LITA 1 [P&R] – Rozdział 3

 



Wypowiedzenie wojny


     Poranne słońce wpadało przez przejrzyste okna do sypialni, oświetlając dwie spokojnie śpiące na miękkim łóżku sylwetki. Jedną z nich był przystojny młody mężczyzna o włosach sięgających ramion, a drugą mniejszy, bladoskóry młodzieniec, który niespokojnie się kręcił. Może dlatego, że nie był przyzwyczajony do ciężkiej, spoczywającej na jego brzuchu ręki.

- Mamo, jest gorąco, podkręć klimatyzację. - wymamrotał niewyraźnie.

     Najwidoczniej intymna pozycja wtulających się w siebie ciał sprawiła, że temperatura pod kocem nieźle wzrosła. Mruczącemu pod nosem chłopakowi nie chciało się nawet otwierać oczu, zamiast tego klepnął dłonią swoją ulubioną poduszkę, która wydawała mu się dzisiaj nieporównywalnie twardsza niż zwykle.

Ostatniej nocy chyba taka nie była… Ostatniej nocy… Ostatniej nocy???!!!

Chłopak w mgnieniu oka oprzytomniał. 

- … 

     Czy kiedykolwiek zdarzyło ci się otworzyć usta do krzyku, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk? 

     W dokładnie takim stanie znalazł się Young Master Warain, teraz gdy jego oczy zderzyły się z niesamowicie szokującym widokiem! Pomyślał, że na jego miejscu każdy byłby wstrząśnięty. Doskonale pamiętał, że kanapa, na której przytulał się do dającej mu kruche poczucie bezpieczeństwa poduszki, zdecydowanie nie była taka miękka. Na dodatek położył się na niej sam! Teraz obudził się w obcej sypialni, na łóżku w zasadzie całkiem obcego mu faceta - i jakby tego było mało - dosłownie się w siebie wtulali. Niech to szlag! Nie było między nimi nawet centymetra odstępu. Półprzytomnie pomyślał, że ten facet jest gorący. Co? Gorący?! Jego oczy jeszcze bardziej się rozszerzyły, o ile to w ogóle było możliwe, a cała krew napłynęła mu do twarzy. Mocno zarumieniony młodzieniec chaotycznie odtwarzał w myślach wczorajsze wydarzenia. 

     Jak się tu dostałem? 

     Rain mógł jedynie w duchu krzyczeć. Jego kołdrą okazał się kamienny posąg. Nie śmiał się nawet poruszyć, bojąc się zbudzić tego olbrzyma. Mózg pracował mu tak szybko, że dla odmiany młodzieniec pobladł. Nie potrafił znaleźć odpowiedzi na pytanie, jak doszło do tego, że leży teraz pod ciałem tego narcystycznego seniora, który tak ciasno go obejmuje.

     Nie, nie, poczekaj, Rain, to nie ma aż tak wielkiego znaczenia. Powinieneś się raczej zapytać: Czy my to zrobiliśmy??? 

     Przecież wczoraj ten facet zwyczajnie się do niego dobierał! 

     Nie było sensu odwlekać inspekcji. Warain zamknął oczy, po czym podniósł okrywającą go pościel. Przez chwilę bił się z myślami, a wreszcie, zgodnie z zasadą „raz kozie śmierć”, ośmielił się otworzyć jedno oko. 

     Nieraz zdarzało mi się słyszeć, że ktoś pijany obudził się w cudzym łóżku, nie znając osoby leżącej obok i nie pamiętając erotycznych ekscesów. Cholera! Ale ja przecież nie wypiłem ani kropli alkoholu! Przysięgam, że jeśli uda mi się bez większych szkód przeżyć dzisiejszy dzień, to nigdy już go nie tknę! 

     Po tej uroczystej przysiędze chłopak zdobył się na odwagę, by otworzyć również drugie oko i dokładnie przyjrzeć się wiadomemu, ukrytemu pod kołdrą miejscu. 

- Przeżyłem!!! 

     Z wyraźnym westchnieniem ulgi, wypuścił wstrzymywany od pół minuty oddech. Pomyślał krótko, że ze szczęścia powinien się upić, ale przecież przed chwilą obiecał sobie omijać szerokim łukiem wyskokowe trunki. Ciągle jeszcze przepełniała go ogromna ulga, ponieważ zarówno on, jak i drań, który odważył się położyć ramię na jego brzuchu i go do siebie przytulać, mieli na sobie ubrania. 

- Ufff…

- Haha!

    Rain ponownie wstrzymał oddech i zesztywniał, słysząc nad głową głośny śmiech. Nie trzeba dodawać, że doskonale wiedział, do kogo należał ten zmysłowy głos.

     Jest nas tylko dwóch, więc raczej nie ma szans, że jego właścicielką okaże się dziewczyna-duch z ubiegłej nocy. Shit!

