LITA 1 [P&R] – Rozdział 20
Kiedy kundle nie tylko szczekają
– Och, P’Phayu. Nie mogę już, jestem padnięty. Zrabowałeś całą moją energię…
– A kto tym razem zaczął? Oświadczam, że jestem niewinny. Leżałem tu sobie grzeczniutko…
Po zakończonym wyścigu Phayu polecił pracownikom warsztatu zająć się motocyklem, a on wraz z Rainem wrócił do posiadłości. Niecierpliwi kochankowie przytulali się i całowali w samochodzie, by po wejściu do domu – nie chcąc tracić ani minuty – zacząć rozbierać się już w drodze do sypialni, pozostawiając ścieżkę z ubrań wiodącą na piętro.
Po dotarciu do łóżka nie szczędzili wysiłku, oddając się gorącym igraszkom. Tym razem nie sposób było powiedzieć, czy Phayu kierował Young Masterem Warainem, czy odwrotnie, ale łóżko z pewnością nieźle na tym ucierpiało. Po godzinach spędzonych na rozkoszy chłopak jęknął cicho, szepcząc, że już nie może, i opadł na posłanie. Jego tors po ostatniej intensywnej rundzie wciąż był zaróżowiony, a oddech nie zdążył się jeszcze uspokoić. Phayu pochylił się, by czule na niego spojrzeć, i pożądliwie przejechał palcami po spoconej skórze.
– Taaak, Rain, sam to zacząłeś, ale teraz, kiedy chcę kontynuować, zupełnie opadłeś z sił.
Chłopak pomyślał, że należałoby trochę potrenować, żeby Phayu nie mógł w przyszłości wytknąć mu braku wytrzymałości. Ale kto da radę kochać się godzinami bez przerwy? Rain nie poznawał samego siebie, na ustach miał prowokujący uśmiech, a ciało mocno wtulone w kochanka. Że niby to on zaciągnął go do łóżka? To jego mąż go całował i trzymał w objęciach, a nawet zaniósł po schodach na górę i położył na materacu.
Ach! Ale… No cóż, istotnie to Rain był tym, który zdjął strój wyścigowy z Phayu.
– Zachowajmy resztki sił na inny dzień, wtedy znowu założę ci ten twój kombinezon, żeby móc go później z ciebie ściągnąć – wymruczał, myśląc, że to cholernie seksowne kawałek po kawałku odsłaniać ciało kochanka.
– Rain, nie wiedziałem, że masz taki gust… – Phayu zażartował z chłopaka, którego więził w ramionach.
– Ja też jeszcze do niedawna tego nie wiedziałem.
Na początku strój, który idealnie dopasowywał się do muskularnego ciała, był wyłącznie wyposażeniem motocyklisty, ale kolejny rzut oka wystarczył, żeby Rain natychmiast zapragnął go z niego zdjąć. Powyższa odpowiedź chłopaka sprawiła, że Phayu głośno się roześmiał.
– W takim razie co powiesz na to, żeby zatroszczyć się – z myślą o naszych specjalnych chwilach – o uniformy lekarza, policjanta, żołnierza i pilota?
– Szalony! Nie jestem aż takim zboczkiem, jak myślisz! – wykrzyknął osobnik, który całkiem niedawno uświadomił sobie, że naprawdę lubi kombinezony wyścigowe, a szczególnie wtedy, gdy ściąga je z Phayu. Klepnął w ramię swojego partnera, po czym przylgnął ciaśniej do silnego ciała. Nie mógł jednak powstrzymać się od wyobrażania sobie kochanka w wymienionych przez niego strojach.
Mundury policyjne są dopasowane, a nawet obcisłe, uniformy żołnierzy też… A co ze spodniami pilota, opinającymi ciasno tyłek Phayu?
– A wiesz… to nie jest taki zły pomysł…
Szybko.
– Hahaha! Mój zboczony chłopiec. – Gdy tylko Phayu to usłyszał, przytulił się mocno do swojego Słodziaka i obsypał go pocałunkami. Rain próbował się wywinąć, protestując, że brak mu tchu. Ale jak miał walczyć z tak silnym facetem, skoro był do tego stopnia wymęczony? Jednak jeden rzut oka na radośnie uśmiechniętą twarz partnera wystarczył, by młodzieniec poczuł się szczęśliwy. Po raz pierwszy od kilku dni Phayu zachowywał się normalnie, prezentując ujmującą beztroskę. Warain zdawał sobie sprawę, że jego facet ostatnio dużo myślał o wyścigu, a teraz cieszył się, że wszystko dobrze się skończyło. Wystarczyło mu, że Phayu promiennie się uśmiechał.
