LITA 1 [P&R] – Rozdział 21

 



Odrzucenie godności


     – Top! – ryknął głośno Phayu, gdy tylko usłyszał o porwaniu Raina. W jego oczach pojawił się płomień, zupełnie jakby ktoś rozpalił w nich ogniska. Mężczyzna był tak wściekły, że ani przez chwilę nie wątpił, że mógłby zabić tego faceta gołymi rękami. 

[Cieszę się, że mnie pamiętasz.]

– Jeśli nie chcesz umrzeć, to natychmiast uwolnij mojego chłopaka! 

[Czy to dobry pomysł, żeby rozmawiać ze mną takim tonem? A co, jeśli nie będę potrafił się opanować i pokiereszuję twarz twojego chłopca?]

– Bękart! – Kurczowo zaciśnięte dłonie Phayu drżały, kiedy wściekły mężczyzna z wysiłkiem próbował się opanować. Wziął głęboki oddech, by ostudzić wzburzone emocje, ale zabieg ten nie przyniósł niestety oczekiwanych rezultatów. Wiedział jednak, że nie może pozwolić, by zawładnęły nim negatywne uczucia. W tej chwili najsilniej odczuwał strach, że ten drań mógłby zrobić coś Rainowi. Tym bardziej że młodemu architektowi przypomniały się słowa brata o zepsutym jedzeniu. 

     Od jak dawna Rain znajdował się już w rękach porywaczy?!

– Po prostu gadaj, czego chcesz. – Powiedział nieco chłodniejszym tonem do słuchawki.

[W ten sposób o wiele lepiej się rozmawia.]

– Masz problem ze mną. Nie mieszaj w to mojego chłopaka, uwolnij go.

[Nie martw się, wypuszczę go, ale dopiero po tym, jak ty zajmiesz jego miejsce.]

Dla Phayu od samego początku było jasne, że Rain stanowił jedynie przynętę. Ani przez chwilę nie wątpił, że to właśnie jego Top miał zamiar złowić na haczyk. W normalnych warunkach nie zrobiłby czegoś tak głupiego, jak bezwolne podporządkowanie się porywaczowi przypominając tym przysłowiowe ciele idące na rzeź. Niestety obecna sytuacja diametralnie różniła się od stereotypu. 

– Gdzie jesteś?! Zaraz do ciebie przyjadę.

– Hej, Phayu, uspokój się. – Saifah złapał brata za ramię, próbując przekonać go do zachowania rozsądku. Niewątpliwie była to pułapka, a porywacz liczył na to, że Phayu bez zastanowienia w nią wpadnie. Czy to nie głupota działać tak spontanicznie? Jednak starszego bliźniaka w tej chwili zupełnie to nie obchodziło. Jedyne co się liczyło to bezpieczeństwo jego partnera.

– Gdzie jesteś? Dokąd mam jechać?

[Musisz przyjść tu sam. Za pół godziny. I wybij sobie z głowy jakieś sztuczki. W innym wypadku nie poznasz twarzy swojego chłopaka.]

– Cholera! Pytałem, gdzie jesteś?! – Wykrzyknął Phayu, który wciąż jeszcze nie usłyszał, gdzie ma się udać. Bezczynność doprowadzała go do szału, a jedyne co chciał zrobić to poddać się żądaniom porywacza. Był gotów zjawić się tam sam, byle tylko zagwarantować bezpieczeństwo swojemu chłopakowi.

[Uspokój się. Jeśli temperament mnie poniesie, to może się przytrafić, że drgnie mi ręka z nożem i skaleczy twarz twojego szczeniaczka.]

Słuchający z całej siły zacisnął szczękę. W tej chwili Top miał przewagę i dopóki Rain jest bezpieczny, to Phayu będzie robił to, co mu każą. 

[Powtórzę. Przyjdź sam. Jeśli moi ludzie zobaczą, że masz ze sobą towarzystwo, ucierpi na tym jedynie twój kochaś. Nie dzwoń na policję, jeśli nie chcesz, żeby ta historia źle się skończyła... Uwierz mi, nie mam nic przeciwko temu, żeby oszpecić jego twarzyczkę. Jeśli będziesz grzeczny i zrobisz, co mówię, puszczę zarówno ciebie, jak i jego. No? Jak myślisz? Czy to nie jest wspaniałomyślna oferta?]

     Phayu zdawał sobie sprawę z tego, że nic nie będzie tak proste, jak mogłoby wynikać ze słów Topa. Nie było mowy, żeby ten facet tak łatwo wypuścił ich obu, po tym, jak już dostanie go w swoje ręce. Nieudaczny kundel zamierzał najpierw się na nim odegrać. Kretyński plan, który mógł powstać wyłącznie w głowie głupca, ale... działał za każdym razem. Gdyby młody architekt był spokojniejszy i był w stanie racjonalnie myśleć, to prawdopodobnie bez problemu znalazłby jakieś dobre rozwiązanie. Ale teraz, liczył się tylko Warain, a on gotów był ponieść dla niego każdą ofiarę. Nawet wpaść w sidła idioty, który wymyślił sobie brudny plan, byle tylko odegrać się za poniesioną porażkę. 