     - Fakt, że obaj jesteśmy w pełni ubrani, wyraźnie oznacza, że tego nie zrobiliśmy. 

Słowa Phayu były jak balsam na jego duszę. Rain do końca oprzytomniał i gwałtownie naparł na twardą klatkę piersiową mężczyzny, równocześnie podnosząc na niego wściekły wzrok. Wpatrujące się w niego przewrotnie, lśniące oczy i satysfakcjonujące drgnięcie ust, wzbudziły w nim poczucie winy, a na dodatek zraniły. 

- Puść mnie! - Rain natychmiast podjął próbę, żeby wywinąć się z objęć seniora, którego ramiona na szczęście nie okazały się być mackami ośmiornicy. Spodziewając się oporu, nie liczył się w ogóle z tym, że Phayu nie będzie go zatrzymywał. W wyniku szamotaniny młodzieniec spektakularnie rąbnął tyłkiem o podłogę. 

- Jeśli lubisz tu spać...

     Osobnik leżący w łóżku nie wykonał żadnego gestu, aby pomóc, a zamiast tego podparł głowę na ramieniu i przyglądał mu się najwyraźniej rozbawiony. Zły jak osa i zawstydzony chłopak, podnosząc się, potarł swoją kość ogonową. Nie dało się ukryć, że nieźle walnął o glebę.

- Jesteś wredny - rzucił Rain, nieomal płacząc, na co oczy wielkoluda znowu błysnęły.

- Że co, proszę? 

Obawiając się zbytniej bliskości, młodzieniec zrobił dwa kroki w tył, jednak ból, który natychmiast poczuł w tylnej części ciała, skłonił go do jeszcze głośniejszego zaakcentowania swoich słów:

- Jesteś wredny i zły! Dosłyszałeś? 

- Chcesz zobaczyć, co może zrobić ci naprawdę zły człowiek? 

- Nie zbliżaj się!

     Rain wykrzyczał to głośno i na wszelki wypadek znów się cofnął. Wyglądał żałośnie, zupełnie jak zastraszone przez dorosłego dziecko. Ten facet jest wcielonym diabłem! Na dodatek najwyraźniej nie miał w sercu żadnej litości, ponieważ nie tylko podniósł się z łóżka, prezentując swoją gigantyczną wysokość, to na dodatek się do niego uśmiechnął.

- Czy ty się mnie boisz?

- Kto by się ciebie bał?! Pfff…

- Jeśli nie czujesz strachu, to dlaczego się wycofujesz?

- A dlaczego się zbliżasz!?

Phayu jeszcze raz się uśmiechnął i podszedł kolejne dwa kroki, podczas gdy Rain zerknął na leżący na kanapie plecak, zastanawiając się, czy byłby na tyle szybki, by pobiec po niego i zdążyć błyskawicznie dotrzeć do drzwi. Kilka sekund… 

     Senior westchnął, wyrażając tym swoje niezadowolenie.

- Ech, jesteś dobrym dzieckiem, ale te twoje usta... Zero szacunku.

- Nie mam dobrych ust!

- A chcesz spróbować?

     Właściciel pokoju spojrzał na niego spod zmrużonych oczu i zauważył, że chłopak natychmiast się wzdrygnął. Zdenerwowany Rain postanowił nie czekać, aż wysoka postać znajdzie się tuż przed jego nosem. Nie tracąc czasu na dalsze rozważania, szybko chwycił swój plecak i pobiegł do drzwi. Gdy tylko do nich dotarł, odwrócił się i krzyknął:

- Znajdź sobie trumnę i daj się w niej zakopać! - skoro jego ręka spoczywała już na klamce, poczuł się w miarę bezpieczny, dlatego naciskając ją, nie pożałował sobie wykrzyczenia obelgi:

- Cholerny dupek! 

     Hej! 

     Chłopaka nagle przystopowało, ponieważ drzwi nawet nie drgnęły. W mgnieniu oka Phayu znalazł się tuż za jego plecami. Rain z wysiłkiem przełknął ślinę, a od zimnych błysków w oczach seniora poczuł jak wzdłuż kręgosłupa przebiegły mu ciarki. Na dodatek mógłby przysiąc, że przenika go gorąco, dobiegające od stojącego obok niego mężczyzny. 

     Mamo, pomóż mi!

     - Czy wiedziałeś? – groźny bas zabrzmiał tuż przy jego uchu. Zszokowany młodzieniec wyraźnie poczuł, jak włoski na jego karku stanęły mu dęba. Duża ręka spoczęła na klamce, dzięki czemu Phayu idealnie wykorzystał swoją atletyczną sylwetkę jako klatkę dla więźnia. Zamknął go niejako w swoich objęciach i uniemożliwił jakikolwiek manewr. 

- Rain.

     Dupek! Nie nazywaj mnie tak!

