LITA 1 [P&R] – Rozdział 2
Rekompensata
Choć deszcz padał już od kilku godzin, to nic nie wskazywało na to, żeby miał przestać, a parasolka nie do końca osłaniała ich przed zmoknięciem. Jednak to nie pogoda zaprzątała w tej chwili myśli Raina. Jego całkowita uwaga skupiona była wyłącznie na wypowiedzianych przez seniora słowach oraz ciepłym dotyku na policzku.
Co on powiedział? Czy to możliwe, że jego słowa zostały aż tak zniekształcone przez odgłos kapiącego na parasol deszczu? Młodzieniec próbował jednocześnie pocieszyć się i stłumić zakłopotanie, zaciskając coraz mocniej dłonie. Stał w pewnej odległości od wielkoluda, który z niedowierzaniem pochylał się, zaglądając pod maskę samochodu. Przed chwilą Phayu, jak gdyby nigdy nic, nie zwracając na niego najmniejszej uwagi, z uwagą oglądał silnik.
Wciąż przeżywający jego zachowanie i nie zgadzający się z sugestią właściciel samochodu, najchętniej by się z nim pokłócił. Nie flirtował przecież! Dlaczego ten facet nie dał mu okazji, aby przynajmniej zaprotestować? Zamiast tego kazał mu uruchomić silnik i wsłuchiwał się w dziwny odgłos, który rozlegał się pod maską samochodu.
- Na pewno źle usłyszałem… - mruknął Rain.Tak, zdecydowanie źle go zrozumiał. P’Phayu jest przecież jego pomocnym motocyklistą, a równocześnie bardzo szanowanym i podziwianym seniorem. Bez wątpienia nigdy nie zarzuciłby mu próby podrywu. A tak w ogóle, czy byłby tym zainteresowany?
Przekierowując myśl na inne tory, Rain pożałował, że sam nie potrafi naprawić samochodu. I… czy jemu się wydawało, czy ten facet rzeczywiście wypowiedział te słowa takim zmysłowym głosem? No… głos to on ma. Nie musi się nawet specjalnie wysilać. Rain zaczął się uśmiechać, a kiedy senior na chwilę podniósł głowę i ich oczy się spotkały, natychmiast zamknął własne.
Ja pierdolę! Dlaczego jesteś tak niesamowicie przystojny? Cały drżę!
- Chłodnica przecieka i jeśli sądzić po dźwięku wydobywającym się spod maski, nawala rozrusznik. Dziś będziesz musiał zostawić samochód na parkingu. O tej porze i przy takiej ulewie żaden warsztat nie przyjedzie, aby go odholować. Trzeba będzie poczekać do rana, pod warunkiem, że nie zaleje całego Bangkoku.
Słuchaczowi, którego serce trzepotało w piersi po usłyszeniu tej wstrząsającej nowiny, dosłownie opadły ręce. Trzeba przyznać, że przystojniak nie pozostawił mu żadnej nadziei... Patrząc na zalany parking, Rain pomyślał smętnie, że los najwyraźniej się na niego uwziął. Żaden warsztat nie ma ochoty przebijać się przez powódź, żeby odholować jego „synka”. A co najważniejsze... on nie zna żadnego miejsca, do którego mógłby zadzwonić.
- W takim razie się pożegnam.
- Chwileczkę, Phi, nie zostawiaj mnie tak!
W jednej chwili Rain pospiesznie chwycił rękę seniora i szczenięcym wzrokiem spojrzał mu w twarz. Oczy Phayu skierowały się na ściskaną przez Raina dłoń, którą chłopak natychmiast puścił.
- Phi, czy znasz jakiś warsztat, który mógłbyś mi polecić? Nie mam pojęcia, gdzie szukać kogoś, kto może jednak mógłby jeszcze dziś odholować mój samochód.
Przystojny senior zamyślił się, gładząc podbródek. Natychmiast wydał się Rainowi bardziej serdeczny. Chłopak podejrzewał, że z całą pewnością jakiś zna, bo inaczej już dawno by mu odmówił.
- Istotnie znam jeden, ale jest dosyć drogi. Stać cię na niego, Nong?