Czy to jest miłość? Kiedy widzę, że się uśmiecha, uśmiecham się razem z nim…
– Więc przygotuję również kilka przebrań dla ciebie, Rain. Co powiesz na pielęgniarkę, japońskiego studenta, kocie uszka i stewardessę?
Czy tak wygląda związek, który pojawia się wraz z zaufaniem i odrzuceniem zahamowań? – Rain nie mógł się powstrzymać, by nie przyłożyć w muskularne ramię, aczkolwiek Phayu pozostał niewzruszony, wciąż radośnie się śmiejąc. Jedną ręką przytulił do siebie chłopaka, ujmując go w talii, podczas gdy druga dłoń spoczęła na jego ramieniu, delikatnie pieszcząc skórę.
– Twoja żona jest facetem! To są absolutnie nieodpowiednie dla mnie stroje. I kto tu jest zboczkiem?
– Nieodpowiednie czy nie… Nie ty o tym decydujesz, Master Warain. Najpierw musisz je założyć i mi się w nich pokazać. Obiektywnie to ocenię.
– Jestem dziś w doskonałym nastroju.
– Dobrze, skoro skończyłeś już całować moje usta, to... – Phayu potarł jego nos czubkiem własnego.
– P’Phayu, czy myślisz o ponownym ściganiu się? – zapytał zaciekawiony chłopak, ponieważ widział, że przebywając na torze, partner wydawał się być szczęśliwy.
Phayu potrząsnął głową:
– Nie, wolę pozostać w tle.
– Dlaczego?
– Ja… po prostu lubię motocykle. Nie przepadam za wyścigami.
– Naprawdę? – zdumiał się Rain.
– Dlaczego miałbym kłamać? – powiedział Phayu z zabawną miną, ale kiedy zobaczył jego pytające oczy, zdecydował się kontynuować: – Lubię dźwięk silników, ale to nie znaczy, że muszę być tym, który się ściga. Przecież to, że lubisz być budowniczym, nie oznacza, że musisz mieszkać w domach, które zbudujesz.
Rain przez chwilę zastanowił się nad tym, co usłyszał. On również lubił tworzyć, dlatego wybrał architekturę.
– A więc jak to się stało, że wylądowałeś na architekturze? – Chłopak chciał poznać motywy decyzji Phayu.
– Och, poszedłem na te studia, bo moja mama lubiła wytykać ojcu, że jest chwalipiętą i skoro twierdzi, że inżynierowie samochodowi potrafią wszystko, to niech to udowodni i zbuduje piękny dom na wzgórzu. Spodobał mi się ten pomysł. Chciałem umieć projektować piękne budynki i równocześnie być fachowcem od motocykli. Stąd właśnie kierunek moich studiów. Ten dom przechodził generalny remont, gdy byłem w trzeciej klasie podstawówki. Moja mama szkicowała wtedy swoje pomysły. Byłem jeszcze dzieckiem i gdybym miał go teraz poprawić, wyszłoby mi znacznie lepiej. Rain, powinieneś zobaczyć nasz dom w Korat, ten, który zaprojektowałem. To praca, z której jestem bardzo dumny. – Architekt opowiadał swoją historię, jednocześnie bawiąc się nosem chłopaka. – A jak było u ciebie? Dlaczego studiujesz akurat na tym wydziale?
– Powiem ci, ale nie wolno ci się śmiać.
Postaram się. – Phayu prychnął, ale się zgodził.
– Bliscy mówili mi, że mam nie podchodzić do egzaminu na Wydział Architektury, bo i tak go obleję. Uparłem się, walczyłem i zdałem.
Phayu spojrzał na zabawnie marszczącego nos rozmówcę i radośnie się roześmiał.
– To wcale nie było zabawne, Phi. Zostałem znieważony twierdzeniem, że nie mam co się wysilać. Poprosiłem więc tatę, żeby pozwolił mi chodzić na specjalne zajęcia i zrezygnowałem w tym celu z wakacji. Chciałem wtedy zatkać usta ciotce i zetrzeć jej z twarzy ten pełen wyższości uśmieszek. Postanowiłem jej udowodnić, że potrafię osiągnąć swój cel. Pamiętam doskonale, że wzruszyła ramionami i powiedziała, że jej syn będzie zdawał egzamin na medycynę. Poryczałem się wtedy. – Chłopak naśladował głos i zachowanie obraźliwej krewnej, ku uciesze Phayu, który śmiał się już ze łzami w oczach. – Phi, to wcale nie jest śmieszne! Jestem ciekawy, czy byłoby ci do śmiechu, gdyby to była twoja ciotka. Postanowiłem zakuwać jak dziki, a w odpowiedzi usłyszałem, że i tak nie mogę mierzyć się z jej synalkiem, bo egzaminy na studia medyczne są o wiele trudniejsze. Jej syn jest taki dobry jak ona, więc śpiewająco je zda. Hej, codziennie przeklinałem mojego kuzyna, żeby nie zdał, a ten drań… – Zacietrzewiony Rain przerwał, patrząc na wciąż śmiejącego się partnera.