     Chłopak czuł, jak na jego twarzy rozlewa się rumieniec i to wcale nie z powodu groźnego tonu w głosie stojącego za nim seniora. Cały płonął, ponieważ mężczyzna, przy każdym ruchu i każdym wypowiedzianym słowie gorącymi wargami muskał jego uszy.

- Z pewnością tego nie wiesz, Rain. Powiem ci, że jesteśmy w tej samej Code Line.

- !!!

- Skoro jesteś głupi, to nie popisuj się, udając mądralę… 

[Przypis: Code Line – studenci mają przypisane numery identyfikacyjne, które są „dziedziczone” przez kolejne roczniki. Absolwenci, seniorzy i juniorzy z tym samym numerem pomagają sobie i dbają o siebie.]

     Pocałunek…

      Ku uldze Raina drzwi nareszcie ustąpiły pod naciskiem jego dłoni. Głęboki głos zabrzmiał mu koło ucha, a po chwili usta mężczyzny prześlizgnęły się po jego karku. Warain odetchnął z ulgą, patrząc na otwierającą się przed nim wolność. Wyglądało na to, że uda mu się na czas umknąć. Przez chwilę łzy zasłoniły mu oczy. 

- Och, widzę, że jeszcze nie wyszedłeś. To oznacza, że chcesz jednak kontynuować, prawda?

- Ty cholerny dupku!

     W jednej chwili Rain wziął nogi za pas, słysząc za plecami niepohamowany śmiech. Jakby tego nie było dosyć, ludzie, którzy zjawili się do pracy, patrzyli na niego ze znaczącymi uśmieszkami. Zupełnie jakby byli przekonani o tym, że właśnie stracił dziewictwo z właścicielem warsztatu!

     Tyłek mnie boli, bo spadłem z łóżka! Nie dałem się przecież bzyknąć! Kto powiedział, że P’Phayu jest taki dobry? Jest wyjątkowo zły!!!


*****


     - Cholerny Rain. Naprawdę chcę to wiedzieć. Co się, kurwa, z tobą dzieje??? 

Sky nie był przecież osobą, która lubi szpiegować przyjaciela. Rain zazwyczaj sam wszystko mu opowiadał. Ale nie tym razem. Już od kilku dni snuł się po tym padole ze zwieszoną głową, nieomal trąc nosem o glebę. Prezentował przy tym nabzdyczone, pełne pretensji oblicze. Na dodatek jego usta bez przerwy bezgłośnie się poruszały, zupełnie jakby kogoś przeklinał. Sky naprawdę się niepokoił, ponieważ takie zachowanie wcale nie pasowało do promiennego przyjaciela-gaduły. Co to ma być? Cisza jak przed nadejściem tsunami? Być może ten jego nastrój w końcu z hukiem trzaśnie i wykosi wszystkich wokół. A Sky zawsze znajduje się w pobliżu…

- Nic mi nie jest! - po raz enty zapewnił go, zresztą mało przekonująco, Rain.

     Coś jest tu zdecydowanie nie tak… Osobnik, który zazwyczaj do znudzenia przez cały tydzień powtarza tę samą historię, nagle milczy jak głaz. To było naprawdę dziwne.

- Czy aby na pewno? Od czasu imprezy Code Line jesteś jakiś przygaszony. Już sam fakt, że niczego mi o niej nie opowiedziałeś, jest naprawdę bardzo podejrzany!

     Gdy tylko jego przyjaciel wspomniał o Code Line, Rain natychmiast zacisnął pięści, co nie uszło uwadze Sky’a.

- Nie mów mi, że po tym, kiedy spotkałeś prawdziwego P’Phayu, nadal go nienawidzisz. - strzelał w ciemno. 

- Dupek! Nie wypowiadaj przy mnie tego imienia! 

     Aha! Teraz już wiem, kto jest powodem nietypowego zachowania mojego przyjaciela. Ciekawe…

     Sky usiadł obok niego i spojrzał w zaciętą twarz.

- Naprawdę chcę się dowiedzieć, co ci się przytrafiło. Przecież widzę, że nie czujesz się najlepiej. 

- Nawet nie masz pojęcia! Za co ty podziwiasz tego, och jakże boskiego, P’Phayu? - głos przyjaciela ociekał sarkazmem. 

- Cóż, jest dobry. Podziwiam utalentowanych ludzi. Nic w tym dziwnego. - odpowiedział szczerze Sky, co jednak nie spotkało się z aprobatą drugiej strony. 

- A gdzie w nim dobro? Ma pysk jak u psa. Jest absolutnie pozbawiony manier. Do tego...

- Taaaak? 

- W dodatku on jest… fałszywy! Jest zwyczajnym falsyfikatem, który potrafi jedynie dobrze udawać. 