- W porządku, Phi!
Młody człowiek był pewny, że moc karty kredytowej jego ojca rozwiąże problem. Nie zauważył jednak, że kąciki ust składającego ofertę, drgnęły w zadowoleniu. Po chwili sięgnął po telefon, a z rozmowy jasno wynikało, że połączył się z jakimś warsztatem.
- Pomoc jest już w drodze.
To była najlepsza wiadomość, jaką usłyszał Rain! Nie! Prawdopodobnie najlepszą wiadomością było to, że doprowadził do porządku swoje uszy. Zdaje się, że uprzednio źle zrozumiał. Jasno widać, że Phayu wcale nie jest na niego zły i nie uważa, że próbuje z nim flirtować. Przecież inaczej by mu nie pomógł.
Nie dało się ukryć, że P’Phayu był nie tylko oszałamiająco przystojny, ale i uprzejmy, sympatyczny, rozważny i gotowy, by uratować Raina tak jak wcześniej. Mężczyzna stojący obok, nie domyślał się, jak bardzo urósł w jego oczach. Zachwycony młodzieniec uśmiechnął się słodko, po czym w najlepszym nastroju, nucąc pod nosem, zaczął bujać w obłokach. Nie zauważył, że ten, posiadający jego zdaniem niezliczone zalety męski egzemplarz, stoi obok i tajemniczo się uśmiecha.
Jeśli ten uśmiech można było nazwać tajemniczym...
***
Mimo że deszcz wciąż padał, niedługo potem na parking wjechał samochód z lawetą. Zabijający czas grą na telefonie młodzieniec, odetchnął z ulgą, a stojący obok własnego auta senior, jeszcze wyżej podskoczył w jego punktacji. P’Phayu podszedł prosto do kierowcy auta i w kilku słowach nakreślił mu sytuację. Wcześniej Rain martwił się, czy senior nie zamierza odjechać i o mało nie rzucił mu się z wdzięczności na szyję, kiedy usłyszał, że jego wybawiciel postanowił zostać aż do przyjazdu pomocy. Słowa Phayu zabrzmiały wtedy w uszach Raina jak najprawdziwsza muzyka:
- Nong Rain, zaczekaj w samochodzie, nie ma potrzeby, żebyś mókł na deszczu.
Jedynym co pomyślał wówczas pechowy kierowca, było:
P’Phayu jest taki zajebisty.
- Wszystko załatwione. - wysoka postać znalazła się obok auta Raina, który natychmiast chwycił plecak i parasol i szybko wysiadł.
- Więc, co mam teraz zrobić?
- Cóż, myślę, że lepiej pozostać na miejscu.
Młody człowiek spojrzał na kierowcę, który zwinnie wciągał jego samochód na lawetę. Z P’Phayu do pomocy wszystko zdawało się sprawniej działać.
- Phi! - podczas, gdy pojazd został już prawie załadowany, jego właściciel coś sobie przypomniał. - To jak mam się skontaktować z mechanikiem?
Nie znał ani twarzy, ani numeru telefonu kierowcy ciężarówki, a samochód, mimo że miał już niespełna cztery lata, to jednak nadal był bardzo drogi.
- Jedź do warsztatu, aby załatwić formalności.
- Teraz?! - zdumiony młodzieniec spojrzał na zegarek, a później podniósł wzrok na swojego wybawcę. - Eee, Phi…
W oczach Raina wyraźnie widać było znaki zapytania.
- W czym problem, Nong?
- P’Phayu, pomijając fakt, że o tej porze żaden warsztat już nie pracuje, to czym mam tam dojechać? - chłopak wskazał palcem na swój pojazd.
- Tym! - mężczyzna wskazał na stojący nieopodal jego własny, luksusowy samochód.
- Phi, czyżbyś zamierzał mnie tam zawieźć? Nie, nie mogę cię tym obarczać. Już i tak zmarnowałeś na mnie wystarczająco dużo czasu. Jakoś sobie poradzę! - Rain przypomniał sobie o wpajanych mu od dzieciństwa manierach.