[Wyślę ci adres. I pamiętaj, masz pół godziny.]

– Ty draniu!

Pip!


     Gdy tylko rozmówca się rozłączył, Phayu najpierw głośno przeklął, po czym z całej siły przyłożył kopniaka w stół, który z impetem upadł na podłogę. Leżące na nim przedmioty pospadały na wszystkie strony, ale w tej chwili młody architekt absolutnie się tym nie przejmował. Dosłownie kipiał z wściekłości. Ten oprych miał w rękach jego chłopaka! 

     Nagle rozległ się dźwięk nadchodzącej wiadomości. Phayu spojrzał na wyświetlacz i wyglądał na jeszcze bardziej rozgniewanego. I to wcale nie dlatego, że porywacz do jej przesłania użył telefonu Raina. Wraz z adresem miejsca pobytu jego połówki oczom architekta ukazało się zdjęcie chłopaka, z zakneblowanymi ustami i z nożem wycelowanym w policzek!

„I wybij sobie z głowy jakieś sztuczki”.

– Hej, Phayu! Uspokój się. Ty... bracie, spokojnie. – Phayu zamierzał natychmiast wybiec z domu, ale Saifah złapał go za ramię, usiłując ostrzec przed udaniem się tam w pojedynkę. Brat natychmiast wyrwał się z uścisku. 

– Niby jak mam się uspokoić?! Rain jest przecież w jego rękach! Nie mam zamiaru stać tutaj i tracić czas! 

– Ale to pułapka.

– Myślisz, że o tym nie wiem? Ale ten sukinsyn chce mnie. Jeśli ma to zapewnić bezpieczeństwo mojego chłopaka, to nie zawaham się, by w nią wpaść, Saifah. Nie będę tu stał i się z tobą kłócił. Dlatego złaź mi z drogi, zanim się wścieknę!

     Jego przegrany rywal, chcąc zemścić się na Phayu, nie cofnął się przed popełnieniem przestępstwa. Nieważne, jak bardzo Top go nienawidził, nie wpadłby na tak głupi pomysł, by spróbować go zabić, tylko dlatego, że poniósł klęskę na torze wyścigowym. Jedyne czego chciał to odwet. A skoro nie miał szans na zwycięstwo w uczciwy sposób, postarał się o to, żeby tym razem mieć po swojej stronie wszystkie atuty. Phayu natomiast zrobi to, czego porywacz zażąda, byleby tylko nie skrzywdził Raina. Stanowcze oczy architekta wpatrywały się twarz w brata, ale Saifah nie odwrócił spojrzenia.

– Nie martw się, nie odważy się mnie zabić. – Phayu nieco ochłonął po ujrzeniu zatroskanego oblicza bliźniaka. Bracia nie należeli do tych, którzy byli wobec siebie przesadnie wylewni, ale dzięki łączącej ich silnej więzi wiedzieli, co myśli i czuje ten drugi. 

– Proszę, nie podejmuj żadnych kroków... Nie posunie się do ostateczności. – Dla dodania mu otuchy starszy z braci poklepał młodszego po ramieniu. Patrzący w oczy Phayu Saifah opuścił wzrok w dół, na swoją dłoń. Gest poddania brata sprawił, że Phayu natychmiast wsiadł na motocykl, chcąc jak najszybciej wydostać się z posiadłości, ale jeszcze na sekundę zatrzymała go uniesiona dłoń młodszego. 

– Gdybyś nie urodził się moim bratem, nie martwiłbym się o ciebie. – Powiedział bliźniak, po czym wszedł do domu i natychmiast chwycił telefon, aby wybrać czyjś numer.


***


     – Kurwa Top! Czy ty to dobrze przemyślałeś? To nie jest żart, to sprawa o porwanie.

     Zadowolenie na twarzy Topa po rozłączeniu się z Phayu nieco przygasło. Popatrzył na swojego najlepszego przyjaciela, który najwyraźniej był przerażony, po czym zerknął na ofiarę porwania. Ten smarkacz – bez okazywania strachu – wpatrywał się w nich z diabelskim wyrazem oczu. Mimo że był przywiązany do krzesła, to nie przestawał próbować się uwolnić. Wściekłość płonąca w jego oczach sprawiła, że przyjaciel Topa zaczął w głębi duszy panikować. 

