem.
– Dobrze, że przyszedłeś. Khun Pakin cię lubi. Niestety, jest dziś zajęty.
Rain nie zwrócił uwagi na Saifah, bo podszedł do swojego partnera, który szacował wzrokiem szkody wyrządzone motocyklowi. Chwilę później biała dłoń znalazła się na silnym ramieniu.
– P’Phayu?
– Postawcie motocykl, będę musiał go zabrać, żeby sprawdzić jego stan. – Phayu nakazał personelowi zająć się pojazdem, po czym wstał i odwrócił się, by spojrzeć na swojego chłopaka.
– Rain, co jest?
– Phi, wszystko w porządku?
Wiedział, że Phayu jest zły, więc patrzył na niego z niepokojem. Mężczyzna chwycił go za nadgarstek i pociągnął w drugą stronę. Chłopak ledwo za nim nadążał. Po chwili obaj znaleźli się z dala od postronnych oczu. Na przystojnej męskiej twarzy wyraźnie widać było, jak bardzo jej właściciel jest rozdrażniony. Rain wiedział jednak, że to nie on był tego przyczyną. Uniósł dłonie, by dotknąć jego policzków i delikatnie je pogłaskać.
– Nooo, P’Phayu. Nie złość się już.
– Huh! – Wysoka postać westchnęła ciężko, rejestrując ten ciepły gest. – Prawie rzuciłem się temu cholernemu chłopakowi do gardła.
Rain nie sądził, że P’Phayu tak się wścieknie i to głównie z powodu tego, jak ten palant obszedł się z motocyklem. Znał swoją połówkę od kilku miesięcy i wiedział, jak ważna była dla Phayu dbałość o pojazdy. Wiedział, że umie nimi nie tylko jeździć, ale również z powodzeniem się ścigać. Wiedział również, jak drobiazgowo zajmował się motocyklami, które przechodziły przez jego ręce, więc nic dziwnego, że mężczyzna o imieniu Pakin tak bardzo mu ufał. Mechanik, który kochał motocykle, nie mógł znieść tego, jak ten arogancki frajer obszedł się z jednym z nich.
Warain doskonale rozumiał, jak Phayu się teraz czuje, ale nie wiedział, co zrobić, by poczuł się lepiej.
– Nie jest dobrze. Naprawdę boję się tego faceta o imieniu Chai. – Chłopak zrobił tak zabawnie przerażoną minę, że patrzący na niego mężczyzna poczuł się odrobinę lepiej.
– Martwisz się o mnie?
Rain przytulił się do swojego partnera.
– Jeśli miałbym nie martwić się o ciebie, to o kogo? Jesteś moim tatusiem, mężem i chłopakiem.
O dziwo, rozdrażniony Phayu w jednej chwili poczuł się tak, jakby oczyszczono go, oblewając mu głowę zimną wodą. W jego sercu rozlało się ciepło, a gniewny nastrój błyskawicznie się ulotnił. Na przystojnej twarzy błysnął uśmiech.
– No, nareszcie! Uśmiechasz się. Lubisz, jak żona tak mówi. – Chłopak przekomarzał się z nim. – Uśmiechaj się, bo twoja żona się boi, a jeśli nadal będziesz taki zły, to niechybnie się rozpłacze.
– Huh!
– Jeśli podarujesz żonie uśmiech, to czeka cię słodka nagroda. – Gdy Phayu się roześmiał, Rain przycisnął się ciasno do silnego ciała, stanął na palcach i pocałował ciepłe usta. Z zadowoleniem obserwował poprawę nastroju swojego chłopaka, więc zarzucił mu ręce na szyję.
– Mam teraz dobry humor, więc moja żona nie powinna się bać. – Phayu przytulił małą postać do swojej piersi, kołysząc się czule w przód i w tył, podczas gdy jego wargi obsypywały pocałunkami usta, czoło, policzki, a nawet zgrabne małe uszy. Rain stał w bezruchu, przyjmując pieszczoty ze strony swojego partnera.