Phayu wcale nie naśmiewał się z perypetii Raina, a raczej bawiło go to, że powód, dla którego jego Słodziak trafił na ten wydział, absolutnie nie odbiegał od tego, jaki sam sobie wyobraził. Master Warain podjął wyzwanie. Wystarczyło, że ktoś wyraził się z powątpiewaniem o jego umiejętnościach, a już stanął do walki, nie zamierzając się poddać. Czy jego kochanek pomyślał przez chwilę, że gdyby nie zadzierająca nosa ciotka, to nie przytulaliby się teraz do siebie? Zbudowali cudowny związek, ponieważ Rain został zmuszony do udowodnienia, do czego jest zdolny…
– Hej! Ja tu mówię o poważnych rzeczach, a ty się bez opamiętania śmiejesz – powiedział marudnie chłopak i odwróciłby się w przeciwną stronę, gdyby Phayu go nie powstrzymał.
– O mój Boże, nie śmieję się z ciebie, tylko cieszy mnie, że mój chłopak jest pracowity i stanowczy. Chwalę go za to!
Rain lekko trzepnął Phayu, na co druga strona pociągnęła go za nos, po czym ciasno przytuliła i kołysała w objęciach. Chłopak poczuł, że brakuje mu tchu. Przez chwilę się wiercił, po czym obaj zaczęli się szamotać. Jeden dał drugiemu lekkiego kopniaka, a w rewanżu poczuł łokieć na żebrach. Jednak na koniec na obu twarzach widniały szerokie uśmiechy. Rain wiedział, że dalsza dyskusja jest bezsensowna, za to spędzanie czasu z ukochanym zawsze będzie miało znaczenie. Uwielbiał przebywać w towarzystwie Phayu i cenił sobie każdą chwilę. Wspólnie, bez pośpiechu.
– Cóż, P’Phayu, a co, jeśli ten drań pojawi się znowu? – zapytał po chwili zamyślony Rain.
– Nie odważy się. Dziś po południu był u mnie P’Pakin.
– Hmm? – Mała postać wyglądała na zdziwioną, więc Phayu wyjaśnił:
– Podejrzewam, że on nawet nie wie, że P’Pakin mnie odwiedził, bo w przeciwnym razie nie zachowywałby się jak właściciel toru.
– To co się teraz stanie?
– Będzie miał zakaz wstępu na każdą imprezę. Nie martw się, gdyby doszło do walki będącej wynikiem wydarzenia, które zorganizował P’Pakin, to on się o to zatroszczy. Po tym nie odważy się już ze mną zadzierać. Nie musisz się obawiać. – Słuchając słów partnera, Rain odetchnął z ulgą, chociaż naprawdę chciałby zobaczyć tego całego P’Pakina.
Phayu natomiast co prawda poczuł ulgę, że wyścig ma już za sobą, ale nadal miał obawy, o których postanowił nie wspominać Rainowi. Całkiem poważnie zastanawiał się, czy jeśli Top zmuszony będzie zostawić w spokoju zaufanego mechanika Pakina, to czy zamiast tego nie skieruje swojego gniewu na jego chłopaka?
– Przestań mówić o innych ludziach i powiedz mi lepiej, czy jesteś wolny w przyszłym miesiącu? – Mężczyzna odsunął od siebie obawy, zmieniając płynnie temat.
– Jestem wolny aż do rozpoczęcia semestru, Phi.
– Doskonale, miałem nadzieję dokładnie to usłyszeć. Pamiętaj, że kiedy zaczną się wykłady, nie będę miał nic przeciwko, by chodzić z tobą na posiłki, ale koniecznie powinieneś pamiętać o tym, by znaleźć wystarczająco dużo czasu na sen.