    Młodzi mężczyźni byli zaprzyjaźnieni od lat i zawsze doskonale się dogadywali. Szczególnie że on jako najlepszy przyjaciel cieszył się wszystkimi przywilejami, jakimi z racji doskonałej sytuacji materialnej ojca dysponował Top. Zapraszał go na imprezy, zabierał na przejażdżki i poznawał z chętnymi dziewczynami, nie szczędząc przy tym pieniędzy. Był hojnym przyjacielem, z którym można było się doskonale zabawić, ale porwanie to zupełnie inny kaliber. To było stanowczo zbyt wiele. Gdyby zadzwonił i powiedział „pobijmy Phayu”, to prawdopodobnie bez wahania udzieliłby mu wsparcia. Ale nigdy nie spodziewał się czegoś podobnego. To nie była zwyczajna bijatyka, tu chodziło o poważne przestępstwo. Jeśli ta sprawa dotrze do policji, to trudno wyobrazić sobie jej konsekwencje. Być może Top, dzięki bogactwu ojca będzie mógł się z tego wywinąć, ale jego przyjaciel z całą pewnością nie będzie miał tego szczęścia. Na dodatek został postawiony przed faktem dokonanym i niejako wciągnięty w sprawę porwania, w którą dobrowolnie by się nie zaangażował.

– No i co, do cholery? – Zapytał mało kurtuazyjnym tonem nadal rozwścieczony porażką Top, który najwyraźniej wciąż czuł się rozdrażniony i nie potrafił przetrawić przegranej.

– Myślę, że powinieneś pozwolić temu chłopakowi odejść. Jeśli chcesz się odegrać na Phayu, możemy go przecież bez problemu pokonać, ale konsekwencje porwania mogą być nieprzewidywalne.

– Czy ty na serio myślisz, że on będzie stał w miejscu i czekał, żebym go pobił? Nie gadaj głupot – wrzasnął Top.

     Odwrócił się, by spojrzeć na faceta, któremu zapłacił za sprowadzenie chłopaka. Stwierdził przy okazji, że Rain wcale nie był przestraszony, a wręcz przeciwnie, wpatrywał się w niego wzrokiem pełnym pogardy, którą można było dostrzec także w oczach jego przyjaciela. 

– Na co się, kurwa, gapisz!

     Top przez chwilę myślał o zrobieniu tego, co proponował kumpel, ale coś mu mówiło, że bez Raina jako zabezpieczenia, nie będzie w stanie pokonać kogoś takiego jak Phayu. Gdy zastanawiał się nad sposobem, by odegrać się na mechaniku, w głowie pojawił mu się obraz pary gejów całujących się na środku toru wyścigowego. Było jasne, że jeśli ten facet tak bardzo kocha swojego chłopaka, to nie zawaha się przyjść, dokąd Top mu każe i bez stawiania oporu pozwoli mu nawet na brutalne pobicie. 

     Poza tym domorosły porywacz zamierzał pokazać temu arogantowi, jak czuje się ktoś przegrany. Synalek bogatego tatusia nie zamierzał parać się rzecz jasna mokrą robotą, ale zadzierający nosa facet zasługiwał przecież na to, żeby obić mu tę jego przystojną gębę. To chyba normalne, że Top chce odpłacić mu za upokorzenie. Najpierw ten cały Oat, później Phayu, a on myślał, że zwycięstwo ma już w kieszeni.

– Gdybyś był piękną kobietą, to pieprzyłbym cię aż do nieprzytomności, a potem rzucił twojemu chłopakowi do stóp. Ale takiego pedała jak ty, nie dotykam nawet w rękawiczkach.

– Huh! – Rain szamotał się, aż krzesło trzymające jego nogi przy ziemi zadrżało, po czym wysunął się do przodu, jakby zamierzając uderzyć go w twarz.

Top wyciągnął knebel krępujący usta Raina, a ten... 

Niewinnie wyglądający chłopak natychmiast splunął mu w twarz.

– P’Phayu nie przegra z kimś takim jak ty, ty palancie! Nie potrafisz nawet stanąć do uczciwej walki, śmieciu!

     PLASK!

     Top błyskawicznie uderzył Raina w twarz, co spowodowało, że z nosa popłynęły mu strużki krwi. W wyniku ciosu chłopak cofnął głowę, ale wcale nie stracił waleczności.

– Bez nieczystej gry, taki szmaciarz jak ty, w życiu nie dałby rady pokonać mojego męża. Jesteś zwyczajnym frajerem, który nawet nie potrafi się ścigać. – Rain mógł bać się ludzi takich jak Chai, ale nie obawiał się palanta, który nie potrafi przyznać się do porażki. Ten koleś był mocny tylko w gębie. Zero umiejętności. W równej walce nigdy nie miał nawet cienia szansy w starciu z Phayu. Nie dorasta mu do pięt! Rain był świadomy, że jego słowa jeszcze bardziej tego faceta prowokują i że w każdej chwili może zostać skrzywdzony. Ale już sama myśl o metodach jak ich użył ten bandzior, żeby odegrać się na Phayu, sprawiała, że chłopak był po prostu nieziemsko wściekły.