– Czy moja żona bała się kiedyś męża?
Oj, kiedy żartobliwie nazywam siebie żoną, jest to obojętne, ale „mąż” w ustach Phayu to coś zupełnie innego.
Chłopak nigdy nie przypuszczał, że P’Phayu może być tak uroczy. Czując przytulające go silne ramiona, wiedział, że w jednej chwili jego policzki nabrały ognistych rumieńców. Warain chciał nieśmiało ukryć twarz, ale Phayu delikatnie odchylił mu głowę i zaczął z czułością całować usta.
– Więc, żono?
– O, boję się! Jest taki mąż, który lubi się droczyć.
– Bo moja żona jest uparta.
Nawet jeśli kiedyś Rain śpiewał zupełnie inną piosenkę, to teraz chciał się jedynie poddać.
Kiedy P’Phayu mówi do mnie w ten sposób, to naprawdę nie mogę wytrzymać.
– Ja uparty? Gdzie? Przytulam cię, a ty mnie całujesz i dotykasz. Nie powiedziałem ani słowa.
Phayu uśmiechnął się szeroko i spojrzał na swojego uroczego faceta, który wciąż starał się przywrócić mu dobry humor.
– Jesteś już w lepszym nastroju, prawda? – Chłopak uniósł zaczerwienioną twarz.
– Rain, wydaje się, że bardzo mnie kochasz.
Młody człowiek nie odważył się nawiązać kontaktu wzrokowego, ponieważ... oczy Phayu były takie jak wtedy, gdy śpiewał dla niego piosenkę.
– Gdybym nie kochał cię tak bardzo, to nie zachowywałbym się tak słodko, prawda? Rzeczywiście, Rain nigdy wcześniej nie zachowywał się tak w stosunku do nikogo.
– Robisz to, bo jestem w złym nastroju.
– …
– Tym bardziej oznacza to, że bardzo mnie kochasz, bo kiedy widzisz mnie w takim stanie, chcesz mi sprawić przyjemność. Czy to prawda? – Phayu nadal się dopytywał, a Rain uciekał wzrokiem.
– Nie bardzo.
– Nie bardzo? Dobrze, w takim razie pójdę z powrotem i obiję twarz temu cholernemu chłopakowi.
– P’Phayu! – Rain wzdrygnął się, gdy przyjemny ton Phayu zmienił się w zimny. Mężczyzna udał, że zamierza odejść.
– Dobrze, zgoda.
Phayu pytająco uniósł brwi, na co chłopak odwrócił wzrok.
– No... ok.
– Co? Nie usłyszałem, Rain.
– No... ok. – powtórzył.
– W ogóle nie rozumiem, co mówisz.
– P’Phayu! Jeśli nadal zamierzasz zachowywać się tak głupio, to nie będę z tobą więcej rozmawiał!
Mężczyzna, którego zły nastrój zdążył się już rozwiać, nie mógł przestać się śmiać, patrząc na swojego upartego Słodziaka. Udawał głupiego, więc jego młody kochanek powinien zachowywać się mądrze, prawda?
– Zapytam ponownie... Rain, czy kochasz mnie tak bardzo, że zawsze starałbyś się wprowadzić mnie w dobry nastrój?
Phayu spojrzał w nieśmiałe duże oczy.
– Ach, tak. TAK.
Mężczyzna mocno przytulił swojego zawstydzonego chłopca, pozwalając mu ukryć zarumienioną twarz.
Kto przegrał? Kto wygrał? Kto uszkodził motocykl? Żadne z tych pytań nie pojawiło się już w głowie Phayu. Wiedział tylko, że on sam przegrał z kretesem z tym aroganckim i równocześnie słodkim chłopakiem, którego trzymał ciasno w objęciach.
Jeśli Rain jest tak czarujący i ustępliwy, to jestem gotów częściej przegrywać.
Tłumacz: Juli.Ann
Korekta: Baka / paszyma
Komentarze
Prześlij komentarz