     Osobnik, któremu nieomal wyrwało się określenie „seksmaniak”, błyskawicznie zamknął usta. Było dla niego jasne, że jedno nieuważne słowo, a tak inteligentny facet, jakim był jego najlepszy przyjaciel, bez wątpienia będzie potrafił dośpiewać sobie resztę. Rain nie będzie podkładał głowy pod topór. Nie daj boże, coś mu się wyrwie i wszyscy znajomi od razu dowiedzą się o tym, co mu się przytrafiło. Kto odważy się otwarcie oświadczyć, że znalazł się prawie na dnie?!

- Masz na myśli tego samego P’Phayu?

- Dokładnie tego. A co? Znasz dwóch? Tego… osobnika! - krzyknął chrapliwie ponury Rain. - Przepraszam, jestem trochę zdenerwowany.

- Dlatego z takim niedowierzaniem pytam: co się dzieje? Spotkałem P’Phayu kilka razy i zawsze zachowywał się absolutnie bez zarzutu. Jest dobrym seniorem, który nieodmiennie jest gotowy, żeby doradzić klubowi. Jeśli ci to nie wystarcza, to dodam, że udziela również rad seniorom z piątego roku, którzy pędzą, by skończyć projekt i opowiada im o życiu w świecie pracy. Słyszałem niejednokrotnie, jak mówiono, że kiedy P’Phayu miał niewiele czasu, by ukończyć projekt to wielu młodszych studentów architektury ustawiało się w kolejce, żeby mu pomóc. Ale nigdy nie przyjął ich wsparcia, argumentując, że data złożenia projektu zbiega się z datą egzaminów i nie chciał, żeby juniorzy zawalali dla niego nocki. - Sky opowiedział to, co usłyszał.

Był w klubie wydziałowym, więc nie mógł nie usłyszeć pochlebnych opowieści o sławnym P’Phayu.

     - Dlatego mówię ci, że jest fałszywy!

Twierdzi, że to ja go uwodzę, a dobrowolnie mi pomaga w nadziei na osiągnięcie jakichś celów… Wcale nie jakichś tam. Pomógł mi, bo czyhał na moją cnotę! Ledwo mu umknąłem!

Tego, rzecz jasna, Rain nigdy nie ośmieliłby się powiedzieć na głos. Będzie na ten temat milczał. 

- Nie dopytuj się tu o szczegóły. Po prostu zaufaj mi, że to jest bardzo zły człowiek!

     - O kim mówisz?

Young Master Warain omal nie skonał na zawał serca, gdy usłyszał znajomy głos dochodzący zza jego pleców. Gdy tylko się odwrócił, ujrzał piękną młodą kobietę, stojącą obok przechylającego głowę mężczyzny. Ple!

- P’Som, witaj. - Sky szybko złożył ręce na piersi, oddając seniorowi szacunek. Rain również ukłonił się bratu jego koleżanki z roku.

     Dobra, chcę flirtować z jego siostrą. Jak miałbym nie być dla niego miły?

     P’Som był studentem czwartego roku, z podobnymi do siostry rysami twarzy. Wyglądał więc jak uroczy mężczyzna o białej skórze i poważnych oczach, któremu nikt nie ośmieliłby się dokuczać. 

- Och, hej! O kim rozmawiacie?

- O nikim ważnym Phi, wszystko u ciebie w porządku? Spałeś już? - zapytał grzecznie Rain. Nie miał zamiaru wyrywać się z negatywną opinią o P’Phayu przed jego zagorzałym fanem. W ten sposób mógł sobie tylko nagrabić u jego siostry. 

- Spać? Gdzie? Ja też nie spałam. Zazwyczaj nie pozwala mi wejść do akademika, ale ostatnio zaciągnął mnie do swojego pokoju i zażądał, żebym mu pomogła. Właśnie skończyłam. Ledwo godzinę temu. - głośno prychnęła w odpowiedzi jego siostra. 

- Jeśli nie dasz rady z twoim projektem, to też ci pomogę. 

- Kto dałby temu wiarę? - Ple najwidoczniej powątpiewała w ofertę brata. 

- No dobrze, możesz mi nie wierzyć. Rain, słyszałem, że jesteś w Code Line z P’Phayu.

     Niech to szlag! Znów to imię! Czy już do końca życia będzie mnie prześladować? 

     Uśmiech na twarzy Raina zgasł jak zdmuchnięta świeczka.

- Cóż, P’Som! Jak słyszałam, byli w zeszłym tygodniu na późnej kolacji. - dodała natychmiast podekscytowana Ple. 

- Czy wiesz, jakie masz szczęście? Każdy chciałby być Code Line Phi Phayu! To nie żadna przesada, on jest naprawdę najlepszy! Wciąż pamiętam, kiedy skończył studia. Naprawdę nikt nie dorasta mu nawet do pięt. - zajęty wychwalaniem Casanovy senior, nie dostrzegł coraz to bardziej chmurnej twarzy juniora i jego zaciśniętych pięści. 