     Nie dotykaj mojego męża, bękarcie!

– Ty!

Szybko.

– Top, uspokój się! Opamiętaj się do cholery! Jeśli zrobisz krzywdę jego chłopakowi, to myślisz, że Phayu kiedykolwiek puści ci to płazem? Wasza walka to jedno, ale użycie siły przeciwko jego bezbronnej żonie to zupełnie coś innego.

  Rain domyślał się rzecz jasna, że jego porwanie było pułapką na jego męża. W normalnych okolicznościach chłopak ani przez chwilę nie wątpiłby, że Phayu wyjdzie zwycięsko z każdej walki, ale sprawa przedstawiała się zupełnie inaczej, gdy Top miał go jako zakładnika…

– Uwolnij mnie ty draniu! Wypuść mnie stąd! Jeśli dotkniesz Phayu chociaż palcem, to zginiesz! Zabiję was wszystkich! 

– Zamknij się! – Przyjaciel Topa rozkazał mężczyźnie, któremu zlecili porwanie, aby uciszył chłopaka, bo każde słowo z jego ust coraz bardziej złościło Topa. Jeśli ten smarkacz natychmiast się nie zamknie, to kiedy dotrze tu Phayu, będzie mógł ujrzeć jego zakrwawioną twarz. Zgodnie z rozkazem wynajęty człowiek zakneblował usta Raina, zerkając na znajdującego się na skraju wybuchu zleceniodawcę.

– I wytrzyj mu krew z ust. – Dorzucił przyjaciel Topa. 

– Uuch – Rain próbował się odwrócić, wydając stłumione przez szmatkę na ustach dźwięki. 

Top uśmiechnął się zawadiacko.

– Na początku miałem zamiar cię wypuścić, jak tylko zjawi się ten twój mężuś, ale wygląda na to, że po tym, jak stłukę jego, z największą przyjemnością zajmę się również tobą. – Ryknął, po czym odszedł z pola widzenia.

– Myślę, że w trosce o moje samopoczucie byłoby najlepiej, gdybym się stąd ulotnił. Myślisz, że Phayu nie wezwie policji? – Wyszeptał przyjaciel Topa do wynajętego porywacza, patrząc na zakneblowanego chłopaka.

     Słysząc przepełniony strachem głos mężczyzny, Rain dał spokój niewyraźnym utyskiwaniom.

– Tak, też o tym myślałem. Uważałem, że Top po prostu chce go dla zabawy nastraszyć. No owszem był wściekły po kolejnej porażce, ale kto by pomyślał, że wynajmie nas, żeby porwać mu chłopaka. Poza tym, czy nie czujesz, że Phayu jest przerażający?

     Żałosne, nawet twój przyjaciel nie jest w stosunku do ciebie zbyt lojalny… 

     Rain omiótł spojrzeniem budynek. Kiedy go tu przywieziono, zasłonięto mu oczy. Pomimo tego, że panicznie się bał, to podczas jazdy starał się dociec, kto mógłby stać za porwaniem. A jedyna osoba, którą o to podejrzewał, istotnie okazała się tą, która to zrobiła. Zaledwie trzy dni po przegranym wyścigu, wciąż wściekły konkurent Phayu zdołał to zorganizować. Rain zastanawiał się, czy to oznacza, że P’Pakin jeszcze się tym nie zajął, czy też Top nie był zainteresowany słuchaniem jego słów. Warain, siedząc plecami do okna, wciąż nie miał pojęcia, gdzie się obecnie znajduje. Jedyne, co zdołał zarejestrować, to fakt, że dom był w trakcie budowy oraz że oprócz Topa, znajdowało się tu również trzech – przysłuchujących się rozmowie – mężczyzn. W tej chwili szczerze obawiał się, czy Phayu istotnie nie przyjdzie sam. Wiedział przecież, jak inteligentny jest jego partner i mimo że miał nadzieję, że nie posłucha wskazówek Topa, to jednak w głębi serca bał się. Szalał z niepokoju, że jego mąż istotnie zrezygnuje ze wsparcia, by go nie narażać. Przecież Rainowi nic się nie stało, nie licząc dwóch ran na twarzy. Chłopak mógł jedynie bezgłośnie się modlić, przypominając sobie każdą modlitwę, jakiej kiedykolwiek się uczył. 

     Błagam, niech Phayu nie przyjdzie sam. 

Pomimo strachu wiedział, że właściwie nie chodzi im o niego, ale o jego chłopaka. Dlatego był naprawdę przerażony, że Phayu wpadnie w zastawioną pułapkę, tylko dlatego, że Rain posłużył im jako zakładnik. 