- W obliczu tego, ile go straciłem do tej pory, to te kilka minut mnie nie zbawi.
Rain odwrócił się, gdy tylko Phayu spojrzał na zegarek, po czym pomachał do kierowcy lawety.
- Dlaczego tak się do mnie uśmiechasz, Phi?
Gdyby mężczyzna robił to jakoś zwyczajnie, to chłopak bez wahania odpowiedziałby mu uśmiechem. Ale ten błysk przed chwilą… Co on oznaczał? Wpatrywał się w niego tak intensywnie, że przyprawiał Raina o gęsią skórkę. A może sam sobie to wszystko wyobraża? Na wszelki wypadek młodzieniec postanowił cofnąć się o dwa kroki.
- Są dwie opcje, Nong. Możesz zabrać się ze mną albo… Albo wsiąść do ciężarówki razem z mechanikiem.
Rain skierował wzrok na kierowcę i mógłby przysiąc, że jego prawe oko niemiłosiernie zadrgało.
Cholera, ale się wystraszyłem!
Po krótkim rzucie oka na Phayu młodzieniec odwrócił się, by znów spojrzeć na mężczyznę z warsztatu. Ze zdumieniem ujrzał, jak ten szeroko się do niego uśmiecha, odsłaniając uzębienie, na którego froncie brakowało dwóch zębów. Nie był kimś, kto patrzył na ludzi z góry, ale ubranie tego gościa było brudne, włosy rozczochrane i Rain pomyślał, że całkiem niewykluczone, że nawet śmierdzi. Ratuj się kto może! Od razu przypomniały mu się siejące zgrozę wiadomości, które jego mama z takim upodobaniem wysyłała mu na LINE.
- Wybrałem trzecią opcję, Phi. - Gdyby jego ciało nie było takie padnięte, miałby nawet i czwartą… pomaszerować na piechotę. - Wezmę taksówkę. - oświadczył dumnie Rain.
- Haha.
- Z czego się śmiejesz, Phi? Jestem aż tak zabawny?
- Nie, nie jesteś, ale porządnie pada i na dodatek dobiega północ. Ile taksówek jeszcze jeździ o tej porze? Będziesz tu samotnie dekorował parking w środku nocy? Spójrz, nawet w tym sklepie wygaszono już wszystkie światła. Jesteś naprawdę odważny! Kilka dni temu widziałem w wiadomościach, że ktoś znalazł w sąsiedniej uliczce ciało zamordowanej studentki. Została zgwałcona i rozczłonkowana, a krew rozbryznęła się na wszystkie strony...
Nie trzeba było czekać, aż Phayu dokończy roztaczanie przed nim czarnych wizji. W jednej chwili dłoń przerażonego chłopaka chwyciła go za ramię, a wielkie aksamitne oczy błagalnie spojrzały w przystojną twarz. Z otwartych ust popłynęły stłumione słowa:
- Phi Phayu! Błagam cię, wyświadcz mi tę przysługę i pozwól mi się z tobą zabrać.
Trzymający się delikatnie silnego ramienia młodzieniec, pomyślał, że właśnie udało mu się wymknąć z objęć śmierci.
***
- To jest twój warsztat, Phi?!
- Tak, nie mówiłem ci?
- Ani słowa! Och, moje serce o mało nie opadło mi do kolan, Phi. Hej, jeśli to twój dom, to nie żałuję, że wskoczyłem do twojego samochodu. Jeszcze raz ci dziękuję! - powiedział z ulgą.
Zdaje się, że mam cholerne szczęście.
Rain z zachwytem patrzył na ogromny, przeszklony i nowoczesny warsztat, rozpościerający się na olbrzymiej powierzchni. Dostrzegł mnóstwo zaparkowanych w rzędzie sportowych aut, olbrzymich zajebistych motorów oraz potwornie drogich pojazdów czekających na tuning w hali obok.
Gdyby kierowca lawety nie podszedł, by grzecznie się pożegnać, to młodzieniec nie zorientowałby się, że firma należy do stojącego obok niego mężczyzny. Znów złapał jego dziwne spojrzenie i zastanawiał się co ten facet sobie w ogóle myśli.