- Tak więc jestem naprawdę zazdrosna, Rain. Ty szczęściarzu! Też chciałabym być w Code Line z P’Phayu. 

- Twój wyraz twarzy świetnie nadaje się, żeby pójść do świątyni, by się o to pomodlić, Ple. Może zaproponuję to przy ponownym spotkaniu, na wypadek, gdyby Phii Phayu był tobą zainteresowany? Oddam mu ciebie i dorzucę trzy worki ryżu. Zgadzam się zostać jego krewnym. - zażartował P’Som, zanim wstał i pomachał im na pożegnanie. - Lepiej pójdę, napiję się kawy przed wysłaniem zadania.

- O jejku, chce mi się spać. Mam wrażenie, że usnęłabym nawet na stojąco. - jęknęła dziewczyna, siadając naprzeciwko, po czym położyła sobie głowę na przedramieniu. Nie zauważyła, że Rain był dziś wyjątkowo cichy. 

- Ple? Nie gniewaj się na mnie, jak usłyszysz to, co mam ci do powiedzenia. 

     Sky próbował zasygnalizować mu, żeby zamknął usta, ale przyjaciel, niestety, nie posłuchał.

- P’Phayu wcale nie jest taki dobry, jak wszyscy mówią. 

- Co masz na myśli?

     To pieprzony sukinsyn! Chciał mnie zmusić do uprawiania z nim seksu! 

    Rain przełknął tę mało wiarygodną dla innych prawdę, omal się przy tym nie dusząc. 

- W niedzielę P’Phayu źle się do mnie odnosił. Poza tym powiedział, że jestem głupi i arogancki. Wcale nie uważam, że jest taki super, jak twierdzą inni. Ple, myślę, że nie należy zbytnio wierzyć słowom P’Soma.

- Więc Rain, chcesz przez to powiedzieć, że mam nie ufać słowom własnego brata? 

     No i po jaką cholerę otwierał usta? Nawet najgłupsi wiedzą, że Ple ma silny głos. Przyjazny gest urósł do kości niezgody. Rain prawie namacalnie czuł, jak wznosi się między nimi niebotycznie wysoki mur. W dodatku Ple zamierzająca uprzednio tutaj odpocząć, siedziała napięta sztywno jak struna, wyglądając tak, jakby w każdej chwili zamierzała odejść. 

- Tego nie powiedziałem. Mówię tylko, że P’Phayu nie jest dobrym człowiekiem. 

- Rain, czy ty jesteś pewien, że nie zrozumiałeś czegoś źle?

- Ale...

- Nie jestem zbyt łatwowierną osobą, Rain. Ale wszyscy dobrze znający P’Phayu, mówią o nim zupełnie coś innego. Nie chcę być dziewczyną P’Phayu, jak twierdził mój brat, P’Som, po prostu jest on idolem w moim sercu. Rain, pomyśl tylko, jak byś się czuł, gdybyś słyszał, jak ktoś oczernia kogoś, kogo ty szanujesz?

- …

     Dwie pary oczu spotkały się. Słuchający zaniemówił i z zaciśniętymi wargami i bolącym sercem patrzył na niedowierzający wyraz twarzy kobiety, która od dawna mu się podobała. 

- Hej Ple, Rain mówi z własnej perspektywy. - Sky próbował zminimalizować szkody, broniąc przyjaciela.

- No to ja też mówię to, co myślę i chyba lepiej pójdę na kawę. - dziewczyna nie chcąc przebywać w coraz bardziej ponurej atmosferze, wstała i udała się w kierunku kafeterii. 

     Wiceprezes klubu prawie nie przyłożył sobie w czoło, gdy spojrzał na siedzącego obok przyjaciela. Rain mocno zaciskał pięści, a jego oczy płonęły tak wściekle, że nieomal słyszał, jak wszystko się w nim gotuje. Przypominał szykujący się do erupcji wulkan i Sky obawiał się, że za chwilę jego uraza z impetem wybuchnie. Postanowił więc spróbować go pocieszyć. 

- Ja ci wierzę, Rain.

- Bękart! Muszę go pokonać!

Teraz Warain nie słyszał już nic. 

- Cholerny Rain! Nie chcę cię zniechęcać, ale mówisz o P’Phayu! Zejdź na ziemię! Oszalałeś? Jesteś tylko deszczem, czy ty całkiem na serio chcesz walczyć z burzą? Gdy tylko uderzy, zdmuchnie cię jak pył!

Słuchając obrazowo mówiącego przyjaciela, Rain gruchnął w myślach tyłkiem o ziemię. Niech to szlag! Znów! 

- Zerwę mu z twarzy tę jego cholerną maskę. Musi mieć przecież jakiś słaby punkt!