     Jeśli uda mi się stąd wymknąć, to nawet nie muszę powiadamiać o tym policji. Wystarczy, że wrzucę twoje zdjęcie do mediów społecznościowych, ty nic niewarte ścierwo.


***


     Najwidoczniej modlitwy Raina nie dotarły do właściwych uszu, ponieważ to, czego się najbardziej obawiał, jednak nastąpiło. 

– W samą porę, Phayu.

     Na środku pomieszczenia stał przystojny mężczyzna z włosami swobodnie związanymi na karku. Warain próbował się wyrwać, ale został unieruchomiony przez porywacza, który chwycił go za ramię i przytrzymał na krześle. Jego nieustraszone do tej pory oczy w jednej chwili zalały się łzami. Naprawdę miał nadzieję, że Phayu nie będzie tak głupi, aby zjawiać się tu w pojedynkę. Przecież to jasne, że przeciwko tej bandzie nie ma najmniejszych nawet szans. Przybyły spojrzał na swojego chłopaka, zupełnie jakby sprawdzał, czy wszystko z nim w porządku. Jego twarz wyglądała surowo, a oczy lśniły gniewem. Gdy tylko nawiązał kontakt wzrokowy z Rainem, którego dłonie mocno się zacisnęły, poczuł się niesamowicie wzburzony. Rain wiedział, że Phayu najchętniej rzuciłby się z pięściami na Topa. 

– Przyszedłem sam, tak jak chciałeś. Pozwól Rainowi odejść. 

– Jeśli go uwolnię, to możesz przestać współpracować, a tego byśmy nie chcieli, nieprawdaż? 

– Cholerny sukinsyn!

   Słysząc słowa Phayu Top uniósł rękę, na co dał się słyszeć dźwięk otwierającego się noża, który chwilę później został przez jednego z oprychów przysunięty do policzka Raina. 

– Bądź uprzejmy grzecznie się do mnie zwracać.

  Mina Phayu odzwierciedlała całe wzburzenie, które czuł, gdy patrzył na swoją połówkę z przystawionym do twarzy ostrzem. Nieludzkim wysiłkiem starał się opanować, patrząc z troską w wielkie, mokre od łez oczy. Z odrobiną ulgi dostrzegł, że Rain nie okazuje strachu, a wręcz przeciwnie. Widział jego nieugięte spojrzenie, w którym błyszczała pogarda oraz widoczna troska. Rain nie martwił się o siebie, on martwił się o niego. To sprawiło, że Phayu podwoił wysiłki, aby utrzymać w ryzach swoją wściekłość i spróbować się uspokoić.

– Już dobrze, niedługo wszystko się skończy i pójdziemy do domu, Rain. 

     Tych kilka słów sprawiło, że nieokazujący strachu młodzieniec znów nie potrafił pohamować łez. Phayu wciąż się o niego troszczył, mimo że było jasne, że przyjdzie mu się zmierzyć z posiadającym przewagę liczebną przeciwnikiem. Wystarczyło, że Warain usłyszał jego pełen troski głos i spojrzał w przepełnione uczuciem oczy, aby opanowanie natychmiast go opuściło, a łzy niekontrolowanie popłynęły po policzkach. Próbował uwolnić się z krępującego go sznura, nie zważając na znajdujące się niebezpiecznie blisko ostrze noża. Chciał obronić Phayu. Jedynym, o co prosił, było bezpieczeństwo mężczyzny, którego kochał. 

– Do domu, powiadasz? No, owszem. Ale nie tak szybko, jak mogłoby się wydawać. – Phayu ponownie spojrzał w zapłakane oczy swojego dzielnego chłopca, po czym odwrócił się, by wbić pełen pogardy wzrok w Topa. 

– Czego chcesz? Streszczaj się.

Na to pytanie Top jedynie zimno się uśmiechnął.

– Uklęknij.

– Ugh! – Rain potrząsnął głową, usiłując wykrzyknąć, aby Phayu tego nie robił, ale…

Zszokowany patrzył, jak jego partner odrzuca własną godność i opada na kolana przed mężczyzną, którego nienawidził. 

– Pochyl głowę do ziemi.

    Nie! P’Phayu. Nie, nie, nie rób tego!

  Rain bez rezultatu potrząsał głową, nie potrafiąc wpłynąć na zachowanie swojego męża. To wszystko jego wina. Gdyby był ostrożniejszy i nie dał się złapać, jego ukochany nie musiałby robić tak poniżających rzeczy. Serce Raina krwawiło na sam widok pochylającego nisko głowę partnera. 

– Nie tam, tylko tu, u moich stóp.

Nagle.

     Phayu spojrzał w górę bezwzględnymi oczami, ale Top czuł się silny. Tak długo, jak skrępowany chłopak mechanika znajduje się w rękach jego ludzi, ten nie może kiwnąć nawet palcem. Będzie robił to, co on mu każe. Bez szemrania będzie wykonywał każde polecenie.