– Lepiej nic nie mów, Phi. Och, już samo myślenie o tym jest przerażające. Poza tym doskonale zapamiętałem lekcję udzieloną mi przez boga uniwersytetu. – Maruda opuścił głowę, podczas gdy Phayu tylko się zaśmiał, nie chcąc głośno mówić, że najchętniej by się z nim podroczył. Ale to, co powiedział, nie było żartem. Teraz Rain mógł mieć mnóstwo czasu, lecz gdy tylko zaczną się zajęcia, błyskawicznie przestanie go mieć. Phayu chciał wykorzystać przerwę semestralną swojego Słodziaka, żeby zrobić z nim coś relaksującego, więc...
– Wybierzmy się na wycieczkę. Co ty na to?
– Hę? – Chłopak zamrugał oczami, po czym szeroko je otworzył. – Podróż? Dokąd? Kiedy? Tylko my dwaj? Phiiiiii! – wykrzyknął podekscytowany, potrząsając ramionami partnera.
– Hmm, może w połowie przyszłego miesiąca. Mam zamiar wziąć wolne, żebyśmy mogli wyrwać się z miasta jeszcze przed rozpoczęciem semestru na twojej uczelni. Tylko my dwaj. Nie chcę żadnego zamieszania, więc niepotrzebne mi dodatkowe towarzystwo. A dokąd pojedziemy? Sam możesz zdecydować, Rain. Wolisz pozostać w kraju czy wyjechać za granicę? – Chłopak radośnie skinął głową. Z jednej strony pragnął opuścić kraj, ale było dla niego jasne, że rodzice na pewno zaprotestują przeciwko przyjęciu przez niego zaproszenia na taką podróż. Pewnie mu nie pozwolą. Lepiej więc nie ryzykować i wybrać się w jakieś ciekawe miejsce w kraju.
– Nie spiesz się z podjęciem decyzji, mamy mnóstwo czasu. A zmieniając temat, powiedz mi, czy ty nie jesteś przypadkiem głodny? – Phayu czule pogłaskał go po głowie.
– Chce mi się pić, P’Phayu, moje gardło jest wysuszone na wiór, ale nie mam siły, by wstać. – Mężczyzna w lot zrozumiał, co jego Słodziak chciał przez to powiedzieć. Miał mu posłużyć za kelnera. Przez chwilę zamierzał się podroczyć, ale zdawał sobie sprawę, że to on jest przyczyną wyczerpania kochanka. Wycisnął więc pocałunek na jego czole, po czym wstał, by otworzyć szafę, chwycił spodnie i szybko je założył.
– Zaraz wracam. Przy okazji poszukam bielizny, którą ze mnie zdjąłeś. Nie wiem, gdzie ją rzuciłeś. – Z rozbawieniem spojrzał w zaróżowioną twarz Raina.
– Skoro zdjąłem twoje rzeczy, to istotnie należałoby ich poszukać, Phi.
Oczywiście trzeba to szybko załatwić, bo kto wie, czy przypadkiem nie pojawi się P’Saifah. Rany! Tego mi tylko brakowało… Jak miałbym spojrzeć mu w twarz? Przecież nasze ciuchy dekorują podłogę w całym domu! Niech P’Phayu się tym zajmie, natomiast ja…
– Dokąd by się tu wybrać? – Rain chwycił iPad należący do Phayu i rozglądał się po necie w poszukiwaniu miejsca do idealnego wypoczynku. Phayu mówił co prawda, że ma jeszcze czas, ale Rain wcale nie był o tym przekonany. Trzeba się pośpieszyć, bo kolejny miesiąc już za pasem, a należało wybrać cel, zrobić plan podróży, rezerwację hotelu i lotu… Tyle rzeczy do zrobienia. Czas zleci, zanim człowiek się obejrzy. W rozmarzeniu pomyślał, że Phayu chciał wyjechać tylko z nim. Nie mógł się już doczekać. Drżał, naprawdę.
***
Co za szczęście, że P’Phayu studiował na tym samym wydziale – pomyślał Rain, wyjmując gotujące się jajka z garnka z wrzątkiem i zanurzając je w zimnej wodzie. Podczas ich obierania z zadowoleniem zobaczył ładną, białą i sprężystą teksturę. Umieścił je w miseczce, a następnie pokroił i wymieszał z majonezem, dodał trochę pieprzu i soli, posmakował. Uśmiechnął się lekko, wziął kromki chleba i obficie rozsmarował na nich przygotowaną z jajek pastę. Gotowe kanapki przekroił po przekątnej i umieścił trójkątne kromki na talerzu. Zrobił jeszcze dodatkową porcję z majonezu i tuńczyka, a potem zajął się przygotowaniem kawy, której aromat po chwili wypełnił całą kuchnię.
A dlaczego uznał to za szczęście, myśląc o kierunku studiów Phayu? Cóż, gdyby nie studiowali na tym samym wydziale, to jak architekt miałby wyjaśnić rodzicom Raina, że jego chłopak przychodzi tu na zajęcia przygotowawcze? Nie byłoby najmniejszej szansy, by Rain tak często pozostawał poza domem i miał szansę przygotowywać śniadanie dla swojego faceta. Nie wiedział, co tak dokładnie P’Phayu powiedział jego rodzicom, ale nie mieli oni żadnych zastrzeżeń co do nocowania ich jedynaka w domu młodego architekta. Okazuje się, że posiadanie chłopaka, który potrafi przekonać dorosłych, jest całkiem pomocne.
– Co robisz?
– Kanapki.
Phayu, ubrany w strój odpowiedni do pracy, wszedł do kuchni, skuszony aromatem kawy. Spojrzał na krzątającego się po niej Słodziaka i…
– Powiedz mi, Deszczyku, gdy chodzisz po waszym domu ubrany w takie ciuchy, to czy twoja matka nie ma nic przeciwko?
Phayu wlepił wzrok w kusząco wyglądającego chłopaka, mającego na sobie wyłącznie bokserki i górę jego własnej piżamy. W sumie nie przeszkadzał mu ten strój, bo Rain wyglądał w nim niesamowicie ponętnie. W duchu pokiwał nad sobą głową, z politowaniem myśląc, że po minionej nocy nie powinien znów go aż tak pragnąć.
– Masz na sobie moją piżamę… A właściwie wyłącznie jej górną część.
– Hmm.
– Wygląda na tobie cholernie seksownie. Czy wiesz, że noszenie czegoś takiego w moim domu nazywa się flirtem? To ewidentna prowokacja! – Phayu żartobliwie poklepał Raina po nagich udach, na co chłopak w rewanżu przyłożył mu w rękę, a potem uniósł głowę.
– A co ja o tym wiem, Phi? O czym tu gadać? Pewien facet powiedział mi kiedyś, że nie potrafię flirtować. Więc jak jest? Udało mi się trochę podszkolić?
Zdaje się, że Phayu powiedział mi wtedy, że jeśli chcę z nim flirtować, to powinienem robić to bardziej subtelnie.
Całkowicie zadowolony z siebie Rain patrzył na oszołomiony wyraz twarzy swojego faceta. Stwierdził, że odłoży tę kwestię na później, ale Phayu otrząsnął się z bezruchu i pospieszył z odpowiedzią.
– Jeśli zamierzasz ze mną flirtować, to potrzebujesz czegoś więcej. To nie wystarczy. Chociaż muszę przyznać, że jesteś na dobrej drodze.
– P’Phayu, czy wiesz, że rozpoczęcie takiej rozmowy z żoną nazywa się perwersją? Ja tu tylko grzecznie przygotowuję śniadanie – argumentował chłopak z przewrotnym uśmiechem.
Phayu zaśmiał się głośno i podszedłszy bliżej, objął swojego Słodziaka luźno w pasie, pocałował w nos, po czym wziął z talerza kanapkę. Gdzieś słyszał, że jeśli chce się podkradać jedzenie, to najpierw należy pocałować kucharkę.
– Phi, o której wrócisz z pracy?
– Pewnie późno. Dam znać, jak już będę wiedział.
– Przygotuję więc kolację. – Mimo że jego żartowniś zazwyczaj bezlitośnie się z nim przekomarzał, Warain nie mógł oprzeć się potrzebie, by się nim zająć. Nie miał przecież nic do roboty poza czytaniem książki, którą polecił mu Phayu. Miał dużo czasu, więc nic nie stało na przeszkodzie, żeby przygotował coś dla swojego twardziela. W końcu jego facet nie szczędzi wysiłku, żeby dbać o niego.
Na wizję przygotowanego przez Raina posiłku Phayu wyraźnie westchnął.
– Co jest, Phi, że tak wzdychasz? – chciał wiedzieć młody człowiek.
– Rain, wiesz co?
– Nie wiem nic – odpowiedział Rain z zabawnym grymasem. – A skąd mam cokolwiek wiedzieć, Phi?
– Hahaha! Okay. – Wysoki mężczyzna położył mu ręce na ramionach i spojrzał w oczy. – Jeśli chcesz mnie uwieść, to po prostu zapytaj, czy przygotować mi kolację. Całkiem nieźle sobie radzisz, a – jak wiadomo – droga wiodąca przez żołądek, to droga na skróty. Westchnąłem, bo szczerze mówiąc, nie chce mi się iść teraz do pracy.
Poważny ton głosu Phayu sprawił, że ubrany w piżamę męża młody człowiek, musiał przygryźć wargę, by złagodzić zakłopotanie. Nie sądził, że kilka prostych słów może sprawić, że ten dorosły człowiek będzie tak wyglądał.
– Powinieneś już pójść… Słyszałem kiedyś od takiego jednego faceta, że ludzie muszą brać odpowiedzialność za swoje obowiązki.
Nagle.
Gdy Rain użył jego własnych słów, uśmiech Phayu powoli zbladł. Mężczyzna włożył do ust niemal całą kanapkę, popił kawą, wziął do ręki kolejną kromkę i chwycił za torbę.
– Jeśli chcesz gdzieś jechać, weź mój samochód. Tu jest kluczyk. Biorę dziś ducati. Czas na mnie. – Pochylił się, by skraść żonie ostatniego buziaka.
Chłopak równie szybko jak Phayu ruszył długim krokiem w stronę frontu domu, ledwo za nim nadążając.
– P’Phayu, skąd ten nagły pośpiech?
Wysoki architekt odkrzyknął w odpowiedzi:
– Im szybciej dotrę do pracy, tym prędzej wrócę do mojej słodkiej żony. Wcielam się w rolę męża. Ja idę zarabiać, a ty pilnuj domu – rzucił żartem gospodarz, po czym ugryzł kanapkę. Po chwili wycofał z garażu motocykl, odpalił silnik i bez ociągania odjechał, pozostawiając oszołomionego, głośno śmiejącego się chłopaka przed drzwiami domu.
– P’Phayu, jesteś szalony i lubisz sprawiać, że staję się nieśmiały.
Mimo że mógł sobie pospać, planował wstać wcześniej, by spędzić rankiem więcej czasu ze swoim chłopakiem. Okazało się jednak, że trochę za późno się obudził. No ale przynajmniej zdążył przygotować mu śniadanie…
– No proszę, a kiedy ten mój mężuś zdążył je zjeść? – zapytał na głos Rain, patrząc z zadowoleniem na opróżniony w trzech czwartych talerz z kanapkami, po czym chwycił go i skierował się na górę, ściskając w drugiej dłoni kluczyki do samochodu. Właściwie nie zamierzał nigdzie jechać. Lepiej coś zjeść i trochę pospać. Phayu wymęczył go, serwując jedną rundę za drugą.
Zdrzemnę się, żeby mieć energię na dzisiejszy wieczór.
– Co mam robić, Sky? – zapytał w przestrzeń. – Twój przyjaciel czuje się teraz jak super żona.
Wyrażenie „super żona” jest cholernie dobre do określenia nim połówki P’Phayu. Doskonale pasuje...
***
Gdy Rain się obudził, było już prawie południe. Najpierw napełnił więc żołądek, po czym sumiennie przeczytał kilka rozdziałów z grubej książki poleconej przez Phayu, a następnie pogadał przez telefon z przyjacielem. Po zakończeniu rozmowy szukał inspiracji w internecie, ale ciągle jeszcze nie wiedział, dokąd mieliby udać się w podróż. Młody człowiek przypomniał sobie, że niedaleko domu Phayu znajduje się rynek, chwycił więc portfel, komórkę i kluczyki do samochodu, ale...
– Nie jest aż tak gorąco.
Istotnie, pogoda była przyjemna i zapraszała do spaceru. Do tego było tyle chmur, że jaskrawe słońce niemal wcale się przez nie nie przebijało. Doskonale.
W takim razie mogę się przejść. – Młody człowiek odłożył kluczyk na miejsce. – Pewien osobnik lubi mówić, że nie mam zbyt wiele energii, więc trochę ruchu nie zaszkodzi.
Z tą myślą młodzieniec wyszedł z domu, zamknął drzwi na klucz, który jakiś czas temu otrzymał od Phayu, i w dobrym humorze opuścił teren posiadłości. Nie zdawał sobie sprawy, że przygląda mu się dwóch mężczyzn siedzących na zaparkowanym nieopodal motocyklu.
– Khun Top? On wyszedł właśnie z domu... Nie, jest sam… Okay.
Po zakończeniu rozmowy mężczyzna włożył telefon do kieszeni, skinął głową do towarzysza i obaj podjęli śledzenie Raina.
Jego pracodawca kazał mu tego chłopaka… porwać.
***
Po obejściu targu Rain zaopatrzył się w grillowane klopsiki jako przekąski dla kogoś, kto wróci późno na wspólną kolację. Potem dokupił jeszcze kilka innych apetycznych potraw, od razu w większych ilościach – na wypadek, gdyby Saifah również zamierzał wrócić na noc do domu. Zatopiony w myślach opuścił rynek, kołysząc przezroczystą reklamówką, i skierował się w stronę domu, wciąż zastanawiając się nad celem podróży.
Morze czy góry?
Rain pomyślał, że jeśli Phayu chciałby zabrać ze sobą motocykl, to wtedy byłoby sensowniej wybrać się gdzieś niedaleko. Na pewno znajdzie się miejsce, gdzie panuje dobra atmosfera, z piękną scenerią, którą można będzie podziwiać. Z drugiej strony wspomniał o zagranicznym wyjeździe, więc może nie zależy mu na bike’u?
– Trudno wybrać – wymruczał pod nosem.
Nie wiedział, gdzie zwykle wybierają się ludzie lubiący jeździć na ciężkich motocyklach, więc nie potrafił nic wymyślić. Najlepiej, gdy zapyta o to wieczorem Phayu.
Zbliżający się do domu Rain był zaabsorbowany urlopowymi planami. Posiadłość architekta znajdowała się w uliczce o szerokości około sześciu metrów, na której nie było zbyt wielkiego ruchu. Stojące przy niej domy posiadały duże posesje, więc w malowniczej alejce znajdowało się ich tylko kilka. Szczerze mówiąc, w ciągu dnia Rain prawie nie widział przejeżdżających tędy samochodów. Bywał tu od miesięcy, ale jeszcze nie udało mu się ujrzeć twarzy żadnego z sąsiadów, co nie było zbyt zaskakujące, jeśli wziąć pod uwagę olbrzymie odległości między budynkami. Dlatego gdy dotarł przed dom Phayu, mocno zdziwił go widok zaparkowanego tam dużego vana.
– Kim pan jest? – zapytał. – Ma pan jakieś sprawy w moim domu?
– Mamy przesyłkę dla Khun Phayu – powiedział grzecznie mężczyzna w uniformie doręczyciela.
P’Phayu coś zamawiał? Zazwyczaj przesyłki dostarczane były na adres warsztatu.
– Mogę przyjąć ją zamiast niego. – Rain nic sobie nie pomyślał, patrząc, jak doręczyciel kieruje się na tył samochodu.
– To duża paczka, czy mógłby pan mi pomóc? – zapytał grzecznie mężczyzna.
Rain zawiesił torbę ze smakołykami na ogrodzeniu i podążył za pracownikiem do tylnych drzwi furgonetki, myśląc, że może należałoby postawić pakunek przed domem i poczekać na powrót Phayu, by wnieść go do środka.
Ale...
– Jej! Och!
Gdy obszedł dostawczy samochód, zdołał wydać z siebie jedynie krótki okrzyk, zanim znajdujący się za jego plecami mężczyzna nie zasłonił mu ust.
Chwilę później szamoczący się Rain został wepchnięty do środka, gdzie czekał mężczyzna w czarnej kominiarce.
– Uch…
– Mam go, ruszaj!
Chłopak walczył z całych sił, zaciekle próbując się wywinąć, ale zamaskowany mężczyzna docisnął jego twarz do podłogi. Jedna ręka oprycha zakrywała mu usta, podczas gdy druga boleśnie zaciśnięta była na nadgarstku.
– Puść, pomóż, pomóż! – próbował wydusić Rain pod adresem mężczyzny w uniformie doręczyciela.
– Cicho!
– Pomóż... Ugh!
Chłopak nie zamierzał potulnie czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Na chwilę udało mu się przesunąć głowę, więc natychmiast zaczął głośno krzyczeć, równocześnie usiłując się uwolnić. Porywacz nie zamierzał mu na to pozwolić i stawiający opór młody człowiek otrzymał silny cios w bok. Krzyk Raina przerodził się w jęk bólu. Chwilę później znajdujący się we wnętrzu drugi mężczyzna zawiązał na jego ustach szmatkę i skrępował mu nogi linką, podczas gdy duża furgonetka bez przeszkód opuściła miejsce porwania.
Jedynym śladem po tym, że jeszcze do niedawna znajdował się tam Rain, była wisząca na bramie reklamówka z artykułami spożywczymi.
***
Dziwne.
Phayu spojrzał na milczący od rana do wieczora telefon. Jakiś czas temu wysłał do Raina SMS-a, w którym sprecyzował godzinę powrotu i dodał, że nie może doczekać się posiłku, ale nie otrzymał odpowiedzi. Nie dość na tym… Z niepokojem patrzył na wysłaną przez aplikację LINE wiadomość, która ciągle jeszcze nie została odczytana. To było dziwne i niepokojące. Rain zawsze bardzo szybko je odczytywał, tymczasem minęły już trzy godziny od wysłania ostatniej wiadomości, a on nie tylko nie odpowiedział, ale nawet nie zajrzał na LINE.
Może śpi?
Młody architekt próbował myśleć optymistycznie, ale w środku był już całkiem nieźle wystraszony. Wyścig odbył się dopiero kilka dni temu, a on jak głupi nie ostrzegł Raina, żeby na wszelki wypadek zachował ostrożność. I dlaczego? Bo nie chciał go martwić. Czy słusznie sądził, że skoro sprawa dotarła już do uszu P’Pakina, to sam ten fakt powinien wystarczyć, żeby nikt nie odważył się tknąć Raina? Ale… Kto wie, czy jego przeciwnik istotnie ma pojęcie, kim jest P’Pakin.
Tak. Phayu miał zdecydowanie złe przeczucia.
Przyspieszył, kierując swój bike wprost do domu i chcąc jak najszybciej tam dotrzeć. Znalazł się pod bramą posesji akurat w momencie, gdy Saifah skręcił na podjazd swoim samochodem.
– Trzy dni. Czy ci to przeszkadza bracie, czy nie… Twój bliźniak ma dość spania w mieszkaniu nad warsztatem – zażartował Saifah, jednak starszy z nich nawet się nie uśmiechnął, ponieważ jego oczy wbite były w wiszącą na bramie reklamówkę.
– Czyżby ciotka mieszkająca obok przyniosła coś do zjedzenia? Cudo, jestem głodny jak wilk.
Odkąd ich rodzice przenieśli się do Korat, zajęci pracą bracia nie wracali zbyt wcześnie do domu. Nierzadko zdarzało się, że dożywiali ich sąsiedzi, zapewne współczując mężczyznom mieszkającym bez kogoś, kto by się o nich troszczył.
– Chociaż kto wie, ile ta reklamówka tu wisi… Pewnie przy tym słońcu jedzenie zdążyło się już zepsuć.
Phayu nie słuchał słów brata, bo z przestrachem patrzył na ciemne okna domu, po czym pędem puścił się w stronę drzwi. Zapalił światło i natychmiast wbiegł po schodach do sypialni.
– Rain, gdzie jesteś?! – zawołał głośno, przeczuwając najgorsze, ale po jego chłopaku nie było śladu.
– Co się dzieje? – Odrobinę zszokowany nietypowym zachowaniem brata Saifah natychmiast pobiegł za nim.
– Nie ma tu Raina – powiedział napiętym głosem Phayu.
– Może wrócił do domu? Ile nocy już tu spędził? Kto wie, czy nie uznał, że czas pokazać się rodzicom. Albo tak go wymęczyłeś, że postanowił to tam odespać.
Phayu natychmiast potrząsnął głową. Był przekonany, że gdyby Rain wrócił do domu, to nie omieszkałby mu o tym powiedzieć. Był inteligentnym chłopakiem i po ostatniej ucieczce nie opuściłby go bez uprzedniej informacji. Na dodatek nie reagował na żadne wiadomości i telefony. Phayu z całej siły zacisnął pięści, po czym po raz kolejny wybrał numer chłopaka. Nikt nie odebrał połączenia, ale Phayu nie przestawał próbować.
Rain mógł przecież udać się do Seven Eleven i wyciszyć telefon. Phayu starał się myśleć pozytywnie, mimo że przeczucie wyraźnie go ostrzegało. Nagle chłopak, który zajmował wszystkie jego myśli, ku krótkotrwałej uldze mężczyzny odebrał telefon.
– Rain! – Szalejący z niepokoju Phayu wykrzyknął jego imię, ale chwilę później ze zgrozą usłyszał coś, czego się nie spodziewał.
[P’Phayu, pomóż mi, pomóż... umm...]
[Pamiętasz mnie?]
Architekt chwycił telefon tak mocno, że aż pobielały mu knykcie, bo wiedział, że głos należy do drania, który poniósł klęskę w ich wyścigu.
Skoro ten nic niewart kundel nie mógł dopaść Phayu, to zmienił plan i zaatakował jego chłopaka!
Tłumacz: Juli.Ann
Korekta: Baka / paszyma
Chcę tylko skomentować, że jestem tu po raz kolejny....Dziękuję za tłumaczenie - dla mnie genialna novelka <3
OdpowiedzUsuń💜💜💜
Usuń