     Sky poczuł najprawdziwszy ból głowy, ponieważ jasno było widać, że on również zostanie wciągnięty w plan jakiejś przewrotnej zemsty. Nie miał najmniejszych wątpliwości, kto wygra to starcie. Przyjdzie mu zająć się zwłokami Raina, po tym jak zakończy się fiaskiem ta jego z góry skazana na porażkę bitwa. 


***

     Początkowo Warain zamierzał wysłać kogoś po odbiór naprawionego samochodu. Ale skoro wypowiedział wojnę perwersowi, to gdy tylko otrzymał telefon z warsztatu, natychmiast wsiadł w taksówkę i udał się na terytorium wroga. Przypomniał sobie stare przysłowie… mówiące: „Jeśli nie wejdziesz do jaskini tygrysa, jak możesz zdobyć jego młode?”.

     Musiał pojechać więc do warsztatu w poszukiwaniu słabości jego właściciela. Ani przez chwile nie wierzył w ten cholerny wzór cnot! Dotarłszy na miejsce, omiótł wzrokiem okolicę, bezowocnie szukając antagonisty. Zamiast niego ujrzał przepiękne, duże, zaparkowane w rzędzie motocykle. Były tu wszystkie marki: BMW, Ducati, Honda, Yamaha, Kawasaki, Aprilia i wiele innych. Jego oczy rozbłysły zachwytem. Ale po rzuceniu okiem na cenę stojącego obok luksusowego auta, omal nie zemdlał. Salon samochodowy przylegający do warsztatu przyprawił go prawie o palpitację serca.

     Co to jest? Dlaczego tylko samochody wyścigowe? W dodatku te pojazdy...

     Rain odwrócił się, by spojrzeć na dwa sportowe auta zaparkowane w środku i zaczął się pocić... Czy on naprawdę będzie mógł pozwolić sobie na to, by zapłacić za naprawę? To nie jest jakiś podrzędny warsztat. Najwidoczniej specjalizowano się tu w naprawie i tuningu luksusowych samochodów. Gdy tylko o tym pomyślał, jego determinacja osłabła. Wchodząc do środka, oplótł się ramionami, ponieważ miał wrażenie, że wyraźnie się skurczył. 

     - Dzień dobry. Przyszedłem odebrać samochód. 

- Tak, proszę podać mi swoje imię... Aha, jesteś chłopakiem Khun Phayu. - pracownik podniósł głowę znad dokumentów i obwieścił ten absurd, rzucając mu zalotne spojrzenie. Na dodatek jego donośny głos dotarł pewnie do każdego kąta, bo nie tylko pracownicy przy sąsiednich biurkach podnieśli na niego wzrok, ale również mechanik z pomieszczenia obok, wychylił głowę, aby na niego spojrzeć. - To ty. Tego dnia widziałem, jak szybko odchodzisz z Khun Phayu. 

     Matko! Nie mogłem natknąć się na kogoś innego? Od razu wpadłem na kierowcę lawety! 

     Rain w jednej chwili zrozumiał, że pracownik o zalotnym spojrzeniu wcale do niego nie uderzał, tylko był przekonany, że tamtej nocy on i senior-perwers uprawiali seks!

- Przyjechałem po samochód.

     Nie denerwuj się Rain… Odbierz furę i szybko stąd spływaj. Uspokój się. Niech się na ciebie gapią. 

     - Gdzie jest Khun Phayu? - obsługujący go pracownik zwrócił się z pytaniem do kolegi obok.

- Chodź, zaprowadzę cię do niego. Khun Phayu na ciebie czeka.

- Nie trzeba!

Gdy usłyszał, że zamierzają doprowadzić go przed oblicze Phayu, wydał z siebie stanowczo zbyt głośny protest, w międzyczasie porzucił bowiem zamiar szukania słabych punktów swojego seniora. Gdy wszystkie oczy podejrzliwie na niego spojrzały, młodzieniec - symulując pogodny i równocześnie zmartwiony uśmiech - wyjaśnił: 

- Ja... Spieszę się, Phi, mam pilne zadanie, które muszę dokończyć. 

- Hę? W takim razie zaprowadzę pana po samochód. 

     Osobnik ze zrozumieniem skinął głową. Rain odetchnął z ulgą, ruszając za nim. Chwilę później jeszcze bardziej mu ulżyło, kiedy spostrzegł mały europejski samochód jego ojca bezpiecznie zaparkowany obok pięknego sportowego auta. Gdyby obok nie stała fura jakiegoś bogacza, to jego auto całkiem nieźle by się prezentowało. Ale w tej chwili… 

- Ok, co było nie tak z moim samochodem, Phi?