– Ośmielasz się patrzeć na mnie w ten sposób…? Nie boisz się o twarzyczkę swojego kochasia? – Top skinął na swoich podwładnych.

Szybko.

Nagle dłoń jednego z nich zacisnęła się na włosach Raina i pociągnęła głowę w tył, równocześnie przykładając ostrze noża do jego policzka i oka. 

– Zrobiłem i będę robił, co każesz. – Powiedział Phayu napiętym głosem z wyraźną paniką w oczach. Nie potrafił dłużej zachować opanowania. Zacisnął zęby i uklęknął przed Topem, zerknął na nóż przy twarzy Raina, po czym... schylił głowę do stóp. Top z najwyższą satysfakcją uśmiechnął się na widok pokonanego konkurenta.

– Zróbcie mi zdjęcie, chłopaki. Tak wygląda facet, który był zdania, że jest lepszy ode mnie.

    Ty sukinsynu! Uwolnij P’Phayu! Nie waż się go nawet tknąć!

     Rain mógł jedynie krzyczeć i płakać wewnętrznie, szczególnie w momencie, kiedy Top wplótł palce we włosy Phayu i przycisnął jego głowę do betonowej podłogi. Następnie zwrócił uśmiechniętą twarz do kamery, unosząc w górę dwa palce w geście zwycięstwa, mając u swoich stóp twarz Phayu. 

  Ten obraz ranił do żywego serce Raina. Chłopak nie potrafił sobie nawet wyobrazić jak bardzo zraniony musiał czuć się Phayu. Człowiek, który nigdy nie przegrywał, był teraz zmuszony ugiąć się przed palantem pokroju Topa. 

     To wszystko przeze mnie. Gdybym nie dał się złapać, to P’Phayu nigdy nie znalazłby się w takiej sytuacji. 

     Kap, kap, kap.

     Po raz kolejny wielkie jak groch łzy kapały z oczu Raina. Żałosny wygląd mężczyzn znajdujących się na jego łasce sprawił, że Top czuł ogromną satysfakcję i wyższość, które wyparły wszystkie inne uczucia. Niedawna porażka została odepchnięta na bok, a hańba zapomniana. Na jego twarzy pojawił się wyraz zwycięstwa. 

– Nazwałeś mnie kundlem, prawda? I? Który z nas nim jest? Potrafisz tylko klęczeć u moich stóp. – Natychmiast po wypowiedzeniu tych słów Top przyłożył kopniaka w podbródek Phayu, który w wyniku ciosu upadł na ziemię. Niestety napastnik nie poczuł się jeszcze usatysfakcjonowany, więc zamachnął się, aby przyłożyć pięścią w twarz znienawidzonego faceta, ale… Phayu zdążył w porę się uchylić i zablokować cios.

– Odważysz się? Koleś, jesteś w moich rękach. Odważysz mi się sprzeciwiać? A może chcesz popatrzeć, jak biorę w obroty twojego chłopaczka? Posłuchaj uważnie. Jeśli będziesz stawiał opór, to pozwolę mojemu człowiekowi zerżnąć twojego chłopaka. Kiedy z nim skończy, to nie będzie mógł ustać na nogach. Zapamiętaj to sobie Phayu! 

Pomimo kopnięcia w podbródek, Phayu patrzył na niego tym samym pogardliwym spojrzeniem co wcześniej. Miał ku temu powody. Ten kundel potrafił chwalić się siłą, wyłącznie mając wsparcie. Chyba nie myślał, że Phayu uzna za godnego siebie przeciwnika kogoś, kto stosował tak brudne chwyty.

     Patrząc w twarz Phayu, na której nie malowała się nawet odrobina uległości czy uznania dla jego siły, uważający się za zwycięzcę Top poczuł, jak jego satysfakcja w jednej chwili się ulatnia. Dlatego właśnie, aby silniej uderzyć w Phayu, używał argumentu użycia siły wobec Raina. Wiedział, że chłopak jest jego jedynym słabym punktem. 

Zarówno Phayu, jak i ten jego cholerny pełen wyższości kochaś drażnili go do żywego!

– Powiedziałeś, że nie zrobisz nic mojemu chłopakowi! – Wykrzyczał gniewnie Phayu.

– Tylko jeśli będę zadowolony z twojego zachowania. Hej, uderz naszego młodego „gościa” w jego anielską twarzyczkę. – Chcąc zademonstrować swoją siłę, Top nie zawahał się wprowadzić do gry swojej karty przetargowej. Jego podwładny z całej siły przyłożył w twarz Raina. Widząc odwracającą się w bok głowę swojego odważnego chłopca, Phayu niemalże wpadł w panikę.

– Możesz robić ze mną, co chcesz, ale nie dotykaj mojego chłopaka, sukinsynu!