Mój samochód jest zepsuty, jestem mokry, zmęczony i nie wiem jak, do cholery, mam wrócić do domu.
Rain szybko odgonił ponure myśli i zwrócił uwagę na seniora, który podał mu do wypełnienia jakiś papier.
- Proszę, wpisz swoje imię i nazwisko, numer telefonu i adres.
- Tak jest, Phi. - Rain sprawnie wypełnił odpowiednie rubryki i zwrócił dokument.
Czy ja dobrze widzę? Czy Phi Phayu przed chwilą z zadowoleniem się uśmiechnął?
- Kiedy samochód zostanie naprawiony, zadzwonię, żeby cię powiadomić, Nong.
- A jeśli to ja będę chciał zadzwonić, to jaki numer mam wybrać?
Phayu podał mu wizytówkę. Po jednym spojrzeniu na kartonowy czworokąt młodzieniec poczuł się nieco smutny, bo zamiast numeru przystojnego seniora, jego oczom ukazały się dane kontaktowe warsztatu. Och…
Pamiętał jak źle myślał o Phayu, słysząc hymny pochwalne z ust dziewczyny, w której bez wzajemności się bujał. Teraz natomiast z zachwytem pomyślał, że fajnie było osobiście poznać uniwersytecką gwiazdę.
- Więc, w takim razie wrócę...
- Chodź ze mną.
- Phi?
Rain, który miał zamiar się pożegnać, szybko podążył śladem mężczyzny. Kiedy właściciel warsztatu długim krokiem wszedł do wewnętrznego biura, chłopak pomyślał, że być może nie dokończył jeszcze wszystkich formalności. Tylko dlaczego ten cholernik tak leci? Nie widzi, że on ma krótsze nogi? Pali się czy co? Rain westchnął żałośnie.
Dupek! Phi Phayu tylko chodzi, a ja muszę biec. A tak w ogóle, to dokąd on mnie prowadzi?
Nie oglądając się do tyłu, senior szybko dotarł na pierwsze piętro, po czym się zatrzymał.
- Auć!
Idący za nim chłopak, nie wyhamował na czas i wpadł na twarde jak skała plecy.
- Phi, czemu się zatrzymałeś?
- A jak miałem otworzyć drzwi, jeśli bym tego nie zrobił? - zapytał gospodarz, przekręcając klucz w zamku. - Wejdź.
Młody człowiek potarł spłaszczony nos, ale natychmiast z ciekawością objął wzrokiem pomieszczenie. Zobaczył pokój z łóżkiem przy ścianie i wygodną, dużą kanapą. Mężczyzna zdjął zegarek i położył go na stoliku. Rain przypomniał sobie, że ten model widział jakiś czas temu na okładce magazynu. O tak!
- Tutaj...
- Tu się zatrzymuję, kiedy przychodzę do warsztatu i nie chce mi się wracać do domu. - wyjaśnił mężczyzna i podszedł do szafy. Chwycił ręczniki i ubrania na zmianę, po czym podał je zmokniętemu Rainowi.
- Idź wziąć prysznic! Rozchorujesz się. - mówiący wskazał na drzwi do łazienki. - Jak skończysz, porozmawiamy o kosztach.
- Wezmę szybki prysznic.
Rain musiał przyznać, że od momentu usłyszenia opowieści o brutalnym morderstwie, rozczłonkowanym ciele i rozbryzgującej się krwi, gdzieś w głębi duszy zaczął odczuwać strach. Miał jakieś niesprecyzowane odczucie, jakby duch studentki szedł za nim krok w krok. Jak on miał teraz sam wrócić do pustego domu? Bał się...! Zazwyczaj lekceważył wiadomości od mamy, a tu okazuje się, że może miała podstawy, by go straszyć. Tak więc, kiedy Phayu zaproponował mu nocleg, Rain z ulgą uznał to za doskonały pomysł. Przypomniał sobie teraz, że mężczyzna ostrzegał go, że zapłata będzie ogromna, więc miał nadzieję, że zakwaterowanie wliczone będzie w cenę. Idąc do łazienki, nawet nie pomyślał, czy koszt za nocleg nie okaże się… wyższy niż się spodziewał.
***
- Gdybym był Ple, chciałbym, żeby ktoś taki jak on był moim mężem…
Po wyjściu z łazienki przełknął ślinę, patrząc na właściciela mieszkania. Mężczyzna również zdążył już wziąć prysznic i teraz ubrany był jedynie w szorty do kolan i czarny, odsłaniający szerokie ramiona i silne przedramiona, podkoszulek. Umięśniona sylwetka i lekko wilgotne, opadające na twarz podczas gry na komórce, włosy, czyniły tego człowieka zaskakująco seksownym.
Niesamowicie seksownym.
Rain każdym nerwem czuł obezwładniającą charyzmę mężczyzny. Jego żołądek się skurczył.
- Dziękuję, że pozwoliłeś skorzystać mi z łazienki P’Phayu. - powiedział grzecznie, tonący w zbyt dużych ubraniach, młodzieniec.
Właściciel pokoju podniósł głowę, by napotkać jego wzrok, po czym usiadł na łóżku, a jego duża dłoń klepnęła materac.
- Usiądź tutaj.
Rainowi nawet nie zaświtało w głowie pytanie, jaka cena wiąże się z posłuchaniem tej prośby. Machnął w duchu ręką i bez wahania usiadł na wskazanym miejscu.
- Wytrzyj włosy do sucha, zanim się rozchorujesz.
Hmm… To takie opiekuńcze.
Młodzieniec zesztywniał, gdy siedzący obok mężczyzna własnoręcznie zaczął osuszać ręcznikiem jego włosy.
Czy my nie siedzimy zbyt blisko siebie? Czy to nie dlatego zrobiło mi się nagle tak bardzo gorąco?
Rain nie lubił mężczyzn w „ten” sposób. Całe życie podobały mu się kobiety i nie było nawet jednej chwili, by wątpił w swoją orientację. Ale teraz… nie miał najmniejszego pojęcia jak zinterpretować to, co czuje.
- Jeśli cię zaboli, to powiedz.
Phayu wyszeptał mu te zwyczajne słowa wprost do ucha, ale słysząc niski ton jego głosu, chłopak poczuł gęsią skórkę na całym ciele. Siedział jednak sztywno i patrzył prosto w ścianę, pozwalając, by senior delikatnie wycierał mu włosy. Coraz wyraźniej czuł, jak robi mu się na zmianę zimno i gorąco. Nie dość, że był dziwnie słaby, to na dodatek miał jakieś tajemnicze problemy z oddychaniem. W miejscach, gdzie silne przedramiona Phayu stykały się z jego ciałem, czuł palące gorąco.
Czysty zapach mydła drażnił jego nozdrza…
- Ja... jesteś za blisko, Phi.
- Nie. - zmysłowy głos ponownie rozległ się blisko jego ucha, siejąc zamęt we wnętrzu.
- Phi... Phi Phayu, mówiłeś, że porozmawiamy o kosztach.
Szaleństwo! Czy ten ochrypły głos naprawdę należy do mnie?
- Porozmawiamy, ale najpierw wytrę cię do sucha.
Ciepły oddech pieścił jego skórę, podczas gdy Phayu, kładąc jedną dłoń na jego karku, drugą delikatnie wycierał mu włosy ręcznikiem. Rain z całej siły zaciskał pięści na spodniach, czując równocześnie jak płoną mu policzki.
Potwierdź to jeszcze raz, Rain. Nie lubisz mężczyzn! Co to, kurwa, ma znaczyć?
Tak, nie lubił mężczyzn, więc dlaczego, kiedy Phi Phayu przeciągnął opuszkami palców po jego karku, twarz zarumieniła mu się, przypominając dojrzały pomidor? Jakby tego nie było dosyć, równocześnie wzdrygnął się i poczuł, jak dreszcze przebiegają mu wzdłuż kręgosłupa.
- Ja... chyba lepiej sam dokończę, Phi. - wydusił zachrypniętym głosem.
Mężczyzna nie przerwał wykonywanej czynności, a zamiast tego stanowczo przysunął się jeszcze bliżej i wtulił twarz w zagłębienie szyi Raina.
- Jesteś pewien, że chcesz sam to zrobić?
Rain poczuł na skórze pocałunek.
- Ph... Phi, co ty robisz?!?! - jęknął chłopak, czując rozgrzewające jego szyję usta. - Hej!
Młodzieniec zdał sobie sprawę z niebezpieczeństwa, gdy było już za późno. Zanim się zorientował, leżał na plecach na miękkim łóżku, a mokry ręcznik opadł na podłogę. Jednak najbardziej szokujące było to, że wysoka postać zawisła nad jego ciałem!
- Phi Phayu, co ty robisz? Puść mnie. - wykrzyknął Rain.
Drżał, próbując odepchnąć szeroką klatkę piersiową, ale ludzka ściana nawet nie drgnęła…
- Cóż, porozmawiajmy o kosztach…
- Koszt... zapłata... hej!!! - osobnik, do którego dotarło pełne znaczenie tych słów, otworzył szeroko oczy.
Phi Phayu nie prosi o pieniądze, ale... o jego ciało????????????
- Hej, Phi!? Jesteś gejem?! - zapytał drżącym głosem, mając z całego serca nadzieję, że był to tylko żart.
- Szczerze mówiąc, jestem bi. - Phayu dodał wzruszenie ramion, co wcale nie wyglądało na żart, a następnie zniżył głowę.
- Rain, przecież to ty jesteś tym, który mnie adorował.
- Ja…!?
- Nagle przecieka chłodnica, a samochód nie chce odpalić. W dodatku cały czas się na mnie patrzysz. W knajpie prawie nie odrywałeś ode mnie oczu.
Rain zaniemówił, słysząc wyjaśnienia seniora. No owszem, sprawa gapienia się na Phayu idzie na jego konto, ale defekt samochodu to przecież siła wyższa!!!!
- Ja…
- Jestem skłonny przyjąć twoją ofertę.
Zanim Rain zdążył się usprawiedliwić, głęboki bas zabrzmiał blisko jego ucha, a młody człowiek otworzył szeroko oczy. Chwilę później twarz seniora znów zbliżyła się do jego szyi, a usta pozostawiały na niej wilgotne pocałunki. Rain wzdrygnął się, kiedy poczuł dłoń Phayu wślizgującą się pod jego koszulkę. Chłopak był oszołomiony, kiedy mężczyzna pieścił jego brzuch i wyraźnie czuł, jak krew uderza mu do policzków.
- Puść mnie, Phi... źle to zrozumiałeś! - próbował się wytłumaczyć, jednocześnie bezskutecznie usiłując się uwolnić. Usta Phayu opuściły jego szyję i przesuwały się dalej.
- Nie dokazuj, Rain, nie ma potrzeby grać niewiniątka. Czy na pewno źle zrozumiałem?
Chłopak wzdrygnął się ponownie i mocno zagryzł wargę, kiedy wielka dłoń zsunęła się na jego krocze. Phi Phayu pocierał i masował go w najintymniejszym miejscu, a pozbawiony tchu chłopak mógł jedynie w proteście kręcić głową.
- Phi... przestań... - wyjąkał, gdy złapał odrobinę tchu.
Jego niski głos się załamał. Rain nigdy jeszcze nie uprawiał seksu, a teraz jego ciało drżało, a zalewające go odczucia były tak intensywne i nieznane, że nawet nie wiedział dokładnie, co tak właściwie czuje. Drżał… Gęsia skórka objęła całe jego ciało… Wirowało mu w głowie, a oddychanie przychodziło z najwyższym trudem. To przecież niemożliwe, żeby tego pragnął!!!
W miejscu, gdzie ciepłe usta, przylegały do jego kości policzkowych, czuł gorącą wilgoć. Powoli, zostawiając szlaczek wilgotnych pocałunków, wargi Phayu dotarły do czubka brody. Wilgotny język lizał białą skórę, a Rain mógł jedynie drżeć i jęczeć, z całej siły gryząc usta w obawie, by nie zacząć błagać, by nie przestawał.
Kurwa, Rain, uciekaj!
Mówił to sobie i bezsilnie leżał w łóżku mężczyzny, którego prawie nie znał… Może z powodu szoku, a może głębokiego podziwu dla pokrywającego go pocałunkami mężczyzny. Zachwycały go przecież jego umiejętności i gotowość do pomocy początkującemu kierowcy.
Ale to przecież nie powód, żeby stracić z nim cnotę!!! Jego pierwszy raz nie tak miał wyglądać!! Rain, kurwa oprzytomniej!
- Przestań, ja nie żartuję Phi Phayu! - spanikowany, z całych sił odpychał od siebie mężczyznę.
Nagle ciało seniora znieruchomiało, a w oczach pojawił się zimny blask.
- Możesz przestać się ze mną bawić, Nong Rain. To jest nieco denerwujące, gdy próbujesz grać na zwłokę.
Chłopak otworzył usta w szoku, a w jego oczach zalśniły łzy. To nie tak, że się przestraszył, nie obawiał się tego mężczyzny, ale... bolało go serce. Gdy Phayu z zadowoleniem zauważył, że leżący pod nim chłopak przestał się wiercić, schylił głowę, by pocałować jego kuszące usta…
Bum!
W tym momencie Rain chwycił za ogromną poduszkę i z całej siły przyłożył nią w głowę swojemu agresorowi. Phayu poczuł się lekko oszołomiony, co chłopak natychmiast wykorzystał, by wydostać się spod jego ciała. Głośno sapiąc, stoczył się z łóżka, walcząc o oddech. Rozczochrany młodzieniec skoczył na nogi i zaczął przeklinać właściciela mieszkania.
- Kurwa! Zgiń, ty draniu!!!
Ocierając z policzków niechciane łzy, zorientował się, że podziw, jaki od tygodnia czuł do tego nic niewartego palanta, szybko się ulotnił. Ten perwers miał zamiar go przelecieć! Chyba kompletnie oszalał!
- Fuck! Nie uwodzę cię. Nigdy bym nie pomyślał... Że człowiek posiadający tak przystojną twarz może być również kompletnie pozbawiony zasad. To ja ci coś powiem zboczeńcu! Nawet gdybyś chciał mi za to zapłacić, to nigdy nie rozłożę przed tobą nóg!
Po tym, jak wykrzyczał całe swoje rozczarowanie, naciągnął koszulę, aby ukryć ciało. Jak mógł się tak bardzo co do tego człowieka pomylić? Chwilę później szybko skierował się w stronę drzwi zamierzając uciec od słynnego Phi Phayu, ale...
- Gdzie jest mój plecak? - warknął w stronę siedzącego na łóżku mężczyzny, który ciągle jeszcze pocierał nos.
- Dokąd idziesz?
- Do domu!!! Kto chciałby zostać tutaj z takim psycholem jak ty?!
- W szafie.
Rain pospiesznie otworzył szafę, szybko chwycił swoją torbę, po czym ją do siebie przytulił. Zerknął z obawą na Phayu, który w tej chwili nie wydawał się być groźny. Leżał na łóżku i uważnie mu się przyglądał.
- Krzyk, jaki wydałeś przed chwilą, prawdopodobnie wstrząsnął całym warsztatem. A w takim stanie, w jakim się teraz znajdujesz… Nie dasz rady uciec więcej niż ze trzy kroki.
Twarz Phayu zarumieniła się z zadowolenia, gdy objął spojrzeniem krocze Raina, gdzie ewidentnie dało się dostrzec dowód jego podniecenia. Rain szybko zakrył się rękami, a jego twarz natychmiast spiekła raka. Tym razem jednak nie z zażenowania. Był niesamowicie wściekły!
- Na co się gapisz, psychopato!?
- Już na nic, nie jestem w nastroju. - właściciel pokoju wstał, ignorując zaciśnięte usta chłopaka. - Właśnie dlatego nudzą mnie dzieci…
- Kto tu jest dzieckiem? - obruszył się Rain, zgrzytając zębami.
- Och, idź spać. Nie mam ochoty na kontynuowanie tych szczeniackich podchodów.
- Kto by w to uwierzył?
Rain nie jest przecież tak naiwny, aby uwierzyć w deklaracje jakiegoś Casanovy. Po chwili zauważył, że Phayu wyciąga z szafy zapasową poduszkę i rzuca ją na dużą sofę. Wciąż wahał się, czy rzeczywiście nie powinien się stąd zmyć. Właściciel wzruszył tylko ramionami, podszedł do wyłącznika i zgasił światła, po czym całe pomieszczenie utonęło w ciemnościach.
- Nie podchodź!
Młody człowiek uciekł w kąt pokoju. Spojrzał na cień Phayu, który po powrocie do łóżka wygodnie się na nim położył i nakrył kocem, kompletnie ignorując jego istnienie.
- Co ty do cholery robisz...?
- Och, czy mógłbyś się wreszcie uciszyć. Chcę po prostu zasnąć.
- Pfff…
Rain, patrzył na zarys zwróconej w stronę ściany sylwetki. Na początku, stał w miejscu z niedowierzaniem, ale po upływie najpierw pięciu, a następnie dziesięciu minut nadal nic się nie wydarzyło. Pół godziny później, niechętnie usiadł na kanapie, a jego wielkie, wilgotne oczy wciąż podejrzliwie wpatrywały się w osobnika leżącego na łóżku. Słysząc cichutkie chrapanie, poczuł, jak boli go serce i jak bardzo chce mu się płakać.
Przywróć mi poprzednie uczucia! Dlaczego musiałeś mnie tak rozczarować?
Chłopak powiedział sobie, że niedługo będzie przecież rano. Wystarczy, jak posiedzi tu ze cztery godziny, a później bez przeszkód będzie mógł wrócić do domu. Jednak zmęczenie, z którym borykał się po całym dniu, w połączeniu z przyjemną temperaturą klimatyzatora i odgłosem deszczu, który zdawał się nie ustawać, powoli kołysały go do snu. Jego głowa zaczęła coraz bardziej przechylać się w stronę poduszki… Ostatnią rzeczą, która mignęła w jego umyśle tuż przed zaśnięciem, była twarz człowieka, który zasłużył sobie dziś na to, by stać się jego wrogiem numer jeden!
Nie musisz się uśmiechać, jestem na ciebie naprawdę zły…
Późną nocą słychać było jedynie dźwięk padającego deszczu i wiatru, który lekko stukał w okno. Phayu powoli wychylił się i spojrzał wprost na swojego gościa. Skulony na kanapie chłopak wyglądał równocześnie żałośnie i uroczo.
To takie słodkie!!! Dostrzegł wilgoć na jego rzęsach i rozchylone czerwone usta. O mało nie parsknął na myśl, że chłopak z całej siły starał się nie zasnąć, a teraz, nawet gdyby miało się palić, to z całą pewnością by się nie obudził.
- Podobasz mi się. - wymruczał Phayu pod nosem.
Chwilę później pochylił się nad kanapą i delikatnie wziął na ręce drobne ciało juniora. Następnie zaniósł go do swojego miękkiego łóżka, a kiedy wygodnie go na nim ułożył, przysunął się bliżej i położył tuż obok.
Gdyby Rain się obudził, zbeształby go bez wahania… Ignorując to, co z pewnością nastąpi rankiem, dwie dłonie bez wahania objęły talię i przysunęły Raina jak najbliżej Phayu.
- Mhm... - wymruczał śpiący młodzieniec, po czym przytulił głowę do szerokiej klatki piersiowej seniora.
Na ustach Phayu pojawił się... złośliwy grymas.
Już mi się ten chłopak podoba.
Po chwili pomyślał, że gdyby usłyszał to jego brat bliźniak, to bez wątpienia z głębokim współczuciem opłakiwałby przyszłe losy wtulającego się w niego chłopaka.
Tłumaczenie: Juli.Ann
Korekta: Baka
💜
OdpowiedzUsuń💜
OdpowiedzUsuń