- O ile zauważyłem, przeciekała nie tylko chłodnica, trzasnął również rozrusznik, więc należało wymienić obie części. Ale proszę się nie martwić, Khun Phayu osobiście sprawdził maszynę i jeśli dobrze pamiętam, chciał wymienić również akumulator. Zdaje się, że coś szwankował, więc i tak niedługo przyszedłby czas na wymianę. Nie wiem dokładnie co jeszcze. Jeśli Khun Phayu osobiście zajmuje się jakimś pojazdem, to nie wypuści go z rąk, dopóki nie zostanie on perfekcyjnie naprawiony. 

     Czy mój bank będzie w stanie sfinansować ten perfekcjonizm? Zanim warsztat zacznie szerokim gestem wymieniać wszystkie kolejne części, to czy nie powinien najpierw zadzwonić? 

     - Dlaczego moje auto wygląda jak nowe, Phi? 

Rain uważnie patrzył na wyglądający na nowiusieńki kolor pojazdu. Wyglądał, jakby nie był nigdy używany. 

- Khun Phayu, wypolerował również lakier.

     Czy nie powinieneś zapytać mnie, czy chcę? Po tej nocy cię znienawidziłem, ale teraz nienawidzę cię jeszcze bardziej.

     Zdenerwowany chłopak przypomniał sobie, że właściciel warsztatu uprzedzał go, iż naprawa nie będzie należała do tanich. Pewnie oberwie mu się od ojca za te dodatkowe wydatki.

- Ile się należy?

- Och? Khun Phayu nie powiedział ci, że nie będziesz musiał za to płacić? 

- Hę? 

- Cóż, wszyscy wiedzą, że jesteś chłopakiem Khun Phayu. Nikt nie śmiałby wystawić ci rachunku. 

     Co?? Minął niecały tydzień, a już otrzymałem zaszczytny tytuł chłopaka P’Phayu?! Nikt z nich nawet na sekundę w to nie wątpi! 

     - Naprawdę chciałbym wiedzieć, ile mnie to kosztuje.

- Nie wiem. Khun Phayu zajmował się wszystkim i powiedział, że sam porozmawia z tobą o sposobie pokrycia kosztów. Proszę bardzo! Zaprowadzę cię do niego, żebyś mógł z nim to uzgodnić. 

- Nie ma potrzeby, Phi! Już dobrze... Porozmawiam z nim kiedy indziej, spieszę się. Czy z moim samochodem jest aby na pewno wszystko w porządku?

   Rain miał wyraźne poczucie winy, odzyskawszy całkowicie za darmo nieomal nowiutki samochód. Ale z drugiej strony, nie mógł się powstrzymać od pesymistycznego myślenia. Czy ten cały wychwalany przez wszystkich pod niebiosa Phayu, aby na pewno zna się na naprawach? Przecież z wyróżnieniem skończył architekturę! Jak mógłby profesjonalnie zreperować samochód? To na pewno tylko amatorskie hobby.

- Och, to ty nie wiesz? 

Rain spojrzał podejrzliwie na zdumionego pracownika.

- Nie wiem czego, Phi? 

- Khun Phayu posiada niesamowite umiejętności! Widziałeś ten motocykl w środku? To jest maszyna wyścigowa Khun Phayu. Szef zawsze sam sprawdza każdy pojazd albo nawet osobiście je naprawia. Mimo że jego praca na pełen etat jest już wystarczająco ciężka. Przed następnym piątkiem musi jeszcze skończyć te motocykle. Jeśli nie przejdą one przez ręce Khun Phayu, to właściciel ich nie zaakceptuje.

     Rain nie wiedział, czy mężczyzna mówi o szefie w takich superlatywach tylko dlatego, że na serio wierzy, że coś ich ze sobą łączy. 

- Czy to jest motor wyścigowy?!

- Tak, w następny piątek odbywa się impreza, więc musimy dokładnie sprawdzić silnik. Tutaj, proszę pokwitować odbiór. 

     Rain chciał dowiedzieć się więcej na ten temat, ale informacje, które dzisiaj zdobył, już wystarczająco przyprawiły go o zawrót głowy. Kim jest ten Phayu, oprócz uczelnianej gwiazdy i laureata międzynarodowej nagrody? Hej, on jeszcze dostaje dodatkowe zlecenia na naprawę samochodów i motorów wyścigowych? W dodatku jest tak dobry, że właściciel pojazdów nalega, aby osobiście zajmował się naprawą? Był przecież genialnym architektem. Dlaczego w ogóle kształcił się w tym kierunku, skoro jest takim rozchwytywanym mechanikiem? Młodzieniec zastanawiał się nad fenomenem utalentowanego seniora.

     Nie zdawał sobie sprawy z tego, że mężczyzna o imieniu Phayu zajmował coraz więcej miejsca w jego umyśle. Nieporównywalnie więcej niż piękna dziewczyna, jaką była Ple.