– Śmiesz mi tu pyskować, Phayu?! – Top skierował całą swoją wściekłość na leżącego na ziemi mężczyznę. Szybko wyszarpnął pięść z jego uścisku i z całej siły walnął nią w twarz przystojnego mechanika. Tym razem Phayu nawet się nie bronił, tylko raz za razem przyjmował na siebie ciosy. Top zachłysnął się własną siłą i bez opamiętania wymierzał razy i kopniaki leżącemu na betonowej podłodze mężczyźnie. Widok krwi zdawał się jeszcze bardziej go nakręcać. Chciał złamać faceta, którego nienawidził. A fakt, że ofiara była bezbronna, wcale go nie obchodził. Liczył się tylko opłakany stan, w którym teraz znajdował się Phayu. 

Rozpacz.

Kap, kap.

     Nie, P’Phayu, walcz. Walcz! Błagam, broń się! Nie martw się o mnie. Nie pozwól mu się nad sobą znęcać! Phiiiii!

     Widząc ukochanego jako podmiot brutalnej napaści, Rain wylewał łzy, czując ból, zupełnie jakby ktoś wbijał nóż w jego serce. Krzyczał w środku, błagając, by Phayu się przeciwstawił. Chciał skłonić go do walki. Oczami próbował przekazać mu, że z nim wszystko w porządku, żeby się o niego nie martwił i bezwolnie nie poddawał. Natomiast oczy partnera zdawały się mówić: 

    Nic mi nie jest Rain, nie martw się. 

    Jak miałbym się nie martwić, Phi? 

– Uhhhhh.

    Puśćcie mnie. Puśćcie mnie, wy dranie! Top, ty tchórzliwy, nic niewart skurwysynu! Jak śmiesz znęcać się nad moim mężem?!

     Zapłakany Rain szamotał się, próbując uwolnić z krępujących go więzów, ale jedyne co osiągnął to ból w miejscach, gdzie sznur mocniej wpijał się w ciało. Mógł tylko patrzeć jak mężczyzna, którego kochał, był brutalnie bity. Chłopak był tak wściekły, że gdyby tylko mógł, nie zawahałby się i zabił oprawcę jego połówki. Ale co mógł zrobić? Rozpacz brała w posiadanie jego serce, tak samo, jak żal, który czuł, będąc zmuszony do oglądania rozgrywającej się na jego oczach sceny pobicia. 

    Proszę, niech ktoś pomoże P’Phayu! Proszę, błagam, będę grzecznym chłopcem… 

    Nigdy nie będę już złośliwy…

    Będę pilnie się uczył… 

    Stanę się perfekcyjnym synem…

    Do końca życia będę wzorowo się sprawował, tylko proszę, błagam, niech zjawi się ktoś, kto zakończy tę nierówną walkę. 

    Błagam, niech ktoś uratuje mojego męża! 

    Niech ktoś mu pomoże! 

Załamany Rain spojrzał przez zasłonę łez na mężczyznę, który leżał na ziemi, przyjmując kolejne kopnięcia Topa.

– Ach…

Rain wiercił się i potrząsał głową, aż w końcu szmatka, która zawiązana była na jego ustach, przesunęła się, umożliwiając mu poruszanie wargami. 

– Przestań, ty draniu! Nie rób krzywdy P’Phayu, przestań natychmiast! Ty cholerny palancie. Jesteś tylko tchórzliwym śmieciem, który nie potrafi stanąć do równej walki. Potrafisz jedynie nieczysto grać, bo wiesz, że nie jesteś w stanie pokonać mojego męża! Jesteś zwyczajnym zerem. Pozwól mu odejść, śmieciu. Ty żałosny tchórzu. Do końca twojego zasranego życia pozostaniesz przegrany! Myślisz, że teraz wygrałeś? Ty tchórzliwy palancie! – Rain z nienawiścią wypluwał obelgi pod adresem godnego pogardy faceta. 

Top wymierzył kolejnego kopa w żebra Phayu, który skręcił się z bólu, po czym odwrócił się i spojrzał na aroganckiego chłopaka, który nie okazywał nawet cienia strachu.

– Chcesz dotrzymać towarzystwa mężowi, prawda? Wypoleruję ci te twoją pyskatą gębę, tylko poczekaj, aż z nim skończę.

– Pfff… daj spokój... Ty? Taki tchórzliwy gnojek? Ty nawet nie jesteś prawdziwym facetem, tylko jego żałosną namiastką! Nie jesteś w stanie zmierzyć się na równi z moim mężem! 

Szybko.

Top natychmiast ruszył w stronę zapłakanego Waraina, w którego oczach nie było najmniejszej iskierki strachu. Co to za chłopak? Zanim jednak zrobił drugi krok, musiał się zatrzymać, bo...

– Phayu! – Wykrzyknął ze zdziwieniem Top, który myślał, że pobity mechanik stracił przytomność, a zamiast tego mężczyzna chwycił go za kostkę, nie zamierzając jej puścić.

– Ty... nie dotykaj... mojej żony... – Wyrzucił z siebie Phayu na cały głos, nie chcąc pozwolić, aby Rainowi stała się jakaś krzywda. Zamiast wyszarpnąć stopę z uchwytu, Top postawił drugą na dłoni Phayu. 

– Agh. – W powietrzu rozległ się okrzyk bólu, po czym leżący na podłodze, pobity niemal do nieprzytomności mężczyzna uwolnił nogę Topa. Zanim jednak napastnik zdążył zaatakować Raina, Phayu zdążył po raz kolejny unieruchomić jego kostkę. 

– Powiedziałem, że masz nie dotykać mojej żony!

Nagle.

     Jedno spojrzenie w bezlitosne oczy rannego sprawiło, że Top na chwilę zastygł w bezruchu, a po kręgosłupie przeleciał mu zimny dreszcz. Na sekundę poczuł obezwładniający strach, w jednej chwili zdając sobie sprawę, że w uczciwej walce Phayu starłby go na proch. Próbował pocieszać się, że ma przewagę, ale nie mógł nic zrobić, czując okruchy strachu wkradające się do jego serca. 

– Wy naprawdę się kochacie. Sprawię, że twoja żona będzie wyglądać tak jak ty! – Top stłumił swój strach i zwrócił się do podwładnych.

– Zajmijcie się tym chłopakiem. 

     Rain nie odczuwał strachu. Z pogardą i wyższością wpatrywał się w zimne oczy faceta, który wydał rozkaz. Top poczuł się dziwnie, patrząc w nieprzejednaną twarz chłopaka, który spoglądał na niego, obiecując zemstę. Wyraźnie dawał mu do zrozumienia, że nie tak będzie wyglądał koniec. 

Podwładni Topa spojrzeli na niego z wahaniem. 

– Szybko! Ogłuchliście? – Pod wpływem nieoczekiwanego strachu ich szef podniósł głos, chcąc zamaskować nagłą niepewność. – Nie oszczędzajcie go! 

     – Myślę, że już wystarczy.

     Zanim ktokolwiek zdążył uczynić chociażby jeden gest, w pomieszczeniu rozległ się zimny, pełen niepodważalnego autorytetu głos. Wszyscy odwrócili się w kierunku, z którego dochodził i ze zgrozą ujrzeli… prawą rękę Khun Pakina. Mężczyzna w czarnym jak smoła garniturze wpatrywał się w Topa, nie ukrywając surowości w oczach. Człowiek, którego Rain bał się już od pierwszego rzutu oka na pamiętnej, odbywającej się w środku miasta imprezie. Instynktownie wyczuwał jego siłę, władzę i bezkompromisowość. Chai. Nowo przybyły znajdował się w towarzystwie jedynie dwóch ludzi, więc szajka Topa przewyższała go liczebnie, ale nikt z obecnych nie ośmielił się nawet ruszyć, przykuty do podłogi rozkazującym tonem głosu człowieka Pakina. Podczas gdy jeden z podwładnych Chaia uniósł z ziemi pobitego mężczyznę, drugi z nich – jak gdyby nigdy nic – zademonstrował broń, a jego mina wyraźnie wskazywała na to, że nie cofnie się przed tym, by w razie potrzeby jej użyć. Widząc, że sprawy nie idą już tak bezproblemowo, wyglądający na zszokowanego przyjaciel Topa, odwrócił się, by bezzwłocznie się stąd zmyć. 

     Stop!

     Nie zdołał jednak uciec zbyt daleko, ponieważ tuż za drzwiami został zatrzymany i wepchnięty z powrotem do pomieszczenia przez… Saifah. 

– Czyżbym zjawił się za późno? – Zapytał bliźniak, czując żądzę odwetu za krzywdę wyrządzoną Phayu.

– Lepiej późno niż wcale, bracie.

     Tak, jeszcze zanim Phayu opuścił dom, by pojechać we wskazane miejsce, przyczajony za ogrodzeniem człowiek, zdołał skierować obiektyw w stronę braci i dostrzec adres, pod który miał się udać starszy z bliźniaków. Zanim jeszcze bracia przestali się sprzeczać, namiary opuszczonego budynku zostały przesłane w odpowiednie miejsce. 

A teraz wreszcie nadeszła pomoc i wiadomo było, że zamieszane w porwanie osoby nie dadzą rady uniknąć konsekwencji. 

     Nie było mowy, aby ktoś taki jak Pakin pozwolił, by bezkarnie krzywdzono jego ulubionego mechanika, czy kogokolwiek z jego bliskich...



Tłumacz: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma



Poprzedni 👈             👉 Następny 


                   

Komentarze

Popularne posty