***


     Mały europejski, perfekcyjnie naprawiony samochód wyjechał na główną drogę i po niecałych pięciu minutach rozdzwonił się telefon kierowcy. Rain szybko odebrał.

- Witam.

[Przyszedłeś odebrać auto, ale nie przywitałeś się z właścicielem warsztatu. Powinieneś być nazwany dzieckiem bez szacunku.]

Hmm… Rain spojrzał na ekran smartfona i ujrzał nieznany mu numer. 

- Kto…?

[Mózg złotej rybki.]

- Co? Hej, czy próbujesz mnie wkurzać?

[Tu Phayu.]

- Hej. Skąd znasz mój numer?! 

[Jak się trochę zastanowisz, to będziesz wiedział, kim jest osoba, która podała mi ten numer.]

Chłopak natychmiast przypomniał sobie wypełniony formularz i omal nie zgrzytnął zębami.

[Aha! I zawróć najpierw do warsztatu, zapomniałem o jednej nakrętce w silniku.]

- Ojej! 

Rain odruchowo nacisnął hamulce, mając szczęście, że nie jechały za nim żadne samochody. Z pobladłą twarzą szybko zjechał na pobocze. 

- Jeśli mój samochód się rozbije, a ja zginę, to będę cię nawiedzał! 

[Nie trzeba, żartuję.]

- …

Młodzieniec otworzył usta, przypominając wyrzuconą na piasek rybę. Gdy usłyszał dochodzący go ze słuchawki śmiech, natychmiast wróciła mu świadomość. 

- Droczyłeś się ze mną!

[Nie twierdzę, że nie.]

- Ty dupku…!

[Dzwonię w celu omówienia kosztów naprawy.]

- W warsztacie powiedziano mi, że nie muszę płacić.

[Na tym świecie nie ma niczego za darmo.]

Rain zacisnął pięści. Bardzo chciał nagrać te słowa, by mieć dowód dla przyjaciela i pożałował, że nie wolno mu tego zrobić. Poczuł się zraniony, ale grzecznie przygotował się do zawrócenia samochodu. Wróci tam i zapłaci, jak się należy, a przeprawę z ojcem pewnie jakoś przeżyje. Lepiej wisieć forsę rodzicielowi niż być dłużnikiem tego drania.

- Ile jestem ci winien? 

[Nie ile, tylko co.]

Głos, który dobiegł do jego uszu, był tak niski, że Rain całkiem na serio się przestraszył. Jeśli pozwoli sobie na słabość, to może mu się nieźle od tego Phayu oberwać.

- Zapłacę pieniędzmi.

[Nie chcę pieniędzy.] 

- Więc czego chcesz? 

[W takim razie chcę...]

Rain słuchał uważnie, czując jak pot spływa mu po plecach. Jego serce waliło mu w piersi, kiedy oczekiwał na wyrok ze strony diabelskiego seniora.

[Od teraz proszę rozmawiać ze starszymi jak dobrze wychowane, posiadające maniery dziecko. Tak, jakbyś wiedział, kto z nas jest starszy i komu należy oddać szacunek. Nie chcę, żeby rozniosło się, że mój Code Line junior nie darzy mnie szacunkiem.]

Grzeczne słowa seniora ewidentnie kłóciły się z obraźliwym tonem jego głosu. Rain zaniemówił, wpatrując się w przednią szybę samochodu.

[To by było na tyle.]

- Ej, chwila, nie pouczaj mnie, jak mam się zachowywać! - zaprotestował do telefonu, w którym usłyszał już tylko sygnał przerwanego połączenia. 

Ze złością spojrzał na ekran. 

- Irytujące!

     Chłopak miał wrażenie, że jeśli nie wyrazi w jakiś sposób swoich emocji, to niechybnie za chwilę pęknie. Prawie natychmiast jednak się uspokoił. W końcu został przecież starannie nauczony manier przez swoich rodziców.

     Rozejrzał się po naprawionym i pięknie wypolerowanym wnętrzu auta i przyznał, że jak najbardziej miał być za co wdzięczny. Kiedy pomyślał, że Phayu naprawił go za darmo, zalały go wyrzuty sumienia. No owszem, był niewdzięczny. Przecież ten facet już dwa razy udzielił mu pomocy. 

     - Dobrze, dziękuję P’Phayu. Czy jesteś zadowolony? - powiedział do trzymanego w dłoni wygaszonego telefonu - Mogę grzecznie nazywać cię Phi, ale i tak będę się na ciebie złościł! Bo jesteś dobry dla wszystkich, a tylko mnie tak źle traktujesz! Zamierzam zedrzeć ci tę maskę, żeby inni spojrzeli na ciebie moim wzrokiem! Człowieku o podwójnych standardach!

     Rain powiedz, że nie wściekasz się na niego, głównie dlatego, że cię nie rozpoznał... 



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka



Poprzedni 👈             👉 Następny 






Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty